28.10.2015

Rozdział 50

Justin’s pov

Po godzinie jeżdżenia po mieście bez celu, w końcu zatrzymałem samochód pod blokiem, w którym z tego co wiedziałem mieszkał Rick. Spojrzałem na budynek, zaciskając dłonie na kierownicy i szybko oddychając. Nie mogłem tego tak po prostu olać. Nie umiałem, to po prostu nie było w moim stylu. Nigdy nie odpuszczałem komuś kto zaszedł mi za skórę. Tym razem też nie odpuszczę. Należy mu się, w końcu pocałował moją narzeczoną. Na myśl o tym momentalnie zacisnąłem szczękę po czym wysiadłem z auta, zamykając za sobą drzwi i ruszyłem w stronę klatki. Wszedłem do środka, od razu kierując się do recepcji i spojrzałem na dziewczynę, siedzącą za ladą. Ona również uniosła na mnie wzrok i zarumieniła się, uśmiechając się nieśmiało. One chyba nigdy nie przestaną tak reagować na mój widok i właściwie to mnie to cieszyło bo mogłem mieć to czego chciałem, mimo że na nich w ogóle mi nie zależało. Wiecie co mam na myśli? Nie mam zamiaru ich jakoś podrywać czy coś, wystarczy, że się uśmiechnę do takiej jak ta i już wpuści mnie do środka bez zbędnych pytań.

I tak było. Kilka słodkich zdań, uśmiech, spojrzenie na nią i powiedziała mi, w którym mieszkaniu znajduje się Rick. Kobiety są takie naiwne. Ona mi się nawet nie podobała. Była wymalowana jak jakaś kurwa. Nie to co Emily, ona była piękna bez makijażu, wcale go nie potrzebowała. Stary, ona całowała innego. Westchnąłem do siebie, kręcąc głową po czym wszedłem do windy i wcisnąłem właściwie piętro. Oparłem się i wyjąłem z kieszeni, dzwoniący telefon. Emily. Nie miałem zamiaru odbierać, a już na pewno nie teraz.

Nie minęło dużo czasu, a winda zatrzymała się na piętrze, na którym mieszkał Rick. Wyszedłem z niej i zacząłem się rozglądać, szukając drzwi z odpowiednim numerkiem. Uśmiechnąłem się ironicznie pod nosem kiedy zobaczyłem drzwi od jego mieszkania i ruszyłem w ich kierunku. Zapukałem dosyć mocno po czym skrzyżowałem ręce na piersi, czekając aż ten idiota mi otworzy. Nie musiałem czekać zbyt długo żeby drzwi się otworzyły. Chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie, ale w jego oczach mogłem dostrzec niepewność.
-Co tu robisz? – spytał, patrząc na mnie cały czas.
-Przyszedłem odwiedzić przyjaciela rodziny, nie mogę? – mruknąłem, wzruszając ramionami po czym wszedłem do mieszkania, uderzając go przy tym swoim ramieniem i zacząłem się rozglądać, gwiżdżąc pod nosem – No ładne to mieszkanko, ale zrobiłbym tutaj bardziej nowocześnie.
-Dobra, oboje wiemy, że nie jesteś tutaj ani w odwiedzinach ani po to żeby podziwiać moje mieszkanie więc mów po co przyszedłeś – powiedział Rick i westchnął głośno, a ja odwróciłem się w jego stronę.
-Naprawdę nie wiesz? – uniosłem brew, przechylając głowę na bok.
-No jakoś nie mam zielonego pojęcia – powiedział, patrząc na mnie cały czas, a ja zaśmiałem się sucho.
-Masz słabą pamięć widocznie skoro nie pamiętasz co robiłeś kilka godzin temu – uśmiechnąłem się sztucznie, ruszając powoli w jego stronę – Przypomnę ci, całowałeś moją narzeczoną – wysyczałem, mrużąc na niego swoje oczy, a on oblizał wargi, patrząc na mnie zaskoczony.
-Posłuchaj, wytłumaczę ci to..
-Co mi wytłumaczysz? – warknąłem, stając przed nim i patrząc mu w oczy – Pocałowałeś moją dziewczynę. Tutaj nie ma nic do tłumaczenia. Wiedziałem, że z tobą jest coś kurwa nie tak. Ja się nigdy nie mylę.
-Dobra, poniosło mnie. Okej? – westchnął, przewracając oczami co tylko bardziej mnie wkurzyło. Niech jeszcze raz przewróci na mnie oczami, a jego tępa głowa znajdzie się w ścianie.
-Poniosło cię, tak? – syknąłem, robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę – Mnie teraz też poniesie – wysyczałem i nie zawahałem się przed uderzeniem go w szczękę, powodując tym warknięcie u chłopaka. Jednak to nie koniec, ja tak nie kończę. Złapałem jego koszulkę po czym popchnąłem go na ścianę i uderzyłem go ponownie, a następnie zadałem mu mocny cios kolanem w brzuch, powodując u niego syknięcie. Złapałem chłopaka za szyje, patrząc na niego pełnym nienawiści wzrokiem.
-Nigdy więcej nie dotykaj mojej dziewczyny ani się kurwa do niej nie zbliżaj bo przysięgam, że Chris będzie dla ciebie szukał trumny – wysyczałem, patrząc mu prosto w oczy – Zrozumiałeś? – krzyknąłem, szybko oddychając.
-Ta, jasne. Zrozumiałem – mruknął słabo, patrząc na mnie, a ja uśmiechnąłem się sztucznie.
-To dobrze i lepiej się tego trzymaj – mruknąłem i uderzyłem go ostatni raz z całej siły w szczękę po czym puściłem i wyszedłem z jego mieszkania zanim zrobiłbym coś więcej, czego później bym żałował. Musiałem myśleć o Emily i o naszym synku. Gdyby nie oni, przysięgam że ten dupek wylądowałby w szpitalu, a ja w więzieniu.

Wszedłem do domu po 22 i odłożyłem kluczyki po czym zdjąłem buty, wzdychając pod nosem. Przez ostatnie kilka godzin, siedziałem na dachu opuszczonego wieżowca, zastanawiając się nad wszystkim po czym postanowiłem pojechać do Chrisa. Przecież musiał wiedzieć co jego przyjaciel odwalił. I szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że wścieknie się aż tak bardzo. I nie sądziłem, że będę musiał go uspokajać. Chris był naprawdę wściekły bo mu ufał i nie chciał żeby kiedykolwiek próbował czegoś z Emily, a już na pewno nie teraz kiedy postanowiła założyć rodzinę. Muszę przyznać, że był naprawdę w porządku człowiekiem i chyba mogłem na niego liczyć w każdej sytuacji.
Wszedłem na górę i spojrzałem na drzwi od pokoju Jasona po czym ruszyłem w ich stronę, a po chwili wszedłem do środka. Podszedłem do łóżeczka, w którym spał i uśmiechnąłem się na jego widok. Westchnąłem, widząc jak spokojny miał sen i nachyliłem się, gładząc delikatnie palcem jego policzek. Chłopiec uchylił swoje oczka, patrząc od razu na mnie i co mnie zdziwiło, nie zaczął płakać jak zawsze to robi po obudzeniu się.
-Cześć, skarbie – szepnąłem do niego z uśmiechem po czym go odkryłem i wziąłem ostrożnie na ręce – Tęskniłeś za tatusiem? Bo ja bardzo za tobą tęskniłem – wymamrotałem i pocałowałem go w czoło. Przymknąłem powieki, oddychając w końcu spokojnie i po chwili je uchyliłem, spoglądając na chłopca.
-Kocham cię, maluszku wiesz? – szepnąłem, uśmiechając się delikatnie do niego i patrząc w jego oczka, które wpatrywały się we mnie po czym zacząłem mu śpiewać jakąś kołysankę, którą pamiętałem z dzieciństwa. Patrzyłem na Jasona, śpiewając, a kiedy kończyłem, chłopiec ponownie przymknął powieki, zapadając w spokojny sen. Uśmiechnąłem się szeroko po czym nachyliłem się nad łóżeczkiem, kładąc go tam z powrotem i przykryłem go kołderką, stojąc jeszcze chwilę i patrząc na niego.

Emily’s pov

Kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, westchnęłam, przygryzając dolną wargę i siedząc w sypialni. Nie wiedziałam czy iść do niego i z nim porozmawiać czy poczekać aż mu przejdzie i sam będzie chciał porozmawiać. Właściwie to nie wiedziałam jak on zareaguje później. Nie miałam pojęcia co będzie dalej. Chciałam tylko żeby było między nami okej. Wiem, że popełniłam błąd, ale on musi mnie zrozumieć albo chociaż spróbować mnie zrozumieć.

Przetarłam twarz dłońmi i wstałam po kilku minutach, wychodząc z sypialni i kiedy chciałam zejść na dół, usłyszałam cichy śpiew, dochodzący z pokoju Jasona. Zmarszczyłam brwi, odwracając się i podeszłam do drzwi jego pokoju po czym spojrzałam przez szparkę, ponieważ drzwi były niedomknięte. Dostrzegłam Justina, trzymającego na rękach naszego synka i śpiewającego mu jakąś kołysankę. Uśmiechnęłam się mimowolnie, patrząc na nich, a do moich oczu napłynęły łzy. To był najpiękniejszy widok na świecie, przysięgam. Czułam ciepło w całym sercu kiedy im się przyglądałam. Justin wyglądał tak spokojnie kiedy był przy Jasonie i tak szczęśliwie. Przy nim wyglądał tak szczęśliwie jak nie wyglądał przy mnie.. Nie chciałam go stracić. Nie chciałam żeby kiedykolwiek ode mnie odszedł. On nie może ode mnie odejść. Potrzebuję go. Potrzebuję go cholernie mocno.

Przyłożyłam dłoń do ust, pozwalając łzom wypłynąć na zewnątrz po czym zrobiłam kilka cichych kroków do tyłu, nie chcąc żeby Justin mnie zobaczył i wróciłam do sypialni. Położyłam się na naszym łóżku i spojrzałam w duże okno, pociągając nosem. Czułam się okropnie. Wiem, że Justin czuł się zdradzony i wiem, że go to zabolało, przysięgam że wiem jak się czuł, ale przecież ja tego nie chciałam. Rick nic dla mnie nie znaczy, jest tylko moim przyjacielem. To znaczy był.. Sama nie wiem, ale kocham tylko Justina i nikogo innego.
Otarłam szybko łzy, słysząc że Justin wchodzi do sypialni i odwróciłam się na plecy żeby na niego spojrzeć. A kiedy uchyliłam usta, chcąc zacząć mówić, Justin pokręcił głową, wyprzedzając mnie.
-Nawet nie zaczynaj – mruknął, biorąc swoją poduszkę po czym wziął koc i po prostu wyszedł z sypialni. Bez żadnego „dobranoc”, bez niczego. To chyba zabolało najbardziej. Nie miał ochoty ze mną nie tylko rozmawiać, ale nawet spać. Po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, ponieważ było mi przykro, cholernie przykro. Znowu coś się spieprzyło i tym razem z mojej winy. Miałam już tego dość. Jedyne czego chciałam to naszego szczęścia, czy to tak wiele?

***

Wróciłam z zakupów, na których byłam razem z Jasonem i położyłam go w kuchni na stole w nosidełku, ponieważ chyba nie miał najmniejszej ochoty spać. Zaczęłam wyjmować z reklamówek produkty, a potem chować je do szafek i lodówki. Musiałam się czymś zająć bo oszalałabym. Justin spał w salonie, a rano wyszedł bardzo szybko i nie miałam nawet okazji żeby z nim porozmawiać. Pisałam do niego wiadomość z pytaniem co chciałby na obiad, ale również nie odpisał. Widocznie był nadal wściekły.
Odetchnęłam z ulgą kiedy skończyłam wypakowywać zakupy po czym wzięłam Jasona na ręce i uśmiechnęłam się do niego, wychodząc z kuchni i idąc do salonu oraz w międzyczasie do niego mówiąc. Lubiłam to. Lubiłam z nim rozmawiać chociaż pewnie niczego nie rozumiał, ale zawsze się tak skupiał kiedy ktoś coś do niego mówił. I był taki kochany i grzeczny. Położyłam chłopca na kanapie, nachylając się nad nim i zaczynając go bardzo delikatnie łaskotać, a on uśmiechnął się delikatnie, przez co poczułam ciepło w swoim sercu. Jason odkąd się urodził, stał się oczkiem w mojej głowie, był dla mnie wszystkim. Słyszałam już kiedyś o tym, że kiedy matka zobaczy swoje dziecko od razu po porodzie to od razu je pokocha, nieważne jak ciężko jej będzie z wychowaniem. I ja tak miałam. Bałam się jak cholera, ale pokochałam go od pierwszego wejrzenia. Pokochałam go miłością, której jeszcze nigdy nie doznałam. To coś czego nie da się zniszczyć, a już na pewno nie tak łatwo.

Justin był w domu tak jak zawsze, czyli kilkanaście minut po 15. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po czym zaczęłam nakładać mu obiad na talerz. Chłopak wszedł do pomieszczenia chwilę po mnie i podszedł do lodówki, wyjmując z niej po chwili pepsi.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakować bo zrobiłam kurczaka..
-Nie jestem głodny – mruknął krótko i oschle, nawet na mnie nie patrząc, a ja przymknęłam swoje powieki na chwilę, próbując być spokojna.
-Przestań, to że się pokłóciliśmy nie znaczy, że masz nie jeść. Na pewno jesteś głodny, w końcu byłeś w pracy – wymamrotałam, dalej nakładając jedzenie na talerz.
-Czego kurwa nie rozumiesz kiedy mówię, że nie jestem głodny? – powiedział chłodno, zgniatając pustą już puszkę pepsi po czym wrzucił ją do śmietnika i wyszedł z kuchni, idąc od razu na górę. Pokręciłam głową ze łzami w oczach i wzięłam głęboki wdech po czym wyrzuciłam zawartość talerza do śmietnika i usiadłam przy blacie, chowając twarz w dłoniach.
Chłopak zszedł na dół po 20 minutach ubrany już w świeże ciuchy i usiadł na kanapie w salonie, włączając telewizor. Przygryzłam wargę, wychodząc z kuchni i idąc do salonu po czym usiadłam na kanapie i zaczęłam bawić się palcami.
-Chyba musimy porozmawiać – mruknęłam w końcu cicho.
-Chyba nie mamy o czym – odpowiedział sucho, wpatrując się w jakiś mecz i oblizał swoje wargi.
-Justin..
-Oglądam, Emily, a ty mi przeszkadzasz. Możesz znaleźć sobie lepsze zajęcie, najlepiej z daleka ode mnie? – wymamrotał, nadzwyczaj spokojnie, a ja uchyliłam delikatnie wargi na jego słowa po czym westchnęłam smutno, wstając z kanapy.
-To tylko kilka minut rozmowy do cholery – powiedziałam, decydując, że nie poddam się tak łatwo. W końcu jesteśmy razem i jesteśmy na tyle dojrzali żeby ze sobą rozmawiać o problemach, a nie zachowywać się jakby nic się nie stało.
-Dobrze, w takim razie to ja sobie kurwa pójdę – warknął, rzucając pilotem na stolik i wstał, ale na szczęście zdążyłam złapać jego rękę – Nie dotykaj mnie. Idę i mnie nie zatrzymasz – syknął po czym wyszedł z salonu, a po krótkiej chwili usłyszałam zamykane drzwi, a potem pisk opon. Opadłam na kanapie, jęcząc zrezygnowana i schowałam twarz w jaśku. Co ja mam teraz zrobić?

Była już 23, a Justina nadal nie było i nie odbierał moich telefonów. Zaczynałam się o niego martwić, nie wiedziałam co mogło mu strzelić do głowy. Nawet kiedy próbowałam zasnąć to mi się to nie udawało. Wstałam z łózka, wzdychając ciężko i założyłam na siebie szlafrok po czym ruszyłam w stronę okna, a w tym samym czasie usłyszałam trzask drzwi. Kurwa, czy on był normalny? Przecież Jason śpi. Zacisnęłam wargi i od razu wyszłam z sypialni po czym podeszłam do schodów, zaczynając po nich powoli schodzić. Kiedy ujrzałam Justina, już chciałam się odezwać, ale on w tym samym czasie wpadł na ścianę, mamrocząc coś pod nosem. Był zdecydowanie pijany. Przecież on do cholery nie może pić. I w tym momencie zaczęłam się go bać, nie wiedziałam jaki może być po alkoholu tym bardziej po tym wszystkim co się stało, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie tak źle. Przecież nie mogę go tutaj tak zostawić bo na pewno obudzi małego.
Przygryzłam wargę, schodząc niżej po czym westchnęłam kiedy Justin zaczął iść, chwiejąc się. Podniósł głowę, a jego wzrok utkwił we mnie i uśmiechnął się w moją stronę, ale ten uśmiech był taki.. inny i dziwny.
-O proszę, jest i moja narzeczona, która lubi całować się z innymi. A może i nawet puszczać? – zaśmiał się ironicznie, opierając dłoń o ścianę.
-Musiałeś pić i to aż tak dużo? – westchnęłam, ignorując jego raniące słowa i stanęłam obok niego – Chodź, pomogę ci wejść na górę.
-Sam wejdę – wzruszył ramionami obojętnie.
-Nie, Justin. Nie wejdziesz sam. Pomogę ci – powiedziałam, starając się być spokojna i spojrzałam na niego, łapiąc jego rękę.
-Poradzę sobie kurwa, tak? – warknął ostro, patrząc na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec nienawiść i złość, przez co przełknęłam z trudem ślinę. Chłopak wyrwał swoją rękę gwałtownie, a ja od razu cofnęłam się do tyłu.
-Chcę ci tylko pomóc żebyś nie obudził Jasona.. – wymamrotałam cicho, spuszczając wzrok i zaczęłam się bawić palcami.
-Nie jestem jakąś ciotą, pomagać możesz Rickowi – zaszydził, ruszając chwiejącym się krokiem, przez co praktycznie wpadł na mnie. Od razu cofnęłam się ze strachu kilka kroków w tył i zacisnęłam powieki. Kiedy nie usłyszałam żadnego kroku, uchyliłam delikatnie swoje powieki i zobaczyłam stojącego przede mną Justina, który patrzył na mnie z uniesionymi brwiami  – Boisz się mnie? – zapytał niskim głosem.
Nie odpowiedziałam, ponownie spuszczając wzrok i zaczęłam przyglądać się swoim stopom. Bałam się odezwać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Może po prostu powinnam pobiec do pokoju Jasona i zamknąć się tam? Nie wiedziałam do czego był zdolny kiedy był pijany. Ufałam mu, ale był pijany i to cholernie, a do tego wściekły na mnie. Jak mogłam nie mieć takich myśli skoro sam mi mówił, że po alkoholu może mu naprawdę odbić?
-Emily, kurwa odpowiedz mi – powiedział zirytowanym głosem, cały czas na mnie patrząc, a ja wzdrygnęłam się delikatnie.
-Tak – szepnęłam i zacisnęłam powieki, bojąc się tego co może stać się teraz. Co jeśli się wkurzy jeszcze bardziej?
Stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Justin po prostu się odwrócił i poszedł do salonu, chwiejąc się. Otworzyłam oczy, patrząc na niego w szoku. Nie odezwał się ani nie odwrócił. Po prostu położył się na kanapie tyłem do mnie, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Nie wiem czy wkurzył się bardziej czy go zraniłam czy co się stało? Ale postanowiłam o nic nie pytać bo nie chciałam żebyśmy zaczęli się kłócić, szczególnie w nocy i kiedy jest pijany. Więc odwróciłam się i weszłam po schodach na górę, a potem do sypialni gdzie zdjęłam szlafrok i położyłam się do łóżka.
Nie mogłam zasnąć, myśląc o zachowaniu Justina kiedy powiedziałam mu, że się go boję. Nie chciałam żeby źle mnie zrozumiał, ale nie mogłam mu teraz niczego powiedzieć bo po pierwsze nie będzie niczego pamiętał jutro, a po drugie to nie pora na rozmowę.
Miałam cichą nadzieję, że o tym też zapomni. Miałam nadzieję, że kiedy jutro się obudzi, nie będzie pamiętał o tym że się go bałam.

--------------------------------
No hej :) Rozdział dzisiaj bo jestem chora i leżę w domu więc mam czas na to żeby go dodać.

Jesteśmy naprawdę coraz bliżej końca i naprawdę nie macie pojęcia jak skończy się to ff.. Na pewno nie tak jak sądzicie, będziecie zaskoczeni! Mam nadzieje, że wytrwacie ze mną do końca.

Komentujcie, komentujcie, komentujcie!



2 komentarze:

  1. O nie... ja chcę szczęśliwe zakończenie!!! :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakończenia ti ja się boję najbardziej. Kurde co ty wymyslilas.
    Boziu czemu Justin jest taki zimny dla niej :(
    Nie mogę sie doczekac następnego.
    Wracaj do zdrowia <3

    OdpowiedzUsuń