31.08.2015

Rozdział 33

Justin’s pov

Zatrzymałem się pod domem Emily po upływie 15 minut i westchnąłem cicho pod nosem, nadal nie wiedząc co zrobić czy powiedzieć.
-Dziękuję – szepnęła dziewczyna, przerywając niezręczną ciszę, a ja zmarszczyłem brwi po czym odwróciłem się i spojrzałem na nią – Dziękuję, za to że po mnie przyjechałeś. Gdyby nie ty..
-Przestań, to normalne, że to zrobiłem. Kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko – wymamrotałem, a Emily spuściła swój wzrok na swoje kolana – I nie ukrywajmy, to moja wina więc naprawdę nie masz za co dziękować.
-Chris wie? – spytała po krótkiej chwili i spojrzała na mnie, a ja pokiwałem twierdząco głową.
-Nie wie tylko, że cię szukałem.
Dziewczyna skinęła głową, oblizując swoje suche wargi i bawiąc się nerwowo swoimi palcami. Wyglądała tak smutno i bezradnie. Bolało mnie to, cholernie mnie bolało patrzenie na nią w takim stanie. I najgorsze jest to, że nie mogłem na to nic poradzić.
-Em, przepraszam – mruknąłem po chwili, a dziewczyna uniosła na mnie wzrok – Przepraszam za to co się stało. To tylko i wyłącznie moja wina, a ty nie powinnaś przez to cierpieć. Nie zasłużyłaś na to. Powinienem sobie ciebie odpuścić już na początku żebyś nie musiała przechodzić przez te wszystkie gówna..
-Ja cię nie obwiniam – mruknęła cicho, patrząc na mnie i wzruszyła swoimi ramionami – Tak, to jest twój wróg i chciał zemsty na tobie, ale to nadal nie twoja wina, że jest chory i wziął sobie mnie na cel. Nie obwiniam cię o to i nie chcę żebyś ty obwiniał sam siebie – wymamrotała cicho, a ja po prostu zaniemówiłem. Nie wierzyłem, że po tym wszystkim ona jeszcze mnie broni. Z jednej strony czułem radość, a z drugiej zastanawiałem się dlaczego mnie nie nienawidzi – I doceniam to, że po mnie przyjechałeś, zabrałeś mnie stamtąd, naprawdę – dodała po krótkiej chwili.
-Nie mógłbym inaczej. Kocham cię i nie pozwolę na to żeby ktoś cię skrzywdził – powiedziałem po czym przeszedłem szybko na tylne siedzenie, a Emily od razu odsunęła się w bok, przez co poczułem kolejny raz w tym dniu, ukłucie w sercu.
-Emily.. – mruknąłem cicho, patrząc na nią – Nie chcę żebyś się mnie bała, wiesz? Nigdy bym cię nie skrzywdził. To co widziałaś dzisiaj.. to było tylko dlatego, że nie mogłem znieść myśli, że ten chuj cię skrzywdził, ale tobie w życiu nie zrobiłbym nic złego – wymamrotałem i położyłem dłoń na jej kolanie ostrożnie – Obiecuję. Wierzysz mi? – szepnąłem, patrząc w jej oczy.
Dziewczyna patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę w skupieniu i ciszy. Przygryzła dolną wargę, jakby się zastanawiając po czym pokiwała powoli głową.
-Tak, wierzę ci – szepnęła, a ja poczułem jak kamień spada mi z serca. To naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczyło. Nie chciałem żeby osoba, którą kocham, bała się mnie. Czułbym się wtedy jak totalne gówno.

Po chwili namysłu, przysunąłem się do dziewczyny i zamknąłem ją w mocnym uścisku. Właśnie tego potrzebowałem. I nie tylko ja, ona też. Nie obchodziło mnie teraz czy będziemy czy nie będziemy razem. Musiałem ją przytulić. W tym momencie czułem się jakbym był we właściwym miejscu, z właściwą osobą. Trzymałem w ramionach osobę, która była dla mnie najważniejsza i którą kochałem najmocniej na świecie. Cieszyłem się kiedy dziewczyna odwzajemniła uścisk. Potrzebowałem jej tak cholernie bardzo i uświadamiałem to sobie z każdą chwilą.

Emily po dłuższej chwili odsunęła się i spojrzała na mnie, zagryzając swoją dolną wargę.
-Chciałabym już iść do domu, odpocząć..
-Jasne, rozumiem – skinąłem głową po czym wysiadłem z auta i okrążyłem je, Otworzyłem drzwi od strony Emily i pomogłem jej wysiąść po czym wziąłem ją na ręce, nie chcąc żeby ktokolwiek mógł zobaczyć ją półnagą. Ruszyłem szybko w stronę jej domu, a kiedy już stałem przed drzwiami, otworzyłem je i wszedłem do środka. Chris akurat rozmawiał z kimś przez telefon, a kiedy nas zobaczył, rozłączył się i ruszył w naszą stronę od razu. Postawiłem Emily na podłodze po czym schowałem dłonie do kieszeni spodni.
-Nareszcie, Emily – wymamrotał, podchodząc do niej po czym mocno ją przytulił – Cały czas cię szukaliśmy i nie mogłem cię znaleźć.
-Wiem – szepnęła, odsuwając się po chwili od niego i oblizała swoje wargi.
-Wiedziałem, że przez niego będziesz cierpieć, mówiłem ci. Najpierw cię zdradził, a teraz przez niego jakiś idiota cię porwał – burknął, zaciskając swoje wargi.
-Chris, przestań on po mnie przyjechał.. – wymamrotała cicho, patrząc na brata po czym spuściła swój wzrok.
-To nie zmienia faktu, że to wszystko przez niego – prychnął, krzyżując swoje ręce na piersi.
-Chris, proszę..
-Nie, Emily, on ma rację – wymamrotałem, przez co oboje na mnie spojrzeli, a na twarzy Chrisa widoczne było zdziwienie – Ja już pójdę – mruknąłem po chwili ciszy i uśmiechnąłem się słabo do Emily po czym się odwróciłem i wyszedłem z domu, idąc w stronę swojego auta.

Emily’s pov

Po wyjściu Justina, Chris od razu zaczął wypytywać mnie o wszystko i mimo że nie miałam najmniejszej ochoty o tym rozmawiać, opowiedziałam mu dosłownie wszystko co się stało w ciągu tych dwóch dni. Przez cały czas udawałam silną, ale kiedy tylko zaczęłam rozmawiać z Chrisem, wybuchłam płaczem i nie mogłam się uspokoić. To było cholernie ciężkie mówić o tym jak traktował mnie facet, który mnie porwał. Uderzył mnie. Nie raz. Nie dwa. Wiele razy i próbował się do mnie dobierać, ale kiedy już robił to naprawdę na poważnie, akurat pojawił się Justin za co jestem mu cholernie wdzięczna. Chris cały czas powtarzał, że go znajdzie i zabije, ale ja tego nie chciałam. Nie chciałam żeby go zabijał. Po ciężkich kilku próbach, chłopak obiecał mi, że odpuści i nie zrobi nic temu gnojkowi.

Westchnęłam do siebie, stojąc pod prysznicem i starając się z całych sił zmyć z siebie brud, który czułam. Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy. Nie chciałam znów płakać, nie miałam na to siły.
Po chwili spłukałam wodą żel z całego ciała po czym zakręciłam wodę i odłożyłam słuchawkę. Sięgnęłam po ręcznik i wyszłam spod prysznica, owijając się nim. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, stając przed lustrem i patrząc na swoje odbicie w lustrze. Czułam się okropnie. Ale mimo wszystko, cieszyłam się, że nie doszło do niczego więcej, że mnie nie zgwałcił. Nie wyobrażacie sobie co poczułam kiedy zobaczyłam Justina, wchodzącego do pokoju. Po prostu czułam jakby wielki ciężar ze mnie spadł i wiedziałam, że będzie już dobrze. Nawet kiedy mocno obrywał od Ryana, wiedziałam, że sobie poradzi, wierzyłam w niego. Byłam i jestem wdzięczna za to, że mnie nie olał i przyjechał po mnie. Naprawdę wiele to dla mnie znaczyło. A kiedy nazwał mnie „swoją dziewczyną”, mimo że nie jesteśmy już razem, poczułam ciepło na sercu. Ten człowiek walczył o mnie i nie liczyło się dla niego to, że wiele razy kazałam mu się odwalić. Uratował mnie bo mnie kochał. Jestem tego pewna. Ale to nie zmienia faktu, że sposób w jaki zachowywał się podczas walki z Ryanem, mnie przerażał. Wyglądał tak.. inaczej, strasznie. Naprawdę się go bałam. Nigdy wcześniej nie widziałam Justina w takim stanie. Był cholernie agresywny, a w jego oczach widoczne było coś czego nie umiem nawet nazwać.. Jakbym w ogóle go nie znała. Ale  był taki tylko dlatego, że mnie bronił,  prawda? Był wściekły bo ktoś próbował mnie zranić i wiem że wobec mnie nigdy by się tak nie zachował. Wierzę mu. Mimo tego wszystkiego co się między nami stało, wierzę mu, w to że nigdy by mnie nie skrzywdził fizycznie.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, przypominając sobie jak dbał o mnie kiedy zabrał mnie już z tamtego domu i wyszłam z łazienki po czym podeszłam do szafy, otwierając ją. Kochałam go mocniej niż myślałam. Pokręciłam głową, wyjmując dresy i za dużą koszulkę po czym ubrałam się szybko i poszłam w stronę łóżka. Położyłam się, patrząc w sufit i zastanawiając się nad wszystkim co stało się w ciągu ostatnich kilku dni. W końcu chwyciłam telefon i wybrałam odpowiedni numer po czym przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo? – usłyszałam znajomy, zachrypnięty głos, który był także zmartwiony.
-Chciałam tylko powiedzieć, że cię kocham, dobranoc – wymamrotałam cicho po czym rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.

"Potrzebuję ciebie, kiedy nikogo nie ma obok
Bo jestem zmęczona tą pustką
Wydaje mi się, że tonę
Nie mogę być samotna
Jestem zagubiona w tym śnie, 
Potrzebuję Cię byś mnie podtrzymał.
Obawiam się samotności."

--------------------------------------
Okej, rozdział dzisiaj, tak na zakończenie wakacji. Przy okazji, życzę wam powodzenia w nowym roku szkolnym :)

No i rozdział może być źle sprawdzony bo nie spałam całą noc przez VMAs i ledwo żyję dzisiaj, ale mam nadzieję, że nie ma dużo błędów.

Pamiętajcie o komentarzach!!!
twitter: playtimegomezFF

29.08.2015

Rozdział 32

Justin’s pov

-Czego chcesz? – splunąłem, zaciskając swoją dłoń w pięść i szybko oddychając.
-Grzeczniej, Bieber, grzeczniej – zaśmiał się, przez co miałem jeszcze większą ochotę go zabić. Nienawidziłem go. Nienawidziłem go prawdopodobnie tak bardzo jak nienawidziłem Chrisa. Ryan był moim przyjacielem, byliśmy razem w gangu i ufałem mu jak nikomu innemu. No ale okazał się zwykłym fałszywym chujem jak większość ludzi. Najpierw przeleciał moją laskę, a potem przeszedł do przeciwnego gangu, gdzie dostał zlecenie na zabicie mnie. I zgadnijcie co? Próbował to zrobić. Próbował bo był za słaby żeby móc ze mną wygrać i mimo że się do tego nie przyznał, to dobrze to wiedział. Nie wiem co się z nim stało potem. Podobno razem ze swoim gangiem wyjechali z miasta i miałem nadzieję, że nigdy tutaj nie wróci. Niestety. Znowu się pojawił i jestem pewien, że nie wróży to dobrze.
-Nie pieprz, Butler – syknąłem do telefonu i wypuściłem powietrze ustami – Powiedz mi po co do chuja dzwonisz bo nie mam pierdolonego czasu na rozmowy z tobą.
-A co robisz? Zajmujesz się szukaniem swojej dziewczyny? – spytał, a w jego głosie wyraźne było rozbawienie. Spojrzałem tępo w ścianę, przyjmując do siebie jego słowa. Skąd on wiedział o Emily? Jeśli wcześniej mój oddech był szybki, to teraz zapierdalał jak samochód na wyścigach. Teraz wszystko mi się składało w jedną całość. Ktoś ją śledził, wczoraj nie wróciła do domu, a dzisiaj dzwoni Ryan.. Błagam, niech to okaże się pieprzonym kawałem. Emily nie może być w jego rękach. Ten człowiek jest popieprzony i nienormalny.
-Czemu się nie odzywasz? – mruknął w końcu po chwili ciszy, ale ja nadal nie mogłem wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku – Tak, Bieber. Twoja seksowna dziewczyna jest ze mną i wiesz co? Jest naprawdę cholernie seksowna. Skąd ją wziąłeś? – zaśmiał się do słuchawki, a moje mięśnie ponownie się napięły przez jego słowa.
-Wypuść ją – warknąłem, czując cholerną złość. Nie chciałem żeby ktokolwiek mieszał Emily w moje sprawy i nie chciałem żeby musiała przeze mnie znowu cierpieć. Ona nie ma nic wspólnego z całym gównem, w którym siedzę.
-Pamiętasz sytuację kilka lat temu, kiedy powiedziałem ci, że jeszcze się spotkamy i pożałujesz wszystkiego? – spytał retorycznie. Oczywiście, że pamiętam ten moment, ale nigdy się tym nie przejąłem. Nie przejmowałem się jego słowami bo nigdy się go nie bałem i nadal się nie boję. Boję się tylko o Emily, nie pozwolę żeby ją skrzywdził – Cóż, oto jestem i to jest moja zemsta – zanucił do telefonu.
-Ona nie ma kurwa nic z tym wspólnego – krzyknąłem i zacisnąłem z całej siły swoją szczękę.
-Racja, ale jest twoją dziewczyną, prawda? A może jednak byłą, prawda skarbie? – ostatnie pytanie skierował na pewno do Emily, ale nie usłyszałem jej odpowiedzi – Emily twierdzi, że nie jesteście już parą więc widzisz przyjacielu, mogę ją spokojnie przelecieć skoro jest wolna – zaśmiał się, a ja mało nie eksplodowałem. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak kurewsko wściekły.
-Spróbuj ją kurwa dotknąć, a przysięgam, że pożałujesz, tego że się urodziłeś – syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Jest cholernie seksowna. Ciekawe czy jest tak dobra w łóżku na jaką wygląda.. – wymamrotał, wzdychając cicho – Chociaż ty nie miałbyś dziewczyny, która byłaby zła w łóżku, prawda, Bieber?
-Jesteś kurwa popierdolony – syknąłem do telefonu, przymykając swoje powieki. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że ten dupek ją porwał. Jeśli się do niej dobierze, to przysięgam, że go zabiję kurwa. Zabiję tego gnojka jak tylko go znajdę.
-Cóż za nowość – jego śmiech sprawił, że po moich plecach przebiegły ciarki. Chciałem go tylko znaleźć i sprawić, że pożałuje tego co zrobił – Emily do ciebie zadzwoni żeby powiedzieć ci jak dobrze było ze mną w łóżku, obiecuję.
-Jestem pewna, że twój kutas jest tak mały jak wielkość twojego mózgu – usłyszałem warknięcie Emily, przez co uśmiechnąłem się pod nosem. Wow, moja mała dziewczynka jest naprawdę zadziorna. Mój uśmiech zbledł kiedy usłyszałem uderzenie w policzek i cichy pisk Emily.
-Ostrzegałem żebyś była grzeczna – syknął Ryan, a ja zacisnąłem swoją pięść z całej siły.
-Nie dotykaj jej, kurwa – warknąłem głośno, nie mogąc znieść tego, że położył na niej swoje brudne łapy – Znajdę cię i kurwa zabije – syknąłem po czym się rozłączyłem i spojrzałem przed siebie.

Znajdę go i zabiję bo nikt nie ma prawa kłaść swoich pieprzonych łap na mojej dziewczynie.

Zszedłem na dół dopiero po jakiś 15 minutach kiedy uspokoiłem się na tyle że by nie zabić, stojącego na dole Chrisa. Zacisnąłem wargi kiedy tylko na niego spojrzałem.
-Co z ciebie za brat skoro pozwalasz jej wracać nocą samej, co? – warknąłem, a on uniósł brwi do góry w zdziwieniu.
-Nie pouczaj mnie, kurwa jasne? – syknął, patrząc na mnie i skrzyżował swoje ręce na piersi.
-Widzisz, tak się składa, że wiem co dzieje się z Emily. Została kurwa porwana przez popierdolonego chuja, który jest zdolny do wszystkiego – powiedziałem po czym wypuściłem powietrze ustami.
-Czekaj, czekaj, czekaj – wymamrotał Chris po czym zaśmiał się sucho – Chcesz mi powiedzieć, że ktoś porwał Emily z twojego powodu, tak? – uniósł brwi, nie odwracając ode mnie wzroku, a ja nie odezwałem się słowem. Wiedziałem, że to przeze mnie, że to moja wina, ale wiedziałem też, że muszę ją znaleźć jeśli nie chcę żeby cierpiała – Zabiję cię kurwa – syknął ostro po czym się odwrócił i wyszedł z mojego domu, trzaskając za sobą głośno drzwiami.

Naprawdę w tym momencie gówno obchodziły mnie jego groźby. Jedyne na czym mi zależało to odnalezienie Emily i upewnienie się, że jest bezpieczna.

Następnego dnia

Emily’s pov

-Zapalisz? – spytał Ryan, wyciągając dłoń z paczką papierosów w moją stronę.
-Nie, ja nie palę – burknęłam i westchnęłam, patrząc przed siebie. Cały czas piekł mnie policzek od jego uderzenia. No raczej od uderzeń. Oberwałam już kilka razy od wczoraj za chamstwo w stosunku do niego. I bałam się z każdą sekundą coraz bardziej. Mimo to, udawałam, że jestem silna i mam w dupie to co robi, ale prawda była taka, że bałam się jak cholera i miałam ochotę płakać. Wczoraj podczas rozmowy z Justinem, odzywał się do niego tak chamsko, że byłam pewna, że Justin musiał się nieźle wkurzyć. Jestem ciekawa czy powiedział cokolwiek Chrisowi i mam nadzieję, że któryś z nich mnie stąd zabierze bo naprawdę miałam dość. Czułam się okropnie. Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Najpierw Justin przetrzymywał mnie w domu, potem mnie zdradził, a teraz porwał mnie jakiś jego popieprzony wróg. Ten człowiek jest jednym wielkim problemem, ale go kocham. Kocham go jak cholera i nie mogłam nic na to poradzić.
-Twój kochaś chyba nie za bardzo się stara żeby cię odnaleźć – wymamrotał z głupim uśmiechem na twarzy, przez co od razu zacisnęłam mocno swoje wargi.
-Jestem pewna, że mnie znajdzie, a jak już to zrobi to na pewno tego pożałujesz – uśmiechnęłam się do niego sztucznie po czym westchnęłam głośno, opierając się wygodniej.
-Ten idiota gówno zrobi, jest za słaby – prychnął po czym zaciągnął się swoim papierosem.
-Jasne, ty możesz mu jedynie possać – przewróciłam swoimi oczami, a chłopak gwałtownie wstał i podszedł do mnie w szybkim tempie po czym nachylił się nade mną przez co mogłam poczuć ostry zapach perfum.
-Posłuchaj, mała dziwko – warknął ostro, a ja przełknęłam z trudem ślinę, nie mając odwagi żeby na niego spojrzeć – Powinnaś odzywać się do mnie grzeczniej jeśli chcesz jeszcze żyć.
-Jesteś za głupi żeby mnie zabić – burknęłam, z całej siły starając się żeby mój głos nie zadrżał. Chłopak napiął swoje mięśnie po czym złapał mnie za szyję i popchnął mnie z całej siły na bok łóżka, przez co uderzyłam głową o ścianę, a liny na moich nadgarstkach ścisnęły się na nich boleśnie. Przygryzłam mocno wnętrze policzka, powstrzymując się od płaczu. Nie mogłam i nie chciałam płakać, mimo że bolało i bałam się jak cholera.
-Przelecę cię jeszcze dzisiaj tak, że więcej nie pozwolisz dotknąć się nikomu innemu – wysyczał, patrząc na mnie morderczym wzrokiem po czym nachylił się, siadając na moich nogach.

Justin’s pov

-Ruszcie się – krzyknąłem, chodząc po całym pokoju. Chłopacy spojrzeli na mnie i tylko pokręcili swoimi głowami. Byliśmy już u mnie od kilkunastu godzin, próbując namierzyć telefon tego idioty. Nie było sensu jeździć po całym mieście w poszukiwaniu ich bo i tak by się to nie udało. Mark i Liam byli informatykami w gangu, do którego należałem i bardzo dobrze ze wszystkim sobie radzili i wierzyłem, że teraz też im się uda. Dobrze wiedziałem, że to zajmuje dużo czasu, ale świadomość, że Emily jest z nim już ponad 24 godziny i nie wiem co się z nią dzieje, doprowadzała mnie do szału. Chciałem mieć ją już w swoich ramionach.
-Mamy go! – zawołał Liam po chwili, a ja rozszerzyłem oczy, od razu do nich podchodząc.
-No? Gdzie są? – zapytałem, patrząc na nich wyczekująco, a ten ponownie spojrzał na ekran swojego laptopa.
-Belmont Ave, opuszczony dom – wymamrotał, a ja skinąłem głową, biorąc ze stolika broń po czym ją odbezpieczyłem i wsunąłem za pasek od spodni.
-Jedziemy z tobą – mruknął Mark, ale nie zareagowałem. Naprawdę gówno mnie obchodziło czy pojadą ze mną czy nie. Odwróciłem się i wyszedłem szybko z domu po czym poszedłem do swojego auta. Kiedy odpaliłem, zobaczyłem w lusterku bocznym, że chłopacy jadą za mną i szybkim tempem ruszyłem w stronę Belmont Ave.

Droga zajęła mi nie więcej niż 15 minut. Zwolniłem kiedy wjechałem w ulicę, w której znajdował się opuszczony budynek i zacząłem się rozglądać. Zmrużyłem brwi, rozglądając się po okolicy, a po chwili moim oczom ukazał się średni, zniszczony budek. Mój oddech momentalnie się przyśpieszył i zacisnąłem dłonie na kierownicy. Oblizałem swoje wargi, zatrzymując się po chwili po cichu pod budynkiem po czym sprawdziłem czy mam broń, a następnie wysiadłem z auta.
-Jeśli będą jacyś faceci oprócz niego, to po prostu się ich pozbądźcie. Ja pójdę po Emily – wymamrotałem, a oboje pokiwali swoimi głowami ze zrozumieniem. Wszedłem na teren budynku, wyjmując broń po czym zacząłem iść cichym krokiem w stronę bocznych drzwi. Uchyliłem drzwi najciszej jak się dało po czym sprawdziłem pomieszczenie, ale było pusto. Wszedłem do środka razem z chłopakami, którzy od razu poszli rozglądać się po domu. Po krótkiej chwili usłyszałem jak któryś z nich z kimś się bił, ale nie martwiłem się o nich. Wiedziałem, że sobie poradzą więc poszedłem po prostu po schodach na górę.

Zacząłem sprawdzać każde pomieszczenie po kolei, aż dotarłem do końca korytarza, gdzie były jeszcze tylko trzy pokoje. W którymś z nich musiała być Emily. Miałem już otwierać drzwi od jednego z pokoi, kiedy usłyszałem cichy płacz.
-Zostaw mnie, proszę – zapłakała. Jej głos był tak słaby i błagający, że momentalnie zacisnąłem szczękę i poczułem silne ukłucie w sercu. Nie chciałem żeby cierpiała, nie zasłużyła na to.
-Już nie pyskujesz, co? – zaśmiał się sucho Ryan, przez co moja złość wzrosła jeszcze bardziej i ruszyłem w stronę pomieszczenia, z którego dochodziły głosy. Po krótkiej chwili stanąłem przy drzwiach, które były bardzo delikatnie uchylone i spojrzałem przez małą szparkę. Mój wzrok od razu zatrzymał się na Ryanie, siedzącym na półnagiej Emily. Jebany kutas pożałuje, że położył na niej swoje brudne łapy. Ścisnąłem w dłoni pistolet po czym uchyliłem powoli i bardzo cicho drzwi szerzej, wchodząc do środka, a Emily od razu na mnie spojrzała. Przyłożyłem palec do ust, dając jej znak żeby była cicho. Mój wzrok od razu utkwił na siniakach na jej ramionach i policzkach. Wyglądała naprawdę.. boleśnie okropnie.
-Widzisz, słonko.. Bieber się tobą za bardzo nie interesuje skoro jeszcze go tutaj nie ma więc czemu miałbym tego nie wykorzystać? – wymamrotał Ryan, nachylając się bardziej nad dziewczyną i zaczynając całować jej szyję, przez co ona zacisnęła mocno swoje powieki.
-Minęło tyle lat, a ty nadal nie doceniasz moich możliwości, Butler – wymamrotałem, stojąc przy łóżku i przyłożyłem pistolet do jego szyi, wzdychając ciężko.
-O proszę, a jednak nasz bohater się zjawił – zaśmiał się głośno.
-Masz dwie sekundy żeby z niej zejść – warknąłem, patrząc na niego ze wściekłością i zacisnąłem swoje wargi. Chłopak zaśmiał się ponownie po czym odsunął się delikatnie od dziewczyny żeby zejść z łóżka i stanąć ze mną twarzą w twarz. Spojrzałem mu w oczy, przykładając ponownie  pistolet do jego szyi.
-Myślisz, że jesteś taki silny bo masz pistolet? – prychnął, patrząc na mnie z głupim uśmiechem na twarzy.
-Pamiętasz, zawsze nienawidziłem kiedy ktoś dotykał czegoś co należało do mnie. I pożałujesz tego, że odważyłeś się położyć swoje brudne łapy na mojej dziewczynie – splunąłem, przyciskając pistolet mocniej i nie odwracając wzroku od jego oczu.
-Brawo, Bieber – mruknął z rozbawieniem – Taki bohater z ciebie, wyrobiłeś się, a do tego masz, a raczej miałeś naprawdę seksowną dziewczynę, a jej piersi, oh kurwa jest idealna..
Skurwiel dobrze wiedział co powiedzieć żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Zacisnąłem mocno szczękę i uderzyłem go od razu pięścią w nos, nie pozwalając mu dokończyć. Chłopak nie był mi dłużny i od razu mi oddał. Zaczęliśmy okładać się pięściami z całych sił. Po kilku uderzeniach, chłopak wykorzystał moment kiedy byłem mniej uważny i popchnął mnie na ścianę po czym od razu zaczął mnie kopać i bić w brzuch. Kurwa.
-Justin, Justin – krzyknęła Emily zapłakanym głosem – Zostaw go, pieprzony idioto!

Nie mogłem się poddać. Nigdy się nie poddawałem. Tym bardziej, że teraz miałem dla kogo walczyć. Spojrzałem na Ryana po czym odepchnąłem go z całej siły, tak że upadł na podłogę. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem okładać go pięściami tak mocno jak tylko mogłem. Byłem tak kurewsko wściekły. Nie pozwolę żeby ktokolwiek krzywdził osobę, którą kocham. Spojrzałem na chłopaka, zaciskając swoją szczękę i szybko oddychając po czym sięgnąłem po pistolet, który leżał kawałek dalej. Ryan był już ledwo przytomny, ale jeszcze patrzył na mnie z tym obleśnym i głupim uśmiechem na twarzy. Miałem ochotę mu go kurwa zdjąć z tej mordy. Przyłożyłem pistolet do jego czoła i już chciałem pociągnąć za spust kiedy usłyszałem cichy głos.
-Justin, nie. Nie rób tego, proszę – wymamrotała cicho, zapłakanym głosem po czym pociągnęła nosem. Przymknąłem swoje oczy. Chciałem go zabić, zasługiwał kurwa na to żeby go zabić – Proszę, zrób to dla mnie i odłóż pistolet – wyszeptała, a ja wypuściłem powietrze ustami po czym zabrałem pistolet i schowałem go, wstając. Podszedłem do łóżka i spojrzałem na Emily, która miała siniaki również na udach i biodrach i złość ponownie wróciła, ale nie mogłem pozwolić jej mną zawładnąć. Musiałem zaopiekować się swoją dziewczyną. Zdjąłem z siebie koszulkę po czym nachyliłem się nad nią i wsunąłem koszulkę na Emily.
-Chodź – szepnąłem, biorąc dziewczynę na ręce po czym odwróciłem się, ruszając do wyjścia i spojrzałem ostatni raz na Ryana – Masz szczęście, że ona tu była bo gdyby nie ona, już byłbyś martwy.

Wyszedłem zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć i poszedłem w stronę schodów. Nie chciałem znów stracić nad sobą kontroli, nie przy Emily. Dziewczyna trzymała dystans bo nie przytuliła się do mnie, ale nie mogłem się jej dziwić. Była wystraszona i nieważne jak bardzo starała się grać silną, nie udało jej się mnie oszukać.
-Wszystko w porządku? – spytał Mark kiedy wyszliśmy z budynku, a ja pokiwałem twierdząco głową.
-Dziękuje, chłopaki, naprawdę – uśmiechnąłem się do nich słabo, a Liam poklepał mnie po ramieniu po czym razem z Markiem poszedł do swojego auta.
Podszedłem do swojego auta i otworzyłem drzwi po czym posadziłem Emily na tylnych siedzeniach i podszedłem do bagażnika. Wyjąłem koc, który tam miałem bo Emily miała na sobie tylko bieliznę i moją koszulkę i cholernie się trzęsła. Rozłożyłem go po czym przykryłem ją nim i zamknąłem drzwi. Okrążyłem auto, wsiadając po chwili na miejsce kierowcy i wyjechałem na ulicę, starając się opanować oddech.
-Jest okej, Emily? – spytałem po kilku minutach ciszy i spojrzałem na dziewczynę w lusterku przednim, a ona wzruszyła obojętnie swoimi ramionami.
-Chcę po prostu wrócić już do domu – wymamrotała cicho, bawiąc się swoimi palcami i skupiając na nich wzrok.
-Jasne, rozumiem – mruknąłem cicho, odwracając wzrok na drogę i zacisnąłem wargi. Nie miałem pojęcia co miałem zrobić i powiedzieć. Jeszcze nigdy nie byłem kurwa w takiej sytuacji. Czułem się jak idiota. Ale to nie było najgorsze.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem jak zachowa się Emily po tym wszystkim, kiedy dojdzie do siebie. Co jeśli znienawidzi mnie jeszcze bardziej? Co jeśli nie wybaczy mi teraz tym bardziej? Pewnie nie będzie chciała mnie znać, już tyle się przeze mnie nacierpiała, a teraz jeszcze to pieprzone porwanie. Na pewno ma mnie dość i kiedy tylko wysiądzie z mojego auta, nigdy więcej jej nie zobaczę. Mimo wszystko wiedziałem, że tak byłoby dla niej lepiej bo tylko niszczę jej życie, ale nie wiem czy dam sobie radę bez Emily. Jeśli się nie mylę i będzie jak tak myślę to mam tylko jedno pytanie.. Co ja wtedy kurwa zrobie?


"Masz taki uśmiech,
Który tworzyć mogą tylko niebiosa,
Modlę się codziennie do Boga, 
Żebyś go zachowała. 
Jesteś moim marzeniem,
Nie ma rzeczy której bym nie zrobił,

Oddam moje życie dla Ciebie."

--------------------------------------

No i jest już 32 rozdział :) Rozdział jest długi dlatego może być źle sprawdzony, ale mam nadzieję, że jest okej.

BARDZO dziękuję wam za to, że czytacie moje ff. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. I widząc liczbę wyświetleń czuję się naprawdę super bo nie sądziłam, że tyle osób pokocha to ff. Więc dziękuję i mam nadzieję, że wytrwacie ze mną do końca! :) Zostało jeszcze jakieś może mniej niż 20 rozdziałów, może wiecej, ja sama nie wiem bo jeszcze kończę pisanie, ale obiecuję, że się nie zawiedziecie!!!

Komentujcie oczywiście, kocham was!!


twitter: playtimegomezFF

27.08.2015

Rozdział 31

Emily’s pov

Przebudziłam się, czując ból w całym ciele. Czułam się tak jakbym miała zakwasy, a przecież nie robiłam nic tak męczącego więc dlaczego tak bardzo bolało? Otworzyłam swoje oczy, patrząc od razu na szarawy sufit. Zmarszczyłam brwi. Mój sufit był idealnie biały. Zaczęłam się rozglądać i uchyliłam usta, widząc, że jestem w jakimś prawie pustym i brzydkim pokoju. Były stare dwa fotele, brązowy stolik, stare okna i twarde łóżko polowe. Teraz już wiem dlaczego wszystko mnie boli. Kiedy chciałam się podnieść, zacisnęłam wargi, czując że moje nadgarstki są przywiązane. Gdzie ja do cholery byłam? Nie pamiętam nic oprócz tego, że wracałam sama od Carly. I pamiętam jakieś ukłucie, a potem słyszałam niewyraźne głosy mężczyzny lub mężczyzn..

Czy moje życie może być gorsze? No chyba już kurde nie. Miałam ochotę się rozpłakać. Nie wiedziałam gdzie i z kim byłam i co mi może się stać. Nie miałam pojęcia dlaczego tu jestem. Chociaż.. Przecież od kilku dni cały czas ktoś za mną łaził. Podejrzewałam, że to Justin i co jeśli miałam rację? Czy on byłby zdolny do czegoś takiego? Byłyby zdolny do tego żeby mnie porwać? Cóż, był w gangu.. Ale z jakiego powodu miałby to zrobić? Dlatego, że z nim nie byłam? Przysięgam, że jeśli to on za tym wszystkim stoi to gorzko tego pożałuje. Chris mnie znajdzie, a wtedy pozwolę mu zrobić z tym dupkiem co będzie chciał. Dobra, może bez przesady.. Ale pożałuje tego. Nie jestem jego pieprzoną własnością żeby mógł robić coś tak idiotycznego i okropnego..

Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi i od razu odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził dźwięk. Moim oczom ukazał się ku mojemu zdziwieniu ktoś zupełnie niepodobny do Justina. Był to wysoki, dobrze zbudowany brunet, którego ręce były pokryte różnymi tatuażami. Na pierwszy rzut oka wydawał się całkiem przystojnym i normalnym chłopakiem, ale jestem pewna, że to nie jest normalny chłopak. I właśnie tego się bałam.

-Cześć, maleńka. Wyspałaś się? – spytał zachrypniętym głosem, jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć i czy w ogóle powinnam odpowiadać. Wtedy przypomniało mi się co kiedyś powiedział Chris. Nigdy nie pokazuj, że się kogoś boisz bo to wykorzystają. Bądź silna tak długo jak tylko to możliwe.

-Jeśli mam być szczera to nie. To łóżko jest okropne i wszystko mnie boli, a do tego jestem związana więc tak właściwie twoje pytanie było idiotyczne – odpowiedziałam w końcu kiedy zebrałam się na odwagę. Ku mojemu zdziwieniu, mój głos zabrzmiał pewnie i odważnie z czego oczywiście byłam dumna. Chłopak zaśmiał się, kręcąc swoja głową po czym wyjął z kieszeni papierosy i zapalniczkę.

-Widzę, że jesteś zadziorna, skarbie.

-Nie mów tak do mnie bo nie jestem żadnym twoim skarbem – prychnęłam, przewracając swoimi oczami i zacisnęłam z irytacji swoje wargi po czym spojrzałam w sufit – Lepiej mi powiedz dlaczego tutaj jestem.

-Oh, dowiesz się tego w swoim czasie – wymamrotał cicho i usłyszałam skrzypienie więc pewnie usiadł na fotelu. Nie minęło dużo czasu żebym poczuła ten okropny smród dymu papierosowego.

-Chyba mam prawo wiedzieć z jakiego pieprzonego powodu mnie porwałeś i przywiązałeś? – warknęłam zirytowana i spojrzałam na niego, mrużąc swoje oczy.

-Grzeczniej – warknął ostro, przez co po moim ciele przebiegły ciarki. Przełknęłam cicho ślinę, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że się boję. Musiałam być silna – Spytaj swojego chłopaka dlaczego tu jesteś – dodał po chwili, a mi zaschło w gardle.

-Nie mam chłopaka – wymamrotałam, patrząc na niego cały czas. To była prawda. Ja i Justin nie byliśmy już razem. Ale właściwie to nie powinno mnie dziwić, że to z jego powodu mnie ktoś porwał. W końcu on jest w gangu. Więc ten chłopak musi być jakimś jego wrogiem czy coś i szczerze mówiąc, zaczynałam się coraz bardziej bać. Nie znałam go i nie wiedziałam do czego był zdolny żeby zemścić się na Justinie, a jestem pewna, że chodzi tutaj o zemstę bo o co innego by chodziło?

-Nie masz? – spytał, unosząc swoje brwi do góry po czym zaciągnął się papierosem – Myślałem, że Bieber znalazł sobie w końcu prawdziwą dziewczynę, widziałem was kilka razy razem.

-To skończone więc możesz mnie wypuścić bo mnie i Justina już zupełnie nic nie łączy – wymamrotałam od razu, czując ukłucie w sercu. Za każdym razem kiedy o tym myślałam albo mówiłam, bolało tak samo.

-Nawet jeśli nie jesteście już razem to i tak Justina zaboli, że cię porwałem, że cię skrzywdzę.. A mi właśnie na tym zależy najbardziej – powiedział, uśmiechając się do mnie obleśnie, a ja zaczęłam szybciej oddychać – I nawet dobrze, że z wami koniec bo będę mógł cię przelecieć bez wyrzutów sumienia.

No chyba kurwa nie.

Justin’s pov

Kurwa mać. Kto wali w drzwi tak głośno o 8 rano? Jęknąłem, przecierając twarz dłońmi po czym wstałem z łóżka i wsunąłem na siebie dresy. Przysięgam, że zabiję osobę, która postanowiła mnie obudzić i to jeszcze w taki sposób. Wyszedłem z pokoju po czym zszedłem po schodach, ziewając szeroko i w ogóle się nie spiesząc. W końcu dotarłem do drzwi i złapałem za klamkę po czym je otworzyłem. Widząc wściekłego Chrisa, naprawdę miałem ochotę go zabić.

-Człowieku, jest 8 rano, ja chcę spać – burknąłem, patrząc na niego, a on tylko mocniej zacisnął swoje pięści.

-Gdzie ona kurwa jest? – krzyknął, przez co zmarszczyłem swoje brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

-Kto? O co ci chodzi?

-Jak to kto? Nie udawaj kurwa – krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze – Emily, gdzie jest kurwa Emily? Wiem, że jest z tobą.

-Nie ma jej ze mną. Przecież nie jesteśmy już razem – wymamrotałem, patrząc na niego cały czas.

-Wiem, że nie jesteście, ale Emily skarżyła się, że ktoś za nią chyba chodził cały czas i podejrzewała ciebie, a jak wczoraj wyszła wieczorem od Carly to nie wróciła i na pewno jest u ciebie.

-Nie chodziłem za nią i nie ma jej tutaj – powiedziałem, odsuwając się – Jak chcesz to sobie sprawdź, nie mam nic do ukrycia.

Chris zmarszczył swoje brwi, patrząc na mnie po czym wszedł do środka, a potem zaczął się rozglądać po całym domu. Ja w tym czasie, stałem oparty o ścianę. Zastanawiałem się o co chodzi z Emily. Jak to tak po prostu nie wróciła do domu na noc? Ktoś za nią chodził? I jak do cholery mogła podejrzewać mnie? Przecież w życiu bym jej nic nie zrobił. No ale w takim razie kto za nią chodził i dlaczego nie wróciła do domu? Zaczynałem mieć najgorsze myśli i nie chciałem żeby one się sprawdziły. Kiedy Chris w końcu zszedł na dół, stanął przede mną po czym na mnie spojrzał.

-Nie odzywała się do ciebie? – spytał, będąc już spokojniejszy.

-Nie, naprawdę nie mam pojęcia gdzie jest – wzruszyłem ramionami po czym westchnąłem – Może poszła na jakąś imprezę i wylądowała z kimś w łóżku? – spytałem, od razu czując napływ złości. Przysięgam, że zabiłbym tego kto by ją przeleciał i to jeszcze po pijanemu.

-Nie, miała wrócić od razu do domu – powiedział po czym zacisnął swoje wargi – Gdzie ona do kurwy jest? – warknął, a w tym samym czasie z góry zadzwonił mój telefon. Zmarszczyłem brwi, mamrocząc ciche „zaraz wracam” i poszedłem na górę do swojego pokoju. Chwyciłem telefon, patrząc na jego wyświetlacz. Nieznany. Westchnąłem cicho, przesuwając palcem po wyświetlaczu po czym przyłożyłem telefon do ucha.

-Tak? – mruknąłem cicho.

-Cześć, bracie. Dawno nie rozmawialiśmy, prawda? – usłyszałem głos po drugiej stronie słuchawki, który od razu rozpoznałem. Wszystkie moje mięśnie się napięły, a mój oddech się przyśpieszył.


"Wszystko, czego potrzebuje, to Ty
Przyjdź, proszę, wzywam Cię
I krzyczę po Ciebie
Pośpiesz się, bo spadam."

----------------------------------

No to macie 31 rozdział! Jeszcze nie wszystko się wyjaśniło i jeszcze nie wiecie kto dokładnie za tym stoi, ale już niedługo ;) No i jak myślicie, czy ten chłopak skrzywdzi Emily? Jak zareaguje Justin? A Chris?
Komentujcie duuuuużo i do następnego rozdziału, kocham was!

25.08.2015

Rozdział 30

Emily's pov

-Obiecujesz, że nie będziecie pić ani robić głupich rzeczy? – spytał Chris, krzyżując ręce na piersi.

-Obiecujemy – powiedziałyśmy razem z Carly, przewracając oczami w tym samym momencie.

-I nie wrócisz zbyt późno, tak?

-Będę około 23, nie martw się – uśmiechnęłam się do niego po czym przytuliłam go na pożegnanie i wzięłam swoją torbę.

-Na razie, Chris – pomachała mu Carly z uśmiechem i wyszłyśmy z domu, kierując się do jej samochodu. Był piątek i umówiłyśmy się na wieczór u niej. Pooglądamy filmy i pogramy w jakieś gry jak zawsze. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam się odprężyć bo miałam dosyć myślenia o Justinie. Przy okazji, dzwonił do mnie i pisał kilka razy, ale nadal nie mam ochoty z nim rozmawiać. Ostatnio cały czas przez niego płaczę. Tęsknię za nim i to cholernie. Odczuwam to z każdym dniem coraz bardziej, ale nadal jestem na niego wściekła. Miałam pieprzony mętlik w głowie. Dlatego byłam wdzięczna mojej przyjaciółce za pomysł, na który dzisiaj wpadła.

Siedziałyśmy razem z bratem Carly kilka godzin oglądając jakieś durne filmy, grając w gry i jedząc popcorn oraz wszystko co było w lodówce i szafkach. Zdecydowanie kochałam jedzenie. Naprawdę świetnie się z nimi bawiłam. Zapomniałam o wszystkim i liczyło się tylko te kilka godzin, które były mi cholernie potrzebne. Oderwałam się od wszystkich problemów i spędziłam czas z najlepszą przyjaciółką oraz jej cudownym bratem. Swoją drogą, im starszy był, tym bardziej przystojny się robił. Miał teraz 23 lata i wyglądał idealnie, poważnie. Nie żebym była nim zainteresowana bo nie jestem. On, jak i rodzice Carly, są dla mnie jak rodzina i nigdy nie pomyślałabym o nim jako o kimś innym.

-Będę się już zbierać – wymamrotałam, podnosząc się z miękkiego dywanu i ziewnęłam cicho. Obiecałam Chrisowi, że będę po 23 i nie chciałam żeby musiał się martwić. Po za tym, byłam już trochę zmęczona i jedyne o czym myślałam to moje łóżko.

-Odwiozę cię – powiedziała Carly z uśmiechem, również wstając.

-Nie, spoko. Poradzę sobie, to tylko 10 minut drogi – uśmiechnęłam się do niej uspokajająco i wzruszyłam swoimi ramionami, ale ona patrzyła na mnie niepewnie. Była zdecydowanie za bardzo przewrażliwiona i traktowała mnie czasem jak dziecko, jakbym nie umiała sobie poradzić.

-Jesteś pewna? – westchnęła, krzyżując swoje ręce na piersi i uniosła brwi do góry.

-Tak, Carly. Jestem dużą dziewczynką – przewróciłam oczami, a ona w końcu odpuściła, kiwając głową. Jednak postanowiła, że zejdzie ze mną przynajmniej na dół. Nie zaprzeczałam bo naprawdę nie chciałam się z nią kłócić o takie głupoty. Kiedy się ubrałam, pożegnałam się z jej bratem po czym wyszłyśmy z mieszkania i poszłyśmy do windy.

Po upływie kilku krótkich minut byłyśmy już na zewnątrz wysokiego budynku, w którym spędziłam większość swojego dzieciństwa. Odetchnęłam cicho, czując świeże powietrze i spojrzałam na swoją przyjaciółkę, a ona zrobiła to samo.

-Zadzwonisz albo napiszesz jak będziesz już w domu? – spytała, patrząc na mnie uważnie.

-Tak, napiszę od razu jak wejdę do domu.

-Pinky promise? – spytała, uśmiechając się szeroko, co od razu odwzajemniłam. Robiłyśmy to od dziecka kiedy sobie coś obiecywałyśmy, nawet najmniejsze rzeczy. To był taki „nasz gest". Spojrzałam na przyjaciółkę, złączając swój mały palec z jej palcem.

-Pinky promise – szepnęłam po czym zachichotałyśmy cicho i przytuliłyśmy się na pożegnanie, a kiedy moja przyjaciółka weszła do swojej klatki, ruszyłam od razu w stronę swojego domu. Zrobiło się ciemno i to nawet bardzo ciemno. Przygryzłam nerwowo dolną wargę. Nie żebym bała się wracać sama wieczorami do domu, tylko ostatnio mam wrażenie, że ktoś cały czas za mną chodzi. I wydaje mi się, że to po prostu Justin. Pewnie sprawdza co robię i tak dalej. Może to brzmi głupio, ale nie jestem głucha i słyszę kiedy ktoś za mną idzie, a kiedy się odwracam, nikogo nie ma. No przepraszam, ale jeszcze nie oszalałam. Jestem pewna, że to ten dupek za mną łazi jak jakieś dziecko. Przewróciłam mimowolnie swoimi oczami i pokręciłam do siebie głową. Tęskniłam za nim i z jednej strony miałam momenty kiedy chciałam do niego zadzwonić, spotkać się i powiedzieć mu, że mu wybaczam, ale zaraz po tym pokazywał mi się przed oczami on z tą pieprzoną dziewczyną w klubie. Nie mogłam, po prostu nie mogłam o tym zapomnieć, nieważne jak cholernie mocno się starałam. I znowu to robiłam. Znowu o nim myślałam.

Otuliłam się ramionami kiedy usłyszałam za sobą cichy szelest. To pewnie wiatr albo jakiś zwierzak. Albo po prostu już panikowałam. Westchnęłam, oblizując swoje wargi i rozejrzałam się dookoła, ale ulica, w której właśnie się znajdowałam, była pusta. Pewnie mi się wydawało. Kiedyś wpadnę w paranoję przez Justina. I jeśli teraz też za mną łazi, to radzę mu się nie pokazywać mi na oczy bo chyba go zabiję od razu. Wypuściłam powietrze ustami i postanowiłam się uspokoić. Na pewno wszystko jest okej i po prostu już mi odbija. Mimo to, przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego domu. Po kilku chwilach, kiedy miałam już skręcić w główną ulicę, usłyszałam szybkie kroki za sobą i kiedy chciałam się odwrócić żeby zobaczyć kto za mną idzie, poczułam lekkie ukłucie w karku, a przed oczami zrobiło mi się cholernie jasno. Z każdą sekundą traciłam świadomość tego co się wokół mnie dzieje, aż odpłynęłam całkowicie.

-------------------------------------------------

Baaaardzo przepraszam za długi brak rozdziału, ale naprawdę nie miałam jak i kiedy go dodać. No ale jest dzisiaj i następne będą, mam nadzieje już tak jak zawsze. Choć nie jestem pewna jak będzie w roku szkolnym. Na początku na pewno będzie tak jak zawsze. Jeszcze raz przepraszam:(

No i rozdział jest krótki, ale taki musiał być.. Piszcie co o nim myślicie!
Komentujcie dużo, kocham was!

20.08.2015

Rozdział 29

Trzy dni później

Emily’s pov

Szkoła oderwała mnie od wszystkich myśli. Poważnie, wszyscy nauczyciele tak nas przycisnęli, że ledwo wyrabiałam z materiałami i mam już kompletnie dość. Westchnęłam ciężko, zamykając szafkę po czym poprawiłam torbę na ramieniu i wyszłam ze szkoły u boku mojej przyjaciółki.
-Jesteś pewna, że nie chcesz dzisiaj spać u mnie? – zapytała i spojrzała na mnie, uśmiechając się delikatnie, ale ja pokręciłam przecząco głową.
-Nie, Carly. Jest środa, na jutro mamy dużo rzeczy do zrobienia – powiedziałam, wzruszając ramionami, a ona jedynie pokiwała swoją głową, wzdychając głośno. Obie wiedziałyśmy, że wymyślam wymówki. Kiedyś nieważne czy to był środek czy początek tygodnia, zawsze zgadzałam się na nocowanie u niej. Ale teraz trochę się zmieniło. Ja się zmieniłam. Chciałabym wrócić do czasów kiedy spędzałam pełno czasu z Carly, wracałam do domu, w którym byli moi rodzice i nie miałam złamanego serca, tylko cieszyłam się z życia. Niestety, czasami przechodzimy przez rzeczy, które cholernie nas zmieniają.
-To do jutra? – mruknęła moja przyjaciółka, kiedy stanęłyśmy przy jej samochodzie. Tak, Carly dostała auto kiedy ja byłam w Chicago. Rodzice kupili jej taki prezent za dobre wyniki w nauce. Ba, jej wyniki były świetne, wzorowe i zdecydowanie zasłużyła na ten prezent.
-Do jutra, kocham cię – wymamrotałam, przytulając Carly, a ona odwzajemniła uścisk, szepcząc „ja ciebie też” po czym odsunęłyśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się delikatnie do przyjaciółki, która wsiadła do auta po czym mi pomachała i odjechała ze szkolnego parkingu, a ja westchnęłam ciężko. Przeczesałam włosy palcami po czym ruszyłam w stronę swojego domu.

Weszłam do domu po 15 minutach i rzuciłam torbę na podłogę, wzdychając ciężko po czym odłożyłam klucze na szafkę. Chrisa nie było bo miał dzisiaj dużo pracy czy coś takiego. Mało mnie to obchodziło. Ważne dla mnie było to, że będę mieć święty spokój.
Niestety chyba się pomyliłam bo dzwonek od drzwi zadzwonił dwukrotnie. Przewróciłam oczami po czym otworzyłam drzwi, za którymi stał młody chłopak z zeszytem w ręku.
-W czymś mogę pomóc? – spytałam, patrząc na niego pytająco, a on uśmiechnął się promiennie.
-Emily Stewart? – spytał, patrząc na mnie, a ja skinęłam powoli swoją głową, czekając na więcej informacji lub pytań – Cóż, mam do Pani przesyłkę – wymamrotał, przez co zmarszczyłam swoje brwi.
-Przesyłkę? Od kogo?
-Adresat anonimowy – powiedział z uśmiechem po czym podsunął mi zeszyt – Proszę tutaj podpisać.
Złożyłam szybko podpis na kartce papieru, a chłopak krzyknął do swoich kolegów żeby zaczęli wnosić przesyłkę. Ona jest tak wielka, że potrzebują do niej kilku chłopaków? Co to do cholery jest i od kogo?

Moje przemyślenia przerwali chłopacy, zaczynający wnosić duże bukiety różnorodnych kwiatów. Róże, lilie, tulipany i wiele innych gatunków, których w życiu bym nie rozpoznała. Cholera, było ich naprawdę bardzo dużo i myślałam, że nigdy nie przestaną ich wnosić. Kiedy w końcu dobiegł koniec, podziękowałam chłopakom, wymuszając uśmiech po czym zamknęłam drzwi i spojrzałam na kwiaty. Byłam pewna od kogo były. To na pewno od Justina, nikt inny nie wysłałby mi kwiatów. To całkiem romantyczne, że wykupił prawdopodobnie kilka kwiaciarni specjalnie dla mnie, ale to nie zmieniało faktu, że byłam na niego wściekła i cierpiałam przez niego. Westchnęłam i podeszłam do największego bukietu po czym przed nim ukucnęłam i wyjęłam beżową kartkę, która w nim była.
„Przepraszam cię, Emily. Nie chciałem cię zranić. Kocham cię i mam nadzieję, że pewnego dnia mi wybaczysz. 
Twój Justin.”

Przymknęłam na chwilę swoje powieki, trzymając w dłoni mały kawałek papieru po czym pokręciłam swoją głową. Nie potrafiłam. Nieważne jak bardzo bym chciała mu wybaczyć, nie umiałam. I nie umiałabym mu znowu zaufać.
Chcę o nim zapomnieć.
Zgniotłam kartkę i wrzuciłam ją z powrotem do bukietu po czym się wyprostowałam i otworzyłam drzwi. Zaczęłam podnosić po dwa bukiety i wychodzić z nimi na zewnątrz. Podeszłam do dużego kontenera na śmieci i wrzucałam tam każdy bukiet po kolei. Nie chciałam ich mieć w domu. Może zachowałam się jak suka, ale nie obchodziło mnie to.
Po kilku minutach schyliłam się po ostatni i największy bukiet i spojrzałam na niego, zagryzając dolną wargę. Jest naprawdę piękny. Kwiaty są fioletowe, białe i czerwone i muszę przyznać, że wyglądają cudownie. Niestety, nawet to, że są piękne, nie przekonało mnie do zatrzymania ich. Wyszłam z domu i skierowałam się do kontenera, chyba już chyba pięćdziesiąty raz dzisiaj. Wrzuciłam ostatni bukiet do środka śmietnika po czym zamknęłam go, oddychając z ulgą.
Jeśli Justin myślał, że kwiatami załatwi całą sprawę, to się mylił i to bardzo.

Justin’s pov

Zapłaciłem dostawcy po czym stanąłem obok domu Emily tak żeby nie mogła mnie zobaczyć. Kiedy tylko otworzyła drzwi i ją zobaczyłem, uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Wyglądała jak zawsze pięknie, nawet kiedy miała na sobie zwykłe, szkolne ciuchy. Oblizałem wargi, z uwagą przyglądając się jak kilku chłopaków wnosi bukiety do jej domu. Miałem nadzieję, że jej się spodobają i doceni ten gest. Nie żebym sądził, że to załatwi wszystko, ale chciałem żeby wiedziała, że mi na niej zależy i to cholernie mocno.
Mogłem dokładnie dostrzec zdziwienie na jej twarzy. Uśmiechnąłem się, patrząc na nią, a kiedy skończyli wnosić kwiaty i Emily zamknęła drzwi, westchnąłem cicho. Miałem ochotę do niej podejść i ją pocałować, przytulić, ale to było niemożliwe. Wiem, że tylko bym ją wkurzył gdybym pojawił się przed jej drzwiami, dlatego wolałem na początek wysłać jej kwiaty. Ba, to była masa kwiatów i nie chcę nawet mówić ile za to zapłaciłem.

Kiedy miałem się już odwracać i ruszać w stronę auta, zmarszczyłem brwi, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w ich kierunku i to co zobaczyłem potem, kompletnie zbiło mnie z tropu. Emily zaczęła wynosić wszystkie bukiety, a potem wyrzucać je do śmietnika. Patrzyłem na nią, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje. Przełknąłem ciężko ślinę i przymknąłem na chwilę swoje powieki. Czułem ten pieprzony ból kiedy uświadomiłem sobie, że ona naprawdę nie chcę mnie znać. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią ponownie kiedy wyrzucała już ostatni bukiet i odetchnęła z ulgą. Chciałem podejść, przysięgam, że chciałem, ale coś mnie powstrzymało..
 Bałem się. Bałem się jak cholera tego co mogła mi powiedzieć. Nie chciałem już dłużej cierpieć, chciałem ją mieć znów przy sobie. Muszę ją mieć przy sobie bo bez niej oszaleję.

"Dziewczyno nie masz pojęcia, jak się czuję
odkąd odeszłaś, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że odbierzesz ode mnie telefon,
jeśli dzisiaj do Ciebie zadzwonię?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości."

-----------------------------------

KOMENTUJCIE, KOMENTUJCIE, KOMENTUJCIE!


mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i dziękuję za czytanie mojego ff, to dużo dla mnie znaczy ♥
twitter: playtimegomezFF

18.08.2015

Rozdział 28

Emily’s pov

Wyszłam z łazienki, przed którą kilka par się całowało. O ile to były pary bo przecież nie trzeba z kimś być żeby się z nim całować, nie? Westchnęłam cicho, przewracając oczami i ruszyłam w stronę sali. Byłam już nieźle wstawiona, ale nie tak jak Justin. On upił się bardziej ode mnie i trochę mnie to martwiło. Mimo to, świetnie się dzisiaj bawiliśmy. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym weszłam na salę i od razu poszłam w stronę rogu sali, gdzie były kanapy. Kiedy zobaczyłam, że nie ma tam Justina i zamiast niego jakaś para się obściskuje, westchnęłam głośno. Gdzie on poszedł?
Kiedy miałam już wyjąć telefon, spojrzałam ostatni raz na kanapę, a dziewczyna, siedząca na chłopaku, lekko odsunęła głowę przez co mogłam dokładnie zobaczyć twarz osoby, która była pod nią. Rozchyliłam swoje wargi, niedowierzając w to co widziałam. Przełknęłam ciężko ślinę kiedy dziewczyna ponownie pocałowała chłopaka.. Mojego kurwa chłopaka. Poczułam pieczenie w kącikach oczu, ale nie mogłam pozwolić im wypłynąć. Wzięłam głęboki wdech po czym ruszyłam w ich stronę. Wzięłam ze stolika, który był obok kanapy, szklankę wody i stanęłam przed nimi, patrząc na nich z trudem. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo bolało patrzenie na swojego chłopaka, całującego się z kimś innym. Zacisnęłam mocno szczękę po czym wylałam na nich wodę, a dziewczyna od razu się cofnęła z piskiem. Justin natomiast wciągnął głośno powietrze po czym podniósł głowę i rozszerzył oczy kiedy mnie zobaczył.
-Emily.. – mruknął, zdejmując z siebie dziewczynę, ale pokręciłam głową.
-Pierdol się – warknęłam po czym się odwróciłam i wyszłam szybko z klubu, ignorując spojrzenia ludzi.

Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się, a kiedy tylko zobaczyłam taksówkę, z której wysiadała akurat jakaś dziewczyna, pobiegłam w jej stronę. Usłyszałam krzyk Justina za sobą kiedy stałam już przy taksówce. Odwróciłam się i spojrzałam na niego po czym zacisnęłam swoje wargi i wsiadłam do auta.
-Niech pan szybko rusza – mruknęłam nerwowo po czym podałam mu adres, a kierowca od razu wyjechał z parkingu. Spojrzałam w boczne lusterko na Justina, który biegł za autem, ale po krótkiej chwili się zatrzymał bo pewnie zdał sobie sprawę, że nie ma szans żeby nas dogonić. Zacisnęłam powieki, z całej siły powstrzymując łzy.

Weszłam do domu po 30 minutach i od razu pobiegłam na górę do sypialni po czym zapaliłam tam światło. Po moich policzkach momentalnie spłynęły łzy, których nie dałabym już dłużej rady powstrzymywać. Zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy, które należały do mnie po czym wrzucałam je do torby. Nie wierzę, że on mógł mi to zrobić. Zaufałam mu, dałam mu szansę po tym co mi zrobił, a on jeszcze mnie zdradził. Był ze mną w jednym klubie i całował jakąś dziwkę. Zapłakałam, przykładając dłoń do ust i pokręciłam głową. Nie chcę być tu dłużej. Muszę wrócić do domu. Nie chcę go widzieć i nie chcę go znać. Przegiął, tym razem przegiął. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kochałam go mocniej niż kogokolwiek wcześniej. I właśnie to mnie zabije w środku. Pieprzona miłość do niego jest jak śmierć, dosłownie. Wiedziałam, że będzie problemem, ale mimo to pozwoliłam sobie poczuć coś do niego.


Wrzuciłam ostatnią rzecz do torby, kiedy usłyszałam trzask drzwi, a potem szybkie kroki na schodach. Zacisnęłam swoje wargi i zapięłam torbę po czym wstałam z podłogi i otarłam łzy. Podniosłam torby, stawiając je obok siebie.
-Emily, co ty robisz? – spytał zdyszany Justin, stając w progu drzwi. Prychnęłam z niedowierzaniem, odwracając się w jego stronę.
-A co? Myślałeś, że zostanę tutaj z tobą? – uniosłam brwi po czym zaśmiałam się sucho – W życiu. Jesteś skończonym dupkiem, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
-Przestań, skarbie.. – mruknął, robiąc kilka kroków w moją stronę – Daj mi to wyjaśnić..
-Nie ma czego wyjaśniać, Justin – splunęłam, patrząc na niego i zacisnęłam swoje wargi – Całowałeś ją i obmacywałeś, gdybym nie wróciła pewnie skończylibyście w męskiej łazience – warknęłam i zrobiłam krok do tyłu.
-Nie zdradziłbym cię..
-Już mnie zdradziłeś – krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze – Uważasz, że całowanie się z kimś nie jest zdradą? Cóż, jest jak widzisz.
-Emily, przepraszam. Wiem co zrobiłem, ale nie odchodź. Zostań i porozmawiajmy. Będę spał na dole na kanapie bo na pewno nie będziesz chciała spać ze mną, ale zostań tutaj, proszę. Nie zostawiaj mnie – wymamrotał, a w jego oczach mogłam dostrzec błaganie i przez to prawie się zgodziłam, ale w mojej głowie po raz kolejny odtworzył się obraz jego całującego się z tą laską i od razu oprzytomniałam.
-W życiu. Wracam do domu – mruknęłam i chwyciłam swoje torby po czym ruszyłam do wyjścia z pokoju, a potem zeszłam powoli po schodach, zagryzając mocno dolną wargę żeby się nie rozpłakać. Nie minęło dużo czasu, a Justin zbiegł na dół za mną.
-Emily, proszę cię, zostań. Kocham cię – mruknął cicho i złapał mój nadgarstek, ale od razu się wyrwałam i spojrzałam na niego.
-Gówno prawda. Gdybyś mnie kochał, nie zdradziłbyś mnie.
-To nie tak.. – zaczął, ale nie miałam zamiaru go słuchać.
-Brzydzę się tobą, Justin. Cholernie się tobą brzydzę. I nienawidzę siebie za to, że ci zaufałam bo myślałam, że nie jesteś aż takim dupkiem i zasługujesz na szansę. Jednak się myliłam – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy, a on zrobił krok w moją stronę, jednak ja cofnęłam się do tyłu, kręcąc swoją głową. Pociągnęłam za sobą torby po czym złapałam za klamkę i spojrzałam w okno. Taksówka była już pod domem. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Justina, który akurat uchylił usta żeby coś powiedzieć.
-To koniec, Justin – mruknęłam, zbijając go z tropu. Chłopak patrzył na mnie, niedowierzając. Miałam to w dupie. Jeśli naprawdę myślał, że mu wybaczę to się mylił i to bardzo. Otworzyłam drzwi po czym wyszłam, ciągnąc swoje torby za sobą i poszłam w stronę taksówki. Kierowca schował moje torby, a ja wsiadłam do auta i spojrzałam przez okno na Justina, który akurat szedł w stronę bramy od domu, cały czas na mnie patrząc ze smutkiem i chyba łzami w oczach. Zacisnęłam wargi mocno, powstrzymując się od płaczu i nie mogąc wytrzymać, odwróciłam wzrok na kolana. Kierowca wsiadł do auta po czym odpalił silnik, a ja spojrzałam przez okno, na Justina, stojącego w bramie i patrzącego na niego.
-Kocham cię – ‘powiedział’ bezgłośnie, przez co przełknęłam ciężko ślinę, a po chwili obraz chłopaka zaczął znikać coraz bardziej, aż w końcu nie było widać go w ogóle.

"Myślę... myślę, że skoro wszystko jest skończone,
To po prostu powraca w migawkach, wiesz?
To jak kalejdoskop wspomnień.
Po prostu wszystko wraca. Ale on nigdy tego nie robi.
Myślę, że część mnie wiedziała od chwili gdy go ujrzałam, że tak się stanie."

--------------------------

Macie już 28 rozdział! I jak wam się podobał? Co o nim sądzicie? Myślicie, że Emily i Justin do siebie wrócą? Co sądzicie o tym, że go zostawiła?
bardzo dziękuje za wszystkie komentarze, ale błagam zostawiajcie ich wiecej!
przypominam, że możecie zadawać pytania na moim asku (playtimegomez) czy też na tt, gdzie pojawiają się również spojlery, a to ważne jeśli chcecie wiedzieć co będzie w następnym rozdziale!
twitter: playtimegomezFF

16.08.2015

Rozdział 27

Emily’s pov

To już był czwarty dzień naszego wyjazdu. Przez całe cztery dni świetnie się bawiliśmy, zwiedzając Chicago, chodząc do kina, na basen czy po prostu siedząc w domu. A co robiliśmy w domu? Nie wyobrażacie sobie jak napalony jest ten człowiek, poważnie. Ale nie narzekałam. To nie tak, że jeśli zostawaliśmy w domu to uprawialiśmy seks. Bo oprócz tego oglądaliśmy filmy, graliśmy w jakieś gry albo po prostu rozmawialiśmy. Byłam naprawdę szczęśliwa. Zapominałam przy nim o wszystkich problemach i żyłam chwilą. Byłam mu wdzięczna za to, że mnie tu zabrał i nie chciałam żeby to się kończyło. Zostały nam tylko dwa dni bo w niedzielę od rana mamy samolot.
Przeciągnęłam się po czym ziewnęłam szeroko i podniosłam się leniwie do pozycji siedzącej. Justina nie było, ale zostawił mi karteczkę, że poszedł do sklepu. Równie dobrze mógł mnie obudzić i poszlibyśmy razem, ale oczywiście nie chciał mnie budzić. Przewróciłam do siebie oczami po czym zeszłam z łóżka i podeszłam do swojej torby. Wyjęłam z niej jakieś czarne, materiałowe spodenki oraz szarą koszulkę na krótki rękaw oraz świeżą bieliznę i poszłam do łazienki.
Kiedy zeszłam już ogarnięta na dół, Justina jeszcze nie było, ale nie dziwiło mnie to. Najbliższy market był 20 minut stąd. Mieszkaliśmy na jakimś zadupiu, naprawdę. Westchnęłam cicho i poszłam do salonu po czym opadłam na kanapę i wzięłam swój telefon do ręki po czym wybrałam numer Carly i przystawiłam telefon do ucha.
-Halo? – usłyszałam jej słodki głos po krótkiej chwili i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, Carls. Dzwonię, żeby zapytać jak tam się bawisz beze mnie w Nowym Jorku?
-Oh, świetnie wiesz? – prychnęła i mogłam sobie wyobrazić jak przewracała oczami – Mój brat ciągle gdzieś wychodzi, Sophie nie ma czasu bo ciągle jest z chłopakiem, a reszta się uczy albo wymyśla żałosne wymówki. Została mi tylko moja kuzynka, ale wiesz jak irytująca jest.
-Wiem – powiedziałam, przeciągając to słowo – Jeszcze tylko dwa dni i się spotkamy i nie będziesz się nudzić.
-Kłamiesz, Emily – powiedziała dziewczyna do słuchawki, a ja zmarszczyłam swoje brwi – Jak wrócisz, to musisz nadrobić notatki więc nie będziesz miała od razu czasu.
-No tak – mruknęłam, uderzając się dłonią w czoło – Kompletnie o tym zapomniałam i już mi niedobrze jak o tym myślę – skrzywiłam się, myśląc o stercie zeszytów i ćwiczeń do przepisania oraz o mnóstwie nauki. Ugh. Miałam ochotę zostać w Chicago na zawsze.
-Spokojnie, pomogę ci – zachichotała moja przyjaciółka – A ty jak się bawisz? Jesteś grzeczna?
-Oczywiście, że jestem – mruknęłam od razu, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Jasne – prychnęła Carly, śmiejąc się cicho po czym zapadła między nami cisza – Emily? A tak na poważnie to.. robiliście to już? – spytała ciszej, a na moich policzkach od razu pojawiły się rumieńce.
-Cóż.. tak, robiliśmy to, Carly – wymamrotałam po chwili cicho i westchnęłam pod nosem. Ona pomyśli, że teraz był mój pierwszy raz bo nigdy wcześniej nie mówiłam jej o moich bliższych kontaktach z Justinem, ale nie chciałam z nią o tym wszystkim rozmawiać. Zaczęłaby się wypytywać, aż w końcu mogłabym się wygadać.
-I jak było? – spytała piskliwym głosem. Była podekscytowana jak dziecko, przez co zachciało mi się śmiać.
-Dobrze, Carly, było dobrze.
-Tylko? O cholera to ci współczu..
-Było idealne – przerwałam jej od razu, a dziewczyna pisnęła cicho, przez co zaśmiałam się od razu. W tym samym czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i odwróciłam głowę do tyłu, a do środka wszedł Justin z siatką zakupów i spojrzał na mnie.
-Wiesz, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie jutro i widzimy się za dwa dni, pa – wymamrotałam po czym się rozłączyłam, nie czekając na jej odpowiedź i położyłam telefon na kanapie. Wstałam i od razu poszłam w stronę chłopaka po czym objęłam jego szyję rękoma, całując go czule.
-Mmm, z jakiej to okazji? – zamruczał Justin w moje usta po chwili, a ja wzruszyłam ramionami ze słodkim uśmiechem.
-Z takiej, że cię kocham.
-Aw, jak słodko – zachichotał chłopak i cmoknął mnie w policzek – Mam nadzieję, że jesteś głodna?
-Jestem, jestem – westchnęłam ciężko, odsuwając się po czym ruszyłam w stronę kuchni.
-Tak myślałem. W końcu jak można nie być głodnym po takiej nocy..
-Justin – jęknęłam i spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Właśnie tak to robiłaś w nocy, tyle że czasami głośniej – powiedział, a ja odwróciłam szybko głowę, czując pieczenie na policzkach i warcząc pod nosem. Weszliśmy do kuchni i Justin postawił siatkę na blacie po czym objął mnie w pasie, ale ja nawet na niego nie spojrzałam, zaciskając wargi.
-Jesteś urocza kiedy się wstydzisz i złościsz – zachichotał, a ja przewróciłam swoimi oczami po czym na niego spojrzałam.
-A ty wkurzający – burknęłam.
-Wiem – zaśmiał się, wzruszając ramionami po czym się odwrócił i zaczął wypakowywać produkty z siatki. Usiadłam przy stole, patrząc na niego i ziewnęłam cicho.
-Co robimy dzisiaj? – spytałam po chwili ciszy.
-Myślałem o imprezie – powiedział Justin po czym odwrócił głowę w moją stronę, a ja zmarszczyłam brwi – Chyba, że nie chcesz to możemy porobić coś innego.
-Nie.. właściwie to dawno nie byłam na imprezie – uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co odwzajemnił po czym zaczął przygotowywać śniadanie.

Justin’s pov

-Jesteś już gotowa? – krzyknąłem z salonu po czym westchnąłem ciężko. Czekałem na nią już godzinę. Sam zdążyłem naszykować się w 10 minut, a ona siedzi w tej łazience już od godziny. Miałem na sobie błękitną koszulę z podwiniętymi rękawami oraz czarne spodnie z niższym korkiem i czarne vansy.
-Jeszcze chwila – krzyknęła Emily, a ja przewróciłem oczami. Spojrzałem na godzinę i było już po 20. Miałem ochotę zabrać ją stamtąd siłą, naprawdę. Jak długo można szykować się na imprezę?
Po kilku minutach w końcu usłyszałem kroki i odwróciłem się żeby zobaczyć Emily schodzącą po schodach. Wstałem, lustrując ją wzrokiem i rozchyliłem usta, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Kurwa, wyglądała idealnie. Miała na sobie czarną, obcisłą bokserkę, która była wciągnięta w lekko poszarpane jasne spodenki, a na to nałożyła czarny, skórzany bezrękawnik. Miała też skórzane buty na średnim korku, włosy związane w kucyka oraz czerwoną szminkę na ustach. Jej makijaż był mocniejszy niż zwykle, ale nie aż tak mocny. I wyglądała tak cudownie, że zaniemówiłem.
-Coś nie tak w moim ubiorze? – spytała Emily, marszcząc swoje brwi i podeszła bliżej mnie.
-Nie.. – mruknąłem po czym odchrząknąłem – Wyglądasz tak idealnie i seksownie, że nie wiem czy powinienem z tobą wyjść żeby mi cię nie ukradli – wymamrotałem i objąłem ją w pasie, a na ustach dziewczyny momentalnie pojawił się uśmiech.
-Dziękuję. Ty też wyglądasz seksownie w tej koszuli i cudownie pachniesz – wyszeptała, a ja się uśmiechnąłem, oblizując wargi.
-Chodźmy, niunia bo źle to się skończy – zaśmiałem się po czym chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem ją w stronę wyjścia.

Dojechaliśmy do klubu w ciągu 30 minut, ponieważ nie było na szczęście korków, a jechaliśmy taksówką więc kierowca musiał przestrzegać wszystkich przepisów, czego ja często nie robię. Zapłaciłem kierowcy po czym wysiedliśmy i objąłem Emily w pasie, ruszając do wejścia klubu.
-Czego się napijesz? – powiedziałem głośniejszym tonem niż zwykle, do ucha dziewczyny kiedy stanęliśmy przy barze.
-Wybierz mi coś – uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłem. Kurwa, ta dziewczyna sprawiała, że czułem się jak zupełnie kto inny. I podobało mi się to.
-Poproszę jednego drinka Mai Tai i jeden Manhattan – powiedziałem do kelnera, a on skinął swoją głową. Rozejrzałem się po klubie i westchnąłem cicho. Dawno nie imprezowałem. Naprawdę dawno. Ten klub wydawał się być jednym z najlepszych klubów w Chicago. No i był jednym z największych. Nie widziałem tutaj żadnych bardzo naćpanych osób. Wszyscy po prostu się bawili, co mi się podobało. Nie chciałem żeby Emily spędzała wieczór w jakiejś melinie. Zmarszczyłem brwi kiedy ujrzałem jakąś blondynkę, która uważnie mi się przyglądała z uśmiechem na twarzy. Postanowiłem to zignorować i odwróciłem się do Emily po czym posłałem jej uśmiech i pocałowałem ją w głowę.
Kelner po chwili podał nam nasze drinki i oparliśmy się o bar, zaczynając je pić. Po kilku łykach, spojrzałem na moją dziewczynę i oblizałem wargi.
-I co? Smakuje? – spytałem, unosząc brew.
-Tak, jest pyszny – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko, a ja zachichotałem, przewracając oczami.
-Idziemy tańczyć? – mruknąłem do jej ucha, kiedy wyczyściłem zawartość mojej szklanki. Dziewczyna pokiwała głową, odkładając szklankę, a ja pociągnąłem ją na parkiet. Kiedy już tam byliśmy, objąłem ją w pasie i zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Z każdą chwilą nasz taniec stawał się coraz seksowniejszy i zaczęliśmy się o siebie ocierać. Podobał mi się sposób w jaki Emily się poruszała. Nie wiedziałem, że potrafi tak świetnie tańczyć. Mruknąłem głośno kiedy dziewczyna złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku i zsunąłem dłonie na jej pośladki po czym je ścisnąłem, powodując tym jęk z ust Emily.

Po kilkunastu przetańczonych piosenkach i wypitych drinkach, usiadłem na kanapie w rogu sali, a Emily stanęła przede mną po czym się nachyliła.
-Idę do łazienki, bądź grzeczny – zachichotała, cmokając moje usta po czym się odwróciła i odeszła w stronę toalet. Uśmiechnąłem się, oblizując swoje wargi po czym odetchnąłem cicho. Byłem naprawdę pijany. Pierwszy raz od dłuższego czasu i cholera, już czuje ten jutrzejszy ból.
Poczułem jak ktoś opada na kanapę obok mnie i odwróciłem głowę w bok żeby ujrzeć młodą dziewczynę. Dziewczynę, którą kojarzyłem.. Tak, to ta sama blondynka, która gapiła się na mnie kiedy tutaj przyszliśmy. Zmarszczyłem brwi po czym spojrzałem ponownie na parkiet i westchnąłem cicho.
-Zatańczysz? – spytała blondynka, przez co odwróciłem głowę w jej stronę.
-Wiesz, jestem już kompletnie zmęczony – zaśmiałem się cicho, a dziewczyna mi zawtórowała.
-No okej, okej – zanuciła, kładąc dłoń na udzie tuż przy moim kroczu. Przełknąłem cicho ślinę, wiercąc się. Nie dziwcie mi się, jestem facetem i to jeszcze pijanym facetem – Rozluźnij się trochę, jesteś na imprezie – zachichotała dziewczyna i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, przeniosła dłoń na moje krocze, ściskając dłonią mojego członka. Z moich ust mimowolnie wydobył się jęk, a dziewczyna to wykorzystała i pocałowała mnie zachłannie. Byłem tak podniecony, że kompletnie nie myślałem nad tym co robię i odwzajemniłem pocałunek, a dziewczyna usiadła na moich kolanach. Zapomniałem o bożym świecie kiedy otarła się o mnie gwałtownie. Przeniosłem dłonie na jej duży tyłek po czym ścisnąłem jej pośladki, całując się z nią coraz namiętniej..

--------------------------------

No no no, to się porobiło.. Jak myślicie, Justin się ogarnie czy dojdzie do czegoś więcej? ;)

Piszcie swoje zdanie, opinie itd w komentarzach, komentujcie duuuużo! Kocham was, do następnego!

12.08.2015

Rozdział 26

Emily’s pov

Poczułam lekkie szturchnięcie i zmarszczyłam swoje brwi po czym wtuliłam się w poduszkę z ulgą, chcąc ponownie zasnąć. Niestety szturchnięcie powtórzyło się, a po krótkiej chwili poczułam coś lub kogoś tuż przy moim uchu.
-Niunia, wstawaj – uśmiechnęłam się od razu słysząc ten głos, a po moim ciele przebiegły ciarki – Skarbie – szepnął chłopak, całując moją skórę za uchem. Westchnęłam z irytacją, odwracając się na plecy po czym otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na Justina. Uśmiechał się do mnie delikatnie, a na jego twarzy widać było że był zaspany, jednak wyglądał też na wyspanego. Jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony, przez co wyglądał jeszcze seksowniej. Wyglądał jak pieprzony Bóg seksu, przysięgam. Jednak byłam na niego zła bo mnie obudził, a ja tak bardzo potrzebowałam snu.
-Czemu do cholery nie dajesz mi spać?  - burknęłam i zmrużyłam na niego oczy.
-Jest 13 godzina, Emily – powiedział z rozbawieniem na twarzy, a ja rozszerzyłam swoje oczy, niedowierzając. Cholera, naprawdę spałam tak długo?
-Wiem, że jesteś niewyspana po całej nocy cudownego seksu, ja też bo nie dawałaś mi spokoju.. – przerwałam mu, ponieważ rzuciłam w niego poduszką po czym zakryłam się kołdrą, rumieniąc się. Dobra, nie musiał mi o tym przypominać. To znaczy, nie żebym chciała zapomnieć bo była to prawdopodobnie najlepsza noc w moim życiu, ale krępowało mnie takie gadanie, a on robił to tak swobodnie. Usłyszałam śmiech chłopaka i przewróciłam oczami po czym ściągnęłam z niego kołdrę i okryłam się nią, wstając z łózka.
-Idę wziąć prysznic – mruknęłam, ruszając w stronę drzwi.
-Mogę iść z tobą? – spytał, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Na ustach chłopaka widniał głupi i szeroki uśmiech, przez co od razu miałam ochotę się uśmiechnąć, jednak się powstrzymałam.
-Nie, poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką – pokazałam mu język, a on jęknął z irytacją. Zaśmiałam się po czym wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki, gdzie od razu zrzuciłam z siebie kołdrę i poszłam pod prysznic.
Po 15 minutach wyszłam spod prysznica i owinęłam swoje ciało ręcznikiem po czym chwyciłam kołdrę i opuściłam łazienkę, idąc w stronę pokoju. Kiedy tam weszłam, Justin siedział już ubrany na łóżku, bawiąc się telefonem. Podniósł głowę i od razu zlustrował mnie wzrokiem, przez co zarumieniłam się delikatnie i rzuciłam w jego stronę kołdrę. Chłopak uśmiechnął się po czym położył kołdrę na łóżku, a ja podeszłam do swoich toreb i ukucnęłam przed nimi.
-Kurwa, wyglądasz tak seksownie – wychrypiał chłopak, na co przewróciłam oczami po czym wyjęłam ciuchy z torby.
-Nie podniecaj się bo będziesz musiał sobie sam radzić – powiedziałam i spojrzałam na niego ze złośliwym uśmiechem.
-W nocy tak nie mówiłaś.. – wymamrotał z głupim uśmiechem.
-Justin! – pisnęłam po czym zacisnęłam swoje wargi – Dupek z ciebie – burknęłam i wstałam po czym wyszłam z pokoju, wracając do łazienki.
Założyłam na siebie białą, gładką bluzkę na ramiączka oraz poszarpane, jasne spodenki jeansowe po czym rozczesałam włosy i pomalowałam tylko rzęsy. Musze przyznać, że wyglądałam nawet dobrze. Przez ostatni czas trochę przytyłam, ale nie narzekałam na to. Nie lubiłam być zbyt chuda i Justin też tego nie lubił bo cały czas mi to powtarzał. Oblizałam swoje wargi po czym wyszłam z łazienki i słysząc odgłosy na dole, zeszłam po schodach po czym ujrzałam swojego chłopaka w kuchni.
-Nie ma za dużo w lodówce więc zrobię makaron z kiełbasą i serem, okej? A potem zrobimy zakupy – powiedział i odwrócił głowę w moją stronę, a ja pokiwałam głową, uśmiechając się delikatnie.
-Pomóc ci? – spytałam, unosząc brew do góry.
-Jeśli chcesz – wzruszył ramionami z uśmiechem. Podeszłam do blatu i kiedy Justin położył na nim potrzebne składniki, zaczęliśmy przygotowywać obiad.

