Justin's pov
Po kilkunastu minutach zatrzymałem auto pod kręgielnią po czym spojrzałem na dziewczynę, które marszczyła uroczo swoje brwi, patrząc na budynek. Uśmiechnąłem się i wysiadłem z auta, a ona zrobiła to samo po czym spojrzała na mnie, zagryzając dolną wargę.
-Justin.. – zaczęła, a ja podszedłem do niej, unosząc pytająco brew. – Ja nie umiem grać w kręgle.
-Spokojnie – mruknąłem, uśmiechając się do niej po czym chwyciłem jej dłoń, a ona od razu się zarumieniła. Czy to nie jest urocze kiedy ona cały czas się przy mnie rumieni? Cholera. – Nauczę cię grać.
-Umiesz w to grać? – spytała, unosząc jedną brew do góry.
-Pewnie, że tak. Co w tym trudnego? – zaśmiałem się, a kiedy dziewczyna zacisnęła swoje wargi, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem, odchrząknąłem, chowając usta do środka i ruszyłem w stronę wejścia do kręgielni.
Kiedy byliśmy już gotowi do gry, poszliśmy do wolnego „toru" po czym spojrzałem na dziewczynę, która przygryzała swoją wargę. Była śliczna i seksowna. Cholernie. Od razu zauważyłem wzroki kilku chłopaków na niej i zacisnąłem swoje wargi.
Ona jest moja, chuje.
Emily odwróciła się w moją stronę i podeszła bliżej po czym położyła dłoń na biodrze.
-Nie dam rady, prędzej w kogoś tym rzucę – westchnęła ciężko, a ja przewróciłem swoimi oczami.
-Pozwalam ci rzucić w tych idiotów, którzy się na ciebie gapią – wymamrotałem, wzruszając swoimi ramionami. Dziewczyna zmarszczyła swoje brwi i rozejrzała się dyskretnie po czym ponownie spojrzała na mnie i zaśmiała się cicho.
-Zazdrosny?
-Nie jestem zazdrosny, Emily – wymamrotałem, przewracając swoimi oczami chociaż prawda była zupełnie inna. Emily przewróciła oczami i wymamrotała pod nosem „jasne, jasne". Wziąłem do ręki jedną kulę i stanąłem przed torem.
-Najpierw pokaże ci jak to się robi – wymamrotałem, na co skinęła swoją głową. Ustawiłem się po czym rzuciłem kulą i uśmiechnąłem się do siebie szeroko kiedy zbiłem wszystkie kręgle. Odwróciłem się w stronę Emily i podałem jej kulę. – Twoja kolej, mała. – mruknąłem, a ona zmrużyła swoje oczy.
-Nie jestem mała – burknęła, kręcąc głową.
-Jasne – prychnąłem po czym ustawiłem ją przed torem – Musisz się skupić i stanąć tak.. – wymamrotałem, poprawiając ją po czym złapałem jedną ręką jej rękę, a drugą położyłem na jej biodrze. – Gotowa? – szepnąłem.
-Tak – mruknęła cicho, kiwając swoją głową, a ja pomogłem jej rzucić kule. – Udało się, szkoda tylko, że dzięki tobie – westchnęła, a ja zaśmiałem się cicho i odsunąłem się.
-No okej, to teraz ty sama – powiedziałem i podałem jej kolejną kulę po czym stanąłem z boku. Dziewczyna wzięła głęboki wdech po czym się ustawiła i rzuciła kulą, nie zbijając ani jednego kręgla. Schowałem usta do środka, powstrzymując śmiech, a ona tupnęła nogą, krzyżując ręce na piersi.
-Uspokój się, niunia. Musisz po prostu kilka razy spróbować i się skupić, a zobaczysz, że ci wyjdzie.
-No dobrze – mruknęła w końcu i uśmiechnęła się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłem.
-Udało się – pisnęła Emily i klasnęła w dłonie z szerokim uśmiechem, po kilkunastu nieudanych rzutach. Zaśmiałem się kiedy podbiegła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
-Brawo, skarbie – szepnąłem z uśmiechem i musnąłem delikatnie jej wargi. Po chwili zrobiłem to ponownie i zatraciliśmy się w pocałunku, jakby nie było nikogo wokół. – Już wiem. Zabiorę cię gdzieś jeszcze, musisz zobaczyć pewne miejsce – wymamrotałem, tym samym przerywając pocałunek, a Emily zmarszczyła swoje brwi. Zaśmiałem się cicho, wzruszając swoimi ramionami po czym pociągnąłem ją w stronę blatu żeby przebrać buty.
-Czemu tu przyjechaliśmy? – spytała, a w jej oczach mogłem zobaczyć lekki strach kiedy przyglądała się staremu, zniszczonemu magazynowi.
-Nie bój się, chcę ci tylko coś pokazać – wymamrotałem i chwyciłem jej dłoń po czym pociągnąłem ją w stronę drzwi, ale dziewczyna szła strasznie wolno. Westchnąłem, odwracając się w jej stronę. – Mówię poważnie, Emily. Zaufaj mi, okej? – wyszeptałem, podchodząc bliżej niej i pocałowałem ją krótko, a dziewczyna w końcu skinęła głową, decydując się pójść za mną.
Kiedy weszliśmy do środka, od razu poprowadziłem Emily w stronę dużego okna z wielkim parapetem, na którym na pewno zmieścimy się oboje. Usiadłem na nim po czym poklepałem miejsce obok siebie, a Emily po chwili zastanowienia zrobiła to samo co ja i spojrzała przed siebie, a jej wargi się rozchyliły delikatnie.
-Ładnie, co? – mruknąłem, również spoglądając przed siebie.
-Ładnie, chociaż to nie jest moja ulubiona dzielnica Nowego Jorku – wymamrotała, siadając po turecku.
-Racja. To zdecydowanie najgorsza dzielnica tego miasta, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. – wzruszyłem swoimi ramionami i spojrzałem na dziewczynę przelotnie – Nikt tutaj nie przyjeżdża, nie przychodzi, a ja znam to miejsce od lat i mam tu spokój, którego nie mam praktycznie w żadnym innym miejscu. Fajnie jest posiedzieć tutaj i popatrzeć jak ktoś z kimś się kłóci, całuje, bawi.. Lubię obserwować ludzi i ich zachowania, dużo wnioskuję kiedy tak im się przyglądam. Od razu wiadomo kto rządzi na tej dzielnicy, kto ma więcej, a kto mniej kasy. Jest tutaj nawet koleś, który zdradza swoją dziewczynę z każdą kolejną. – prychnąłem i pokręciłem głową.
-Często tutaj bywasz?
-Kiedy potrzebuję pomyśleć – wymamrotałem i spojrzałem na Emily, a ona zrobiła to samo – Czasami po prostu potrzebuję odetchnąć i zebrać myśli, a to jest dobre miejsce. Kiedyś bywałem tu częściej, potem rzadziej, ale przyjeżdżałem i odkąd ty pojawiłaś się w moim życiu.. znowu zacząłem często tu przyjeżdżać.
Emily zarumieniła się delikatnie i spuściła swoją głowę, prostując nogi i zaczynając nimi machać.
-Tutaj zadecydowałem, że powinienem pozwolić ci odejść – dodałem po chwili, a dziewczyna podniosła głowę i westchnęła cicho, przysuwając się do mnie.
-Nie chciałeś żebym odeszła? – spytała cicho.
-Nie. Wtedy jeszcze sam nie wiedziałem dlaczego, ale nie chciałem.
-Mieszkam w Nowym Jorku od dziecka i nie wiedziałam, że istnieją takie świetne miejsca – wymamrotała po chwili dziewczyna, pewnie chcąc zmienić temat. Nawet mnie to nie dziwi. W końcu na pewno chciała o tym zapomnieć. I nie jest jedyna. Ja też chciałem zapomnieć, choć to było trudne bo miałem wyrzuty sumienia.
-To nie jest jedyne takie miejsce – powiedziałem i spojrzałem przed siebie.
-Naprawdę? Są jeszcze jakieś?
-Tak i znam jedno, które jest nawet lepsze od tego – wymamrotałem i spojrzałem na dziewczynę, a ona od razu się uśmiechnęła. Chyba wiedziałem o czym właśnie myśli..
-Zabierz mnie tam! – pisnęła, odwracając się i zeskakując parapetu. Nie pomyliłem się. Zaśmiałem się, schodząc z parapetu i złapałem Emily za rękę, mamrocząc ciche „no dobrze" po czym wyszliśmy z budynku i poszliśmy w stronę mojego auta.
Po 20 minutach weszliśmy na samą górę, starego i zniszczonego wieżowca. Widziałem, że Emily była już zmęczona i wcale jej się nie dziwię. Ten budynek był naprawdę wysoki, a winda była zepsuta. W końcu otworzyłem przejście na dach i wszedłem pierwszy po czym podałem dłoń dziewczynie, a ona weszła na górę za mną i od razu zaczęła się rozglądać z ciekawością.
-Chodź – mruknąłem i pociągnąłem ją w stronę krawędzi po czym zatrzymałem się przed nią i objąłem dziewczynę w pasie.
-Ale tu jest pięknie – wyszeptała, niedowierzając i pokręciła swoją głową.
-Widzimy stąd cały Nowy Jork, mała – mruknąłem do jej ucha z uśmiechem po czym pocałowałem ją delikatnie w szyję, a ona się uśmiechnęła. Emily położyła dłonie na moich i wtuliła się w moje plecy, patrząc z zachwytem na widoki przed nią.
-Justin? – mruknęła po kilku minutach ciszy i odwróciła się w moją stronę, a ja uniosłem, pytająco brwi – Nie wierzę, że jesteś taki romantyczny. Dlaczego zabierasz mnie w te wszystkie miejsca? Żeby znowu mnie przelecieć? – spytała, uśmiechając się do mnie głupio.
-Masz mnie, to jeden z powodów – powiedziałem od razu, śmiejąc się cicho, ale bałem się trochę jej reakcji. Na szczęście dziewczyna zaśmiała się razem ze mną i pokręciła swoją głową.
-A jaki jest inny powód? – spytała, a mi zaschło w gardle. To jest ten moment. Musisz jej powiedzieć, Bieber. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Kurwa, nigdy się tak nie czułem. Spojrzałem w piękne, brązowe oczy Emily i przełknąłem cicho ślinę.
-Kocham cię – wyszeptałem ledwo słyszalnie, ale Emily usłyszała bo uchyliła delikatnie swoje wargi, patrząc na mnie. Kurwa, idioto, mogłeś tego nie mówić. Zaczynałem się coraz bardziej denerwować kiedy zapadła między nami cisza.
-To dobrze – mruknęła w końcu Emily i uśmiechnęła się do mnie, zbliżając nasze twarze – Bo ja ciebie też – wyszeptała, powodując u mnie uśmiech po czym pocałowała mnie, co od razu odwzajemniłem.
Emily's pov
To było idealne po południe. Czułam się tak dobrze. Patrzyłam przez boczną szybę, cały czas odtwarzając od nowa w głowie obraz, kiedy Justin powiedział mi, że mnie kocha. Uśmiechnęłam się, przygryzając swoją dolną wargę, a w moim brzuchu poczułam przyjemne uczucie. To chore. To wszystko pomiędzy nami jest popieprzone, ale zakochałam się. Zdecydowanie się w nim zakochałam.
-Co się tak szczerzysz? – z rozmyślenia wyrwało mnie pytanie Justina. Odwróciłam głowę w jego stronę żeby zobaczyć rozbawienie na jego twarzy. Westchnęłam cicho.
-Przez ciebie – mruknęłam cicho, wzruszając swoimi ramionami, a chłopak się uśmiechnął i położył dłoń na moim udzie.
-I bardzo dobrze – wymamrotał, powodując tym u mnie kolejny uśmiech. Bałam się tego uczucia, bałam się, że to się źle skończy, ale mimo to nie chciałam tego przerwać.
-No wejdź do środka. Posiedzimy jeszcze trochę razem – wymamrotałam, patrząc na niego błagalnie kiedy siedzieliśmy w aucie przed moim domem.
-Nie mam ochoty kłócić się z Chrisem – westchnął ciężko.
-Justin no.. – mruknęłam cicho i wysunęłam dolną wargę, a Justin przymknął swoje oczy po czym westchnął ponownie i wymamrotał „okej, niech ci będzie" i wysiadł z auta. Wysiadłam za nim po czym poszliśmy w stronę mojego domu, a po chwili weszliśmy do środka. Nie minęło dużo czasu, a w przedpokoju pojawił się Chris.
-Co ty tutaj robisz? – warknął, patrząc na Justina. – To jest mój dom, wypierdalaj stąd.
-Nie – mruknęłam, wyprzedzając Justina i ścisnęłam jego dłoń. – To jest mój chłopak i mogę go zapraszać do siebie. Tobie gówno do tego bo ja nie robię ci wyrzutów kiedy przychodzą tutaj te twoje puste dziwki – wymamrotałam, wzruszając swoimi ramionami i ruszając w stronę schodów. Usłyszałam za sobą cichy śmiech Justina i po krótkiej chwili poczułam jak obejmuje mnie drugą ręką w pasie.
-On chce cię tylko przelecieć, nie widzisz tego? – warknął głośno, powodując tym u nas obojga głośny śmiech.
-On też mnie rozgryzł – zaśmiał się Justin, a ja mu zawtórowałam. Chris zmarszczył swoje brwi i zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, weszliśmy z Justinem do mojego pokoju i zamknęłam za nami drzwi. Odłożyłam torbę na szafkę po czym podeszłam do łózka i usiadłam na nim, a po chwili obok mnie usiadł Justin.
-Podobało ci się dzisiaj? – spytał i uniósł brwi, patrząc na mnie.
-To była najdziwniejsza randka na świecie, ale tak. Było świetnie – wymamrotałam, siadając po turecku i spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.
-To dobrze, ale lepiej się przygotuj bo jestem słaby w wymyślaniu super rzeczy więc następne randki będą tylko gorsze - zaśmiałam się od razu i pokiwałam swoją głową.
-Z tobą każda będzie świetna – wymamrotałam, a chłopak uśmiechnął się do mnie po czym nachylił się i pocałował mnie czule.
-Justin? – zaczęłam po pocałunku, a on uniósł brew, przysuwając się do mnie i objął mnie w pasie. – Czy ty i te twoje.. dziewczyny w klubie.. czy wy..
-Nie – mruknął Justin, przerywając mi, a ja odetchnęłam cicho od razu z ulgą – Nie spałem z nimi, przysięgam.
-To dobrze – mruknęłam, kiwając głową – To nie tak, że jestem zazdrosna. Po prostu to byłoby dziwne, kiedy szedłbyś do pracy i spotykał dziewczyny, które już pieprzyłeś.. Wystarczy, że muszę pogodzić się z tym, że tam pracujesz i że jesteś w gangu – westchnęłam cicho, a chłopak uśmiechnął się do mnie słabo.
-Rozumiem. Nie masz się czym martwić – wymamrotał cicho i pogładził moje plecy.
-Skończysz z tym wszystkim kiedyś? – spytałam, patrząc na niego uważnie.
-Nie wiem.. – mruknął, wzruszając swoimi ramionami i nie odrywając ode mnie swojego wzroku – Nie myślałem o tym. Na razie nie mam tego w planach, a nie wiem co będzie kiedyś.
-A jak będziesz chciał założyć rodzinę? – wypaliłam, od razu się rumieniąc, a Justin uniósł swoje brwi, w jego oczach mogłam zobaczyć rozbawienie. Kurwa, co on sobie o mnie pomyśli? Że już planuję ślub, dzieci i miłość do śmierci? Cholera.
-Nie zastanawiałem się nad tym. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale nie masz się czym martwić teraz skarbie – powiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie, a ja pokiwałam swoją głową.
-A jeśli chodzi o ten gang.. Siedziałeś kiedyś?
-Tak, z dwa razy przez kilka dni, ale nie mogli na mnie nic znaleźć – powiedział, wzruszając swoimi ramionami – A ty? – spytał z rozbawieniem na twarzy. Zaśmialiśmy się równo i pokręciłam swoją głową.
-Pewnie, milion razy – prychnęłam po czym odetchnęłam cicho, patrząc na chłopaka z uśmiechem.
-Naprawdę powinienem iść. Jutro masz szkołę i musisz się wyspać, a ja muszę zajrzeć jeszcze do klubu – powiedział Justin, stojąc przy moim łóżku, a ja westchnęłam cicho po czym wstałam.
-No dobrze, a kiedy się zobaczymy?
-Jeśli nie będziesz miała nauki na głowie, to do mnie zadzwoń i zobaczymy co da się zrobić – wymamrotał z uśmiechem, co od razu odwzajemniłam. Mruknęłam ciche „okej" po czym położyłam dłonie na jego torsie i stanęłam na palcach, całując go czule. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Justin patrzył na mnie chwilę i uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego po czym w końcu mruknął tylko „to na razie" i odwrócił się, wychodząc po chwili z mojego pokoju. Wiedziałam co chciał powiedzieć, ale nie byłam zła, że zrezygnował. Powiedział to wcześniej i cieszyłam się, że się przede mną otworzył. Mogę poczekać, aż będzie całkowicie gotowy żeby otworzyć się do końca. Opadłam na łóżko i spojrzałam w sufit z uśmiechem. Ten człowiek sprawiał, że byłam szczęśliwa i mam nadzieję, że wszystko będzie szło tak dobrze jak do tej pory. Mam nadzieję, że to wszystko skończy się dobrze.
-----------------------------
Jest i 19 rozdział już! Wow, kiedy to zleciało?
Pamiętajcie żeby komentować i dawać follow na moim tt (playtimegomezFF) :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz