30.09.2015

Rozdział 41

Emily’s pov

Przeciągnęłam się, ziewając szeroko po czym uchyliłam powieki, rozglądając się. Justin jeszcze spał, ale to dobrze bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wczoraj kiedy wrócił z kina, udawałam, że śpię żeby nie musieć z nim gadać. On chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo mnie ranił swoim zachowaniem. Westchnęłam do siebie po czym wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakieś krótkie spodenki i koszulkę po czym poszłam do łazienki żeby wziąć krótki prysznic.

Po 20 minutach weszłam ponownie do pokoju i spojrzałam na łóżko, na którym siedział Justin. Chłopak przecierał uroczo swoje oczy, ziewając cicho. Odwróciłam się i odłożyłam piżamę do szafy i zanim zdążyłam się odwrócić ponownie, poczułam ręce, obejmujące mnie od tyłu.
-Dzień dobry, skarbie – mruknął chłopak do mojego ucha, a ja zacisnęłam swoje wargi, zabierając z siebie jego ręce i odpychając go – O co chodzi, Em? – spytał, marszcząc swoje brwi w zdezorientowaniu.
-Naprawdę jesteś tak głupi? – prychnęłam, odwracając się w jego stronę i uniosłam brwi do góry.
-Po prostu nie rozumiem o co ci chodzi. Odkąd wczoraj przyjechał ten twój Rick, zachowujesz się dziwnie – zawarczał, zaczynając się denerwować.
-Słucham? – mruknęłam, patrząc na niego po czym pokręciłam swoją głową w niedowierzaniu – Jesteś naprawdę głupi, Justin.
-To może mnie oświeć, co?
-Traktowałeś mnie wczoraj jak pieprzone powietrze i cały czas mnie olewałeś i jeszcze pytasz się o co chodzi, żałosne – wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Kiedy cię do cholery olewałem? – burknął, mrużąc na mnie swoje oczy i zrobił krok w moją stronę.
-Odkąd twoja przyjaciółeczka do nas dołączyła – wyrzuciłam z siebie, podnosząc głos – Traktowałeś mnie jak powietrze i w ogóle ze mną nie rozmawiałeś. Nie zauważyłeś, że nic nie jadłam, że źle się czułam i cały czas bawiłam się telefonem. Zajmowałeś się tylko Caitlin i przypomniałeś sobie o mnie dopiero wtedy kiedy Rick do nas podszedł. A na dodatek wyszedłeś sobie z nią potem do kina. Ja za to spędziłam wieczór, płacząc przez ciebie.
-Nie chciałaś iść z nami.. – wymamrotał Justin, patrząc na mnie.
-Dziwi cię to? Powinieneś zostać ze mną bo ja przyjechałam tutaj z tobą, dla ciebie, ale wolałeś zostawić mnie samą w hotelu żeby spędzić wieczór z byłą dziewczyną i przyjaciółeczką – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na chłopaka, który przełknął ślinę, odwracając po chwili ode mnie wzrok.
-Przepraszam.. – mruknął, drapiąc się po karku – Nie chciałem cię tak potraktować i nie wiedziałem, że to cię tak bolało..
-To teraz już wiesz – burknęłam i wyminęłam go, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek, przyciągając mnie do siebie.
-Przepraszam, nie bądź zła – mruknął, patrząc na mnie.
-Trochę na to za późno, a teraz przepraszam, ale chcę zjeść śniadanie bo mam coś do załatwienia – powiedziałam, patrząc mu w oczy i wyrwałam się mu po czym wyszłam szybko z pokoju, idąc na dół żeby zjeść śniadanie.

Mogłam zamówić śniadanie do pokoju, ale naprawdę musiałam od niego odpocząć. Myślał, że głupie przepraszam wszystko naprawi i się pomylił. Po tym jak potraktował mnie jak powietrze, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Kocham go całym sercem, ale nie mogę akceptować każdego jego zachowania bo czasami naprawdę przegina. Jestem jego dziewczyną i to ja powinnam być na pierwszym miejscu, a nie jego była do cholery. Nie mam racji? Pewnie, że mam. Westchnęłam, siadając przy stoliku w restauracji hotelowej po czym wyjęłam telefon i napisałam do Ricka, umawiając się z nim. Dzisiaj mieliśmy jechać po pieniądze żeby wyciągnąć Chrisa z więzienia. Wiem, że te pieniądze mogły pójść na moją przyszłość, ale nie mogłam pozwolić żeby mój brat był za kratkami. Nie musiałam się nawet nad tym zastanawiać, chciałam mu pomóc i nieważne jaką cenę za to zapłacę.


Weszłam do pokoju po kilkunastu minutach kiedy zjadłam śniadanie i westchnęłam ciężko, widząc jak Justin siedzi na kanapie, oglądając tv. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy po czym weszłam bez słowa do łazienki, zamykając się w niej. Rozebrałam się do bielizny po czym wsunęłam na siebie czarną sukienkę do połowy ud, trochę obcisłą, ale musiałam wyglądać dobrze i w miarę elegancko, a nie miałam tutaj nic innego. Usiadłam przed lusterkiem po czym zrobiłam makijaż i pofalowałam swoje włosy. Oblizałam wargi, wychodząc z łazienki, a wzrok Justina od razu napotkał mój. Zmarszczył brwi, przyglądając się mojemu strojowi, ale postanowiłam to zignorować i podeszłam do szafy, wyciągając z niej czarne szpilki po czym wsunęłam je na swoje stopy.
-Gdzie idziemy? – spytał Justin.
-Ja idę, ty zostajesz – mruknęłam, poprawiając swoje włosy po czym chwyciłam małą torebkę i włożyłam do niej potrzebne rzeczy.
-Tak ubrana? W życiu – prychnął Justin, wstając i podchodząc do mnie, a ja w tym samym czasie odwróciłam się w jego stronę.
-Mam coś do załatwienia i nie będziesz mi mówił jak mam się ubierać. Mów to sobie swojej Caitlin.
-Przestań pieprzyć. Do załatwienia? W Kanadzie? – prychnął, kręcąc głową – Jedziesz spotkać się z tym Rickiem, prawda? – spytał, a kiedy nie odpowiedziałam, zacisnął mocno swoją szczękę w złości.
-Mamy coś razem do załatwienia i gdybyś wczoraj nie miał mnie głęboko w dupie to wiedziałbyś co..
-Nigdzie nie idziesz – warknął, patrząc na mnie wściekłym wzrokiem, a ja zaśmiałam się sucho.
-Bo co? Zrobisz mi coś? Huh? – uniosłam brwi, przechylając głowę na bok – Wychodzę czy ci się to podoba czy nie – powiedziałam, wzruszając ramionami i odwróciłam się, ruszając do wyjścia z pokoju, a po chwili zamknęłam za sobą drzwi i poszłam w stronę windy. Wypuściłam powietrze ustami, starając się uspokoić. Nie chciałam go za bardzo wkurzyć, ale miałam nadzieję, że przynajmniej przez ten czas kiedy mnie nie będzie, wszystko sobie przemyśli i zrozumie, że popełnił błąd.

-Więc jedziesz jutro do Nowego Jorku, tak? – spytałam, siedząc w aucie Ricka. Było już po 17 i dopiero teraz odwiózł mnie do hotelu bo wszystko w banku się przedłużyło, a potem poszliśmy coś zjeść. W końcu nie widzieliśmy się ponad rok i mieliśmy sobie dużo do opowiedzenia. Rick cały czas pytał o sytuację z Justinem. Widać było, że się martwił bo ja zawsze miałam pecha z chłopakami i nie chciał żeby znowu cierpiała. Rozmawiałam już dzisiaj z Chrisem przez telefon i nie mógł przestać mi dziękować, ale niestety policjant po kilku minutach zabrał mu telefon. Cieszyłam się, że mogłam mu pomóc bo to w końcu mój brat i ja też wiele mu zawdzięczam.
-Tak, ale przyjadę się pożegnać, okej?
-Jasne i skop dupę Chrisowi za mnie – powiedziałam i zaśmialiśmy się równo, a po kilku minutach pożegnałam się z nim po czym wysiadłam z auta i poszłam do hotelu. Jeśli mam być szczera to już mi przeszła złość i nie chciałam się kłócić z Justinem. Miałam zamiar z nim porozmawiać na spokojnie jak tylko wejdę do pokoju. Za bardzo go kochałam i kłótnie z nim były dla mnie koszmarem, naprawdę.

Wyszłam z windy z delikatnym uśmiechem i ruszyłam w stronę naszego pokoju hotelowego. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka po cichu po czym uchyliłam usta żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszałam dziewczęcy śmiech. Odwróciłam się i wychyliłam delikatnie, a mój żołądek skręcił się nieprzyjemnie kiedy zobaczyłam Caitlin siedzącą blisko Justina na łóżku. Za blisko. Śmiali się z czegoś głośno i nawet nie zauważyli, że weszłam. Byłam idiotką bo myślałam, że cos zrozumiał i chciałam się pogodzić, ale nie było na to szans. Ten widok łamał mi serce. Przecież do cholery powiedziałam mu jak bardzo mnie boli jego zachowanie, a on zupełnie nic sobie z tego nie zrobił.
Zacisnęłam swoje wargi mocno po czym weszłam głębiej pokoju, a ich spojrzenia od razu skierowały się na mnie.
-O, Emily – powiedziała Caitlin, a przez jej piskliwy głos miałam ochotę walnąć nią o ścianę, poważnie – Może zagrasz z nami? Gramy w nasze ulubione stare gry.
-Nie, dzięki. Przyszłam tylko na chwilę – wymamrotałam, nawet na nich nie patrząc po czym położyłam torebkę na komodzie i odwróciłam się, podchodząc do szafy. Tak naprawdę nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, ale teraz nie wyobrażałam sobie siedzieć tutaj z nimi i znosić ich zachowanie. Szczególnie tej pieprzonej Caitlin. Już jej nienawidziłam. Wyjęłam z szafy moją skórzaną kurtkę po czym ją na siebie założyłam i podeszłam ponownie do komody, wyciągając z torebki telefon, klucze oraz portfel i schowałam wszystko do kieszeni kurtki.
-Gdzie idziesz? – usłyszałam głos Justina i spojrzałam na niego zawiedzonym wzrokiem.
-Bawcie się dobrze – mruknęłam, uśmiechając się sztucznie po czym się odwróciłam i wyszłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.

Zacisnęłam powieki, wypuszczając powietrze ustami i powstrzymując łzy. Nie chciałam płakać, nieważne jak bardzo to bolało, nie chciałam płakać. Miałam dość. Byłam tak wściekła, że mogłabym ich obu pozabijać. Jak on mógł zaprosić ją tutaj i bawić się tak dobrze kiedy wiedział, że wczoraj przez jego zachowanie płakałam? Byłam zazdrosna i wściekła. Tutaj nie chodziło o to, że Justin spędzał czas z jakąś dziewczyną. To jego była, która zdecydowanie próbuje nas od siebie oddalić i widać to na kilometr. Widać to w jej fałszywym uśmiechu skierowanym do mnie i słychać to w jej słowach kiedy przechwala się jaką to relacje mają i mieli z Justinem. I co było najgorsze? Że udawało jej się to. Kłóciłam się z Justinem, a ona to wykorzystywała i spędzała z nim coraz więcej czasu. Nie wiem jak ja wytrzymam jeszcze te kilka dni. Weszłam do windy i od razu oparłam się o ścianę, przykładając dłoń do ust. Nagle poczułam mdłości i zacisnęłam powieki, modląc się żeby mi przeszło. Od jakiś dwóch dni czasami właśnie tak miałam, a moje samopoczucie też się pogorszyło. Może to nerwy? Ale przecież nie kłóciłam się z Justinem i wszystko szło po naszej myśli. Dopiero wczoraj zaczęło się psuć. Przecież nie zjadłam niczego co mogłoby mi zaszkodzić. Zaczęłam brać głębokie wdechy i wydechy i mimo że chęć wymiotowania mi przeszła, to nadal czułam się słabo. Kiedy wyszłam z budynku, podeszłam do ławki i usiadłam na niej, oddychając z ulgą dzięki świeżemu powietrzu. Moje mdłości ostatnio były nie do zniesienia i nie wiedziałam czemu tak się czułam. Może to jakiś wirus? Mimo że jest lato to można się przeziębić, szczególnie przy wyjazdach. Przecież nie jestem w ciąży – pomyślałam, mając ochotę się zaśmiać, ale ta chęć szybko minęła kiedy przez głowę przeleciała mi noc z Justinem na plaży. Nie jestem pewna czy zabezpieczyliśmy się wtedy. To znaczy, nie pamiętam bo trochę wtedy wypiliśmy. To nie mogła być prawda. Wypuściłam powietrze ustami, starając się uspokoić i przypomnieć sobie kiedy ostatni raz miałam miesiączkę. Kurwa mać. Na pewno ponad miesiąc temu, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły.. Przełknęłam ślinę po czym przetarłam twarz dłońmi, kręcąc głową. Ale przecież to od razu nie znaczy, że jestem w ciąży, prawda? Mimo wszystko, muszę to sprawdzić, muszę mieć pewność. Nieważne jak bardzo się boję i jak bardzo tego nie chcę, muszę sprawdzić. I tak od tego nie ucieknę.

Po 15 minutach weszłam do hotelowej łazienki, która była w holu i zamknęłam się w kabinie, siadając na zamkniętej toalecie. Spojrzałam na test, czując jak cała się trzęsę. Bałam się. Nie mogłam być w ciąży. Modliłam się żeby wyszło, że to tylko jakaś pomyłka.
Otworzyłam test i przygryzłam wargę, robiąc go, a po chwili położyłam go na kafelkach z tyłu i przyłożyłam dłonie do ust, zamykając oczy i próbując się uspokoić, ale kompletnie mi to nie wychodziło.
Co jeśli będę w ciąży? Co ja zrobię? Przecież mam do cholery dopiero 18 lat i to jeszcze nieskończone. To nie może być prawda. Nie chcę żeby okazało się, że to jest prawda.
------------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=AWpsOqh8q0M

Hej wszystkim!

Rozdział dzisiaj bo jestem chora i siedzę w domu więc postanowiłam się w końcu zabrać za sprawdzanie, a jutro biorę się za pisanie :) Kiedy będzie następny? Myślę, że w piątek. To zależy od tego ile rozdziałów dam radę napisać.

No i co sądzicie o nowym rozdziale? Jednak Rick nie okłamał Emily, tak jak myśleliście i Chris rzeczywiście był/ jest w więzieniu. No a Justin i jego zachowanie wobec Emily i spotkanie z Caitlin.. Porobiło się. Piszecie, że robię z niego najgorszego, ale tak nie jest. Oboje popełniają błędy jeśli się przyjrzycie i jeszcze trochę rozdziałów przed nami więc nie myślcie, że Justin zawsze będzie robił te "złe rzeczy"! :) Po za tym to moja fabuła i moja wizja tego ff więc będzie tak jak ja chcę to zrobić. No i co do podejrzeń Emily.. Myślicie, że będzie w ciąży czy może to tylko pomyłka? Chcielibyście żeby okazało się to prawdą?

Komentujcieeee, kocham was i dziękujeeee! ♥

26.09.2015

Rozdział 40

Emily’s pov

Ostatnie dwa dni minęły naprawdę super. Justin pokazał mi najważniejsze miejsca w Stratford i spędzaliśmy też czas z jego rodziną. Zaczynali się coraz lepiej dogadywać, a Justin dosłownie pokochał swojego małego braciszka. Wyglądał tak uroczo i słodko z dzieckiem, że miałam ochotę się rozkleić za każdym razem kiedy na nich patrzyłam. No i ja też dobrze się dogadywałam z jego rodzicami i też pokochałam Jaya. Postanowiliśmy zostać tutaj na kilka dni żeby spędzić z nimi trochę czasu jeszcze. Oni mają potem odwiedzić nas w Nowym Jorku.

Weszliśmy właśnie do starego pokoju Justina. Przyprowadził mnie tu pierwszy raz bo wcześniej nie było do tego jakoś okazji. Oblizałam swoje wargi, zaczynając się rozglądać. Niebieskie ściany, a na nich zdjęcia i plakaty ulubionych drużyn sportowych, pościel z logo ulubionej drużyny hokeja, biurko i zwykła szafa. Czyli typowy pokój nastolatka. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na chłopaka, a on wsunął dłonie do kieszeni spodni.
-To było moje małe królestwo kiedyś – powiedział, wzruszając lekko ramionami.
-Fajnie tutaj – pokiwałam głową i zaczęłam chodzić po pokoju, a po chwili moją uwagę przykuło kilka zdjęć na ścianie nad łóżkiem. Podeszłam bliżej, przyglądając się zdjęciach. Na jednym byli Pattie i Jeremy z niemowlakiem na rękach, a na drugim młody chłopiec z grzywką, zasłaniającą delikatnie oczy. Przyjrzałam się bardziej i uśmiechnęłam się po chwili.
-Nie wierze, miałeś taką grzywkę? – spytałam i odwróciłam w końcu wzrok od zdjęcia, przenosząc go na chłopaka.
-Przestań, nie przypominaj mi. Wyglądałem jak idiota – westchnął ciężko, robiąc kilka kroków w moją stronę po czym objął mnie od tyłu w pasie.
-Wyglądałeś uroczo, naprawdę – powiedziałam z delikatnym uśmiechem po czym spojrzałam w bok gdzie było zdjęcie Justina już z trochę krótszą grzywką oraz dwójką dzieci.
-To Jazzy i Jaxon – wymamrotał Justin, jakby czytając mi w myślach.
-Byli cholernie słodcy..
-Wiem – mruknął i westchnął cicho, opierając podbródek na moim ramieniu, a ja położyłam dłonie na jego, wtulając się w niego plecami – Tęsknie za nimi – dodał po chwili bardzo cicho.
-Domyślam się – szepnęłam po czym odwróciłam się w stronę chłopaka, kładąc dłonie na jego torsie – I nie wiem jak mam ci pomóc.
-Wystarczy, że jesteś – szepnął, uśmiechając się słabo.

-Do zobaczenia – pomachała nam Pattie, trzymając na rękach Jaya i stojąc w progu domu. Odmachaliśmy jej po czym wyszłam z Justinem z terenu domu i spojrzałam na niego, unosząc do góry brwi.
-Gdzie idziemy?
-Zabieram cię na najlepsze naleśniki na świecie – powiedział z szerokim uśmiechem. Zachichotałam cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. Kochałam go takiego najbardziej. Kochałam kiedy zachowywał się jak szczęśliwy nastolatek. Byłam szczęśliwa kiedy on był szczęśliwy.
Pisnęłam kiedy Justin mnie podniósł, a potem posadził na swoich ramionach. Zaśmiałam się głośno, trzymając mocno jego dłonie.
-Jesteś nienormalny.
-Wiem, skarbie, ale mnie kochasz.
-To prawda – powiedziałam, śmiejąc się po czym pocałowałam go w głowę.

Szliśmy tak, śmiejąc się i wygłupiając jak dzieci. Tak jakby nie było żadnych problemów, zmartwień. Jakbyśmy byli 13-latkami, którzy cieszą się życiem i nie mają pojęcia o problemach. Czułam się tak dobrze i byłam pewna, że ta podróż do Kanady była potrzebna nam obu.
-Justin? – usłyszeliśmy za sobą dziewczęcy głos i Justin odwrócił się w stronę, z której dochodził głos. Zmarszczyłam brwi, widząc młodą brunetkę. Justin rozszerzył swoje oczy po czym zdjął mnie z ramion, stawiając obok siebie.
-Caitlin.. O boże, nie wierzę – powiedział i uśmiechnął się szeroko, co dziewczyna od razu odwzajemniła i podbiegła, zawieszając na nim swoje ręce. Zagryzłam wargę, patrząc na nich i poczułam ukłucie zazdrości. Czułam się głupio i niezręcznie.
-Co ty tutaj robisz? – zapytała dziewczyna, odsuwając się od mojego chłopaka.
-Cóż, przyjechałem odwiedzić moich rodziców – powiedział, a ja miałam ochotę się zaśmiać. Chyba o mnie zapomniał bo do cholery nie przyjechał tutaj sam. Zacisnęłam wargi, a w tym samym czasie mój wzrok spotkał się ze wzrokiem dziewczyny i od razu mogłam powiedzieć, że jest w niej coś co mi się nie spodoba. Justin odchrząknął, drapiąc się po karku. Czuł się głupio? Powinien, ale porozmawiam z nim o tym później.
-To jest.. – zaczęła Caitlin, wskazując na mnie ruchem dłoni.
-Moja dziewczyna, Emily, a to moja..
-Była dziewczyna i przyjaciółka, Caitlin – dokończyła dziewczyna z uśmiechem, a we mnie się zagotowało. Mimo to uścisnęłam jej dłoń, wymuszając z całej siły uśmiech.
-Miło mi cię poznać – powiedziałam, ukrywając złość.
-Nawzajem – mruknęła po czym przeniosła wzrok na Justina – Gdzie idziecie?
-Na naleśniki. Idziesz z nami? – spytał, a ja zacisnęłam wargi, ponieważ mieliśmy spędzić dzisiaj po południe sami.
-Nie, będę wam przeszkadzać.. – powiedziała, zagryzając wargę, a ja odetchnęłam w duchu. Niestety, moja radość szybko minęła kiedy odezwał się Justin.
-Przestań wygadywać głupoty. Idziesz z nami i nie przyjmuję odmowy – uśmiechnął się do niej, a ja spuściłam wzrok po czym poszłam za nimi, krzyżując ręce na piersi.

Do baru z naleśnikami szliśmy, rozmawiając i śmiejąc się.. Przepraszam, nie. Oni rozmawiali i się śmiali, a ja szłam z boku nic nie mówiąc bo nie miałam o czym z nimi rozmawiać. Było mi przykro, ale z drugiej strony to jego przyjaciółka i nie widzieli się lata więc to normalne, prawda? Westchnęłam cicho, wchodząc do baru jako ostatnia po czym usiadłam przy stoliku obok Justina, a Caitlin usiadła naprzeciwko niego.
-Naleśniki z owocami, prawda? – spytał Justin, unosząc swoją brew do góry.
-Pamiętałeś – uśmiechnęła się szeroko i zalotnie Caitlin po czym zachichotała – Jasne, a ty z czekoladą – wskazała na niego palcem, a chłopak od razu pokiwał głową z uśmiechem.
-A ty? – mruknął chłopak, w końcu sobie przypominając, że istnieję i spojrzał na mnie – Co chcesz?
-Ja nie jestem głodna – powiedziałam, wzruszając ramionami i ku mojemu zdziwieniu Justin nie zaczął się ze mną kłócić jak ma to w zwyczaju. To znaczy i tak bym nie zjadła bo naprawdę nie jestem głodna, a do tego jakoś źle się czuję, ale zawsze zachowuje się inaczej kiedy nie chcę zjeść.
-Długo jesteście razem? – spytała Caitlin kiedy Justin poszedł złożyć zamówienie, a ja uniosłam na nią wzrok.
-Ponad pół roku – powiedziałam, uśmiechają się delikatnie.
-My z Justinem czuliśmy coś do siebie zawsze, mimo że późno to przyznaliśmy, ale łączyła i łączy nas wyjątkowa więź, taka jedyna w całym życiu – wymamrotała, patrząc na mnie wzrokiem typu byłam-pierwsza-i-jestem-lepsza. Wymusiłam uśmiech w jej stronę po czym odwróciłam wzrok, nie mając już ochoty na rozmowę z dziewczyną.

Kiedy  Justin wrócił z naleśnikami, od razu zaczął rozmowę z Caitlin. Wspominali, śmiali się i żartowali, zupełnie zapominając, że siedzę obok. Czy to bolało? Tak, jak cholera. Jestem jego pieprzoną dziewczyną, a on nie zwracał na mnie uwagi. W końcu, nie mogąc wytrzymać, wyjęłam swój telefon i zaczęłam pisać wiadomości z Carly. Tego też Justin nie zauważył. Siedziałam z boku, nic nie mówiąc i bawiąc się telefonem kiedy oni żartowali, a do tego ta jego przyjaciółeczka cały czas go podrywała i miałam już szczerze tego dość. To nie tylko bolało, ale wyprowadzało mnie z równowagi i musiałam się powstrzymywać żeby nie wybuchnąć.

-Emily? – usłyszałam po chwili znajomy głos i podniosłam głowę znad telefonu, a kiedy zobaczyłam kto stoi przy stoliku rozszerzyłam oczy, a na moje usta momentalnie wkradł się uśmiech.
-Rick? Co ty tutaj robisz? – spytałam, niedowierzając. Rick był przyjacielem Chrisa i pracowali razem w gangu. Nie widziałam go ponad rok, ponieważ wpadł w pewne kłopoty i musiał zniknąć na jakiś czas. Tęskniłam za nim bo znam go od dziecka i zawsze mieliśmy super relacje. Był dla mnie jak drugi brat.
-Chciałbym z tobą porozmawiać – wymamrotał, patrząc na mnie wzrokiem, który zawsze mówił, że są jakieś kłopoty.
-Oh, okej – mruknęłam i spojrzałam na Justina, który przyglądał się nam ze złością w oczach, ale szczerze to mało mnie to interesowało. Wstałam od stolika po czym wyszłam razem z Rickiem z baru i stanęliśmy na ulicy. Wiedziałam, że Justin będzie nas obserwował bo siedział przy oknie i wiedziałam, że będzie wściekły. Teraz miałam to w dupie.
-Posłuchaj, przyjechałem tutaj bo muszę prosić cię o pomoc – wymamrotał i przetarł twarz dłońmi.
-O co chodzi, Rick? – spytałam, marszcząc swoje czoło w zdezorientowaniu.
-Chris trafił za kratki wczoraj wieczorem bo znaleźli na niego dowody co do pobicia takiego jednego..
-Żartujesz sobie ze mnie? – powiedziałam, rozszerzając swoje oczy po czym przełknęłam ciężko ślinę. Miało być już dobrze, ale oczywiście coś musiało się spieprzyć. Nie chciałam odwiedzać swojego brata w więzieniu, ta myśl mnie przerażała.
-Spokojnie – mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu – Wyjdzie jeśli zapłacimy za niego kaucje, ale ona jest całkiem spora. Nie mam takich pieniędzy.. Chris mówił, że macie spadek po rodzicach i prosił żebym z tobą porozmawiał..
-Tak, jasne że dam te pieniądze – powiedziałam od razu, kiwając swoją głową – Mogę zrobić to nawet teraz. Ważne żeby Chris stamtąd wyszedł.
-Przemyśl to na spokojnie i jeśli będziesz co do tego pewna to jutro pojedziemy do banku i ja potem pojadę do Nowego Jorku, okej?
-Tak, jestem już pewna, ale jeśli chcesz to zrobić jutro to okej – pokiwałam swoją głową i wypuściłam powietrze ustami z ulgą.
-Widzę, że dzisiaj masz..randkę, tak? – uniósł brwi, a ja prychnęłam, kręcąc swoja głową.
-Nie, to nie jest randka.
-Domyślam się, że to jest ten Justin, o którym mówił Chris, ale przepraszam, że to powiem.. Patrzyłem na was dłuższą chwilę i on kompletnie cię olewał..
-Wiem, Rick – westchnęłam, wzruszając ramionami – Wiem, ale nie martw się tym. Cieszę się, że w końcu wróciłeś – uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił. Owinęłam ręce wokół jego szyi, a on objął mnie w pasie, wtulając mnie w siebie.
-Tęskniłem.
-Ja też tęskniłam – mruknęłam, przymykając swoje powieki. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam żeby ktoś mnie teraz przytulił bo czułam się beznadziejnie przez sytuację z Caitlin i Justinem.
-To zobaczymy się jutro, okej? Przyjadę po ciebie tylko wyślij mi adres hotelu. Numer mam ten sam – powiedział Rick, odsuwając się ode mnie.
-Jasne, wyślę.
-Dbaj o siebie, mała – mruknął z uśmiechem, gładząc mój policzek po czym się odwrócił i poszedł do swojego auta, a kiedy tam wsiadł, pomachał mi. Odmachałam chłopakowi po czym westchnęłam cicho i odwróciłam się, a z baru akurat wychodził Justin z Caitlin, która uśmiechnęła się do Justina po czym pocałowała go w policzek i odwróciła się, odchodząc. Kurwa mać. Czy to był żart? Ale przynajmniej sobie poszła. Myślałam, że będzie łazić za nami cały dzień.
Justin podszedł do mnie, a na jego twarzy widoczna była złość. Zabawne, że to on był zły bo z kimś porozmawiałam, a on olewał mnie ponad dwie godziny i nie zachowywałam się tak jak on.
-Kto to był? – warknął, stając naprzeciwko mnie.
-Przyjaciel mój i Chrisa.
-A co chciał? – spytał, przechylając głowę na bok.
-To już nie twoja sprawa i nie wiem jak ty, ale ja wracam do hotelu – mruknęłam, odwracając się na pięcie po czym ruszyłam w stronę hotelu i po chwili usłyszałam za sobą kroki więc Justin szedł za mną.

Droga do hotelu zajęła nam 20 minut, w ciągu których cały czas się sprzeczaliśmy. Nie powiedziałam Justinowi o co dokładnie mi chodzi bo powinien sam to wiedzieć, a on jeszcze robił mi awanturę o Ricka. Żałosne.
Weszłam do pokoju hotelowego po czym zdjęłam buty i podeszłam do kanapy, siadając po chwili na niej i wyjęłam telefon z kieszeni.
-Więc nie powiesz mi dlaczego tak obściskiwałaś się z tym kretynem? – powiedział Justin i zdecydowanie był wkurzony, ale miałam to gdzieś.
-On nie jest kretynem, jest moim przyjacielem i nie mów tak o nim skoro gówno o nim wiesz – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na chłopaka.
-Oh, no tak. Przepraszam, że go obraziłem. W końcu nie mam żadnych powodów – prychnął i odwrócił się po czym wszedł do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami. Przymknęłam powieki, wypuszczając powietrze ustami i próbując się uspokoić. Ten człowiek był niemożliwy i miałam go już kompletnie dość, naprawdę. Pokręciłam swoją głową po czym odblokowałam telefon, kładąc się na kanapie. Odczytałam nową wiadomość od Carly i odpisałam jej, oblizując swoje wargi.

Justin wyszedł z łazienki po długich 40 minutach i co mnie zdziwiło, zaczął zakładać na siebie świeże ubrania. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego przez chwilę, jednak nie miałam zamiaru go o nic pytać. Przeniosłam wzrok na telefon i westchnęłam cicho.
-Caitlin zaprosiła nas do kina na dzisiaj, idziesz? – wymamrotał po kilku minutach ubrany już Justin.
-Nie – mruknęłam od razu, czując jak mój żołądek skręca się z nerwów – Nie mam ochoty, zostanę w pokoju.
-Na pewno?
-Tak, idź sam – mruknęłam w ogóle nie patrząc na chłopaka, a po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Rzuciłam telefon na stolik, zaciskając swoje wargi i wtuliłam się w jaśka. Nie wierzyłam, że zostawił mnie tutaj samą żeby iść do kina ze swoją byłą. Do cholery, co z nim było nie tak? Olewał mnie dzisiaj dla niej, a teraz poszedł z nią na wieczór. Nie spodziewałabym się tego po nim. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to cholernie bolało. Byłam zazdrosna, tak, ale nie chodziło tutaj tylko o to. Bałam się. Bałam się, że go stracę, a nie chciałam tego. Caitlin była piękna i łączyła ich wspólna przeszłość, przyjaźń i miłość. Nawet nie musiałabym z nią walczyć bo wiadomo, że Justin ma z nią lepszą relacje. On był moim wszystkim i potrzebuje go, a to jak mnie teraz traktuje to najgorsza rzecz na świecie. Przyłożyłam dłoń do ust, nie mogąc powstrzymać płaczu.
Co ja zrobię jeśli go stracę?

"Ty i ja zdefiniowani jako chora miłość, chora miłość, chora miłość
Mimo tego wszystkiego nadal przyspieszasz bicie mego serca, bicie mego serca
Nawet gdy na mnie wrzeszczysz
Nadal uważam, że jesteś piękny ." 

-----------------------------------------------


40 ROZDZIAŁ WOW!!! Naprawdę zbliżamy się dużymi krokami do końca..

No i przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale musicie mnie zrozumieć, ponieważ w tygodniu nie mam kompletnie na nic czasu. Do tego od poniedziałku do środy nie ma mnie w domu i rozdziały mogę dodawać dopiero od czwartku więc jest ciężko. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko. Mam nadzieję, że nie będziecie źli, że rozdziały czasami będą raz w tygodniu? I właśnie następny rozdział będzie może jakoś w poniedziałek a jak nie to od środy do piątku, mam nadzieję :(

Piszcie komentarze oczywiście!! Co sądzicie o zachowaniu Justina? O Ricku?
Kocham was bardzoooo!

20.09.2015

Rozdział 39

Emily’s pov

Stanęłam przed lustrem, prostując swoje włosy i oblizałam wargi, patrząc na swoje odbicie. Dzisiaj mieliśmy się spotkać z rodzicami Justina i nie miałam pojęcia jak mam się ubrać. W końcu postanowiłam, że będę po prostu sobą. Miałam na sobie szarą asymetryczną bluzkę na długi rękaw, czarne rurki oraz czarne buty za kostkę ala glany. Wyglądałam zwyczajnie i właśnie tak chciałam wyglądać. Nie miałam powodu żeby się stroić tym bardziej, że nie wiem czy w ogóle uda nam się spotkać rodziców Justina.

Westchnęłam, odłączając prostownicę po czym ją schowałam i wyszłam z łazienki. Wzięłam klucze, telefon oraz torbę z ciuchami, ponieważ planowaliśmy zostać tam na kilka dni. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół po czym weszłam do kuchni, w której siedział Chris. Podeszłam do blatu, kładąc na nim torbę po czym nalałam sobie soku do szklanki.
-Emily uważaj na siebie w tej Kanadzie.. – wymamrotał Chris po chwili, a ja zmarszczyłam brwi, odwracając się w jego stronę.
-Przecież będę z Justinem.
-I właśnie dlatego uważaj. Nie wiesz jak zareagują jego rodzice i jak to wpłynie na Justina. Pilnuj go i dbaj o niego i o siebie, okej?
-Jasne, będę o tym pamiętać – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie. Chris miał racje. Nie miałam pojęcia jak zareaguje Justin jeśli pójdzie coś nie tak, ale mimo wszystko, nie bałam się go. Wiedziałam, że mnie nigdy by nie skrzywdził. Ufałam mu cholernie mocno.
-I zadzwoń jak będziecie na miejscu, okej? – uniósł brwi, wstając z miejsca po czym do mnie podszedł.
-Zadzwonię – mruknęłam, odkładając szklankę po czym przytuliłam mojego brata, a po chwili wzięłam swoją torbę i wyszłam z kuchni, a potem z domu. Umówiliśmy się z Justinem, że przyjdę do niego, a Thomas odwiezie nas na lotnisko bo to nie miałoby sensu jeśli Justin przyjechałby po mnie, a potem musiałby zostawić na lotnisku samochód. Wyjęłam z torby telefon oraz słuchawki po czym je podłączyłam i włożyłam do uszu, włączając Eminema i idąc w stronę domu Justina.

Po długich kilku godzinach wsiedliśmy z Justinem do wypożyczonego auta w Kanadzie. Lot był długi i cholernie męczący i chciałam jak najszybciej stamtąd wysiąść. Tym bardziej, że mam lęk wysokości. Do tego Justin całą drogę był zupełnie inny niż zawsze. Na pierwszy rzut oka było widać, że denerwuje się jak cholera i mimo że próbowałam go uspokoić, nie wychodziło. Momentami bywał nawet oschły w stosunku do mnie, ale starałam się tym nie przejmować. No i przeprosił mnie potem za to, a ja nie miałam zamiaru być zła. Justin jest już wystarczająco zestresowany, nie chciałam żeby musiał jeszcze przeżywać kłótnię ze mną.

Westchnęłam, oblizując swoje wargi i przyglądając się widokom za szybą samochodu. Jeśli mam być szczera, to podobała mi się Kanada. Tutaj było tak bardzo spokojnie, nie to co w Nowym Jorku. To znaczy, kocham Nowy Jork, ale tam jest tłum, a już szczególnie w wakacje. Tutaj jest zupełnie inaczej. Justinowi musi brakować tego spokoju na pewno, ale nie chciałam nawet o to pytać. Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który zaciskał swoją szczękę, patrząc uważnie na drogę. Położyłam dłoń na jego udzie, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
-Jeśli chcesz mi pomóc, to tym na pewno nic nie zdziałasz – powiedział oschle, przez co przeszły mnie ciarki. Przygryzłam wargę, spuszczając głowę i zabierając dłoń. Nie chciałam się nic odzywać, wolałam poczekać aż mu przejdzie, ale to mnie męczyło w środku. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, czasami zdarzało mu się być takim w stosunku do mnie. Szczególnie kiedy wkurzył go szef czy coś, ale zawsze odpuszczałam. Tym razem jednak nie mogłam.
-Chcę cię do cholery jakoś uspokoić więc nie zachowuj się jak pieprzony dupek – warknęłam w końcu i zacisnęłam swoje wargi.
-To zostaw mnie kurwa w spokoju. Nie widzisz, że nie potrzebuje żadnej pomocy od ciebie?
-Tak? Dobrze. To jedź sobie sam do rodziców skoro nic ode mnie nie potrzebujesz. Na pewno sobie świetnie poradzisz – prychnęłam, przewracając swoimi oczami.
-Nie przewracaj na mnie oczami – syknął chłopak i kątem oka mogłam dostrzec, że patrzył na mnie przez chwilę. Wypuściłam powietrze ustami i odwróciłam głowę w jego stronę.
-Bo co?
-Bo tego kurwa nie lubię.
-A ja kurwa nie lubię kiedy jesteś skończonym dupkiem wobec mnie i musze to znosić – prychnęłam po czym skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam w boczną szybę, próbując się uspokoić.
-Przepraszam – mruknął po chwili Justin i westchnął ciężko, kręcąc swoją głową – Denerwuję się i zachowuję się okropnie. Przepraszam, czuję się jak idiota.
-Jest okej – mruknęłam, wzruszając ramionami, mimo że wcale nie było okej. Naprawdę bolało i denerwowało mnie jego zachowanie coraz bardziej.
-Kocham cię i przepraszam – wymamrotał, chwytając moją dłoń po czym przysunął ją do swoich ust i pocałował czule.
-Ja ciebie też kocham – westchnęłam cicho, przymykając swoje powieki.

-Jesteśmy już – mruknął chłopak, zatrzymując auto pod małym, beżowym domkiem i wciągnął nerwowo powietrze. Spojrzałam na domek i uśmiechnęłam się delikatnie bo był naprawdę ładny, taki zwyczajny, ale podobał mi się. Spojrzałam na chłopaka i westchnęłam cicho, odpinając pas.
-Posłuchaj, skarbie. Nieważne co teraz się stanie, pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie, tak? – wymamrotałam, patrząc na niego uważnie.
-Tak, pamiętam – mruknął i przymknął na chwile swoje powieki – Boję się – szepnął, łamiącym się głosem, a ja pokręciłam głową po czym wdrapałam się na jego kolana, obejmując go od razu mocno.
-Wszystko będzie dobrze, kochanie – wyszeptałam do jego ucha.
-Powiedzmy, że ci wierzę – mruknął cicho, a ja zachichotałam mimowolnie i odsunęłam się, kładąc dłonie na jego policzkach. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w pełnym miłości pocałunku, który chłopak od razu odwzajemnił, a ja mogłam poczuć jak powoli się rozluźnia.

Kiedy po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, wysiadłam z auta jako pierwsza, a zaraz po mnie wysiadł Justin i zamknął auto. Chwyciłam jego dłoń, splatając nasze palce razem, a chłopak wziął głęboki wdech, ruszając w stronę domku. Widziałam jak rozgląda się dookoła i momentami się nawet uśmiechał. Po chwili stanęliśmy przed drzwiami, ale Justin nie ruszył się, nie zadzwonił ani nie zapukał. Po prostu stał, wpatrując się w drzwi, a jego oddech się przyśpieszył. Przygryzłam dolną wargę i wyciągnęłam dłoń po czym zapukałam delikatnie w drzwi. Nie minęło dużo czasu, a drzwi od domu, otworzyły się, a w nich stanęła niewysoka brunetka w średnim wieku. Spojrzała na Justina, rozchylając swoje wargi, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy.
-Justin.. – szepnęła i przełknęła cicho ślinę.

Justin’s pov

-Justin.. – szepnęła moja rodzicielka ze łzami w oczach. Patrzyłem na nią, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nadal wyglądała tak jak kilka lat temu, tylko przybyło jej trochę zmarszczek no i trochę przytyła, ale wyglądała..zdrowiej.
-Mamo – mruknąłem, łamiącym się głosem. To co czułem w środku było nie do opisania. Ta kobieta zraniła mnie miliony razy, ale mimo wszystko nadal była moją matką i prawda jest taka, że każdego dnia o niej myślałem. Niestety nigdy nie miałem odwagi żeby tutaj przyjechać i się z nią spotkać. Aż do teraz. I to wszystko dzięki Emily.
Kobieta, przyłożyła dłoń do ust, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Przygryzłem wnętrze policzka, spuszczając wzrok na ziemię i wypuściłem cicho powietrze ustami.
-Myślałam, że ty.. myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę – powiedziała, kręcąc swoją głową po czym zapłakała i zarzuciła mi ręce na szyje, wtulając się we mnie. Po dłuższej chwili, objąłem ją w pasie, przytulając się do niej. Czułem się w tym momencie tak bezpiecznie i cudownie, że nawet nie umiałem tego opisać. Czułem się tak jak wtedy kiedy miałem cztery latka, a moi rodzice jeszcze nie byli uzależnieni. Zacisnąłem powieki żeby powstrzymać łzy. Nie chciałem płakać, nie mogłem płakać.

Po kilku minutach, mama odsunęła się ode mnie i otarła łzy, robiąc krok do tyłu i zapraszając nas do środka. Kiedy tylko weszliśmy, rozejrzałem się dookoła. Trochę się zmieniło, musieli zrobić porządny remont. Zanim ktokolwiek z nas zdążył się odezwać, po schodach zszedł wysoki mężczyzna i spojrzał na mnie, od razu się zatrzymując. Przełknąłem ślinę, patrząc na niego. W końcu to on mnie wyrzucił z domu. Nie miałem pojęcia jak zachowa się tym razem.
-Justin – mruknął i zszedł z ostatniego schodka, idąc powoli w naszą stronę, a w jego oczach mogłem zobaczyć zdziwienie – Co ty tutaj robisz?
-Ja um.. – zacząłem po czym wypuściłem powietrze ustami – Chciałem.. sam nie wiem, chciałem sprawdzić co u was – wzruszyłem ramionami.
-Myśleliśmy, że nie żyjesz. Szukaliśmy cię wszędzie, ale nigdzie cię nie było..
-Szukaliście mnie? – spytałem, niedowierzając i unosząc swoje brwi ku górze. Nie dziwicie mi się, oni mnie nienawidzili i nigdy bym nie pomyślał, że mogliby mnie szukać.
-Oczywiście, że tak synku – powiedziała moja mama, uśmiechając się słabo, a tata objął ją w pasie – Ale nie udało nam się to i pogodziliśmy się z najgorszym.
-Nie przypuszczałem, że będziecie o mnie pamiętać, a co dopiero mnie szukać – wymamrotałem i podrapałem się po karku.
-Tak bardzo cię przepraszamy – wymamrotał mój ojciec, a jego głos się załamał. Zacisnął powieki i wypuścił powietrze ustami – Przepraszam za to co mówiłem, za to co robiliśmy, za Jaxona i Jazzy..
-Myślimy o tym każdego dnia. O nich i o Tobie. Nigdy byśmy o tobie nie zapomnieli, jesteś naszym synem – powiedziała już zapłakana moja mama.
-Też myślałem o was każdego dnia – powiedziałem cicho i wzruszyłem swoimi ramionami, a w moich oczach pojawiły się łzy, których nie mogłem powstrzymać. Podszedłem bliżej nich po czym wtuliłem się w moich rodziców, zaczynając cicho płakać. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś ich spotkam. Nie sądziłem, że oni nadal o mnie myślą, ale cieszyło mnie to. Tak naprawdę w głębi siebie zawsze chciałem odnowić kontakt tylko byłem za bardzo wściekły i za bardzo się bałem.
-Tak bardzo tęskniliśmy – zapłakała moja mama, a ja pociągnąłem nosem, kiwając głową po czym odsunąłem się i odwróciłem głowę żeby ujrzeć zapłakaną Emily. Westchnąłem i podszedłem do niej po czym objąłem ją swoimi ramionami.
-Po prostu trochę się wzruszyłam – wyszeptała, wzruszając swoimi ramionami, a ja uśmiechnąłem się, całując ją w głowę.
-Nie przedstawisz nas? – spytał ojciec, ocierając łzy i uniósł brwi.
-Mamo, tato to jest Emily, moja dziewczyna, a to są moi rodzice, Pattie i Jeremy – powiedziałem, patrząc raz na Emily, a raz na rodziców.
-Miło mi was poznać – powiedziała Emily, uśmiechając się miło, a moja mama podeszła do niej, odwzajemniając uśmiech po czym przytuliła ją mocno.
-Nam też, skarbie – mruknęła i kiedy się od niej odsunęła, mój tata się z nią przywitał po czym ja objąłem ją ręką w pasie.
-Zrobię kawy i porozmawiamy, okej? Idźcie usiąść do jadalni – powiedziała moja mama, ocierając łzy i uśmiechając się po czym poszła do kuchni, a my ruszyliśmy w stronę jadalni.

-Więc już nie pijecie, tak? – spytałem kiedy rodzice opowiedzieli nam, że byli na odwyku dwa lata temu i wzięli się za siebie.
-Nie, jesteśmy już czyści, zmieniliśmy się – powiedział mój tata, kiwając głową.
-Ale to nie wszystko.. – mruknęła mama i uśmiechnęła się nieśmiało, na co uniosłem pytająco brew – Mamy dziecko.
-Naprawdę? – spytałem, niedowierzając i uśmiechnąłem się mimowolnie.
-Tak, synka i ma na imię Jay i ma roczek.
-A gdzie jest teraz? – mruknąłem, oblizując swoje wargi.
-Śpi na górze, ale jak chcesz to możemy pójść do niego bo nie mam pojęcia kiedy się obudzi – powiedział mój tata, a ja od razu pokiwałem głową, wstając z miejsca.
-Zaraz wracam – mruknąłem do Em i nachyliłem się, całując ją w głowę po czym poszedłem za tatą na górę do pokoju Jaya.

Jay był naprawdę słodkim chłopcem. Miał ciemne, kręcone włoski, pulchne usta i z tego co mówił tata, niebieskie oczy. Leżał wtulony w poduszkę z lekkim uśmiechem na ustach. Był zdecydowanie uroczy i chyba zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie mogłem doczekać się kiedy się obudzi, chciałem go już poznać. Do mojej głowy od razu nasunęła się pewna myśl. Kiedyś ja i Emily będziemy mieli takie małe dziecko. Chciałbym żeby to był chłopczyk, a potem drugie, oczywiście dziewczynkę. Może teraz jest za wcześnie żeby o tym myśleć, ale mam nadzieję, że któregoś pięknego dnia razem z Emily założymy rodzinę.

Emily’s pov

-Pójdę pozmywać – powiedziała po chwili rozmowy Pattie.
-Ja ci pomogę – uśmiechnęłam się miło, wstając z kanapy.
-Nie musisz, ale byłabym wdzięczna.
-To żaden problem – zachichotałam i poszłam za kobietą do kuchni. Muszę przyznać, że rodzice Justina byli naprawdę świetni. To znaczy słyszałam o nich w większości złych rzeczy, ale teraz kiedy się zmienili, wydają się być naprawdę super osobami. Pattie jest urocza, a Jeremy zabawny i chyba widzę w nim trochę Justina. Cieszyłam się jak cholera, że wszystko zaczynało się układać. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyłam radość Justina. Na pewno brakowało mu rodziców i cieszę się, że pomogłam mu ich odzyskać.
-Od jak dawna znacie się z Justinem? – spytała Pattie, zaczynając zmywać, a ja wzięłam do ręki ścierkę żeby wycierać naczynia.
-Jakieś pół roku – uśmiechnęłam się delikatnie, ale jej następne pytanie momentalnie sprawiło, że mój uśmiech zbladł.
-A jak się poznaliście?
-Um.. – mruknęłam, uśmiechając się nerwowo. Przecież w życiu nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Justin by mnie chyba zabił – Poznaliśmy się na imprezie, a potem nasza znajomość była trochę burzliwa, jednak w końcu coś do siebie poczuliśmy.
Wow, to było całkiem dobre kłamstwo jak na mnie. Pattie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową.
-Wyglądasz na dobrą dziewczynę dla mojego syna i cieszę się, że ma kogoś takiego jak ty.
-Nie mów tak – jęknęłam, rumieniąc się, a kobieta zaśmiała się cicho.
-Życzę wam dużo szczęścia, tylko pamiętaj, nie śpieszcie się z niektórymi rzeczami. Czasami lepiej poczekać.

Kiedy Justin sprawdził godzinę i okazało się, że jest już po 21 postanowiliśmy jechać już do hotelu. Spędziliśmy naprawdę miłe po południe z jego rodzicami, a także z jego bratem Jayem, który w końcu jednak postanowił się obudzić. Był cholernie przeuroczy i mogłabym spędzać z nim całe dnie, poważnie. No i był tak samo śliczny jak Justin. To znaczy, nie widziałam Justina kiedy był młodszy, ale myślę, że wyglądał podobnie. I jestem ciekawa jak wyglądali Jaxon i Jazzy. Może Justin kiedyś pokaże mi ich zdjęcie? Na ten moment nie chcę na niego naciskać. I tak zrobił duży krok, godząc się na przyjazd tutaj.
Pożegnaliśmy się z jego rodzicami po czym poszliśmy w stronę auta Justina i kiedy miałam już wsiadać, chłopak popchnął mnie na auto tak że się o nie oparłam plecami i stanął przede mną. Uniosłam pytająco brwi, patrząc na niego w skupieniu.
-Dziękuję ci. Naprawdę ci dziękuje, Em. Nie wyobrażasz sobie co zrobiłaś, namawiając mnie na przyjazd tutaj – powiedział Justin, a w jego oczach mogłam dostrzec radość.
-Nie ma za co, skarbie – uśmiechnęłam się do niego i pogładziłam jego policzek – Chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Jesteś najcudowniejszą i najmądrzejszą dziewczyną na świecie – wymamrotał z szerokim uśmiechem, a ja zachichotałam cicho.
-Dziękuję, najwspanialszy chłopaku na świecie – powiedziałam, uśmiechając się do niego słodko. Justin przewrócił oczami po czym nachylił się i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
-Justin – mruknęłam po chwili, odpychając go kiedy pocałunek zrobił się coraz bardziej namiętny – No co? Twoi rodzice na pewno patrzą na nas przez okno.
-No i? – uniósł brwi ku górze – Myślisz, że nigdy nie widzieli całującej się pary?
-Boże, jesteś niemożliwy, Bieber – westchnęłam ciężko z rozbawieniem po czym się odwróciłam i otworzyłam drzwi od auta, wsiadając do niego. Usłyszałam uroczy śmiech chłopaka, który właśnie okrążał auto po czym wsiadł na miejsce kierowcy.

Niby wszystko szło świetnie, ale miałam złe przeczucie. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie męczyło chociaż nie miałam pojęcia co.

"Będę twoimi oczami, kiedy twoje nie będą mogły błyszczeć
Będę twoimi ramionami, będę twoją stabilną satelitą
Kiedy nie możesz się podnieść, będę płakać z tobą na czworakach
Bo będę stać przy tobie

Nawet jeśli załamiemy się, znajdziemy sposób aby się przebić
Nawet jeśli nie odnajdziemy nieba, pójdę z tobą do piekła
Kochanie, nie jesteś sam, bo będę stać przy tobie"  

----------------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=R4KkBxv0VpY

Hej wszystkim! Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział. Spodziewaliście się takich reakcji rodziców Justina i jego samego? Myślicie, że teraz między nimi będzie już okej?

Bądźcie gotowi na następne rozdziały.. Nie powiem wam za dużo, ale zacznie się dziać znów coraz więcej.

Komentujcie, kocham was!


18.09.2015

Rozdział 38

Justin’s pov

Z samego rana obudziły mnie promienie słoneczne, przez co zmarszczyłem swoje czoło, odwracając się na bok i wtulając się w Emily. Dziewczyna od razu splotła nasze palce, spokojnie oddychając. Jeśli mam być szczery, to była najlepsza noc w moim życiu, poważnie. Pieprzyłem wiele lasek, ale seks z osobą, którą kochasz i która jest dla ciebie wszystkim, to zupełnie coś innego. Po za tym świetnie się bawiliśmy i postanowiliśmy zostać na plaży na noc bo przecież i tak nie ma tutaj nikogo. Nikt tutaj nie przyjeżdża więc spokojnie mogę nazwać to miejsce kolejnym „moim miejscem”.

Poczułem jak ciało Emily odwraca się w moją stronę po czym dziewczyna położyła swoją małą i delikatną dłoń na moim policzku, gładząc go. Uśmiechnąłem się mimowolnie i otworzyłem powoli swoje oczy, od razu patrząc na piękną twarz mojej dziewczyny.
-Dzień dobry – wychrypiałem po czym oblizałem swoje suche wargi.
-Dzień dobry – szepnęła dziewczyna, a uśmiech wkradł się na jej usta.
-Jak się spało? – spytałem, unosząc swoją brew do góry.
-Muszę przyznać, że bardzo dobrze, a tobie? Hm?
-Idealnie – szepnąłem, przysuwając się bliżej po czym złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku. Kochałem ją. Kochałem tą dziewczynę cholernie mocno i byłem wdzięczny, za to że pojawiła się w moim życiu.

Po kilku minutach Emily wstała, będąc w samej koszulce, która należała do mnie i zarumieniła się, wiedząc, że nie ma na sobie bielizny i cóż.. widzę wszystko. Uśmiechnąłem się do niej głupkowato, a ona tylko przewróciła swoimi oczami po czym sięgnęła po dolną bieliznę i wsunęła ją na siebie.
-Wolałem kiedy nie miałaś jej na sobie, ale i tak wyglądasz seksownie – wymamrotałem, poruszając swoimi brwiami w górę i w dół.
-Spadaj – zachichotała cicho po czym rozejrzała się i po chwili podeszła do siatki, a potem wyjęła z niej swoje krótkie spodenki, zakładając je po chwili na siebie. Zlustrowałem ją wzrokiem i pokręciłem delikatnie swoją głową. Była seksowna. Seksowna jak cholera. Kochałem w niej wszystko, dosłownie. Kochałem jej oczy, uśmiech, zapach jej włosów. Kochałem jej piersi, jej zgrabne nogi, które na szczęście nie były za chude. Kochałem całą jej sylwetkę i muszę przyznać, że jestem szczęściarzem, mając tak piękną i cudowną dziewczynę.  Założyłem ręce za głowę, przyglądając się jak Emily rozczesuje swoje włosy, które oczywiście wyglądały typowo jak „po seksie”. Jakby Chris zobaczył ją w takim stanie, prawdopodobnie by ją zabił, chociaż pewnie domyśla się, że Emily pierwszy raz ma już za sobą. No ale starszy brat, to starszy brat.
-Nie gap się tak na mnie, tylko rusz swoją seksowną dupę i się ubieraj – powiedziała po chwili Emily, wyrywając mnie z zamyślenia. Uniosłem brwi, patrząc na nią z szerokim uśmiechem na twarzy po czym wstałem i objąłem ją szybko w pasie.
-Mam seksowną dupę, tak?
-Tak – szepnęła, rumieniąc się, a ja zaśmiałem się cicho.
-Może i tak, ale nie tak seksowną jak twoja – wychrypiałem do jej ucha po czym klepnąłem ją w tyłek, przez co pisnęła i zmrużyła na mnie oczy, a ja wzruszyłem swoimi ramionami z uśmiechem na twarzy. Odsunąłem się od dziewczyny po czym włożyłem na siebie spodnie i zacząłem sprzątać wszystko co leżało na piasku.

Emily’s pov

To była zdecydowanie jedna z najlepszych nocy w moim życiu, o ile nie najlepsza. Czułam się jak w bajce lub w filmie. Marzyłyście kiedyś żeby kąpać się nago z chłopakiem w morzu? Cóż, ja też i wiecie co? Spełniło się. Było cudownie jak cholera. Jestem pewna, że zapamiętamy ten dzień i tą noc na zawsze.

Poprawiłam swoje włosy, przeglądając się w lusterku kiedy jechaliśmy w stronę domu Justina. Miałam na sobie tylko jego koszulkę i swoje spodenki i brak makijażu. Ale wyglądałam dobrze, szczęśliwie i inaczej niż zawsze. To dziwne bo pierwszy raz mam już dawno za sobą. No ale czemu ja się dziwię skoro ta noc była naprawdę idealna? Oblizałam swoje wargi po czym odłożyłam lusterko i spojrzałam na Justina. Chłopak zaciskał delikatnie swoją szczękę, skupiając wzrok na drodze. Zawsze wyglądał seksownie za kierownicą, ale teraz kiedy był bez koszulki.. naprawdę myślałam tylko o jednym. Przewróciłam mimowolnie oczami po czym westchnęłam cicho i włączyłam radio. Z głośników zaczęła lecieć piosenka She will be loved i uśmiechnęłam się od razu. Mimo że ta piosenka była stara, to nadal ją kochałam przez jej piękny tekst. Justin spojrzał na mnie z uśmiechem po czym zaczął po cichu nucić piosenkę, a po chwili oboje zaczęliśmy głośno śpiewać, śmiejąc się przy tym.

-Kogo ja widzę! – zawołał Thomas kiedy weszliśmy do domu Justina, a ja zachichotałam cicho. Mężczyzna podszedł do mnie po czym przytulił mnie, co od razu odwzajemniłam. Przez ostatnie miesiące bardzo zżyłam się z nim i z Kelsey także. Oni są świetnymi i mądrymi osobami, z którymi zawsze można porozmawiać. No i wspierają Justina mimo wszystko, a to jest dla mnie bardzo ważne.
-Cześć, Thomas. Tęskniłeś?
-No pewnie – zaśmiał się, robiąc krok do tyłu po czym przywitał się „po męsku” z Justinem. No i zauważyłam, że Justin nie traktuje jego już tak oficjalnie jak kiedyś. Są jak bracia i miło patrzeć na to jak uwielbiają siebie nawzajem.
-Kelsey nie ma? – spytał mój chłopak, unosząc brew do góry.
-Nie, pojechała do rodziców z rana – uśmiechnął się delikatnie, a my pokiwaliśmy ze zrozumieniem głowami – Ale zostawiła nam naleśniki więc kto jest głodny?

Naleśniki Kelsey były tak cholernie pyszne, że mogłabym jeść je cały czas, poważnie. Westchnęłam, kładąc dłoń na swoim brzuchu po czym napiłam się soku i spojrzałam na Justina. Thomas już poszedł więc to była świetna okazja żeby zapytać go o coś, co męczyło mnie od kilku dni. Bałam się jego reakcji, ale to nie powstrzymywało mnie przed zadaniem mu tego pytania.
-Justin? – mruknęłam, a chłopak uniósł głowę żeby na mnie spojrzeć.
-Co, skarbie?
-Chcę cię o coś zapytać, ale nie wkurzaj się, proszę – wymamrotałam, przez co chłopak zmarszczył swoje brwi w zdezorientowaniu – Tak się zastanawiałam.. Nie myślałeś kiedyś żeby pojechać do rodziców i sprawdzić co u nich? – powiedziałam szybko, patrząc niepewnie na chłopaka, który zacisnął swoje wargi, a jego oczy pociemniały.
-Nie chcę o tym rozmawiać – burknął, spuszczając wzrok. Był wyraźnie wkurzony, ale nie mogłam odpuścić. Nie tym razem.
-Nigdy nie chcesz, ale ja chcę. Naprawdę nigdy ani razu nie pomyślałeś żeby tak do nich pojechać? – westchnęłam cicho, a chłopak chciał się podnieść, jednak chwyciłam jego dłoń od razu, przez co został na miejscu i spojrzał na mnie.
-Dlaczego o to pytasz? Huh?
-Po prostu się zastanawiam.. chciałabym ci pomóc, Justin – wymamrotałam, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni.
-Doskonale wiesz, że to nie jest mój ulubiony temat do rozmów, Emily.
-Wiem, wiem to wszystko, ale wiem też, że rodziców kocha się mimo wszystko. Może czujesz teraz nadal wściekłość i ból, ale skąd wiesz, że oni też nie cierpią?
-Bo wtedy ich to nie interesowało, mieli w dupie śmierć swoich dzieci – splunął, denerwując się jeszcze bardziej.
-To było wiele lat temu, a nie wiesz jak jest teraz – westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się do niego słabo – Naprawdę nie chcesz sprawdzić jak mają się twoi rodzice? Nie chcesz zobaczyć czy się zmienili?
-O co w tym wszystkim chodzi, huh? – spytał Justin, unosząc swoje brwi do góry.
-Myślałam, że skoro są teraz wakacje to moglibyśmy pojechać do Kanady i spotkać się z twoimi rodzicami.. Chciałabym żebyś sprawdził czy wszystko z nimi okej bo ja straciłam swoich rodziców na zawsze, a ty możesz jeszcze wszystko odwrócić. Może się zmienili? Nie wiesz, nie masz pojęcia co się z nimi dzieje. Jeśli jest jakaś szansa żeby się z nimi spotkać i żeby przełamać się i im wybaczyć, zrób to, Justin – wymamrotałam, cały czas patrząc chłopakowi w oczy. Chciałam żeby się zgodził. Po prostu odkąd zmarli moi rodzice, często myślałam o Justinie. Rozumiem, że jego rodzice go ranili i popełnili wiele błędów, ale w końcu ludzie się zmieniają. Zawsze warto spróbować, prawda?
-Dobrze – szepnął po kilku minutach zastanowienia chłopak i spojrzał na mnie ponownie, kiwając głową – Ale robię to tylko dla ciebie i nie obiecuję, że im wybaczę bo to jest cholernie trudne – wymamrotał, patrząc na mnie uważnie, a ja uśmiechnęłam się radośnie po czym wstałam od stołu i podeszłam do niego, siadając mu na kolanach i wtulając się w niego – Pojedziemy jeszcze jutro, dopóki nie mam pracy.
-Okej, ważne, że się zgodziłeś – powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go  w czoło.

Miałam tylko nadzieję, że będzie tak jak myślę. Mam nadzieję, że jego rodzice się zmienili bo jeśli jest inaczej, to mam świadomość tego, że to może załamać Justina, a tego nie chcę za nic w świecie.

"Lubię, jak twoje oczy kompletują się z twoimi włosami
Sposób, w jaki te dżinsy pasują... nie mogę odwrócić od nich wzroku
Obiecuję, że będę tu na zawsze, przysięgam
Naszych ciał dotykanie podczas gdy kochasz mnie tak jak potrafisz." 

------------------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=HLZKi5Zzju0

Okej więc piątkowy rozdział jest i najprawdopodobniej będzie tak co tydzień :) Um, ten rozdział jest taki "luźny", no ale niektóre będą mniej ciekawe, a niektóre więcej. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko podobał wam się ten rozdział. Piszcie swoje opinie!

Co myślicie o pomyśle Emily? Myślicie, że dobrze zrobiła z tą propozycją? Waszym zdaniem, jak zareagują jego rodzice i jak zareaguje sam Justin kiedy ich spotka, o ile spotka?

Komentujcie! ♥

15.09.2015

Rozdział 37

3 miesiące później

Emily’s pov

Westchnęłam, wycierając się ręcznikiem po czym podeszłam do ciuchów, które zostawiłam na szafce. Włożyłam na siebie białą, koronkową bieliznę po czym stanęłam przed lustrem. Uśmiechnęłam się, widząc, że moje ciało wygląda naprawdę dobrze w ostatnim czasie. Nie żebym wcześniej wyglądała jakoś źle, ale teraz po prostu mam ciało jakie mi odpowiada. No i nie tylko mi bo Justinowi także. Podeszłam ponownie do szafki i wzięłam z niej czarne rurki po czym wsunęłam je na nogi, a potem założyłam białą, obcisłą bluzkę na ramiączka, a na to prześwitującą, białą koszulę na krótki rękaw. Stanęłam ponownie przed lustrem i wsunęłam na stopy jasno różowe szpilki po czym spojrzałam na siebie i odetchnęłam z uśmiechem. Wyglądałam dobrze, naprawdę dobrze. Jeszcze tylko makijaż i będzie idealnie. Postanowiłam zostawić włosy rozpuszczone bo tak czułam się zdecydowanie lepiej.

Po 30 minutach zeszłam na dół do kuchni po czym usiadłam przy stole, na którym stała moja kawa, zrobiona przez Chrisa.
-Gotowa zakończyć kolejny rok nauki i rozpocząć wakacje? – spytał, patrząc na mnie z uśmiechem, co odwzajemniłam i pokiwałam głową.
-Pewnie, że tak – zaśmiałam się po czym upiłam łyka kawy i westchnęłam cicho. Dziś zakończenie. Na szczęście nie mam się czym martwić bo moje oceny są dobre. Justin pomagał mi nadrabiać wszystko co opuściłam, a potem już spokojnie poradziłam sobie sama. Spędziliśmy z Justinem wspaniałe trzy miesiące, przez które naprawdę się do siebie zbliżyliśmy. Oczywiście kłóciliśmy się, ale te kłótnie nie były aż tak poważne. Ogólnie mówiąc, byliśmy ze sobą szczęśliwi. No i Justin i Chris stali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi przez ten czas. Zabawne prawda?
-Świętujesz dzisiaj z Justinem?
-Tak, powiedział, że mnie gdzieś zabiera, ale jak zwykle nie powiedział gdzie – przewróciłam swoimi oczami i oblizałam swoje wargi.
-Dobra, tylko nie upijcie się, okej? – spojrzałam na Chrisa, który patrzył na mnie z powagą w oczach.
-Przysięgam, że się nie upijemy – przyłożyłam dłoń do piersi i zachichotałam cicho.


-Kolejny rok nauki za nami, mała! – pisnęła Carly kiedy siedziałyśmy w jej samochodzie, jadąc do szkoły.
-Hej, jeszcze nie – wskazałam na nią palcem z szerokim uśmiechem – Jeszcze nie dostałyśmy świadectw.
-Cokolwiek – powiedziała, przewracając swoimi oczami i uśmiechnęła się do mnie słodko.
Cóż, Carly jak zwykle wyglądała idealnie. Miała na sobie beżową sukienkę, idealnie podkreślające jej zgrabne ciało oraz przepiękne szpilki, które kosztowały fortunę. Nie musiała robić mocnego makijażu bo kiedy miała lekki, wyglądała o wiele lepiej. Chłopacy zawsze się o nią zabijają i pewnie dzisiaj też będą ją podrywać, jak zawsze. Ale teraz już jej tego nie zazdrościłam. Ja już miałam miłość mojego życia i doceniałam to. Nie potrzebowałam tłumu chłopaków, latających za mną.

Droga do szkoły zajęła nam jakieś 10 minut samochodem więc byłyśmy na miejscu na czas. Wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy do wejścia do szkoły, a potem skierowałyśmy się na salę, na której miało odbyć się zakończenie.
Byłam z siebie dumna bo cały czas się uczyłam i nie zawaliłam szkoły z głupiego powodu. Niby byłam szczęśliwa, ale była rzecz, która nie dawała mi spokoju. Cholernie mi przykro, że nie ma tu ze mną moich rodziców, że nie mogą zobaczyć moich wyników i już nigdy tego nie zobaczą. Nigdy nie zobaczą jak kończę studia, zakładam rodzinę i pracuję. To bolało bardziej niż cokolwiek. Wzięłam głęboki wdech, powstrzymując łzy, napływające do moich oczu po czym usiadłam na krzesełku obok mojej przyjaciółki i spojrzałam na dyrekcję.

Po prawie dwóch godzinach, wyszłyśmy z Carly ramie w ramie ze szkoły z uśmiechami na twarzach. Byłyśmy szczęśliwe, że w końcu możemy odpocząć od szkoły. Właściwie ja bardziej cieszyłam się tym, że będę miała więcej czasu dla Justina. To będą wakacje mojego życia, jestem tego pewna.
-Wracasz ze mną czy Justin po ciebie przyjeżdża? – zapytała moja przyjaciółka kiedy szłyśmy w stronę parkingu.
-Wiesz, właściwie to sama nie wiem czy..
-Dzień dobry, skarbie – usłyszałam głos tuż przy moim uchu i poczułam jak silne, męskie ręce oplatają moje biodra i uśmiechnęłam się szeroko, odwracając głowę w stronę Justina, a ten od razu cmoknął moje usta.
-Cześć, Justin. Też tutaj jestem – powiedziała Carly, machając do niego świadectwem, a on spojrzał na nią, śmiejąc się cicho.
-Cześć, cześć – powiedział z uśmiechem, a ja położyłam dłonie na dłoniach chłopaka z uśmiechem.
-Dobra, to ja jadę do domu i rozumiem, że nie świętujesz dzisiaj z nami? – zapytała dziewczyna, unosząc brwi.
-Nie, przykro mi – pokręciłam głową po czym wzruszyłam ramionami. Carly przewróciła oczami i uśmiechnęła się do mnie po czym pożegnałyśmy się, a kiedy poszła do swojego auta, odwróciłam się w stronę Justina i spojrzałam na niego.
-Tęskniłaś? – szepnął, przyciągając mnie bliżej siebie.
-Bardzo, a ty? – mruknęłam cicho, oplatając dłońmi jego szyję. Nie widzieliśmy się przez ostatnie trzy dni bo Justin miał pracę, ale mimo to, dzwonił do mnie kiedy tylko mógł.
-Też – uśmiechnął się i złączył nasze usta w czułym i pełnym miłości pocałunku, który momentalnie odwzajemniłam.
-To gdzie mnie dzisiaj zabierasz? – spytałam kiedy po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, a chłopak zaśmiał się, kręcąc swoją głową.
-Nadal się niczego nie nauczyłaś, mała.
Jęknęłam, idąc za chłopakiem w stronę jego auta i splotłam nasze palce. Przez te trzy miesiące nic się nie zmieniło. Nadal nie mówił mi gdzie mnie zabiera. To było wkurzające, ale mimo to, nigdy mnie nie zawiódł i zawsze wszystko mi się podobało. Pamiętam kiedy Justin powiedział, że ma słabe pomysły. Cholera, gówno prawda. Jego randki były najlepsze na świecie. Jestem pewna, że większość dziewczyn o takich marzy, a mało który chłopak potrafi takie zorganizować. Byłam ciekawa co Justin przygotował na dzisiaj. W końcu to zakończenie i powiedział, że to będzie „coś wyjątkowego”. A mi tak naprawdę wystarczyłby mi tylko on i jedzenie, poważnie.
-Pokaż to świadectwo – wymamrotał Justin kiedy wsiedliśmy do auta. Uśmiechnęłam się nieśmiało i podałam mu kartkę papieru, a on od razu zaczął ją przeglądać po czym spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem – No, no. Mam mądrą dziewczynkę – wymamrotał, nachylając się nade mną i cmoknął moje usta.
-Przestań, głupku – zachichotałam cicho, kręcąc swoją głową.
-Hej, to że nie miałem na świadectwie takich ocen jak ty, nie znaczy, że jestem głupi – powiedział, robiąc oburzoną minę, przez co wyglądał tak cholernie uroczo i słodko, że miałam ochotę wycałować całą jego twarz, jakkolwiek głupio to brzmi.
-Kocham cię, słodziaku – wymamrotałam, czochrając jego włosy po czym odłożyłam świadectwo na tylne siedzenie, a Justin przewrócił swoimi oczami.
-Nie jestem słodki.
-Jesteś, Justin, jesteś.
-Dobra, ale to będzie nasza tajemnica – wyszeptał, mrugając do mnie, a na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Jak można go nie kochać do cholery?

Po 20 minutach wysiedliśmy z auta i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na jakiejś polanie i to naprawdę ładnej polanie. Spojrzałam na chłopaka, który akurat chwycił moją dłoń, splatając nasze palce po czym pocałował mnie w policzek i pociągnął w stronę górek. Zmarszczyłam swoje brwi, ale nie odezwałam się słowem, patrząc na widoki przed sobą. Po chwili ujrzałam na jednej z górek duży balon i rozchyliłam swoje wargi.. Czy to jest to, co zaplanował Justin? Tak, to na pewno jest to bo szliśmy prosto na tą górkę, a kiedy na nią weszliśmy, Justin przywitał się z mężczyzną, do którego najwidoczniej należał balon.
-Możecie już wchodzić, wszystko jest gotowe – powiedział, uśmiechając się do nas.
-Dobra, dzięki, stary – mruknął Justin, uśmiechając się lekko po czym pociągnął mnie w stronę balonu – Wiem, że masz lęk wysokości, ale nie bój się bo będę z tobą i nic nam się nie stanie – wymamrotał i spojrzał na mnie z uspakajającym uśmiechem, a ja przygryzłam dolną wargę.
-Dobrze, ufam ci – szepnęłam po chwili, a chłopak wszedł do balonu po czym pomógł wejść mi. Wzięłam głęboki wdech, stając przy brzegu balonu i trzymając się mocno krawędzi.
-Nie bój się, mała – szepnął Justin do mojego ucha po czym pocałował skórę za nim.
Po kilku minutach mężczyzna, który stał cały czas na górce, kiwnął do Justina głową po czym puścił nasz balon, a my po chwili zaczęliśmy lecieć w górę przez co zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze.
-Emily, otwórz oczy bo ominą cię piękne widoki – wymamrotał Justin i objął mnie od tyłu w pasie, wzdychając cicho. Pokiwałam niepewnie swoją głową po czym otworzyłam oczy powoli i spojrzałam w dół. Byliśmy już coraz wyżej i jeśli mam być szczera to strach przed wysokością, zastąpiło wrażenie. Z góry to wszystko wyglądało pięknie, naprawdę. Byłam pod wielkim wrażeniem.
-Wow, jest naprawdę pięknie.. – wymamrotałam cicho po chwili, a Justin oparł brodę na moim ramieniu – Nie wierzę, że wymyśliłeś coś tak..romantycznego i cudownego. Każdy by się spodziewał, że zabierzesz mnie na jakąś imprezę czy coś żeby świętować wakacje, a tym czasem ty robisz coś zupełnie innego niż wszyscy.
-Bo ja jestem inny i nie chcę żebyśmy się upili i nie pamiętali nic z tego dnia. To będą nasze pierwsze wakacje razem, a po za tym tutaj nawet nie chodzi tylko o to – wymamrotał po czym odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał w moje oczy – Chcę ci pokazać jak bardzo mi na tobie zależy i zrobiłbym wszystko żebyś była szczęśliwa. Chcę żebyś miała co wspominać za kilka lat i opowiadać innym. Chcę zastąpić wszystkie złe wspomnienia dobrymi – wyszeptał, gładząc mój policzek dłonią.
-Cholera, jak ja cię kocham, Justin – wymamrotałam z szerokim uśmiechem na ustach po czym stanęłam na placach i pocałowałam chłopaka – I dziękuję – mruknęłam w jego usta.
-To nie koniec niespodzianek na dzisiaj, mała – zaśmiał się po pocałunku, a ja zmarszczyłam brwi, odsuwając się od niego delikatnie. Chłopak mrugnął do mnie, puszczając mnie po czym odwrócił się i podszedł do.. co do cholery robiła tu gitara i jakim cudem jej wcześniej nie zauważyłam? No może dlatego, że byłam wystraszona, ale kolejne pytanie. On umie na niej grać? Od kiedy? Czego jeszcze o nim nie wiem?
-Umiesz na tym grać? – spytałam, a chłopak podszedł z gitarą bliżej mnie i wzruszył ramionami z uśmiechem.
-Umiem wiele rzeczy, o których nie wiesz, mała. Grać na gitarze nauczył mnie jeszcze wujek kiedy byłem młodszy.
-I zagrasz teraz coś dla mnie? – spytałam i zagryzłam swoją dolną wargę, ale nie dostałam odpowiedzi. Justin po prostu zaczął grać, a melodia, którą grał bardzo mi się z czymś kojarzyła.. Zanim zdążyłam się głębiej zastanowić, usłyszałam śpiew i spojrzałam na twarz chłopaka. Cholera jasna. Nie miałam zielonego pojęcia, że Justin umie śpiewać. Chłopak uśmiechnął się do mnie, widząc moją minę po czym kontynuował śpiewanie. Patrzył mi w oczy, śpiewając Just the way you are, a słowa tej piosenki sprawiły, że poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.
„Kiedy widzę twoją twarz
nie ma rzeczy którą bym zmienił
bo jesteś niesamowita
taka jaka jesteś
a kiedy się uśmiechasz cały świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę
Dziewczyno, bo jesteś niesamowita
Jej usta, jej usta
mógłbym je całować cały dzień gdyby mi pozwoliła
Jej śmiech, jej śmiech
ona go nie cierpi, ale ja myślę, że jest seksowny
Jest taka piękna
i mówię jej to codziennie
Wiesz, wiesz, wiesz, że nigdy bym Cię nie poprosił żebyś się zmieniła
Jeśli szukasz ideału to zostań taka jaka jesteś”

Kiedy Justin skończył śpiewać, odetchnął cicho i odłożył gitarę, a z jego twarzy mogłam wyczytać, że czuje się nieswojo. Ja natomiast byłam pod ogromnym wrażeniem. Jeszcze nigdy nie słyszałam żeby ktoś śpiewał tak pięknie. Jego głos był jak głos anioła, dosłownie. Mógłby mi śpiewać do końca życia. Pokręciłam głową ze łzami w oczach po czym rzuciłam się Justinowi na szyję, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

Spędziliśmy resztę po południa na spacerze i pojechaliśmy też coś zjeść. Nie mogłam się powstrzymać od robienia nam miliona zdjęć. Chciałam uwiecznić ten dzień i jedyne czego żałuję to to, że nie nagrałam go kiedy dla mnie śpiewał. No ale z drugiej strony mam go na co dzień i zawszę mogę go poprosić żeby mi zaśpiewał, prawda?

Spojrzałam na godzinę w radiu samochodowym. Była 20:45, a Justin powiedział, że jeszcze nie skończył świętowania. Przewróciłam mentalnie oczami. Ten człowiek jest niemożliwy, przysięgam. Czując, że chłopak zwalnia, zmarszczyłam brwi po czym rozejrzałam się dookoła. Czy to była plaża? Nigdy nie widziałam tego miejsca, naprawdę. Justin zatrzymał samochód po czym wysiadł i wyciągnął coś z bagażnika, a ja otworzyłam drzwi, wysiadając po chwili.
-Mogłeś mi powiedzieć, że będziemy na plaży to wzięłabym coś na przebranie.
-Spokojnie, mam twoje krótkie spodenki, które u mnie zostawiłaś, a o buty się nie martw bo przecież możesz chodzić na boso, prawda? – uśmiechnął się do mnie, zamykając bagażnik, a ja przewróciłam oczami. Czy jest coś o czym ten człowiek nie pomyśli?
Westchnęłam, idąc za chłopakiem w stronę plaży i trzymając w dłoni swoje szpilki, a kiedy za kilkoma skałami, zobaczyłam leżący na piasku koc i kilka świeczek dookoła, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Pomyślałem, że zrobimy sobie wieczorny piknik – wymamrotał Justin, przerywając ciszę, a ja westchnęłam ciężko i spojrzałam na niego.
-To za dużo. Cały dzień mnie czymś zaskakujesz, a teraz to co tutaj przygotowałeś.. to jest piękne – wymamrotałam cicho, kręcąc swoją głową.
-Dla ciebie wszystko – szepnął z uśmiechem i cmoknął moje usta – I cieszę się, że ci się podoba, a teraz chodź. Zjemy coś i wypijemy wino.
-Okej – mruknęłam i usiadłam na kocu po czym spojrzałam na Justina, który położył koszyk, siadając naprzeciwko mnie. Zaśmiałam się głośno kiedy zobaczyłam, że przywiózł tutaj pizze, a chłopak uśmiechnął się do mnie słodko, wzruszając ramionami po czym nalał do kieliszków czerwone wino. Uśmiechnęłam się, biorąc jeden do ręki, a Justin po chwili wziął swój.
-Za nas – szepnął, a ja powtórzyłam jego słowa, stukając swoim kieliszkiem w jego po czym napiłam się wina.

Stanęłam przed Justinem, będąc już nieźle wstawiona bo przez ostatnie dwie godziny wypiliśmy naprawdę dużo, ale nie interesowało nas to. Byliśmy tutaj sami i mogliśmy spokojnie świętować rozpoczęcie wakacji.
-Tańcz, skarbie, tańcz – powiedział Justin, leżąc na kocu z szerokim i głupim uśmiechem na twarzy. Graliśmy w jakąś beznadziejną grę w karty i przegrałam więc Justin zażądał sobie żebym dla niego zatańczyła. Oczywiście wiecie co miał na myśli, mówiąc „zatańcz dla mnie”? Tak, tak. Striptiz. Cholera, nazwijcie mnie jak chcecie, ale Justin sprawiał, że czułam się zupełnie inaczej niż przy jakimkolwiek chłopaku. Bardzo przy nim dojrzałam, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to też. Nigdy o tym nie mówiłam, ale seks z Justinem to było to coś. Okej, może nie mam porównania, ale jestem pewna, że jest najlepszy w łóżku.

Westchnęłam cicho po czym uśmiechnęłam się do chłopaka, a on włączył Drunk in love na swoim telefonie. Przygryzłam delikatnie dolną wargę po czym zaczęłam poruszać się w rytm muzyki, przymykając swoje oczy. Mimo to, wiedziałam, że Justin śledzi każdy mój ruch i to sprawiało, że poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu. Powoli zdjęłam z siebie koszulę, rzucając ją na koc po czym kontynuowałam taniec i po chwili zdjęłam z siebie bluzkę, zostając w koronkowym staniku. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina, który oblizywał zmysłowo swoje wargi, obserwując mnie. Po chwili tańczenia, zsunęłam z siebie spodnie, a Justin gwałtownie się podniósł, przyciągając mnie na swoje kolana po czym położył dłonie na moich pośladkach, szybko oddychając.
-Jesteś tak kurewsko seksowna, skarbie i tak kurewsko cię pragnę – warknął, a ja uchyliłam swoje wargi przez jego seksowny, ostry głos i zaczęłam się wiercić na jego kolanach. Pragnęłam go. Pragnęłam go jak cholera i nie obchodziło mnie nic w tym momencie. Przysunęłam się bliżej chłopaka po czym pocałowałam go namiętnie i wplątałam palce w jego włosy. Justin mruknął w moje usta po czym odpiął zapięcie mojego stanika i zsunął go z moich ramion, rzucając go obok, a ja zachichotałam cicho. Zjechałam dłońmi w dół po czym wsunęłam je pod jego koszulkę, którą zaczęłam podnosić aż w końcu zdjęłam ją z chłopaka i uśmiechnęłam się, patrząc na jego wyrzeźbiony tors. Był tak cholernie seksowny i każda dziewczyna mogła mi jedynie zazdrościć bo to wszystko było moje i tylko moje. Justin uśmiechnął się, złączając nasze usta ponownie po czym odwrócił nas i położył mnie na kocu, nachylając się nade mną. Szybkim ruchem odpięłam jego spodnie i zsunęłam je z niego razem z bokserkami.
-Kocham cię – szepnął Justin w moje usta i pocałował mnie czule, a potem zatraciliśmy się w sobie, zapominając o wszystkim dookoła.

---------------------------------------------

Okej, więc udało mi się dzisiaj dodać rozdział, a kiedy dodam następny to nie wiem. Może nawet w przyszłym tygodniu :( Mam nadzieję, że wytrzymacie!

Ten rozdział był bardziej słodki, ale mam nadzieję, że wam się podobał. A już bardzo niedługo zacznie się dziać.. Piszcie swoje opinie o rozdziale!

I bardzo dziękuję za liczbę wyświetleń, jesteście najlepsi! ♥
Do następnego, komentujcie!

13.09.2015

Rzodział 36

Justin’s pov

Mruknąłem cicho, całując dziewczynę coraz namiętniej i gładząc jej skórę pod jej koszulką. Dziewczyna przyciągnęła mnie bliżej siebie, owijając nogi wokół mojego pasa i sapnęła cicho w moje usta. Naprawdę przez jej pocałunki zapominałem o bożym świecie. Mogło nie istnieć nic, prócz nas. Kochałem ją, kochałem ją jak cholera i podobało mi się to.

Ostatnie dni spędzone z Emily były takie jakie powinny być. Oboje byliśmy szczęśliwi i spotykaliśmy się tak często jak mogliśmy. Niestety Em musiała wrócić do szkoły więc mieliśmy dla siebie tylko po południa i to jeszcze nie całe. Mimo to, nie narzekałem. Cieszyłem się, że Emily do mnie wróciła i wszystko powoli zaczynało się układać. Nawet Chris był już naprawdę w porządku wobec mnie. Nie czepiał się, nie gadał głupich tekstów i muszę przyznać, że nawet się z nim dogadywałem.
-Kocham cię – szepnęła dziewczyna w moje usta z uśmiechem.
-A ja ciebie – szepnąłem, patrząc jej w oczy i musnąłem jej wargi po czym ponownie je złączyłem ze swoimi. Emily całowała po prostu idealnie i za każdym razem kiedy tylko dotykała swoimi wargami, moich, czułem coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Nie chciałem żeby to kiedykolwiek się skończyło.

Co do końców.. właśnie cały cudowny moment spieprzył nie kto inny, a Chris, głośno pukający do drzwi.
-Jesteście tam? – krzyknął, na co przewróciłem oczami, podnosząc się z dziewczyny i opadłem na materac obok niej, wzdychając ciężko.
-No wchodź – krzyknęła Emily, kładąc głowę na moim ramieniu.
Do pokoju wszedł chłopak, od razu patrząc na nas i lustrując nas wzrokiem. Tak, tak idioto. Właśnie nam przerwałeś. Uśmiechnąłem się do niego sztucznie, a on tylko przewrócił oczami.
-Justin, mam sprawę – mruknął , siadając na biurku i kładąc nogi na krześle po czym spojrzał na mnie, a ja uniosłem pytająco brew.
-No, o co chodzi?
-Umówiłem się z kumplem na mecz Yankeesów, ale właśnie zadzwonił, że jego ciotka wylądowała w szpitalu i nie może iść. Więc pomyślałem, że może będziesz chciał iść ze mną?
-Cóż.. – mruknąłem, marszcząc brwi i zastanawiając się. Chciałem iść na ten mecz i to cholernie, ale nie było już biletów. No i był mały problem. Obiecałem Emily, że dzisiaj spędzimy dzień razem – Wiesz, jestem dzisiaj z Emily..
-Nie zachowuj się jak cipa, Bieber – jęknął i przewrócił swoimi oczami.
-Jak chcesz to idź – mruknęła Emily i podparła się na łokciu po czym spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Obiecałem ci, że posiedzimy dzisiaj razem..
-No to co? – wzruszyła ramionami i potargała moje włosy – Idź się rozerwać, a ja pójdę do Carly.
-Jesteś pewna? – uniosłem brwi, patrząc uważnie na dziewczynę.
-Tak – szepnęła i nachyliła się, cmokając moje usta z uśmiechem.
-No dobra, to o 18 masz być gotowy – powiedział Chris ze zwycięskim uśmiechem na ustach po czym zeskoczył z biurka i wyszedł z pokoju, a ja spojrzałem ponownie na Emily.
-Nie będziesz zła?
-Nie, dlaczego? – zmarszczyła swoje brwi, patrząc na mnie – Przecież masz prawo wyjść na mecz z kolegą, nie musisz siedzieć cały czas ze mną. Idź i się baw, skarbie.
-No dobrze, ty też, ale grzecznie – uśmiechnąłem się do niej, a ona zachichotała, kiwając swoją głową po czym wtuliła się we mnie mocno. Objąłem dziewczynę swoim ramieniem i pocałowałem ją w czoło po czym westchnąłem cicho.

Emily’s pov

-Do zobaczenia, mała – powiedziała Carly z uśmiechem, a ja zachichotałam po czym pocałowałam ją w policzek i wysiadłam z auta. Pomachałam dziewczynie po czym wyjęłam klucze z kieszeni i podeszłam do drzwi od mojego domu. Odetchnęłam z ulgą kiedy weszłam przedpokoju i zdjęłam z siebie jeansową kurtkę po czym zsunęłam trampki ze stóp i poszłam w stronę kuchni. Byłam ciekawa jak Justin bawi się z Chrisem. Ostatnio dogadywali się coraz lepiej, co cholernie mnie cieszyło. Byłam zadowolona kiedy Chris zaproponował mu wyjście razem na mecz, ale zdziwiło mnie, że Justin myślał, że będę miała coś przeciwko. Przecież jeszcze nigdy niczego mu nie zabroniłam.
Po kilku minutach usiadłam w salonie, kładąc pudełko z lodami na stole po czym chwyciłam pilot i włączyłam telewizor. Większość programów, które leciały były bezsensu i przewracałam oczami prawie na każdym kanale, ale kiedy trafiłam na Love, Rosie, uśmiechnęłam się do siebie po czym usiadłam  wygodniej. Wzięłam do rąk pudełko z lodami, które po chwili zaczęłam jeść, wpatrując się w ekran telewizora.

Obudziły mnie głośne śmiechy i rozmowy, dochodzące z dołu. Jęknęłam, marszcząc swoje czoło po czym ziewnęłam szeroko i podparłam się na łokciach. Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce przy łóżku. 01:26. Domyślałam się, że wrócą późno, ale mogli być do cholery ciszej, prawda? Westchnęłam ciężko, zrzucając z siebie kołdrę po czym wstałam z łóżka i przetarłam oczy, idąc do wyjścia.

Kiedy tylko wzroki chłopaków napotkały mnie, stojącą na schodach, uśmiechnęli się do mnie szeroko, obejmując się ramionami. Przewróciłam oczami, widząc, że oboje są kompletnie pijani i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Musieliście tak dużo pić i tak hałasować? – westchnęłam głośno, patrząc na nich.
-Nie wypiliśmy dużo.. – wymamrotał Chris, robiąc oburzoną minę, przez co wyglądał cholernie uroczo.
-Tylko troszkę – dokończył Justin i uśmiechnął się szerzej. Okej, byli zabawni, ale to nie zmienia faktu, że mnie obudzili, a nienawidziłam tego.
-Jasne, jasne. Chodźcie spać – powiedziałam, schodząc niżej po czym podeszłam do Justina i podałam mu rękę.
-Dobranoc – mruknął Chris i zaczął powolnym krokiem wchodzić na górę, aż w końcu zniknął mi z oczu, a ja przeniosłam wzrok na swojego, chwiejącego się chłopaka.
-No chodź, jest późno.
-Skarbie.. tęskniłem za tobą – wybełkotał z głupim uśmiechem i objął mnie w pasie, na co ja przewróciłam swoimi oczami.
-Ja za tobą też, a teraz chodźmy spać – westchnęłam ciężko, łapiąc jego dłoń i pociągnęłam go w stronę schodów, a on w końcu powoli ruszył za mną. Kiedy zaczęliśmy wchodzić po schodach, poczułam popchnięcie na ścianę, przez co wciągnęłam gwałtownie powietrze i spojrzałam na chłopaka, a on od razu złączył nasze usta. Skrzywiłam się przez smak alkoholu w jego ustach i oderwałam się.
-Przestań, śmierdzisz alkoholem.
-Dobra, dobra – przewrócił oczami, patrząc na mnie, a uśmiech nie znikał z jego twarzy i muszę przyznać, że kochałam widok takiego Justina. Tyle że wolałabym gdyby był trzeźwy – Wyjdź za mnie, Emily – powiedział po chwili, przez co rozszerzyłam swoje oczy, a on uklęknął przede mną na schodku.
-Justin, nie wygłupiaj się – zaśmiałam się cicho, kręcąc swoją głową i potargałam jego włosy dłonią.
-Nie wygłupiam się. Wyjdź za mnie, zostań moją żoną – powiedział, patrząc na mnie po czym wysunął dolną wargę, a ja ponownie zachichotałam.
-Wstawaj i nie wygaduj głupot, jesteś pijany – powiedziałam po czym westchnęłam cicho, nie odwracając od niego wzroku. Nie brałam do siebie jego oświadczyn bo był naprawdę cholernie pijany, ale nie mogę zaprzeczyć, to było urocze i słodkie.
Odetchnęłam cicho z ulgą kiedy chłopak w końcu wstał, a ja objęłam go w pasie, ruszając ponownie na górę.
-Ale zostaniesz moją żoną, tak? – wymamrotał, robiąc się coraz bardziej śpiący i w tym samym momencie, weszliśmy do mojego pokoju. Pomogłam mu się położyć do łóżka po czym zdjęłam z niego buty oraz koszulkę. Resztę zostawiłam, ponieważ miał na sobie jeszcze tylko sportowe spodenki – Zostaniesz?
-Jasne, a teraz dobranoc – westchnęłam ciężko i nachyliłam się, całując go w głowę i siadając na łóżku obok chłopaka, którego powieki zaczęły powoli opadać, aż w końcu zasnął, uroczo wtulając się w poduszkę.

Justin’s pov

Przewróciłem się na bok, wtulając się w poduszkę po czym jęknąłem kiedy poczułem silny ból głowy. Westchnąłem ciężko do siebie i uchyliłem delikatnie powieki. Czułem się cholernie okropnie. Nie mam pojęcia ile my wczoraj wypiliśmy, ale musiało być tego naprawdę dużo. No i nie pamiętam nic odkąd siedzieliśmy sami na trybunach, pijąc wódkę. Nie wiem jak wróciliśmy, co robiłem potem, czy Emily była zła.. Właśnie, Emily.
Odwróciłem się w drugą stronę, a mój wzrok od razu napotkał Emily, szczotkującą swoje włosy i uśmiechnąłem się na jej widok. Była tak bardzo piękna i nie wiem czym sobie zasłużyłem na kogoś takiego jak ona.
-Wyspałeś się? – wymamrotała dziewczyna, nadal patrząc w lustro, a ja westchnąłem cicho.
-Nie. Głowa napieprza mnie tak bardzo, że mam wrażenie, że zaraz umrę.
-Na szafce są tabletki i woda – powiedziała, a ja spojrzałem na szafkę, gdzie rzeczywiście leżały tabletki ze szklanką wody. Czy jest coś o czym ona nie pomyśli?
-Dziękuję, skarbie – mruknąłem, podnosząc się delikatnie po czym oparłem się o ścianę i chwyciłem szklankę, a potem tabletki, które włożyłem do ust po chwili po czym je popiłem – Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
-Umarłbyś z bólu głowy – wymamrotała, wzruszając swoimi ramionami i odłożyła szczotkę na komodę po czym odwróciła się w moją stronę i podeszła do łóżka, siadając na nim po chwili.
-Jesteś na mnie zła, prawda?
-Nie, nie jestem zła. Zabalowałeś z moim bratem, a on na pewno nie pozwolił ci zrobić niczego głupiego – wzruszyła ramionami ponownie.
-Szczerze to niewiele pamiętam.. – zaśmiałem się cicho, odkładając szklankę na szafkę.
-Oh, to nie pamiętasz, że mi się oświadczyłeś? – uniosła brwi do góry, a w jej oczach mogłem dostrzec rozbawienie. Rozszerzyłem oczy, patrząc na dziewczynę w szoku.
Co ja kurwa zrobiłem?
-Wow, to musiałem być naprawdę pijany.. – wymamrotałem i pokręciłem swoją głową, a Emily zaśmiała się po czym nachyliła nade mną.
-Byłeś uroczy – szepnęła po czym złączyła nasze usta w słodkim pocałunku.

Emily’s pov

-A gdzie Justin? Śpi jeszcze? – spytał Chris kiedy weszłam do kuchni, a ja pokręciłam przecząco swoją głową.
-Nie, bierze kąpiel – westchnęłam i usiadłam naprzeciwko mojego brata przy stole – I jak się czujesz?
-Nie najgorzej. Tabletki pomogły więc nie jest tak źle, jak mogło być.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową po czym nalałam sobie soku do szklanki i przystawiłam ją do ust, zaczynając pić sok. Cieszyłam się, że Chris i Justin mają coraz lepszy kontakt i mimo że nie byłam za ich imprezowaniem to ten jeden raz mogłam im wybaczyć. Liczy się dla mnie to, że bawili się świetnie razem. Miałam wrażenie, że wszystko wraca do normy.
-Nie jesteś zła, że tak go upiłem? – z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego brata. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, wzruszając ramionami.
-Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale nie jestem też zła. Czemu miałabym być za to zła?
-No bo przecież Justin nie może pić.. – wymamrotał, patrząc na mnie w skupieniu, a ja zmarszczyłam swoje brwi. Jak to nie może pić?
-Słucham? Dlaczego?
-O kurwa.. – mruknął po czym schował twarz w dłoniach, a po chwili ponownie na mnie spojrzał – On ci nic nie powiedział, tak?
-Najwidoczniej nie – mruknęłam w zdezorientowaniu – Więc o co chodzi?
-Nie powinienem ci tego mówić, powinnaś zapytać Justina..
-Zacząłeś to dokończ – warknęłam, zaczynając się denerwować. Chciałam się dowiedzieć co takiego tym razem ukrywa przede mną Justin. Może i to był błąd bo pewnie się pokłócę z nim jak tylko się dowiem wszystkiego, ale musiałam to wiedzieć. W końcu jestem jego dziewczyną i mam cholerne prawo wiedzieć o nim najważniejsze rzeczy.
-Dobrze – mruknął po chwili zastanowienia i westchnął cicho, oblizując wargi – Wczoraj kiedy już trochę wypiliśmy, Justin powiedział mi, że nie powinien pić i kiedy spytałem dlaczego, nie chciał mi wyjaśnić. No ale w końcu się poddał. Powiedział, że był uzależniony od alkoholu i narkotyków, nieźle mu po tym odwalało, nawet opowiadał mi parę rzeczy.. – pokręcił swoją głową po czym kontynuował – Ale Thomas pomógł mu z tego wyjść i od tamtej pory jest czysty. Pije czasami, ale w małej ilości i wczoraj kazał mi siebie pilnować więc to zrobiłem. Justin nie odwalił niczego głupiego i na szczęście miał świetny nastrój, ale powiedział, że to tylko raz. Tylko raz pije bo jak znowu zacznie to już nie skończy.
Patrzyłam na Chrisa w niedowierzaniu. Nie potrafiłam zrozumieć tego dlaczego Justin nie powiedział mi czegoś tak cholernie ważnego. Przecież powinnam to wiedzieć, prawda? Jestem jego dziewczyną i muszę wiedzieć takie rzeczy. Pokręciłam swoją głową, przecierając twarz dłońmi. Teraz rozumiałam dlaczego nie opanował się przed obściskiwaniem się z tą laską w klubie. Był pijany. Cholernie pijany.
-Dlaczego on mi nigdy nic o tym nie wspomniał?
-Nie wiem, siostra, nie wiem – westchnął Chris, patrząc na mnie – Może po prostu się bał, wstydził? Nie wiem, musisz z nim porozmawiać.
-Dziękuję, że mi powiedziałeś – wymamrotałam, uśmiechając się do niego słabo po czym wstałam od stołu i wyszłam z kuchni. Nie mogłam opanować nerwów. Byłam naprawdę wściekła na Justina. Czemu on cały czas coś przede mną ukrywał? Zaczynałam mieć już tego naprawdę dość.

Weszłam na górę po czym chwyciłam za klamkę od mojego pokoju i popchnęłam drzwi, wchodząc do środka. Justin zakładał na siebie akurat koszulkę i spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.
-Zjemy razem śniadanie? – spytał, unosząc brwi do góry i ruszył w moją stronę, ale kiedy tylko zbliżył się tak żeby mnie objąć, odepchnęłam go przez co zmarszczył swoje brwi – O co chodzi, skarbie?
-Dlaczego cały czas mnie okłamujesz i coś przede mną ukrywasz? – spytałam i zacisnęłam mocno swoje wargi, patrząc chłopakowi w oczy.
-Co? O co chodzi, Emily? – westchnął, krzyżując swoje ręce na piersi i oblizał swoje wargi.
-Dlaczego Chrisowi powiedziałeś, że nie możesz pić bo byłeś uzależniony, a ja nic o tym kurwa nie wiem? – podniosłam głos, nie mogąc już opanować nerwów. Justin rozchylił swoje wargi, patrząc na mnie, a między nami zapadła cisza, którą po dłuższej chwili Justin jednak postanowił przerwać.
-Nie chciałem ci tego mówić.. – wymamrotał, wzruszając swoimi ramionami, a ja prychnęłam, kręcąc w niedowierzaniu swoją głową.
-No tak bo najlepiej przede mną wszystko ukrywać – wyrzuciłam ręce w powietrze po czym zrobiłam krok do tyłu – Wiesz co? Mam tego kurewsko dość – krzyknęłam, nie odwracając wzroku od Justina – Mam dość tych twoich pieprzonych kłamstw. Jak ja mam być z kimś kto ciągle coś przede mną ukrywa? Huh? Nie chcę być z kimś takim, naprawdę nie chcę – wyrzuciłam z siebie.
-Nie rozumiesz, że może się tego wstydzę, huh? – odkrzyknął Justin, zaczynając szybciej oddychać i patrząc na mnie ze złością w oczach – To nie jest coś o czym chcę kurwa mówić takiej dziewczynie jak ty. Jesteś świetną dziewczyną, a ja przynoszę ci tylko same problemy i nie chcę żebyś myślała o mnie jeszcze gorzej bo cię kurwa kocham i nie chcę cię stracić – wykrzyczał po czym przymknął swoje powieki, szybko oddychając.
Przełknęłam z trudem ślinę, patrząc na chłopaka ze łzami w oczach. Pokręciłam swoją głową po czym podeszłam bliżej niego i po chwili oplotłam ręce wokół jego pasa, wtulając się w niego. Justin odwzajemnił uścisk dopiero po chwili, będąc w lekkim szoku po czym schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Powinieneś mi powiedzieć, Justin – wyszeptałam po chwili, gładząc jego plecy – Nie zostawiłabym cię z tego powodu i nie myślałabym o tobie źle. Po prostu powinnam wiedzieć takie rzeczy skoro jestem twoją dziewczyną. Powinnam to wiedzieć żeby w razie czego ci pomóc.
-Wiem, masz rację – westchnął cicho i pocałował moją skroń, a ja podniosłam głowę po czym na niego spojrzałam – Wyszedłem już z tego i nie masz się czym martwić. Przepraszam, że ci nie powiedziałem, przepraszam, skarbie.
-Już jest okej – szepnęłam i wyciągnęłam jedną rękę, kładąc ją po chwili na jego policzku i zaczęłam go gładzić – Kocham cię, mimo wszystko i jeśli nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać.
-Opowiem ci wszystko bo powinnaś to wiedzieć – wymamrotał po czym złożył czuły pocałunek na moim czole – Kocham cię najmocniej na świecie, mała.

Po dwóch godzinach rozmowy, leżeliśmy z Justinem na moim łóżku, przytuleni do siebie. Milczeliśmy, ale ta cisza mi w ogóle nie przeszkadzała. Oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach. Cały czas myślałam o wszystkim co powiedział mi dzisiaj Justin. Uzależnił się od tych gówien bo wpadł w złe towarzystwo, a do tego dziewczyna, do której coś czuł, zdradziła go z jego wrogiem. To musiało boleć i to cholernie. Nie dziwie się, że był takim dupkiem. Ale cieszę się, że już wyszedł z tego wszystkiego i jestem pewna, że nie pozwolę mu nigdy do tego wrócić. Zrobię wszystko żeby Justin był zdrowy i szczęśliwy.

---------------------------------------------

https://www.youtube.com/watch?v=UCZzepkKjD0

Rozdział dzisiaj tak jak obiecałam. Kiedy będzie następny to nie wiem, zależy. Będę pisać na twitterze jeśli będę miała go wstawić więc śledźcie! :)
Komentujcie, kocham was!
twitter: playtimegomezFF

11.09.2015

Rozdział 35

Emily’s pov

Justin pojechał wczoraj do domu bardzo późno, ale zdążył wyjść zanim wrócił Chris. No i oczywiście nie miałam okazji żeby z nim porozmawiać o tym, że do siebie wróciliśmy. Trochę się bałam tego jak to przyjmie. Ale ja chciałam być z Justinem. Potrzebowałam go i kochaliśmy siebie nawzajem. Ludzie popełniają błędy i Justin mnie zranił, to fakt, ale dlaczego mam nie dać mu szansy? Jeśli ją zmarnuje to będzie mógł o mnie zapomnieć, ale wierzę, że tym razem tego nie spieprzy. No i nie chciałam okłamywać Chrisa. Nie tym razem. On też musiał zaakceptować mój związek z Justinem. Musiał zrozumieć, że mimo wszystko jestem z nim szczęśliwa. I powinien docenić to, że chcę być z nim szczera, nie?

Oblizałam wargi, zakładając na siebie czarne legginsy i jakąś szarą koszulkę po czym rozczesałam włosy i wzięłam telefon do ręki. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, wchodząc po chwili do kuchni, w której Chris robił śniadanie.
-O, wstałaś już – powiedział kiedy mnie zobaczył i uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam – Robię jajecznicę na bekonie, zjesz też? – spytał.
-Tak, pewnie – mruknęłam po czym ziewnęłam cicho i usiadłam przy stole, zaczynając bawić się swoimi palcami. Postanowiłam, że porozmawiam z nim jak zaczniemy jeść. Mam nadzieję, że się za bardzo nie wkurzy bo nie chcę znowu się z nim kłócić. Za bardzo go kocham.

Chris po kilku minutach postawił dwa talerzyki na stole po czym usiadł naprzeciwko mnie, mrucząc „smacznego” po czym nalał nam soku i zaczęliśmy jeść. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam jak mam zacząć, ale wiedziałam, że muszę to powiedzieć i to jak najszybciej. Chciałam żeby dowiedział się prawdy ode mnie, a nie od kogoś innego czy przez przypadek.
-Chris, musimy porozmawiać – zaczęłam po chwili i spojrzałam na niego, oblizując nerwowo swoje wargi.
-No, o co chodzi? – spytał i podniósł swoją głowę po czym przełknął jedzenie, które miał w ustach.
-Chodzi o to, że wczoraj był tu Justin..
-Czego on tutaj chciał? – burknął od razu i zacisnął swoje wargi, a jego oczy pociemniały. Cholera.
-Chciał sprawdzić jak się czuję – wymamrotałam cicho i wzruszyłam swoimi ramionami.
-I to wszystko?
-Nie.. – mruknęłam po czym wypuściłam powietrze ustami – Justin i ja.. my wróciliśmy do siebie – wymamrotałam i spojrzałam na mojego brata niepewnie, a on zacisnął swoją szczękę, patrząc na mnie w niedowierzaniu.
-Chyba sobie ze mnie kurwa żartujesz? – warknął, odkładając widelec i pokręcił swoją głową – Ten człowiek to same problemy, niszczy ci kurwa życie, a ty do niego wróciłaś – zaśmiał się sucho, a ja pokręciłam głową, wstając od stołu po czym podeszłam do blatu i westchnęłam ciężko.
-Chris, dlaczego nie możesz dać mu szansy? – wymamrotałam w końcu i odwróciłam się po czym na niego spojrzałam z bólem w oczach – Tak naprawdę ty i on jesteście do siebie podobni, robicie to samo i potraficie tak samo bronić osób, które kochacie. Okej, macie wspólną przeszłość, ale do cholery czy w tym momencie to nie ja powinnam być najważniejsza i moje szczęście? Justin jest cudownym człowiekiem i kocham go i ciebie też kocham bo jesteś moim bratem. Nie mogę znieść tego, że nienawidzicie siebie nawzajem. Chciałabym żebyś zaakceptował moją miłość do niego bo on mnie uszczęśliwia i przy nim czuję się dobrze. I tak, zranił mnie, ale każdy człowiek popełnia błędy. Udowodnił mi, że mnie kocha kiedy nie olał tego, że jego wróg mnie porwał, tylko przyjechał po mnie i zabrał mnie stamtąd. Gdyby miał mnie gdzieś, podałby ci namiary i kazałby ci po mnie przyjechać, ale nie zrobił tego. To chyba coś znaczy, prawda? I przyszedł tutaj wczoraj tylko po to żeby sprawdzić czy wszystko jest ze mną okej. Nie chcę go stracić, chcę z nim być bo bez niego nie daję sobie rady i chcę żebyś to zrozumiał bo jesteś moim starszym bratem, z którym nie mam siły się już więcej kłócić – wyrzuciłam z siebie po czym odetchnęłam cicho, przymykając na chwilę swoje powieki.
Chris patrzył na mnie bez słowa po czym spuścił wzrok i westchnął cicho, kręcąc swoją głową. Miałam wrażenie i nadzieję, że do niego dotarłam. Wszystko co mówiłam było szczere, prosto z serca. Chciałam żeby mnie zrozumiał albo żeby chociaż się postarał. Naprawdę tego potrzebowałam. Nie miałam już sił się z nim kłócić.
-Może masz trochę racji.. – wymamrotał po chwili cicho, a moje wargi się rozchyliły. Czy on naprawdę to powiedział? – Też nie chcę się już z tobą kłócić, a przecież nie mogę ci zabraniać widywania się z nim jeśli go kochasz. Nie chcę żebyś cierpiała z mojego powodu. Ja i Justin jesteśmy tacy sami, chociaż zawsze mam go za gorszego od siebie, ale ty masz racje – powiedział po czym spojrzał na mnie i wstał z miejsca, podchodząc do mnie – Postaram się go zaakceptować.
-Naprawdę? Dasz mu szansę? – wymamrotałam, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.
-Tak, zrobię to dla ciebie – westchnął, kiwając głową, a ja pisnęłam, rzucając mu się na szyję. Chris zachichotał, przytulając mnie mocno po czym pocałował mnie w głowę – Kocham cię, mała.
-Ale.. – mruknęłam po chwili, odsuwając się od niego i uśmiechnęłam się słodko – Musisz go za wszystko przeprosić. Zaproszę go dzisiaj na obiad, okej?
-Chyba żartujesz? Mam go przepraszać? – prychnął, a ja zacisnęłam wargi, mrużąc na niego oczy. Chris westchnął, przewracając oczami – Dobra, dobra. Zrobię to. Coś jeszcze oprócz tego dla twojego cudownego chłopaka?
-Mógłbyś kupić mu czekoladę bo kocha słodycze – zaśmiałam się, całując go w policzek po czym wyszłam z kuchni, idąc szybko na górę i wybierając w tym samym czasie numer Justina.

-Tak, skarbie? – odebrał po kilku sygnałach, a jego głos był zaspany, przez co od razu miałam ochotę się zaśmiać.
-Co dzisiaj robisz? – spytałam, siadając na swoim łóżku, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Dzisiaj? Um..chyba..chyba nic, a co? – wychrypiał do telefonu.
-Bo – mruknęłam, przedłużając to słowo – chciałabym żebyś przyszedł dzisiaj do mnie na obiad. Ugotuję coś dobrego.
-Na obiad? Do ciebie? – spytał, a w jego głosie słychać było niedowierzanie – No okej, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Że nie będzie Chrisa. Jeśli będzie to nie przychodzę.
O kurwa. Przygryzłam mocno swoją wargę, patrząc przed siebie i zastanawiając się przez chwilę co mam zrobić.
-Dobrze, obiecuję, że go nie będzie. To co? O 14? – wymamrotałam po chwili ciszy.
-O 14, do zobaczenia, piękna – powiedział do telefonu i byłam pewna, że na jego ustach był ten głupi uśmieszek. Zachichotałam cicho, przewracając oczami.
-Do zobaczenia – mruknęłam po czym się rozłączyłam i rzuciłam się plecami na łóżko.

Justin’s pov

Ubrałem na siebie białą koszulkę oraz jasne jeansy po czym założyłem jeansową koszulę, pasującą kolorem do spodni i wsunąłem na stopy beżowe skaty. Stanąłem przed lustrem, poprawiając koszulę i westchnąłem cicho. Cieszyłem się, że Emily zaprosiła mnie na obiad. Miałem wrażenie, że teraz już wszystko pójdzie dobrze. Nie miałem zamiaru niczego spieprzyć. Nie tym razem. Podszedłem do komody po czym wyciągnąłem z jednej szuflady nieśmiertelnik i założyłem go na szyję. Włożyłem telefon do kieszeni spodni i chwyciłem kluczyki po czym wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół.
-Wychodzę do Emily, będę wieczorem – krzyknąłem z przedpokoju.
-Jasne, udanej zabawy – odkrzyknął Thomas, na co się uśmiechnąłem po czym wyszedłem z domu i poszedłem do swojego auta.

Po 15 minutach zatrzymałem się pod jej domem i wysiadłem z auta. Przeczesałem włosy palcami po czym podszedłem do drzwi, ziewając cicho. W nocy miałem pieprzoną akcję, którą zlecił mi Anthony i nie wyspałem się w ogóle, ale nie chciałem zrezygnować z obiadu u Emily. Nie chciałem jej zawieść.
Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i po dwóch minutach otworzyła mi dziewczyna ubrana w niebieską bluzkę na grube ramiączka, która świetnie podkreślała jej biust oraz spódniczkę w takim samym kolorze i wzorze co bluzka, do połowy ud. Emily nie była ubrana wyzywająco, ale dziewczęco i dlatego wyglądała pięknie, a jej strój, podkreślał jej sylwetkę. Na stopach miała beżowe sandały na korkach, a włosy miała związane w warkocza, przerzuconego na jedną stronę.
-Hej – mruknęła dziewczyna, uśmiechając się do mnie nieśmiało.
-Cześć. Wow, wyglądasz cudownie – wymamrotałem, obejmując ją w pasie z uśmiechem po czym złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
-Dziękuję, skarbie – zachichotała po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę kuchni. Kiedy tam weszliśmy usiadłem przy stole i spojrzałem na dziewczynę, która podeszła akurat do kuchenki.
-Co dobrego ugotowałaś?
-Duszoną goleń jagnięcą, może być? – spytała, stojąc do mnie tyłem.
-Wiesz.. nigdy tego nie jadłem, ale zaufam ci – zaśmiałem się cicho, a dziewczyna mi zawtórowała.
Po kilku chwilach rozmowy z Emily, do kuchni ktoś wszedł i kiedy odwróciłem głowę i zobaczyłem Chrisa w kuchni, od razu zacisnąłem szczękę. Pokręciłem w niedowierzaniu swoją głową po czym przeniosłem wzrok na Emily. Przecież kurwa mówiłem, że nie chcę tutaj przychodzić kiedy on będzie. Obiecała, że go nie będzie i co?
-Co to ma znaczyć? Huh? – burknąłem, patrząc na nią i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, kontynuowałem – Miało go tu nie być, a jeśli miał być to trzeba było zadzwonić, zjedlibyśmy na mieście – powiedziałem, wstając z miejsca – Pójdę już.
-Nie, Justin. Poczekaj – wymamrotała Emily, podchodząc do mnie szybko po czym chwyciła moją dłoń – Nie idź, proszę. Wiem co ci obiecałam i możesz być zły, ale zostań, okej? – wymamrotała, patrząc na mnie z błaganiem w oczach. Westchnąłem głośno po chwili patrzenia na nią po czym pokiwałem głową i bez słowa usiadłem przy stole, a Chris usiadł naprzeciwko, skupiając wzrok na widoku za oknem.

Po niedługim czasie, Emily rozłożyła talerze po czym położyła na środku danie, nalała picia do szklanek i zajęła miejsce obok mnie.
-No, nakładajcie sobie – zachęciła nas, uśmiechając się delikatnie. Chris spojrzał na nią po czym wstał i zaczął dzielić mięso i nakładać je na nasze talerze, a po kilku minutach zaczęliśmy jeść. Po chuja on tutaj z nami siedział? Nawet się nie odzywał do nas..
-Justin – odezwał się akurat Chris, a ja uniosłem na niego wzrok zdziwiony. Czy on czytał mi w myślach? – Posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć – westchnął cicho, oblizując swoje wargi.
-O co chodzi? – spytałem, unosząc brwi do góry.
-Ja wiem, że ty i Emily wróciliście do siebie i ja.. nie zamierzam stać wam na drodze. To jej wybór z kim chce być i jeśli chce być z tobą, to okej. Możesz tu przychodzić kiedy chcesz, nie będę się ciebie czepiał – wymamrotał cicho, a ja rozchyliłem delikatnie wargi, patrząc na niego. Domyślałem się, że Emily go do tego przekonała, ale znam Chrisa i jakaś część niego musiała chcieć to zrobić.
-Dobra więc.. dzięki – mruknąłem, wzruszając swoimi ramionami i napiłem się wody.
-I przepraszam – mruknął cicho i niewyraźnie, a ja zakaszlałem. O kurwa. Jeśli przed chwilą byłem zdziwiony, to teraz nie wiem jaki kurwa byłem. Odstawiłem szklankę i spojrzałem na chłopaka jeszcze raz.
-Co powiedziałeś? – spytałem, a on wziął głęboki wdech po czym uniósł na mnie wzrok, zaciskając wargi.
-Przepraszam okej? Przepraszam, że zabraniałem ci kontaktu z Emily i próbowałem wszystkiego żeby ją od ciebie odsunąć, przepraszam, że dźgnąłem cię nożem i robiłem z ciebie gówno i przepraszam, że raniłem Emily – wyrzucił z siebie po czym odetchnął cicho, a ja patrzyłem na niego przez chwilę w ciszy.
-I? – mruknąłem, patrząc na niego znacząco, a on spojrzał mi w oczy i od razu wiedział co miałem na myśli.
-I przepraszam za twojego przyjaciela. Masz rację, to nie powinno się stać. On nie był niczemu winien, a ja.. byłem wtedy naćpany i wiem, że to mnie w ogóle nie tłumaczy, ale chcę żebyś wiedział, że tego żałuję. Nie dlatego, że odebrałem ci przyjaciela. Żałuję tego bo zabiłem młodego człowieka pod wpływem, kiedy mógł jeszcze tyle żyć – powiedział, patrząc mi cały czas w oczy. W jego tęczówkach widziałem szczerość. Mogłem nienawidzić tego dupka, ale teraz mówił szczerze i byłem tego pewien. Oblizałem swoje wargi po czym westchnąłem, kiwając swoją głową.
-Dobrze, powiedzmy, że ci wybaczam. W końcu jesteś bratem mojej dziewczyny i nie mam ochoty się z tobą kłócić – wymamrotałem po krótkiej chwili, a chłopak odetchnął z ulgą, opierając się wygodnie- Wiem, że to było trudne. Podziwiam cię, że ci się to udało bo ja bym w życiu tego nie zrobił – zaśmiałem się cicho żeby rozluźnić atmosferę.
-Przepraszanie to nie moja bajka – powiedział, wzruszając swoimi ramionami – Coś jeszcze chcesz?
-Tak, przydałoby się coś słodkiego – uśmiechnąłem się do niego słodko, a on przewrócił swoimi oczami, wstając i burcząc pod nosem. Przysięgam, że kurwa żartowałem, ale on naprawdę przyniósł mi wielką czekoladę. Powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem i podziękowałem mu.
-Masz pieprzoną czekoladę i się ciesz – burknął, siadając ponownie na swoim miejscu. Uśmiechnąłem się po czym spojrzeliśmy na siebie i zrobiliśmy „męski uścisk” na zgodę, a Emily od razu głośno, pisnęła rzucając mi się na szyję.
-Nareszcie – zachichotała, przytulając mnie z całej siły, a ja zaśmiałem się głośno, kręcąc swoją głową.
-Wiedziałem, że to twoja sprawka – spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się do mnie słodko. Chwyciłem ją w biodrach po czym złożyłem czuły pocałunek na jej ustach, a Chris odchrząknął od razu.
-Nie róbcie tego przy mnie, jasne? Nie chcę widzieć jak moja mała siostrzyczka się całuje – powiedział, a na jego twarzy widniała powaga. I szczerze mówiąc nawet go rozumiałem. To normalne jak na starszego brata.

Mam wrażenie, że w końcu wszystko zaczyna się układać po mojej myśli. Jeśli Chris mnie przeprosił i między nami jest okej, a Emily do mnie wróciła, to nic nie jest już w stanie tego zepsuć. Już ja się o to postaram.
------------------------------------------

No i jest 35 rozdział! Sprawdzałam go uważnie, ale jestem chora więc wybaczcie mi jakiekolwiek błędy, jeśli są.

Co sądzicie o zachowaniu Chrisa wobec Justina? Cieszycie się z jego zmiany podejścia czy nadal nie lubicie go za to co było wcześniej? Piszcie swoje opinie w komentarzach!

Następny rozdział będzie w niedzielę na pewno, no chyba że będę tak chora, że nie dam rady go sprawdzić, ale myślę, że aż tak źle nie będzie :)
Komentujcie, do następnego!