5.11.2015

Rozdział 53

Emily’s pov

Wyszłam z łazienki, kończąc rozczesywanie swoich włosów, a po krótkiej chwili odłożyłam szczotkę na komodę. Miałam na sobie zwykłe jeansy i szarą koszulkę na krótki rękaw, ale i tak było mi trochę chłodno. Niby był maj, ale czasami bywało naprawdę chłodno. Na przykład dzisiaj, pogoda była okropna. Westchnęłam, podchodząc do szafy i wyjęłam z niej czarny, rozpinany sweterek po czym założyłam go na siebie i podeszłam do łóżka, zaczynając je ścielić.

Ostatni czas minął przyjemnie i naprawdę spokojnie. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Wczoraj wróciliśmy z Justinem z naszej podróży poślubnej. Nie trwała ona miesiąc, ponieważ Jason nas potrzebuje więc wyjechaliśmy tylko na dwa tygodnie, ale nie narzekam. Spędziliśmy ten czas na wyspach Greckich. Dlaczego tam? Nie chcieliśmy wiecznych imprez i tak dalej w Las Vegas. Chcieliśmy odpocząć i nacieszyć się życiem w bardziej „zdrowy” sposób. Oczywiście byliśmy na dwóch czy trzech imprezach, ale to wszystko. Więcej czasu spędziliśmy nad morzem czy gdzieś na łąkach. I oboje byliśmy zadowoleni. Grecja to naprawdę piękne miejsce, a tamtejsze widoki zapierają dech w piersiach. Akurat trafiliśmy na cudowną pogodę więc każdego dnia byliśmy na świeżym powietrzu. Mamy pełno zdjęć z tych dwóch tygodni, które zamierzam jeszcze dzisiaj powiesić na ścianę w naszej sypialni. Naprawdę wypoczęłam tam, a równocześnie świetnie się bawiłam. Jedyne co mi dokuczało to brak Jasona. Już tak się do niego przyzwyczaiłam, że nie potrafię bez niego wytrzymać. Jest moim małym słoneczkiem. Ciężko mi było go tutaj zostawiać, ale przynajmniej był w dobrych rękach, ponieważ został u Carly. Normalnie zostawiłabym go u Chrisa, ale on ma pracę, a po za tym sam nie dałby sobie rady z dzieckiem. Co do pracy.. Justin już dzisiaj musiał iść do pracy, ponieważ jeden z chłopaków trafił do szpitala czy coś. I właśnie dzięki temu wróciliśmy do rzeczywistości. Znowu jesteśmy w Nowym Jorku i to koniec urlopu. To znaczy dla niego bo przecież ja i tak siedzę w domu, ale mam zamiar znaleźć sobie jakąś pracę, a od przyszłego roku szkolnego dokończyć ostatni rok nauki. Potem chciałabym iść na studia, ale obawiam się, że nie dam rady bo Jason będzie jeszcze malutki. Zresztą, staram się nie myśleć o tym teraz. Teraz cieszę się tym co mam na ten moment.

Uśmiechnęłam się, słysząc cichy płacz Jasona. Odłożyłam ostatnią poduszkę i wyszłam z sypialni, idąc do jego pokoju. Naprawdę stęskniłam się za tym wszystkim. Może to głupio i banalnie brzmi, ale pokochałam bycie mamą i pokochałam Jasona.
-Cześć, skarbie – mruknęłam do chłopca, wyjmując go z łóżeczka – Shh, już nie płacz. Jestem tutaj, Jason – uśmiechnęłam się do niego po czym pocałowałam delikatnie jego czoło – Tęskniłam za tobą, wiesz? Bardzo bardzo bardzo – zachichotałam, a na usta chłopczyka wkradł się delikatny uśmiech – Mój słodziak. Pewnie jesteś głodny więc idziemy zrobić ci śniadanko – zanuciłam z szerokim uśmiechem, idąc do wyjścia z jego pokoju.

W tej telewizji nigdy nic nie ma. Zawsze lecą jakieś żałosne programy i seriale, których nie da się oglądać. A teraz nie miałam co robić bo Jason zasnął, a Justin będzie dopiero za trzy godziny. Carly jest w szkole, a Chris w pracy. Jest jeszcze Thomas, no ale on też pracuje bo w końcu jest naszym ochroniarzem. Nie może siedzieć ze mną cały czas. Swoją drogą to myślę, że nie zagraża nam żadne niebezpieczeństwo i nie potrzebujemy już ochroniarza. Thomas mógłby po prostu znaleźć sobie taką pracę, w której coś się dzieję. W końcu teraz Justin nie jest już w gangu i wszystko jest okej więc Thomas będzie się tutaj tylko nudził. Chyba muszę o tym porozmawiać z Justinem. W sensie, nie chcę go wyrzucać bo przecież mogą tutaj nadal mieszkać, ale Thomas jest świetnym ochroniarzem i myślę, że powinien spróbować swoich sił w czymś ciekawszym i poważniejszym.
Dźwięk, dochodzący z mojego telefonu „rozbudził” mnie i lekko przestraszył bo naprawdę się zamyśliłam. Westchnęłam cicho, sięgając po telefon i uśmiechnęłam się, myśląc, że osoba, która do mnie dzwoni to Justin. Niestety. Zmarszczyłam brwi, widząc, że numer jest prywatny. Jeśli to znowu te pieprzone reklamy to przysięgam, że chyba się przejdę do tej firmy bo mam dość ich irytujących telefonów.
-Halo? – mruknęłam do telefonu kiedy go odebrałam i westchnęłam pod nosem. Nie usłyszałam odpowiedzi tylko jakieś szmery, przez co zmarszczyłam brwi – Halo? – powtórzyłam odrobinę głośniej, ale nadal nic. Przycisnęłam telefon bliżej, próbując coś usłyszeć, a kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk głośnego, ale spokojnego oddechu, przełknęłam cicho ślinę, a w tym samym momencie telefon zapiszczał kilka razy, informując, że połączenie zostało przerwane.
Co to do cholery było?

-Cześć, skarbie. Już jestem – usłyszałam głos Justina, dochodzący z przedpokoju i uśmiechnęłam się delikatnie, wychodząc z Jasonem na rękach z jego pokoju po czym zaczęłam schodzić po schodach.
-Cześć, jak było w pracy? – spytałam kiedy na niego spojrzałam, a on od razu uśmiechnął się w naszą stronę i kiedy przed nim stanęłam, cmoknął moje usta, a potem pocałował Jasona w czoło.
-Dużo roboty, ale było dobrze. A wy? Jak tam? Co robiliście? – zapytał, idąc w stronę kuchni więc ruszyłam za nim.
-Pogoda jest okropna więc siedzieliśmy w domu i trochę się nudziliśmy.
-Oh, no tak. Szkoda, że Kelsey pojechała do rodziców, nie? – westchnął i zaczął nakładać sobie jedzenie na talerz, a ja usiadłam przy stole, sadzając na kolanach Jasona, który zaczął się bawić moim naszyjnikiem.
-Tak, ale niedługo będzie więc jakoś dam radę – uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na Jasona. Wyglądał tak uroczo kiedy skupiał na czymś swoją uwagę, tak jak teraz skupiał ją na moim naszyjniku. Pogładziłam palcem jego policzek, a naprzeciwko nas usiadł Justin, zaczynając jeść.
-Co tam, mały? Podoba ci się naszyjnik, który kupiłem mamusi? – zapytał Justin, patrząc na „zabawę” Jasona i uśmiechnął się szeroko, a Jason delikatnie pociągnął za naszyjnik.
-Nie, Jason. Tak nie wolno bo mi go zerwiesz – wymamrotałam i wyjęłam z jego rączek biżuterię po czym schowałam ją pod bluzkę i odwróciłam Jasona w stronę Justina, a on westchnął cichutko, zaczynając uderzać delikatnie dłońmi o stół – Justin, dzwoniłeś dzisiaj do mnie? – zapytałam, odrywając wzrok od Jasona i spojrzałam na chłopaka, pytająco.
-Dzisiaj? Nie, nie miałem czasu, a co?
-Um, nic.. Po prostu miałam dziwny telefon i myślałam, że zadzwoniłeś z firmy czy coś przez przypadek.. – powiedziałam, wzruszając ramionami i uśmiechnęłam się słabo – Ale to nieważne, może to Chris.
-Ja na pewno nie dzwoniłem. Ale co masz na myśli, mówiąc „dziwny”? – zrobił cudzysłów z palców po czym przełknął jedzenie i spojrzał na mnie swoim intensywnym i uważnym wzrokiem. Nie wiedziałam czy powinnam mu mówić bo to pewnie pomyłka czy coś, a nie chcę żeby od razu zaczął się martwić, jak zawsze. Jednak wiedziałam też, że Justin już nie odpuści i tylko się wkurzy jeśli niczego mu nie powiem.
-No zadzwonił do mnie dzisiaj zastrzeżony i nikt nic nie mówił, a potem było słychać czyiś oddech przy słuchawce i ktoś się rozłączył. Pewnie pomyłka – machnęłam ręką, wzruszając ramionami, a Justin zmrużył oczy, przyglądając się mnie przez krótką chwilę, ale potem odwrócił wzrok na swój talerz.
-Miejmy taką nadzieję – mruknął cicho, przez co już wiedziałam, że zaczął się tym denerwować, a nie chciałam tego. Czasami trochę przesadzał i był przewrażliwiony. Po chwili Justin podniósł gwałtownie głowę, słysząc krótki dźwięk mojego telefonu, a jego źrenice rozszerzyły się z ciekawości i zdenerwowania.
-Justin, uspokój się. To tylko sms – zachichotałam, kręcąc głową i próbując go jakoś uspokoić po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i złapałam jedną ręką mocno Jasona żeby mi się nie przechylił. Westchnęłam, odblokowując telefon i kiedy zobaczyłam napis „Od: nieznany numer”, przygryzłam delikatnie wnętrze policzka. Czemu miałam złe przeczucie? Otworzyłam wiadomość i od razu zmarszczyłam brwi, widząc tam tylko „R”. Było tylko to i nic więcej. Dziwne.
-Od kogo to? – spytał Justin, a ja uniosłam głowę żeby na niego spojrzeć.
-Nie wiem..
-Daj mi to – mruknął i dosłownie wyszarpnął mi telefon z ręki po czym zmrużył oczy, patrząc na wyświetlacz – Co to do cholery jest?
-Justin, może to pomyłka? Ktoś może jest pijany i źle wysłał wiadomość – powiedziałam, wzdychając cicho pod nosem – Nie wyrażaj się tak przy Jasonie i nie denerwuj się od razu, zawsze tak przesadzasz.
-I powiesz mi, że to pomyłka i przypadek, że najpierw dzwoni do ciebie nieznany numer, a teraz dostajesz dziwną wiadomość? – prychnął i spojrzał na mnie, unosząc swoje brwi do góry. Wiedziałam, że miał rację. To było dziwne, ale po co od razu się tak tym przejmować? Przecież to mogą być tylko jakieś wygłupy jakiś dzieci i tyle. Nie warto się przejmować takimi rzeczami.
-A może to Rick, hm? – mruknął, nadal na mnie patrząc, a ja spojrzałam na niego w zdziwieniu.
-Rick? Nie.. To nie w jego stylu. Jakby chciał się ze mną skontaktować to zrobiłby to normalnie.
-Jesteś tego pewna? Może próbuję się do ciebie jakoś dostać bo wie, że nie ma prawa tutaj przychodzić – powiedział, a w jego oczach wyraźne było zdenerwowanie.
-Nie, nie sądzę – zmarszczyłam brwi, kręcąc swoją głową – To pewnie jakieś wygłupy, nie przejmuj się tym – uśmiechnęłam się do niego delikatnie po czym spojrzałam na Jasona i pocałowałam go w główkę – Posłuchaj Justin, ja muszę iść na zakupy więc zostałbyś z Jasonem tak z godzinę?
-Idziemy razem – mruknął od razu.
-Justin – westchnęłam, patrząc na niego znacząco, a on od razu przewrócił oczami, wiedząc co mam na myśli. Nie chciałam żeby zaczynał się tak przejmować. Musiał czasami trochę odpuścić. Po za tym sklep jest 10 minut stąd więc chyba przez 10 minut nic mi się nie stanie, prawda?
-Dobra, dobra – westchnął cicho i spojrzał na Jasona, uśmiechnął się do niego, wyciągając w jego stronę ręce – Zostaniesz z tatusiem, skarbie?

Wyszłam ze sklepu z siatką zakupów i westchnęłam, chowając portfel do torebki. Naprawdę muszę zrobić w końcu prawo jazdy. Nigdy nie mam na to czasu, ale teraz muszę się za to zabrać bo mam dosyć tych zakupów. Na szczęście dzisiaj musiałam zrobić ich tylko trochę. Musiałam kupić pampersy dla Jasona, mleko no i coś do kanapek, a większe zakupy zrobię jutro czy pojutrze razem z Thomasem. Spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce. Była 16:54. Za godzinę trzeba wykąpać Jasona, a potem mam nadzieję, że uda nam się z Justinem spędzić miły wieczór.

Oblizałam wargi, skręcając w ulicę, prowadzącą do naszego domu i zmarszczyłam brwi, słysząc po niedługim czasie uderzenie w płot za sobą. Odwróciłam się, ale nic nie było. Nie było niczego ani nikogo. No ale może to wiatr bo w końcu dzisiaj jest okropna pogoda. Westchnęłam, ponownie ruszając i poprawiłam swoje włosy, które i tak pewnie wyglądały już okropnie przez ten wiatr. W tej samej chwili usłyszałam za sobą głośne i szybkie kroki, przez co oddech uwiązł mi w gardle. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mam biec? Krzyczeć? W mojej głowie pojawiły się złe wspomnienia przez co wypuściłam głośno powietrze i słysząc szuranie, odwróciłam się, a moim oczom ukazała się jakaś w miarę wysoka postać, która na pewno była mężczyzną, wbiegająca w bramę jednego z budynków. Bramę, która była kilka metrów ode mnie. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam nic bo miał kaptur na głowie, ale wiedziałam, że tym razem to nie był przypadek. Nie wiedziałam kto to był i dlaczego to robi, ale zaczynałam myśleć, że to rzeczywiście może być Rick. Nie pasowało mi to do niego, ale kto wie co mu może odwalić z nieodwzajemnionej miłości? Mój telefon zaczął dzwonić przez co prawie pisnęłam. Wyjęłam go z torebki drżącymi rękoma i kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu „nieznany numer”, przełknęłam z trudem ślinę i odebrałam telefon, przystawiając go do ucha.
-Spójrz na górę, skarbie – wyszeptał ktoś i znałam ten głos, ale był tak cichy, że nie dałam rady go rozpoznać. Uniosłam powoli głowę do góry, patrząc na budynek, a w jednym oknie na górze stanęła ta sama postać, która wbiegała do tego budynku. Jednak znów nie mogłam zobaczyć jego twarzy, mimo to byłam pewna, że patrzył na mnie cały czas. I ja też na niego patrzyłam, nie mogłam się ruszyć, ponieważ strach mnie sparaliżował.
-Wróciłem.

-----------------------------------------

Hej, hej, hej! 

Więc rozdział dzisiaj i tak wcześnie bo niestety po południu nie będę miała jak wstawić rozdziału. A następny będzie jakoś w weekend.

No i co do tego rozdziału.. Ktoś wrócił, ale kto? I dlaczego "nęka" Emily od razu po powrocie z podróży poślubnej? Jak myślicie? Piszcie swoje opinie, myśli, cokolwiek.

Komentujcie, do następnego!!!! (zbliżamy się do końca...)

Kocham was, playtimegomezFF! ♥


3 komentarze:

  1. Osz cholera kto to jest już myślałam że mnie niczym nie zaskoczysz a tu coś takiego :) świetny do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chcę być jakaś ten, ale dodaj szybko kolejny rozdział bo chcę wiedzieć co się stanie! Kto to jest? Coś się stanie Emily? O mój Boże oby nie. ^o^ Pozdrawiam i naprawdę niecierpliwie czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa co to za tajemniczy telefon... Mam nadzieję ze skończy się Happy Endem, bo to moje ulubione ff <///3 życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń