30.10.2015

Rozdział 51

Emily’s pov

Rano obudził mnie płacz Jasona więc wstałam z łóżka, w ogóle nie mając na to ochoty i wyszłam z pokoju, idąc do niego. Podeszłam do łóżeczka, od razu go z niego wyciągając i uśmiechnęłam się do niego, ziewając cicho.
-Cześć, skarbie. Wyspałeś się? – szepnęłam i pocałowałam go w czoło – Zaraz zjesz śniadanko, tylko już nie płacz – wymamrotałam, patrząc na chłopca, który w moich ramionach zaczął się w końcu uspokajać. Podeszłam do nosidełka i wsadziłam tam chłopca po czym zeszłam z nim na dół żeby zrobić mu śniadanie. Gdybym zostawiła go tutaj samego, prawdopodobnie znowu zacząłby płakać, a nie chciałam tego. Kiedy byłam już na dole, spojrzałam w stronę salonu gdzie Justin był jeszcze pogrążony we śnie, ale wcale mnie to nie dziwiło. W końcu wczoraj naprawdę się upił. Westchnęłam, idąc do kuchni, a po chwili zaczęłam robić mleko dla Jasona.

Po 20 minutach położyłam Jasona do łóżeczka i dałam mu maskotkę, którą dostał od rodziców Justina po czym pocałowałam go w policzek.
-Mamusia zaraz wróci, okej? – wymamrotałam cicho i odsunęłam się od łóżeczka, a kiedy chłopiec nie wybuchł płaczem, wyszłam z jego pokoju i poszłam do sypialni, a potem do garderoby. Wyjęłam świeżą, białą bieliznę i założyłam ją na siebie po czym wzięłam do rąk zieloną, luźną koszulkę na grubsze ramiączka i założyłam ją na siebie, a potem wsunęłam białe spodenki. Co prawda na dworze było jeszcze chłodno, ale nie miałam zamiaru dzisiaj chyba nigdzie wychodzić więc postanowiłam zostać w tym stroju. Sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam swoje włosy po czym wyszłam z sypialni i słysząc dzwonek do drzwi, zmarszczyłam brwi, idąc powoli na dół. Kto przyszedłby o 10 rano? Właściwie to jest sobota więc może to być Carly czy Chris. Westchnęłam, widząc, że Justin nadal śpi i podeszłam do drzwi, otwierając je. Kiedy zobaczyłam w ich progu Ricka, zacisnęłam swoje wargi, zaczynając szybciej oddychać. Ale moją uwagę przykuły też siniaki na jego twarzy. Ktoś go pobił i zaczęłam się obawiać, że był to Justin.
-Co tu robisz? – szepnęłam, nie chcąc żeby Justin się obudził i go tutaj zobaczył.
-Przyszedłem bo ja.. ja muszę ci coś powiedzieć, rozumiesz? – wymamrotał cicho i wypuścił powietrze ustami.
-Co ci się stało? – spytałam, wskazując palcem na jego twarz, a on wzruszył obojętnie swoimi ramionami.
-Mały wypadek, nieważne. Nie o tym przyszedłem rozmawiać – powiedział, wzdychając pod nosem po czym oblizał wargi – Emily, ja nigdy ci tego nie mówiłem bo wiedziałem jak zareaguje Chris, a potem wyjechałem i miałem nadzieję, że jak wrócę to coś się zmieni bo będziesz starsza, ale okazało się, że jesteś z Justinem..
-I? – mruknęłam, marszcząc swoje brwi i patrząc uważnie na chłopaka, którego przez całe swoje życie uważałam za swojego przyjaciela, a nawet brata.
-Ja się w tobie zakochałem już dawno temu, mimo że starałem się powstrzymywać i dlatego cię pocałowałem. Przepraszam, że namieszałem ci w życiu. Ja po prostu.. cię kocham – powiedział, patrząc w moje oczy, a ja rozchyliłam swoje wargi, niedowierzając. Nigdy nie zauważyłam żeby zachowywał się jakby coś do mnie czuł. A może po prostu nie chciałam tego widzieć?
-Rick, ja nie wiem co mam..
-Myślałem, że się zrozumieliśmy – przerwało mi warknięcie Justina, który nawet nie wiem jak, ale stanął obok mnie, patrząc morderczym wzrokiem na Ricka. Teraz nie miałam wątpliwości, że to on go pobił.
-Przyszedłem tylko na chwilę..
-Nie obchodzi mnie kurwa na jak długo i po co tutaj przyszedłeś, ale masz stąd spieprzać zanim wkurwię się bardziej – zawarczał, ruszając w jego stronę i napiął swoje mięśnie, a ja przełknęłam z trudem ślinę.
-Justin, uspokój się – szepnęłam, ale chłopak nawet nie zareagował, nie odwrócił się, nie powiedział nic. Po prostu patrzył na Ricka z wyraźną nienawiścią.
-Widzę, że Chris ci poprawił – zaśmiał się po chwili, a Rick przewrócił oczami i przeniósł swój wzrok na mnie.
-Tylko to chciałem ci powiedzieć, Emily. Nie będę ci mieszać w życiu, ale musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć, jak na przyjaciela – wymamrotał, uśmiechając się słabo. Pokiwałam głową, patrząc na niego ze smutkiem. Nie chciałam żeby cierpiał i się męczył, ale nie mogłam nic na to poradzić. On sam musiał dać sobie radę i potrzebował do tego czasu. Zawsze będzie dla mnie ważny i zawsze będę jego przyjaciółką, nieważne co, ale wiem że teraz będziemy musieli ograniczyć kontakt żeby wszystko wróciło do normy.
-Jasne, idź już stąd bo rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę – powiedział Justin, który był cholernie wkurzony, a Rick odwrócił się i poszedł w stronę swojego auta. Justin zamknął drzwi po czym odwrócił się i po prostu mnie wyminął bez żadnego słowa. A ja nie miałam już dłużej siły na takie jego zachowanie, potrzebowałam go.
-Justin – mruknęłam, odwracając się i łapiąc jego rękę po czym westchnęłam cicho – Nie możesz mnie tak cały czas olewać i unikać bo mieszkamy razem i jesteśmy dorośli. Musisz ze mną w końcu porozmawiać.
-Ale o czym Emily? – rzucił i odwrócił się w moją stronę, unosząc brwi do góry.
-Rick nic dla mnie nie znaczy.. Jest dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. Ten pocałunek to było coś czego nie rozumiem bo byłam w takim szoku, że akurat on to zrobił, że nie mogłam trzeźwo myśleć. I możesz sobie uważać jak chcesz, ale ten pocałunek też nic dla mnie nie znaczył. Tylko ty się dla mnie liczysz. Kocham cię, Justin – spojrzałam na niego niepewnie – Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia i nie chcę cię stracić. Nie mogę znieść tego, że jesteś na mnie wściekły chociaż wiem, że masz do tego prawo. Rozumiem wszystko, ale proszę, postaraj się mnie chociaż zrozumieć bo ja tak dłużej nie wytrzymam – jęknęłam, chwytając jego dłoń i patrząc na niego ze smutkiem.
-Przysięgasz, że nigdy nic nie czułaś do Ricka i nie myślałaś o nim w inny sposób nawet po tym pocałunku? – zapytał po chwili ciszy, patrząc na mnie uważnym wzrokiem.
-Przysięgam, Justin. Jestem tego pewna. Rick jest świetny i nie chcę o nim źle mówić, ale do cholery spójrz na siebie, Justin. Jesteś chodzącym ideałem z wyglądu i charakteru, jak mogłabym z ciebie zrezygnować? – uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. Na ustach chłopaka również pojawił się uśmiech, ale był on krótki.
-Raczej nie jestem idealny z charakteru skoro się mnie boisz – powiedział, nie odrywając ode mnie swojego wzroku, a ja rozchyliłam swoje wargi. Miałam nadzieję, że o tym zapomni. Jednak tak się nie stało.
-Przepraszam.. – szepnęłam, spuszczając wzrok na nasze dłonie.
-Nie przepraszaj, to moja wina. Upiłem się i miałaś prawo się wystraszyć i nienawidzę siebie za to. Chcę żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie nawet kiedy będę pijany, ale wiem, że to może się nigdy nie spełnić – westchnął cicho, robiąc kilka kroków w moją stronę, a ja spojrzałam na niego niepewnie.
-Obiecuję, że będę się starać. Wiem, że nie zrobisz mi nigdy krzywdy, ale po prostu sam rozumiesz.. Byłeś na mnie wściekły i byłeś pijany i.. – westchnęłam, kręcąc swoją głową.
-Rozumiem – mruknął po czym objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i pocałował mnie w głowę – Kocham cię, Em.
-Ja ciebie też kocham, Justin bardzo mocno.

***

Po południu postanowiliśmy razem z Justinem pójść się przejść tylko we dwójkę. Potrzebowaliśmy takiej chwili tylko dla siebie i byliśmy wdzięczni Thomasowi i Kelsey, że zgodzili się zostać z Jasonem. Całe kilka godzin chodziliśmy po plaży oraz po Nowym Jorku, rozmawiając, śmiejąc się i jedząc. Czułam się jak kiedyś. Czułam się jak wtedy kiedy nasz związek dopiero się zaczynał. Nie mogę uwierzyć, że minęło tak dużo czasu, że tak długo jesteśmy już razem. Odkąd poznałam Justina, moje życie odwróciło się do góry nogami, ale niczego nie żałuję bo jestem przy nim cholernie szczęśliwa, nieważne co się dzieje.
-Emily? – zaczął Justin przez co wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałam na chłopaka, pytającym wzrokiem – Myślałem o ślubie, wiesz? I myślałem, że najlepiej zabrać się za przygotowania teraz, zanim Jason będzie większy. Chyba, że nie jesteś jeszcze gotowa na ślub, to zrozumiem.
-Nie, Justin. Oczywiście, że jestem gotowa – uśmiechnęłam się do niego, kiwając głową.
-Okej, to mam kilka pomysłów co do miejsca, w którym moglibyśmy się pobrać i zajmę się dosłownie wszystkim, a ty skup się tylko na swojej sukni, która wiesz że..
-Ma być najdroższa jak się da – dokończyłam za niego, krzywiąc się i przewracając oczami. Nie chciałam kupować jakiejś drogiej sukni bo to nie jest w moim stylu. A tanie też są piękne, ale Justin w życiu mi na to nie pozwoli.
-Właśnie tak. Chris pomoże mi w przygotowaniu wszystkiego, a ty możesz poprosić Carly czy Kelsey żeby ci pomogły z resztą. Skupisz się na sobie, okej?
-Justin czy ty już wszystko sobie przemyślałeś? – zachichotałam, widząc jaki pewny jest swoich słów. Na pewno myślał o tym wszystkim bardzo długo i szczerze mówiąc, cieszy mnie to.
-Pewnie, że tak. Ten dzień ma być dla nas idealny i chcę żebyś go zapamiętała i żeby każdy ci zazdrościł takiego ślubu. Możesz nazwać mnie jak chcesz, ale dla mnie liczy się tylko to żeby ten dzień był najpiękniejszym dniem twojego życia – wymamrotał, zatrzymując się, a ja uśmiechnęłam się, rumieniąc się i spojrzałam w oczy chłopaka.
-Będzie idealny i najpiękniejszy, nieważne gdzie i za ile będzie, wiesz? Bo wyjdę za najcudowniejszego chłopaka na świecie i to liczy się najbardziej – powiedziałam, powodując tym uśmiech na ustach Justina, ale wiedziałam, że i tak nie przekonam go tym do wydania mniej na ślub. Chciałam żeby to wiedział bo taka była prawda. Kochałam go i wyjdę za niego, nawet jeśli miałoby to odbyć się na ulicy.
Przysunęłam się do chłopaka, obejmując rękoma jego szyję po czym złączyłam nasze usta w czułym i pełnym miłości pocałunku, który Justin od razu odwzajemnił.
-Muszę ci coś dać – powiedział chłopak kiedy oderwaliśmy się od siebie po długim pocałunku i wyciągnął coś z kieszeni – Jesteśmy teraz rodziną i mamy zamiar spędzić ze sobą resztę życia więc moje pieniądze są twoimi pieniędzmi, wszystko co należy do mnie, jest twoje..
-Nie, Justin. Nawet nie zaczynaj. Nie przyjmę nic od ciebie – pokręciłam swoją głową, odsuwając się od niego. Wiem, że byliśmy zaręczeni, ale chciałam iść sama do pracy, nie chciałam żyć na jego utrzymaniu. I tak cholernie dużo na mnie wydawał.
-Emily, tak. Nie ma odmowy, rozumiesz? Po za tym musisz mieć pieniądze kiedy czegoś ci zabraknie w domu, a ja będę w pracy. Więc masz – podał mi kartę kredytową, na której było moje imię i nazwisko – Nie musisz się martwić czy ci starczy bo starczy ci na pewno na wszystko. Zacznij od rzeczy potrzebnych na ślub i wesele, a potem przeznacz pieniądze na wszystko czego będziesz potrzebowała. Zakupy, spa, basen.. Co tylko będziesz chciała. Musisz mieć pieniądze przy sobie i możesz sobie pozwalać na wszystko czego będziesz chcieć. Nawet się ze mną nie kłóć bo musisz się przyzwyczaić. Przy mnie właśnie takie będzie życie, będziesz miała wszystko czego zapragniesz. Wy będziecie mieć, ty i Jason – uśmiechnął się do mnie delikatnie, gładząc mój policzek, a ja westchnęłam, chowając kartę kredytową.
-Dobrze, niech ci będzie i dziękuję i chyba nawet nie chcę wiedzieć ile jest pieniędzy na tej karcie.
-No na pewno nie chcesz – zaśmiał się, obejmując mnie ponownie w pasie i wzruszył ramionami.
-Jesteś chory – westchnęłam, patrząc na niego.
-Mhm, z miłości do ciebie, Emily. Jestem chory z miłości do ciebie.

--------------------------------------------

Komentujcieeeeeeeeeeee!  ♥
tt: playtimegomezFF

28.10.2015

Rozdział 50

Justin’s pov

Po godzinie jeżdżenia po mieście bez celu, w końcu zatrzymałem samochód pod blokiem, w którym z tego co wiedziałem mieszkał Rick. Spojrzałem na budynek, zaciskając dłonie na kierownicy i szybko oddychając. Nie mogłem tego tak po prostu olać. Nie umiałem, to po prostu nie było w moim stylu. Nigdy nie odpuszczałem komuś kto zaszedł mi za skórę. Tym razem też nie odpuszczę. Należy mu się, w końcu pocałował moją narzeczoną. Na myśl o tym momentalnie zacisnąłem szczękę po czym wysiadłem z auta, zamykając za sobą drzwi i ruszyłem w stronę klatki. Wszedłem do środka, od razu kierując się do recepcji i spojrzałem na dziewczynę, siedzącą za ladą. Ona również uniosła na mnie wzrok i zarumieniła się, uśmiechając się nieśmiało. One chyba nigdy nie przestaną tak reagować na mój widok i właściwie to mnie to cieszyło bo mogłem mieć to czego chciałem, mimo że na nich w ogóle mi nie zależało. Wiecie co mam na myśli? Nie mam zamiaru ich jakoś podrywać czy coś, wystarczy, że się uśmiechnę do takiej jak ta i już wpuści mnie do środka bez zbędnych pytań.

I tak było. Kilka słodkich zdań, uśmiech, spojrzenie na nią i powiedziała mi, w którym mieszkaniu znajduje się Rick. Kobiety są takie naiwne. Ona mi się nawet nie podobała. Była wymalowana jak jakaś kurwa. Nie to co Emily, ona była piękna bez makijażu, wcale go nie potrzebowała. Stary, ona całowała innego. Westchnąłem do siebie, kręcąc głową po czym wszedłem do windy i wcisnąłem właściwie piętro. Oparłem się i wyjąłem z kieszeni, dzwoniący telefon. Emily. Nie miałem zamiaru odbierać, a już na pewno nie teraz.

Nie minęło dużo czasu, a winda zatrzymała się na piętrze, na którym mieszkał Rick. Wyszedłem z niej i zacząłem się rozglądać, szukając drzwi z odpowiednim numerkiem. Uśmiechnąłem się ironicznie pod nosem kiedy zobaczyłem drzwi od jego mieszkania i ruszyłem w ich kierunku. Zapukałem dosyć mocno po czym skrzyżowałem ręce na piersi, czekając aż ten idiota mi otworzy. Nie musiałem czekać zbyt długo żeby drzwi się otworzyły. Chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie, ale w jego oczach mogłem dostrzec niepewność.
-Co tu robisz? – spytał, patrząc na mnie cały czas.
-Przyszedłem odwiedzić przyjaciela rodziny, nie mogę? – mruknąłem, wzruszając ramionami po czym wszedłem do mieszkania, uderzając go przy tym swoim ramieniem i zacząłem się rozglądać, gwiżdżąc pod nosem – No ładne to mieszkanko, ale zrobiłbym tutaj bardziej nowocześnie.
-Dobra, oboje wiemy, że nie jesteś tutaj ani w odwiedzinach ani po to żeby podziwiać moje mieszkanie więc mów po co przyszedłeś – powiedział Rick i westchnął głośno, a ja odwróciłem się w jego stronę.
-Naprawdę nie wiesz? – uniosłem brew, przechylając głowę na bok.
-No jakoś nie mam zielonego pojęcia – powiedział, patrząc na mnie cały czas, a ja zaśmiałem się sucho.
-Masz słabą pamięć widocznie skoro nie pamiętasz co robiłeś kilka godzin temu – uśmiechnąłem się sztucznie, ruszając powoli w jego stronę – Przypomnę ci, całowałeś moją narzeczoną – wysyczałem, mrużąc na niego swoje oczy, a on oblizał wargi, patrząc na mnie zaskoczony.
-Posłuchaj, wytłumaczę ci to..
-Co mi wytłumaczysz? – warknąłem, stając przed nim i patrząc mu w oczy – Pocałowałeś moją dziewczynę. Tutaj nie ma nic do tłumaczenia. Wiedziałem, że z tobą jest coś kurwa nie tak. Ja się nigdy nie mylę.
-Dobra, poniosło mnie. Okej? – westchnął, przewracając oczami co tylko bardziej mnie wkurzyło. Niech jeszcze raz przewróci na mnie oczami, a jego tępa głowa znajdzie się w ścianie.
-Poniosło cię, tak? – syknąłem, robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę – Mnie teraz też poniesie – wysyczałem i nie zawahałem się przed uderzeniem go w szczękę, powodując tym warknięcie u chłopaka. Jednak to nie koniec, ja tak nie kończę. Złapałem jego koszulkę po czym popchnąłem go na ścianę i uderzyłem go ponownie, a następnie zadałem mu mocny cios kolanem w brzuch, powodując u niego syknięcie. Złapałem chłopaka za szyje, patrząc na niego pełnym nienawiści wzrokiem.
-Nigdy więcej nie dotykaj mojej dziewczyny ani się kurwa do niej nie zbliżaj bo przysięgam, że Chris będzie dla ciebie szukał trumny – wysyczałem, patrząc mu prosto w oczy – Zrozumiałeś? – krzyknąłem, szybko oddychając.
-Ta, jasne. Zrozumiałem – mruknął słabo, patrząc na mnie, a ja uśmiechnąłem się sztucznie.
-To dobrze i lepiej się tego trzymaj – mruknąłem i uderzyłem go ostatni raz z całej siły w szczękę po czym puściłem i wyszedłem z jego mieszkania zanim zrobiłbym coś więcej, czego później bym żałował. Musiałem myśleć o Emily i o naszym synku. Gdyby nie oni, przysięgam że ten dupek wylądowałby w szpitalu, a ja w więzieniu.

Wszedłem do domu po 22 i odłożyłem kluczyki po czym zdjąłem buty, wzdychając pod nosem. Przez ostatnie kilka godzin, siedziałem na dachu opuszczonego wieżowca, zastanawiając się nad wszystkim po czym postanowiłem pojechać do Chrisa. Przecież musiał wiedzieć co jego przyjaciel odwalił. I szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że wścieknie się aż tak bardzo. I nie sądziłem, że będę musiał go uspokajać. Chris był naprawdę wściekły bo mu ufał i nie chciał żeby kiedykolwiek próbował czegoś z Emily, a już na pewno nie teraz kiedy postanowiła założyć rodzinę. Muszę przyznać, że był naprawdę w porządku człowiekiem i chyba mogłem na niego liczyć w każdej sytuacji.
Wszedłem na górę i spojrzałem na drzwi od pokoju Jasona po czym ruszyłem w ich stronę, a po chwili wszedłem do środka. Podszedłem do łóżeczka, w którym spał i uśmiechnąłem się na jego widok. Westchnąłem, widząc jak spokojny miał sen i nachyliłem się, gładząc delikatnie palcem jego policzek. Chłopiec uchylił swoje oczka, patrząc od razu na mnie i co mnie zdziwiło, nie zaczął płakać jak zawsze to robi po obudzeniu się.
-Cześć, skarbie – szepnąłem do niego z uśmiechem po czym go odkryłem i wziąłem ostrożnie na ręce – Tęskniłeś za tatusiem? Bo ja bardzo za tobą tęskniłem – wymamrotałem i pocałowałem go w czoło. Przymknąłem powieki, oddychając w końcu spokojnie i po chwili je uchyliłem, spoglądając na chłopca.
-Kocham cię, maluszku wiesz? – szepnąłem, uśmiechając się delikatnie do niego i patrząc w jego oczka, które wpatrywały się we mnie po czym zacząłem mu śpiewać jakąś kołysankę, którą pamiętałem z dzieciństwa. Patrzyłem na Jasona, śpiewając, a kiedy kończyłem, chłopiec ponownie przymknął powieki, zapadając w spokojny sen. Uśmiechnąłem się szeroko po czym nachyliłem się nad łóżeczkiem, kładąc go tam z powrotem i przykryłem go kołderką, stojąc jeszcze chwilę i patrząc na niego.

Emily’s pov

Kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, westchnęłam, przygryzając dolną wargę i siedząc w sypialni. Nie wiedziałam czy iść do niego i z nim porozmawiać czy poczekać aż mu przejdzie i sam będzie chciał porozmawiać. Właściwie to nie wiedziałam jak on zareaguje później. Nie miałam pojęcia co będzie dalej. Chciałam tylko żeby było między nami okej. Wiem, że popełniłam błąd, ale on musi mnie zrozumieć albo chociaż spróbować mnie zrozumieć.

Przetarłam twarz dłońmi i wstałam po kilku minutach, wychodząc z sypialni i kiedy chciałam zejść na dół, usłyszałam cichy śpiew, dochodzący z pokoju Jasona. Zmarszczyłam brwi, odwracając się i podeszłam do drzwi jego pokoju po czym spojrzałam przez szparkę, ponieważ drzwi były niedomknięte. Dostrzegłam Justina, trzymającego na rękach naszego synka i śpiewającego mu jakąś kołysankę. Uśmiechnęłam się mimowolnie, patrząc na nich, a do moich oczu napłynęły łzy. To był najpiękniejszy widok na świecie, przysięgam. Czułam ciepło w całym sercu kiedy im się przyglądałam. Justin wyglądał tak spokojnie kiedy był przy Jasonie i tak szczęśliwie. Przy nim wyglądał tak szczęśliwie jak nie wyglądał przy mnie.. Nie chciałam go stracić. Nie chciałam żeby kiedykolwiek ode mnie odszedł. On nie może ode mnie odejść. Potrzebuję go. Potrzebuję go cholernie mocno.

Przyłożyłam dłoń do ust, pozwalając łzom wypłynąć na zewnątrz po czym zrobiłam kilka cichych kroków do tyłu, nie chcąc żeby Justin mnie zobaczył i wróciłam do sypialni. Położyłam się na naszym łóżku i spojrzałam w duże okno, pociągając nosem. Czułam się okropnie. Wiem, że Justin czuł się zdradzony i wiem, że go to zabolało, przysięgam że wiem jak się czuł, ale przecież ja tego nie chciałam. Rick nic dla mnie nie znaczy, jest tylko moim przyjacielem. To znaczy był.. Sama nie wiem, ale kocham tylko Justina i nikogo innego.
Otarłam szybko łzy, słysząc że Justin wchodzi do sypialni i odwróciłam się na plecy żeby na niego spojrzeć. A kiedy uchyliłam usta, chcąc zacząć mówić, Justin pokręcił głową, wyprzedzając mnie.
-Nawet nie zaczynaj – mruknął, biorąc swoją poduszkę po czym wziął koc i po prostu wyszedł z sypialni. Bez żadnego „dobranoc”, bez niczego. To chyba zabolało najbardziej. Nie miał ochoty ze mną nie tylko rozmawiać, ale nawet spać. Po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, ponieważ było mi przykro, cholernie przykro. Znowu coś się spieprzyło i tym razem z mojej winy. Miałam już tego dość. Jedyne czego chciałam to naszego szczęścia, czy to tak wiele?

***

Wróciłam z zakupów, na których byłam razem z Jasonem i położyłam go w kuchni na stole w nosidełku, ponieważ chyba nie miał najmniejszej ochoty spać. Zaczęłam wyjmować z reklamówek produkty, a potem chować je do szafek i lodówki. Musiałam się czymś zająć bo oszalałabym. Justin spał w salonie, a rano wyszedł bardzo szybko i nie miałam nawet okazji żeby z nim porozmawiać. Pisałam do niego wiadomość z pytaniem co chciałby na obiad, ale również nie odpisał. Widocznie był nadal wściekły.
Odetchnęłam z ulgą kiedy skończyłam wypakowywać zakupy po czym wzięłam Jasona na ręce i uśmiechnęłam się do niego, wychodząc z kuchni i idąc do salonu oraz w międzyczasie do niego mówiąc. Lubiłam to. Lubiłam z nim rozmawiać chociaż pewnie niczego nie rozumiał, ale zawsze się tak skupiał kiedy ktoś coś do niego mówił. I był taki kochany i grzeczny. Położyłam chłopca na kanapie, nachylając się nad nim i zaczynając go bardzo delikatnie łaskotać, a on uśmiechnął się delikatnie, przez co poczułam ciepło w swoim sercu. Jason odkąd się urodził, stał się oczkiem w mojej głowie, był dla mnie wszystkim. Słyszałam już kiedyś o tym, że kiedy matka zobaczy swoje dziecko od razu po porodzie to od razu je pokocha, nieważne jak ciężko jej będzie z wychowaniem. I ja tak miałam. Bałam się jak cholera, ale pokochałam go od pierwszego wejrzenia. Pokochałam go miłością, której jeszcze nigdy nie doznałam. To coś czego nie da się zniszczyć, a już na pewno nie tak łatwo.

Justin był w domu tak jak zawsze, czyli kilkanaście minut po 15. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po czym zaczęłam nakładać mu obiad na talerz. Chłopak wszedł do pomieszczenia chwilę po mnie i podszedł do lodówki, wyjmując z niej po chwili pepsi.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakować bo zrobiłam kurczaka..
-Nie jestem głodny – mruknął krótko i oschle, nawet na mnie nie patrząc, a ja przymknęłam swoje powieki na chwilę, próbując być spokojna.
-Przestań, to że się pokłóciliśmy nie znaczy, że masz nie jeść. Na pewno jesteś głodny, w końcu byłeś w pracy – wymamrotałam, dalej nakładając jedzenie na talerz.
-Czego kurwa nie rozumiesz kiedy mówię, że nie jestem głodny? – powiedział chłodno, zgniatając pustą już puszkę pepsi po czym wrzucił ją do śmietnika i wyszedł z kuchni, idąc od razu na górę. Pokręciłam głową ze łzami w oczach i wzięłam głęboki wdech po czym wyrzuciłam zawartość talerza do śmietnika i usiadłam przy blacie, chowając twarz w dłoniach.
Chłopak zszedł na dół po 20 minutach ubrany już w świeże ciuchy i usiadł na kanapie w salonie, włączając telewizor. Przygryzłam wargę, wychodząc z kuchni i idąc do salonu po czym usiadłam na kanapie i zaczęłam bawić się palcami.
-Chyba musimy porozmawiać – mruknęłam w końcu cicho.
-Chyba nie mamy o czym – odpowiedział sucho, wpatrując się w jakiś mecz i oblizał swoje wargi.
-Justin..
-Oglądam, Emily, a ty mi przeszkadzasz. Możesz znaleźć sobie lepsze zajęcie, najlepiej z daleka ode mnie? – wymamrotał, nadzwyczaj spokojnie, a ja uchyliłam delikatnie wargi na jego słowa po czym westchnęłam smutno, wstając z kanapy.
-To tylko kilka minut rozmowy do cholery – powiedziałam, decydując, że nie poddam się tak łatwo. W końcu jesteśmy razem i jesteśmy na tyle dojrzali żeby ze sobą rozmawiać o problemach, a nie zachowywać się jakby nic się nie stało.
-Dobrze, w takim razie to ja sobie kurwa pójdę – warknął, rzucając pilotem na stolik i wstał, ale na szczęście zdążyłam złapać jego rękę – Nie dotykaj mnie. Idę i mnie nie zatrzymasz – syknął po czym wyszedł z salonu, a po krótkiej chwili usłyszałam zamykane drzwi, a potem pisk opon. Opadłam na kanapie, jęcząc zrezygnowana i schowałam twarz w jaśku. Co ja mam teraz zrobić?

Była już 23, a Justina nadal nie było i nie odbierał moich telefonów. Zaczynałam się o niego martwić, nie wiedziałam co mogło mu strzelić do głowy. Nawet kiedy próbowałam zasnąć to mi się to nie udawało. Wstałam z łózka, wzdychając ciężko i założyłam na siebie szlafrok po czym ruszyłam w stronę okna, a w tym samym czasie usłyszałam trzask drzwi. Kurwa, czy on był normalny? Przecież Jason śpi. Zacisnęłam wargi i od razu wyszłam z sypialni po czym podeszłam do schodów, zaczynając po nich powoli schodzić. Kiedy ujrzałam Justina, już chciałam się odezwać, ale on w tym samym czasie wpadł na ścianę, mamrocząc coś pod nosem. Był zdecydowanie pijany. Przecież on do cholery nie może pić. I w tym momencie zaczęłam się go bać, nie wiedziałam jaki może być po alkoholu tym bardziej po tym wszystkim co się stało, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie tak źle. Przecież nie mogę go tutaj tak zostawić bo na pewno obudzi małego.
Przygryzłam wargę, schodząc niżej po czym westchnęłam kiedy Justin zaczął iść, chwiejąc się. Podniósł głowę, a jego wzrok utkwił we mnie i uśmiechnął się w moją stronę, ale ten uśmiech był taki.. inny i dziwny.
-O proszę, jest i moja narzeczona, która lubi całować się z innymi. A może i nawet puszczać? – zaśmiał się ironicznie, opierając dłoń o ścianę.
-Musiałeś pić i to aż tak dużo? – westchnęłam, ignorując jego raniące słowa i stanęłam obok niego – Chodź, pomogę ci wejść na górę.
-Sam wejdę – wzruszył ramionami obojętnie.
-Nie, Justin. Nie wejdziesz sam. Pomogę ci – powiedziałam, starając się być spokojna i spojrzałam na niego, łapiąc jego rękę.
-Poradzę sobie kurwa, tak? – warknął ostro, patrząc na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec nienawiść i złość, przez co przełknęłam z trudem ślinę. Chłopak wyrwał swoją rękę gwałtownie, a ja od razu cofnęłam się do tyłu.
-Chcę ci tylko pomóc żebyś nie obudził Jasona.. – wymamrotałam cicho, spuszczając wzrok i zaczęłam się bawić palcami.
-Nie jestem jakąś ciotą, pomagać możesz Rickowi – zaszydził, ruszając chwiejącym się krokiem, przez co praktycznie wpadł na mnie. Od razu cofnęłam się ze strachu kilka kroków w tył i zacisnęłam powieki. Kiedy nie usłyszałam żadnego kroku, uchyliłam delikatnie swoje powieki i zobaczyłam stojącego przede mną Justina, który patrzył na mnie z uniesionymi brwiami  – Boisz się mnie? – zapytał niskim głosem.
Nie odpowiedziałam, ponownie spuszczając wzrok i zaczęłam przyglądać się swoim stopom. Bałam się odezwać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Może po prostu powinnam pobiec do pokoju Jasona i zamknąć się tam? Nie wiedziałam do czego był zdolny kiedy był pijany. Ufałam mu, ale był pijany i to cholernie, a do tego wściekły na mnie. Jak mogłam nie mieć takich myśli skoro sam mi mówił, że po alkoholu może mu naprawdę odbić?
-Emily, kurwa odpowiedz mi – powiedział zirytowanym głosem, cały czas na mnie patrząc, a ja wzdrygnęłam się delikatnie.
-Tak – szepnęłam i zacisnęłam powieki, bojąc się tego co może stać się teraz. Co jeśli się wkurzy jeszcze bardziej?
Stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Justin po prostu się odwrócił i poszedł do salonu, chwiejąc się. Otworzyłam oczy, patrząc na niego w szoku. Nie odezwał się ani nie odwrócił. Po prostu położył się na kanapie tyłem do mnie, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Nie wiem czy wkurzył się bardziej czy go zraniłam czy co się stało? Ale postanowiłam o nic nie pytać bo nie chciałam żebyśmy zaczęli się kłócić, szczególnie w nocy i kiedy jest pijany. Więc odwróciłam się i weszłam po schodach na górę, a potem do sypialni gdzie zdjęłam szlafrok i położyłam się do łóżka.
Nie mogłam zasnąć, myśląc o zachowaniu Justina kiedy powiedziałam mu, że się go boję. Nie chciałam żeby źle mnie zrozumiał, ale nie mogłam mu teraz niczego powiedzieć bo po pierwsze nie będzie niczego pamiętał jutro, a po drugie to nie pora na rozmowę.
Miałam cichą nadzieję, że o tym też zapomni. Miałam nadzieję, że kiedy jutro się obudzi, nie będzie pamiętał o tym że się go bałam.

--------------------------------
No hej :) Rozdział dzisiaj bo jestem chora i leżę w domu więc mam czas na to żeby go dodać.

Jesteśmy naprawdę coraz bliżej końca i naprawdę nie macie pojęcia jak skończy się to ff.. Na pewno nie tak jak sądzicie, będziecie zaskoczeni! Mam nadzieje, że wytrwacie ze mną do końca.

Komentujcie, komentujcie, komentujcie!



25.10.2015

Rozdział 49

Justin’s pov

Następnego dnia

Włożyłem na siebie ciemne jeansy z dziurami na kolanach oraz białą koszulkę w serek po czym wsunąłem na stopy białe adidasy za kostkę i spojrzałem na godzinę. 6:30. Miałem pół godziny na dojazd do pracy więc wyszedłem z sypialni i zszedłem na dół do kuchni żeby jeszcze się czegoś napić. Po krótkiej chwili do kuchni weszła również zaspana Emily.
-Dzień dobry – mruknęła, podchodząc bliżej mnie po czym westchnęła cicho – O co chodzi, Justin? Wczoraj z dwie godziny siedziałeś na siłowni, a potem poszedłeś spać nawet ze mną wcześniej nie rozmawiając.
-O nic, jest okej – wzruszyłem ramionami, odkładając pustą już szklankę na blat.
-Przecież cię znam, Justin – westchnęła, opierając się o blat i krzyżując ręce na piersi po czym na mnie spojrzała, a ja przewróciłem swoimi oczami.
-Po prostu nie lubię tego całego Ricka, działa mi na nerwy.
-Rick? Ale dlaczego? Przecież to mój przyjaciel, myślałam, że się polubiliście..
-Cóż, ja go nie polubiłem – spojrzałem na nią i zacisnąłem swoje wargi – Od razu widać, że coś do ciebie ma, coś do ciebie czuje do cholery i dlatego działa mi na nerwy.
-Co? – zaśmiała się, patrząc na mnie z rozbawieniem na twarzy przez co zirytowałem się jeszcze bardziej – Żartujesz sobie? Przecież Rick to tylko mój przyjaciel.
-Może dla ciebie, a skąd możesz wiedzieć co on czuje? – uniosłem brwi ku górze, krzyżując ręce na piersi.
-Wiem bo Rick i ja od zawsze wiemy, że nie możemy być razem. Znamy się od naprawdę wielu lat i zawsze się przyjaźniliśmy. Kiedy zaczęłam dorastać, Chris wyraźnie mi powiedział, że nie mogę o nim myśleć jako o kimś więcej bo to niebezpieczne kiedy jest w gangu, a tym bardziej jego gangu. I to samo powiedział Rickowi, a my oboje się z nim zgodziliśmy. Dlatego zawsze traktujemy siebie jak przyjaciół i nigdy nic nas nie łączyło ani nie będzie łączyło, tym bardziej, że teraz mam nie tylko ciebie, ale także Jasona – uśmiechnęła się do mnie, uspokajająco, robiąc krok w moją stronę po czym objęła rękoma moją szyję.
-Jesteś pewna? Wczoraj powiedział, że jesteś piękna..
-No okej, powiedział, ale chciał być miły, jak to Rick. Nie masz się czym przejmować. Jestem pewna, że on do mnie nic nie czuje więc się uspokój i mnie pocałuj, okej? – uniosła brwi do góry, a na moje usta wkradł się uśmiech.
-Okej – mruknąłem, nachylając się nad dziewczyną po czym złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku, który uspokoił mnie jeszcze bardziej. Kochałem tą dziewczynę całym sercem i to normalne, że byłem zazdrosny. Tym bardziej, że on cały czas był blisko, ale wiedziałem, że nie mogę po prostu stać z boku. Wierzę Emily, ale mimo tego, muszę mu pokazać do kogo ona należy.
-Idź już bo się spóźnisz – zachichotała Emily, mierzwiąc palcami moje włosy, a ja pokiwałem głową, cmokając ostatni raz jej usta.
-Kocham cię, mała – mruknąłem, odsuwając się od niej i chwyciłem w dłoń kluczyki od samochodu.
-Ja ciebie też – uśmiechnęła się do mnie słodko, a ja westchnąłem odwzajemniając uśmiech po czym się odwróciłem i wyszedłem z kuchni, a potem z domu i poszedłem do auta, czując się w końcu lepiej i spokojniej.

Emily’s pov

-Najadłeś się, skarbie? – uśmiechnęłam się do Jasona kiedy skończyłam go karmić i odłożyłam butelkę na stolik – Jesteś taki piękny – westchnęłam, przyglądając się mu i trzymając go na swoich rękach. Uwielbiałam momenty kiedy byłam z nim sama. Lubiłam na niego patrzeć kiedy zasypiał, kiedy jadł i kiedy spał. Był taki kochany. Pokochałam go całym swoim sercem i za nic w świecie bym go nie oddała. Może i jestem młoda, ale to nie zmienia mojej miłości do niego. Był moim wszystkim. On i Justin. Oni byli całym moim światem.

Kiedy po kilku minutach chłopiec zasnął, wstałam z fotela i podeszłam do łóżeczka, kładąc go po chwili w nim. Przykryłam go błękitną kołderką po czym położyłam dłonie na barierce od łóżeczka i uśmiechnęłam się, patrząc na moje dziecko. Moje dziecko. Mogłabym tak stać godzinami i na niego patrzeć bo był naprawdę piękny. I był taki spokojny. Nie miałam z nim problemów. Budził się czasami w nocy, ale ogólnie był spokojny. Był jak aniołek. Był moim aniołem.

Słysząc dzwonek do drzwi, który oderwał mnie od wpatrywania się w Jasona, odsunęłam się od łóżeczka po czym wyszłam z pokoju, zamykając za sobą po cichu drzwi. Zeszłam po schodach po czym weszłam do przedpokoju i chwyciłam za klamkę od drzwi wejściowych, otwierając je po chwili.
-Rick, cześć – uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego – Co tu robisz?
-Byłem w okolicy i pomyślałem, że wpadnę – wzruszył ramionami z uśmiechem, na co pokiwałam głową, odsuwając się żeby mógł wejść po czym zamknęłam drzwi.
-Chcesz coś do picia? – spytałam, unosząc brwi do góry.
-Może wody – mruknął, ruszając do salonu, a ja poszłam do kuchni. Po krótkiej chwili przyszłam do salonu ze szklanką wody, którą postawiłam na stoliku i usiadłam na kanapie obok Ricka – Mały śpi?
-Tak, właśnie przed chwilą zasnął.
-Aniołek z niego – uśmiechnął się delikatnie po czym upił łyka wody, a ja pokiwałam swoją głową, zgadzając się z nim.
-Jest cudownym dzieckiem. Mam tylko nadzieję, że dam rade go dobrze wychować – westchnęłam cicho i oblizałam swoje wargi, wzruszając swoimi ramionami.
-Oj, na pewno ci się uda – powiedział, odkładając szklankę na stolik i spojrzał na mnie – Jesteś cudowną i silną osobą więc na pewno będziesz dla niego cudowną mamą.
-Dziękuję, mam taką nadzieję – uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego po czym westchnęłam cicho, przeczesując włosy palcami.
-A zamierzasz kończyć szkołę?
-Tak, ale jeszcze nie teraz. Jak Jason trochę podrośnie to się za to wezmę – skinęłam głową, siadając po turecku.
-To dobrze i bardzo mądrze – uśmiechnął się do mnie – Tak szybko dojrzałaś, cholera.
-Prawda? – zachichotałam, kręcąc swoją głową – Dopiero co miałam 14 lat i zabierałeś mnie na koncert rockowy bez wiedzy Chrisa i moich rodziców, a teraz mam już dziecko, to szalone jak ten czas szybko leci – westchnęłam cicho.
-Dokładnie. I stałaś się jeszcze piękniejsza niż kiedyś – wymamrotał, patrząc na mnie, a w jego oczach było coś czego odgadnąć nie mogłam.
-Um, dziękuję – wymusiłam delikatny uśmiech, ponieważ czułam się dziwnie. Zawsze mieliśmy świetne relacje i tak dalej, ale to co innego kiedy teraz mam narzeczonego, wiecie? Po prostu czuję się niezręcznie bo na pewno nie chciałabym żeby jakaś przyjaciółka Justina mówiła mu, że jest seksowny. Co do niego, jakby się dowiedział, że Rick znów tak do mnie powiedział.. Cóż, nie wiem co by było.
-Zawsze mi się podobałaś – westchnął, przybliżając się do mnie, a ja zmarszczyłam swoje brwi w zdezorientowaniu.
-Um, Rick.. – mruknęłam, ale nie dał szansy mi dokończyć, ponieważ pocałował mnie szybko, kładąc dłoń na moim policzku. Będąc cholernie zaskoczona, przez pierwszą chwilę odwzajemniłam pocałunek, ale szybko się opamiętałam i położyłam dłonie na jego torsie, odpychając go od siebie.
-Co ty robisz? – warknęłam, patrząc na niego wściekła.
-Odwzajemniłaś.. Myślałem, że..
-Wyjdź – mruknęłam, odwracając głowę w drugą stronę i zacisnęłam swoje wargi.
-Emily, posłuchaj.. – zaczął, ale tym razem to ja nie dałam mu dokończyć.
-Wyjdź z mojego domu, Rick – warknęłam, wstając z kanapy i podeszłam do okna, krzyżując ręce na piersi i stojąc tyłem do niego. Usłyszałam ciche westchnięcie, a po krótkiej chwili, zamykane drzwi i odetchnęłam z ulgą. Zacisnęłam powieki, przecierając twarz dłońmi. Nie docierało do mnie to co się stało. Jak do cholery mogłam do tego dopuścić?

I co ja teraz zrobię? Jak ja powiem o tym Justinowi?

***
15:21
Zaraz Justin powinien być w domu. Przygryzłam wargę, patrząc na Jasona i siedząc z nim w salonie. Bałam się, bałam się jak cholera. Nie wiedziałam jak mam mu to wszystko powiedzieć. Wiem, że muszę to zrobić, ale nie wiem czy dam rade. Obawiam się jego reakcji. Jeszcze jeśli tylko ze mną się pokłóci to okej, ale co jeśli pójdzie do Ricka? Nie chcę żeby Justin robił sobie problemy i nie chcę też żeby Rickowi coś się stało. Westchnęłam ciężko pod nosem, kręcąc swoją głową. Czy w moim życiu zawsze wtedy kiedy zaczyna być już naprawdę dobrze, musi się coś spieprzyć? Już zawsze tak będzie?

Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, przez co od razu przymknęłam oczy, biorąc uspakajające oddechy. Jak ja mam spojrzeć Justinowi w oczy? I jak ja mam mu to powiedzieć? Przecież nie powiem mu: „słuchaj Justin, całowałam się z Rickiem, ale kocham tylko ciebie, nie bądź na mnie zły” i to jeszcze na wejściu. Muszę się na to przygotować.
-Cześć, skarbie i cześć maluszku – powiedział Justin, wchodząc do salonu i uśmiechnął się, nachylając się i całując mnie w policzek, a potem Jasona w czoło. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego zachowanie.
-Cześć. Obiad masz już gotowy i jeszcze ciepły – wymamrotałam, wymuszając uśmiech, a chłopak pokiwał swoją głową.
-Pójdę się tylko odświeżyć.
Po tych słowach wyszedł z salonu i poszedł na górę, a ja jęknęłam pod nosem. Przecież nie mogę go okłamać i udawać, że nic się nie stało bo stało się i jeśli nie powiem mu tego teraz to jestem pewna, że i tak kiedyś wszystko wyjdzie na jaw.

Widząc, że Jason zasypia, wstałam i podeszłam do przenośnego łóżeczka, który stał w salonie. Postanowiliśmy postawić jedno łóżeczko też tutaj bo często siedzimy w salonie i bezsensu byłoby latanie na górę i z powrotem. Położyłam chłopca na miękkim materacu po czym przykryłam go niebieską kołderką i uśmiechnęłam się, patrząc na niego. Kochałam go tak bardzo mocno.

Poszłam do kuchni i wyjęłam talerz po czym nałożyłam na niego obiad dla Justina i postawiłam go na stole kuchennym. Sobie natomiast zrobiłam herbatę i usiadłam przy stole, zaczynając ją pić i nie mogąc oderwać myśli od tego co mam powiedzieć Justinowi. Mówiąc o nim, akurat zszedł na dół i wszedł do kuchni, uśmiechając się kiedy mnie zobaczył. Cóż, za chwilę nie będziesz się tak uśmiechał. Westchnęłam kiedy usiadł naprzeciwko mnie, ale nie spojrzałam na niego, utrzymując wzrok na kubku z herbatą.
-I jak minął wam dzień? – zapytał Justin, robiąc jeden kęs mięsa.
-Okej.. Trochę nudno, wiesz. Nie było ani Chrisa ani Carly – wzruszyłam obojętnie swoimi ramionami i oblizałam nerwowo wargi – A tobie?
-Miałem dzisiaj dużo roboty więc za bardzo się nie nudziłem, ale jestem wykończony i jedyne o czym marzę to łózko.
-To jak zjesz to możesz iść się położyć i odpocząć – wymamrotałam, bawiąc się łyżeczką, która była w kubku i czując na sobie intensywny wzrok Justina.
-Wszystko w porządku, Em? – spytał lekko zmartwionym tonem, a ja westchnęłam pod nosem.
-Tak, jest okej. Czemu pytasz?
-Bo nawet na mnie nie patrzysz – wymamrotał, a ja przełknęłam cicho ślinę po czym podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, wymuszając z całej siły uśmiech i nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy.
-Widzisz, patrzę. Jest okej, naprawdę Justin – powiedziałam, wzruszając ramionami, a on westchnął głośno, przełykając jedzenie.
-Przysięgasz?
-Tak.. Przysięgam – mruknęłam cicho i upiłam łyka herbaty. Czułam się jak skończona suka. Okłamywałam go bo nie potrafiłam powiedzieć mu prawdy, ale wiedziałam, że nie ma innego wyjścia. Muszę mu to powiedzieć, nie mogę tego przed nim ukryć. Wolę żeby dowiedział się tego ode mnie, a nie od Ricka czy kogokolwiek innego.
-No dobrze. Więc może pójdziemy dzisiaj na spacer z Jasonem, co? Nie musze się kłaść. Odpocznę, spędzając czas z wami, przecież wiesz, że..
-Rick mnie pocałował – wyrzuciłam z siebie, przerywając mu i od razu spojrzałam na swoje dłonie, przygryzając wnętrze policzka.

Justin’s pov

-Rick mnie pocałował – powiedziała Emily, przerywając mi, a ja od razu spojrzałem na nią, marszcząc swoje brwi. Chyba mi się przesłyszało.
-Co? Chyba coś źle usłyszałem..
-Nie, dobrze usłyszałeś. Rick mnie pocałował – wymamrotała cicho, zaciskając swoje powieki, a ja poczułem jak złość się we mnie zbiera i zacisnąłem swoje wargi.
-Jak to kurwa cię pocałował? Był tutaj dzisiaj? – warknąłem, patrząc na dziewczynę cały czas.
-Tak, przyszedł po drodze i rozmawialiśmy i w pewnym momencie mnie pocałował..
-I? – mruknąłem, a dziewczyna podniosła głowę, patrząc na mnie wystraszonym i pytającym wzrokiem – No widzę po tobie, że to nie koniec. Widzę, że jest coś jeszcze. Nie mylę się, prawda?
-Ja um.. – zaczęła i wzięła głęboki wdech, ponownie odwracając wzrok. Jednak ja nie odrywałem od niej swojego, mimo że bałem się tego co ma mi jeszcze do powiedzenia. A musiałem wiedzieć całą prawdę zanim zabiję tego gnojka – On mnie zaskoczył, nie wiedziałam co się dzieje i byłam w kompletnym szoku i ja.. odwzajemniłam ten pocałunek, ale krótko bo potem..
-Nie obchodzi mnie kurwa reszta – warknąłem, patrząc na nią i czując jak moja złość rośnie z każdą sekundą. Nie mogłem w to uwierzyć. Moja kurwa narzeczona całowała się ze swoim pieprzonym przyjacielem, o ile nie zrobiła niczego więcej.
-Justin, wysłuchaj mnie.. – wymamrotała i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
-Po co? Po co mam słuchać twojej żałosnej śpiewki? Rano mówiłaś..
-Justin..
-Nie przerywaj mi kurwa – krzyknąłem, uderzając pięściami w stół przez co dziewczyna podskoczyła, odsuwając się na krzesełku do samego końca – Dzisiaj rano powiedziałaś, że nic was nie łączy i że jesteś tego pewna, a jeszcze tego samego dnia się z nim kurwa całowałaś. Do łóżka też z nim poszłaś czy może dopiero pójdziesz? Huh?
-Nie – mruknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy, jednak nie mogłem ulec. Byłem zbyt wściekły i zbyt zraniony – To był krótki pocałunek, wyrzuciłam go od razu z domu. Nie chciałam tego, Justin..
-Gdybyś tego nie chciała to byś nie odwzajemniła tego pieprzonego pocałunku. I co mi kurwa powiesz? Że to była chwila słabości? – zaśmiałem się gorzko, wstając z miejsca i pokręciłem swoją głową.
-Justin ty też pocałowałeś kiedyś jakąś dziewczynę w klubie więc wiesz, że takie chwile słabości się zdarzają.
-Tak, pewnie – mruknąłem i oparłem dłonie o stół, nachylając się nad nim, a Emily wciągnęła powietrze wyraźnie się mnie bojąc co tylko mnie wkurzyło bardziej bo myślałem, że mi kurwa ufa – Tylko, że ja byłem pijany, a ty byłaś trzeźwa i jesteśmy ze sobą już tak długo, że to jest mała różnica bo mamy teraz dziecko i w planach ślub, a ty całujesz się z jakimś swoim przyjacielem – dokończyłem, patrząc jej prosto w oczy.
-Ale nie chciałam tego, okej? – pisnęła, zaczynając płakać i pokręciła swoją głową – Kocham cię, Justin. Przecież to wiesz.
-Właśnie teraz mam wątpliwości – warknąłem i odsunąłem się po czym wyszedłem z kuchni, idąc do przedpokoju. Słyszałem jak jeszcze Emily mnie wołała, ale nie miałem zamiaru wracać bo nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Wyszedłem z domu, idąc w stronę auta. Musiałem wyjść też dlatego, że mogłem stracić kontrolę i wpaść w kompletny szał, a nie mogłem do tego dopuścić. Mimo wszystko kochałem Emily i nie chciałem żeby widziała mnie w takim stanie.

A co do Ricka.. Przysięgam, że go kurwa zabije. Nikt nie ma prawa całować mojej dziewczyny, nie pozwolę na to i obiecuję, że pożałuje tego, że w ogóle przeszedł przez próg mojego domu.

----------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=DksSPZTZES0

Niespodzianka, rozdział dzisiaj!! :) Nie wiem kiedy będzie następny, nie obiecuję że w tygodniu, ale w weekend już na pewno tak. No i dużo z was pyta ile rozdziałów do końca zostało więc zostało jakieś 15 rozdziałów, tak myślę. Tak blisko do końcaaaaa! Będę miała na sam koniec tego ff dla was chyba dobrą wiadomość.. :)
Komentujcie! ♥

24.10.2015

Rozdział 48

Emily’s pov

-Nareszcie w domu – odetchnęłam, siadając na kanapie w salonie. Musiałam położyć Jasona od razu jak weszliśmy bo był marudny i teraz w końcu miałam chwilę odpoczynku. Tydzień w szpitalu mnie wykończył. Niewygodne łóżko, niedobre jedzenie i w ogóle nienawidzę szpitali. Dobrze, że mogłam tam chociaż poćwiczyć bo jakoś muszę wrócić do figury, którą miałam wcześniej, prawda? Justin przychodził do nas codziennie, ale w końcu musiał też wrócić do pracy więc potem bywał tylko popołudniami. I to też nie zawsze bo kazałam mu iść do domu i odpocząć chociaż trochę. On tak bardzo zżył się z Jasonem, że mogłabym patrzeć na nich całe życie. Wyglądają razem cholernie słodko. Mam już na telefonie masę ich wspólnych zdjęć i filmików. A co do imienia małego.. bardzo mi się podoba. Justin trafił naprawdę idealnie. Oprócz Justina odwiedzał mnie również Chris razem z Carly i na dwa dni przyjechali rodzice Justina, którzy od razu zakochali się w swoim wnuku. Każdy się w nim zakochał bo jest cholernie przeuroczym dzieckiem.

-Jesteś głodna, skarbie? – spytał mój narzeczony, wchodząc do salonu po czym usiadł obok mnie na kanapie.
-Nie, jadłam przed wyjściem ze szpitala.
-Jak dobrze, że jesteście w końcu w domu i jak dobrze, że już urodziłaś bo nie wytrzymałbym z tobą dłużej – zaśmiał się cicho Justin, a ja przewróciłam oczami.
-Nie byłam aż taka okropna, nie przesadzaj – powiedziałam, wzdychając cicho.
-Jasne, jasne. Prawie oszalałem przez te kilka miesięcy z twojego powodu – westchnął cicho Justin i wzruszył swoimi ramionami. Tak naprawdę cholernie mu współczułam bo musiał znosić moje humorki i zachcianki przez tyle miesięcy.. Ale w końcu czego nie robi się z miłości, nie? Czasami trzeba wytrzymać nawet najgorsze rzeczy.
-Oh, już nie narzekaj. Przepraszam, mój misiu – zachichotałam, przysuwając się do niego po czym chwyciłam jego twarz w dłonie i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku, który Justin od razu odwzajemnił. Po krótkiej chwili chłopak pogłębił pocałunek, nachylając się nade mną i kładąc mnie na kanapie. Sapnęłam w jego usta, przyciągając go za kark bliżej siebie i objęłam nogami jego pas. Justin zaczął dłonią jeździć po moim udzie, przez co po moim ciele od razu przebiegły ciarki. Cholera, jak ja za tym tęskniłam.. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo. Naprawdę, kilka miesięcy bez jego dotyku i bez takiej namiętności to jakiś koszmar.
Włożyłam swoje dłonie pod koszulkę Justina i zaczęłam ją podnosić do góry, a po krótkiej chwili zdjęłam ją z chłopaka po czym ponownie go pocałowałam, wkładając w to całą swoją pasje i miłość jaką do niego czułam. Położyłam dłonie na jego umięśnionym torsie i uśmiechnęłam się w usta chłopaka, a on odwdzięczył mi się tym samym. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy, odrywając nasze wargi od siebie po czym otarł się o mnie z zadziornym uśmiechem na twarzy, powodując tym jęk z moich ust.
-Tak bardzo cię pragnę, Justin – wyszeptałam, patrząc na niego z pożądaniem.
-Dobrze to słyszeć bo ja też ciebie pragnę kurewsko bardzo – wymamrotał stanowczym i seksownym głosem, przez co poczułam podniecenie dosłownie w całym swoim ciele. Przygryzłam dolną wargę, sunąc palcem po jego torsie w dół po czym kiedy dotarłam do zamka od jego spodni, rozpięłam je i zaczęłam z niego ściągać. Justin cały czas uważnie przyglądał się moim ruchom  z uśmiechem na ustach. Kiedy spodnie chłopaka leżały już na ziemi, chwyciłam jego członka w dłoń przez materiał bokserek i ścisnęłam go, a z ust Justina wydobył się gardłowy jęk.
-Kurwa, skarbie nie wytrzymam dłużej – warknął i pocałował mnie ponownie, zaczynając mnie rozbierać. Nasze szybkie oddechy mieszały się ze sobą w namiętnym pocałunku. Zaczęło mi się robić coraz bardziej gorąco. Po krótkiej chwili oboje byliśmy już nadzy, a Justin odsunął się i wyciągnął z kieszeni swoich spodni prezerwatywę. Uniosłam brwi, patrząc na niego – No co? Wiedziałem, że to się stanie kiedy tylko wrócimy do domu.
-Jesteś niemożliwy – zachichotałam, a Justin nachylił się nade mną kiedy założył gumkę.
-Wiem, mówisz mi to za każdym razem kiedy doprowadzam cię do szaleństwa swoimi możliwościami w łóżku – wymamrotał z głupim uśmiechem na twarzy po czym rozchylił moje uda, a ja zarumieniłam się, przygryzając dolną wargę. Chłopak nachylił się bardziej, zaczynając całować moją szyję i wszedł we mnie powoli. Z naszych ust wydobyły się ciche jęki ulgi i przyjemności, a potem zatraciliśmy się w sobie kompletnie, zapominając o wszystkim dookoła..

Justin’s pov

Wsunąłem na siebie dresy po czym usiadłem na kanapie, przeciągając się. To była cholernie cudowna godzina. Tęskniłem za tym, za naszą bliskością. Uśmiechnąłem się do siebie, kręcąc w niedowierzaniu głową. To nie do pomyślenia, że jeszcze ponad rok temu byłem zwykłym dupkiem, który nie miał ochoty na żaden związek, a teraz mam narzeczoną i synka, normalną pracę.. I cieszy mnie to, wiecie? Może i jestem młody, ale nie liczy się to dla mnie. Liczy się to, że jestem szczęśliwy. Jestem szczęśliwy mając taką dziewczynę jak Emily. Jest wspaniałą matką dla Jasona i mógłbym na nich patrzeć cały czas. Oni są całym moim światem i nie mam zamiaru nigdy ich stracić. Nieważne co będzie się działo, będę o nich walczył zawsze, do ostatniego tchu.

Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę kuchni, w której Emily robiła dla nas jakiś podwieczorek. Kiedy wszedłem po cichu do pomieszczenia, od razu się uśmiechnąłem, widząc nucącą i kołyszącą biodrami Emily. Miała na sobie tylko dolną bieliznę i moją koszulkę i cholera, wyglądała bardzo seksownie. Była szczęśliwa i było to widać z kilometra. To sprawiało, że byłem spełniony. Tylko tego chciałem. Chciałem jej szczęścia. Oblizałem wargi, podchodząc do dziewczyny po czym objąłem ją od tyłu w pasie.
-Jason się pewnie niedługo obudzi, a ty mnie znowu podniecasz.. – wymamrotałem do jej ucha, a dziewczyna od razu zachichotała słodko, odwracając swoją głowę w moją stronę po czym cmoknęła moje usta.
-Przepraszam, skarbie. Masz ochotę na lody? – uniosła brwi, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
-Oh, tak. Pewnie, że mam ochotę.. – uśmiechnąłem się do niej zadziornie, poruszając swoimi brwiami w górę i w dół.
-Dupek – prychnęła, pokazując mi język po czym odwróciła głowę. Spojrzałem na pucharki, w których były chyba śmietankowe lody z truskawkami i polewą czekoladową. Muszę przyznać, że wyglądało to bardzo smakowicie. Prawie tak smakowicie jak moja narzeczona..
Po kilku minutach usiedliśmy naprzeciwko siebie, zaczynając jeść nasz deser. Patrzyłem co chwilę na miłość swojego życia, uśmiechając się delikatnie. Kochałem ją i zachowywałem się jak jakaś cipa, ale nie obchodziło mnie to. Zaśmiałem się cicho kiedy Emily się ubrudziła i pokręciłem głową.
-To się nigdy nie zmieni – prychnąłem, a Emily zaśmiała się, wycierając lody z czubka nosa po czym westchnęła cicho.
-Nigdy nie nauczę się jeść normalnie lodów.
-Jesteś urocza, skarbie – mruknąłem, wzruszając ramionami - Pamiętam kiedy pierwszy raz jedliśmy razem lody. Też się wtedy ubrudziłaś.. – powiedziałem, a na usta dziewczyny wkradł się szeroki uśmiech.
-Tak i wtedy mnie pocałowałeś, a potem uciekłeś – dokończyła za mnie, a ja zaśmiałem się cicho, kiwając głową i przyznając jej rację. Zmarszczyłem brwi, słysząc w tym samym momencie dzwonek do drzwi. Kto kurwa przyszedł nam przeszkadzać? Naprawdę nie możemy mieć kilku godzin tylko dla siebie? Przewróciłem mentalnie oczami i wstałem od stołu – Otworzę – mruknąłem, wychodząc z kuchni i idąc do przedpokoju. Po krótkiej chwili otworzyłem drzwi, w progu których zobaczyłem Chrisa oraz tego pieprzonego Ricka, którego akurat nie bardzo lubiłem odkąd „poznałem” go w Kanadzie. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że już więcej go nie zobaczę.
-Um, cześć – mruknąłem, drapiąc się po karku i spojrzałem pytająco na Chrisa.
-Przyszliśmy zobaczyć co u was, a po za tym Rick chciał zobaczyć małego – wzruszył ramionami chłopak, a ja pokiwałem głową, wzdychając cicho i wpuszczając ich do środka. Naprawdę nie miałem ochoty na niczyje odwiedziny. Potrzebowałem spędzić czas ze swoją rodziną, czy to tak wiele?
-Kto to? – zawołała Emily po czym wyszła z kuchni, a ja zlustrowałem ją wzrokiem i podszedłem do niej szybko, zakrywając jej nagie nogi swoim ciałem.
-Emily najpierw się ubierze – mruknąłem, patrząc na nich z przepraszającym uśmiechem.
-Tak, właśnie.. – mruknęła dziewczyna, wtulając się w moje plecy, a Chris przewrócił oczami, wchodząc do salonu razem z Rickiem, którego wyraz twarzy był.. nie wiem, zawiedziony? Zły? I dobrze. Emily szybko pobiegła na górę, a ja wszedłem do salonu i przygryzłem wargę, patrząc na porozrzucane ciuchy i bieliznę po czym schyliłem się, zbierając wszystko i rzuciłem to na fotel.
-Super, akurat takiej sytuacji nie chciałem zastać – westchnął z irytacją Chris, a ja spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się głupio.
-Wiesz, mogło być gorzej. Mogłeś wejść kiedy akurat Emily..
-Stul pysk – syknął, a ja zaśmiałem się, unosząc dłonie w geście obronnym po czym usiadłem na drugim fotelu, a chłopacy na kanapie. Za każdym razem reagował tak samo. Nienawidził kiedy wspominaliśmy przy nim z Emily o seksie czy kiedy się całowaliśmy, obmacywaliśmy.. Był taki przewrażliwiony, ale go rozumiałem, mimo to zawsze go wkurzałem. Lubiłem go wkurzać.
-Jason śpi? – zapytał Rick, patrząc na mnie, a ja pokiwałem głową.
-Pewnie niedługo się obudzi.
-Już się obudził – powiedziała Emily, schodząc po schodach z chłopcem na rękach, a ja uśmiechnąłem się delikatnie kiedy na nich spojrzałem. To był zdecydowanie mój ulubiony widok. Emily weszła do salonu po czym usiadła na kanapie obok Ricka, który od razu spojrzał na chłopca i uśmiechnął się.
-Wow. Ale jest słodki – mruknął cicho, głaszcząc go po policzku, a ja nie wiem z jakiego dokładnie powodu, poczułem uczucie złości. Nie lubiłem Ricka i nie chciałem żeby kręcił się wokół mojej rodziny. Niestety nie mogłem nic poradzić bo to przyjaciel nie tylko Emily, ale także Chrisa – No i piękny.
-Prawda? – uśmiechnęła się, patrząc na swojego synka.
-Prawda, w końcu ma to po pięknej mamusi – powiedział i tym razem spojrzał na dziewczynę, która zachichotała cicho. Zacisnąłem swoje wargi, unosząc brwi i spojrzałem na Chrisa, który uśmiechał się do ekranu telefonu jak jakiś idiota. Pewnie nawet ich nie słuchał. Jakim kurwa prawem mówi tak do MOJEJ dziewczyny i to jeszcze w moim towarzystwie?
-Chcesz go potrzymać?
-Pewnie, że tak – uśmiechnął się, patrząc na Emily. Przewróciłem oczami, mając go dość. Najpierw przytulał się z moją dziewczyną na moich oczach, potem zabrał ją ze sobą ode mnie, a teraz znowu się pojawia i prawi jej komplementy i uśmiecha się do niej jak jakiś zakochany szczeniak. Ja pierdole. Wstałem z fotela, ruszając do wyjścia z salonu, ponieważ nie mogłem dłużej tego wytrzymać. Jeszcze jedno jakieś głupie słowo albo głupi uśmiech i nie dałbym rady. Zdjąłbym mu ten słodki uśmiech z mordy, przysięgam.
-Będę na siłowni – mruknąłem, nawet na nich nie patrząc i wychodząc z pomieszczenia i podszedłem do drzwi, które prowadziły do zejścia na dół gdzie była siłownia, a także basen.
Z nim było coś nie tak. Byłem tego cholernie pewny. Niby są tylko przyjaciółmi, ale mam złe przeczucie. I albo Emily mi czegoś nie powiedziała albo on nie powiedział czegoś jej. Mam złe przeczucie. Zawsze kiedy mam złe przeczucie, mam racje i właśnie tego się obawiam.

***

"Oto moje ciało, które nam powierzam
Oto moje ramiona, które będą nas podtrzymywać
Oto moje życie oddane miłości
Próbowałam dać ci wszystko na co zasługujesz

I nie mogę obiecać, że będzie w porządku
Ale jestem tutaj jeśli jesteś gotów spróbować
Oto moje łzy, kiedy mówisz mi te słowa
Oto moje życie, na lepsze lub gorsze"

-------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=yUyJ6SKp37I

Heeej!!

Od razu przepraszam za brak rozdziału wczoraj, ale tak jak pisałam na twitterze, nie miałam kiedy go dodać, ponieważ nie było mnie w domu. Mam nadzieję, że rozumiecie.

No i jak nowy rozdział? Wrócił Rick.. I jak myślicie, Justin ma dobre przeczucie co do niego? Myślicie, że tym razem coś namiesza? Piszcie komentarze!

do następnego! ♥

twitter: playtimegomezFF


18.10.2015

Rozdział 47

*przepraszam za jakiekolwiek błędy :)

9 miesięcy później

Emily’s pov

Westchnęłam ciężko, skacząc po kanałach w tv i jedząc lody bakaliowe. Jak zwykle nic nie było w tej pieprzonej telewizji. Zawsze lecą te beznadziejne programy i te same teledyski co 15 minut. Ile można? Obejrzałam już wszystkie filmy na dvd i z wypożyczalni w ciągu ostatnich kilku miesięcy i teraz tylko mi się nudzi.

Ostatnie miesiące były szalone, naprawdę. Na początku ciąży było nawet okej, czułam się dobrze, tylko czasami miałam mdłości. Resztę wakacji spędziliśmy z Justinem razem. No i oczywiście też z Carly bo często z nami gdzieś wyjeżdżała. Pojechała z nami nawet do Kanady żeby odwiedzić rodziców Justina. Jego mama dała mi wiele rad co do ciąży, czym bardzo mi pomogła. Cieszę się, że nie spotkaliśmy Caitlin. To znaczy widzieliśmy ją raz czy dwa razy, ale z daleka i nie mieliśmy zamiaru do niej podchodzić. Ja nie miałam zamiaru, nie wiem jak Justin, ale lepiej żeby był tego samego zdania co ja. Wracając do rodziców Justina, a także jego braciszka, to pokochałam ich cholernie. Są cudownymi i silnymi ludźmi. Nadal się leczą i chodzą na spotkania dla uzależnionych, ale widać, że są już na prostej drodze. Spędziłam z nimi naprawdę cudowny czas.

A szkoła? Niestety nie mogłam dokończyć tego roku i zrobię to kiedy urodzę i dziecko już trochę podrośnie. Nie mogłam chodzić do szkoły w ciąży, nawet Justin by mi na to nie pozwolił. Oh, i Justin znalazł pracę! Normalną pracę, haha. Pracuje w jednym z najlepszych salonów samochodowych w Nowym Jorku. Tak naprawdę na ten moment nie musiałby pracować bo pieniądze ze sprzedaży jego klubów i pieniądze, które dostał w takim jakby „wynagrodzeniu” od Anthony’ego, starczą nam jeszcze na długo. No ale Justin postanowił, że chce dorosnąć i się ustatkować więc znalazł pracę. Naprawdę dorósł przez ostatnie miesiące. To znaczy, nadal zachowuje się jak nastolatek i jak głupek, ale do pewnych sprawy cholernie dojrzał.

Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w domu Chrisa, razem z nim, a na następny dzień pojechaliśmy do rodziców Justina. Jako prezent kupił mi naprawdę piękną i na pewno drogą biżuterię, a ja jemu nowy telefon (ponieważ swój rozjechał samochodem w swoim salonie, mądre bardzo) i do tego krawaty. Natomiast na jego urodziny, które były miesiąc temu, razem z Chrisem, kupiliśmy mu nowe auto, o którym cholernie marzył..

***

-Wszystkiego najlepszego, skarbie – pisnęłam, zarzucając mu ręce na szyję, a chłopak zachichotał cicho, obejmując mnie w pasie.
-Dziękuje, misiu.
-Mam dla ciebie świetny prezent..
-Ale ja niczego nie chcę, Emily. Mówiłem ci już – westchnął ciężko, na co wywróciłam swoimi oczami, odsuwając się od niego.
-Chodź – mruknęłam i złapałam jego dłoń, ciągnąc go do garażu w naszym domu. Justin jęknął, idąc za mną. Niby nie chciał żebym cokolwiek mu kupowała, ale jestem pewna, że tak naprawdę chciał coś dostać. Kto do cholery nie lubi dostawać prezentów?
Zeszliśmy po schodach na dół gdzie było ciemno, a kiedy stanęliśmy już na dole, Chris zapalił światło.
-Sto lat, bracie – zawołał z uśmiechem na twarzy i odsłonił nowe, czarne auto.
-Co do kurwy.. – mruknął Justin, rozchylając swoje wargi i patrząc na samochód – Kupiłaś mi auto?
-Kupiliśmy – powiedział Chris, podchodząc do Justina i poklepał go po ramieniu – Nie podoba ci się? Bo jak nie chcesz, to mogę go sobie zabrać z wielką chęcią..
-Pierdol się, pewnie że chcę – warknął z rozbawieniem na twarzy i spojrzał na Chrisa po czym oboje się zaśmiali i przytulili „po męsku”, a po krótkiej chwili Justin odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie mocno – Dziękuję, cholera, dziękuję.
-Nie ma za co, kotku. Zasłużyłeś na to auto, a teraz idź zobacz jak się nim jeździ.

***
Uśmiechnęłam się delikatnie na to wspomnienie po czym oblizałam swoje wargi. Na moje urodziny, które były jeszcze w wakacje, Justin nigdzie mnie nie zabrał i nie dał mi żadnego typowego prezentu.. Zamiast tego, sam zrobił wnętrze naszej sypialni. Była piękna, a na ścianie zrobił wielkie serce z naszych wspólnych zdjęć, które oświetlił dookoła. To naprawdę wyglądało idealnie. Do tego, na tyłach domu, zrobił mały plac zabaw dla naszego dziecka. Czy to nie było cholernie, urocze?
No i co do dziecka, to nie znaliśmy do tej pory płci bo nie chcieliśmy jej znać tak naprawdę. Postanowiliśmy, że poczekamy do samych narodzin. Zastanawialiśmy się nad imionami i dla dziewczynki i dla chłopca i mamy kilka pomysłów. Chris oczywiście musiał wtrącić, że to ma być chłopiec bo jak nie to nie wpuści nas do domu. Mam najlepszego brata na świecie, przysięgam. Bardzo nas wspiera we wszystkim. Co prawda, na początku te zaręczyny były dla niego za szybko, ale potem stwierdził, że to dobrze, że chcemy stworzyć razem rodzinę i robimy wszystko dla dziecka. Bardzo pokochał Justina. Tak, pokochał. Sam mi to powiedział. Zbliżyli się teraz do siebie jeszcze bardziej. Justin namawiał go żeby odszedł z gangu i zajął się już normalną pracą, ale nie zadziałało niestety.

Ustaliliśmy z Justinem, że ślub weźmiemy dopiero po narodzinach. Po pierwsze nie chcieliśmy wcześniej bo to by było zdecydowanie za szybko, a po drugie wyglądałabym grubo bo przecież wyglądam jak wieloryb od 5 miesiąca ciąży. Oczywiście Justin powiedział mi, że mam wybrać jak najdroższą suknię ślubną bo chce żeby ten dzień był wyjątkowy. A przecież nie potrzeba wydawać pełno kasy na ślub żeby był idealny. No ale z Justinem Bieberem nie wygrasz, przysięgam.


Moje myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi i odwróciłam głowę do tyłu żeby zobaczyć jak Justin zdejmuje z siebie jeansową kurtkę i zawiesza kluczyki. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na mięśnie chłopaka, które były widoczne przez obcisłą, białą bokserkę. Poprawiłam się na kanapie i odłożyłam lody na kanapę obok siebie, a Justin wszedł do salonu po czym się nade mną nachylił.
-Cześć, skarbie – mruknął, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam się, krzywiąc się – Co? – mruknął, unosząc swoje brwi.
-Śmierdzisz spalenizną i fast foodami. Idź się umyj i umyj zęby najpierw – powiedziałam.
-Ja pieprze – burknął pod nosem, przewracając oczami i prostując się po czym się odwrócił i wyszedł z salonu, idąc na górę.
Po kilkunastu minutach, chłopak zszedł po schodach już odświeżony i przebrany po czym wszedł do salonu i spojrzał na mnie, siadając na kanapie. Przysunął się i złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Odgrzej sobie obiad, jest w lodówce – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie do niego, a on pokiwał głową, wstając z kanapy i poszedł do kuchni. Oblizałam wargi, patrząc ponownie na telewizor, a po krótkiej chwili również weszłam do kuchni. Podeszłam do lodówki i zaczęłam ją przeglądać.
-Gdzie jest mój jogurt truskawkowy? – spytałam, nigdzie go nie widząc i spojrzałam na chłopaka.
-Oh, wypiłem go dzisiaj rano przed pracą, przepraszam – wymamrotał, uśmiechając się do mnie przepraszająco, a ja zacisnęłam swoje wargi.
-Mogłeś sobie kupić swój albo wziąć coś innego, ale nie, musiałeś wypić mój cholerny jogurt – krzyknęłam, trzaskając drzwiami lodówki, a chłopak westchnął, kręcąc swoją głową i wracając do odgrzewania obiadu – Robisz mi to po złości.
-Przestań, to był tylko jogurt..
-Ale mój jogurt – krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze – Cały czas mnie tylko prowokujesz i denerwujesz. Mam cię dość. Pewnie masz jakąś na boku i robisz wszystko żebym to ja od ciebie odeszła – warknęłam, patrząc na Justina, a on odwrócił się w moją stronę, unosząc brwi do góry.
-Naprawdę, Emily? – burknął, patrząc na mnie – Jeśli ktoś tutaj ma czegoś dość, to tylko ja. Mam dość tych twoich pieprzonych humorków. Obiecałaś, że postarasz się nad sobą panować, a robisz mi takie awantury prawie każdego dnia i wygadujesz cholerne bzdury.
-Nie mów tak do mnie do cholery – warknęłam, patrząc na niego ze złością.
-Idę zjeść gdzieś gdzie będę miał spokój, a ty jak chcesz jogurt to jest jeszcze brzoskwiniowy – powiedział, wzdychając z irytacją i wziął talerz z jedzeniem po czym wyszedł z kuchni i poszedł na górę, a ja przewróciłam oczami, siadając przy stole i opierając dłonie o policzki.

Justin’s pov

Miałem już dość tego piekła, przysięgam. Niech ona już urodzi bo dłużej tak nie wytrzymam. Teraz awantura o jogurt, a wczoraj na mnie krzyczała za to, że zostawiłem szklankę na stole kuchennym. Zabawne, prawda? Słyszałem, że kobiety w ciąży mają okropne huśtawki humorów, ale nie miałem pojęcia, że to jest aż tak trudne do zniesienia. Nie dosyć, że całe 7 miesięcy latałem jej do sklepu miliony razy, kiedy byłem zmęczony po pracy bo ona co chwilę ma ochotę na coś innego, to jeszcze awantury praktycznie każdego dnia. Niech to dziecko się pośpieszy, błagam.

Usiadłem w sypialni na łóżku, włączając telewizor po czym zacząłem jeść obiad. Nieważne jak bardzo mnie wkurzała Emily, to kochałem jej jedzenie. Kochałem wracać do domu po pracy i mieć przepyszny obiad. No chyba, że gotowała te swoje okropne sałatki, boże.. I do tego brak seksu przez kilka miesięcy. Rozumiecie? Kilka miesięcy bez niczego. No dobra, Emily może jeszcze czasami coś zdziałała ustami, ale to jednak nie to samo. Jestem mężczyzną i potrzebuję seksu, ale nie miałem wyjścia. Musiałem jeszcze trochę poczekać.

Po kilkunastu minutach do sypialni weszła Emily i podeszła do łóżka, siadając obok mnie po czym przytuliła mnie, opierając brodę na moim ramieniu, ale ja w ogóle nie zareagowałem.
-Justin, no.. – mruknęła dziewczyna po czym westchnęła kiedy nie dostała z mojej strony żadnej reakcji – Skarbie, misiu, kochanie, przystojniaku.. – wyszeptała do mojego ucha, obejmując mnie w pasie, a ja nie mogłem, po prostu nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Była taka słodka.
-Co? – westchnąłem, odwracając głowę w jej stronę.
-Kocham cię – mruknęła, wysuwając dolną wargę, a ja przewróciłem oczami.
-Ja ciebie też kocham, nieważne jak bardzo irytująca jesteś – wymamrotałem z delikatnym uśmiechem po czym cmoknąłem ją w usta.
-Ał – pisnęła, łapiąc się za brzuch i odsuwając się ode mnie, a ja zmarszczyłem brwi, odkładając talerz na łóżko i odwróciłem się w jej stronę.
-Co się dzieje, Emily?
-Nie wiem, boli. Boli jak cholera – syknęła, zaciskając swoje powieki.
-Spokojnie, bierz głębokie wdechy i wydechy, tak jak kazał ci lekarz..
-Przecież to robię – warknęła, a ja oblizałem nerwowo wargi, patrząc na dziewczynę, która z każdą minutą jęczała głośniej z bólu. Kurwa mać.
-Justin – jęknęła po kilku minutach i spojrzała na mnie – Odeszły.. Wody mi odeszły – krzyknęła, a ja rozszerzyłem oczy. Niby przygotowywaliśmy się na ten moment wiele razy, ale kurwa nie byłem gotowy. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do naszej garderoby po czym chwyciłem dawno spakowaną torbę po czym wróciłem do pokoju i podszedłem do Emily.
-Chodź, pomogę ci wstać – wymamrotałem, będąc zdenerwowany jak cholera. Objąłem dziewczynę, pomagając jej wstać po czym powoli ruszyliśmy do wyjścia z pokoju, a potem zeszliśmy na dół i wyszliśmy z domu. Wziąłem klucze, zamykając drzwi na klucz. Thomas mieszkał w domku obok nas, ale aktualnie ich nie było bo pojechali gdzieś razem z Kelsey za miasto więc nie mogłem zostawić mu domu pod opieką.

Złapałem dziewczynę, która cały czas jęczała z bólu po czym ruszyłem do swojego auta, a po krótkiej chwili pomogłem jej do niego wsiąść. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia po czym szybko wsiadłem do samochodu i wyjechałem z terenu domu, kierując się do szpitala. Złapałem dłoń dziewczyny, która od razu ścisnęła moją. Denerwowałem się bardziej niż kiedykolwiek. Co jeśli nie zdążymy do jechać i będę musiał odbierać poród? Przecież kurwa nigdy sobie nie poradzę. Wypuściłem głośno powietrze ustami, szybko oddychając.
-Spokojnie, Justin. Nie denerwuj się tak – powiedziała Emily i spojrzała na mnie, a ja pokiwałem głową, przełykając ślinę.

Dojechaliśmy do szpitala w ciągu 10 minut i kiedy tylko do niego weszliśmy, od razu skierowaliśmy się w stronę gabinetu, który należał do lekarza prowadzącego ciążę Emily. Następne kilka minut było szalone. Zabrali Emily na salę cholernie szybko, a ja chodziłem po korytarzu zdenerwowany jak cholera. Przetarłem twarz dłońmi po czym wysłałem wiadomość do Chrisa i Carly, a także do Thomasa żeby ich o wszystkim powiadomić. Po krótkiej chwili z sali wyszła pielęgniarka i spojrzała na mnie.
-Pan jest ojcem dziecka, tak? – spytała, a ja kiwnąłem głową, patrząc na nią wyczekująco – Może Pan tam wejść, jeśli ma Pan ochotę..
-Pewnie, że chcę – powiedziałem szybko i wyminąłem ją, wchodząc do sali, a Emily od razu się uśmiechnęła kiedy mnie zobaczyła. Przygryzłem wargę, podchodząc do niej po czym chwyciłem jej dłoń, nachylając się i całując ją w czoło.
-Jestem przy tobie, skarbie – wyszeptałem, zaczynając oddychać coraz spokojniej. Dziewczyna pokiwała głową, a w jej oczach widoczne łzy.
Kurwa, to jest ten moment. Teraz zostanę tatą. Ja pierdole, nie wierzyłem w to.

Po dwóch godzinach ciężkiego porodu, podczas którego Emily cholernie się męczyła i było mi jej szkoda, w końcu się udało. Urodziła. Boże, moja dziewczyna urodziła nasze dziecko. Moje serce zaczęło walić jak szalone i spojrzałem na dziecko, które pielęgniarka owijała fioletowym kocykiem. Zabawne, kiedy ja się rodziłem też miałem fioletowy kocyk. Emily ścisnęła moją dłoń, również patrząc na pielęgniarkę, która po chwili uniosła na nas wzrok z uśmiechem na twarzy.
-Gratuluję, macie synka.
-Naprawdę? – mruknęła Emily, patrząc na nią, a kobieta pokiwała głową.
-Chce go pani potrzymać? – spytała.
-Um.. tak, a nic mu nie zrobię?
-Spokojnie, pokażę pani jak trzeba go trzymać.
-Okej.. – szepnęła dziewczyna i poczułem jej wzrok na sobie, ale nie mogłem oderwać swojego spojrzenia od malutkiego chłopczyka. To co czułem w środku było nie do opisania. Bałem się, a zarazem byłem podekscytowany.

Pielęgniarka położyła ostrożnie chłopczyka na rękach Emily, a dziewczyna od razu się uśmiechnęła do niego, zaczynając płakać. On był.. był piękny, cholernie piękny. Był idealny. Miał usta jak Emily, a oczy chyba podobne do mnie, ale nie jestem pewny bo przecież jest malutki. Wymachiwał swoimi rączkami bardzo delikatnie, a Emily złapała jedną jego malutką dłoń, patrząc na niego z miłością. Ten widok zapierał dech w piersiach. Wyglądali tak pięknie razem. Nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Łzy szczęścia. Nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć, po prostu na nich patrzyłem, czując jak łzy nadal spływają strumieniami. Moja narzeczona z naszym dzieckiem. Zapamiętam ten widok na zawsze bo był bezcenny. Nie umiem opisać tego co czułem w środku. Byłem chyba przepełniony zachwytem i miłością do nich. Tak, do nich bo chłopczyka pokochałem od momentu kiedy go zobaczyłem. Przysięgam, że będę dla niego idealnym tatą, idealnym wzorem. Będę się nim opiekował, będę o niego dbał i uczył go nowych rzeczy. Będę go kochał całym sercem, nieważne co się stanie.

Emily podniosła głowę i spojrzała na mnie, załzawionymi oczami, a lekarze i pielęgniarki stali w ciszy, przyglądając się nam. Dziewczyna zmarszczyła brwi, dostrzegając moje łzy, a ja w tym samym momencie spojrzałem na nią. W jej wzroku widoczne było zmartwienie i strach.. Nie wiem czego się bała, ale się bała. Może tego, że tak zareagowałem? Nie wiem, ale nie chciałem żeby się bała.
-Wszystko w porządku, Justin? – spytała cicho, oblizując swoje wargi.
-Jason – mruknąłem, a dziewczyna zmarszczyła swoje brwi – Będzie miał na imię Jason.

----------------------------------------------

Heeeej wszystkim! 

Nie wiem co pisać, tak szczerze haha. Więc po prostu poproszę was jak zawsze o wyrażanie swojej opinii. Zrobiłam 9 miesięcy później już teraz bo tak sobie to zaplanowałam i mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. Ale nie martwcie się, jeszcze dużo przed wami! No i jak wam się podobał rozdział i narodziny dziecka? Piszcie swoje wrażenia!!

Dziękuję za liczbę wyświetleń, jesteście cudowni :)

Do następnego!!

16.10.2015

Rozdział 46

Emily’s pov

-Więc już okej między tobą, a Justinem? – spytała Carly kiedy siedziałyśmy przy stole kuchennym w moim domu.
-Tak, jest naprawdę dobrze – uśmiechnęłam się do niej delikatnie po czym upiłam łyka kawy. Przedwczoraj zostałam u Justina na noc bo nie chciał żebym wracała do domu, ponieważ się za mną stęsknił. To było słodkie. Ale tak właściwie to ja też nie chciałam wracać, wolałam zostać z nim bo brakowało mi takich „naszych momentów” cholernie bardzo. Chris oczywiście bardzo się ucieszył kiedy wczoraj wróciłam do domu i razem z Justinem powiedzieliśmy mu, że wróciliśmy do siebie i będziemy tworzyć razem rodzinę. On także chciał żeby moje dziecko miało obojga rodziców.
-To się cieszę i to bardzo – uśmiechnęła się do mnie po czym poprawiła swoje włosy i westchnęła cicho – Nie mogę uwierzyć, że będziesz mamusią. Już nie mogę się doczekać tego pięknego maleństwa – zachichotała, a ja przewróciłam oczami.
-Na pewno będziesz jego ulubioną ciocią.
-Hej, nie jego, to ma być dziewczynka – wskazała na mnie palcem, a ja zaśmiałam się pod nosem. Carly bardzo chciała żebym urodziła dziewczynkę, natomiast Chris chciał żeby to był chłopiec, a my z Justinem byliśmy zdania, że ważne jest to żeby było zdrowe. Nieważne czy będzie to chłopiec czy dziewczynka, pokochamy je równo mocno. To takie dziwne, że jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się nad usunięciem ciąży, a teraz nawet się cieszę, że urodzę dziecko. Może to i wczesny wiek, ale czuję, że razem z Justinem sobie poradzimy. Nie mamy innego wyjścia.
Naszą rozmowę po kilku minutach przerwał dźwięk mojego telefonu. Westchnęłam, wyjmując go z kieszeni spodni po czym spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się, widząc, że to Justin. Przesunęłam palcem po ekranie po czym przystawiłam telefon do ucha.
-Halo? – mruknęłam do telefonu i napiłam się kawy ponownie.
-Cześć, skarbie. Masz jakieś plany na dzisiaj? – spytał, a ton jego głosu był zdecydowanie radosny.
-Um.. nie chyba nie, ale jest u mnie Carly..
-Oh, to sobie pójdzie albo zostanie z Chrisem bo będę po ciebie o 18 – powiedział do telefonu, a ja od razu przewróciłam oczami. Zawsze tak robił kiedy chciał spędzić ze mną dzień czy po południe, a ja byłam w czyimś towarzystwie.
-Ale Justin, posłuchaj..
-Nie, Em – mruknął, przerywając mi – Mam dla ciebie super niespodziankę i nie ma mowy żebyś nie dała rady dzisiaj ze mną się spotkać. Oh, i ubierz coś ładnego – wymamrotał po czym się rozłączył, a ja westchnęłam ciężko, odkładając telefon po czym spojrzałam na swoją przyjaciółkę.
-Justin cię gdzieś zabiera, prawda? – spytała, chichocząc cicho, a ja pokiwałam głową, wzdychając cicho – Nie ma problemu, Emily. Zostanę sobie z Chrisem, a ty jedź bawić się z Justinem. W końcu musicie spędzić trochę czasu razem na spokojnie po tym co ostatnio się działo.
-Naprawdę? I nie będziesz zła? – zapytałam, patrząc na nią przepraszająco.
-Nie, pewnie że nie – zaśmiała się i wzruszyła ramionami delikatnie.

Wyszłam z łazienki po godzinnej kąpieli i weszłam do pokoju, wzdychając cicho. Ciekawe gdzie zabiera mnie Justin skoro powiedział żebym założyła coś ładnego? Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, czując motylki w brzuchu jak za pierwszym razem kiedy zabrał mnie na randkę.

Zsunęłam z siebie ręcznik, odkładając go na krzesełko po czym spojrzałam na białą, krótką i przewiewną sukienkę, z prześwitującymi długimi rękawami. Typowa sukienka na lato i dlatego postanowiłam to właśnie ją założyć. Nie chciałam zakładać nic obcisłego i wyzywającego, wolałam wyglądać bardziej słodko. Miałam też niezbyt mocny makijaż i rozpuszczone oraz wyprostowane włosy. Oblizałam wargi i chwyciłam białą bieliznę, zakładając ją na siebie, a po chwili zrobiłam to samo z sukienką po czym wsunęłam na stopy czarno-złote sandały na szpilkach i podeszłam do lustra. Uśmiechnęłam się, widząc że wyglądam całkiem nieźle. Myślę, że Justinowi się spodoba, a jeśli nie to trudno, będzie miał problem. Wzięłam małą torebkę i wrzuciłam do niej potrzebne rzeczy po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni żeby jeszcze się czegoś napić.

****
18:02
Ding, ding.
Wstałam od stołu w kuchni i chwyciłam swoje okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na nos oraz wzięłam torebkę po czym poszłam w stronę drzwi wejściowych. Po chwili je otworzyłam i uśmiechnęłam się, widząc Justina ubranego w białą bokserkę, koszulę jeansową i jasne jeansy. Wyglądał naprawdę dobrze, a do tego te jego idealne perfumy..
-Hej, skarbie i wow, skarbie wyglądasz tak pięknie – powiedział Justin z uśmiechem, a ja zarumieniłam się, chichocząc cicho po czym cmoknęłam jego usta.
-Cześć, ty też wyglądasz apetycznie – mrugnęłam do niego z uśmiechem na ustach, a on zaśmiał się cicho na moje słowa.
-Idziemy?
-Idziemy.

Justin’s pov

Podczas jazdy samochodem, słuchaliśmy muzyki, śpiewając razem piosenki i śmiejąc się jak dzieci. Naprawdę za tym tęskniłem. I kochałem tą dziewczynę bardziej niż potraficie sobie to wyobrazić. Mógłbym patrzeć na nią i na jej uśmiech całymi dniami. A do tego wyglądała dzisiaj tak pięknie i uroczo. Uwielbiałem kiedy się tak ubierała.
Po upływie kilkunastu minut, zatrzymałem się na poboczu drogi i spojrzałem na zmieszaną dziewczynę.
-Co się dzieje? Czemu się tutaj zatrzymałeś?
-Posłuchaj, musisz coś zrobić.. – wymamrotałem i wyciągnąłem z kieszeni czarną opaskę po czym jej ją podałem – To naprawdę wyjątkowa niespodzianka i nie możesz nic widzieć.
-Nie, no Justin – jęknęła, patrząc na mnie oburzona.
-Emily, proszę cię – mruknąłem, przewracając oczami, a dziewczyna w końcu odpuściła, burcząc coś pod nosem po czym założyła opaskę na oczy, a ja ponownie wjechałem na ulicę, oblizując swoje wargi. Jeśli mam być szczery to trochę się denerwowałem.. Co ja pieprzę, denerwowałem się jak cholera, ale miałem nadzieję, że Emily spodoba się to co dla niej przygotowałem. Westchnąłem pod nosem, stukając palcami nerwowo o kierownicę, a po kilkunastu minutach zatrzymałem się pod wyznaczonym miejscem i wyłączyłem silnik. Wysiadłem z auta i przeczesałem włosy palcami, okrążając go po czym otworzyłem drzwi od strony Emily i chwyciłem jej dłoń.
-Pomogę ci wysiąść – mruknąłem do niej i pociągnąłem ją w swoją stronę, a kiedy dziewczyna stała już obok mnie, zamknąłem auto. Objąłem ją w pasie, prowadząc ją idealną i prostą ścieżką, a po kilku chwilach zatrzymałem się i westchnąłem cicho – Posłuchaj, zostaniesz tutaj, ale nie ściągaj opaski, dobrze? Odczekaj pięć minut, a potem ją zdejmij, dobrze?
-Um.. okej – mruknęła dziewczyna, będąc zmieszana, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
-Pamiętaj, pięć minut – szepnąłem, całując ją w usta po czym zostawiłem ją samą na środku ścieżki.

Emily’s pov

Dobra, tak szczerze to nie miałam jak sprawdzić czy minęło już pięć minut. Justin powinien dać mi jakiś znak czy coś. Trochę się denerwowałam tym wszystkim bo nie miałam pojęcia gdzie jestem i dlaczego mam tą pieprzoną opaskę i nie miałam pojęcia co ten człowiek znowu wymyślił. Czułam tylko świeże powietrze i słyszałam śpiew ptaków, ale to wszystko. Żadnych samochodów, żadnych rozmów innych ludzi. Totalna pustka. Jakbyśmy byli na jakiejś bezludnej wyspie. Ale nie bałam się, ufałam Justinowi i domyślałam się, że to jest coś bardzo ważnego dla niego bo całą drogę był jakiś nerwowy.

Po kilku chwilach postanowiłam zdjąć już opaskę. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, ale myślę, że pięć minut na pewno. Przygryzłam dolną wargę i dotknęłam palcami opaski po czym zsunęłam ją ze swoich oczu, które od razu poraziło słońce i przez to musiałam je zmrużyć. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, otworzyłam je szerzej i zaczęłam się rozglądać. O kurwa, gdzie ja byłam? Stałam na jakiejś idealnie zrobionej ścieżce posypanej płatkami róż, która prowadziła do dużego domu.. do dużego i pięknego jak cholera domu. Po obu moich bokach były piękne trawniki, z dwoma drzewkami, a cały teren był osłonięty wysokimi, ciemnymi krzakami, przez które na pewno nie było nic widać. Uśmiechnęłam się delikatnie, podziwiając widoki przed sobą. Dosłownie dom moich marzeń. Co do niego to był naprawdę idealny.. Przed nim był basen, a za basenem kilka stolików i krzeseł. Dom miał duże i szklane okna i był idealnie oświetlony. Odetchnęłam cicho po czym spojrzałam na drogę, która prowadziła do domu i ruszyłam powoli w jego stronę. Kiedy przechodziłam obok basenu, uśmiechnęłam się, kręcąc swoją głową. Ten dom był naprawdę idealny. Po krótkiej chwili stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech, łapiąc za klamkę i otwierając je. Weszłam do środka i dosłownie zaniemówiłam, Wnętrze było cholernie piękne. Było nowocześnie i tak idealnie. Kilka obrazów na beżowych ścianach, skórzane kanapy i fotele, mięciutkie dywaniki i przede wszystkim był naprawdę dobrze oświetlony. Były też kręcone schody, prowadzące do góry. Rozchyliłam swoje wargi, przyglądając się wszystkiemu i nie mogąc oderwać od tego oczu. Jedno pytanie zaprzątało mi głowę: co ja tu do cholery robię?
Spojrzałam przed siebie, a z pomieszczenia, które chyba było kuchnią, wyszedł Justin i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Przygryzłam wargę, ruszając w jego stronę, a po chwili stanęłam przed nim, patrząc na niego zmieszana.
-Podoba ci się? – spytał, chwytając moją dłoń.
-Podoba? Cholera, tu jest idealnie, ale nie rozumiem co my tutaj robimy..
Justin się zaśmiał, ciągnąc mnie do pomieszczenia, z którego wyszedł i które okazało się kuchnią, czyli tak jak myślałam. Kuchnia też była piękna i nowoczesna i oczywiście duża. Był biały blat, który oddzielał ją z ogromnym salonem. Spojrzałam na stół i uśmiechnęłam się, widząc dwa talerze, na których była sałatka z kurczakiem, a obok talerzy stały dwa kieliszki. Po środku był szampan, a także świece. Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Ten człowiek był niemożliwy, naprawdę.
-To dla ciebie – mruknął Justin, wyrywając mnie z zamyślenia, a ja spojrzałam na niego, a potem na czerwoną różę i uśmiechnęłam się ponownie.
-Dziękuję, skarbie – powiedziałam, biorąc od niego różę i pocałowałam go w policzek. Justin podszedł do stołu i odsunął krzesło, pokazując gestem ręki żebym usiadła więc to zrobiłam, chichocząc pod nosem, a po krótkiej chwili naprzeciwko mnie usiadł Justin – Sam to wszystko przygotowałeś? – spytałam, unosząc brew.
-Thomas mi trochę pomógł bo nie wyrobiłbym się ze wszystkim – wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem na ustach.
-To nieważne, jest idealnie i doceniam wszystko co przygotowałeś – wymamrotałam i oblizałam swoje wargi – Ale wiesz, że nie mogę pić alkoholu, tak?
-Wypijemy tylko po jednym kieliszku, a po za tym ten szampan ma mało procentów więc spokojnie.
-Oh, okej – mruknęłam z uśmiechem i zaczęliśmy jeść kolację, która okazała się być naprawdę smaczna. Nie wiem czy gotował to Justin czy Thomas, ale było pyszne jak cholera.
-Powiesz mi teraz dlaczego jesteśmy tutaj? W tym pięknym domu? – spytałam po kilku minutach i spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się delikatnie, oblizując swoje wargi. Cholera, mógłby tego nie robić bo naprawdę bardzo mnie to pobudza.
-Po pierwsze, przestań gapić się na moje usta bo na deser też przyjdzie czas – wymamrotał chłopak z głupim uśmiechem na twarzy, a ja jęknęłam, rumieniąc się i westchnęłam ciężko – A po drugie jesteśmy tutaj bo ten dom jest twój.
-Słucham? – mruknęłam i prawie zakrztusiłam się sałatką, którą miałam w ustach – Jak to mój? – spytałam kiedy już przełknęłam jedzenie.
-Będziemy teraz rodziną, urodzi nam się dziecko i potrzebujemy dobrych warunków do wychowania go, a po drugie to taki mały prezent dla ciebie – wzruszył ramionami, patrząc na mnie uważnie.
-Czy to znaczy, że chcesz żebym już teraz z tobą zamieszkała?
-Um.. tak myślałem – mruknął chłopak, drapiąc się niezręcznie po karku – Ale jeśli to za wcześnie to przecież możemy poczekać. Ten dom tutaj zostanie i nadal będzie należał do ciebie.
-Nie, Justin. To nie jest za wcześnie, ja po prostu.. jestem w szoku – westchnęłam i oparłam się, kręcąc swoją głową – Ten dom, to wszystko.. to dla mnie wielki szok i twoja propozycja też mnie zaskoczyła bo jestem jeszcze młoda, ale to nie znaczy, że tego nie chcę. Bo chcę. Chcę jak cholera z tobą zamieszkać.
-To dobrze – uśmiechnął się do mnie szeroko po czym wstał i podał mi dłoń – Pokażę ci coś, przez co pokochasz ten dom jeszcze bardziej – wymamrotał, a ja uśmiechnęłam się, łapiąc jego dłoń po czym ruszyłam za nim. Nie minęło dużo czasu, a stanęliśmy na dużym tarasie, z którego było zejście na tył domu gdzie był ogród.. Ale to nie wszystko.. Z ogrodu wychodziło się od razu na plażę. Rozchyliłam swoje wargi, patrząc na plażę w niedowierzaniu.
-Twoim marzeniem kiedyś było zamieszkać na plaży więc proszę bardzo, twoje marzenie się spełniło – wymamrotał Justin, obejmując mnie w pasie, a ja uśmiechnęłam się szeroko, podziwiając widoki przed sobą. Było pięknie, naprawdę pięknie. Cały dom zapierał dech w piersiach i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko należy do mnie, do nas – To jest ta sama plaża, na której um.. zrobiliśmy dzidziusia.. spójrz tam – powiedział chłopak, wskazując palcem na miejsce na plaży gdzie było kilka skał. To tam byliśmy na zakończenie roku szkolnego. Nie wierzyłam w to. Cholera to było za dużo.
-To za dużo, Justin. Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję – wyszeptałam, przymykając na chwilę swoje powieki. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co trochę mnie dziwiło więc uchyliłam powieki, a to co zobaczyłam, kompletnie zbiło mnie z tropu. Justin klęczał przede mną na jednej nodze, z małym, czerwonym pudełeczkiem w jednej dłoni. W pudełeczku był srebrny i cholernie piękny pierścionek. Co do cholery się działo?
-Emily Stewart, najwspanialsza i najpiękniejsza kobieto na całym świecie, która zmieniła mnie i moje życie na lepsze.. Pozwolisz mi cię uszczęśliwiać i kochać do końca życia i wyjdziesz za mnie? – wymamrotał chłopak, patrząc nerwowym wzrokiem prosto w moje oczy. Przyłożyłam dłoń do usta, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czułam się tak jakbym była w jakimś śnie. Patrzyłam na mężczyznę swojego życia, niedowierzając w to co właśnie się działo. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale były to tylko łzy szczęścia. Byłam cholernie szczęśliwa. Spojrzenie Justina zaczęło robić się bardziej nerwowe niż przed kilkoma sekundami przez co uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak, tak, tak. Oczywiście, że za ciebie wyjdę, Justin – wymamrotałam z szerokim uśmiechem.
-Cholera, naprawdę? – wyszeptał, a w jego oczach widoczna była teraz tylko radość.
-Tak, Justin – mruknęłam radośnie. Justin odetchnął cicho, zakładając szybko pierścionek na mój palec po czym wstał i od razu mnie pocałował czule, co momentalnie odwzajemniłam. Po długim i pełnym miłości pocałunku, Justin podniósł mnie, obejmując mnie w pasie i zaczął się kręcić przez co wybuchłam głośnym śmiechem.
-Kurwa, skarbie nawet nie wiesz jak się cieszę – krzyknął z uśmiechem na twarzy. Ten widok był bezcenny. Justin wyglądał tak cholernie szczęśliwie, że aż na sercu zrobiło mi się cieplej.
-Kocham cię, Justin.
-Ja ciebie też kocham, Em i będę cię kochał już zawsze, do końca swojego życia. Obiecuję.

