29.07.2015

Rozdział 20

Emily’s pov

Spędziliśmy z Justinem cudowny tydzień. Spotykaliśmy się każdego dnia, chociaż na godzinę, ale się spotykaliśmy. Każdego dnia zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Chris nadal nie mógł tego przełknąć, a ja nadal go olewałam choć dzięki temu jak czułam się przy Justinie, zapominałam o złości na kogokolwiek. Podobało mi się, że nie naciskał na seks, był cierpliwy i czekał aż będę całkowicie gotowa.
Spojrzałam na godzinę w radiu samochodowym. Była dopiero 16:45 więc zdążę odrobić lekcje. Byliśmy razem nad jeziorem na weekend i muszę przyznać, że świetnie się bawiłam. Justin był kochany i opiekuńczy. To była jakby ta jego kolejna strona, którą zdecydowanie kochałam.
Z zamyślenia wyrwał mnie samochód, który właśnie zatrzymał się pod moim domem. Westchnęłam i spojrzałam na Justina po czym wysiadłam z auta, a on wziął moją torbę i podał mi ją po czym się pożegnaliśmy i poszłam w stronę domu.


-Gdzie ty kurwa byłaś? – krzyknął Chris, wychodząc z kuchni i idąc w moją stronę. Wow, szybki jest. Nie zdążyłam nawet dokładnie zamknąć drzwi, a on już tutaj jest.
-Mówiłam ci, że wyjeżdżam z Justinem na weekend..
-Tak, super świetnie – warknął, szybko oddychając – A co z telefonem? Huh? Nie mogłaś go zostawić włączonego?
-Chciałam odpocząć – westchnęłam głośno i zmarszczyłam swoje brwi – O co ci do cholery chodzi?
-Próbowałem się do ciebie dodzwonić cały pierdolony weekend, Emily a ty..
-A ja byłam nad jeziorem, gdzie chciałam oderwać się od tego wszystkiego tutaj – wyrzuciłam ręce w powietrze, a chłopak tylko pokręcił swoją głową, prychając. Naprawdę nie rozumiałam jego zachowania. Był jakiś..inny. To znaczy często się wkurzał, ale teraz wyglądał tak jakby chodziło o coś zupełnie innego i trochę się bałam, że zrobił coś okropnego i znowu będzie musiał wyjechać. Byłam na niego wściekła, ale w końcu brat to brat, prawda?
-Powiedzmy, że cię rozumiem, ale potrzebowałem się z tobą skontaktować. Nie możesz się tak zachowywać do cholery – wyrzucił z siebie po czym wypuścił głośno powietrze ustami, a ja podeszłam do niego powoli.
-Co ode mnie potrzebowałeś? Hm?
-Emily.. – zaczął i spojrzał na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec ból i smutek. Kurwa. Zaczynałam się naprawdę denerwować – To będzie dla ciebie trudne. Wiem, że jesteś na mnie wściekła za to, że cię okłamałem, ale pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie i przejdziemy przez wszystko razem – wyszeptał.
-Co zrobiłeś, Chris? – spytałam, wzdychając cicho i patrząc na niego uważnie – Co tym razem odwaliłeś? Znowu wyjeżdżasz czy co? – zasypałam go pytaniami, a on od razu pokręcił swoją głową.
-Tu nie chodzi o mnie, mała – wymamrotał cicho po czym wziął głęboki wdech – Tu chodzi o rodziców.
-O rodziców? Co z nimi? Nie wracają jeszcze? – zapytałam, marszcząc swoje brwi w zdezorientowaniu.
-Nie, nie wracają.. – wymamrotał i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Chris dodał coś co zabiło mnie w środku – Mieli wypadek, którego..Emily, oni nie przeżyli.. – wyszeptał z bólem i łzami w oczach.
