-Czego chcesz? – splunąłem, zaciskając swoją dłoń w pięść i szybko oddychając.
-Grzeczniej, Bieber, grzeczniej – zaśmiał się, przez co miałem jeszcze większą ochotę go zabić. Nienawidziłem go. Nienawidziłem go prawdopodobnie tak bardzo jak nienawidziłem Chrisa. Ryan był moim przyjacielem, byliśmy razem w gangu i ufałem mu jak nikomu innemu. No ale okazał się zwykłym fałszywym chujem jak większość ludzi. Najpierw przeleciał moją laskę, a potem przeszedł do przeciwnego gangu, gdzie dostał zlecenie na zabicie mnie. I zgadnijcie co? Próbował to zrobić. Próbował bo był za słaby żeby móc ze mną wygrać i mimo że się do tego nie przyznał, to dobrze to wiedział. Nie wiem co się z nim stało potem. Podobno razem ze swoim gangiem wyjechali z miasta i miałem nadzieję, że nigdy tutaj nie wróci. Niestety. Znowu się pojawił i jestem pewien, że nie wróży to dobrze.
-Nie pieprz, Butler – syknąłem do telefonu i wypuściłem powietrze ustami – Powiedz mi po co do chuja dzwonisz bo nie mam pierdolonego czasu na rozmowy z tobą.
-A co robisz? Zajmujesz się szukaniem swojej dziewczyny? – spytał, a w jego głosie wyraźne było rozbawienie. Spojrzałem tępo w ścianę, przyjmując do siebie jego słowa. Skąd on wiedział o Emily? Jeśli wcześniej mój oddech był szybki, to teraz zapierdalał jak samochód na wyścigach. Teraz wszystko mi się składało w jedną całość. Ktoś ją śledził, wczoraj nie wróciła do domu, a dzisiaj dzwoni Ryan.. Błagam, niech to okaże się pieprzonym kawałem. Emily nie może być w jego rękach. Ten człowiek jest popieprzony i nienormalny.
-Czemu się nie odzywasz? – mruknął w końcu po chwili ciszy, ale ja nadal nie mogłem wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku – Tak, Bieber. Twoja seksowna dziewczyna jest ze mną i wiesz co? Jest naprawdę cholernie seksowna. Skąd ją wziąłeś? – zaśmiał się do słuchawki, a moje mięśnie ponownie się napięły przez jego słowa.
-Wypuść ją – warknąłem, czując cholerną złość. Nie chciałem żeby ktokolwiek mieszał Emily w moje sprawy i nie chciałem żeby musiała przeze mnie znowu cierpieć. Ona nie ma nic wspólnego z całym gównem, w którym siedzę.
-Pamiętasz sytuację kilka lat temu, kiedy powiedziałem ci, że jeszcze się spotkamy i pożałujesz wszystkiego? – spytał retorycznie. Oczywiście, że pamiętam ten moment, ale nigdy się tym nie przejąłem. Nie przejmowałem się jego słowami bo nigdy się go nie bałem i nadal się nie boję. Boję się tylko o Emily, nie pozwolę żeby ją skrzywdził – Cóż, oto jestem i to jest moja zemsta – zanucił do telefonu.
-Ona nie ma kurwa nic z tym wspólnego – krzyknąłem i zacisnąłem z całej siły swoją szczękę.
-Racja, ale jest twoją dziewczyną, prawda? A może jednak byłą, prawda skarbie? – ostatnie pytanie skierował na pewno do Emily, ale nie usłyszałem jej odpowiedzi – Emily twierdzi, że nie jesteście już parą więc widzisz przyjacielu, mogę ją spokojnie przelecieć skoro jest wolna – zaśmiał się, a ja mało nie eksplodowałem. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak kurewsko wściekły.
-Spróbuj ją kurwa dotknąć, a przysięgam, że pożałujesz, tego że się urodziłeś – syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Jest cholernie seksowna. Ciekawe czy jest tak dobra w łóżku na jaką wygląda.. – wymamrotał, wzdychając cicho – Chociaż ty nie miałbyś dziewczyny, która byłaby zła w łóżku, prawda, Bieber?
-Jesteś kurwa popierdolony – syknąłem do telefonu, przymykając swoje powieki. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że ten dupek ją porwał. Jeśli się do niej dobierze, to przysięgam, że go zabiję kurwa. Zabiję tego gnojka jak tylko go znajdę.
-Cóż za nowość – jego śmiech sprawił, że po moich plecach przebiegły ciarki. Chciałem go tylko znaleźć i sprawić, że pożałuje tego co zrobił – Emily do ciebie zadzwoni żeby powiedzieć ci jak dobrze było ze mną w łóżku, obiecuję.
