30.07.2015

Rozdział 21

Emily’s pov

Odblokowałam telefon chyba już tysięczny raz dzisiaj, ale nie było nic. Żadnej wiadomości, żadnego nieodebranego połączenia, nic. Przygryzłam swoją wargę, poprawiając się na kanapie i spojrzałam w tv, chociaż w ogóle nie wiedziałam o co chodzi w filmie, który oglądałam z Chrisem. Cały czas myślałam o Justinie. Minął tydzień. Tydzień odkąd wyszedł ode mnie z domu, obiecując, że przyjdzie następnego dnia. Nie przyszedł. Nie zadzwonił i nie napisał. Była kompletna cisza. Byłam u niego w domu kilka razy, ale nikogo nie było. Nie rozumiałam o co chodziło. Wyjechał? Coś się stało? Nie miałam pojęcia co mam o tym wszystkim myśleć. Potrzebowałam go. Zniknął akurat teraz kiedy potrzebowałam go najbardziej.
Chris stał się za to dla mnie dziwnie miły i opiekuńczy. Cały czas ze mną rozmawiał, starał się mnie pocieszać i spędzał dużo czasu w domu. Pewnie jest mu ciężko, tak samo jak mi, ale on nie chce tego pokazywać. On też potrzebuje wsparcia i mam nadzieję, że wie, że jestem tu dla niego, zawsze. On był dla mnie wsparciem przez ostatnie kilka dni i jestem mu za to wdzięczna. Westchnęłam, przypominając sobie jego ostatnie słowa.

-Posłuchaj, siostra. Gdyby naprawdę tak mu zależało na tobie, nie zwiałby kiedy pojawiły się problemy. Nie mów, że jest inaczej. Akurat teraz, kiedy ty jesteś załamana i potrzebujesz wsparcia, jego nie ma? Jeśli musiałby wyjechać to dałby ci znać – wymamrotał, a ja spojrzałam na swoje palce, czując łzy w oczach.
-Może po prostu coś się stało – wyszeptałam, wzruszając ramionami.
-Jakoś w to nie wierzę, Emily. On po prostu ma cię gdzieś i chodziło tylko o jedno. Wiem, że cię to boli, ale taka jest prawda – wymamrotał, wzdychając ciężko po czym przytulił mnie mocno, pozwalając mi się wypłakać.

Moje myśli przerwał mój dzwoniący telefon. Od razu podniosłam rękę, w której go trzymałam i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znam tego numeru. Zwykle nie odbieram takich telefonów, ale tym razem czułam, że muszę to zrobić. Przesunęłam palcem po ekranie po czym przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo? – mruknęłam cicho, a Chris od razu na mnie spojrzał uważnie.
-Emily? To ty? – usłyszałam znajomy głos i zmarszczyłam brwi, nie mogąc go skojarzyć  – Tu Thomas. Pamiętasz mnie?
-Oh, to ty. Pewnie, że pamiętam. O co chodzi?
-Posłuchaj.. Chciałem zadzwonić do ciebie wcześniej, ale nie miałem okazji. Nie mogłem zdobyć telefonu Justina bo cały czas miał go przy sobie, a ja nie miałem twojego numeru. Dopiero teraz..
-Dlaczego to ty do mnie dzwonisz, a nie on? – spytałam, przerywając mu i zaczęłam bawić się kocem, którym byłam okryta.
-Bo Justin twierdzi, że masz wystarczająco ciężko i chciałem powiedzieć, że mi również jest przykro z powodu twoich rodziców – wymamrotał cicho, tak jakby się gdzieś chował żeby go nie usłyszał Justin. O co do cholery chodziło?
-Ale to nie jest powód dla którego dzwonisz, prawda?
-Nie – mruknął po czym westchnął ciężko – Posłuchaj, w noc, w którą Justin wracał od ciebie do domu, został zaatakowany nożem i był w szpitalu. Wróciliśmy wczoraj wieczorem..
-Co? – mruknęłam, przykładając dłoń do ust i pokręciłam swoją głową, niedowierzając – Dlaczego nie przyjechałeś lub nie zadzwoniłeś do mnie wcześniej do cholery?
-Chciałem, przysięgam, że chciałem, ale Justin miał ten pieprzony telefon cały czas przy sobie i nie chciał mi podać twojego adresu.
-Dobra, nieważne. Będę tam najszybciej jak to możliwe, na razie – wymamrotałam po czym się rozłączyłam i zrzuciłam z siebie koc, wstając szybko.
-Gdzie ty idziesz? – spytał Chris, patrząc na mnie uważnie.
-Do Justina. Został zaatakowany nożem, a ja nic o tym nie wiedziałam – wyrzuciłam ręce w powietrze po czym zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę schodów, ale poczułam pociągnięcie za rękę.
-Emily, nie idź do niego – mruknął, odwracając mnie w swoją stronę, a ja zmarszczyłam swoje brwi – To nie ma sensu, ten związek nie ma sensu. Skoro nawet cię nie powiadomił co się z nim dzieje, kiedy masz naprawdę ciężko..
-Przestań – przerwałam mu i wyrwałam swoją rękę – Dziwnie się zachowujesz. Idę do Justina i nic ani nikt mnie przed tym nie powstrzyma – powiedziałam po czym się odwróciłam i wbiegłam na górę żeby się przebrać, ponieważ miałam na sobie stary, przenoszony dres.

-Cześć, miło cię widzieć – wymamrotał Thomas kiedy tylko weszłam do środka. Uśmiechnęłam się słabo, przytulając się do niego delikatnie.
-Nawzajem – mruknęłam, odsuwając się od niego – Gdzie Justin?
-Teraz jest u siebie na górze, ale nie wie, że o wszystkim wiesz – powiedział i westchnął cicho, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową po czym poszłam w stronę schodów, a po chwili zapukałam do drzwi jego pokoju.
-Dasz mi kiedyś kurwa spać, Thomas? – usłyszałam zmęczony krzyk Justina i miałam ochotę zachichotać. Otworzyłam po cichu drzwi i weszłam do środka. Chłopak leżał, mając na twarzy poduszkę. Wyglądał cholernie uroczo.
-Witam Pana, Panie Bieber – wymamrotałam, zamykając za sobą drzwi. Justin od razu zdjął poduszkę z twarzy i spojrzał na mnie.
-Emily.. – mruknął i mogłam dostrzec jak przełyka cicho ślinę.
-Oh, pamiętasz mnie jeszcze? – uniosłam brew i skrzyżowałam swoje ręce na piersi.
-Oczywiście, że cię pamiętam – westchnął cicho i zaczął się podnosić, ale szybko opadł na poduszki, krzywiąc się z bólu. Od razu zrobiło mi się go żal i westchnęłam, podchodząc do niego.
-Jesteś idiotą, wiesz? – mruknęłam i usiadłam na łóżku po czym na niego spojrzałam, a w kącikach oczu poczułam jak zbierają mi się łzy – Myślałam, że mnie zostawiłeś. Prawie uwierzyłam Chrisowi, że masz mnie w dupie..
-Chris ci tak powiedział? – spytał i zacisnął swoje wargi.
-Tak, ale to nieważne. Martwiłam się o ciebie. Jak mogłeś nie zadzwonić? – wyrzuciłam z siebie i otarłam pojedyncze łzy, które spłynęły po moich policzkach. Chłopak westchnął i przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie przytulając.
-Przepraszam – szepnął do mojego ucha po czym pocałował mnie w głowę - Nie chciałem żebyś musiała się zamartwiać moim zdrowiem. Masz wystarczająco dużo problemów. No ale mogłem się domyślić, że Thomas i tak jakoś się z tobą skontaktuje – wymamrotał i zaczął gładzić moje plecy, a kiedy się uspokoiłam, odsunęłam się delikatnie po czym na niego spojrzałam.
-Wiesz kto to zrobił? – spytałam, gładząc jego policzek.
-Nie – mruknął po chwili ciszy i wzruszył swoimi ramionami – Nie wiem i nie zamierzam próbować się dowiedzieć.
-Jak to? Nie chcesz się dowiedzieć dlaczego ktoś cię zaatakował?
-Emily, to się stało i już. Nie mam zamiaru szukać winnego, to nie ma sensu – wzruszył obojętnie swoimi ramionami, a ja westchnęłam ciężko po czym nachyliłam się nad nim – Tęskniłem za tobą – wyszeptał po chwili.
-A ja za tobą – szepnęłam po czym złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Chłopak od razu go odwzajemnił i po chwili pocałunek zaczął stawać się coraz bardziej namiętny. Justin błądził dłońmi po całym moim ciele, aż w końcu wsunął je pod moją koszulkę.
-Nie, stop – mruknęłam od razu, odrywając się od jego ust, a on uniósł brwi pytająco – Tu nie chodzi o to, że nie chcę tylko o to, że nie możesz.. – wymamrotałam i wskazałam palcem na bandaż na jego biodrze.
-Będziemy ostrożni, skarbie..
-Justin, nie możesz się przemęczać – westchnęłam ciężko, patrząc na niego.
-Kochanie.. – szepnął i pogładził mój policzek dłonią – Obiecuję, że będę ostrożny, okej? Nic mi się nie stanie – wymamrotał, a ja zagryzłam swoją dolną wargę, kiedy patrzyłam w jego oczy. Kompletnie się w nich zatracałam. W końcu przymknęłam swoje powieki i westchnęłam pod nosem.
-No dobrze – mruknęłam, a chłopak od razu się uśmiechnął i mnie pocałował. Po kilku chwilach odwrócił nas tak, że był nade mną i zaczął całować moją szyję. Uśmiechnęłam się, odchylając głowę do tyłu i dając mu tym więcej miejsca.
-Emily? – mruknął po chwili, a ja od razu spojrzałam na niego w zdezorientowaniu.
-Tak?
-Teraz będzie tak jak powinno być za pierwszym razem. Teraz będzie twój prawdziwy, cudowny pierwszy raz – wyszeptał, patrząc w moje oczy, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa i pokiwałam swoją głową – Kocham cię, Emily – dodał po chwili i złączył nasze usta.

 "Znalazłam sposób, by wpuścić cię do środka,
Ale tak naprawdę nigdy nie miałam wątpliwości,
Stojąc w świetle twojego blasku,
Że teraz mam swojego anioła.
Czuję, jakbym się przebudziła.
Łamiesz każdą zasadę, którą miałam.
To ryzyko, które podejmuję.
Nigdy cię od siebie nie odsunę."

-----------------------


Niespodzianka!!! Rozdział dzisiaj bo nie wiem czy w weekend będę miała dostęp do laptopa, a nie chcę żebyście za długo czekali na nowy rozdział. Widzicie jak was kocham, haha.
Rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Marcie, którą kocham bardzo!!
Bardzo was proszę o komentowanie i polecanie mojego ff, to dużo dla mnie znaczy :)
Do następnego! 

29.07.2015

Rozdział 20

Emily’s pov

Spędziliśmy z Justinem cudowny tydzień. Spotykaliśmy się każdego dnia, chociaż na godzinę, ale się spotykaliśmy. Każdego dnia zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Chris nadal nie mógł tego przełknąć, a ja nadal go olewałam choć dzięki temu jak czułam się przy Justinie, zapominałam o złości na kogokolwiek. Podobało mi się, że nie naciskał na seks, był cierpliwy i czekał aż będę całkowicie gotowa.
Spojrzałam na godzinę w radiu samochodowym. Była dopiero 16:45 więc zdążę odrobić lekcje. Byliśmy razem nad jeziorem na weekend i muszę przyznać, że świetnie się bawiłam. Justin był kochany i opiekuńczy. To była jakby ta jego kolejna strona, którą zdecydowanie kochałam.
Z zamyślenia wyrwał mnie samochód, który właśnie zatrzymał się pod moim domem. Westchnęłam i spojrzałam na Justina po czym wysiadłam z auta, a on wziął moją torbę i podał mi ją po czym się pożegnaliśmy i poszłam w stronę domu.


-Gdzie ty kurwa byłaś? – krzyknął Chris, wychodząc z kuchni i idąc w moją stronę. Wow, szybki jest. Nie zdążyłam nawet dokładnie zamknąć drzwi, a on już tutaj jest.
-Mówiłam ci, że wyjeżdżam z Justinem na weekend..
-Tak, super świetnie – warknął, szybko oddychając – A co z telefonem? Huh? Nie mogłaś go zostawić włączonego?
-Chciałam odpocząć – westchnęłam głośno i zmarszczyłam swoje brwi – O co ci do cholery chodzi?
-Próbowałem się do ciebie dodzwonić cały pierdolony weekend, Emily a ty..
-A ja byłam nad jeziorem, gdzie chciałam oderwać się od tego wszystkiego tutaj – wyrzuciłam ręce w powietrze, a chłopak tylko pokręcił swoją głową, prychając. Naprawdę nie rozumiałam jego zachowania. Był jakiś..inny. To znaczy często się wkurzał, ale teraz wyglądał tak jakby chodziło o coś zupełnie innego i trochę się bałam, że zrobił coś okropnego i znowu będzie musiał wyjechać. Byłam na niego wściekła, ale w końcu brat to brat, prawda?
-Powiedzmy, że cię rozumiem, ale potrzebowałem się z tobą skontaktować. Nie możesz się tak zachowywać do cholery – wyrzucił z siebie po czym wypuścił głośno powietrze ustami, a ja podeszłam do niego powoli.
-Co ode mnie potrzebowałeś? Hm?
-Emily.. – zaczął i spojrzał na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec ból i smutek. Kurwa. Zaczynałam się naprawdę denerwować – To będzie dla ciebie trudne. Wiem, że jesteś na mnie wściekła za to, że cię okłamałem, ale pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie i przejdziemy przez wszystko razem – wyszeptał.
-Co zrobiłeś, Chris? – spytałam, wzdychając cicho i patrząc na niego uważnie – Co tym razem odwaliłeś? Znowu wyjeżdżasz czy co? – zasypałam go pytaniami, a on od razu pokręcił swoją głową.
-Tu nie chodzi o mnie, mała – wymamrotał cicho po czym wziął głęboki wdech – Tu chodzi o rodziców.
-O rodziców? Co z nimi? Nie wracają jeszcze? – zapytałam, marszcząc swoje brwi w zdezorientowaniu.
-Nie, nie wracają.. – wymamrotał i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Chris dodał coś co zabiło mnie w środku – Mieli wypadek, którego..Emily, oni nie przeżyli.. – wyszeptał z bólem i łzami w oczach.
Rozchyliłam swoje wargi, patrząc na niego w niedowierzaniu i mając nadzieję, że to jakiś beznadziejny żart. Niestety. Nie był to żart. Chris spuścił swój wzrok, z całej siły powstrzymując się od płaczu. Przełknęłam ciężko ślinę po czym zdając sobie sprawę z tego co się stało, wtuliłam się w niego, zaczynając głośno płakać. Nie mogłam i nie chciałam w to uwierzyć. Nie mogło do mnie dotrzeć, że straciłam dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Jak pomyślę, że jeszcze wczoraj z nimi rozmawiałam i umawialiśmy się na ich powrót, zaplanowaliśmy, że razem z Chrisem po nich przyjedziemy, a teraz ich już po prostu nie ma.. To bolało. Czułam jak tracę ogromną część siebie. Moje serce rozpadło się na pieprzone miliony kawałków. Za co? Dlaczego? Byli takimi dobrymi rodzicami, ułożyło im się w życiu, mogli jeszcze tyle dokonać, przeżyć.. Czym sobie na to zasłużyli? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Mam tylko 17 lat, a w ciągu jednego miesiąca przeszłam przez więcej niż niektórzy przez całe swoje życie. Nie mogłam powstrzymać łez. Nie wierzyłam w to, że nigdy ich już nie zobaczę. Oni nie poznają Justina, nie zobaczą jak kończę liceum, nie poznają moich dzieci, nie będą na moim ślubie.. To było takie nie fair. Czemu moje życie jest takie beznadziejne?
Odsunęłam się od Chrisa po czym bez słowa pobiegłam do góry i zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, ponownie wybuchając płaczem. To, co teraz czułam było najgorszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doznałam. Bolało jak cholera. Chciałam obudzić się rano i wiedzieć, że rodzice są już w domu, cali i zdrowi. Ale tak nie będzie. Wyjęłam z kieszeni telefon i drżącą dłonią, wybrałam numer Justina po czym przystawiłam telefon do ucha.
-Tak, skarbie? – usłyszałam ten cudowny głos i od razu poczułam się odrobinę lepiej. Jednak nie mogłam nic wypowiedzieć. Pokręciłam głową i ponownie zaczęłam płakać. Usłyszałam w słuchawce pisk opon, a potem ciszę więc pewnie Justin zatrzymał samochód – Emily, co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
-Moi rodzice.. oni.. – wymamrotałam niewyraźnie po czym przyłożyłam dłoń do ust, nie mogąc powstrzymać łez.
-Emily, nie mogę cię zrozumieć. O co chodzi? Nie płacz, tylko powiedz mi co się stało.
-Nie żyją. Moi rodzice nie żyją – powiedziałam szybko na jednym tchu po czym wybuchłam głośnym płaczem kolejny raz. Nie usłyszałam odpowiedzi. Cisza. Była totalna cisza. Po chwili usłyszałam odpalany silnik i pisk opon, a także szybki oddech Justina.
-Będę u ciebie za 5 minut – mruknął Justin po czym się rozłączył, a ja wtuliłam się w poduszkę, próbując się choć trochę uspokoić.

Justin’s pov

-Nie chcę żebyś tu przychodził – warknął Chris kiedy tylko wszedłem do domu, a ja westchnąłem ciężko.
-Zamknij się, jasne? – syknąłem, patrząc mu w oczy – Emily mnie teraz potrzebuje i gówno mnie obchodzi twoje zdanie – splunąłem po czym poszedłem na schody.
-Jeszcze zobaczymy – mruknął Chris, ale postanowiłem to olać. Najważniejsza w tej chwili była Emily, nikt inny. Wszedłem do jej pokoju po cichu i od razu poczułem ukłucie w sercu, kiedy usłyszałem jej płacz. Dziewczyna leżała skulona na łóżku, tyłem do mnie, cała się trzęsąc. Justin Bieber nie ma uczuć? Ta, jasne. Ten widok dosłownie łamał mi serce. Podszedłem powoli do łóżka po czym się na nim położyłem i objąłem dziewczynę od tyłu, przyciągając ją do siebie.
-Justin – szepnęła cicho po czym odwróciła się i od razu wtuliła się w mój tors, cały czas płacząc.
-Shhh, nie płacz skarbie – wyszeptałem gładząc jej plecy i pocałowałem ją w czoło.

-Po prostu nie mogę w to uwierzyć – wymamrotała zapłakanym głosem, siedząc oparta o ścianę i bawiąc się swoimi palcami. Westchnąłem cicho i zacząłem gładzić jej kolano.
-Rozumiem, skarbie. Minie trochę czasu, ale w końcu się z tym pogodzisz i będziesz znowu szczęśliwa.
-Bez urazy Justin, ale co ty możesz wiedzieć o stracie obojga rodziców? – wymamrotała i spojrzała na mnie przelotnie.
-Dużo. Wiem dużo na ten temat – wymamrotałem cicho i zacisnąłem swoje wargi. Nie wiem czy byłem gotowy. Pewnie nie. Ale czy kiedykolwiek będę gotowy? Emily zasypie mnie pytaniami i będzie chciała wiedzieć o wszystkim co się stało. Prędzej czy później będę musiał jej powiedzieć. Chyba lepiej jeśli zrobię to teraz. Przynajmniej będzie wiedziała, że nie siedzi w takim gównie sama.
-Co masz na myśli? – spytała, patrząc na mnie uważnie, a ja przełknąłem cicho ślinę – Twoi rodzice też nie żyją?
-Nie, żyją. Chyba.. nie wiem – westchnąłem cicho i przetarłem twarz swoimi dłońmi.
-Jak to nie wiesz?
-Bo nie mam z nimi żadnego kontaktu – powiedziałem po chwili ciszy, wzruszając swoimi ramionami.
-Dlaczego? – spytała, a jej ton głosu był ostrożny. Oblizałem nerwowo swoje wargi po czym wypuściłem powietrze ustami – Możesz mi powiedzieć, Justin. Wyrzuć to z siebie – dodała po chwili szeptem.
-Oboje byli uzależnieni od alkoholu. Odkąd pamiętam w domu był tylko alkohol i jacyś ich znajomi. Nienawidziłem tego, szczerze tego nienawidziłem. Wstydziłem się zaprosić kogokolwiek do siebie bo moi rodzice przynosili mi wstyd – wymamrotałem i spojrzałem w okno, zastanawiając się jak mam to wszystko opisać. Po chwili ciszy postanowiłem kontynuować – Miałem też młodsze rodzeństwo. Jazzy miała 5 lat, a Jaxon miał 3 latka. Kochałem i kocham ich całym sercem. Dzięki nim jeszcze jakoś się uśmiechałem. Mógłbym spędzać z nimi każdy dzień, byli moim wszystkim.. – przełknąłem z trudem ślinę, a kątem oka mogłem zobaczyć jak cień uśmiechu pojawia się na ustach Emily – Zawsze się nimi opiekowałem. Nie miałem swojego życia, nie mogłem iść do kumpli bo rodzice kazali mi z nimi zostać, a sami pili w pokoju obok – prychnąłem cicho, kręcąc głową – Pewnego razu kiedy miałem 15 lat chciałem iść na urodziny swojego przyjaciela. Obiecałem mu, że przyjdę i nie mogłem go zawieść. Taty nie było, poszedł gdzieś pić z kolegami, jak zawsze. Powiedziałem mamie, że wychodzę i wrócę wieczorem, a dzieciaki bawią się w pokoju Jazzy – wziąłem głęboki wdech i przymknąłem swoje oczy. Nienawidziłem o tym mówić. Mówiłem o tym naprawdę bardzo rzadko i musiałem na chwilę przerwać, żeby dać radę powiedzieć resztę. Najgorszą resztę. – Kiedy wracałem swoją ulicą, z daleka czułem zapach spalenizny. Myślałem, że znowu jakieś dzieciaki się bawią ogniem. U nas, w Kanadzie – bo tam się urodziłem, a szczególnie na mojej dzielnicy to zdarzało się często. Niestety. To nie były dzieciaki. Mój dom się palił. Nie pamiętam co wtedy zrobiłem, jak się znalazłem w środku,  jak zobaczyłem Jazzy i Jaxona na podłodze.. Ale pamiętam obojętny wyraz twarzy kompletnie pijanej i naćpanej matki.. – pokręciłem głową, zaciskając swoje powieki – Zostawiła ich samych i wyszła z domu do kolegów, którzy mieszkali kilka domów dalej. Zostawiła włączoną kuchenkę i wyszła – wyszeptałem, a Emily przyłożyła dłoń do ust. Dopiero teraz zobaczyłem, że jest cała zapłakana. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję, mocno mnie do siebie przytulając.
-Obwiniali mnie o to wszystko, razem z ojcem i mówili żebym się wyprowadził i inne gówna.. więc to zrobiłem. Przyjechałem tutaj – wymamrotałem, wtulając się w Emily, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłem.
-Tak bardzo mi przykro, skarbie – zapłakała Emily, przytulając mnie chyba najmocniej jak się dało – Cholernie mi przykro. Nie wyobrażam sobie co musiałeś czuć..
-Shhh – szepnąłem, kręcąc swoją głową – Nie mówmy o tym – mruknąłem i położyłem się, kładąc na sobie dziewczynę i odetchnąłem cicho. Czułem ulgę. Dobrze było komuś się wygadać. Jedyną osobą, która znała tą historię, był Thomas i tylko on. Z nikim innym na ten temat nie rozmawiałem bo nikomu nie ufałem na tyle żeby o tym mówić. Tym razem zaufałem. Zaufałem Emily.

-Do zobaczenia jutro, skarbie – wymamrotałem, stojąc przy drzwiach wyjściowych z Emily. Rozmawialiśmy przez kilka godzin, w ciągu których Chris na szczęście zdążył wyjść.
-Obiecujesz? – szepnęła, obejmując mnie w pasie.
-Obiecuję – mruknąłem i uśmiechnąłem się delikatnie po czym złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Schowałem ręce do kieszeni kurtki i ruszyłem w stronę bramy. Zostawiłem auto kawałek dalej więc skręciłem w bok i poszedłem w jego stronę. Zrobiło się już naprawdę ciemno. Westchnąłem cicho, myśląc o Emily. Nie powinna być teraz sama, ale nie mogłem zostać, musiałem iść. Chris by zrobił kolejną awanturę gdybym został. Mówiąc o nim.. zamiast być przy siostrze on sobie znowu gdzieś poszedł. Dupek.
Usłyszałem za sobą cichy szmer i zanim zdążyłem się odwrócić, poczułem jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Spojrzałem na ręce postaci, która trzymała mnie mocno i zobaczyłem tatuaż, który widziałem tylko u jednej osoby. U Chrisa.
-Co do kurwy? – warknąłem, próbując się wyrwać, ale nie udało mi się. Poczułem tylko jak coś ostrego wbija mi się w bok. W żebro? Nie wiem. Czułem tylko ból, przez co syknąłem, a osoba, która mnie trzymała, puściła mnie, tym samym wyjmując ze mnie, jak zdążyłem zauważyć nóż. Usłyszałem tylko odgłos szybkich kroków. Więc biegł. Uciekł. Przyłożyłem dłoń do rany, z której krew zaczęła lecieć coraz szybciej. Skuliłem się, mocno zaciskając ranę, chociaż wiedziałem, że nie pomoże to na długo. Mój oddech z każdą sekundą stawał się coraz cięższy. Próbowałem walczyć, ale krwawienie było tak silne, że zaczęło robić mi się coraz słabiej. Czułem się coraz słabszy, a obraz przed moimi oczami powoli zaczął się zamazywać.

--------------------
Okej, to jest 20 rozdział, który sądzę że jest emocjonalny ;) Mam nadzieję, że wam się podobał! Piszcie swoje opinie w komentarzach, błagam. I jeśli czytacie moje ff to mi napiszcie i dajcie follow na playtimegomezFF na twitterze, a ja na pewno dam fback. Tam będą pojawiać się spojlery i nie tylko!
Z góry dziękuję :)

28.07.2015

Rozdział 19

Justin's pov

Po kilkunastu minutach zatrzymałem auto pod kręgielnią po czym spojrzałem na dziewczynę, które marszczyła uroczo swoje brwi, patrząc na budynek. Uśmiechnąłem się i wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo po czym spojrzała na mnie, zagryzając dolną wargę.

-Justin.. – zaczęła, a ja podszedłem do niej, unosząc pytająco brew. – Ja nie umiem grać w kręgle.

-Spokojnie – mruknąłem, uśmiechając się do niej po czym chwyciłem jej dłoń, a ona od razu się zarumieniła. Czy to nie jest urocze kiedy ona cały czas się przy mnie rumieni? Cholera. – Nauczę cię grać.

-Umiesz w to grać? – spytała, unosząc jedną brew do góry.

-Pewnie, że tak. Co w tym trudnego? – zaśmiałem się, a kiedy dziewczyna zacisnęła swoje wargi, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem, odchrząknąłem, chowając usta do środka i ruszyłem w stronę wejścia do kręgielni.

Kiedy byliśmy już gotowi do gry, poszliśmy do wolnego „toru" po czym spojrzałem na dziewczynę, która przygryzała swoją wargę. Była śliczna i seksowna. Cholernie. Od razu zauważyłem wzroki kilku chłopaków na niej i zacisnąłem swoje wargi.

Ona jest moja, chuje.

Emily odwróciła się w moją stronę i podeszła bliżej po czym położyła dłoń na biodrze.

-Nie dam rady, prędzej w kogoś tym rzucę – westchnęła ciężko, a ja przewróciłem swoimi oczami.

-Pozwalam ci rzucić w tych idiotów, którzy się na ciebie gapią – wymamrotałem, wzruszając swoimi ramionami. Dziewczyna zmarszczyła swoje brwi i rozejrzała się dyskretnie po czym ponownie spojrzała na mnie i zaśmiała się cicho.

-Zazdrosny?

-Nie jestem zazdrosny, Emily – wymamrotałem, przewracając swoimi oczami chociaż prawda była zupełnie inna. Emily przewróciła oczami i wymamrotała pod nosem „jasne, jasne". Wziąłem do ręki jedną kulę i stanąłem przed torem.

-Najpierw pokaże ci jak to się robi – wymamrotałem, na co skinęła swoją głową. Ustawiłem się po czym rzuciłem kulą i uśmiechnąłem się do siebie szeroko kiedy zbiłem wszystkie kręgle. Odwróciłem się w stronę Emily i podałem jej kulę. – Twoja kolej, mała. – mruknąłem, a ona zmrużyła swoje oczy.

-Nie jestem mała – burknęła, kręcąc głową.

-Jasne – prychnąłem po czym ustawiłem ją przed torem – Musisz się skupić i stanąć tak.. – wymamrotałem, poprawiając ją po czym złapałem jedną ręką jej rękę, a drugą położyłem na jej biodrze. – Gotowa? – szepnąłem.

-Tak – mruknęła cicho, kiwając swoją głową, a ja pomogłem jej rzucić kule. – Udało się, szkoda tylko, że dzięki tobie – westchnęła, a ja zaśmiałem się cicho i odsunąłem się.

-No okej, to teraz ty sama – powiedziałem i podałem jej kolejną kulę po czym stanąłem z boku. Dziewczyna wzięła głęboki wdech po czym się ustawiła i rzuciła kulą, nie zbijając ani jednego kręgla. Schowałem usta do środka, powstrzymując śmiech, a ona tupnęła nogą, krzyżując ręce na piersi.

-Uspokój się, niunia. Musisz po prostu kilka razy spróbować i się skupić, a zobaczysz, że ci wyjdzie.

-No dobrze – mruknęła w końcu i uśmiechnęła się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłem.



-Udało się – pisnęła Emily i klasnęła w dłonie z szerokim uśmiechem, po kilkunastu nieudanych rzutach. Zaśmiałem się kiedy podbiegła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.

-Brawo, skarbie – szepnąłem z uśmiechem i musnąłem delikatnie jej wargi. Po chwili zrobiłem to ponownie i zatraciliśmy się w pocałunku, jakby nie było nikogo wokół. – Już wiem. Zabiorę cię gdzieś jeszcze, musisz zobaczyć pewne miejsce – wymamrotałem, tym samym przerywając pocałunek, a Emily zmarszczyła swoje brwi. Zaśmiałem się cicho, wzruszając swoimi ramionami po czym pociągnąłem ją w stronę blatu żeby przebrać buty.



-Czemu tu przyjechaliśmy? – spytała, a w jej oczach mogłem zobaczyć lekki strach kiedy przyglądała się staremu, zniszczonemu magazynowi.

-Nie bój się, chcę ci tylko coś pokazać – wymamrotałem i chwyciłem jej dłoń po czym pociągnąłem ją w stronę drzwi, ale dziewczyna szła strasznie wolno. Westchnąłem, odwracając się w jej stronę. – Mówię poważnie, Emily. Zaufaj mi, okej? – wyszeptałem, podchodząc bliżej niej i pocałowałem ją krótko, a dziewczyna w końcu skinęła głową, decydując się pójść za mną.

Kiedy weszliśmy do środka, od razu poprowadziłem Emily w stronę dużego okna z wielkim parapetem, na którym na pewno zmieścimy się oboje. Usiadłem na nim po czym poklepałem miejsce obok siebie, a Emily po chwili zastanowienia zrobiła to samo co ja i spojrzała przed siebie, a jej wargi się rozchyliły delikatnie.

-Ładnie, co? – mruknąłem, również spoglądając przed siebie.

-Ładnie, chociaż to nie jest moja ulubiona dzielnica Nowego Jorku – wymamrotała, siadając po turecku.

-Racja. To zdecydowanie najgorsza dzielnica tego miasta, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. – wzruszyłem swoimi ramionami i spojrzałem na dziewczynę przelotnie – Nikt tutaj nie przyjeżdża, nie przychodzi, a ja znam to miejsce od lat i mam tu spokój, którego nie mam praktycznie w żadnym innym miejscu. Fajnie jest posiedzieć tutaj i popatrzeć jak ktoś z kimś się kłóci, całuje, bawi.. Lubię obserwować ludzi i ich zachowania, dużo wnioskuję kiedy tak im się przyglądam. Od razu wiadomo kto rządzi na tej dzielnicy, kto ma więcej, a kto mniej kasy. Jest tutaj nawet koleś, który zdradza swoją dziewczynę z każdą kolejną. – prychnąłem i pokręciłem głową.

-Często tutaj bywasz?

-Kiedy potrzebuję pomyśleć – wymamrotałem i spojrzałem na Emily, a ona zrobiła to samo – Czasami po prostu potrzebuję odetchnąć i zebrać myśli, a to jest dobre miejsce. Kiedyś bywałem tu częściej, potem rzadziej, ale przyjeżdżałem i odkąd ty pojawiłaś się w moim życiu.. znowu zacząłem często tu przyjeżdżać.

Emily zarumieniła się delikatnie i spuściła swoją głowę, prostując nogi i zaczynając nimi machać.

-Tutaj zadecydowałem, że powinienem pozwolić ci odejść – dodałem po chwili, a dziewczyna podniosła głowę i westchnęła cicho, przysuwając się do mnie.

-Nie chciałeś żebym odeszła? – spytała cicho.

-Nie. Wtedy jeszcze sam nie wiedziałem dlaczego, ale nie chciałem.

-Mieszkam w Nowym Jorku od dziecka i nie wiedziałam, że istnieją takie świetne miejsca – wymamrotała po chwili dziewczyna, pewnie chcąc zmienić temat. Nawet mnie to nie dziwi. W końcu na pewno chciała o tym zapomnieć. I nie jest jedyna. Ja też chciałem zapomnieć, choć to było trudne bo miałem wyrzuty sumienia.

-To nie jest jedyne takie miejsce – powiedziałem i spojrzałem przed siebie.

-Naprawdę? Są jeszcze jakieś?

-Tak i znam jedno, które jest nawet lepsze od tego – wymamrotałem i spojrzałem na dziewczynę, a ona od razu się uśmiechnęła. Chyba wiedziałem o czym właśnie myśli..

-Zabierz mnie tam! – pisnęła, odwracając się i zeskakując parapetu. Nie pomyliłem się. Zaśmiałem się, schodząc z parapetu i złapałem Emily za rękę, mamrocząc ciche „no dobrze" po czym wyszliśmy z budynku i poszliśmy w stronę mojego auta.



Po 20 minutach weszliśmy na samą górę, starego i zniszczonego wieżowca. Widziałem, że Emily była już zmęczona i wcale jej się nie dziwię. Ten budynek był naprawdę wysoki, a winda była zepsuta. W końcu otworzyłem przejście na dach i wszedłem pierwszy po czym podałem dłoń dziewczynie, a ona weszła na górę za mną i od razu zaczęła się rozglądać z ciekawością.

-Chodź – mruknąłem i pociągnąłem ją w stronę krawędzi po czym zatrzymałem się przed nią i objąłem dziewczynę w pasie.

-Ale tu jest pięknie – wyszeptała, niedowierzając i pokręciła swoją głową.

-Widzimy stąd cały Nowy Jork, mała – mruknąłem do jej ucha z uśmiechem po czym pocałowałem ją delikatnie w szyję, a ona się uśmiechnęła. Emily położyła dłonie na moich i wtuliła się w moje plecy, patrząc z zachwytem na widoki przed nią.

-Justin? – mruknęła po kilku minutach ciszy i odwróciła się w moją stronę, a ja uniosłem, pytająco brwi – Nie wierzę, że jesteś taki romantyczny. Dlaczego zabierasz mnie w te wszystkie miejsca? Żeby znowu mnie przelecieć? – spytała, uśmiechając się do mnie głupio.

-Masz mnie, to jeden z powodów – powiedziałem od razu, śmiejąc się cicho, ale bałem się trochę jej reakcji. Na szczęście dziewczyna zaśmiała się razem ze mną i pokręciła swoją głową.

-A jaki jest inny powód? – spytała, a mi zaschło w gardle. To jest ten moment. Musisz jej powiedzieć, Bieber. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Kurwa, nigdy się tak nie czułem. Spojrzałem w piękne, brązowe oczy Emily i przełknąłem cicho ślinę.

-Kocham cię – wyszeptałem ledwo słyszalnie, ale Emily usłyszała bo uchyliła delikatnie swoje wargi, patrząc na mnie. Kurwa, idioto, mogłeś tego nie mówić. Zaczynałem się coraz bardziej denerwować kiedy zapadła między nami cisza.

-To dobrze – mruknęła w końcu Emily i uśmiechnęła się do mnie, zbliżając nasze twarze – Bo ja ciebie też – wyszeptała, powodując u mnie uśmiech po czym pocałowała mnie, co od razu odwzajemniłem.

Emily's pov

To było idealne po południe. Czułam się tak dobrze. Patrzyłam przez boczną szybę, cały czas odtwarzając od nowa w głowie obraz, kiedy Justin powiedział mi, że mnie kocha. Uśmiechnęłam się, przygryzając swoją dolną wargę, a w moim brzuchu poczułam przyjemne uczucie. To chore. To wszystko pomiędzy nami jest popieprzone, ale zakochałam się. Zdecydowanie się w nim zakochałam.

-Co się tak szczerzysz? – z rozmyślenia wyrwało mnie pytanie Justina. Odwróciłam głowę w jego stronę żeby zobaczyć rozbawienie na jego twarzy. Westchnęłam cicho.

-Przez ciebie – mruknęłam cicho, wzruszając swoimi ramionami, a chłopak się uśmiechnął i położył dłoń na moim udzie.

-I bardzo dobrze – wymamrotał, powodując tym u mnie kolejny uśmiech. Bałam się tego uczucia, bałam się, że to się źle skończy, ale mimo to nie chciałam tego przerwać.



-No wejdź do środka. Posiedzimy jeszcze trochę razem – wymamrotałam, patrząc na niego błagalnie kiedy siedzieliśmy w aucie przed moim domem.

-Nie mam ochoty kłócić się z Chrisem – westchnął ciężko.

-Justin no.. – mruknęłam cicho i wysunęłam dolną wargę, a Justin przymknął swoje oczy po czym westchnął ponownie i wymamrotał „okej, niech ci będzie" i wysiadł z auta. Wysiadłam za nim po czym poszliśmy w stronę mojego domu, a po chwili weszliśmy do środka. Nie minęło dużo czasu, a w przedpokoju pojawił się Chris.

-Co ty tutaj robisz? – warknął, patrząc na Justina. – To jest mój dom, wypierdalaj stąd.

-Nie – mruknęłam, wyprzedzając Justina i ścisnęłam jego dłoń. – To jest mój chłopak i mogę go zapraszać do siebie. Tobie gówno do tego bo ja nie robię ci wyrzutów kiedy przychodzą tutaj te twoje puste dziwki – wymamrotałam, wzruszając swoimi ramionami i ruszając w stronę schodów. Usłyszałam za sobą cichy śmiech Justina i po krótkiej chwili poczułam jak obejmuje mnie drugą ręką w pasie.

-On chce cię tylko przelecieć, nie widzisz tego? – warknął głośno, powodując tym u nas obojga głośny śmiech.

-On też mnie rozgryzł – zaśmiał się Justin, a ja mu zawtórowałam. Chris zmarszczył swoje brwi i zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, weszliśmy z Justinem do mojego pokoju i zamknęłam za nami drzwi. Odłożyłam torbę na szafkę po czym podeszłam do łózka i usiadłam na nim, a po chwili obok mnie usiadł Justin.

-Podobało ci się dzisiaj? – spytał i uniósł brwi, patrząc na mnie.

-To była najdziwniejsza randka na świecie, ale tak. Było świetnie – wymamrotałam, siadając po turecku i spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.

-To dobrze, ale lepiej się przygotuj bo jestem słaby w wymyślaniu super rzeczy więc następne randki będą tylko gorsze - zaśmiałam się od razu i pokiwałam swoją głową.

-Z tobą każda będzie świetna – wymamrotałam, a chłopak uśmiechnął się do mnie po czym nachylił się i pocałował mnie czule.

-Justin? – zaczęłam po pocałunku, a on uniósł brew, przysuwając się do mnie i objął mnie w pasie. – Czy ty i te twoje.. dziewczyny w klubie.. czy wy..

-Nie – mruknął Justin, przerywając mi, a ja odetchnęłam cicho od razu z ulgą – Nie spałem z nimi, przysięgam.

-To dobrze – mruknęłam, kiwając głową – To nie tak, że jestem zazdrosna. Po prostu to byłoby dziwne, kiedy szedłbyś do pracy i spotykał dziewczyny, które już pieprzyłeś.. Wystarczy, że muszę pogodzić się z tym, że tam pracujesz i że jesteś w gangu – westchnęłam cicho, a chłopak uśmiechnął się do mnie słabo.

-Rozumiem. Nie masz się czym martwić – wymamrotał cicho i pogładził moje plecy.

-Skończysz z tym wszystkim kiedyś? – spytałam, patrząc na niego uważnie.

-Nie wiem.. – mruknął, wzruszając swoimi ramionami i nie odrywając ode mnie swojego wzroku – Nie myślałem o tym. Na razie nie mam tego w planach, a nie wiem co będzie kiedyś.

-A jak będziesz chciał założyć rodzinę? – wypaliłam, od razu się rumieniąc, a Justin uniósł swoje brwi, w jego oczach mogłam zobaczyć rozbawienie. Kurwa, co on sobie o mnie pomyśli? Że już planuję ślub, dzieci i miłość do śmierci? Cholera.

-Nie zastanawiałem się nad tym. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale nie masz się czym martwić teraz skarbie – powiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie, a ja pokiwałam swoją głową.

-A jeśli chodzi o ten gang.. Siedziałeś kiedyś?

-Tak, z dwa razy przez kilka dni, ale nie mogli na mnie nic znaleźć – powiedział, wzruszając swoimi ramionami – A ty? – spytał z rozbawieniem na twarzy. Zaśmialiśmy się równo i pokręciłam swoją głową.

-Pewnie, milion razy – prychnęłam po czym odetchnęłam cicho, patrząc na chłopaka z uśmiechem.



-Naprawdę powinienem iść. Jutro masz szkołę i musisz się wyspać, a ja muszę zajrzeć jeszcze do klubu – powiedział Justin, stojąc przy moim łóżku, a ja westchnęłam cicho po czym wstałam.

-No dobrze, a kiedy się zobaczymy?

-Jeśli nie będziesz miała nauki na głowie, to do mnie zadzwoń i zobaczymy co da się zrobić – wymamrotał z uśmiechem, co od razu odwzajemniłam. Mruknęłam ciche „okej" po czym położyłam dłonie na jego torsie i stanęłam na palcach, całując go czule. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Justin patrzył na mnie chwilę i uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego po czym w końcu mruknął tylko „to na razie" i odwrócił się, wychodząc po chwili z mojego pokoju. Wiedziałam co chciał powiedzieć, ale nie byłam zła, że zrezygnował. Powiedział to wcześniej i cieszyłam się, że się przede mną otworzył. Mogę poczekać, aż będzie całkowicie gotowy żeby otworzyć się do końca. Opadłam na łóżko i spojrzałam w sufit z uśmiechem. Ten człowiek sprawiał, że byłam szczęśliwa i mam nadzieję, że wszystko będzie szło tak dobrze jak do tej pory. Mam nadzieję, że to wszystko skończy się dobrze.

-----------------------------

Jest i 19 rozdział już! Wow, kiedy to zleciało?
Pamiętajcie żeby komentować i dawać follow na moim tt (playtimegomezFF) :)

Rozdział 18

Emily's pov

-Dziękuję za ten wieczór, był cudowny - wymamrotałam z uśmiechem, patrząc na chłopaka. Staliśmy przed moim domem, Justin opierał się o swoje auto, obejmując mnie w pasie. Odwzajemnił uśmiech, wzruszając swoimi ramionami.

-Cieszę się, że ci się podobało.

-Powinnam już iść.. Jest po północy, a rano idę do szkoły – wymamrotałam po czym zagryzłam dolną wargę, a Justin pokiwał swoją głową.

-No tak, grzeczna dziewczynka już dawno po wieczorynce – zaśmiał się, na co ja przewróciłam swoimi oczami. – Żartuję. Idź, idź. Zobaczymy się jutro – powiedział, nachylając się nade mną po czym złożył krótki pocałunek na moich ustach. Mruknęłam cicho i pocałowałam go ponownie, przyciskając swoje ciało do jego. Justin uśmiechnął się przez pocałunek, gładząc moje biodra. Całował tak cholernie dobrze, że zatracałam się w jego pocałunkach. Niestety ten cudowny moment przerwał głośny trzask drzwi. Oderwałam się od chłopaka i odwróciłam głowę do tyłu, aby zobaczyć wściekłego Chrisa, stojącego w drzwiach domu. Przewróciłam mimowolnie swoimi oczami i usłyszałam westchnięcie Justina. Spojrzałam na niego, uśmiechając się słabo.

-Muszę iść – szepnęłam na co Justin pokiwał ze zrozumieniem głową i cmoknął moje usta po raz ostatni.

-Do zobaczenia, mała.

Uśmiechnęłam się, zagryzając dolną wargę i zrobiłam kilka kroków do tyłu, a chłopak wsiadł do auta po czym uśmiechnął się do mnie ostatni raz i odjechał. Natomiast ja wróciłam do domu, wymijając przed tym Chrisa. Od razu ruszyłam w stronę schodów, ale po krótkiej chwili poczułam szarpnięcie za łokieć i odwróciłam się w stronę mojego brata, zaciskając swoje wargi.

-Czego chcesz? – burknęłam, wyrywając swoją rękę z jego uścisku i uniosłam swoje brwi ku górze, patrząc na niego.

-Spotykasz się z tym gnojkiem? Popieprzyło cię? Nigdy więcej się z nim nie spotkasz, rozumiesz? On nie jest dla ciebie.

-Ha ha – prychnęłam, przewracając swoimi oczami – Nie będziesz mi mówił co mam robić, to moja sprawa czy chcę się z nim spotykać czy nie. Widocznie go lubię, a ty masz gówno do gadania – wzruszyłam swoimi ramionami.

-Widzisz, mam dużo do gadania. Rodzice nie będą zadowoleni kiedy dowiedzą się z kim się spotykasz – wymamrotał, a w jego oczach mogłam dostrzec złość.

-Nie będą też zadowoleni kiedy dowiedzą się kim ty jesteś tak naprawdę.

Chłopak zacisnął swoją szczękę, patrząc na mnie w niedowierzaniu i pokręcił swoją głową po czym wypuścił głośno powietrze ustami.

-A może powiesz mi skąd znasz tego chuja? – zapytał po chwili, a ja przełknęłam cicho ślinę. No tak, mogłam się spodziewać tego typu pytania. Cholera. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy za nic w świecie.

-Z imprezy – mruknęłam w końcu i wzruszyłam swoimi ramionami po czym odwróciłam wzrok. – Jestem zmęczona, a jutro mam szkołę więc przykro mi, ale nie mam czasu żeby dłużej gadać – wymamrotałam i odwróciłam się po czym weszłam szybko na górę, zostawiając Chrisa samego.

Po krótkim prysznicu położyłam się do łóżka i wtuliłam się w poduszkę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu i przyjemnego uczucia w brzuchu. Justin naprawdę się postarał i ten wieczór był idealny. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak czułam się przy nim. Nie obchodzi mnie już nic. Nie obchodzi mnie, że okłamuję Chrisa, nie powiem mu prawdy bo wybaczyłam wszystko Justinowi.. Może nie do końca, ale będę nad tym pracować o ile on też będzie się starał. A myślę, że będzie bo teraz jest moim chłopakiem. Moim chłopakiem.

Jęknęłam kiedy o 6 rano obudził mnie budzik. Pierdolona szkoła. Wyłączyłam budzik, tym samym przewracając go na szafce po czym schowałam twarz w poduszkę. Niestety nie mogę zostać w domu, już i tak dużo opuściłam. Westchnęłam głośno po czym leniwie i powoli podniosłam się z łóżka.

Po 30 minutach byłam już ubrana w błękitną koszulową bluzkę na krótki rękaw oraz szarą, luźną spódniczkę do połowy ud. Nogi miałam zakryte czarnymi rajstopami, a na stopy włożyłam czarne buty za kostkę, przypominające glany. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż po czym weszłam z powrotem do swojego pokoju. Do torby włożyłam książki, które są mi potrzebne na dzisiaj i wyszłam z pokoju, schodząc na dół. Postanowiłam, że zamiast jeść w domu, wejdę do Subway'a po drodze. W końcu ode mnie są to dosłownie 3 minuty drogi.

Po śniadaniu w Subway'u, poszłam prosto do szkoły. Kiedy tylko podeszłam do swojej szafki, podbiegła do mnie Carly.

-Cześć, piękna – pisnęła z szerokim uśmiechem. Zaśmiałam się od razu, witając się z nią. Ta dziewczyna miała coś w sobie bo zawsze sprawiała, że się uśmiechałam. Była taka radosna i pogodna, a do tego cholernie piękna. No i oczywiście była świetną przyjaciółką, na którą zawsze mogłam liczyć.

-Co tam? – spytałam, chowając parę książek do szafki po czym ponownie na nią spojrzałam.

-Pomyślałam, że pójdziemy dzisiaj razem do kina. Co ty na to, hm? – spytała, a ja przygryzłam wargę. Nie powiedziałam jej nic o Justinie ani o sytuacji z Chrisem. Wiedziała, że Chris jest w gangu, ale naprawdę więcej nie chciałam jej mówić. Nie było się czym chwalić. Tylko jak miałam jej się wytłumaczyć, że nie mogę nigdzie iść? Co prawda, Justin nigdzie mnie nie zaprosił, ale powiedział, że dzisiaj się zobaczymy..

-Nie mogę dzisiaj, Carls.

-Dlaczego? – jęknęła, patrząc na mnie tym swoim „szczenięcym" wzrokiem. Nienawidziłam tego. Zawsze ulegałam, ale tym razem nie mogłam.

-Jestem już umówiona – westchnęłam i zamknęłam swoją szafkę po czym poprawiłam torbę na ramieniu.

-Umówiona? Z kim? Emily Stewart, czy ty masz randkę? – spytała dziewczyna, rozszerzając swoje oczy, w których mogłam zobaczyć podekscytowanie. Powinnam jej powiedzieć, prawda? W końcu i tak się dowie i będzie wściekła, że nie powiedziałam jej od razu. Uśmiechnęłam się nieśmiało, patrząc na nią i wzruszyłam swoimi ramionami, a ona pisnęła od razu, klaszcząc w dłonie.

-Z kim? Z naszej szkoły? Znam go?

-Nie, nie znasz go. Ale poznasz. W swoim czasie – wskazałam na nią palcem, a ona przewróciła swoimi oczami po czym zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Tak było przez cały dzień. Oczywiście na większości pytań nie odpowiadałam albo kazałam jej się zamknąć bo to było irytujące. Mogłam przewidzieć, że tak to się skończy.

Po skończonych lekcjach, wyszłyśmy razem z Carly ze szkoły i odetchnęłam z ulgą. Naprawdę nienawidziłam szkoły, ale mimo to chciałam ją skończyć i mieć dobrą przyszłość. Więc musiałam przeboleć jeszcze rok. Nie chciałam rzucić szkoły jak Chris i okłamywać rodziców, że uczę się zaocznie. Przewróciłam mentalnie oczami, przypominając sobie jak rodzice w to uwierzyli. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Carly.

-Patrz jaki przystojniak – pisnęła cicho, a ja przewróciłam oczami, wzdychając ciężko i podążyłam za jej wzrokiem. Kiedy zobaczyłam osobę, na którą patrzyła Carly, rozchyliłam swoje wargi w niedowierzaniu. Na parkingu, oparty o swój samochód i ubrany w jasne jeansowe spodnie do kolan oraz białą koszulkę w serek, bawiący się kluczykami stał.. nie kto inny, a Justin. Przygryzłam mimowolnie swoją dolną wargę kiedy nasze spojrzenia się spotkały, a chłopak uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Naprawdę zaczynało mi się robić gorąco. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Carly.

-Muszę iść, zobaczymy się jutro – wymamrotałam do niej, a ona zmarszczyła swoje brwi. Przytuliłam ją szybko po czym zbiegłam po schodach i ruszyłam w stronę Justina. Kiedy podeszłam na tyle blisko, że mógł mnie dotknąć, chłopak przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta.

-Mówiłem, że się dzisiaj zobaczymy – wymamrotał w moje usta i wzruszył swoimi ramionami. Uśmiechnęłam się mimowolnie, patrząc na niego. Jak to możliwe, że to jest ten sam człowiek, które mnie porwał, gwałcił i traktował jak gówno? Stop. Nie chcę o tym myśleć. – Ta twoja koleżanka cały czas się na nas gapi jakby zobaczyła ducha – zaśmiał się po chwili, a ja odwróciłam powoli głowę, napotykając wzrok mojej przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do niej słodko, wzruszając ramionami po czym ponownie spojrzałam na chłopaka.

-Wiesz, dopiero co jarała się na twój widok – zachichotałam, a Justin zrobił to samo i pokręcił swoją głową z rozbawieniem.

-Dużo masz dzisiaj zadane? – spytał, zaskakując mnie tym pytaniem.

-Um..no trochę mam, pani od..

-Nieważne, nie interesuje mnie to – przerwał mi, a ja uniosłam swoje brwi, patrząc na niego. – Zabieram cię gdzieś i nie ma 'nie'.

-Justin, ale ja naprawdę powinnam zrobić te lekcje – westchnęłam ciężko i przygryzłam dolną wargę, jednak w środku czułam, że chcę z nim jechać. Chcę spędzić po południe z najseksowniejszym chłopakiem na świecie, a nie z książkami.

-Jedziesz, ze mną. Obiecuję, że nie pożałujesz, kochanie – wymamrotał, a ja uśmiechnęłam i zarumieniłam się kiedy nazwał mnie kochaniem. Powiedział to pierwszy raz i oczywiście pieprzone motylki w brzuchu musiały dać o sobie znać.

-No dobra, niech ci będzie. Ale będziesz się tłumaczył za mnie jutro – wskazałam na niego palcem, a chłopak się zaśmiał i wymamrotał „no okej, okej" po czym otworzył mi drzwi od auta. Wsiadłam do środka i wrzuciłam torbę do tyłu po czym zapięłam pas.

-Mówiłem ci, że ślicznie wyglądasz? – spytał kiedy wsiadł do auta i uśmiechnął się do mnie, a ja zachichotałam, kręcąc swoją głową. – Zabawne, że cały czas się przy mnie rumienisz – zaśmiał się, a ja zmrużyłam na niego oczy, robiąc oburzoną minę.

-Pieprz się.

-Kusząca propozycja. Tylne siedzenia są wolne jak chcesz, skarbie – powiedział, z tym swoim głupim uśmiechem na twarzy. Uderzyłam go w ramie, śmiejąc się po czym spojrzałam przed siebie, a chłopak ruszył. Włączyłam radio i po krótkiej chwili zaczęła lecieć piosenka Ariany – „The way". Uśmiechnęłam się delikatnie, ponieważ była to jedna z moich ulubionych piosenek. Patrzyłam przez okno, wsłuchując się w muzykę i zastanawiając się co przygotował na dzisiaj Justin.



"Mam niegrzecznego chłopca, muszę to przyznać
Zdobyłeś moje serce, nie wiem jak to zrobiłeś
I nie obchodzi mnie, kto to zobaczy 
Nie chcę ukrywać tego jak się czuję, kiedy jesteś przy mnie
Kocham to, jak sprawiasz, że to czuję."

Rozdział 17

Justin's pov

Od wczorajszej rozmowy z Emily, nie mogłem przestać myśleć o tym wszystkim. Z jednej strony chęć bycia z nią to cholerny błąd i już to wiem, ale z drugiej strony co mnie obchodzi ten gnojek kiedy ja chcę z nią być? Nie mam zamiaru jej sobie odpuścić tylko dlatego, że ma popieprzonego brata. Ona różni się od niego cholernie. Na szczęście. Mam tylko nadzieję, że nie oleje mnie dlatego, że jestem w gangu. Nie chciałbym usłyszeć od niej, że nigdy więcej się nie spotkamy bo robię złe rzeczy i ona nie chce mnie znać. Jest pierwszą dziewczyną od długiego czasu, która coś dla mnie znaczy i nie zamierzam tego spieprzyć.

Co ty ze mną zrobiłaś, Emily?

Zaśmiałem się sam do siebie i pokręciłem swoją głową po czym podniosłem się leniwie i wstałem z łóżka.

Po długim prysznicu, zszedłem na dół do kuchni gdzie Thomas jadł już śniadanie. Przywitałem się z nim po czym wziąłem z blatu kanapki i usiadłem naprzeciwko niego z uśmiechem na ustach.

-Naprawdę Pan ją polubił – mruknął po chwili Thomas. Spojrzałem na niego, unosząc brwi po czym zaśmiałem się, wzruszając swoimi ramionami.

-Mów mi po imieniu, Thomas – powiedziałem, nalewając sobie soku. Tak naprawdę Thomas nie był tylko moim ochroniarzem, był też moim wieloletnim przyjacielem, któremu ufałem w stu procentach.

-Dobrze.. więc Justin, polubiłeś tę dziewczynę i to bardzo, zachowujesz się jak zakochany – powiedział po chwili i uśmiechnął się do mnie, na co przewróciłem swoimi oczami.

-Spieprzaj, nie jestem zakochany – burknąłem po czym zrobiłem kęs kanapki. Była pyszna, jak zawsze. Ellie robi idealne nawet kanapki. Ciekawe jak gotuje Emily.. Kurwa. Znowu o niej myślę. Miałem ochotę walnąć się w twarz.

-Jasne – mruknął i dopił swoją kawę po czym wstał i ponownie na mnie spojrzał – Wiem co widzę i nie zepsuj tego, ona jest naprawdę świetną dziewczyną. Będzie jej ciężko, ale pokaż jej, że ci zależy. Zrób coś dla niej i dbaj o nią bo będziesz żałował – powiedział i nachylił się nade mną, klepiąc mnie po ramieniu po czym wyszedł z kuchni. Thomas rzadko dawał mi rady, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Jeśli mam być szczery, to nigdy nie byłem wobec niego fair. Traktowałem go jak zwykłego pracownika, którym nie był, zamiast normalnie się z nim przyjaźnić. Thomas to bardzo mądry człowiek i wie dużo o związkach, w końcu jest już w poważnym związku z Kelsey. Właśnie, dawno jej nie widziałem, a myślę, że polubiłyby się z Emily..

Ja. Pierdole.

Czy ja w każdej sytuacji muszę o niej myśleć? To zaczęło robić się irytujące. Westchnąłem ciężko i pokręciłem do siebie głową. Kiedy zjadłem śniadanie, wstałem od stołu, a w tym samym momencie do głowy wpadł mi świetny pomysł. Uśmiechnąłem się do siebie od razu.

Bądź gotowa na wieczór, Emily.

Emily's pov

Cały dzień nie odezwałam się słowem do Chrisa. Nie obchodziło mnie czy się wściekał, czy było mu przykro, czy chciał coś ważnego. Mnie jego zachowanie też bolało. Nie odpisywałam na jego wiadomości i nie odbierałam jego telefonów. Na szczęście Carly dzisiaj oderwała mnie od tego wszystkiego i po szkole zabrała mnie ze sobą na zakupy. Zdecydowanie potrzebowałam jej towarzystwa. Potem zajęłam się lekcjami, których oczywiście miałam masę.

Przy okazji, jest już 18, a Justin w ogóle się nie odezwał od wczoraj. Nie żeby musiał czy coś, ale mówił, że się odezwie.. Tak, tak. Czekałam cały dzień z niecierpliwością na chociaż głupiego sms'a, ale nie było nic. Zaczynałam się zastanawiać czy sobie nie odpuścił? W końcu jestem siostrą jego największego wroga. Przygryzłam dolną wargę i przełączyłam pilotem na kanał muzyczny, starając się skupić na beznadziejnych teledyskach. Uśmiechnęłam się do siebie kiedy puścili kawałek Justina Timberlakea – „Mirrors". To był zdecydowanie jak do tej pory najnormalniejszy teledysk, a i sama piosenka była świetna. Justin jest cholernie przystojny. Ale nie bardziej niż Bieber.. Jęknęłam do siebie i pokręciłam głową. Jestem żałosna. W tym samym momencie mój telefon zadzwonił krótko na znak wiadomości. Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce po czym przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go. Wiadomość od nieznanego numeru.

„Cześć, niunia. Szykuj się, za 15 minut będę pod twoim domem. Justin."

Uśmiechnęłam się do siebie automatycznie, czytając wiadomość. A więc jednak sobie mnie nie odpuścił. Miałam ochotę piszczeć i skakać, mimo że powinnam go nienawidzić. Pieprzyć to. Mogę spróbować o tym wszystkim zapomnieć, prawda? Zapisałam szybko jego numer po czym otworzyłam wiadomości ponownie.

Do: Justin

„A powiesz mi może gdzie mnie zabierasz?"

Nie minęło dużo czasu, a dostałam odpowiedź.

Od: Justin

„Niespodzianka ;)"

Jęknęłam, kręcąc głową. Nie znosiłam niespodzianek, ale mimo tego czułam podekscytowanie i radość. Niestety szybko przestałam się cieszyć, kiedy uświadomiłam sobie, że mam 12 minut. 12 m i n u t. Jak ja się wyrobie?

Zerwałam się szybko z łóżka po czym podbiegłam do szafy i zaczęłam wyrzucać z niej wszystko co możliwe, żeby znaleźć coś fajnego. Co ja mam ubrać? Czy to będzie randka? Cholera, nie wiem co robić.

W końcu po kilku chwilach zdecydowałam się na czarne, obcisłe rurki, niebieską koszulę, która wyglądała trochę jakby była jeansowa i czarne szpilki na średnim obcasie. Na koniec rozczesałam szybko swoje włosy i przejrzałam się w lustrze. Miałam jeszcze lekki makijaż z rana i właściwie to nie widziałam potrzeby żeby go poprawiać. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi więc to na pewno Justin. Schowałam klucze oraz telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju.

-Co ty tu robisz? Spieprzaj – warknął Chris, na co przewróciłam swoimi oczami, schodząc po schodach.

-Przyszedłem po Emily więc się odpierdol – odpowiedział Justin i zacisnął swoje wargi, a kiedy mnie zobaczył rozchylił je lekko i zlustrował mnie wzrokiem. Cholera, tylko nie to. Zarumieniłam się delikatnie i odchrząknęłam cicho.

-Ty chyba z nim nie wychodzisz, co? – spytał Chris i spojrzał na mnie, a ja przewróciłam swoimi oczami.

-Nie twój interes z kim i gdzie wychodzę – wymamrotałam i podeszłam do drzwi po czym odepchnęłam Chrisa tak żebym mogła przejść i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.

-Wyglądasz tak zwyczajnie, a tak dobrze i seksownie – wymamrotał Justin, a ja przygryzłam dolną wargę, uśmiechając się nieśmiało. – Aw i się rumienisz – zaśmiał się, na co od razu zareagowałam i uderzyłam go w ramie.

-Ty też wyglądasz dobrze, Bieber – powiedziałam po chwili kiedy zlustrowałam go wzrokiem. On nie wyglądał dobrze. Wyglądał kurewsko dobrze. Był ubrany cały na czarno co sprawiało, że wyglądał cholernie seksownie. Miał spodnie z niskim krokiem, zwykłą koszulkę i skórzaną bluzę oraz ciemne buty i ciemną czapkę skate. Niby zwyczajnie, ale jak dobrze. Z rozmyślań wyrwał mnie śmiech chłopaka. Spojrzałam na niego po czym ruszyłam za nim do jego auta.

-Więc gdzie jedziemy? - spytałam kiedy zapięłam swój pas i spojrzałam na chłopaka, a on przewrócił swoimi oczami.

-Mówiłem, że to niespodzianka więc ci nie powiem, Emily.

Westchnęłam ciężko i spojrzałam przez boczną szybę. Jednak w głębi siebie się cieszyłam i to cholernie. Nie mogłam się doczekać i trochę się denerwowałam. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, patrząc na widoki miasta za szybą.

-Jesteśmy na miejscu – wymamrotał Justin, zatrzymując się pod wysokim i dobrze oświetlonym budynkiem. Byłam tu pierwszy raz. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam co znajduje się w środku. Justin wysiadł i okrążył auto po czym otworzył drzwi od mojej strony i uśmiechnął się do mnie, wyciągając w moją stronę dłoń. Odwzajemniłam uśmiech, łapiąc za jego dłoń po czym wysiadłam. Odchyliłam delikatnie głowę do tyłu, patrząc ponownie na budynek. Teraz już wiedziałam co to za budynek. W środku są sale balowe, a na samej górze podobno jest restauracja. Pamiętam jak przejeżdżałyśmy tędy z Carly i opowiadała mi jak tutaj musi być świetnie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, a Justin spojrzał na mnie pytająco.

-Idziesz czy będziesz tak gapić się na budynek? – spytał z wyraźnym rozbawieniem na twarzy. Przewróciłam oczami, nadal się uśmiechając po czym powoli ruszyłam.

-Mogłeś mi powiedzieć żebym się ubrała jakoś..nie wiem, bardziej wieczorowo? – westchnęłam ciężko i spiorunowałam wzrokiem Justina.

-A czy ja wyglądam wieczorowo? Wyglądasz pięknie i przestań dobrze? – zarumieniłam się delikatnie na jego słowa i spuściłam głowę, zasłaniając twarz swoimi włosami, a Justin się zaśmiał.

Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do recepcji, przy której stała wysoka blondynka. Na pewno była starsza ode mnie, no i była piękna. Wyglądałam przy niej jak dziecko.

-Rezerwacja na nazwisko Bieber – wymamrotał Justin i spojrzał na kobietę, a ona od razu uśmiechnęła się do niego słodko, na co miałam ochotę przewrócić oczami. Justin uśmiechnął się miło, a kiedy kobieta sprawdziła w komputerze naszą rezerwacje, powiedziała nam do której windy mamy iść.

Po kilku minutach wyszliśmy z windy, a moim oczom ukazał się piękny i wielki taras z widokiem na część Nowego Jorku. Ale to nie był typowy taras na świeżym powietrzu. Dookoła były szklane i duże okna. Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie duże wrażenie i nie tylko ja to zauważyłam, ale Justin także. Patrzył na mnie rozbawiony kiedy oglądałam wszystko z rozchylonymi wargami.

-No co? Nie wiedziałam, że tutaj jest tak pięknie – wymamrotałam, a Justin w końcu pokiwał głową ze zrozumieniem.

-To się naciesz bo będziemy tutaj sami dzisiaj wieczorem. Chodź – powiedział z uśmiechem po czym chwycił moją dłoń, prowadząc mnie w stronę pięknie nakrytego stolika. Spojrzałam na nasze dłonie i uśmiechnęłam się, przygryzając swoją dolną wargę, a po moim ciele przebiegły dreszcze. Miałam ochotę jęknąć kiedy Justin puścił moją dłoń żeby odsunąć przede mną krzesło. Spojrzałam na niego i miałam ochotę się zaśmiać. Od kiedy jest takim gentelmanem? Zamiast tego, jednak usiadłam, a po chwili naprzeciwko mnie usiadł Justin.

Kiedy po kilku minutach wybraliśmy dla siebie dania, podszedł do nas kelner. Był w średnim wzroście, ale był przystojny. Jego grzywka lekko opadała na jego zielone oczy. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się miło, a zarazem zalotnie.

-Co podać? – spytał, nie odrywając ode mnie wzroku, przez co zarumieniłam się delikatnie. Czułam się trochę niekomfortowo, ponieważ naprzeciwko mnie siedział Justin i nie chciałam żeby się wkurzył czy coś.. O ile w ogóle go to obchodzi, prawda?

-Danie numer 24 – mruknęłam, uśmiechając się miło po czym spojrzałam na Justina. Patrzył na kelnera, zaciskając mocno swoje wargi.

-Dla mnie to samo i czerwone wino – wymamrotał w końcu, a kelner pokiwał głową, zapisując wszystko w notesie. – I jeszcze jedno – mruknął Justin, skupiając tym nasze spojrzenie na nim. – Lepiej zajmij się pracą, a nie gapieniem się na dziewczynę, która nie przyszła tu z tobą.

Zachichotałam cicho, kręcąc głową. Czy on był zazdrosny? Nieważne. Chłopak tylko przewrócił oczami po czym odszedł, zostawiając nas samych.

-Zazdrosny? – spytałam, unosząc brwi i patrząc na Justina.

-Ja? W życiu – prychnął, po czym uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym swoje białe zęby. Westchnęłam z uśmiechem.

Po 10 minutach dostaliśmy nasze dania i zaczęliśmy jeść w ciszy. O dziwo, ta cisza wcale nie była niekomfortowa, ale przyjemna. W połowie dania, chwyciłam za kieliszek i upiłam łyka wina po czym spojrzałam na Justina.

-Powiesz mi z jakiej okazji tutaj jesteśmy?

-Ty. Ty jesteś tą okazją – wymamrotał Justin, patrząc mi w oczy, a ja przygryzłam mimowolnie swoją wargę, rumieniąc się. Chłopak natychmiast się uśmiechnął po czym napił się małego łyka wina. Cholera. To było urocze i od razu poczułam ścisk w brzuchu, całkiem przyjemny ścisk.

-Podoba mi się tutaj – powiedziałam po chwili i spojrzałam na panoramę miasta. – Jest naprawdę pięknie. Skąd znasz takie miejsce?

-Spotkałem się tutaj z Thomasem kiedy go zatrudniałem – powiedział Justin, na co ja pokiwałam głową po czym na niego spojrzałam i uśmiechnęłam się. Był taki przystojny. Nie miał już na sobie czapki, a jego włosy wyglądały tak dobrze, że miało się ochotę wplątać w nie palce. Westchnęłam cicho na swoje myśli, a w tym samym momencie Justin wstał i podszedł do mnie.

-Zatańczymy? – spytał, unosząc brew z uśmiechem i wyciągnął w moją stronę dłoń. Uśmiechnęłam się, chwytając jego dłoń i wstałam po czym poszłam z nim na środek tarasu. Chłopak przyciągnął mnie jedną ręką za biodra do siebie, a ja objęłam jego szyję rękoma i zaczęliśmy tańczyć. Czułam się tak dobrze w jego ramionach. Może to głupio zabrzmi, ale czułam się bezpiecznie. Oparłam czoło o jego ramię i zaczęłam wdychać jego zapach. Jego zapach to jedna z moich słabości. Jeszcze nie poznałam chłopaka, który pachniałby tak cudownie i zmysłowo. W tej chwili zapomniałam dosłownie o wszystkim i liczyła się tylko ta jedyna chwila, nic więcej.

-Emily? – mruknął po kilku chwilach Justin, a ja odsunęłam swoją głowę i uniosłam ją żeby na niego spojrzeć.

-Hm?

-Nie odpowiedziałaś...

-Tak – przerwałam mu, wiedząc co ma na myśli i uśmiechnęłam się do niego, a on rozszerzył swoje oczy, w których mogłam zobaczyć radość i zaskoczenie.

-Tak? – mruknął, niedowierzając.

-Tak – szepnęłam po czym przyciągnęłam go za kark bliżej swojej twarzy i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.

Rozdział 16

Justin's pov

Od razu wiedziałem, że znam ten głos. Nie wiedziałem skąd, ale go znałem. Kiedy tylko się odwróciłem i zobaczyłem tego chuja, zacisnąłem mocno swoją szczękę. Nie wierzyłem w to. Nie chciałem w to uwierzyć. Nienawidziłem tego gnoja całym swoim sercem i błagam, niech to nie będzie brat Emily..

-Co tu robisz? Huh? – spytał Chris i uniósł swoje brwi ku górze, a w jego oczach widoczna była wściekłość.

-Właśnie całowałem się z moją.. – przerwałem, uświadamiając sobie, że Emily nie odpowiedziała na moje pytanie po czym westchnąłem pod nosem – z Emily – dokończyłem, nie odrywając od niego wzroku.

-Co tu się dzieje? Skąd się znacie? – zapytała Emily i podeszła bliżej nas, patrząc raz na mnie, a raz na Chrisa. Jednak żaden z nas nie miał zamiaru jej odpowiadać. To przeszłość. Chris nigdy w życiu nie przyznałby się, że popełnił jeden pieprzony błąd, zawsze sądzi, że zrobił co było trzeba. Ten człowiek jest naprawdę popierdolony.

-Wynoś się z mojego domu i nie zbliżaj się więcej do mojej siostry – powiedział Chris, a ja zaśmiałem się sucho. Natomiast Emily rozszerzyła swoje oczy, patrząc na swojego brata. Kurwa. Dlaczego zawsze mam takiego pecha w życiu? – Głuchy jesteś? – warknął Chris kiedy w ogóle się nie ruszyłem.

-Nie mam zamiaru. Nie skończyłem jeszcze rozmawiać z Emily – wzruszyłem swoimi ramionami, a chłopak tylko bardziej zacisnął swoją szczękę i ruszył w moją stronę.

-Powiedziałem, że masz stąd wyjść. Czego nie rozumiesz? Huh?

-Chris, do cholery, o co ci chodzi? – zapytała Emily, łapiąc swojego brata za rękę i patrząc na niego wyczekująco. Współczułem jej, że ma takiego brata jak on. Jestem pewien, że ona nie ma pojęcia o większości rzeczach, które robi i robił Chris.

-Ten dupek nie ma prawa tutaj więcej przychodzić, rozumiesz? To nie jest chłopak dla ciebie. Będziesz przez niego cierpieć, a ja nie mam zamiaru widywać go u nas – wymamrotał w końcu Chris, patrząc na swoją siostrę, a ja przewróciłem swoimi oczami.

-Emily nie jest dzieckiem i może dasz jej szanse do wybrania z kim będzie się spotykać, a z kim nie? – uniosłem swoje brwi ku górze.

-Jestem ciekawy czy wie kim jesteś – zaśmiał się sucho, stając naprzeciwko mnie, a ja zacisnąłem szczękę. Wiem dokładnie o czym mówił. Nie mówił o burdelu i o tym całym gównie, nie. Mówił zupełnie o czymś innym. O czymś, o czym Emily nie wie i miała się nie dowiedzieć. Chyba jednak będzie inaczej bo na tyle ile znam tego chuja, powie jej zaraz albo przy pierwszej lepszej okazji.

-Jestem ciekawy czy wie co zrobiłeś w przeszłości – uśmiechnąłem się do niego sztucznie, powodując u niego coraz większą złość. Zabawne, że ten człowiek nadal sądził, że się go boje. Był w pieprzonym błędzie.

-Spierdalaj stąd – syknął, patrząc mi w oczy, a Emily w tym samym czasie złapała go za rękę ponownie po czym odciągnęła go ode mnie, nie rozumiejąc o co tutaj chodzi.

-Nie zapomnijcie, że też tutaj jestem. Może byście łaskawie mi powiedzieli za co tak bardzo się nienawidzicie? – uniosła swoje brwi po czym puściła Chrisa i skrzyżowała ręce na piersi. Uchyliłem usta aby coś powiedzieć, ale niestety on mnie wyprzedził.

-Chcesz wiedzieć kim jest chłopak, z którym się obściskiwałaś? – zawarczał i spojrzał na nią, szybko oddychając. – Zabija ludzi, rani ich, porywa i bije się w walkach. A wiesz czemu? Bo jest w gangu. Tak, mała, twój..ktokolwiek to dla ciebie jest, on należy do gangu. – wymamrotał po czym prychnął. Miałem ochotę się zaśmiać. Mówił o mnie tak jakby sam był kim innym, a robił dokładnie to samo. Od śmiechu powstrzymała mnie zawiedziona mina Emily, która na mnie spojrzała, niedowierzając. Cholera. Tylko nie to.

-To prawda, Justin? – wyszeptała, jakby mając nadzieję, że brat ją okłamuje.

-Emily.. porozmawiajmy sami – mruknąłem i westchnąłem, podchodząc do niej, ale ona cofnęła się automatycznie do tyłu. – Proszę. Chociaż kilka minut, wszystko ci wytłumaczę..

-Nie widzisz, że nie chce z tobą rozmawiać? Spieprzaj stąd – powiedział Chris, na co automatycznie zacisnąłem pięści, jednak w ogóle nie odrywałem wzroku od dziewczyny. Ona natomiast odwróciła wzrok żeby spojrzeć na swojego brata po czym po chwili zastanowienia, westchnęła cicho.

-Wyjdź Chris, chcę z nim porozmawiać.

-Oszalałaś? – krzyknął i rozszerzył swoje oczy. – Nie wyjdę stąd dopóki on tu jest.

-Powiedziałam żebyś zostawił nas samych. Nie jestem dzieckiem, do cholery – wymamrotała. Widziałem, że była już zirytowana. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na jej zdenerwowanie, ale mój uśmiech od razu znikł kiedy Emily spiorunowała mnie wzrokiem. Chris w końcu odpuścił, wzdychając ciężko po czym wyszedł, trzaskając za sobą głośno drzwiami.

-Więc mów – mruknęła Emily, patrząc na mnie i zaciskając swoje wargi.

Emily's pov

-Usiądźmy – mruknął cicho Justin, a ja westchnęłam po czym usiadłam na łóżku, a chwilę po mnie usiadł Justin. Nie wierzyłam, że on był w gangu. Odkąd dowiedziałam się, że Chris jest w gangu, cały czas musiałam być ostrożna i często chodził za mną ktoś z jego kumpli żeby nic mi się nie stało. Nie mogę uwierzyć, że zakochałam się w kimś kto też jest w pieprzonym gangu. Czy ja właśnie przyznałam, że zakochałam się z Justinie? Ups? Chyba tak jest i to jest najgorsze w tym wszystkim.

-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Miałeś w ogóle zamiar mi powiedzieć?

-Nie powiedziałem ci bo nie widziałem takiej potrzeby. Nie miałem zamiaru opowiadać ci o swoim życiu, tym bardziej, że mogłaś mnie wydać. – wzruszył delikatnie swoimi ramionami, patrząc na mnie po czym oblizał swoje wargi – I nie chciałem ci o tym mówić.. Nie chciałem cię martwić czy coś, po prostu sądziłem, że będzie lepiej jak nie będę ci o tym mówił.

-Oh i udawałbyś i kłamał przede mną cały czas, tak? – uniosłam swoje brwi ku górze i zacisnęłam wargi. Nie będę ukrywać, że mnie wkurzył. Rozumiem, że wcześniej nie miał obowiązku mi o tym mówić, ale przyszedł tutaj spytać czy będę jego dziewczyną, nie ostrzegając wcześniej, że moje życie może być niebezpieczne.

-To nie tak, Emily..

-A jak? – przerwałam mu od razu, a chłopak westchnął głośno, kręcąc swoją głową.

-To nie jest istotne. Mnie nic się nie stanie i nie chciałbym żebyś cały czas się bała. Wolałbym żebyś nic nie wiedziała – wymamrotał po chwili i ponownie na mnie spojrzał.

-A pomyślałeś o mnie? Co jeśli mi by się coś stało? Huh? Dopiero wtedy dowiedziałabym się kim naprawdę jesteś – burknęłam po czym odwróciłam wzrok i spojrzałam przed siebie, krzyżując ręce na piersi.

-Nic by ci się nie stało, nie dopuściłbym do tego.. – wymamrotał i przysunął się, ale ja od razu przesunęłam się w bok, a chłopak westchnął zrezygnowany.

-A o co chodzi z Chrisem? – spytałam po chwili i spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.

-Naprawdę chcesz to wiedzieć? – spytał ostrożnie, a w jego oczach mogłam dostrzec ból. Musiało stać się coś złego, jestem tego pewna. Będę tego żałować, ale w tym momencie chciałam to wiedzieć. Musiałam to wiedzieć. Skinęłam powoli głową, a Justin spojrzał przed siebie, jakby zastanawiając się co dokładnie chce powiedzieć. Po dwóch minutach, chłopak w końcu się odezwał.

-Dwa lata temu zacząłem brać udział w coraz poważniejszych akcjach. Był ze mną mój przyjaciel, Chaz, byliśmy w tym samym wieku, znaliśmy się kilka lat.. – chłopak się zaciął i wypuścił powietrze ustami. Wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego, ale nie miałam zamiaru mu przerwać. – Nadszedł dzień wielkiej walki z przeciwnym gangiem, jak się pewnie domyślasz, był w nim Chris. Wygraliśmy tą walkę, a kumple Chrisa byli poważnie ranni. Wściekł się i naprawdę ostro się z nim pokłóciłem, pobiliśmy się, ale mój szef – Anthony, odciągnął mnie i zabrał stamtąd. Następnego dnia rano usłyszałem krzyk i od razu się zerwałem. Zbiegłem na dół i wyszedłem na tył domu i zobaczyłem.. – Justin zacisnął swoje powieki, a ja przełknęłam cicho ślinę i nie odezwałam się, czekając aż będzie kontynuował. – Był tam Chris i Chaz, kłócili się i bili, ale Chris miał przewagę, był silniejszy.. Chciałem mu pomóc, nie mogłem pozwolić żeby mój przyjaciel tak oberwał. Ruszyłem się szybko żeby do nich dojść, ale Chris był szybszy.. Strzelił mu kulkę prosto w serce. Pamiętam jego zwycięski uśmiech i krew Chaza, on.. umarł, nie miał szans na przeżycie.. – wymamrotał cicho i pokręcił swoją głową, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wierzyłam w to.

Przyłożyłam dłoń do ust, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam uwierzyć, że mój brat, który się mną opiekował, troszczył się o mnie, mógł zrobić coś tak okropnego. Nie potrafiłam zrozumieć jak on mógł zabić tak młodego człowieka. Pociągnęłam nosem, a Justin westchnął, patrząc na mnie ze współczuciem po czym przytulił mnie mocno do siebie.

-Przepraszam Justin – zapłakałam cicho po chwili. Justin zmarszczył swoje brwi, patrząc na mnie pytająco. – Przepraszam za niego. Tak cholernie mi za niego wstyd i tak bardzo mi przykro. To nie powinno się stać, twój przyjaciel powinien tutaj być, Chris nie miał prawa go zabić.

-Shhh – szepnął chłopak i przytulił mnie jeszcze mocniej. – Stało się i ja już się z tym pogodziłem, mimo że nadal boli. Ty też musisz. Nienawidzę Chrisa całym sercem, ale to nie znaczy, że skoro jesteś jego siostrą, nie będę chciał cię znać. Chcę. Chcę cię znać, Emily. Pozwól mi na to. – wymamrotał, gładząc pocieszająco moje plecy, a ja pociągnęłam nosem po czym po chwili odsunęłam się od chłopaka i otarłam łzy rękawem swojej bluzki.

-Idź, Justin. Zostaw mnie samą, proszę cię – wyszeptałam, skupiając wzrok na swoich kolanach. Chłopak przez chwilę się nie ruszał, ale w końcu wstał i nachylił się nade mną, całując mnie w policzek.

-Mam twój numer, odezwę się. – wymamrotał cicho, na co skinęłam głową, a on odwrócił się i wyszedł z pokoju, a po chwili usłyszałam jak odjeżdża spod mojego domu.

To było za dużo, zdecydowanie za dużo. Musiałam zostać sama żeby sobie to wszystko poukładać w głowie. Co ja miałam teraz niby zrobić? Miałam żyć normalnie ze świadomością, że mój brat jest mordercą, widząc go codziennie? Nie, to było niemożliwe. Tym bardziej, że Chris wiele razy zapewniał mnie, że nigdy nikogo nie zabił. Kłamał. To bolało najbardziej.

Po kilkunastu minutach leżenia na łóżku, usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Wiedziałam kto to był, ale nie miałam ochoty się odwrócić ani z nim rozmawiać. Zranił mnie, okłamywał, jest mordercą. Zacisnęłam powieki żeby nie rozpłakać się kolejny raz i pociągnęłam cicho nosem.

-Możemy porozmawiać? – usłyszałam cichy głos mojego brata, ale nie odezwałam się ani słowem. – Emily, proszę cię. Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną – westchnął kiedy nie usłyszał ode mnie żadnej odpowiedzi. Zacisnęłam swoje wargi i podniosłam się z łóżka po czym na niego spojrzałam z obrzydzeniem.

-Jesteś nikim. Jesteś mordercą, kłamcą i świnią. – warknęłam, patrząc mu prosto w oczy, w których od razu mogłam zobaczyć ból, ale nie obchodziło mnie to. Ja też cierpiałam. – Nie chcę takiego brata, rozumiesz? Wstydzę się ciebie, brzydzę się tobą. Jak mogłeś zrobić coś tak okropnego?

-Emily, daj mi wyjaśnić..

-Nie – przerwałam mu i pokręciłam swoją głową. – Wyjdź stąd i daj mi spokój. Po prostu się odpieprz, nie odzywaj się do mnie bo nie chcę z tobą rozmawiać, rozumiesz? – chłopak uchylił usta żeby coś powiedzieć, ale od razu go odepchnęłam do tyłu. – Wyjdź stąd, słyszysz? – krzyknęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam się okropnie. Czułam się taka oszukana, zawiedziona jak nigdy w życiu. To był okropny ból i chciałam żeby zniknął jak najszybciej.

Chris w końcu się odwrócił po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ja rzuciłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę, wybuchając płaczem.

Rozdział 15

Emily's pov

Minęły dwa dni od spotkania z Justinem. Dwa dni, w ciągu których nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie mogłam zapomnieć wyrazu jego twarzy kiedy wygarniałam mu wszystko w jego samochodzie. Nie mogłam zapomnieć jego zdenerwowania kiedy pytał czy naprawimy nasze relacje. Nie mogłam zapomnieć o nim i nie mogłam nic na to poradzić. Tak, skrzywdził mnie, ale jestem pewna, że gdzieś w środku, jest jego dobra strona tylko musi ją w sobie odkryć. Może Thomas miał racje? W końcu on zna go od lat, a ja zaledwie kilka dni.

Westchnęłam do siebie i związałam włosy w kucyka po czym wyszłam z łazienki w piżamie. Od razu zmarszczyłam swoje brwi, widząc otwarte okno. Nigdy nie zostawiam otwartego okna kiedy idę się kąpać bo nie lubię spać w chłodnym powietrzu. Usłyszałam ciche wciąganie powietrza i rozszerzyłam swoje oczy po czym przełknęłam cicho ślinę i odwróciłam się ostrożnie w stronę, z której dochodził dźwięk. Niemal podskoczyłam kiedy zobaczyłam postać, opartą o ścianę i patrzącą prosto na mnie.

-Spokojnie, to tylko ja – wyszeptał chłopak, a ja znów rozszerzyłam oczy, orientując się, że jest to Justin. Uśmiechnął się delikatnie i ruszył powoli w moją stronę.

-Co ty tu robisz? Wszedłeś przez okno? – wymamrotałam, a kiedy wzruszył swoimi ramionami, wypuściłam powietrze ustami. – Jesteś nienormalny, Justin.

Mimo wszystko czułam pewną radość kiedy go zobaczyłam. Była część mnie, która cieszyła się z tego, że tutaj przyszedł choć jeszcze nie wiem po co.

-Jestem tutaj żeby porozmawiać – wymamrotał, jakby czytając mi w myślach. Przewróciłam mentalnie oczami. – Nie wydałaś mnie policji – mruknął na początek, nie odwracając ode mnie wzroku. – Dlaczego?

-Nie wiem.. Po prostu stwierdziłam, że chcę o tym zapomnieć – wymamrotałam cicho i wzruszyłam ramionami, a chłopak przechylił głowę na bok patrząc na mnie.

-Czy to jest jedyny powód? – spytał po chwili, a ja zmarszczyłam swoje brwi, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. – A może powodem było to, że mnie lubisz i nie chcesz wpakować mnie do pierdla?

Kurwa. Zaschło mi w gardle. Patrzyłam na Justina, nie odzywając się słowem i właściwie nie wiedząc co mam powiedzieć. Skąd on do cholery to wiedział?

-Nie oszukuj ani siebie ani mnie, Emily – wymamrotał i podszedł jeszcze bliżej mnie, a ja zrobiłam krok do tyłu. – Za każdym razem kiedy się do ciebie zbliżałem, chciałaś żebym cię pocałował, nie wydałaś mnie policji i nie potraktowałaś mnie jak śmiecia przed sklepem, tylko dałaś mi się podwieźć – dokończył, cały czas na mnie patrząc i zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę. Odsunęłam się, zaczynając szybciej oddychać i wpadłam na ścianę. Nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka. Nie wiedziałam czy się bałam, czy podobało mi się to w jaki sposób do mnie mówił.

Justin przybliżył się maksymalnie po czym nachylił się nade mną i oblizał swoje wargi.

-Wiem, że też mnie lubisz – szepnął, patrząc w moje oczy i położył dłoń na moim policzku. – Daj mi szanse, proszę.

-Dlaczego mam to zrobić Justin? – udało mi się wydukać, a Justin westchnął cicho, spuszczając swój wzrok.

-Nie chciałem żebyś odeszła, ale musiałem to zrobić mimo wszystko. To było dla mnie trudne, nie rozumiałem dlaczego, ale było. Nie mogę przestać o tobie myśleć, rozumiesz? – wymamrotał i w tym momencie spojrzał na mnie, a ja przygryzłam mocno wnętrze policzka żeby się nie uśmiechnąć. – Namieszałaś mi w głowie i to cholernie, Emily.

-Ja? Ja namieszałam ci w głowie? – prychnęłam cicho i pokręciłam swoją głową. – Nie masz pojęcia co ja przez ciebie mam w swojej głowie. – wymamrotałam i wzruszyłam swoimi ramionami, a Justin uśmiechnął się delikatnie. Nie mogłam nie odwzajemnić tego uśmiechu, po prostu nie mogłam. Chłopak pogładził mój policzek po czym nachylił się nade mną powoli. Patrzyłam na niego, płytko oddychając i przełknęłam cicho ślinę. Nie wierzyłam w to co robił ze mną ten chłopak. Nim zdążyłam się zorientować, Justin złączył nasze usta. Przymknęłam swoje oczy i odwzajemniłam powoli pocałunek, a Justin położył drugą dłoń na moim biodrze. Całował mnie tak czule i delikatnie przez co poczułam łaskotanie w brzuchu. Co ten człowiek ze mną robił?

-Zostań moją dziewczyną, Emily – wyszeptał po chwili w moje usta, a ja spojrzałam na niego, będąc w szoku po czym uśmiechnęłam się delikatnie. – Zostaniesz moją dziewczyną? – zapytał i spojrzał na mnie wyczekująco, a w tym samym momencie do pokoju ktoś wszedł. Oh, nie ktoś tylko mój pieprzony braciszek, który zawsze musi coś schrzanić.

-Co tu do cholery się dzieje? – spytał i skrzyżował swoje ręce na piersi, zaciskając mocno wargi. Justin zmarszczył swoje brwi po czym się odwrócił w stronę Chrisa. Nie minęło zbyt dużo czasu żebym zobaczyła jak mięśnie obojga chłopaków napinają się. Patrzyli sobie prosto w oczy z wyraźną wściekłością.

-Bieber – warknął Chris, patrząc na niego.

-Stewart – Justin również warknął, a ja zmarszczyłam swoje brwi.

Skąd oni do cholery się znali?

"Zobaczysz potwora, ja widzę uśmiech
Powiedziałeś, że to jest niebezpieczne
Jestem na rozdrożu
Ale w jakiś sposób czuje się w tym momencie bezpiecznie"

Rozdział 14

Tydzień później

Emily's pov

-Chris, idę na zakupy. Będę za jakąś godzinę – krzyknęłam z przedpokoju i założyłam na siebie swoją kurtkę, a potem trampki.

-Okej – odkrzyknął, a ja w tym samym czasie złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi po czym wyszłam na zewnątrz.

Jak się dogaduję z Chrisem po tym wszystkim? Tak jak zawsze. Zrobił mi małą pogadankę, trochę się powściekał, nie odzywał się do mnie przez kilka godzin, ale tak po za tym to było okej. Oczywiście na początku nie chciał mi uwierzyć, ale w końcu odpuścił. Był zdania, że jeśli stałoby się coś poważnego, to bym mu powiedziała. Mylisz się braciszku i to bardzo się mylisz. Carly też coś podejrzewała. Cały czas powtarzała, że nawet z wyglądu jestem przybita. Właściwie to nie myliła się za bardzo. Zazwyczaj byłam uśmiechnięta i żywa, nieważne co się działo, ale przez ostatnie kilka dni wyglądałam okropnie. Byłam słaba, zmęczona i nie miałam na nic ochoty. Dopiero teraz zaczęło się to powoli zmieniać. Nareszcie.

Dotarłam do marketu w ciągu 15 minut i weszłam do środka po czym chwyciłam koszyk i zaczęłam robić zakupy. Ktoś w tym domu musiał robić zakupy. Rodzice przedłużyli swój wyjazd o następny tydzień, ale tym razem nie z powodu obowiązków służbowych. Po prostu zakochali się w Londynie i chcą spędzić razem tam trochę wolnego czasu. Przewróciłam mimowolnie swoimi oczami. Szczęściarze.

Wyszłam z marketu z dwoma siatkami i ruszyłam powoli w stronę ścieżki. Właściwie to powinnam zadzwonić po Chrisa bo do cholery, dlaczego ja mam nosić dwie, ciężkie siatki zakupów, a on w tym czasie sobie pewnie siedzi przed telewizorem? Dupek. Otrząsnęłam się z zamyślenia, kiedy jedna z siatek się zerwała, a jej zawartość rozsypała się na chodnik. Świetnie, naprawdę świetnie. Westchnęłam ciężko i ukucnęłam po czym zaczęłam zbierać produkty do siatki. Zmarszczyłam brwi kiedy ktoś ukucnął naprzeciwko mnie i zaczął pomagać mi zbierać wszystko.

-Dziękuję. Nie musisz tego.. – przerwałam kiedy podniosłam głowę do góry i zobaczyłam kim była osoba, która zdecydowała się mi pomóc. Kurwa mać. Bieber. – Justin.. – mruknęłam cicho i wstałam, chwytając mocno swoją siatkę, a on tylko uśmiechnął się delikatnie.

-Cześć, Emily. Dobrze cię widzieć – wymamrotał i wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni, zostawiając kciuki na wierzchu.

-Co tu robisz?

-Wracałem do domu i zatrzymałem się żeby kupić papierosy. A ty co? Zakupy? – uniósł brwi ku górze. A na co ci to wygląda? Miałam ochotę przewrócić oczami, ale się powstrzymałam.

-Tak i właściwie to muszę wracać już do domu. Brat na mnie czeka, nie chcę żeby się martwił.

-A może cię podwiozę? – spytał, a ja od razu zaczęłam się śmiać po czym pokręciłam swoją głową.

-Ostatnim razem kiedy chciałeś mnie podwieźć, skończyło się na tym, że nie mogłam wrócić do domu więc nie, dzięki.

-Wiem – przewrócił swoimi oczami i westchnął ciężko. – Ale tym razem dojedziesz do domu, obiecuję. Po prostu wątpię żebyś doszła do domu z rozwaloną reklamówką, a po co masz tracić pieniądze na taksówkę?

Miał rację. Niestety. Nie doszłabym do domu na pewno. Nie będę dzwonić po Chrisa, a taksówki w Nowym Jorku są cholernie drogie. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się do mnie lekko. Wow, był taki miły. Gdybym nie poznała go wcześniej, pomyślałabym, że jest dobrym i uroczym chłopakiem, z którym warto się umówić.

-Niech ci będzie – mruknęłam, a Justin od razu pokiwał głową i wziął ode mnie siatki. Zmarszczyłam brwi, idąc za nim. Zachowywał się dziwnie. Bardzo dziwnie. Po krótkiej chwili usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pas po czym westchnęłam cicho. Czułam się jak tamtej nocy. Ten sam zapach, to samo miejsce i oczywiście ten sam kierowca. Starałam się zrobić wszystko żeby odgonić te myśli. Nie chciałam o tym myśleć.

-Więc co u ciebie? – spytał Justin, czym oderwał mnie od moich myśli. Byłam mu za to wdzięczna.

-Dobrze. Jutro wracam do szkoły, a u ciebie? – spojrzałam na niego, a chłopak wzruszył swoimi ramionami obojętnie.

-Tak jak zawsze, wiesz.

Pokiwałam głową i nie odezwałam się już więcej, nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. Czułam się dziwnie, siedząc z nim w samochodzie i rozmawiając jak gdyby nigdy nic. To było cholernie dziwne i pokręcone. I po raz kolejny, z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina.

-Posłuchaj, Emily..- zaczął i spojrzał na mnie przelotnie, jakby sprawdzając czy na niego patrzę. Patrzyłam na niego uważnie, czekając aż zacznie mówić. – Wiem, że to wszystko było i jest dla ciebie trudne, ale chciałem..ja.. – zacisnął swoje wargi po czym odchrząknął i kontynuował. – Może moglibyśmy naprawić nasze relacje?

Cholera. Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Patrzyłam na niego, niedowierzając. Byłam na niego zła, a z drugiej strony cieszyłam się, że o to zapytał, że pomyślał o czymś takim. Jednak to pierwsze uczucie wygrało.

-Żartujesz sobie, tak? – prychnęłam, nie odwracając od niego wzroku i poprawiłam się na siedzeniu. – Nie wiem czy pamiętasz, ale porwałeś mnie, potem traktowałeś jak gówno, a potem gwałciłeś. Tak, gwałciłeś bo mi to nie przynosiło żadnej przyjemności. – powiedziałam na jednym tchu, a chłopak spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale uniosłam swoją dłoń żeby go uciszyć. Wiem, że chciał pieprzyć, że przeprasza i żałuje choć to w ogóle do niego nie podobne. – Naprawdę myślisz, że będziemy teraz przyjaciółmi? A może kimś więcej, co? – kiedy chłopak nie odpowiedział, zaśmiałam się sucho i pokręciłam głową, a on w tym samym czasie zatrzymał się na mojej ulicy.

-Emily, porozmawiajmy chociaż. Mam ci coś ważnego do powiedzenia..

-Nie obchodzi mnie to, Justin. Ty mnie nie obchodzisz. Nie będziemy przyjaciółmi, nie będziemy naprawiać żadnych relacji bo między nami nie ma żadnych relacji. Mam nadzieję, że zrozumiałeś. – powiedziałam po czym wysiadłam z auta i wzięłam swoje siatki. Trzasnęłam drzwiami od auta, dosyć mocno, a to auto musiało być drogie. Trudno, zasłużył sobie na to. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Byłam wściekła, ale ciekawa co miał mi do powiedzenia. Miałam cholernie mieszane uczucia. Chciałam go pobić za to co zrobił, chciałam go pocałować, chciałam go wysłuchać i jednocześnie chciałam o nim zapomnieć. Wzięłam głęboki wdech, czując jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy.

Weszłam do domu i zaniosłam szybko zakupy do kuchni po czym otarłam pojedyncze łzy, które spłynęły po moich policzkach, a do kuchni wszedł Chris.

-Emily, wszystko w porządku? – spytał, marszcząc swoje brwi i podszedł bliżej mnie. Okej, Emily. Kolej na następne kłamstwo.

-Tak, jest okej. Po prostu źle się czuję, chyba dostanę okres czy coś – wymamrotałam i uśmiechnęłam się do niego najszczerzej jak potrafiłam.

-Jesteś pewna?

-Tak, pójdę się położyć – mruknęłam i wyminęłam go po czym poszłam szybkim krokiem na górę, a kiedy weszłam do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi na klucz po czym rzuciłam się na łóżko, wtulając się w poduszkę i zaczynając płakać.

Ten człowiek namieszał mi w głowie. Powinnam go nienawidzić za to co mi zrobił, ale nie umiałam. Lubiłam go. Naprawdę go lubiłam. Podobały mi się jego piwne oczy, włosy, które często wyglądają jak „po seksie", jego słodki uśmiech. Podobało mi się kiedy zachowywał się jak dziecko, podobał mi się jego zapach, kochałam jego dotyk i kochałam jego pocałunki. Po prostu go lubiłam. Miałam tylko jedną obawę: Czy oprócz lubienia go, czułam coś więcej?

Rozdział 13

Emily's pov

Jeśli mam być szczera, to nie wierzyłam w to co się działo. Pozwolił mi odejść. On naprawdę pozwolił mi odejść. To nie był jakiś pieprzony żart, to była rzeczywistość. Nie spodziewałam się tego. Nie byłam na to przygotowana i przeżyłam taki szok, że nadal nie mogę się ogarnąć.

Siedziałam w autobusie i patrzyłam przez okno. Chwilę po tym jak wsiadłam, zaczęło lać. Nienawidzę takiej pogody, ale na szczęście przystanek, na którym wysiądę jest naprzeciwko mojego domu. Przygryzłam wargę myśląc o Justinie. Wyglądał tak smutno, bezradnie kiedy mówił mi żebym odeszła. Wyglądał tak jakby tego nie chciał, jakby wolał żebym została. Pytanie: Chciał żebym została bo chce mieć dziwkę w domu czy jest jakiś inny, ważniejszy powód? Zresztą, to już nieważne. Nie dowiem się jak było bo najprawdopodobniej już nigdy się nie spotkamy. Kurwa. Co się ze mną dzieje? Powinnam się cieszyć. Wracam do domu. Wydostałam się stamtąd. Nie będę niczyją dziwką. Więc dlaczego się nie cieszę? Dlaczego jest mi smutno?

Weszłam do mieszkania po 20 minutach. Miałam klucze, ponieważ były w torebce, którą jakimś cudem udało mi się znaleźć u Justina. Rozejrzałam się i niemal od razu zmarszczyłam swoje brwi. Nikogo nie było. Mieszkanie było puste. Było tak jak zostawiłam kiedy wychodziłam tydzień temu na imprezę. Zagryzłam nerwowo dolną wargę i zamknęłam drzwi na zamek po czym poszłam do salonu i usiadłam na kanapie, a następnie włączyłam telefon. Wiadomości zaczęły przychodzić momentalnie.

Od Chris:

„Nie odbierasz więc napiszę ci sms'a. Nie mogę wrócić, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Będę za tydzień, bądź grzeczna i zadzwoń jak tylko odczytasz!"

Oh, więc to wiele wyjaśnia. Chris dopiero wróci. Nie ma pojęcia o porwaniu, nie szukał mnie bo niczego nie wiedział. Pewnie i tak się denerwował, ponieważ nie odbierałam telefonów. Odetchnęłam cicho z ulgą i zaczęłam czytać następne.

Od Chris:

„Cholera, Emily martwię się! Nie odpisujesz, nie mogę się dodzwonić. Co ty wyprawiasz?

Od Chris:

„ZADZWOŃ KURWA DO MNIE!!!!"

Od Carly:

„Emily, miałaś zadzwonić, a od wczoraj nie mam żadnej wieści. Jadę do ciebie."

Od Carly:

„Gdzie ty jesteś do cholery? Chris do mnie dzwonił. Masz przerąbane. Odezwij się, dziewczyno!"

Od Chris:

„Zabiję cię, kurwa. Przysięgam, że cię zabiję jak tylko wrócę. A do tego porozmawiam z rodzicami."

Przewróciłam oczami i usunęłam resztę wiadomości, nie czytając ich. Wszystkie na pewno były praktycznie tej samej treści. Pytali się gdzie jestem, pisali, że się martwią, że mnie zabiją i bla bla bla. Było też ponad 200 nieodebranych połączeń. Wow. Od Chrisa, Carly, mamy, taty i innych koleżanek. Mam nadzieję, że rodzice nic nie wiedzą bo będę musiała wymyślić dobre kłamstwo. I tak muszę jakieś wymyślić. Co ze mną nie tak? Powinnam już być na policji i wszystko im powiedzieć, ale ja nie chcę. Nie potrafię. Nie zrobię mu tego. Polubiłam go, mimo wszystko go polubiłam i nie umiałabym żyć ze świadomością, że wpakowałam go do więzienia. Wiem. Jestem głupia.

W końcu po chwili myślenia, otworzyłam nową wiadomość, zastanawiając się co dokładnie mu napisać.

Do Chris:

„Przepraszam, że się nie odzywałam, ale potrzebowałam trochę odpoczynku. Wiem, że się martwiłeś i może było to nieodpowiedzialne, ale musiałam to zrobić. Byłam u dawnej koleżanki na tydzień, a u niej nie było zasięgu bo mieszka na wsi, a wcześniej kompletnie zapomniałam żeby do ciebie napisać. Przepraszam. Mam nadzieję, że rodzice nic nie wiedzą."

Wysłałam. Dobra wymówka. Myślę, że uwierzy. Teraz Carly. Z nią będzie trudniej bo zniknęłam po imprezie, ale muszę użyć tej samej wymówki. Tyle, że z Carly znamy się od dziecka i ona zna wszystkich moich znajomych. Pieprzyć to. Musi w to uwierzyć. Po krótkiej chwili wysłałam podobnego sms'a również do niej i nie minęło dużo czasu, a dostałam odpowiedź, że już do mnie jedzie. No to świetnie.

-O niczym innym nie marze – mruknęłam do siebie, przewracając swoimi oczami po czym, słysząc krótki dźwięk telefonu, oznaczający przyjście wiadomości, wzięłam go ponownie do ręki.