Rozchyliłam swoje wargi, patrząc na niego w niedowierzaniu i mając nadzieję, że to jakiś beznadziejny żart. Niestety. Nie był to żart. Chris spuścił swój wzrok, z całej siły powstrzymując się od płaczu. Przełknęłam ciężko ślinę po czym zdając sobie sprawę z tego co się stało, wtuliłam się w niego, zaczynając głośno płakać. Nie mogłam i nie chciałam w to uwierzyć. Nie mogło do mnie dotrzeć, że straciłam dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Jak pomyślę, że jeszcze wczoraj z nimi rozmawiałam i umawialiśmy się na ich powrót, zaplanowaliśmy, że razem z Chrisem po nich przyjedziemy, a teraz ich już po prostu nie ma.. To bolało. Czułam jak tracę ogromną część siebie. Moje serce rozpadło się na pieprzone miliony kawałków. Za co? Dlaczego? Byli takimi dobrymi rodzicami, ułożyło im się w życiu, mogli jeszcze tyle dokonać, przeżyć.. Czym sobie na to zasłużyli? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Mam tylko 17 lat, a w ciągu jednego miesiąca przeszłam przez więcej niż niektórzy przez całe swoje życie. Nie mogłam powstrzymać łez. Nie wierzyłam w to, że nigdy ich już nie zobaczę. Oni nie poznają Justina, nie zobaczą jak kończę liceum, nie poznają moich dzieci, nie będą na moim ślubie.. To było takie nie fair. Czemu moje życie jest takie beznadziejne?
Odsunęłam się od Chrisa po czym bez słowa pobiegłam do góry i zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, ponownie wybuchając płaczem. To, co teraz czułam było najgorszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doznałam. Bolało jak cholera. Chciałam obudzić się rano i wiedzieć, że rodzice są już w domu, cali i zdrowi. Ale tak nie będzie. Wyjęłam z kieszeni telefon i drżącą dłonią, wybrałam numer Justina po czym przystawiłam telefon do ucha.
-Tak, skarbie? – usłyszałam ten cudowny głos i od razu poczułam się odrobinę lepiej. Jednak nie mogłam nic wypowiedzieć. Pokręciłam głową i ponownie zaczęłam płakać. Usłyszałam w słuchawce pisk opon, a potem ciszę więc pewnie Justin zatrzymał samochód – Emily, co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
-Moi rodzice.. oni.. – wymamrotałam niewyraźnie po czym przyłożyłam dłoń do ust, nie mogąc powstrzymać łez.
-Emily, nie mogę cię zrozumieć. O co chodzi? Nie płacz, tylko powiedz mi co się stało.
-Nie żyją. Moi rodzice nie żyją – powiedziałam szybko na jednym tchu po czym wybuchłam głośnym płaczem kolejny raz. Nie usłyszałam odpowiedzi. Cisza. Była totalna cisza. Po chwili usłyszałam odpalany silnik i pisk opon, a także szybki oddech Justina.
-Będę u ciebie za 5 minut – mruknął Justin po czym się rozłączył, a ja wtuliłam się w poduszkę, próbując się choć trochę uspokoić.

Justin’s pov

-Nie chcę żebyś tu przychodził – warknął Chris kiedy tylko wszedłem do domu, a ja westchnąłem ciężko.
-Zamknij się, jasne? – syknąłem, patrząc mu w oczy – Emily mnie teraz potrzebuje i gówno mnie obchodzi twoje zdanie – splunąłem po czym poszedłem na schody.
-Jeszcze zobaczymy – mruknął Chris, ale postanowiłem to olać. Najważniejsza w tej chwili była Emily, nikt inny. Wszedłem do jej pokoju po cichu i od razu poczułem ukłucie w sercu, kiedy usłyszałem jej płacz. Dziewczyna leżała skulona na łóżku, tyłem do mnie, cała się trzęsąc. Justin Bieber nie ma uczuć? Ta, jasne. Ten widok dosłownie łamał mi serce. Podszedłem powoli do łóżka po czym się na nim położyłem i objąłem dziewczynę od tyłu, przyciągając ją do siebie.
-Justin – szepnęła cicho po czym odwróciła się i od razu wtuliła się w mój tors, cały czas płacząc.
-Shhh, nie płacz skarbie – wyszeptałem gładząc jej plecy i pocałowałem ją w czoło.

-Po prostu nie mogę w to uwierzyć – wymamrotała zapłakanym głosem, siedząc oparta o ścianę i bawiąc się swoimi palcami. Westchnąłem cicho i zacząłem gładzić jej kolano.
-Rozumiem, skarbie. Minie trochę czasu, ale w końcu się z tym pogodzisz i będziesz znowu szczęśliwa.
-Bez urazy Justin, ale co ty możesz wiedzieć o stracie obojga rodziców? – wymamrotała i spojrzała na mnie przelotnie.
-Dużo. Wiem dużo na ten temat – wymamrotałem cicho i zacisnąłem swoje wargi. Nie wiem czy byłem gotowy. Pewnie nie. Ale czy kiedykolwiek będę gotowy? Emily zasypie mnie pytaniami i będzie chciała wiedzieć o wszystkim co się stało. Prędzej czy później będę musiał jej powiedzieć. Chyba lepiej jeśli zrobię to teraz. Przynajmniej będzie wiedziała, że nie siedzi w takim gównie sama.
-Co masz na myśli? – spytała, patrząc na mnie uważnie, a ja przełknąłem cicho ślinę – Twoi rodzice też nie żyją?
-Nie, żyją. Chyba.. nie wiem – westchnąłem cicho i przetarłem twarz swoimi dłońmi.
-Jak to nie wiesz?
-Bo nie mam z nimi żadnego kontaktu – powiedziałem po chwili ciszy, wzruszając swoimi ramionami.
-Dlaczego? – spytała, a jej ton głosu był ostrożny. Oblizałem nerwowo swoje wargi po czym wypuściłem powietrze ustami – Możesz mi powiedzieć, Justin. Wyrzuć to z siebie – dodała po chwili szeptem.
-Oboje byli uzależnieni od alkoholu. Odkąd pamiętam w domu był tylko alkohol i jacyś ich znajomi. Nienawidziłem tego, szczerze tego nienawidziłem. Wstydziłem się zaprosić kogokolwiek do siebie bo moi rodzice przynosili mi wstyd – wymamrotałem i spojrzałem w okno, zastanawiając się jak mam to wszystko opisać. Po chwili ciszy postanowiłem kontynuować – Miałem też młodsze rodzeństwo. Jazzy miała 5 lat, a Jaxon miał 3 latka. Kochałem i kocham ich całym sercem. Dzięki nim jeszcze jakoś się uśmiechałem. Mógłbym spędzać z nimi każdy dzień, byli moim wszystkim.. – przełknąłem z trudem ślinę, a kątem oka mogłem zobaczyć jak cień uśmiechu pojawia się na ustach Emily – Zawsze się nimi opiekowałem. Nie miałem swojego życia, nie mogłem iść do kumpli bo rodzice kazali mi z nimi zostać, a sami pili w pokoju obok – prychnąłem cicho, kręcąc głową – Pewnego razu kiedy miałem 15 lat chciałem iść na urodziny swojego przyjaciela. Obiecałem mu, że przyjdę i nie mogłem go zawieść. Taty nie było, poszedł gdzieś pić z kolegami, jak zawsze. Powiedziałem mamie, że wychodzę i wrócę wieczorem, a dzieciaki bawią się w pokoju Jazzy – wziąłem głęboki wdech i przymknąłem swoje oczy. Nienawidziłem o tym mówić. Mówiłem o tym naprawdę bardzo rzadko i musiałem na chwilę przerwać, żeby dać radę powiedzieć resztę. Najgorszą resztę. – Kiedy wracałem swoją ulicą, z daleka czułem zapach spalenizny. Myślałem, że znowu jakieś dzieciaki się bawią ogniem. U nas, w Kanadzie – bo tam się urodziłem, a szczególnie na mojej dzielnicy to zdarzało się często. Niestety. To nie były dzieciaki. Mój dom się palił. Nie pamiętam co wtedy zrobiłem, jak się znalazłem w środku,  jak zobaczyłem Jazzy i Jaxona na podłodze.. Ale pamiętam obojętny wyraz twarzy kompletnie pijanej i naćpanej matki.. – pokręciłem głową, zaciskając swoje powieki – Zostawiła ich samych i wyszła z domu do kolegów, którzy mieszkali kilka domów dalej. Zostawiła włączoną kuchenkę i wyszła – wyszeptałem, a Emily przyłożyła dłoń do ust. Dopiero teraz zobaczyłem, że jest cała zapłakana. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję, mocno mnie do siebie przytulając.
-Obwiniali mnie o to wszystko, razem z ojcem i mówili żebym się wyprowadził i inne gówna.. więc to zrobiłem. Przyjechałem tutaj – wymamrotałem, wtulając się w Emily, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłem.
-Tak bardzo mi przykro, skarbie – zapłakała Emily, przytulając mnie chyba najmocniej jak się dało – Cholernie mi przykro. Nie wyobrażam sobie co musiałeś czuć..
-Shhh – szepnąłem, kręcąc swoją głową – Nie mówmy o tym – mruknąłem i położyłem się, kładąc na sobie dziewczynę i odetchnąłem cicho. Czułem ulgę. Dobrze było komuś się wygadać. Jedyną osobą, która znała tą historię, był Thomas i tylko on. Z nikim innym na ten temat nie rozmawiałem bo nikomu nie ufałem na tyle żeby o tym mówić. Tym razem zaufałem. Zaufałem Emily.

-Do zobaczenia jutro, skarbie – wymamrotałem, stojąc przy drzwiach wyjściowych z Emily. Rozmawialiśmy przez kilka godzin, w ciągu których Chris na szczęście zdążył wyjść.
-Obiecujesz? – szepnęła, obejmując mnie w pasie.
-Obiecuję – mruknąłem i uśmiechnąłem się delikatnie po czym złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Schowałem ręce do kieszeni kurtki i ruszyłem w stronę bramy. Zostawiłem auto kawałek dalej więc skręciłem w bok i poszedłem w jego stronę. Zrobiło się już naprawdę ciemno. Westchnąłem cicho, myśląc o Emily. Nie powinna być teraz sama, ale nie mogłem zostać, musiałem iść. Chris by zrobił kolejną awanturę gdybym został. Mówiąc o nim.. zamiast być przy siostrze on sobie znowu gdzieś poszedł. Dupek.
Usłyszałem za sobą cichy szmer i zanim zdążyłem się odwrócić, poczułem jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Spojrzałem na ręce postaci, która trzymała mnie mocno i zobaczyłem tatuaż, który widziałem tylko u jednej osoby. U Chrisa.
-Co do kurwy? – warknąłem, próbując się wyrwać, ale nie udało mi się. Poczułem tylko jak coś ostrego wbija mi się w bok. W żebro? Nie wiem. Czułem tylko ból, przez co syknąłem, a osoba, która mnie trzymała, puściła mnie, tym samym wyjmując ze mnie, jak zdążyłem zauważyć nóż. Usłyszałem tylko odgłos szybkich kroków. Więc biegł. Uciekł. Przyłożyłem dłoń do rany, z której krew zaczęła lecieć coraz szybciej. Skuliłem się, mocno zaciskając ranę, chociaż wiedziałem, że nie pomoże to na długo. Mój oddech z każdą sekundą stawał się coraz cięższy. Próbowałem walczyć, ale krwawienie było tak silne, że zaczęło robić mi się coraz słabiej. Czułem się coraz słabszy, a obraz przed moimi oczami powoli zaczął się zamazywać.

--------------------
Okej, to jest 20 rozdział, który sądzę że jest emocjonalny ;) Mam nadzieję, że wam się podobał! Piszcie swoje opinie w komentarzach, błagam. I jeśli czytacie moje ff to mi napiszcie i dajcie follow na playtimegomezFF na twitterze, a ja na pewno dam fback. Tam będą pojawiać się spojlery i nie tylko!
Z góry dziękuję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz