27.11.2015

Rozdział 57

polecam włączyć tą piosenkę! ---> https://www.youtube.com/watch?v=QIeQbXukmBw

NOTKA NA DOLE.

Emily’s pov

Upiłam bardzo powoli łyka wody z butelki i odetchnęłam, czując ulgę, którą zaznał mój organizm. Po kilku kolejnych łykach, odłożyłam butelkę na podłogę i ponownie się położyłam, przymykając powieki. Nie miałam już siły płakać, nie miałam siły na nic. Jedyne co robiłam to leżałam, czasami spałam. Nawet nie płakałam już kiedy Ryan mnie gwałcił. Chyba po prostu zaczęłam się przyzwyczajać do całego bólu, z którym mam do czynienia każdego dnia. Westchnęłam cicho i uchyliłam powieki, spojrzałam na obrączkę na moim palcu i poczułam przyjemne uczucie w brzuchu, przypominając sobie dzień, w którym Justin został moim mężem. Tęskniłam za nim. Tęskniłam za nim jak cholera. Każdego dnia marzyłam o tym żeby móc się jeszcze kiedyś do niego przytulić. Chciałabym jeszcze kiedyś poczuć się tak bezpiecznie jak czułam się, będąc w jego ramionach.

Wzdrygnęłam się kiedy z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu Ryana. Chłopak spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się tajemniczo po czym wstał i wyszedł z pokoju, odbierając po drodze. Przygryzłam wargę, będąc ciekawa kto dzwonił, ponieważ zazwyczaj rozmawiał przy mnie co doprowadzało mnie do szału, szczerze mówiąc. Popisywał się przed każdym i robił z siebie kogoś kim na pewno nie był.
Podniosłam się delikatnie z łóżka i poszłam powoli na palcach w stronę drzwi, a po krótkiej chwili stanęłam przy nich i zaczęłam nasłuchiwać.
-Tak, stary. Jest naprawdę ładna i seksowna – powiedział Ryan i byłam pewna, że miał na ustach ten szyderczy uśmieszek – Niech się zastanowię.. 200 tysięcy. No tak, a co ty myślałeś? Że dostaniecie ją za darmo? W końcu da wam świetny zysk, a ja muszę coś z tego mieć.. Cieszę się, że się zgadzamy. W takim razie wyjedziemy już jutro..
Rozszerzyłam oczy, słysząc jego słowa. Wróciłam na łóżko, kładąc się na nim i spojrzałam w ścianę. Myślałam, że gorzej być już nie może, a jednak. Zostanę sprzedana jak jakaś zwykła rzecz. Moim nowym domem będzie burdel, nawet nie wiem gdzie. Przyłożyłam dłoń do ust, powstrzymując wybuch płaczu. Boję się, boję się jak cholera. Nie mogę zostać dziwką. Nie przeżyję tego, przysięgam, że tego nie przeżyję. Zacisnęłam szczękę, czując jak zaczynam się trząść, a w tym samym momencie do pokoju wrócił Ryan, gwiżdżąc pod nosem.
-I jak tam, kochanie? – zapytał, siadając na fotelu i odpalił papierosa, ale ja nie odezwałam się, cały czas myśląc o tym, że jutro o tej porze pewnie będę w drodze do miejsca, które zmieni moje życie w piekło – Wiesz co? Tak sobie myślę i nie spodziewałbym się, że Justin tak szybko się podda. Bo wiesz, do tej pory nie ma tutaj ani jego ani twojego braciszka.. Chyba nie są tak dobrzy jak mówią skoro do tej pory cię nie znaleźli.
-Zamknij się – mruknęłam, zaciskając powieki i skuliłam się bardziej, zakrywając się szczelnie kocem.
-A wiesz co jest najlepsze? Kiedy Justin w końcu kiedyś znajdzie to miejsce, ani mnie, ani ciebie już tutaj nie będzie. Ale myślę, że zostawię mu jakąś wiadomość.. A wtedy uzyskam efekt na jaki czekałem tyle czasu – zaśmiał się do siebie, a ja pokręciłam głową, wtulając głowę w poduszkę i starając się go nie słuchać.
-I najzabawniejsze jest to, że Justin się kompletnie załamał i najwidoczniej sobie nie radzi, a w szczególności z wychowaniem dziecka skoro jego rodzice przyjechali i zajmują się waszym dzieckiem zamiast niego – te słowa momentalnie przykuły moją uwagę i przełknęłam z trudem ślinę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka.
-Skąd to wiesz?
-Widzisz, lubię patrzeć jak ktoś kogo nienawidzę schodzi na dno. I Justin właśnie schodzi na dno, tylko szkoda mi trochę tego dzieciaczka bo jeśli tak dalej pójdzie to nie będzie miał ani matki ani ojca bo Justin albo się zaćpa albo strzeli sobie kulkę w łeb.
-Justin nigdy w życiu nie zostawi Jasona samego – warknęłam, patrząc na niego, ale w głębi siebie poczułam, że mogę się mylić. Justin musi być teraz naprawdę załamany skoro jego rodzice przyjechali i zajmują się Jasonem. Ale wyjdzie z tego i w końcu pogodzi się z tym, że mnie nie ma, mam taką nadzieję..
-Zobaczymy. Twój bohater już chyba stracił swoją magiczną siłę – Ryan zaciągnął się papierosem ostatni raz po czym go zgasił, a ja odwróciłam się do niego tyłem, czując jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach, a głowa zaczyna mocno pulsować.
Gdzie jesteś, Justin?

Justin’s pov

Wysiadłem z samochodu i rzuciłem papierosa na ziemię, deptając go po chwili. Poprawiłem swoją skórzaną kurtkę i spojrzałem na dobrze znany mi budynek. Tutaj przebywałem najczęściej odkąd przeprowadziłem się do Nowego Jorku i kiedy ostatnim razem stąd wychodziłem, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś tu wrócę.

Westchnąłem, ruszając do klatki, przy której wpisałem kod, a kiedy drzwi zapiszczały znajomo, wszedłem do środka od razu ruszając do holu, a potem do windy. Oblizałem wargi, rozglądając się dookoła, ale praktycznie nic się nie zmieniło. To nadal jeden z najdroższych budynków Nowego Jorku. Oparłem się o lustro w windzie, wciskając guzik z numerem „9” i przymknąłem powieki, jeszcze raz myśląc nad wszystkim dokładnie. Nie miałem wyjścia. To była ostatnia deska ratunku. Jeśli to nie wypali, mogę się pożegnać z myślą, że jeszcze kiedyś zobaczę Emily.

Winda zatrzymała się na dziewiątym piętrze i westchnąłem, wychodząc z niej zdecydowanym krokiem. Od razu ruszyłem w stronę największego apartamentu i po chwili stanąłem przed drzwiami. Wpisałem kod, a kiedy wszedłem do środka, rozejrzałem się. Przy moim boku w bardzo krótkim czasie stanął jeden z ochroniarzy, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem. Przysięgam, że miałem ochotę przewrócić oczami bo prawdopodobnie myślał, że mnie wystraszy, ale mnie to nie ruszało.
-Jestem starym znajomym, muszę się z nim widzieć – wymamrotałem, patrząc na niego i wsunąłem dłonie do kieszeni kurtki.
-Nazwisko?
-Bieber.
-Nie byłeś umówiony..
-A co to jest kurwa jakieś biuro dziennikarskie, że potrzebne są zapisane wizyty? Muszę się z nim spotkać i już. Po prostu powiedz mu, że przyszedłem, chyba po to tu jesteś – powiedziałem zirytowany, a mężczyzna przewrócił oczami, kręcąc głową.
-Dobra, poczekaj tu chwilę – mruknął i odwrócił się, idąc w stronę jednych drzwi, a ja westchnąłem z irytacją pod nosem, oblizując wargi. Nie minęło dużo czasu, a mężczyzna wrócił i spojrzał na mnie – Możesz wejść.
-Dziękuję – uśmiechnąłem się sztucznie w jego stronę po czym go wyminąłem i popchnąłem drzwi, wchodząc do środka pokoju, w którym przy biurku siedział nie kto inny a Anthony, a wokół niego było kilka półnagich lasek. Czyli nic się nie zmieniło. Dziewczyny spojrzały na mnie, posyłając mi figlarne uśmiechy, ale spiorunowałem je od razu wzrokiem, robiąc się coraz bardziej wkurzony. Kto by pomyślał, że aż tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.
-Kogo ja widzę! – zaśmiał się Anthony kiedy na mnie spojrzał – Człowiek, któremu dałem pracę kiedy był na dnie, a potem mnie wystawił i nagle rzucił pracę – uśmiechnął się sztucznie w moją stronę, w tym samym momencie klepiąc jakąś dziwkę w pośladek.
-Daruj sobie. Przyszedłem tutaj bo mam sprawę – westchnąłem, podchodząc trochę bliżej.
-Nawet sobie nie myśl. Powiedziałem ci kiedy byłeś tu ostatnim razem. Jeśli raz odchodzisz to już nigdy nie wracasz.
-Nie chcę wrócić do pracy, Anthony – mruknąłem, patrząc na mojego byłego szefa i wzruszyłem ramionami.
-To o co chodzi? – zmarszczył brwi zdezorientowany i przechylił głowę na bok – Pieniędzy też nie dostaniesz.
-Tego też nie chcę – oblizałem wargi, patrząc na niego uważnie – Pamiętasz Butlera?
-Oh, nie przypominaj mi tego gnojka. Powinien już dawno nie żyć, ale zabicie go byłoby zbyt dużym ryzykiem – rzucił od razu, zaciskając swoje wargi. Reakcja jakiej się spodziewałem. Anthony tak jak ja nienawidził Ryana za to, że nas wszystkich oszukał i wystawił – Ale co z nim?
-Porwał moją żonę ponad tydzień temu.. Przeszukałem całe miasto, wszystkie miejsca, w których kiedyś przebywał, a także jego gang. Niestety, nigdzie go nie ma. Dlatego potrzebuję twojej pomocy. Wiem, że ty masz pełno informacji o swoich pracownikach i byłych pracownikach, a już szczególnie o tych, którzy cię wykiwali. Na pewno znasz wszystkie miejsca, w których przebywał jego gang. I właśnie tego potrzebuję – wymamrotałem, a Anthony nie przerywał ze mną kontaktu wzrokowego, jednak po chwili przerwał go i zaśmiał się ironicznie.
-I ja mam ci pomóc? Po tym jak zostawiłeś gang? Co mnie obchodzą twoje problemy, sam sobie poradź.
-Kurwa, Anthony. Tutaj chodzi też o moje dziecko, ono potrzebuje matki. Muszę ją znaleźć. Proszę tylko o pieprzone adresy – zawarczałem, patrząc na niego z coraz bardziej wzrastającą wściekłością. Z całej siły powstrzymywałem się żeby się na niego nie rzucić. Kurwa, nie proszę przecież o coś wielkiego. Wypuściłem powietrze ustami, starając się opanować – Zostawiłem gang z ważnego powodu, ale nie wydałem cię nigdy i kiedy tu pracowałem, nigdy niczego nie spieprzyłem. Daj mi te adresy, zapłacę ci do cholery.
-Uh.. – mruknął Anthony, kręcąc głową i zmarszczył brwi, jakby się zastanawiając. Pośpiesz się, nie mam kurwa czasu. Po dłuższej chwili w końcu wstał z miejsca i spojrzał na mnie ponownie – Dobra, chodź – mruknął, machając dłonią w moją stronę i ruszył do pomieszczenia, które było na końcu pokoju. Dobrze pamiętałem co to za pomieszczenie. Anthony miał tam wszystko czego potrzebował jako szef gangu, razem z informacjami na temat swoich pracowników.
Kiedy weszliśmy do środka, zamknąłem za sobą drzwi, a mężczyzna usiadł przy biurku i włączył komputer. Zmarszczył brwi, skupiając się na tym czego szukał.
Szybciej..
-Są dwa miejsca, w których przez ostatnie lata chowali się najczęściej. Na dwóch końcach Nowego Jorku. Nie wiem czy tam jest Ryan, ale możesz sprawdzić – wymamrotał po kilku minutach Anthony, pisząc coś na kartce – Jeśli jego tam nie będzie to znaczy, że wyjechał, a jeśli wyjechał to będziesz musiał szukać go po całym świecie i być może go znajdziesz, ale to zajmie ci dużo czasu i nie wiadomo czy twoja dziewczyna będzie jeszcze żyła – dokończył, wyciągając w moją stronę kartkę, a ja zacisnąłem wargi przez jego ostatnie słowa. Nie musiałeś mi o tym do chuja przypominać. Zignorowałem chęć uderzenia go i wziąłem od niego kartkę z adresami, kiwając głową.
-Dobra, dzięki. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne i jeszcze dzisiaj przeleję ci kasę na konto – powiedziałem, ruszając od razu do wyjścia bo wiedziałem, że nie mam czasu na pogawędki. Jeśli Ryan jest w którymś z tych miejsc to muszę tam być jak najszybciej.
-Nie. Nie płać mi nic, ta kasa na pewno ci się przyda, a po za tym ja ci podałem tylko adresy, to nic wielkiego – wymamrotał mężczyzna. Odwróciłem głowę w jego stronę i posłałem mu wdzięczny uśmiech.
O proszę, Anthony ma jeszcze gdzieś trochę serca!
-Dzięki, stary – mruknąłem, wychodząc z pomieszczenia, a po kilku minutach wsiadałem już do swojego auta, dzwoniąc do Chrisa.
Mam tylko nadzieję, że się nie spóźniłem.