-------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=R4em3LKQCAQ

Więc jest już rozdział 46. Przepraszam, że nie było go wcześniej, ale naprawdę nie miałam kiedy go dodać. I nie obiecuję, że będzie w niedzielę, to zależy o której wrócę do domu.

Piszcie swoje opinie na temat zaręczyn.. Podobało wam się to czy macie jakieś inne zdanie na ten temat?

Komentujcie, do następnego.

11.10.2015

Rozdział 45

Emily’s pov

Obudziły mnie mocne promienie słoneczne, padające na moją twarz przez szyby w oknie. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się na bok, ale wiedziałam, że już nie zasnę. Uchyliłam leniwie powieki i spojrzałam w ścianę. To już trzeci dzień od kłótni z Justinem i jeśli mam być szczera, to czuję się okropnie. Czuję się jak gówno. Oszukałam kogoś kogo kocham całym sercem w tak okrutny sposób i zraniłam go. No i straciłam. Na pewno go straciłam. Przygryzłam drżącą wargę, a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Nie umiałabym zliczyć ile to już razy płakałam w ciągu tych trzech dni. Najgorsze były momenty kiedy dzwoniłam do Justina, a on albo nie odbierał albo mnie odrzucał. Nie odpowiadał również na wiadomości. Powiecie, że mogłam go odwiedzić, ale cóż, nie miałam wystarczająco odwagi żeby spojrzeć mu w oczy.

Coraz częściej myślałam o usunięciu ciąży. Wiem, że to zabójstwo i to mnie przerażało, ale jak ja sobie poradzę w tak młodym wieku? Zostałam sama i nie dam sobie rady z dzieckiem. Co prawda Carly i Chris obiecali, że mi pomogą, ale przecież oni nie będą rodzicami tylko ja i Justin. A on pewnie się ode mnie odwróci, wyjedzie i zapomni o nas, a także o dziecku. Ta myśl przerażała mnie najbardziej.

Justin’s pov

Wyszedłem z łazienki, wycierając swoje mokre włosy i westchnąłem cicho po czym rzuciłem ręcznik na krzesło. Wyjąłem z szafy jeansy i koszulkę po czym się ubrałem i przetarłem twarz dłońmi. Kolejna noc, w którą prawie nie spałem. Nie mogłem ostatnio spać bo cały czas myślałem o Emily i dziecku. Do tego czasami się upijałem w swoim klubie żeby zapomnieć, a Thomas musiał po mnie przyjeżdżać. Zdarzyło się tak dwa razy i on był na mnie naprawdę zły. Tutaj nie chodziło o to czy musiał po mnie przyjeżdżać, tylko o to, że nie chciał żebym znowu wpadł w to gówno i całkowicie to rozumiałem bo ja też tego nie chciałem. Po prostu potrzebowałem odpocząć i oderwać swoje myśli. Tylko, że alkohol był złą ucieczką od tego i postanowiłem, że już więcej się nie upiję.
Emily dzwoniła do mnie kilkanaście razy, a także pisała, ale nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Potrzebowałem przerwy, czasu. Kochałem ją całym sercem, ale sam nie wiedziałem czego chcę. Miałem momenty kiedy chciałem do niej pojechać i powiedzieć jej, że jej wybaczam i zostanę z nią mimo wszystko, ale miałem też momenty kiedy chciałem do niej pojechać tylko po to żeby powiedzieć jej, że to koniec, że odchodzę bo mnie oszukała i zraniła. Z jednej strony tego chciałem, ale z drugiej strony za bardzo ją kochałem i nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Jedyne czego byłem pewien to, to że nie zostawię dziecka i zaopiekuję się nim, nieważne co stanie się między mną, a Emily. Nie będę chujem, który będzie miał swoje dziecko w dupie bo wiem jak to jest nie mieć rodziców. Co prawda ja ich miałem, ale cały czas pili więc to tak jakby ich nie było i nie chcę żeby moje dziecko kiedyś zapytało Emily „gdzie jest tatuś?”. Wpadliśmy w to razem i nie mogę się wycofać tylko dlatego, że nie jestem jeszcze gotowy na dziecko. Będę musiał sobie poradzić. Oboje będziemy musieli.


Upiłem łyka energetyka, oglądając jakiś film akcji w telewizji razem z Thomasem. Dzisiaj miał wolniejszy dzień, ponieważ jego koledzy pilnowali domu, a Kelsey była z przyjaciółkami na zakupach więc postanowiliśmy spędzić dzień razem. Thomas był dla mnie wielkim wsparciem w ciągu ostatnich dni. Wiele mi doradzał, ale ostatecznie mówił, że decyzja należy do mnie. Mimo to, jego rady bardzo mi pomagały i byłem wdzięczny za takiego przyjaciela. Nie wiem co bym bez niego zrobił bo z nas dwóch, to on zawsze trzeźwo myślał.
Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi i zmarszczyłem brwi po czym spojrzałem na Thomasa.
-Otworzę – mruknąłem, wstając z kanapy po czym ją okrążyłem i wyszedłem z salonu, idąc do przedpokoju żeby otworzyć drzwi. Po chwili chwyciłem za klamkę i pociągnąłem drzwi do siebie po czym spojrzałem na osobę, stojącą na zewnątrz. To była Emily. Zapłakana Emily. Skupiła wzrok na swoich palcach, bawiąc się nimi i pociągnęła nosem.
-Co tu robisz? – spytałem w końcu kiedy w ogóle się nie odezwała i uniosłem brew do góry.
-Justin, ja.. – zaczęła i uniosła na mnie wzrok po czym pokręciła głową, zaczynając płakać coraz mocniej – Wróć do mnie, błagam cię. Przepraszam. Wiem, że cię zraniłam i wiem, że jesteś na mnie wściekły i masz do tego prawo, ale ja się bałam powiedzieć ci prawdy. Może i nie powinnam i zrobiłam źle, ale to było dla mnie trudne – wyrzuciła z siebie po czym oblizała drżące wargi – Kocham cię, tak cholernie cię kocham i nie chcę cię stracić. Błagam cię, wybacz mi. Potrzebuję cię tak bardzo. Nie umiem bez ciebie żyć, rozumiesz? – warknęła, patrząc na mnie załzawionymi oczami przez co przełknąłem ślinę, czując ból w środku. Nienawidziłem jej w takim stanie – Nie potrafię. Potrzebuję cię i ono też będzie cię potrzebować i ja nie poradzę sobie bez ciebie. Nie dam sobie rady bo jesteś moim wszystkim i nie umiem, nie potrafię..
Przerwałem jej, chwytając jej twarz w dłonie i całując ją czule. Dziewczyna na początku nie zareagowała, będąc najprawdopodobniej w szoku, ale po chwili odwzajemniła pocałunek, kładąc dłonie na moim torsie i ścisnęła moja koszulkę w dłoniach. Po jej policzkach nadal spływały łzy, które po krótkiej chwili zmieszały się ze moimi. Nazwij mnie cipą, ale ta dziewczyna znaczyła dla mnie wszystko i w tym momencie oboje cierpieliśmy. Nie tylko ja, ona także.
-Nie płacz – szepnęła w moje usta kiedy uchyliła powieki i spojrzała na mnie, a ja odsunąłem się, ocierając szybko łzy – I nie wstydź się tego przede mną – dodała po chwili, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
-Tutaj nie chodzi o wstyd. Nie chcę żebyś rozpłakała się bardziej – wymamrotałem i położyłem ponownie dłonie na jej policzkach, zaczynając ścierać łzy z jej twarzy.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam i tak bardzo cię przepraszam, Justin. Nie mogłam normalnie funkcjonować z myślą, że cię straciłam..
-Shhh, już nic nie mów. Wybaczyłem ci i tak naprawdę nigdy mnie nie straciłaś. Należałem, należę i zawszę będę należeć do ciebie, nieważne co się stanie.
-Kocham cię – szepnęła, uśmiechając się delikatnie, co odwzajemniłem po czym musnąłem delikatnie jej wargi.
-A ja ciebie – szepnąłem i chwyciłem jej dłoń – Chodź, porozmawiamy – mruknąłem, ciągnąc dziewczynę do domu. Kiedy tylko weszliśmy, Thomas pojawił się w przedpokoju i uśmiechnął się, podchodząc bliżej i witając się z Emily. Po krótkiej chwili poszliśmy na górę i weszliśmy do naszej sypialni, siadając po chwili na łóżku.

Nie umiałem jej nie wybaczyć. Kiedy zobaczyłem ją przed swoimi drzwiami zapłakaną i załamaną, cała złość minęła. Uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham i jak bardzo nie chcę żeby cierpiała. Jedyne czego chcę to uśmiechu na jej twarzy, niczego więcej. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem i oboje o tym wiedzieliśmy. Nieważne co się będzie działo, już zawsze tak będzie. Nigdy nie przestaniemy się kochać i potrzebować. Jestem tego pewien. To wszystko jest zbyt silne żeby mogło po prostu się zniszczyć.
-Justin, naprawdę przepraszam..
-Już przestań, okej? – mruknąłem, przerywając jej i chwyciłem jej dłoń, splatając nasze palce razem – Po prostu obiecaj mi, że od tego momentu już zawsze będziesz ze mną szczera.
-Przysięgam, przysięgam, że już nigdy więcej cię nie okłamie – wymamrotała, patrząc w moje oczy, a ja uśmiechnąłem się do niej delikatnie po czym pocałowałem ją w czoło.
-A teraz powiedz mi czy byłaś już u ginekologa?
-Tak, byłam. I zanim zapytasz, jak na razie wszystko jest w porządku i powiedział mi co mam robić, jak o siebie dbać i tak dalej. Mam kilka broszurek o tym.
-Okej, to mi potem wszystko wytłumaczysz bo naprawdę gówno wiem na ten temat – zaśmiałem się cicho, a dziewczyna mi zawtórowała, przez co zrobiło mi się cieplej na sercu. Dobrze było u niej widzieć w końcu szczery uśmiech i dobrze było słyszeć ten cudowny i słodki śmiech.
-Jasne, ale Justin.. nie boisz się, w ogóle się nie boisz? – zapytała po krótkiej chwili i zagryzła dolną wargę.
-Pewnie, że się boję, Emily. Jesteśmy jeszcze młodzi i nie jesteśmy ustatkowani, ale wpadliśmy, stało się i trzeba sobie dać radę, wiesz? Damy radę bo jesteś najsilniejszą osobą jaką znam i ja dzięki tobie też jestem silniejszy.
-O wiele mi teraz lepiej – odetchnęła cicho i usiadła po turecku po czym spojrzała na nasze dłonie – Zaszłam w ciąże podczas nocy na plaży, zapomnieliśmy wtedy o gumkach przez alkohol – dodała po chwili, a ja zmarszczyłem swoje brwi.
-O kurwa, rzeczywiście – mruknąłem po czym zaśmiałem się, kręcąc głową. Emily spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem na ustach, a jej oczy błyszczały radośnie. Kochałem ją taką. Kochałem ją z uśmiechem i radością w oczach. Chciałem żeby była szczęśliwa i zamierzałem ją uszczęśliwiać.. zamierzałem robić do końca swojego życia bo teraz byłem pewien. Byłem pewien, że będę z nią zawsze. To z nią założę rodzinę i się ożenię, to z nią będę już zawsze, do śmierci. To przy niej będę budził się każdego ranka, to do niej będę wracał po pracy i to z nią będę szczęśliwy. Ona była kobietą, z którą spędzę resztę swojego życia.
-Emily muszę powiedzieć ci o czymś ważnym – zacząłem po chwili, a Emily spojrzała na mnie, pytająco.
-O co chodzi?
-Wiesz przez ostatnie kilka dni dużo o tym wszystkim myślałem i jedyne czego byłem pewien to, to że nigdy nie zostawiłbym dziecka. I teraz, kiedy jednak do siebie wróciliśmy i założymy rodzinę, muszę dorosnąć, muszę być dobrym przykładem dla swojego dziecka.. – wymamrotałem i oblizałem powoli swoje wargi – Zrezygnowałem już z pracy w gangu Anthony’ego i sprzedam burdel, a także kluby bo one i tak należą do mnie, a nie będę już tam pracował.
-O mój boże.. naprawdę? – szepnęła Emily, a na jej ustach po chwili pojawił się szeroki uśmiech – Naprawdę?
-Tak, skarbie. Czas dorosnąć i się ustatkować. To jest ten moment i podjąłem taką decyzję i nie zmienię jej już na pewno – wymamrotałem, uśmiechając się do niej delikatnie.
-To wspaniale, Justin. Naprawdę – powiedziała radośnie po czym westchnęła cicho – A Anthony? Jak to przyjął?
-Trochę się powściekał, ale powiedziałem mu, że to koniec i że sprzedam też burdel oraz kluby i po prostu wyszedłem. Pewnie jest wściekły, ale to mam w dupie bo najważniejsza dla mnie jesteś teraz ty i dziecko, nic więcej.
-To wiele dla mnie znaczy, dziękuję – powiedziała dziewczyna ze łzami w oczach, a ja zachichotałem i pocałowałem ją krótko.
-Dla ciebie wszystko, skarbie – szepnąłem, patrząc jej w oczy w sposób w jaki nie patrzyłem nigdy na żadną inną dziewczynę.

****
"Przygotowałam się na pożegnanie, bo tylko tego zawsze doświadczałam
Zaskoczyłeś mnie, powiedziałeś: "Nigdy cię nie opuszczę"
Powiedziałeś: "Pamiętam, jak się czuliśmy, gdy siedzieliśmy nad wodą
I za każdym razem, gdy spoglądam na ciebie, jest tak jak za pierwszym razem
Zakochałem się w rozsądnej córce beztroskiego mężczyzny
Ona jest najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek była moja" "
-----------------------------------

Heeeeej wszystkim!!!

45 ROZDZIAŁ, omg, nie wierzę.. Coraz bliżej końca, coraz bliżej..

Jak wam się podobał rozdział? Cieszycie się z takiego obrotu sprawy? Co sądzicie o zrezygnowaniu Justina z nielegalnej pracy i prowadzenia klubów/burdelu? Piszcieeee wszystko co myślicie!!

Komentujcie i do następnego!