-Jestem pewna, że twój kutas jest tak mały jak wielkość twojego mózgu – usłyszałem warknięcie Emily, przez co uśmiechnąłem się pod nosem. Wow, moja mała dziewczynka jest naprawdę zadziorna. Mój uśmiech zbledł kiedy usłyszałem uderzenie w policzek i cichy pisk Emily.
-Ostrzegałem żebyś była grzeczna – syknął Ryan, a ja zacisnąłem swoją pięść z całej siły.
-Nie dotykaj jej, kurwa – warknąłem głośno, nie mogąc znieść tego, że położył na niej swoje brudne łapy – Znajdę cię i kurwa zabije – syknąłem po czym się rozłączyłem i spojrzałem przed siebie.
Znajdę go i zabiję bo nikt nie ma prawa kłaść swoich pieprzonych łap na mojej dziewczynie.
Zszedłem na dół dopiero po jakiś 15 minutach kiedy uspokoiłem się na tyle że by nie zabić, stojącego na dole Chrisa. Zacisnąłem wargi kiedy tylko na niego spojrzałem.
-Co z ciebie za brat skoro pozwalasz jej wracać nocą samej, co? – warknąłem, a on uniósł brwi do góry w zdziwieniu.
-Nie pouczaj mnie, kurwa jasne? – syknął, patrząc na mnie i skrzyżował swoje ręce na piersi.
-Widzisz, tak się składa, że wiem co dzieje się z Emily. Została kurwa porwana przez popierdolonego chuja, który jest zdolny do wszystkiego – powiedziałem po czym wypuściłem powietrze ustami.
-Czekaj, czekaj, czekaj – wymamrotał Chris po czym zaśmiał się sucho – Chcesz mi powiedzieć, że ktoś porwał Emily z twojego powodu, tak? – uniósł brwi, nie odwracając ode mnie wzroku, a ja nie odezwałem się słowem. Wiedziałem, że to przeze mnie, że to moja wina, ale wiedziałem też, że muszę ją znaleźć jeśli nie chcę żeby cierpiała – Zabiję cię kurwa – syknął ostro po czym się odwrócił i wyszedł z mojego domu, trzaskając za sobą głośno drzwiami.
Naprawdę w tym momencie gówno obchodziły mnie jego groźby. Jedyne na czym mi zależało to odnalezienie Emily i upewnienie się, że jest bezpieczna.
Następnego dnia
Emily’s pov
-Zapalisz? – spytał Ryan, wyciągając dłoń z paczką papierosów w moją stronę.
-Nie, ja nie palę – burknęłam i westchnęłam, patrząc przed siebie. Cały czas piekł mnie policzek od jego uderzenia. No raczej od uderzeń. Oberwałam już kilka razy od wczoraj za chamstwo w stosunku do niego. I bałam się z każdą sekundą coraz bardziej. Mimo to, udawałam, że jestem silna i mam w dupie to co robi, ale prawda była taka, że bałam się jak cholera i miałam ochotę płakać. Wczoraj podczas rozmowy z Justinem, odzywał się do niego tak chamsko, że byłam pewna, że Justin musiał się nieźle wkurzyć. Jestem ciekawa czy powiedział cokolwiek Chrisowi i mam nadzieję, że któryś z nich mnie stąd zabierze bo naprawdę miałam dość. Czułam się okropnie. Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Najpierw Justin przetrzymywał mnie w domu, potem mnie zdradził, a teraz porwał mnie jakiś jego popieprzony wróg. Ten człowiek jest jednym wielkim problemem, ale go kocham. Kocham go jak cholera i nie mogłam nic na to poradzić.
-Twój kochaś chyba nie za bardzo się stara żeby cię odnaleźć – wymamrotał z głupim uśmiechem na twarzy, przez co od razu zacisnęłam mocno swoje wargi.
-Jestem pewna, że mnie znajdzie, a jak już to zrobi to na pewno tego pożałujesz – uśmiechnęłam się do niego sztucznie po czym westchnęłam głośno, opierając się wygodniej.
-Ten idiota gówno zrobi, jest za słaby – prychnął po czym zaciągnął się swoim papierosem.
-Jasne, ty możesz mu jedynie possać – przewróciłam swoimi oczami, a chłopak gwałtownie wstał i podszedł do mnie w szybkim tempie po czym nachylił się nade mną przez co mogłam poczuć ostry zapach perfum.
-Posłuchaj, mała dziwko – warknął ostro, a ja przełknęłam z trudem ślinę, nie mając odwagi żeby na niego spojrzeć – Powinnaś odzywać się do mnie grzeczniej jeśli chcesz jeszcze żyć.
-Jesteś za głupi żeby mnie zabić – burknęłam, z całej siły starając się żeby mój głos nie zadrżał. Chłopak napiął swoje mięśnie po czym złapał mnie za szyję i popchnął mnie z całej siły na bok łóżka, przez co uderzyłam głową o ścianę, a liny na moich nadgarstkach ścisnęły się na nich boleśnie. Przygryzłam mocno wnętrze policzka, powstrzymując się od płaczu. Nie mogłam i nie chciałam płakać, mimo że bolało i bałam się jak cholera.
-Przelecę cię jeszcze dzisiaj tak, że więcej nie pozwolisz dotknąć się nikomu innemu – wysyczał, patrząc na mnie morderczym wzrokiem po czym nachylił się, siadając na moich nogach.
Justin’s pov
-Ruszcie się – krzyknąłem, chodząc po całym pokoju. Chłopacy spojrzeli na mnie i tylko pokręcili swoimi głowami. Byliśmy już u mnie od kilkunastu godzin, próbując namierzyć telefon tego idioty. Nie było sensu jeździć po całym mieście w poszukiwaniu ich bo i tak by się to nie udało. Mark i Liam byli informatykami w gangu, do którego należałem i bardzo dobrze ze wszystkim sobie radzili i wierzyłem, że teraz też im się uda. Dobrze wiedziałem, że to zajmuje dużo czasu, ale świadomość, że Emily jest z nim już ponad 24 godziny i nie wiem co się z nią dzieje, doprowadzała mnie do szału. Chciałem mieć ją już w swoich ramionach.
-Mamy go! – zawołał Liam po chwili, a ja rozszerzyłem oczy, od razu do nich podchodząc.
-No? Gdzie są? – zapytałem, patrząc na nich wyczekująco, a ten ponownie spojrzał na ekran swojego laptopa.
-Belmont Ave, opuszczony dom – wymamrotał, a ja skinąłem głową, biorąc ze stolika broń po czym ją odbezpieczyłem i wsunąłem za pasek od spodni.
-Jedziemy z tobą – mruknął Mark, ale nie zareagowałem. Naprawdę gówno mnie obchodziło czy pojadą ze mną czy nie. Odwróciłem się i wyszedłem szybko z domu po czym poszedłem do swojego auta. Kiedy odpaliłem, zobaczyłem w lusterku bocznym, że chłopacy jadą za mną i szybkim tempem ruszyłem w stronę Belmont Ave.
Droga zajęła mi nie więcej niż 15 minut. Zwolniłem kiedy wjechałem w ulicę, w której znajdował się opuszczony budynek i zacząłem się rozglądać. Zmrużyłem brwi, rozglądając się po okolicy, a po chwili moim oczom ukazał się średni, zniszczony budek. Mój oddech momentalnie się przyśpieszył i zacisnąłem dłonie na kierownicy. Oblizałem swoje wargi, zatrzymując się po chwili po cichu pod budynkiem po czym sprawdziłem czy mam broń, a następnie wysiadłem z auta.
-Jeśli będą jacyś faceci oprócz niego, to po prostu się ich pozbądźcie. Ja pójdę po Emily – wymamrotałem, a oboje pokiwali swoimi głowami ze zrozumieniem. Wszedłem na teren budynku, wyjmując broń po czym zacząłem iść cichym krokiem w stronę bocznych drzwi. Uchyliłem drzwi najciszej jak się dało po czym sprawdziłem pomieszczenie, ale było pusto. Wszedłem do środka razem z chłopakami, którzy od razu poszli rozglądać się po domu. Po krótkiej chwili usłyszałem jak któryś z nich z kimś się bił, ale nie martwiłem się o nich. Wiedziałem, że sobie poradzą więc poszedłem po prostu po schodach na górę.
Zacząłem sprawdzać każde pomieszczenie po kolei, aż dotarłem do końca korytarza, gdzie były jeszcze tylko trzy pokoje. W którymś z nich musiała być Emily. Miałem już otwierać drzwi od jednego z pokoi, kiedy usłyszałem cichy płacz.
-Zostaw mnie, proszę – zapłakała. Jej głos był tak słaby i błagający, że momentalnie zacisnąłem szczękę i poczułem silne ukłucie w sercu. Nie chciałem żeby cierpiała, nie zasłużyła na to.
-Już nie pyskujesz, co? – zaśmiał się sucho Ryan, przez co moja złość wzrosła jeszcze bardziej i ruszyłem w stronę pomieszczenia, z którego dochodziły głosy. Po krótkiej chwili stanąłem przy drzwiach, które były bardzo delikatnie uchylone i spojrzałem przez małą szparkę. Mój wzrok od razu zatrzymał się na Ryanie, siedzącym na półnagiej Emily. Jebany kutas pożałuje, że położył na niej swoje brudne łapy. Ścisnąłem w dłoni pistolet po czym uchyliłem powoli i bardzo cicho drzwi szerzej, wchodząc do środka, a Emily od razu na mnie spojrzała. Przyłożyłem palec do ust, dając jej znak żeby była cicho. Mój wzrok od razu utkwił na siniakach na jej ramionach i policzkach. Wyglądała naprawdę.. boleśnie okropnie.
-Widzisz, słonko.. Bieber się tobą za bardzo nie interesuje skoro jeszcze go tutaj nie ma więc czemu miałbym tego nie wykorzystać? – wymamrotał Ryan, nachylając się bardziej nad dziewczyną i zaczynając całować jej szyję, przez co ona zacisnęła mocno swoje powieki.
-Minęło tyle lat, a ty nadal nie doceniasz moich możliwości, Butler – wymamrotałem, stojąc przy łóżku i przyłożyłem pistolet do jego szyi, wzdychając ciężko.
-O proszę, a jednak nasz bohater się zjawił – zaśmiał się głośno.
-Masz dwie sekundy żeby z niej zejść – warknąłem, patrząc na niego ze wściekłością i zacisnąłem swoje wargi. Chłopak zaśmiał się ponownie po czym odsunął się delikatnie od dziewczyny żeby zejść z łóżka i stanąć ze mną twarzą w twarz. Spojrzałem mu w oczy, przykładając ponownie pistolet do jego szyi.
-Myślisz, że jesteś taki silny bo masz pistolet? – prychnął, patrząc na mnie z głupim uśmiechem na twarzy.
-Pamiętasz, zawsze nienawidziłem kiedy ktoś dotykał czegoś co należało do mnie. I pożałujesz tego, że odważyłeś się położyć swoje brudne łapy na mojej dziewczynie – splunąłem, przyciskając pistolet mocniej i nie odwracając wzroku od jego oczu.
-Brawo, Bieber – mruknął z rozbawieniem – Taki bohater z ciebie, wyrobiłeś się, a do tego masz, a raczej miałeś naprawdę seksowną dziewczynę, a jej piersi, oh kurwa jest idealna..
Skurwiel dobrze wiedział co powiedzieć żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Zacisnąłem mocno szczękę i uderzyłem go od razu pięścią w nos, nie pozwalając mu dokończyć. Chłopak nie był mi dłużny i od razu mi oddał. Zaczęliśmy okładać się pięściami z całych sił. Po kilku uderzeniach, chłopak wykorzystał moment kiedy byłem mniej uważny i popchnął mnie na ścianę po czym od razu zaczął mnie kopać i bić w brzuch. Kurwa.
-Justin, Justin – krzyknęła Emily zapłakanym głosem – Zostaw go, pieprzony idioto!
Nie mogłem się poddać. Nigdy się nie poddawałem. Tym bardziej, że teraz miałem dla kogo walczyć. Spojrzałem na Ryana po czym odepchnąłem go z całej siły, tak że upadł na podłogę. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem okładać go pięściami tak mocno jak tylko mogłem. Byłem tak kurewsko wściekły. Nie pozwolę żeby ktokolwiek krzywdził osobę, którą kocham. Spojrzałem na chłopaka, zaciskając swoją szczękę i szybko oddychając po czym sięgnąłem po pistolet, który leżał kawałek dalej. Ryan był już ledwo przytomny, ale jeszcze patrzył na mnie z tym obleśnym i głupim uśmiechem na twarzy. Miałem ochotę mu go kurwa zdjąć z tej mordy. Przyłożyłem pistolet do jego czoła i już chciałem pociągnąć za spust kiedy usłyszałem cichy głos.
-Justin, nie. Nie rób tego, proszę – wymamrotała cicho, zapłakanym głosem po czym pociągnęła nosem. Przymknąłem swoje oczy. Chciałem go zabić, zasługiwał kurwa na to żeby go zabić – Proszę, zrób to dla mnie i odłóż pistolet – wyszeptała, a ja wypuściłem powietrze ustami po czym zabrałem pistolet i schowałem go, wstając. Podszedłem do łóżka i spojrzałem na Emily, która miała siniaki również na udach i biodrach i złość ponownie wróciła, ale nie mogłem pozwolić jej mną zawładnąć. Musiałem zaopiekować się swoją dziewczyną. Zdjąłem z siebie koszulkę po czym nachyliłem się nad nią i wsunąłem koszulkę na Emily.