***
Nobody’s pov

Korki w Nowym Jorku było czymś czego ludzie najbardziej nienawidzili, a w szczególności Justin. Siedział w samochodzie razem z Chrisem i Thomasem, krzycząc i warcząc, mimo że to niczego nie zmieniało. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani. Oni, jak i chłopacy, którzy jechali za nimi sprawdzić czy Ryan i Emily są jeszcze w Nowym Jorku. Nikt nie wiedział czego mają się spodziewać. Można powiedzieć, że się cieszyli. W końcu mieli jakąś wiadomość dotyczącą tak ważnej dla nich osoby, ale liczyli się z tym, że mogą jej albo nie zastać, a jeśli zastaną to martwą. Starali się o tym nie myśleć, ale ta myśl wracała z każdą sekundą. Jednak mieli nadzieje i właśnie przez tą nadzieje jechali pod adresy podane przez Anthony’ego.

W końcu po długich 30 minutach Justin zatrzymał auto pod domem, w którym mogła być jego żona. Wysiadł razem z Chrisem i Thomasem po czym spojrzeli na siebie znacząco, ruszając w stronę wejścia do domu. Chris wyważył drzwi, wchodząc do środka z bronią w ręku, a za nim od razu weszła reszta. Zaczęli się rozglądać, a cisza jaka panowała w domu ich przerażała.
-Nie ma nikogo – powiedział Justin po kilku minutach, schodząc na dół, a w jego głosie było słychać, że był zawiedziony i to cholernie.
-Spokojnie, mamy jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia. Muszą tam być – wymamrotał Thomas, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Jemu także było ciężko. On i Emily byli bardzo zżyci. Spędzili dużo czasu razem i traktował ją jak rodzinę. A do tego cały czas obwiniał się o jej porwanie, mimo że Justin już z nim na ten temat rozmawiał i mu wybaczył. Jednak Thomas nie potrafił wybaczyć sobie i bał się, że jeśli Emily nigdy się nie znajdzie, albo znajdzie się, ale martwa to nie da rady z tym żyć. Bał się, że już zawsze będzie siebie obwiniał o wszystko co się stało.

Chłopacy wsiedli ponownie do swoich pojazdów i ruszyli na drugi koniec Nowego Jorku, ale wiedzieli, że nie dostaną się tam tak szybko bo po pierwsze korki, a po drugie to było naprawdę daleko. Justin odpalił papierosa, zaciągając się nim i patrząc na drogę. Chris patrzył przez boczną szybę, stukając nerwowo palcami o kolano i zastanawiając się czy uda im się, czy zdążą. Modlił się żeby im się udało. Nie chciał stracić siostry bo ona była wszystkim co miał. Była jego jedyną rodziną tak naprawdę. Thomas również był zamyślony i rozglądał się wszędzie, nie potrafiąc skupić wzroku na jednej rzeczy. Nikt w tym samochodzie ze sobą nie rozmawiał. Każdy był pochłonięty w swoich myślach. Natomiast w drugim samochodzie, chłopacy omawiali plan wejścia i powtarzali wszystko dokładnie, wiedząc, że nie mogą zawieść Chrisa.

Była jeszcze Carly, która siedziała w domu Justina razem z Kelsey, starając się skupić na filmie, ale nie udawało jej się. Cały czas myślała o Emily. Od ponad tygodnia codziennie zadawała Chrisowi to samo pytanie: „Znaleźliście ją?” Emily była jej jedyną przyjaciółką i była dla niej jak siostra. Nie wyobrażała sobie jej stracić. Mimo wszystko, ufała Chrisowi i Justinowi także. Wiedziała, że zrobią wszystko żeby ją odnaleźć.

*****

Samochód Justina zatrzymał się kawałek od domu wskazanego przez Anthony’ego, a zaraz za nim zatrzymali się chłopacy. Chłopak wyciągnął broń, sprawdzając czy jest naładowana, a kiedy zobaczył, że jest pełna, spojrzał na Chrisa, wypuszczając powietrze z ust.
-To jest ten moment. Chwila prawdy – wymamrotał cicho, patrząc przyjacielowi w oczy, a ten pokiwał głową, oblizując nerwowo wargi.
-Więc idziemy – mruknął Chris i po jego słowach, wysiedli z auta, a potem okrążyli dom, stając przy różnych jego wejściach. Nie mieli pojęcia czy ktoś jest w środku, ale wierzyli, że tak będzie. Wiedzieli, że muszą być skupieni i ostrożni i że to nie jest zabawa.

Justin spojrzał na Thomasa i wskazał głową na drzwi, na co Thomas od razu zareagował i wyważył drzwi tak żeby nie było zbyt dużego hałasu. Kiedy weszli do środka, zaczęli się rozglądać dookoła, robiąc kilka kroków do przodu, a po chwili przed nimi stanął jeden z kumpli Ryana z nożem w ręku i obleśnym uśmiechem na twarzy. Thomas był szybszy. Zaatakował go, dając mu kilka mocnych ciosów przez co chłopak zemdlał. W tej chwili Justin był pewny, że tutaj jest Emily. Inaczej nie byłoby tutaj nikogo. Może się oszukiwał bo to w końcu miejsce gangu Ryana, ale nie umiał myśleć inaczej. On czuł. Po prostu czuł, że tutaj jest jego żona. Ruszył w głąb domu, a potem powoli i po cichu do schodów i zaczął po nich wchodzić, nasłuchując najmniejszego dźwięku. Wypuścił powietrze ustami kiedy był już na górze i przycisnął się do ściany, rozglądając się dyskretnie po korytarzu. Nie miał pojęcia, w którą stronę iść. W tym samym momencie kilku chłopaków weszło na górę od drugiej strony i zaczęli sprawdzać pokoje. Justin również ruszył wzdłuż korytarza, nasłuchując przy drzwiach czy ktoś jest w pokojach.
-Emily, błagam. Powiedz, że tu jesteś – wyszeptał sam do siebie z desperacją. Nie chciał myśleć o tym co by zrobi jeśli jej tutaj nie będzie. Postanowił sprawdzić pokoje żeby mieć pewność, że nikogo tam nie ma. Podszedł do jednych drzwi i złapał za klamkę kiedy usłyszał znajomy śmiech i po plecach przebiegły mu ciarki. Jest. On tutaj jest. Zacisnął szczękę, odwracając się i ruszając w stronę, z której dobiegał śmiech. Kiedy stanął przed drzwiami, złapał delikatnie klamkę, chcąc usłyszeć coś jeszcze.
-Dobra, na razie stary – powiedział Ryan do telefonu, zadowolony z rozmowy z kolegą po czym się rozłączył i spojrzał na leżącą na łóżku dziewczynę. Był z siebie dumny. W końcu zemścił się na osobie, której tak bardzo nienawidził. Z jednej strony chciał zatrzymać Emily bo naprawdę mu się podobała, ale nie mógł. Zamierzał zostać w Nowym Jorku, a to zbyt duże ryzyko. Po za tym potrzebował kasy, a za Emily miał dostać jej sporo. Uśmiechnął się do siebie, myśląc o tym – Zaraz pójdziemy się wykąpać bo jutro czeka nas długa podróż, mała – wymamrotał, a Justin słysząc te słowa, zacisnął szczękę mocniej, czując swoje wściekle bijące serce. Nie miał zamiaru się powstrzymywać. Wszedł do pokoju, trzymając pistolet w dłoni, a jego wzrok od razu napotkał wystraszony i zgaszony wzrok Emily. Dziewczyna patrzyła na chłopaka, niedowierzając, ale nie miała siły się cieszyć, jednak poczuła ulgę. Myślała, że już nic i nikt jej nie uratuje z tego koszmaru. Justin, widząc w jakim stanie jest Emily, poczuł złość jakiej chyba nie czuł nigdy. Spojrzał na swojego dawnego przyjaciela, który uśmiechnął się do niego szyderczo i pokręcił głową.
-Zabiję cię – syknął momentalnie, szybko oddychając, a Ryan zaśmiał się głośno.
-Naprawdę? Słyszałem to już tyle razy i popatrz jestem tutaj nadal – cmoknął ustami, rozsuwając ramiona i kołysząc się jak dziecko – Ale brawo, nie sądziłem, że zawitasz do nas jeszcze przed wyjazdem, a tu proszę – zaśmiał się, zaczynając klaskać.
-Zabiję cię, ja cię kurwa zabiję – warknął głośniej, robiąc powolne kroki w jego stronę i nie odrywając od niego swojego pełnego nienawiści wzroku.
-Jeszcze muszę ci pogratulować jednej rzeczy.. Twoja żona jest świetna w łóżku, wiesz? – wyszeptał do niego z głupim uśmiechem, a złość którą Justin trzymał w sobie przez ostatnie dni, wybuchła i rzucił się na Ryana, zaczynając go bić i kopać z całej siły. Nie liczyło się w tym momencie dla niego nic prócz zemsty na Ryanie za całą krzywdę, którą wyrządził Emily. Nienawidził go. Nienawidził go tak bardzo jak nikogo wcześniej. Zadawał mu coraz mocniejsze ciosy. Ryan się bronił i Justin oberwał od niego kilka razy, ale to go nie ruszało. Był tak wściekły, że nie panował nad sobą. Czuł się jak kilka lat temu kiedy był w gangu. Kiedy ktoś go wkurwił, musiał tego pożałować i nic innego się nie liczyło. Teraz też tak było.
Emily patrzyła na nich, szybko oddychając i pragnąc żeby Justin już przestał i ją stąd zabrał. Nie chciała na to patrzeć, nie chciała widzieć Justina w takim stanie. Chciała stąd po prostu zniknąć. Chciała być już w domu z Justinem, tulącym ją do swojego torsu i mówiącego, że teraz już będzie dobrze, że przy niej zostanie. Jednak nie miała siły. Ostatnie wydarzenia i nerwy oraz brak jedzenia ją wykończyły. Spojrzała na Justina, bijącego Ryana po twarzy, a po chwili obraz przed jej oczami, zamazał się, aż zniknął kompletnie.
-Nie odpuszczę ci tego, nie tym razem – krzyknął Justin, uderzając Ryana w twarz z pięści po czym spojrzał na niego, a jego oddech był tak szybki jak nigdy wcześniej.
-Musiała mi obciągać, wiesz? – wychrypiał chłopak, nie mając zamiaru się poddać. Nawet jeśli miał teraz umrzeć, to chciał żeby Justin nie mógł przestać myśleć o tym co musiała tutaj robić Emily. Tylko dlatego opowiadał wszystko i dostawał to czego chciał. Justin odchodził od zmysłów z każdym jego słowem, przez co Ryan czuł się dobrze. Uśmiechnął się do niego, wzruszając ramionami po czym zakaszlał cicho.
-Ty pierdolony gnojku – warknął Justin i złapał Ryana za koszulkę, siedząc na nim. Podniósł go i upuścił tak, że Ryan uderzył głową o podłogę i syknął z bólu. Justin wstał z niego i rozejrzał się, a kiedy zobaczył swoją broń na podłodze, od razu do niej podszedł. Szybkim ruchem wziął ją do ręki i spojrzał na Ryana, który również nie odrywał od niego wzroku. Justin wycelował broń prosto na głowę chłopaka i zacisnął na niej palce, a jego oddech się przyśpieszył, natomiast w jego żyłach płynęła taka sama adrenalina jak kilka lat temu.
-Justin, nie rób tego – krzyknął Chris, wbiegając do pokoju, ale było już za późno żeby go powstrzymać. Justin nawet przez sekundę się nie zawahał i pociągnął za spust, idealnie celując w głowę Ryana, a potem strzelił jeszcze dwa razy, upewniając się, że Ryan Butler, jego były przyjaciel i człowiek, który zgwałcił i bił jego żonę, nie żyje.

---------------------------

HEJ KOCHANI!

Okej, po pierwsze, BARDZO WAŻNA wiadomość!!! Powinnam napisać to pod ostatnim rozdziałem, ale nie zdałam sobie sprawy, że to już ten moment i ostatnio się skapnęłam dopiero.. Dzisiejszy rozdział jest PRZEDOSTATNIM rozdziałem. Został jeszcze tylko epilog.

Cholera.. Dopiero co zaczynałam to pisać, a już jesteśmy przy końcu. Nie mogę w to uwierzyć.

No ale dobra.. Za tydzień koniec tego ff, Justin zabił Ryana, odnajdując przy tym Emily. Co o tym wszystkim sądzicie? Co będzie dalej? Jak myślicie, w jaki sposób skończy się to ff? Będzie happy-end czy może raczej nie?

KOMENTUJCIE, KOMENTUJCIE!

Kocham was bardzo i do następnego, za tydzień!! ♥
wasza playtimegomezFF

21.11.2015

Rozdział 56

Emily’s pov

Silna.
Musiałam być silna.
Musiałam pozostać silna dla Jasona, nieważne co się stanie.
Wypuściłam powietrze ustami i pokręciłam głową, czując łzy w oczach. Byłam sama od jakiś dwóch godzin bo Ryan pojechał coś załatwić. Miałam nadzieję, że miał jakiś wypadek czy coś i że już tutaj nie wróci. Bałam się jak cholera. Ten człowiek był nieobliczalny i to co do mnie mówił, było okropne. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go całym sercem. Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy, a w mojej głowie odtworzył się obraz Justina siedzącego z Jasonem na fotelu zaraz po powrocie do domu ze szpitala. Wyglądali tak słodko i uroczo. Moje serce topiło się na ten widok. Byli dla mnie wszystkim, potrzebowałam ich tak cholernie bardzo.
-Wróciłem kochanie – zacisnęłam wargi, słysząc głos tego gnojka, ale nie otworzyłam oczu. Leżałam po prostu na łóżku, mając nadzieję, że zostawi mnie w spokoju, ale to były przecież tylko głupie nadzieje – Nie udawaj, że śpisz, mała.
-Daj mi spokój – powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem po czym otworzyłam oczy, od razu patrząc w ścianę.
-Przyniosłem ci jedzenie, nie jesteś głodna?
-Nie, niczego od ciebie nie chce.
-To trudno. Za to ja chcę od ciebie bardzo wiele – wymamrotał, a podłoga zaskrzypiała, dając znak, że ktoś się po niej porusza. Przełknęłam mimowolnie ślinę, zaciskając dłoń na kocu – Boisz się, co? – zaśmiał się obleśnie.
-Powiedziałam żebyś się ode mnie odwalił. Czego w tym nie rozumiesz tępy chuju? – zawarczałam, nie mogąc się powstrzymać i dosłownie momentalnie usłyszałam wciągane powietrze, a potem poczułam jak chłopak gwałtownie odwraca mnie na plecy i skrzywiłam się przez uderzenie w twardy materac.
-A ja ci mówiłem żebyś lepiej była grzeczna – wysyczał, patrząc na mnie pociemniałymi oczami. Nie potrafiłam utrzymać kontaktu wzrokowego przez strach, który objął całe moje ciało i duszę – Czego w tym nie rozumiesz, hm?
-Zostaw mnie – szepnęłam, zaczynając szybciej oddychać, a chłopak tylko zaśmiał się ironicznie przez co po całym moim ciele przebiegły ciarki. Po krótkiej chwili Ryan nachylił się nade mną i złożył pocałunek na mojej szyi. Zacisnęłam wargi i od razu uderzyłam go dłonią w twarz. Nikt po za Justinem nie ma prawa mnie dotykać. Nikt.
-Ty suko – warknął i spojrzał na mnie ze złością w oczach – Mogłem być delikatny, ale właśnie spieprzyłaś tą szanse – wysyczał i chwycił mocno moje nadgarstki, przez co syknęłam, a chłopak ponownie nachylił się, zaczynając nachalnie i mocno całować i przygryzać skórę na mojej szyi. Mój żołądek skręcił się nieprzyjemnie przez jego ruchy. Miałam ochotę się rozpłakać i krzyczeć o pomoc, ale to by nic nie dało.
Odetchnęłam kiedy Ryan odsunął się ode mnie, ale kiedy zobaczyłam jak ściąga pasek ze spodni, a potem mocno związuje mi nadgarstki, uczucie sprzed kilku chwil powróciło. Chłopak uśmiechnął się do mnie obleśnie i wrócił do całowania, a raczej kaleczenia mojej szyi. Złapał dłońmi moją koszulkę i w upływie krótkich kilku sekund, rozerwał ją na pół i od razu zjechał z pocałunkami w dół. Zacisnęłam powieki, błagając żeby to był tylko zły sen. Nie mogłam się ruszyć. Strach zawładnął moim ciałem. Nie miałam siły ani odwagi żeby walczyć. Po za tym wiedziałam, że i tak bym nie wygrała.
-Jesteś taka seksowna, Emily – wychrypiał chłopak, a mi zachciało się wymiotować od jego słów – Bieber miał szczęście, muszę to przyznać.. – zaśmiał się cicho po czym odpiął moje spodnie, zsuwając je po chwili ze mnie gwałtownie.
-Przestań, proszę.. – szepnęłam, czując jak serce podchodzi mi do gardła, a łzy napływają do oczu – Nie rób tego, błagam.. Zrobię wszystko i przepraszam, tylko tego nie rób..
-Oh, skarbie – zaśmiał się głośno Ryan po czym poczułam jak gładzi dłonią mój policzek, jednak oczy miałam wciąż zamknięte bo wiedziałam, że kiedy je otworze, pęknę i zacznę płakać – Nie masz czego płakać, zaznasz przyjemności jakiej jeszcze nigdy nie zaznałaś, obiecuję – wyszeptał do mojego ucha i w tym samym momencie rozdarł moją dolną bieliznę po czym wszedł we mnie gwałtownie, a ja wciągnęłam powietrze, czując jak łzy strumieniami zaczynają spływać po moich policzkach..

****

Tydzień. Minął tydzień.
Wyglądałam jak wrak człowieka. Praktycznie nic nie jadłam, mało piłam i do tego miałam siniaki dosłownie wszędzie. Ryan nie bił mnie tylko za odszczekiwanie się, bił mnie też za traktowanie go jak powietrze, nie odzywanie się, a także kiedy ktoś go wkurzył. Po prostu wyładowywał swoją złość na mnie. A potem? Potem cieszył się, że w końcu zemścił się na Justinie. Do tego mnie gwałcił. Nie potrafię opisać tego uczucia. Czułam się jak rzecz, a nie jak człowiek. Wszystko mnie bolało, wymiotowałam i płakałam praktycznie cały czas. Nie mogłam na siebie patrzeć kiedy szłam się kąpać. Najgorsze jest to, że nawet wtedy nie miałam chwili dla siebie bo Ryan wchodził sobie kiedy chciał i po prostu na mnie patrzył albo kąpał się ze mną. Ten człowiek jest chory psychicznie. I boję się. Boję się nawet zasypiać. Strasznie mało śpię, praktycznie w ogóle. Cały czas myślę o Justinie, o Jasonie, o Chrisie i o tym dlaczego akurat mnie to spotkało. Już było tak dobrze, wzięliśmy ślub, byliśmy szczęśliwi. Wszystko układało się idealnie, tak jak powinno być.. Najgorsze jest to, że zdaję sobie sprawę z tego, że już nigdy może nie być tak jak kiedyś bo już nigdy mogę nie wrócić do swojego męża i syna. Ryan mówi, że Justin tym razem mnie nie znajdzie bo jesteśmy w takim miejscu gdzie na pewno do nas nie dotrze, a już na pewno nie tak szybko.. „Może kiedy już znajdzie to miejsce, to nas już tutaj nie będzie, a może ty już wtedy będziesz martwa?” To były słowa Ryana. I wiecie co? Zaczynałam w to wierzyć. Minął tydzień. Chris na pewno wie, a on ma naprawdę wielu dobrych ludzi i nadal mnie nie znaleźli. Więc może rzeczywiście im się nie uda? A co jeśli Ryan nawet za chwile postanowi stąd wyjechać i wywiezie mnie gdzieś na koniec świata żebym pracowała jako dziwka? Co jeśli nie przeżyję tej podróży? Już nigdy nie zobaczę uśmiechu swojego dziecka? Nie usłyszę jak pierwszy raz mówi „mama”? Nie poczuję zapachu Justina? Już nigdy go nie pocałuję, nie przytulę i nie usłysze jak miliony razy mówi mi, że mnie kocha? Już nigdy nie zobaczę osób, które są dla mnie całym światem?

Justin’s pov

-No już, cicho skarbie – mruknąłem z desperacją, chodząc po pokoju z płaczącym Jasonem na rękach. Mały płakał tak codziennie i cholernie ciężko było go uspokoić. Byłem z nim u lekarza, ale wszystko jest okej. Nie mam pojęcia co się dzieje, ale już nie daję rady. To wszystko jest dla mnie zbyt ciężkie. Nie potrafię sam go wychowywać – Jason, błagam cię – szepnąłem, czując jak łzy napływają do moich oczu i oparłem swoje czoło o czoło synka – Nie płacz, kochanie. Proszę cię, nie płacz już. Zrób to dla mnie – wyszeptałem, przymykając powieki.
Byłem wykończony. Naprawdę wykończony. W nocy nie mogłem spać. Nie potrafiłem spać sam w łóżku, nie mając pojęcia gdzie jest Emily, a do tego Jason codziennie się budził. A w dzień? W dzień robiłem wszystko co w mojej mocy żeby znaleźć Emily, razem z Chrisem, no i opiekowałem się oczywiście Jasonem. I miałem dość. Nie miałem już siły. 24 godziny na dobę byłem zdenerwowany i załamany. Nie potrafiłem zajmować się dobrze dzieckiem w takim stanie, ale z drugiej strony cieszyłem się, że Jason jest ze mną. Jednak on dodawał mi otuchy. On i Emily to całe moje życie.

-Justin – usłyszałem ciche mruknięcie i od razu podniosłem głowę, uchylając swoje powieki. Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem razem z Jasonem, siedząc na fotelu. Spojrzałem na osobę przede mną i uśmiechnąłem się słabo.
-Co tu robisz, mamo? – mruknąłem cicho, ponieważ Jason spał.
-Myślałeś, że zostawimy cię tutaj tak samego? Cały czas mówisz, że sobie radzisz i jest okej, a Thomas powiedział, że jest na odwrót. Dlaczego nie powiedziałeś, że potrzebujesz pomocy? – westchnęła ciężko, patrząc na mnie smutnym, ale także karcącym wzrokiem.
-Bo nie potrzebuję. Radzę sobie, naprawdę, a wy macie swoje problemy. Nie zawracajcie sobie głowy mną – wymamrotałem, wzruszając ramionami po czym wstałem ostrożnie z fotela i podszedłem do łóżeczka, kładąc w nim po chwili Jasona, a potem przykryłem go kołderką.
-Justin, spójrz na siebie. Od razu widać, że jesteś wymęczony i nie śpisz, nie jesz. Nie dajesz sobie rady, wiem to. Nie musisz mnie okłamywać – wymamrotała cicho, a ja westchnąłem, wiedząc że ma rację. To nie tak, że chciałem ją okłamywać. Po prostu nie chcę żeby się zamartwiała mną bo sama ma swoje problemy – Dlatego tu jestem. Ja, tata i Jay. Przyjechaliśmy i zostaniemy tutaj żeby ci pomóc przejść przez to i pomóc ci w opiece nad Jasonem.
-Mamo.. – mruknąłem, odwracając się w jej stronę i spojrzałem na nią z bólem w oczach – Dziękuje.. To prawda, nie daję rady. Nie daję rady bo nie wiem gdzie jest Emily, co się z nią dzieje, Jason cały czas płacze, budzi się w nocy i nie wiem dlaczego..
-Tęskni – przerwała mi mama, a ja zmarszczyłem brwi, patrząc na nią pytająco – Tęskni za Emily. Dzieci też czują, wiesz? On wyczuwa, że jest coś nie tak bo jesteś załamany i zdenerwowany, a do tego nie ma Emily. Dlatego płacze.
Przetarłem twarz dłońmi, biorąc do siebie słowa mojej rodzicielki. Właściwie to ma sens. W końcu jak mogę uspakajać swoje dziecko skoro sam nie jestem spokojny?
-A co do Emily.. Ona się znajdzie, zobaczysz.
-A co jeśli nie? Nie potrafię jej znaleźć, robimy wszystko, ale nie udaje nam się. Ja nawet nie wiem czy ona.. – przerwałem, nie potrafiąc powiedzieć tego na głos. Mama spojrzała na mnie z bólem po czym podeszła bliżej mnie i od razu mnie przytuliła, a ja po prostu pękłem. Zacząłem płakać z bezradności. Nazwij mnie cipą, ale nie masz pojęcia jak to jest kiedy dziewczyna, która jest dla ciebie wszystkim, znika i nie masz o niej żadnej wiadomości. Czułem się tak bezsilnie. Nie mogłem nic zrobić prócz czekania i sprawdzania najdziwniejszych miejsc Nowego Jorku. Nawet nie wiedziałem czy ona tutaj jest. Może ją wywiózł? Może jest na drugim końcu świata? W mojej głowie roiło się od pytań, ale nikt na nie nie odpowiadał bo nikt nie znał na nie odpowiedzi.

-Nadal nic nie mamy – mruknął David, patrząc w ekran laptopa, a ja schowałem twarz w dłoniach, ciężko oddychając.
-To jest niemożliwe. Musi być jakiś trop. Koleś nie jest aż tak inteligentny żeby nie zostawić po sobie żadnego śladu – powiedział Chris, w jego głosie było słychać irytację, a także desperację. Tak jak ja, wmawiał sobie, że na pewno coś jest żeby mieć choć najmniejszą nadzieję. Oboje czuliśmy się tak samo, mimo że tego sobie nie mówiliśmy. Bo nie musieliśmy mówić. Nie potrzebowaliśmy słów, wystarczyło, że na siebie spojrzeliśmy.
-A może sprawdzimy jego ostatnie miejsce zamieszkania jeszcze raz? Sąsiadów, znajomych? – zapytał jeden z chłopaków, a ja podniosłem głowę i spojrzałem na niego uważnie.
-To nie jest zły pomysł. Musimy cały czas coś robić więc jutro z samego rana tam pojedziesz i weź ze sobą dwóch chłopaków – powiedział Chris, patrząc na niego po czym wziął energetyka, upijając po chwili łyka. Wyglądaliśmy tak samo. Byliśmy przygnębieni, nie wyspani i wykończeni. W ciągu tego tygodnia potrafiliśmy jeździć czasami w nocy po mieście, szukając Emily, mimo że wiedzieliśmy, że to nie będzie miało sensu. Po prostu nie mogliśmy siedzieć na miejscu, musieliśmy coś robić.
-Rodzice Justina przyjechali więc to trochę ułatwi nam robotę bo będą mogli zająć się małym – powiedział Chris i oblizał swoje wargi – Ja jutro z Justinem przeszukam jeszcze raz każdy opuszczony budynek i każdy park, wy zajmiecie się szukaniem informacji przez komputer, Thomas, Drake i Sam pojedziecie sprawdzić plaże i popytacie w miejscach gdzie sprzedają narkotyki o Ryana.
Chłopaki pokiwali głowami, zgadzając się z Chrisem, a ja po prostu patrzyłem przed siebie. Niby codziennie coś robiliśmy, ale właściwie to robiliśmy to samo. Sprawdzaliśmy te same miejsca i szczerze mówiąc to znałem je na pamięć, ale nie umieliśmy przestać.
-Justin, możemy porozmawiać? – z rozmyślenia wyrwał mnie głos Chrisa. Spojrzałem na niego i pokiwałem twierdząco głową, a chłopak wstał, kierując się do wyjścia z domu więc poszedłem za nim ciekawy co chce mi powiedzieć.
-Więc o co chodzi? – spytałem kiedy byliśmy już na zewnątrz i wsunąłem dłonie do kieszeni spodni.
-Jak się trzymasz? – zapytał, kompletnie zaskakując mnie tym pytaniem. Tak naprawdę w ogóle nie rozmawialiśmy o takich rzeczach. Nasze rozmowy składały się tylko z planowania co będziemy robić teraz żeby znaleźć Emily i nic po za tym.
-Cóż.. – wzruszyłem ramionami, uśmiechając się ironicznie – Czuję się jak kompletne gówno bo nie potrafię znaleźć swojej żony.
-Zabawne, co? Byłeś w gangu, ja jestem nadal i robiliśmy różne rzeczy, znajdywaliśmy najlepszych gangsterów, a nie potrafimy znaleźć najbliższej nam osoby..
-Prawda? – zaśmiałem się bez humoru i pokręciłem głową – Nie wierzę, że Ryan może być aż tak sprytny i dobry.
-Justin.. – mruknął Chris, a ton jego głosu sprawił, że musiałem na niego spojrzeć – Szukamy jej i ja nadal mam nadzieję, ale jeśli okaże się, że.. jeśli jej nie znajdziemy lub jeśli ją znajdziemy, ale.. – przerwał, wciągając nerwowo powietrze – To wiedz, że jestem ci wdzięczny. Sprawiłeś, że moja siostra była szczęśliwa, naprawdę cholernie szczęśliwa. Między wami było różnie, raniliście siebie nawzajem, ale mimo wszystko było widać, że kochacie siebie najbardziej na świecie. Chce ci podziękować, że się nią opiekowałeś, że byłeś przy niej i że ją kochałeś i kochasz cały czas. Byłeś i jesteś dla niej najlepszym mężem jakiego mogłaby mieć. I jesteś też świetnym ojcem dla Jasona. Jestem pewny, że nieważne co się stanie, Jason też ci kiedyś podziękuje za wszystko. Tylko się nie poddawaj. Musisz zostać silny dla niego bo ty masz jeszcze dla kogo być silny.
Patrzyłem na Chrisa, nie potrafiąc wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Tutaj nie chodziło tylko o to co powiedział mi Chris, ale o to że przyjął do siebie najgorszą myśl. Jednak nie obwiniałem go o to. On potrafił to zrobić, ja nie. I miał racje, mówiąc, że muszę być silny bo Jason mnie potrzebuje. Ma w tym momencie tylko mnie i nie mogę go zawieść.
-Ty też masz dla kogo być silny. Masz Carly. I masz mnie. Jesteś dla mnie jak brat, Chris.

***
"Jestem tutaj bez ciebie, kochanie
Lecz wciąż tkwisz w moim samotnym umyśle
I myślę o tobie, kochanie
I śnię o tobie przez cały czas
Jestem tu bez ciebie kochanie
Lecz wciąż jesteś ze mną w moich snach
A dziś wieczorem jesteśmy tylko ty i ja"
--------------
https://youtu.be/kPBzTxZQG5Q

Hej wszystkim!
Jest już nowy rozdział. Teraz pewnie będzie sie każdy pojawial w soboty. Zobaczymy.
No okej więc.. jak rozdział? podobał sie? jak wasze wrazenia po tym co stalo sie Emily i po tym jak Justin sie zachowuje? myślicie, że dadzą rade ją znaleźć? piszcie w komentarzach!
do następnego! ❤

14.11.2015

Rozdział 55

Emily’s pov

-No co? Mowę ci odebrało? – spytał, uśmiechając się do mnie obleśne, a ja od razu cofnęłam się do tyłu, czując jak mój oddech przyśpiesza się z każdą sekundą – Ostatnim razem kiedy się widzieliśmy byłaś nieźle wyszczekana, a teraz co? Nie przywitasz się nawet?
-Spieprzaj – mruknęłam, starając się być silna, ale prawda była taka, że nie umiałam i bałam się jak cholera. Przede mną stał człowiek, który mnie porwał, bił i niszczył psychicznie. Przede mną stał chyba największy wróg Justina. Jedyne co przychodziło mi do głowy to, że wrócił po zemstę. Nie udało mu się za pierwszym razem, a Justin tylko bardziej go wkurzył i wrócił, jestem pewna, że właśnie tak jest.
-No, muszę przyznać, że ładnie się Bieber urządził – powiedział, rozglądając się dookoła – Duży i ładnie zrobiony dom, pewnie pełno kasy no i ty – jego wzrok napotkał mój i chłopak uśmiechnął się do mnie bezczelnie – Nadal tak seksowna jak byłaś.. Szkoda, że to ostatnie będę musiał mu odebrać – wyszeptał ostatnie zdanie, nie odwracając swojego wzroku od moich oczu, a ja przełknęłam z trudem ślinę, kręcąc głową.
-Niczego mu nie odbierzesz. Powinieneś już to wiedzieć po ostatnim razie. Justin nie pozwoli ci zrobić mi krzywdy i tylko pożałujesz, że znowu to robisz więc lepiej już idź jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć, w końcu masz dopiero 20 lat – wymamrotałam i zacisnęłam swoje wargi, odwracając głowę w bok i modląc się, że sobie pójdzie. Idiotka.
-A gdzie jest teraz twój bohater? Hm? A ten wasz żałosny ochroniarz? No gdzie oni są? Twojego braciszka też tutaj nie ma. Zostawili cię. Samą w tak wielkim domu, ale nie martw się, przyszedłem do ciebie, skarbie żebyś nie była samotna. Zaopiekuję się tobą, kotku.
Po moim trupie.
-Przestań pieprzyć, Ryan – syknęłam, przewracając oczami, a do mojej głowy w tym samym momencie wpadła pewna myśl. Ryan mówi, że jestem tutaj sama, że odbierze mnie Justinowi.. ale nie mówi nic o dziecku. Więc nie wie o Jasonie? Ale przecież kiedy myślałam, że to Thomas wszedł do garderoby, wspominałam o Jasonie.. Nie zorientował się? Miałam taką nadzieje, ale przecież nigdy nie wiadomo co odbije komuś takiemu jak on. Modliłam się tylko w duchu żeby nie wpadł mu do głowy jakiś głupi pomysł związany z Jasonem. Wolałam żeby zabrał mnie, niż moje dziecko.
-Jeszcze nie zacząłem, ale to już niedługo, skarbie. Przekonamy się jak dobra jesteś w łóżku – uśmiechnął się obleśnie, robiąc kilka kroków w moją stronę, a ja mimowolnie cofnęłam się do tyłu.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele bo nigdzie z tobą nie pójdę.
-Oh, czyżby? – przechylił głowę na bok, a ja wzruszyłam ramionami, krzyżując ręce na piersi, tym samym udając że jestem silna i pewna siebie. Gówno prawda – To może przejdę się do pokoju obok i poznam się z waszym słodkim synkiem? – uniósł brwi, a mi dosłownie zaschło w gardle. Więc był już o niego. Widział go i może dotykał. W tym momencie miałam ochotę go zabić. Równocześnie się bałam, nie o siebie, ale o moje dziecko. Jemu nie mogła stać się krzywda, jest wszystkim co mam. Nie pozwolę żeby zabrał mi dziecko. Nie ma takiej opcji. Zrobię wszystko żeby mój synek był bezpieczny.
-Więc jak będzie? Pójdziesz ze mną i będziesz cicho czy może twój synek ma poznać bliżej nowego wujka? Hm? – wychrypiał do mojego ucha, a zapach jego ostrych perfum poczułam aż w piersi.
-Nie mieszaj do tego, Jasona. Błagam cię, to tylko dziecko – wymamrotałam cicho, czując jak słabnę przez myśl, że mogłaby mu stać się krzywda.
-Więc chodź ze mną, bez żadnych numerów – powiedział, łapiąc mój nadgarstek po czym ruszył, ciągnąc mnie za sobą. Przygryzłam wnętrze policzka, idąc za nim. Nie miałam innego wyjścia. Szłam po cichu za nim, kiedy prowadził mnie do bocznych drzwi. Jeśli bym krzyknęła albo zrobiła cokolwiek, moje dziecko byłoby w niebezpieczeństwie. Domyślam się, że może teraz nie zdążyłby go zabrać, ale on znalazłby okazję, a ja nie pozwolę skrzywdzić Jasona za nic w świecie. Jeśli mam umrzeć z rąk tego człowieka, ale moje dziecko będzie zdrowe i bezpieczne, to się zgodzę. Oddam za niego życie jeśli będzie taka potrzeba.

Thomas pov

-Okej, Emily. Rowerek masz już w siłowni i jest wyczyszczony bo był cały zakurzony – powiedziałem, wchodząc do sypialni dziewczyny. Rozejrzałem się dookoła i zmarszczyłem brwi, nie dostając odpowiedzi – Emily? Jesteś tu? – mruknąłem i ruszyłem w stronę garderoby, a kiedy tam również jej nie znalazłem, podszedłem do drzwi łazienki. Były uchylone więc na pewno jej tam nie ma, ale wolałem sprawdzić. Wszystko było puste. Gdzie ona poszła? Przecież miała nigdzie nie wychodzić. Odwróciłem się, wzdychając ciężko, a mój wzrok przykuł strój odłożony na szafkę. Nie przebrała się? Westchnąłem ciężko, patrząc na strój i zastanawiając się gdzie ona może być. Może Jason się obudził i jest u niego? No tak, czemu o tym od razu nie pomyślałem? Zaśmiałem się do siebie po czym wyszedłem z sypialni i poszedłem do pokoju chłopca.
-Emily, wszędzie cię szukam.. – zacząłem, otwierając drzwi, a kiedy zobaczyłem, że w środku nie ma nikogo prócz śpiącego Jasona, zacząłem się niepokoić – Co do kurwy? – mruknąłem cicho do siebie, przymknąłem drzwi i zacząłem chodzić po całym domu, sprawdzając każde najmniejsze pomieszczenie. Okazało się najgorsze: nie ma jej. Może wyszła, może zaraz wróci, może.. A co jeśli stało się coś czego oboje z Justinem się obawialiśmy? Przetarłem twarz dłońmi, warcząc do siebie. To moja wina. Nie powinienem zostawiać jej samej w domu i iść do tej pieprzonej piwnicy. Miałem jej pilnować. Justin nigdy mi nie wybaczy jeśli jej się coś stanie.

Wyjąłem telefon, odblokowując go po chwili i wybrałem numer Justina po czym przystawiłem telefon do ucha. Nie chciałem go denerwować kiedy był w pracy, ale nie mogłem czekać. Jeśli coś jej się stanie, Justin musi wiedzieć o tym pierwszy.
-No, co tam, Thomas? – usłyszałem głos przyjaciela w słuchawce i przymknąłem na chwilę powieki, obawiając się jego reakcji.
-Nie ma Emily – mruknąłem po krótkiej chwili.
-Jak to nie ma?
-Nie ma. Poszedłem dla niej po rowerek do siłowni, a kiedy wróciłem, jej nie było nigdzie. Przeszukałem cały dom, ale nigdzie jej nie ma. Nie przebrała się nawet w strój do ćwiczeń, nie zostawiła żadnej kartki, jej telefon i klucze są w sypialni. Nie mam pojęcia gdzie ona jest.
-Kurwa jebana mać – warknął Justin, wciągając głośno powietrze – Będę w domu za 10 minut, nigdzie nie wychodź – rzucił chłodno i rozłączył połączenie, nie dając mi szansy na odpowiedź.

Justin’s pov

-Wróciła? – spytałem, zamykając od razu za sobą drzwi i spojrzałem na Thomasa, który pokręcił przecząco głową, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach – Zostawiłeś ją tutaj samą i nie zawołałeś żadnego z chłopaków?
-Ja.. przepraszam Justin. Jeśli coś jej się stanie to będzie tylko moja wina, ja to wiem – powiedział, patrząc na mnie po czym odwrócił wzrok, a ja westchnąłem z irytacją i warknąłem pod nosem, uderzając pięścią w ścianę.
-A Jason? – mruknąłem, czując jak narasta we mnie złość i niepokój.
-Jason jest i śpi w swoim pokoju, przed chwilą u niego byłem.
-Więc Emily nie ma, ale jej rzeczy są i Jason też jest? Co tu jest grane? – wymamrotałem, odwracając się w stronę Thomasa i zmarszczyłem swoje brwi – Emily nie wychodzi bez kluczy i telefonu więc wątpię żeby wyszła z domu. Po za tym obiecała mi, że nigdzie nie wyjdzie. Ktoś musiał tu być.
-Przecież chłopacy stoją przed domem, zauważyliby gdyby ktoś tutaj wchodził.
-Widocznie kurwa nie zauważyli – warknąłem ze złością i przetarłem swoją twarz – Trzeba zadzwonić do Chrisa, musi o wszystkim wiedzieć.
Wyjąłem telefon po czym ruszyłem w stronę schodów, dzwoniąc do niego, a po chwili wszystko mu opowiedziałem. Jest jedyną osobą, która może teraz pomóc. Ja nie mam już gangu i kontaktu z tamtymi ludźmi, za to on ma świetnych ludzi i jestem pewny, że razem ją znajdziemy. O ile w ogóle coś się stało, mam nadzieje że to tylko głupie obawy. Ale jeśli ten dupek ją porwał, przysięgam, że go zabiję. Nie lubiłem go od początku i wiedziałem, że coś jest z nim nie tak. Jeśli coś się stanie mojej żonie to przysięgam, że to będzie koniec Ricka Wilsona.

Patrzyłem na Jasona, trzymając go na swoich rękach i siedząc na fotelu, a on uśmiechał się do mnie delikatnie. Był taki spokojny i piękny. On i Emily byli wszystkim co miałem i nigdy nie pozwolę żeby stała im się krzywda, a jeśli ktoś ich skrzywdzi, zapłaci za to życiem. Co do Emily.. Minęła już godzina, a ja nie mam od niej żadnego znaku i zaczynam mieć najgorsze myśli. Przecież było już tak dobrze, myślałem, że wszystko co najgorsze mamy już za sobą, że teraz będzie już tylko idealnie, ale oczywiście musiał zjawić się ktoś kto to spieprzy. Zaczynałem się też denerwować bo Chris nadal nie przyjechał, a bez niego nie mogę nic zrobić. Tylko on zna tak dobrze Ricka i będzie wiedział gdzie go szukać i co zrobić. Jeśli zacząłbym robić to sam, na własną rękę, mógłbym coś spieprzyć bo po pierwsze nie mam dobrych ludzi, a po drugie nie mam pojęcia o Ricku. Dlatego potrzebuję Chrisa.
O wilku mowa..
-Przepraszam, że tak długo, ale musiałem coś sprawdzić – wydyszał Chris, wchodząc do pokoju Jasona i spojrzał na mnie.
-Oh, to jest coś ważniejszego od życia twojej siostry? – uniosłem brwi, czując jak złość we mnie narasta ponownie.
-Musiałem sprawdzić czy Rick wyjechał ostatnim razem i czy jeśli wyjechał, to wracał albo leciał gdzieś indziej..
-I co? – mruknąłem, wstając i podchodząc do łóżeczka, w którym po chwili położyłem Jasona i podałem mu maskotkę po czym ponownie spojrzałem na Chrisa.
-Rick wyjechał do Anglii ostatnim razem i nadal tam jest. Mam to sprawdzone. Wiem gdzie jest zameldowany i gdzie pracuje. Nie ruszał się z miejsca od długiego czasu więc to mało prawdopodobne, że jest tutaj i to od kilku dni.
-Jesteś pewny? Przecież ktoś dzwonił i pisał do Emily, potem ktoś za nią szedł, a teraz jej nie ma. Kocha ją i pewnie nie może znieść myśli, że ona go nie chce, pewnie chce się zemścić – wyrzuciłem z siebie i pokręciłem głową, wzdychając ciężko.
-Tak, masz racje. To wszystko ma sens, ale nie łączy się z faktami, które poznałem teraz. On jest w Anglii i jestem tego pewny na sto procent, Justin. Jeśli on za tym wszystkim stoi to musiał kogoś wynająć bo sam osobiście nie może tu być – powiedział Chris, patrząc na mnie. Byłem pewny, że to Rick, ale teraz zaczynałem się wahać. Nie składało mi się to wszystko w jedną całość. Skoro Chris jest pewny co do pobytu chłopaka w Anglii to niemożliwe, że jest tutaj. Mógłby kogoś zatrudnić do porwania Emily, ale to są tylko domysły. To wszystko się nie układało i taka była prawda. Coraz bardziej przekonywałem się, że za tym stoi ktoś zupełnie inny. Tylko kto?
-Musimy ją znaleźć, Chris i to jak najszybciej. Nieważne kto to zrobił, ale trzeba ją znaleźć i trzeba zacząć jej szukać teraz.
-Wiem, na dole są informatycy, szukają najmniejszych informacji, zaraz wszystko sprawdzę. Musimy przepytać też sąsiadów, tych twoich ochroniarzy. Jeśli ktoś tutaj był to niemożliwe, że został niezauważony.
-Masz rację – pokiwałem głową, przyjmując do siebie jego słowa i wypuściłem powietrze ustami.
-Bierzmy się do roboty, nie ma czasu – mruknął Chris, na co skinąłem głową i już miałem ruszać do wyjścia z pokoju, ale mój telefon zadzwonił krótko, oznajmiając o przyjściu wiadomości. Westchnąłem, wyjmując telefon i otwierając wiadomość, a kiedy zobaczyłem co w niej było, momentalnie zaschło mi w gardle.
„Bingo, przyjacielu. Wróciłem. Obiecałem ci, że się zemszczę i nie odpuszczę. Patrz kto jest ze mną. Ciekawe jaka jest w łóżku. Dam ci znać kiedy już będę to wiedział. Życz nam dobrej zabawy, Bieber.”
Pod wiadomością było zdjęcie. Emily skulona na łóżku. Wyglądała tak jakby się chowała i bała, a to łamało moje serce. Teraz miałem już pewność kto stał za tym wszystkim i tym razem mu tego nie popuszczę.
Tym razem za to zapłaci.. gorzko zapłaci.

----------------
https://youtu.be/-xJrcWtM6jQ

Hej!!!!
Okej, nie wiem za bardzo co napisać bo dzisiaj jest ciężki dzień.. Wiecie, wszystko co się dzieje na świecie, Paryż w szczególnosci. To jest po prostu okropne i strasznie mnie męczy. Jednak postanowilam dodać rozdział mimo wszystko.
No dobra, więc okazalo sie że to Ryan, jak kilkoro z was podejrzewało.. A reszta, zdziwiona? I jak myślicie, do czego posunie sie Ryan?
Komentujcie!
Do następnego za tydzień, dziękuje za czytanie!
tt: playtimegomezFF

8.11.2015

Rozdział 54

Emily’s pov

Weszłam do domu, zamykając za sobą szybko drzwi na zamek po czym się o nie oparłam, ciężko dysząc. Po ostatnim słowie mężczyzny dosłownie momentalnie rzuciłam się w bieg, nawet nie oglądając się czy jest gdzieś za mną. Chciałam po prostu dostać się do domu. Nie widziałam jego twarzy, a jego głos był zbyt cichy żeby go rozpoznać, ale przeczuwałam, że był to Rick. Niby to do niego niepodobne, ale może zaczął ćpać albo po prostu miłość do mnie tak go zaślepiła, że postanowił się zemścić za moje małżeństwo z Justinem? Nie wiem o co chodzi, ale wiem, że w taki sposób na pewno niczego nie osiągnie, a już na pewno się do mnie nie zbliży.
-Skarbie, jesteś..co się do cholery stało? – zapytał Justin, wychodząc z kuchni i spojrzał na mnie, rozszerzając swoje oczy i momentalnie podszedł bliżej mnie ze zmartwieniem na twarzy. Odłożyłam reklamówkę na szafkę, rzuciłam tam klucze i pokręciłam głową, czując jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy bezradności.
-Emily, powiedz mi o co chodzi, błagam cię – wymamrotał chłopak i złapał mnie za ramiona, a ja wypuściłam powietrze ustami, patrząc na podłogę. Wiedziałam, że nie mogę tego przed nim ukrywać, ale z drugiej strony nie chciałam niszczyć tego spokoju, który mieliśmy. Jednak strach, który mną zawładnął, wygrał i postanowiłam o wszystkim mu opowiedzieć.
-Ktoś za mną szedł.. – mruknęłam cicho, a mięśnie chłopaka od razu się napięły – Starałam się nie przejmować, ale kiedy zaczął biec to się odwróciłam, a on wbiegł do jakiejś bramy.. I potem zadzwonił mój telefon i odebrałam, a on kazał mi spojrzeć w górę i stał w oknie i powiedział, że wrócił. Justin, ja się boję, a nie chcę się bać, chcę żyć normalnie.. – mój głos się załamał, przez co nie powiedziałam nic więcej tylko próbowałam z całych sił się uspokoić.
-Widziałaś go? – spytał Justin, również próbując być spokojny, ale dobrze wiedziałam, że wcale taki nie był.
-Nie, miał kaptur i nie mogłam zobaczyć jego twarzy, a jego głos to był szept więc go nie rozpoznałam.
-Kurwa jebana mać – warknął Justin, odsuwając się ode mnie po czym zaczął chodzić po przedpokoju, bluźniąc co chwilę i przecierając twarz dłońmi.
-Myślę, że miałeś rację.. Myślę, że to może być Rick – wymamrotałam cicho, a chłopak od razu na mnie spojrzał i westchnął ciężko, zaciskając swoje wargi, a potem podszedł do mnie.
-Zabiję go jak tylko go znajdę – warknął i objął mnie swoimi ramionami, zamykając mnie w bezpiecznym uścisku, przez co poczułam się trochę lepiej. Martwiło mnie tylko to co powiedział. Nie chciałam żeby Justin go zabijał bo po pierwsze wiele lat się z nim przyjaźniłam, a po drugie to nie jest sposób na rozwiązywanie takich problemów.
-Nie możesz go zabić, Justin. Obiecaj mi, że tego nie zrobisz.
-Obiecuję, że nic się nie stanie. Ani tobie ani Jasonowi, przysięgam – wyszeptał, całując delikatnie moją głowę, a ja westchnęłam, poddając się. Nie miałam teraz siły na kłótnie z nim – Nie bój się, skarbie. Jestem przy tobie i będę zawsze. Nigdy cię nie opuszczę.

***

Kiedy Jason już zasnął, przykryłam go kołderką po czym uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego i westchnęłam. Był jak aniołek. Miał taką śliczną buźkę, że mogłabym patrzeć na niego bez końca. Przy nim byłam najbardziej spokojna. Ktoś kto nie ma dziecka mnie nie zrozumie. Spokój jaki przynosi taki maluszek to coś cudownego. Przy nim zapominam o wszystkich zmartwieniach i liczy się tylko on. Jego uśmiech i słodziutki, cichy głosik sprawia, że czuję się naprawdę dobrze. Jest moim powodem do uśmiechu.

Wyszłam z pokoju Jasona, zamykając za sobą po cichu drzwi po czym poszłam w stronę sypialni, w której raczej był Justin. To znaczy, był tam kiedy wychodziłam po kąpieli z łazienki i szłam uśpić małego. Otworzyłam drzwi od pokoju i uśmiechnęłam się, widząc Justina, leżącego na łóżku i oglądającego film. Podeszłam szybko do łóżka i położyłam się obok chłopaka, wtulając się w niego od razu.
-Kocham cię – szepnęłam i przymknęłam swoje powieki, wzdychając cicho pod nosem.
-A ja ciebie, księżniczko bardzo bardzo mocno.
-Justin.. – mruknęłam i uchyliłam powieki żeby na niego spojrzeć, a on uniósł, pytająco brwi – Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, mimo wszystko. Nie chcę cię stracić i nie chcę żebyś robił takie rzeczy. Nie jesteś już w gangu i nie będziesz zachowywał się tak jak wtedy. Błagam cię, Justin.
Chłopak westchnął, patrząc na mnie uważnie po czym pogładził mój policzek dłonią i uśmiechnął się słabo w moją stronę.
-Dobrze, Emily. Nie zrobię nic głupiego i nie stracisz mnie. Będę przy tobie zawsze, nieważne co się stanie. Wierzysz mi, prawda? – spytał, nie odwracając wzroku od moich oczu.
-Tak, Justin. Oczywiście, że ci wierzę.
-To dobrze – uśmiechnął się delikatnie i cmoknął moje usta po czym zaczął bawić się kosmykiem moich włosów – Posłuchaj.. Nie wychodź jutro nigdzie. W ogóle na razie nie wychodź nigdzie beze mnie. I nie sprzeciwiaj się bo tak musi być. Tutaj w domu jesteś bezpieczna bo jest Thomas więc nie masz się czym martwić, ale na zewnątrz.. Nigdy nie wiadomo o co chodzi Rickowi więc lepiej być ostrożnym – westchnął cicho.
-Dobrze, niech tak będzie – pokiwałam głową po chwili namysłu i ponownie się w niego wtuliłam, zamykając oczy – Przy tobie jestem bezpieczna więc nie muszę się martwić – wyszeptałam, robiąc się coraz bardziej senna.

***

-Tak, Chris. Jest okej i nie masz się czym martwić. Justin zapewnił mi bezpieczeństwo – wymamrotałam do telefonu, opierając się o blat kuchenny i spojrzałam przed siebie. Oczywiście Justin dzisiaj przed pracą pojechał do Chrisa żeby wszystko mu opowiedzieć. Niby to dobrze bo on też o wszystkim powinien wiedzieć, ale po co lecieć od razu z tym do niego? Może nie ma się czym przejmować? Może to tylko jakieś głupie żarty Ricka?
-No dobra, ale i tak będę po południu – westchnął ciężko, a ja przewróciłam oczami.
-Okej, a teraz muszę już kończyć, na razie – rozłączyłam się zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć po czym odłożyłam telefon na blat i przetarłam twarz dłońmi, marząc o powrocie do Grecji. Naprawdę mogłabym się tam przeprowadzić, ale to mało możliwe bo Justin nigdy nie znajdzie tam odpowiedniej dla siebie pracy, a po za tym nie chcę być aż tak daleko od Chrisa i Carly.
W tym momencie zdecydowanie potrzebowałam czegoś na odstresowanie i chyba miałam mały pomysł. Jason śpi więc mogłabym sobie spokojnie poćwiczyć. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, ponieważ rowerek do ćwiczeń był w piwnicy i potrzebowałam Thomasa żeby przyniósł mi go na siłownię.
-Thomas, mam prośbę.
-No jaką? – spytał, unosząc brew do góry i posłał mi miły uśmiech.
-Potrzebuję rowerka z piwnicy. Zaniesiesz mi go do siłowni?
-Nie mogę stąd odchodzić, Emily..
-Ale to przecież tylko kilka minut – jęknęłam, przewracając oczami – No proszę, przecież w ciągu tych kilku minut nic się nie stanie, nie przesadzaj. Justin się o niczym nie dowie, przysięgam – położyłam dłoń na piersi, uśmiechając się do niego słodko, a on przewrócił swoimi oczami.
-No dobrze, ale idź do domu – wskazał na mnie palcem, a ja pokiwałam głową, uśmiechając się szeroko po czym weszłam z powrotem do domu i ruszyłam w stronę schodów, a potem na górę do sypialni żeby przebrać się w strój sportowy. Weszłam do garderoby w sypialni po krótkiej chwili i zaczęłam szukać stroju, nucąc sobie pod nosem, a kiedy usłyszałam trzask drzwi od garderoby, uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dziękuję, Thomas. Zaraz zejdę do siłowni i jakby Jason płakał, a ja bym nie słyszała to po mnie przyjdź – powiedziałam, biorąc do ręki strój do ręki i oblizałam wargi, zamykając drzwi od szafki. Zmarszczyłam brwi, nie słysząc żadnej odpowiedzi i oblizałam wargi, odwracając się, a kiedy zobaczyłam osobę przed sobą, wciągnęłam głośno powietrze ustami i zrobiłam krok do tyłu, a mój oddech od razu się przyśpieszył.
-Tęskniłaś, skarbie?

---------------------
https://youtu.be/Uk32JhmiC7Q

Hej!
Okej, więc po pierwsze.. nie mam dostepu do komputera i moge nie mieć przez długi czas, więc rozdziały będą pojawiac sie raz w tygodniu i bede je dodawac z telefonu i mogą mieć jakieś błedy bo na telefonie okropnie sie sprawdza a tym bardziej pisze. Przepraszam :(
Po drugie, jak rozdział? Nadal nie wiadomo kto przesladuje Emily.. I jak myslicie, co będzie dalej skoro pojawil sie w jej domu? Komentujcie!
Do następnego, za tydzień. Kocham was ❤

5.11.2015

Rozdział 53

Emily’s pov

Wyszłam z łazienki, kończąc rozczesywanie swoich włosów, a po krótkiej chwili odłożyłam szczotkę na komodę. Miałam na sobie zwykłe jeansy i szarą koszulkę na krótki rękaw, ale i tak było mi trochę chłodno. Niby był maj, ale czasami bywało naprawdę chłodno. Na przykład dzisiaj, pogoda była okropna. Westchnęłam, podchodząc do szafy i wyjęłam z niej czarny, rozpinany sweterek po czym założyłam go na siebie i podeszłam do łóżka, zaczynając je ścielić.

Ostatni czas minął przyjemnie i naprawdę spokojnie. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Wczoraj wróciliśmy z Justinem z naszej podróży poślubnej. Nie trwała ona miesiąc, ponieważ Jason nas potrzebuje więc wyjechaliśmy tylko na dwa tygodnie, ale nie narzekam. Spędziliśmy ten czas na wyspach Greckich. Dlaczego tam? Nie chcieliśmy wiecznych imprez i tak dalej w Las Vegas. Chcieliśmy odpocząć i nacieszyć się życiem w bardziej „zdrowy” sposób. Oczywiście byliśmy na dwóch czy trzech imprezach, ale to wszystko. Więcej czasu spędziliśmy nad morzem czy gdzieś na łąkach. I oboje byliśmy zadowoleni. Grecja to naprawdę piękne miejsce, a tamtejsze widoki zapierają dech w piersiach. Akurat trafiliśmy na cudowną pogodę więc każdego dnia byliśmy na świeżym powietrzu. Mamy pełno zdjęć z tych dwóch tygodni, które zamierzam jeszcze dzisiaj powiesić na ścianę w naszej sypialni. Naprawdę wypoczęłam tam, a równocześnie świetnie się bawiłam. Jedyne co mi dokuczało to brak Jasona. Już tak się do niego przyzwyczaiłam, że nie potrafię bez niego wytrzymać. Jest moim małym słoneczkiem. Ciężko mi było go tutaj zostawiać, ale przynajmniej był w dobrych rękach, ponieważ został u Carly. Normalnie zostawiłabym go u Chrisa, ale on ma pracę, a po za tym sam nie dałby sobie rady z dzieckiem. Co do pracy.. Justin już dzisiaj musiał iść do pracy, ponieważ jeden z chłopaków trafił do szpitala czy coś. I właśnie dzięki temu wróciliśmy do rzeczywistości. Znowu jesteśmy w Nowym Jorku i to koniec urlopu. To znaczy dla niego bo przecież ja i tak siedzę w domu, ale mam zamiar znaleźć sobie jakąś pracę, a od przyszłego roku szkolnego dokończyć ostatni rok nauki. Potem chciałabym iść na studia, ale obawiam się, że nie dam rady bo Jason będzie jeszcze malutki. Zresztą, staram się nie myśleć o tym teraz. Teraz cieszę się tym co mam na ten moment.

Uśmiechnęłam się, słysząc cichy płacz Jasona. Odłożyłam ostatnią poduszkę i wyszłam z sypialni, idąc do jego pokoju. Naprawdę stęskniłam się za tym wszystkim. Może to głupio i banalnie brzmi, ale pokochałam bycie mamą i pokochałam Jasona.
-Cześć, skarbie – mruknęłam do chłopca, wyjmując go z łóżeczka – Shh, już nie płacz. Jestem tutaj, Jason – uśmiechnęłam się do niego po czym pocałowałam delikatnie jego czoło – Tęskniłam za tobą, wiesz? Bardzo bardzo bardzo – zachichotałam, a na usta chłopczyka wkradł się delikatny uśmiech – Mój słodziak. Pewnie jesteś głodny więc idziemy zrobić ci śniadanko – zanuciłam z szerokim uśmiechem, idąc do wyjścia z jego pokoju.

W tej telewizji nigdy nic nie ma. Zawsze lecą jakieś żałosne programy i seriale, których nie da się oglądać. A teraz nie miałam co robić bo Jason zasnął, a Justin będzie dopiero za trzy godziny. Carly jest w szkole, a Chris w pracy. Jest jeszcze Thomas, no ale on też pracuje bo w końcu jest naszym ochroniarzem. Nie może siedzieć ze mną cały czas. Swoją drogą to myślę, że nie zagraża nam żadne niebezpieczeństwo i nie potrzebujemy już ochroniarza. Thomas mógłby po prostu znaleźć sobie taką pracę, w której coś się dzieję. W końcu teraz Justin nie jest już w gangu i wszystko jest okej więc Thomas będzie się tutaj tylko nudził. Chyba muszę o tym porozmawiać z Justinem. W sensie, nie chcę go wyrzucać bo przecież mogą tutaj nadal mieszkać, ale Thomas jest świetnym ochroniarzem i myślę, że powinien spróbować swoich sił w czymś ciekawszym i poważniejszym.
Dźwięk, dochodzący z mojego telefonu „rozbudził” mnie i lekko przestraszył bo naprawdę się zamyśliłam. Westchnęłam cicho, sięgając po telefon i uśmiechnęłam się, myśląc, że osoba, która do mnie dzwoni to Justin. Niestety. Zmarszczyłam brwi, widząc, że numer jest prywatny. Jeśli to znowu te pieprzone reklamy to przysięgam, że chyba się przejdę do tej firmy bo mam dość ich irytujących telefonów.
-Halo? – mruknęłam do telefonu kiedy go odebrałam i westchnęłam pod nosem. Nie usłyszałam odpowiedzi tylko jakieś szmery, przez co zmarszczyłam brwi – Halo? – powtórzyłam odrobinę głośniej, ale nadal nic. Przycisnęłam telefon bliżej, próbując coś usłyszeć, a kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk głośnego, ale spokojnego oddechu, przełknęłam cicho ślinę, a w tym samym momencie telefon zapiszczał kilka razy, informując, że połączenie zostało przerwane.
Co to do cholery było?

-Cześć, skarbie. Już jestem – usłyszałam głos Justina, dochodzący z przedpokoju i uśmiechnęłam się delikatnie, wychodząc z Jasonem na rękach z jego pokoju po czym zaczęłam schodzić po schodach.
-Cześć, jak było w pracy? – spytałam kiedy na niego spojrzałam, a on od razu uśmiechnął się w naszą stronę i kiedy przed nim stanęłam, cmoknął moje usta, a potem pocałował Jasona w czoło.
-Dużo roboty, ale było dobrze. A wy? Jak tam? Co robiliście? – zapytał, idąc w stronę kuchni więc ruszyłam za nim.
-Pogoda jest okropna więc siedzieliśmy w domu i trochę się nudziliśmy.
-Oh, no tak. Szkoda, że Kelsey pojechała do rodziców, nie? – westchnął i zaczął nakładać sobie jedzenie na talerz, a ja usiadłam przy stole, sadzając na kolanach Jasona, który zaczął się bawić moim naszyjnikiem.
-Tak, ale niedługo będzie więc jakoś dam radę – uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na Jasona. Wyglądał tak uroczo kiedy skupiał na czymś swoją uwagę, tak jak teraz skupiał ją na moim naszyjniku. Pogładziłam palcem jego policzek, a naprzeciwko nas usiadł Justin, zaczynając jeść.
-Co tam, mały? Podoba ci się naszyjnik, który kupiłem mamusi? – zapytał Justin, patrząc na „zabawę” Jasona i uśmiechnął się szeroko, a Jason delikatnie pociągnął za naszyjnik.
-Nie, Jason. Tak nie wolno bo mi go zerwiesz – wymamrotałam i wyjęłam z jego rączek biżuterię po czym schowałam ją pod bluzkę i odwróciłam Jasona w stronę Justina, a on westchnął cichutko, zaczynając uderzać delikatnie dłońmi o stół – Justin, dzwoniłeś dzisiaj do mnie? – zapytałam, odrywając wzrok od Jasona i spojrzałam na chłopaka, pytająco.
-Dzisiaj? Nie, nie miałem czasu, a co?
-Um, nic.. Po prostu miałam dziwny telefon i myślałam, że zadzwoniłeś z firmy czy coś przez przypadek.. – powiedziałam, wzruszając ramionami i uśmiechnęłam się słabo – Ale to nieważne, może to Chris.
-Ja na pewno nie dzwoniłem. Ale co masz na myśli, mówiąc „dziwny”? – zrobił cudzysłów z palców po czym przełknął jedzenie i spojrzał na mnie swoim intensywnym i uważnym wzrokiem. Nie wiedziałam czy powinnam mu mówić bo to pewnie pomyłka czy coś, a nie chcę żeby od razu zaczął się martwić, jak zawsze. Jednak wiedziałam też, że Justin już nie odpuści i tylko się wkurzy jeśli niczego mu nie powiem.
-No zadzwonił do mnie dzisiaj zastrzeżony i nikt nic nie mówił, a potem było słychać czyiś oddech przy słuchawce i ktoś się rozłączył. Pewnie pomyłka – machnęłam ręką, wzruszając ramionami, a Justin zmrużył oczy, przyglądając się mnie przez krótką chwilę, ale potem odwrócił wzrok na swój talerz.
-Miejmy taką nadzieję – mruknął cicho, przez co już wiedziałam, że zaczął się tym denerwować, a nie chciałam tego. Czasami trochę przesadzał i był przewrażliwiony. Po chwili Justin podniósł gwałtownie głowę, słysząc krótki dźwięk mojego telefonu, a jego źrenice rozszerzyły się z ciekawości i zdenerwowania.
-Justin, uspokój się. To tylko sms – zachichotałam, kręcąc głową i próbując go jakoś uspokoić po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i złapałam jedną ręką mocno Jasona żeby mi się nie przechylił. Westchnęłam, odblokowując telefon i kiedy zobaczyłam napis „Od: nieznany numer”, przygryzłam delikatnie wnętrze policzka. Czemu miałam złe przeczucie? Otworzyłam wiadomość i od razu zmarszczyłam brwi, widząc tam tylko „R”. Było tylko to i nic więcej. Dziwne.
-Od kogo to? – spytał Justin, a ja uniosłam głowę żeby na niego spojrzeć.
-Nie wiem..
-Daj mi to – mruknął i dosłownie wyszarpnął mi telefon z ręki po czym zmrużył oczy, patrząc na wyświetlacz – Co to do cholery jest?
-Justin, może to pomyłka? Ktoś może jest pijany i źle wysłał wiadomość – powiedziałam, wzdychając cicho pod nosem – Nie wyrażaj się tak przy Jasonie i nie denerwuj się od razu, zawsze tak przesadzasz.
-I powiesz mi, że to pomyłka i przypadek, że najpierw dzwoni do ciebie nieznany numer, a teraz dostajesz dziwną wiadomość? – prychnął i spojrzał na mnie, unosząc swoje brwi do góry. Wiedziałam, że miał rację. To było dziwne, ale po co od razu się tak tym przejmować? Przecież to mogą być tylko jakieś wygłupy jakiś dzieci i tyle. Nie warto się przejmować takimi rzeczami.
-A może to Rick, hm? – mruknął, nadal na mnie patrząc, a ja spojrzałam na niego w zdziwieniu.
-Rick? Nie.. To nie w jego stylu. Jakby chciał się ze mną skontaktować to zrobiłby to normalnie.
-Jesteś tego pewna? Może próbuję się do ciebie jakoś dostać bo wie, że nie ma prawa tutaj przychodzić – powiedział, a w jego oczach wyraźne było zdenerwowanie.
-Nie, nie sądzę – zmarszczyłam brwi, kręcąc swoją głową – To pewnie jakieś wygłupy, nie przejmuj się tym – uśmiechnęłam się do niego delikatnie po czym spojrzałam na Jasona i pocałowałam go w główkę – Posłuchaj Justin, ja muszę iść na zakupy więc zostałbyś z Jasonem tak z godzinę?
-Idziemy razem – mruknął od razu.
-Justin – westchnęłam, patrząc na niego znacząco, a on od razu przewrócił oczami, wiedząc co mam na myśli. Nie chciałam żeby zaczynał się tak przejmować. Musiał czasami trochę odpuścić. Po za tym sklep jest 10 minut stąd więc chyba przez 10 minut nic mi się nie stanie, prawda?
-Dobra, dobra – westchnął cicho i spojrzał na Jasona, uśmiechnął się do niego, wyciągając w jego stronę ręce – Zostaniesz z tatusiem, skarbie?

Wyszłam ze sklepu z siatką zakupów i westchnęłam, chowając portfel do torebki. Naprawdę muszę zrobić w końcu prawo jazdy. Nigdy nie mam na to czasu, ale teraz muszę się za to zabrać bo mam dosyć tych zakupów. Na szczęście dzisiaj musiałam zrobić ich tylko trochę. Musiałam kupić pampersy dla Jasona, mleko no i coś do kanapek, a większe zakupy zrobię jutro czy pojutrze razem z Thomasem. Spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce. Była 16:54. Za godzinę trzeba wykąpać Jasona, a potem mam nadzieję, że uda nam się z Justinem spędzić miły wieczór.

Oblizałam wargi, skręcając w ulicę, prowadzącą do naszego domu i zmarszczyłam brwi, słysząc po niedługim czasie uderzenie w płot za sobą. Odwróciłam się, ale nic nie było. Nie było niczego ani nikogo. No ale może to wiatr bo w końcu dzisiaj jest okropna pogoda. Westchnęłam, ponownie ruszając i poprawiłam swoje włosy, które i tak pewnie wyglądały już okropnie przez ten wiatr. W tej samej chwili usłyszałam za sobą głośne i szybkie kroki, przez co oddech uwiązł mi w gardle. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mam biec? Krzyczeć? W mojej głowie pojawiły się złe wspomnienia przez co wypuściłam głośno powietrze i słysząc szuranie, odwróciłam się, a moim oczom ukazała się jakaś w miarę wysoka postać, która na pewno była mężczyzną, wbiegająca w bramę jednego z budynków. Bramę, która była kilka metrów ode mnie. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam nic bo miał kaptur na głowie, ale wiedziałam, że tym razem to nie był przypadek. Nie wiedziałam kto to był i dlaczego to robi, ale zaczynałam myśleć, że to rzeczywiście może być Rick. Nie pasowało mi to do niego, ale kto wie co mu może odwalić z nieodwzajemnionej miłości? Mój telefon zaczął dzwonić przez co prawie pisnęłam. Wyjęłam go z torebki drżącymi rękoma i kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu „nieznany numer”, przełknęłam z trudem ślinę i odebrałam telefon, przystawiając go do ucha.
-Spójrz na górę, skarbie – wyszeptał ktoś i znałam ten głos, ale był tak cichy, że nie dałam rady go rozpoznać. Uniosłam powoli głowę do góry, patrząc na budynek, a w jednym oknie na górze stanęła ta sama postać, która wbiegała do tego budynku. Jednak znów nie mogłam zobaczyć jego twarzy, mimo to byłam pewna, że patrzył na mnie cały czas. I ja też na niego patrzyłam, nie mogłam się ruszyć, ponieważ strach mnie sparaliżował.
-Wróciłem.

-----------------------------------------

Hej, hej, hej! 

Więc rozdział dzisiaj i tak wcześnie bo niestety po południu nie będę miała jak wstawić rozdziału. A następny będzie jakoś w weekend.

No i co do tego rozdziału.. Ktoś wrócił, ale kto? I dlaczego "nęka" Emily od razu po powrocie z podróży poślubnej? Jak myślicie? Piszcie swoje opinie, myśli, cokolwiek.

Komentujcie, do następnego!!!! (zbliżamy się do końca...)

Kocham was, playtimegomezFF! ♥


2.11.2015

Rozdział 52

2 miesiące później

Justin’s pov

Stanąłem przed lustrem, wzdychając nerwowo i spojrzałem na swoje odbicie. Miałem na sobie jeden z najlepszych garniturów, które kiedykolwiek powstały i muszę przyznać, że wyglądałem naprawdę dobrze. Chciałem wyglądać dobrze dla niej. Dla kobiety mojego życia. Nie mogę uwierzyć, że to jest ten dzień kiedy ożenię się z Emily, nadal to do mnie nie dociera.

Jęknąłem kiedy po raz kolejny nie udało mi się zawiązać krawatu, a w tym samym momencie do sypialni weszła moja mama. Ja razem z moimi rodzicami byliśmy u mnie w domu, a Emily była u Chrisa razem ze swoim wujkiem, Carly i jej rodzicami. Byłem cholernie ciekawy jak wygląda bo nawet nie widziałem sukni ślubnej, wiem tylko że była droga czyli tak jak chciałem. Nie oceniajcie mnie, chciałem żeby czuła się jak księżniczka.
-Co się dzieje, że tak się wkurzasz? – zapytała moja mama, idąc w bordowej sukience w moją stronę i uśmiechnęła się delikatnie.
-Ten pieprzony krawat – warknąłem i od razu poczułem uderzenie w ramie przez co odsunąłem się marszcząc brwi – Za co to było?
-Za język – westchnęła, kręcąc głową po czym wzięła ode mnie krawat i poprawiła go, a następnie zaczęła go na mnie zawiązywać – Nie mogę uwierzyć, że się pobierasz. Dopiero co miałeś 14 lat – wymamrotała, wzdychając pod nosem.
-Ja też nie mogę w to uwierzyć, ale się cieszę – uśmiechnąłem się delikatnie w jej stronę, wzruszając ramionami – Emily jest cudowną dziewczyną i jestem pewny, że chcę spędzić z nią resztę swojego życia.
-Cieszę się, że ją znalazłeś. Jest naprawdę dobrą osobą więc dbaj o nią – powiedziała, klepiąc mnie po torsie i odsunęła się, a ja spojrzałem na swoje odbicie.
-Będę o nią dbał, obiecuję – mruknąłem, kiwając swoją głową i oblizałem nerwowo swoje wargi – Denerwuję się, mamo – jęknąłem, krzywiąc się.
-Justin – zachichotała kobieta, obejmując mnie w pasie i spojrzała na nasze odbicie w lustrze – Będzie dobrze. Emily cię kocha i na pewno nie ucieknie ci sprzed ołtarza. Nie masz się czym denerwować, uwierz mi.
-Chcę żeby wszystko wyszło idealnie – powiedziałem szczerze, a moja mama pokiwała głową ze zrozumieniem. Powtarzałem jej to całe ostatnie dwa miesiące. Niby wszystko miałem doskonale dopracowane i zaplanowane, ale i tak się denerwowałem, że coś pójdzie nie tak. Nasz ślub miał odbyć się w ogrodzie jednego z zamków niedaleko Nowego Jorku, a wesele w jego wnętrzu. Może mi odbiło, ale naprawdę zależało mi na tym żeby Emily zapamiętała ten dzień na zawsze. Chciałem ją rozpieszczać i będę to robił, nieważne jak będzie się na mnie wkurzać. Ona nic nie wie co do ślubu i wesela, zaufała mi, a sama zajęła się tylko swoimi strojami i tak dalej. Mam tylko nadzieję, że jej się spodoba.
-Wszystko będzie idealnie, tak jak sobie zaplanowałeś, skarbie – powiedziała moja mama ze łzami w oczach i pocałowała  mnie w policzek z delikatnym uśmiechem na ustach.

Emily’s pov

-Wyglądasz przepięknie – mruknęła Carly i zakryła usta dłońmi, patrząc na mnie, a ja zachichotałam cicho. Miałam na sobie białą suknie, z brokatowym i dopasowanym do mojego ciała gorsetem. Muszę przyznać, że kochałam tą suknie, była naprawdę piękna. Moje włosy były związane w dużego koka, a po boku mojej głowy zostały tylko dwa zakręcone pasemka. Na stopach miałam białe buty na średnim obcasie i oczywiście miałam też biżuterię taką jak delikatna bransoletka i naszyjnik. Czułam się jak jakaś księżniczka w tym stroju, naprawdę. Jeszcze nigdy nie miałam na sobie czegoś tak pięknego no i drogiego.
-Dziękuję, Carls – mruknęłam i oblizałam swoje wargi, przejeżdżając dłońmi po sukni.
-Tylko się nie denerwuj – wskazała na mnie palcem, na co przewróciłam oczami, ponieważ znała mnie jak nikt inny i zawsze wiedziała kiedy zaczynałam się denerwować. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która miała na sobie beżową sukienkę do ud z luźnym dołem i obcisłą górą. Jej włosy były rozpuszczone, a jej makijaż idealny. Wyglądała jak zwykle pięknie, spodoba się Chrisowi. Oh, no tak.. Chris i Carly są razem od dłuższego czasu, a ja dowiedziałam się o tym jakiś miesiąc temu. Byłam trochę zła za to, że nie powiedzieli mi o tym wcześniej i cały czas to ukrywali, ale potem mi przeszło. Co prawda, to dziwne widzieć ich razem, ale chyba już się przyzwyczaiłam. Widać, że są ze sobą szczęśliwi, a ja cieszę się, że Chris w końcu znalazł sobie kogoś na poważnie i mam nadzieję, że tego nie spieprzy. Lepiej dla niego jeśli tego nie zepsuje bo wtedy będzie miał do czynienia ze mną.
-Łatwo ci powiedzieć. Boję się, że przewrócę się kiedy będę szła do ołtarza, do tego nawet nie wiem gdzie odbędzie się ślub – westchnęłam ciężko, zakrywając na chwilę twarz dłońmi.
-Wszystko ci się spodoba i wszystko będzie dobrze, zaufaj mi – powiedziała moja przyjaciółka, podchodząc do mnie i uśmiechnęła się promiennie – Wyglądasz pięknie, a do tego ty i Justin jesteście w sobie szalenie zakochani, układa wam się i macie cudownego synka. To jest wasz dzień, nie denerwuj się tylko ciesz tym wszystkim.
-Masz rację – mruknęłam, kiwając głową i uśmiechnęłam się do niej – Jak zwykle masz rację. Co ja bym bez ciebie zrobiła, co? – zaśmiałam się, a dziewczyna mi zawtórowała.
-Zginęłabyś, skarbie.

***
Po upływie jakiś 30 minut, wsiadłam do auta rodziców Carly razem z nią, jej bratem i Chrisem. Wzięłam głęboki wdech i wydech, starając się uspokoić. Mimo że byłam szczęśliwa, to denerwowałam się dosłownie wszystkim. Ale to chyba normalne, prawda? Każda dziewczyna jest zdenerwowana przed swoim ślubem.

Spojrzałam na Carly, która uśmiechnęła się do mnie, łapiąc moją dłoń. Carly była cudowną przyjaciółką, na którą mogłam liczyć w każdej sytuacji. Właśnie dlatego wzięłam ją na świadka. Postanowiliśmy z Justinem, że na świadków weźmiemy osoby, które wiele dla nas znaczą, którzy nam pomogli i którzy znają nas jak nikt inny. I tak sposobem wybraliśmy Carly i Thomasa i myślę, że to dobry wybór, ponieważ oni są cudownymi osobami. Spojrzałam przez okno kiedy samochód ruszył i zaczęłam myśleć nad wszystkim co stało się w moim życiu w ciągu ostatnich prawie dwóch lat. Kto by pomyślał kiedy Justin mnie porwał, że zostanę jego narzeczoną i będziemy mieli dziecko? To znaczy, Justin podobał mi się od początku. Jego uroda mnie urzekła, ale mimo wszystko byłam świadoma tego, że nie mogę zakochać się w osobie, która mnie porwała. A jednak, stało się zupełnie inaczej. Potem urzekł mnie też jego charakter, odnalazłam w nim dobro, cudownego człowieka z bolesną przeszłością. I wiecie co? Cieszę się, że tak się stało. Nie wyobrażam sobie mieć przy swoim boku kogoś innego niż on. Jestem wdzięczna za niego. Może początki były trudne i bolesne, ale czasami tak już musi być. Niektórzy ludzie potrzebują pomocy drugiej osoby żeby stać się dobrymi ludźmi. Justin potrzebował mnie, a ja potrzebowałam jego żeby nauczyć się kochać i dbać o tą miłość.

Moje przemyślenia po 30 minutach przerwał zatrzymujący się samochód. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam przez szybę. Byliśmy na jakiejś polanie i tylko tyle widziałam z auta, niczego więcej nie mogłam zobaczyć. Byłam zdziwiona, ale nie bałam się bo wiedziałam, że jeśli Justin urządził to wszystko będzie idealnie. W końcu to robota Biebera, a jeśli on się za coś zabiera, to kończy to z najlepszym wynikiem.
-Gotowa? – spytała Carly, skupiając tym na sobie moją uwagę. Wzięłam głęboki wdech i pokiwałam delikatnie swoją głową.
-Tak, myślę, że jestem gotowa.
-To chodźmy – mruknęła z uśmiechem po czym wysiadła z samochodu, a za nią Chris oraz jej brat. Oblizałam nerwowo wargi i otworzyłam powoli drzwi od swojej strony po czym wysiadłam ostrożnie z auta i kiedy podniosłam głowę, rozchyliłam swoje wargi. Kawałek przede mną stał duży i piękny zamek, do którego ścieżka była zrobiona z czerwonego dywanu. Nie widziałam gości ani niczego innego, ponieważ dywan przechodził przez zakręt, który zakrywały wysokie i zadbane krzaki.
-Wow.. – szepnęłam, niedowierzając, a Carly zachichotała po czym ruszyła razem z Chrisem i resztą w dywanem – Zaraz przyjdę – szepnęłam do nich, a kiedy zniknęli za zakrętem, jęknęłam do siebie. Nie byłam gotowa. Bałam się jak cholera. To wszystko co było dookoła to było za dużo. Nie wiem czy zasłużyłam na to, na ten cały ślub, na Justina.. Miałam ochotę uciec przez nerwy, które mnie zaatakowały, ale nie mogłam tego zrobić. Chciałam za niego wyjść. Kochałam go całym swoim sercem. Wzięłam kolejny głęboki wdech i ruszyłam powoli przed siebie.

Justin’s pov

Patrzyłem cały czas na zakręt, mając nadzieję, że za chwilę zobaczę wychodzącą zza niego Emily. Chris i Carly zajęli swoje miejsca już kilka minut temu, a Emily nadal nie było przez co zaczynałem się denerwować jeszcze bardziej. Co jeśli zrezygnowała? Może nie jest jeszcze gotowa na ślub? A może nie podoba jej się to miejsce i nie chcę się tutaj pobrać? Mój oddech przyśpieszał się coraz bardziej z każdą nadchodzącą myślą. Kiedy chciałem już powiedzieć Thomasowi żeby poszedł sprawdzić czy wszystko jest okej, moim oczom ukazała się Emily, która stanęła na czerwonym dywanie, a nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na nią uważnie, a wszystkie obawy momentalnie zniknęły. Emily wyglądała przepięknie, miała na sobie naprawdę piękną suknie. Wyglądała dosłownie jak księżniczka. Moja księżniczka. Widziałem jak bierze głęboki wdech po czym uśmiecha się do gości i rusza ponownie w moją stronę. Oblizałem swoje wargi, nie mogąc powstrzymać uśmiechu kiedy na nią patrzyłem.
Po długich trzech minutach, które ciągnęły się jak wieczność, Emily weszła na biały podest po czym stanęła obok mnie, odwracając się w moją stronę.
-Pięknie wyglądasz – szepnąłem, nie odwracając wzroku od jej pięknych brązowych oczu.
-A ty seksownie – wyszeptała, rumieniąc się, a ja zachichotałem cicho przez jej słowa i pokręciłem delikatnie swoją głową. Pewnie każdy patrzył się teraz na nas jak na idiotów, ale miałem to gdzieś. Byłem szalenie zakochany w tej dziewczynie i zamierzałem się z nią ożenić, nic innego się dla mnie nie liczyło.
To był nasz dzień.

Emily’s pov

Ślub minął szybciej niż myślałam, że minie. Zapamiętam dosłownie każdą część tego dnia. Nie mogłam powstrzymać łez kiedy założyliśmy już obrączki z naszymi imionami na palce. Kochałam tego chłopaka i byłam taka szczęśliwa. To zdecydowanie najpiękniejszy moment w moim życiu. Wszystko wyglądało pięknie. Cała dekoracja, od ławeczek, przez altankę aż do mojego męża. On wyglądał najpiękniej w tym wszystkim. No i oczywiście najseksowniej. Minęło już tyle czasu, a ja nadal nie wierzyłam, że był tylko mój. Nigdy, przysięgam że nigdy nie pozwolę go nikomu od siebie zabrać. Nigdy nie pozwolę mu odejść. Jest miłością mojego życia i jestem pewna, że tak będzie już zawsze.
-Przebrałaś się już? – zawołała Kelsey, przerywając moje myśli.
-Jeszcze sekundkę – odkrzyknęłam i westchnęłam, wieszając suknię ślubną. Po pierwszym toaście i pierwszym tańcu, musiałam się przebrać. Nie wytrzymałabym w tej sukni do końca wesela, a po za tym na pewno bym ją pobrudziła, a była zbyt piękna żeby ją zniszczyć.
Założyłam na siebie fioletową, błyszczącą się sukienkę, która zasłaniała niecałą połowę moich ud. Sukienka była na grube ramiączka, przez co jej dekolt był szpiczasty, ale niezbyt duży. Nie chciałam wyglądać wyzywająco na swoim ślubie. Zmieniłam jeszcze buty na szare szpilki po czym sprawdziłam czy fryzura i makijaż wyglądają nadal dobrze i wyszłam z łazienki, uśmiechając się do Kelsey.

-Jesteś już, skarbie i wow, pięknie i seksownie wyglądasz – uśmiechnął się do mnie szeroko Justin kiedy podeszłam do stołu.
-Dziękuję – zachichotałam, siadając obok niego po czym pocałowałam słodko jego policzek.
-Wyglądacie tak pięknie razem – wymamrotała Pattie, patrząc na nas z miłością w oczach, przez co zarumieniłam się, a Justin objął mnie ramieniem, kiwając głową z uśmiechem.
-Wiem, mamo. Mam najpiękniejszą kobietę swojego życia przy sobie – powiedział z dumą w głosie, a ja zakryłam twarz dłońmi, jęcząc pod nosem. Czy ten człowiek zawsze musi mnie tak zawstydzać? To znaczy, to słodkie, że tak mówi, ale równocześnie zawstydzające. Westchnęłam, chwytając szklankę z wodą po czym upiłam łyka, a Chris wstał, uderzając łyżeczką o kieliszek, przez co wszyscy na niego spojrzeli.
-Chciałbym coś powiedzieć – mruknął, patrząc na każdego przelotnie po czym wziął głęboki wdech – To jest bardzo ważny dzień dla mojej siostry i Justina, ale nie tylko dla nich. Dla mnie też jest to ważny dzień, ponieważ moja siostra wyszła za mąż, dojrzała i postanowiła ułożyć sobie życie. Może i dla mnie jest to trochę za wcześnie, ale to jest tylko jej życie i jeśli ona jest szczęśliwa to i ja jestem.. – przerwał i spojrzał na mnie, posyłając mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam – Wiem, że byłem okropny na początku waszego związku. Wiem, że zraniłem cię Emily i chciałbym cofnąć czas żeby to wszystko się nie stało. Więc przepraszam was ponownie. Justin jest dla ciebie naprawdę dobrym mężczyzną. Może na początku byłem innego zdania, ale po tak długim czasie widzę jak bardzo cię kocha i jak o ciebie dba. Jestem pewny, że zrobiłby dla ciebie wszystko. Jesteś jeszcze młoda, ale myślę, że wybrałaś odpowiednią osobę do ułożenia sobie życia. Więc życzę wam szczęścia i wytrwałości. Pamiętajcie, że wszystkie problemy powinniście rozwiązywać razem, nie przez kłótnię tylko przez rozmowę. Bądźcie ze sobą szczerzy i wychowajcie Jasona jak najlepiej. Na pewno nadal będziecie dla niego dobrymi rodzicami, a ja obiecuję, że będę dla niego dobrym wujkiem. I obiecuję, że będę przy tobie Emily zawsze, mimo wszystko. Rodzice byliby z ciebie bardzo dumni, wiesz? Kocham cię i kocham ciebie Justin, wszystkiego najlepszego – uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na Justina i mogłam zobaczyć w jego oczach łzy. Wstałam z miejsca, czując jak pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach i podeszłam do mojego brata, przytulając się do niego mocno.
-Kocham cię, Chris – szepnęłam, chowając twarz w jego klatce piersiowej.
-Wiem, mała – mruknął, a kiedy się od niego odsunęłam, przytulił się z Justinem po czym wróciliśmy na miejsce. Otarłam swoje łzy i uśmiechnęłam się delikatnie, będąc pod wrażeniem tego co powiedział Chris. Jeszcze nigdy nie powiedział mi tylu pięknych słów. Byłam szczęśliwa bo wszystko zaczynało się w końcu idealnie układać. Wyszłam za mąż za chłopaka, który mnie kocha i którego ja kocham. Może Chris ma rację, że jestem za młoda na to wszystko, ale może tak musiało być? Bo właśnie w tym momencie czułam się cholernie szczęśliwa. Miałam męża, wspaniałe dziecko, które niestety teraz musiało być z rodzicami Carly, ale przynajmniej było pod dobrą opieką. Czego mi więcej potrzeba do szczęścia?

Nie potrzebuję już niczego innego. Mam wszystko o czym zawsze marzyłam i nie pozwolę żeby to kiedyś odeszło.

"Bo nie będzie światła słońca 
Jeśli stracę Ciebie, kochanie 
Nie będzie bezchmurnego nieba 
Jeśli stracę Ciebie, kochanie 
Dokładnie jak chmury 
Moje oczy zrobią to samo, jeśli odejdziesz 
Każdego dnia będzie padał deszcz."

----------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=W-w3WfgpcGg

Heeeej!

Jest już 52 rozdział. Dzisiaj bo mam wolne dzisiaj i dlatego teraz się pojawia. Matko, zostało tak mało do końca.. Właśnie sobie to uświadomiłam i nie mogę w to uwierzyć. Jestem wdzięczna za wasze wsparcie. Jesteście najlepsi.

Do następnego!