Od Chris:

„Dostawałem tu zawału do cholery. Zabije cię. Przysięgam. Rodzice nic nie wiedzą i będziesz mi się odwdzięczać za to do końca życia. Wracam jutro i sobie poważnie porozmawiamy."

Zachichotałam mimowolnie i westchnęłam cicho. Mimo wszystko, Chris był świetnym bratem i zawsze mogłam na niego liczyć. Naprawdę zawsze. Jeszcze nigdy się na nim nie zawiodłam i mam nadzieję, że tak będzie już zawsze.

Po 30 minutach otworzyłam drzwi wejściowe, a do środka od razu wpadła Carly. Była ubrana w ciemne jeansy i zwykłą koszulkę oraz ciemny płaszczyk, ale wyglądała idealnie. Jak to ona. Nawet jej makijaż był perfekcyjnie zrobiony, zresztą jak zawsze.

-Do jasnej cholery! – krzyknęła i zdjęła z siebie płaszczyk po czym powiesiła go na wieszaku i ponownie na mnie spojrzała. – Co ty sobie myślałaś? Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Byłam nawet na policji kilka razy, ale nie mogli nic zrobić oprócz próby namierzenia cię, co im się oczywiście nie udało. – wyrzuciła z siebie na jednym tchu po czym wypuściła powietrze z ulgą i skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na mnie wzrokiem typu: mów-wszystko-albo-cie-zabije.

-Chodź usiąść – mruknęłam cicho, uśmiechając się do niej delikatnie, czego w ogóle nie odwzajemniła. Westchnęłam ciężko i kiedy usiadłyśmy w salonie, spojrzałam na nią, biorąc głęboki wdech. – Carly, ja naprawdę przepraszam. Po tej imprezie postanowiłam wrócić na nogach i po drodze spotkałam starych znajomych, których nie kojarzysz na pewno. No i oni powiedzieli, że mnie podwiozą, ale jakoś tak wyszło, że zgodziłam się pojechać do Violi, bo tak na imię ma ta koleżanka. Zapomniałam dać ci znać, a kiedy sobie przypomniałam, byliśmy już u niej i nie było tam zasięgu. Potrzebowałam trochę odpoczynku, wiesz.. Naprawdę przepraszam, głupio zrobiłam.

Wow, to było całkiem dobre kłamstwo. Z tym, że nie wszystko to kłamstwo. Jest w tym część prawdy. No bo wracałam na nogach, ktoś mnie postanowił podwieźć, ale jakoś tak wyszło, że nie dojechałam do domu. Miałam ochotę się zaśmiać, ale szybko się powstrzymałam. No i tak jakby nie miałam zasięgu bo nie miałam telefonu.

Spojrzałam na dziewczynę, która przyglądała mi się uważnie. Przed Carly trudno było coś ukryć, ale tym razem musiało się udać. Nie wiem dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Przecież powinna wiedzieć, że jakiś dupek mnie porwał. Powinnam być szczera z nią i z Chrisem, a Justin powinien tego pożałować. Jednak wszystko robiłam zupełnie na odwrót. Justinowi ujdzie to na sucho, a moi bliscy nigdy nie dowiedzą się co się ze mną działo przez cały tydzień. Carly nigdy nie dowie się jak i z kim straciłam dziewictwo.

-No dobrze.. – mruknęła w końcu i uśmiechnęła się do mnie po czym przytuliła mnie mocno, co odwzajemniłam od razu. Potrzebowałam jej. Potrzebowałam się do kogoś przytulić. – Nigdy więcej tak nie rób, Emily. Cholernie za tobą tęskniłam i cholernie się martwiłam.

-Wiem, przepraszam. Ja za tobą też tęskniłam. Nawet nie wiesz jak bardzo.. – wyszeptałam, wtulając się w nią, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zacisnęłam powieki, aby nie pozwolić łzom wypłynąć na zewnątrz. Nie chciałam żeby Carly zaczęła martwić się na nowo i nie chciałam znowu jej kłamać. Nienawidziłam kłamstwa, a jednak teraz kłamałam. Okłamywałam najbliższe osoby, aby kryć chłopaka, który wyrządził mi tyle krzywdy, ale którego mimo wszystko polubiłam i to aż za bardzo.

Rozdział 12

Dwa dni później

Justin's pov

Muszę przyznać, że pomysł Emily był całkiem dobry. Potrzebowałem seksu. Potrzebowałem odstresowania, a ona była dobrym sposobem do odstresowania.

Obudziłem się rano w swoim łóżku, ponieważ nie spaliśmy razem i jakoś nie miałem tego w planach. Przeciągnąłem się, ziewając po czym spojrzałem w sufit. Miałem ochotę na pizze. Tak, zdecydowanie. Wiem, wiem, pizza to dziwne śniadanie, ale taki już jestem. Jem dziwne rzeczy na śniadania. Podniosłem się leniwie z łóżka i przetarłem swoje oczy po czym wyszedłem ze swojej sypialni i poszedłem w stronę pokoju Emily, chcąc zapytać ją czy też zje pizze. O ile nie śpi. Najwyżej ją obudzę, trudno.

Otworzyłem drzwi od jej pokoju i kiedy uchyliłem usta żeby zacząć mówić, usłyszałem cichy płacz. Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po pokoju. Nie było jej w nim więc była w łazience. Podszedłem po cichu do drzwi łazienki i przyłożyłem do nich ucho. Oprócz płaczu nie słyszałem nic. Dlaczego płakała? Przez porwanie? Tęskni za rodziną? O nie.. Przełknąłem ciężko ślinę i pokręciłem głową. Idioto, płacze bo jest twoją dziwką, a przecież ma tylko 17 lat. Nie miałem pojęcia, że tak to przeżywa. Nie płakała i nie chodziła załamana przy mnie, a podczas seksu.. no tak, pewnie udawała żebym się nie zorientował i nie wywiózł jej do klubu. Ale kurwa, naprawdę nie miałem pojęcia, że płacze kiedy jest sama. Idiota. Która dziewczyna na jej miejscu by nie płakała? I to jeszcze 17-letnia? Zacisnąłem swoje wargi i spojrzałem przed siebie. Poczułem dziwne uczucie, jakby ukłucie w sercu. Było mi jej żal.. tak, zdecydowanie było mi jej żal i szkoda. Nie zasłużyła na to. Nie zasłużyła na bycie dziwką bo jest wspaniałą dziewczyną. Nie powinno jej tu być. Źle wybrałem. Powinienem ją wtedy po prostu podwieźć do domu.

Kurwa. Co się ze mną dzieje? Od kiedy tak myślę?

Może odkąd ją polubiłem? Bo ją polubiłem i strasznie tego nienawidziłem. Starałem się wmawiać sobie, że jest inaczej, że to tylko kolejna zwykła dziwka, ale tak nie jest. Ona jest inna. Jest zwykłą, ale dziewczyną, nie dziwką. Jest piękna, ma cudowne ciało, śliczny uśmiech i świetne poczucie humoru. I bum. Po prostu ją polubiłem. Z jednej strony żałuję, że ją wtedy zaczepiłem, a z drugiej.. z drugiej strony się cieszę bo miałem okazję poznać kogoś takiego jak ona. Nie mogłem dłużej siebie okłamywać. Lubię ją. Lubię Emily i nic na to nie poradzę.

Emily's pov

Wyszłam z łazienki po 30 minutach kiedy wyglądałam jak „wszystko jest w porządku, jestem szczęśliwa i zadowolona". Czyli typowo, ale wcale tak nie było. Byłam załamana. Czułam się okropnie. Czułam się brudna. Jeśli teraz się tak czułam, będąc dziwką jednego, młodego chłopaka, to jakbym się czuła gdybym naprawdę wylądowała w klubie? Nie chcę wiedzieć. Obawiam się, że mogłabym tego nie przeżyć. Westchnęłam ciężko, starając się przestać myśleć, ale nie wychodziło. W mojej głowie, ciągle krążyły nowe myśli. Szczególnie Chris i Justin. Chris powinien mnie już znaleźć, to po prostu niemożliwe żeby mu się udało. No bo co? Nie szuka mnie? Nie wrócił? Ktoś od Justina wcisnął mu jakiś kit? Coś mu się stało? Cholera, te myśli mnie przytłaczały. Nie wiem, która była prawdziwa i bałam się, że ta ostatnia mogła być prawdą. Stop. Nie. Na pewno wszystko z nim w porządku. Nie ma innej opcji. A Justin? Przez jakiś czas zachowywał się miło i słodko i właściwie nadal potrafił się tak zachowywać, ale miał dystans. Jakby coś go męczyło, jakby czegoś się bał. I nie całował się ze mną już w ogóle. Nawet podczas seksu. To był po prostu seks i wychodził z mojego pokoju. I wiecie co? Bolało. To cholernie bolało. Nie seks, ale to że traktował mnie jak dziwkę. Idiotko, a niby jak miałby cię traktować skoro sama zaproponowałaś mu bycie dziwką? Przewróciłam swoimi oczami i założyłam na siebie duży sweter.

W końcu postanowiłam zejść na dół. Nie było nikogo prócz Ellie więc Thomas pewnie jest na zewnątrz. A Justin? Nie mam pojęcia gdzie mógłby wyjść tak wcześnie. Przecież jest dopiero 9 rano.

-Dzień dobry, Ellie – wymamrotałam, siadając przy stole i westchnęłam cicho.

-Dzień dobry, słoneczko. Zjesz tosty? – spytała i odwróciła się w moją stronę z promiennym uśmiechem.

-Tak, poproszę. – mruknęłam cicho i przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się chwilę. W końcu jednak postanowiłam zapytać. – Wiesz gdzie poszedł Justin?

-Nie mam pojęcia, był kompletnie nieobecny i nie dało się z nim rozmawiać.

Zmarszczyłam swoje brwi, nie odpowiadając ani nie pytając o nic więcej. Co mogłoby się stać? Zresztą czy to moja sprawa? Nie i Justin i tak na pewno nic mi nie powie. Westchnęłam cicho, a kiedy Ellie podała mi talerz z tostami, uśmiechnęłam się do niej delikatnie, dziękując i zaczęłam jeść. Zdecydowanie potrzebowałam posiłku bo poziom energii w moim organizmie był minimalny.

Justin's pov

Wszedłem do domu po 12 i zdjąłem z siebie skórzaną kurtkę i odłożyłem kluczyki na szafkę. Spojrzałem w bok, w stronę salonu i zauważyłem, że Emily siedzi na kanapie i ogląda jakiś program. Chyba nawet nie zorientowała się, że przyszedłem bo była taka wpatrzona w ekran. Uśmiechnąłem się mimowolnie, ale uśmiech zniknął z mojej twarzy kiedy przypomniałem sobie, że muszę z nią porozmawiać. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę salonu, a kiedy do niego wszedłem, Emily uniosła od razu głowę i spojrzała na mnie. W jej oczach wyraźny był smutek, ale nie tylko to. Widziałem także strach. Cholera, nie chciałem żeby się mnie bała. Pewnie myśli, że mam ochotę na seks, w końcu po to tu jest, prawda? Oblizałem swoje wargi po czym spojrzałem na dziewczynę z powagą na twarzy.

-O co chodzi? – spytała cicho dziewczyna, nie odrywając ode mnie wzroku. Westchnąłem cicho, wyciągając z kieszeni jej wyłączony telefon po czym położyłem go na stole, a ona rozszerzyła swoje oczy. – C-co? To mój telefon. Co się dzieje, Justin? – wymamrotała i uniosła wzrok znad telefonu, na mnie.

-Możesz odejść, a raczej musisz odejść – wymamrotałem cicho, patrząc jej prosto w oczy i przełknąłem z trudem ślinę. Nie wiem dlaczego, ale to było dla mnie cholernie trudne.

-Naprawdę? – szepnęła niedowierzając i wstała, nadal na mnie uważnie patrząc, jakby myślała, że to co mówię to tylko taki żart i zaraz powiem „żartowałem, zostajesz, a teraz chodź się pieprzyć". Niestety, to nie był żart. – Ale dlaczego? Co takiego się stało, że karzesz mi odejść? Nie boisz się, że cię wydam?

-Nie obchodzi mnie to w tym momencie – powiedziałem cicho i przymknąłem na chwilę swoje oczy. – Nie zasługujesz na to, Emily. Nie mogę cię tak ranić. Nie możesz być moją dziwką i cierpieć przez to. Jesteś na to za młoda.. – wymamrotałem i spojrzałem na nią, przełykając ciężko ślinę, a on wpatrywała się we mnie zszokowana. – I jesteś na to za dobra. Jesteś wspaniałą dziewczyną i nie możesz skończyć jako dziwka. Nie mogę się do tego przyczynić. Jesteś też piękna i zasługujesz na o wiele lepsze życie. Dlatego karze ci odejść, żebyś była szczęśliwa i osiągnęła w życiu to, co sobie zaplanowałaś.

-Nie wierzę w to co słyszę.. – wyszeptała dziewczyna, kręcąc swoją głową, a w jej oczach widoczne były łzy.

-Emily, ja.. – zacząłem cicho. Kurwa. Jeszcze nigdy tego nie robiłem, to takie trudne. Wziąłem głęboki wdech i uniosłem na nią niepewnie wzrok. Czułem się jak cipa, ale jeśli mam być szczery to miałem to w dupie. – Przepraszam. Przepraszam za krzywdę, którą ci wyrządziłem, naprawdę przepraszam. – wyszeptałem, a Emily wpatrywała się we mnie z lekko uchylonymi wargami. – Żegnaj Emily – szepnąłem i uśmiechnąłem się słabo po czym się odwróciłem i po prostu odszedłem. Poszedłem do góry i wszedłem do swojego pokoju. Oparłem głowę o drzwi szybko oddychając. Kurwa, kurwa, kurwa. Kiedy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, odsunąłem się i podszedłem do okna po czym wyszedłem na balkon. Patrzyłem jak Emily idzie w stronę wyjścia. Brama była otwarta więc mogła spokojnie wyjść, ale o dziwo dziewczyna szła wolno, patrząc w ziemię. Po chwili stanęła przed bramą i odwróciła się do tyłu. Spojrzała na mnie i mogłem dostrzec jak przygryza swoją dolną wargę. Patrzeliśmy tak na siebie przez krótką chwilę, aż w końcu Emily się odwróciła i wyszła po za teren mojego domu, ruszając prawdopodobnie w stronę przystanku.

Stało się. Właśnie kurwa pozwoliłem odejść pierwszej od lat dziewczynie, którą polubiłem, nawet jej o tym nie mówiąc. Poczułem ukłucie w sercu, patrząc jak wsiada do pierwszego lepszego autobusu. Odjechała. Nigdy nie sądziłem, że odejście kogoś kogo znało się zaledwie kilka dni może tak boleć. A jednak. Bolało jak cholera.

"Dlaczego jestem taki emocjonalny?
To nie wygląda dobrze, powinienem nad tym panować
I w sercu wiem, że to nigdy nam nie wyjdzie
Ale możesz leżeć u mego boku
By ta prawda nie raniła

Zostań ze mną
Jesteś wszystkim czego potrzebuje
To nie miłość, to oczywiste
Ale kochanie zostań ze mną"