-Chodź – szepnąłem, biorąc dziewczynę na ręce po czym odwróciłem się, ruszając do wyjścia i spojrzałem ostatni raz na Ryana – Masz szczęście, że ona tu była bo gdyby nie ona, już byłbyś martwy.
Wyszedłem zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć i poszedłem w stronę schodów. Nie chciałem znów stracić nad sobą kontroli, nie przy Emily. Dziewczyna trzymała dystans bo nie przytuliła się do mnie, ale nie mogłem się jej dziwić. Była wystraszona i nieważne jak bardzo starała się grać silną, nie udało jej się mnie oszukać.
-Wszystko w porządku? – spytał Mark kiedy wyszliśmy z budynku, a ja pokiwałem twierdząco głową.
-Dziękuje, chłopaki, naprawdę – uśmiechnąłem się do nich słabo, a Liam poklepał mnie po ramieniu po czym razem z Markiem poszedł do swojego auta.
Podszedłem do swojego auta i otworzyłem drzwi po czym posadziłem Emily na tylnych siedzeniach i podszedłem do bagażnika. Wyjąłem koc, który tam miałem bo Emily miała na sobie tylko bieliznę i moją koszulkę i cholernie się trzęsła. Rozłożyłem go po czym przykryłem ją nim i zamknąłem drzwi. Okrążyłem auto, wsiadając po chwili na miejsce kierowcy i wyjechałem na ulicę, starając się opanować oddech.
-Jest okej, Emily? – spytałem po kilku minutach ciszy i spojrzałem na dziewczynę w lusterku przednim, a ona wzruszyła obojętnie swoimi ramionami.
-Chcę po prostu wrócić już do domu – wymamrotała cicho, bawiąc się swoimi palcami i skupiając na nich wzrok.
-Jasne, rozumiem – mruknąłem cicho, odwracając wzrok na drogę i zacisnąłem wargi. Nie miałem pojęcia co miałem zrobić i powiedzieć. Jeszcze nigdy nie byłem kurwa w takiej sytuacji. Czułem się jak idiota. Ale to nie było najgorsze.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem jak zachowa się Emily po tym wszystkim, kiedy dojdzie do siebie. Co jeśli znienawidzi mnie jeszcze bardziej? Co jeśli nie wybaczy mi teraz tym bardziej? Pewnie nie będzie chciała mnie znać, już tyle się przeze mnie nacierpiała, a teraz jeszcze to pieprzone porwanie. Na pewno ma mnie dość i kiedy tylko wysiądzie z mojego auta, nigdy więcej jej nie zobaczę. Mimo wszystko wiedziałem, że tak byłoby dla niej lepiej bo tylko niszczę jej życie, ale nie wiem czy dam sobie radę bez Emily. Jeśli się nie mylę i będzie jak tak myślę to mam tylko jedno pytanie.. Co ja wtedy kurwa zrobie?
"Masz taki uśmiech,
Który tworzyć mogą tylko niebiosa,
Modlę się codziennie do Boga,
Żebyś go zachowała.
Jesteś moim marzeniem,
Nie ma rzeczy której bym nie zrobił,
Oddam moje życie dla Ciebie."
--------------------------------------
No i jest już 32 rozdział :) Rozdział jest długi dlatego może być źle sprawdzony, ale mam nadzieję, że jest okej.
BARDZO dziękuję wam za to, że czytacie moje ff. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. I widząc liczbę wyświetleń czuję się naprawdę super bo nie sądziłam, że tyle osób pokocha to ff. Więc dziękuję i mam nadzieję, że wytrwacie ze mną do końca! :) Zostało jeszcze jakieś może mniej niż 20 rozdziałów, może wiecej, ja sama nie wiem bo jeszcze kończę pisanie, ale obiecuję, że się nie zawiedziecie!!!
Komentujcie oczywiście, kocham was!!
twitter: playtimegomezFF
Mega rozdział <3 Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest zdecydowanie dłuższy od poprzednich super czekam na następny
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Nie mogę się doczekać reakcji Emily... Aha no i zajebiście że rozdział był tak długi! /Wiki
OdpowiedzUsuńCzekam na nexxxta!!!
OdpowiedzUsuńKiedy nowy bo nie wytrzymam???
OdpowiedzUsuńO boże *-* świetny
OdpowiedzUsuńoby oni do sie ie wrócili
EMILY NO ! XD
w wolnej chwili zapraszam do siebie and-its-so-hard.blogspot.com
*siebie
Usuń