Justin’s pov
Zatrzymałem się pod domem Emily po upływie 15 minut i westchnąłem cicho pod nosem, nadal nie wiedząc co zrobić czy powiedzieć.
-Dziękuję – szepnęła dziewczyna, przerywając niezręczną ciszę, a ja zmarszczyłem brwi po czym odwróciłem się i spojrzałem na nią – Dziękuję, za to że po mnie przyjechałeś. Gdyby nie ty..
-Przestań, to normalne, że to zrobiłem. Kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko – wymamrotałem, a Emily spuściła swój wzrok na swoje kolana – I nie ukrywajmy, to moja wina więc naprawdę nie masz za co dziękować.
-Chris wie? – spytała po krótkiej chwili i spojrzała na mnie, a ja pokiwałem twierdząco głową.
-Nie wie tylko, że cię szukałem.
Dziewczyna skinęła głową, oblizując swoje suche wargi i bawiąc się nerwowo swoimi palcami. Wyglądała tak smutno i bezradnie. Bolało mnie to, cholernie mnie bolało patrzenie na nią w takim stanie. I najgorsze jest to, że nie mogłem na to nic poradzić.
-Em, przepraszam – mruknąłem po chwili, a dziewczyna uniosła na mnie wzrok – Przepraszam za to co się stało. To tylko i wyłącznie moja wina, a ty nie powinnaś przez to cierpieć. Nie zasłużyłaś na to. Powinienem sobie ciebie odpuścić już na początku żebyś nie musiała przechodzić przez te wszystkie gówna..
-Ja cię nie obwiniam – mruknęła cicho, patrząc na mnie i wzruszyła swoimi ramionami – Tak, to jest twój wróg i chciał zemsty na tobie, ale to nadal nie twoja wina, że jest chory i wziął sobie mnie na cel. Nie obwiniam cię o to i nie chcę żebyś ty obwiniał sam siebie – wymamrotała cicho, a ja po prostu zaniemówiłem. Nie wierzyłem, że po tym wszystkim ona jeszcze mnie broni. Z jednej strony czułem radość, a z drugiej zastanawiałem się dlaczego mnie nie nienawidzi – I doceniam to, że po mnie przyjechałeś, zabrałeś mnie stamtąd, naprawdę – dodała po krótkiej chwili.
-Nie mógłbym inaczej. Kocham cię i nie pozwolę na to żeby ktoś cię skrzywdził – powiedziałem po czym przeszedłem szybko na tylne siedzenie, a Emily od razu odsunęła się w bok, przez co poczułem kolejny raz w tym dniu, ukłucie w sercu.
-Emily.. – mruknąłem cicho, patrząc na nią – Nie chcę żebyś się mnie bała, wiesz? Nigdy bym cię nie skrzywdził. To co widziałaś dzisiaj.. to było tylko dlatego, że nie mogłem znieść myśli, że ten chuj cię skrzywdził, ale tobie w życiu nie zrobiłbym nic złego – wymamrotałem i położyłem dłoń na jej kolanie ostrożnie – Obiecuję. Wierzysz mi? – szepnąłem, patrząc w jej oczy.
Dziewczyna patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę w skupieniu i ciszy. Przygryzła dolną wargę, jakby się zastanawiając po czym pokiwała powoli głową.
-Tak, wierzę ci – szepnęła, a ja poczułem jak kamień spada mi z serca. To naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczyło. Nie chciałem żeby osoba, którą kocham, bała się mnie. Czułbym się wtedy jak totalne gówno.
Po chwili namysłu, przysunąłem się do dziewczyny i zamknąłem ją w mocnym uścisku. Właśnie tego potrzebowałem. I nie tylko ja, ona też. Nie obchodziło mnie teraz czy będziemy czy nie będziemy razem. Musiałem ją przytulić. W tym momencie czułem się jakbym był we właściwym miejscu, z właściwą osobą. Trzymałem w ramionach osobę, która była dla mnie najważniejsza i którą kochałem najmocniej na świecie. Cieszyłem się kiedy dziewczyna odwzajemniła uścisk. Potrzebowałem jej tak cholernie bardzo i uświadamiałem to sobie z każdą chwilą.
Emily po dłuższej chwili odsunęła się i spojrzała na mnie, zagryzając swoją dolną wargę.
-Chciałabym już iść do domu, odpocząć..
-Jasne, rozumiem – skinąłem głową po czym wysiadłem z auta i okrążyłem je, Otworzyłem drzwi od strony Emily i pomogłem jej wysiąść po czym wziąłem ją na ręce, nie chcąc żeby ktokolwiek mógł zobaczyć ją półnagą. Ruszyłem szybko w stronę jej domu, a kiedy już stałem przed drzwiami, otworzyłem je i wszedłem do środka. Chris akurat rozmawiał z kimś przez telefon, a kiedy nas zobaczył, rozłączył się i ruszył w naszą stronę od razu. Postawiłem Emily na podłodze po czym schowałem dłonie do kieszeni spodni.
-Nareszcie, Emily – wymamrotał, podchodząc do niej po czym mocno ją przytulił – Cały czas cię szukaliśmy i nie mogłem cię znaleźć.
-Wiem – szepnęła, odsuwając się po chwili od niego i oblizała swoje wargi.
-Wiedziałem, że przez niego będziesz cierpieć, mówiłem ci. Najpierw cię zdradził, a teraz przez niego jakiś idiota cię porwał – burknął, zaciskając swoje wargi.
-Chris, przestań on po mnie przyjechał.. – wymamrotała cicho, patrząc na brata po czym spuściła swój wzrok.
-To nie zmienia faktu, że to wszystko przez niego – prychnął, krzyżując swoje ręce na piersi.
-Chris, proszę..
-Nie, Emily, on ma rację – wymamrotałem, przez co oboje na mnie spojrzeli, a na twarzy Chrisa widoczne było zdziwienie – Ja już pójdę – mruknąłem po chwili ciszy i uśmiechnąłem się słabo do Emily po czym się odwróciłem i wyszedłem z domu, idąc w stronę swojego auta.
Emily’s pov
Po wyjściu Justina, Chris od razu zaczął wypytywać mnie o wszystko i mimo że nie miałam najmniejszej ochoty o tym rozmawiać, opowiedziałam mu dosłownie wszystko co się stało w ciągu tych dwóch dni. Przez cały czas udawałam silną, ale kiedy tylko zaczęłam rozmawiać z Chrisem, wybuchłam płaczem i nie mogłam się uspokoić. To było cholernie ciężkie mówić o tym jak traktował mnie facet, który mnie porwał. Uderzył mnie. Nie raz. Nie dwa. Wiele razy i próbował się do mnie dobierać, ale kiedy już robił to naprawdę na poważnie, akurat pojawił się Justin za co jestem mu cholernie wdzięczna. Chris cały czas powtarzał, że go znajdzie i zabije, ale ja tego nie chciałam. Nie chciałam żeby go zabijał. Po ciężkich kilku próbach, chłopak obiecał mi, że odpuści i nie zrobi nic temu gnojkowi.
Westchnęłam do siebie, stojąc pod prysznicem i starając się z całych sił zmyć z siebie brud, który czułam. Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy. Nie chciałam znów płakać, nie miałam na to siły.
Po chwili spłukałam wodą żel z całego ciała po czym zakręciłam wodę i odłożyłam słuchawkę. Sięgnęłam po ręcznik i wyszłam spod prysznica, owijając się nim. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, stając przed lustrem i patrząc na swoje odbicie w lustrze. Czułam się okropnie. Ale mimo wszystko, cieszyłam się, że nie doszło do niczego więcej, że mnie nie zgwałcił. Nie wyobrażacie sobie co poczułam kiedy zobaczyłam Justina, wchodzącego do pokoju. Po prostu czułam jakby wielki ciężar ze mnie spadł i wiedziałam, że będzie już dobrze. Nawet kiedy mocno obrywał od Ryana, wiedziałam, że sobie poradzi, wierzyłam w niego. Byłam i jestem wdzięczna za to, że mnie nie olał i przyjechał po mnie. Naprawdę wiele to dla mnie znaczyło. A kiedy nazwał mnie „swoją dziewczyną”, mimo że nie jesteśmy już razem, poczułam ciepło na sercu. Ten człowiek walczył o mnie i nie liczyło się dla niego to, że wiele razy kazałam mu się odwalić. Uratował mnie bo mnie kochał. Jestem tego pewna. Ale to nie zmienia faktu, że sposób w jaki zachowywał się podczas walki z Ryanem, mnie przerażał. Wyglądał tak.. inaczej, strasznie. Naprawdę się go bałam. Nigdy wcześniej nie widziałam Justina w takim stanie. Był cholernie agresywny, a w jego oczach widoczne było coś czego nie umiem nawet nazwać.. Jakbym w ogóle go nie znała. Ale był taki tylko dlatego, że mnie bronił, prawda? Był wściekły bo ktoś próbował mnie zranić i wiem że wobec mnie nigdy by się tak nie zachował. Wierzę mu. Mimo tego wszystkiego co się między nami stało, wierzę mu, w to że nigdy by mnie nie skrzywdził fizycznie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, przypominając sobie jak dbał o mnie kiedy zabrał mnie już z tamtego domu i wyszłam z łazienki po czym podeszłam do szafy, otwierając ją. Kochałam go mocniej niż myślałam. Pokręciłam głową, wyjmując dresy i za dużą koszulkę po czym ubrałam się szybko i poszłam w stronę łóżka. Położyłam się, patrząc w sufit i zastanawiając się nad wszystkim co stało się w ciągu ostatnich kilku dni. W końcu chwyciłam telefon i wybrałam odpowiedni numer po czym przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo? – usłyszałam znajomy, zachrypnięty głos, który był także zmartwiony.
-Chciałam tylko powiedzieć, że cię kocham, dobranoc – wymamrotałam cicho po czym rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
"Potrzebuję ciebie, kiedy nikogo nie ma obok
Bo jestem zmęczona tą pustką
Wydaje mi się, że tonę
Nie mogę być samotna
Jestem zagubiona w tym śnie,
Potrzebuję Cię byś mnie podtrzymał.
Obawiam się samotności."
--------------------------------------
Okej, rozdział dzisiaj, tak na zakończenie wakacji. Przy okazji, życzę wam powodzenia w nowym roku szkolnym :)
No i rozdział może być źle sprawdzony bo nie spałam całą noc przez VMAs i ledwo żyję dzisiaj, ale mam nadzieję, że nie ma dużo błędów.
Pamiętajcie o komentarzach!!!
twitter: playtimegomezFF
Genialny <33333333 :*****
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że do siebie wrócą jak najszybciej i razem będą przechodzić przez różne gówna he... ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w szkole :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rodziła zapraszam do mnie :*
Superrrrrr :*
OdpowiedzUsuń