-Pójdziemy dzisiaj do Millenium Parku, co? – spytał Justin kiedy kończył zmywać, a ja pokiwałam głową powoli, siedząc przy stole.
-Pewnie, zawsze chciałam zobaczyć tą fasolkę – zachichotałam po czym napiłam się łyka soku pomarańczowego.
-A jak będziemy wracać to wjedziemy do marketu i zrobimy zakupy.
-Ale ja płace – rzuciłam od razu i odstawiłam szklankę po czym spojrzałam na chłopaka.
-O nie – mruknął i zakręcił wodę po czym wytarł ręcznikiem dłonie i odwrócił się w moją stronę – Ja płacę za wszystko przez cały tydzień..
-Justin – przerwałam mu i westchnęłam głośno – Nie chcę być na twoim utrzymaniu. Mam jeszcze jakieś pieniądze i mogę za coś zapłacić. Nie chcę żebyś za mnie płacił.
-Jestem twoim chłopakiem i będę za ciebie płacił, kotku i nie ma sprzeciwu, jasne? – wymamrotał i uniósł brwi, patrząc na mnie – Zresztą nie ty o tym decydujesz tylko ja – uśmiechnął się szeroko, a ja przewróciłam swoimi oczami, opierając policzek o dłoń. Justin wyszedł z kuchni i usłyszałam jak wchodzi po schodach na górę. Pewnie poszedł się przebrać. Westchnęłam i wyjęłam telefon z kieszeni po czym zadzwoniłam do Carly, ponieważ wczoraj zapomniałam tego zrobić i pewnie już była zła.

Po 20 minutach Justin zatrzymał auto na parkingu obok Millenium Parku. Odpięłam pas i wysiadłam, a kiedy Justin zrobił to samo, chwyciłam jego dłoń, splatając nasze palce razem.
-Chodź, skarbie  - mruknął, całując mnie słodko w policzek. Weszliśmy do Parku i od razu westchnęłam z uśmiechem, rozglądając się. Było pięknie. Tak jak sobie to wyobrażałam. Zawsze chciałam tutaj przyjechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Nigdy jednak nie miałam okazji, aż do teraz. Justin pociągnął mnie w stronę słynnej „fasolki” i kiedy przed nią stanęliśmy, odchyliłam głowę, ponieważ była ona strasznie wielka.
-Wow.. – mruknęłam, a chłopak zaśmiał się cicho i objął mnie od tyłu w pasie – Nie wiedziałam, że jest aż tak wielka – dodałam po krótkiej chwili i weszłam pod nią po czym spojrzałam na siebie, a Justin stanął za mną i zaczął robić głupie miny, przez co parsknęłam śmiechem. Zachowywaliśmy się jak dzieci, przeglądając się w „fasolce”  i tańcząc pod nią. Czułam się tak cholernie dobrze, jak nigdy.
-Czekaj, zrobimy sobie zdjęcia – powiedział Justin i wyjął z kieszeni swój telefon po czym zaczęliśmy się ustawiać do zdjęć. Robiliśmy je śmieszne, słodkie, normalne.. Ludzie patrzeli się na nas jak na nienormalnych, ale szczerze mówiąc, to miałam to gdzieś. Świetnie się bawiłam ze swoim chłopakiem i nie miałam zamiaru przestać bo ktoś tego nie rozumie.

-Nareszcie – odetchnęłam, siadając na zadbanej i czystej trawie, a obok mnie usiadł Justin. Byliśmy zmęczeni chodzeniem po Parku i wydurnianiem się, ale niczego nie żałowałam. Cieszyłam się, że w końcu mogliśmy odpocząć.
-Zmęczona, co? – zaśmiał się i odwrócił głowę w moją stronę, obejmując rękoma swoje kolana.
-I to jak – westchnęłam po czym położyłam się na plecach i spojrzałam w idealnie błękitne niebo.
-Ale ci się podobało? – spytał i uniósł swoją brew, nie odrywając ode mnie swojego wzroku.
-Pewnie, że tak. Nigdy się nie bawiłam tak dobrze, a już na pewno nie z jakimś chłopakiem – powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Hej – burknął, przez co zmarszczyłam swoje brwi i przeniosłam na niego swój wzrok. Justin nachylił się nade mną z oburzoną miną – Nie jestem jakimś chłopakiem, jestem twoim chłopakiem – powiedział, a na moje usta momentalnie wkradł się szeroki uśmiech.
-Masz rację, przepraszam mój chłopaku – wymruczałam po czym położyłam dłoń na jego policzku i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.
-Kocham cię – szepnął po pocałunku, patrząc mi w oczy.
-A ja ciebie – mruknęłam z uśmiechem, a Justin położył się obok mnie po czym chwycił moją dłoń i zaczął bawić się naszymi palcami. Zachichotałam cicho i pocałowałam go w szyję delikatnie po czym ponownie spojrzałam w niebo, nie mogąc przestać się uśmiechać.
-Jakie jest twoje marzenie? – spytał po chwili Justin, kompletnie mnie tym zaskakując.
-Moje marzenie? Um.. – zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym – Mam pełno marzeń, jak każdy, ale na ten moment.. chciałabym być już zawsze szczęśliwa, mieć przy sobie osobę, która będzie mnie kochać do końca życia i chciałabym skończyć szkołę z dobrymi ocenami i zamieszkać na plaży.
-Masz bardzo realne marzenia – wymamrotał Justin, patrząc w niebo i splątał nasze palce.
-A twoje? – spytałam i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, a on w tym samym czasie, odwrócił głowę w moją stronę po czym spojrzał w moje oczy.
-Ty. Ty jesteś moim marzeniem, Emily.
--------------------------------

Dziękuję z całego serca za czytanie mojego ff! Jesteście najlepsi :)
Obserwujcie mnie jeśli podoba wam się moje ff i dawajcie follow na playtimegomezFF na twitterze!! I wchodźcie tam bo MOŻE  pojawi się tam niespodzianka dzisiaj związana z moim ff ;)
Zostawiajcie po sobie dużo komentarzy, do następnego!

9.08.2015

Rozdział 25

Emily’s pov

-No, Emily widzimy się drugi raz w jednym dniu. Przypadek? – uśmiechnął się Steven, a ja zacisnęłam mocno swoje wargi i spojrzałam kątem oka na Justina, który marszczył swoje brwi, patrząc na chłopaka po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
-Nie mamy czasu, Steven.. – wymamrotałam, chcąc ruszyć, ale zatrzymał mnie głos Justina.
-Nie, czekaj – mruknął, a ja przełknęłam ślinę po czym na niego spojrzałam – Wytłumaczysz mi o co chodzi? – spytał nadzwyczaj spokojnie, ale wiedziałam, że ukrywa całą złość i jedna głupia rzecz może go wyprowadzić z równowagi.
-To nie wspominałaś swojemu chłopakowi, że mnie spotkałaś? Naprawdę? – westchnął Steven, a ja tylko spiorunowałam go wzrokiem po czym wypuściłam powietrze ustami.
-Porozmawiajmy na osobności, dobrze? – wymamrotałam cicho do Justina, patrząc na niego błagającym wzrokiem, a on na szczęście odpuścił, kiwając swoją głową. Wyminęłam szybko Stevena, kierując się prosto do auta Justina. Na szczęście ten idiota nie mówił nic więcej i po prostu sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą, wsiadając do auta. Kiedy Justin schował moje bagaże, wsiadł do auta, trzaskając za sobą drzwiami. Cholera, wkurzył się.
-No więc mów – powiedział oschle przez co się wzdrygnęłam.
-Kiedy dzisiaj byłam na zakupach, spotkałam go pod sklepem i pogadaliśmy chwilę i to wszystko..
-A kto to jest? – spytał od razu i spojrzał na mnie, wypalając wzrokiem dziurę w mojej twarzy. Przygryzłam wnętrze policzka, bawiąc się końcem koszulki. Nie mogłam go teraz okłamać, nie zasłużył na to.
-Mój były chłopak.. – mruknęłam cicho, wzruszając ramionami, a on prychnął po czym spojrzał przed siebie i odpalił auto, ruszając gwałtownie – Justin, uspokój się.. – westchnęłam cicho, patrząc na niego.
-Przecież jestem kurwa spokojny – warknął, cały czas patrząc na drogę – Przecież tylko nie powiedziałaś mi, że spotkałaś swojego byłego i urządziłaś sobie z nim pogawędkę. Co w tym takiego złego, nie?
-Nie, Justin nic nie rozumiesz – wymamrotałam i przygryzłam nerwowo wargę – To była chwila rozmowy, o ile można to w ogóle nazwać rozmową. Spławiłam go bo nie chcę mieć z nim kontaktu, a już na pewno nie teraz kiedy jestem z tobą..
-To dlaczego nic mi nie powiedziałaś, co?
-Bo to nie ma dla mnie żadnego znaczenia – wyrzuciłam swoje ręce w powietrze po czym spojrzałam przed siebie – On nie ma dla mnie żadnego znaczenia. To skończony dupek, który ma w dupie uczucia innych i nie chcę go znać. Nie powiedziałam ci bo to nie miało sensu. Spotkałam go raz przez przypadek i nie mam zamiaru rozmawiać z nim nigdy więcej, naprawdę.
-Dobrze  - mruknął Justin po dłuższej chwili po czym chwycił moją dłoń i ją delikatnie ścisnął – Po prostu jestem zazdrosny..
-Wiem, ale nie masz powodu. Liczysz się tylko ty – wymamrotałam i spojrzałam na niego, a na jego twarzy pojawił się krótki uśmiech. Odetchnęłam cicho, ciesząc się, że nie jest już zły. Naprawdę nie chciałam się z nim kłócić, a już na pewno nie przez kogoś takiego jak Steven.
-A dlaczego nie jesteście razem? – spytał po chwili i spojrzał na mnie przelotnie. Westchnęłam cicho i spojrzałam przez boczną szybę.
-Wyjechał ponad rok temu żeby pracować na lepszą przyszłość, a potem mnie olał kompletnie, nawet ze mną nie zrywając. Po prostu mnie olał i to bolało bardziej niż jakby ze mną zerwał – wymamrotałam i pokręciłam delikatnie swoją głową.
-Rzeczywiście skończony dupek – westchnął cicho po czym podniósł nasze dłonie i pocałował moją, a ja spojrzałam na niego od razu się uśmiechając. Justin spojrzał na mnie i mrugnął, przez co zachichotałam i oparłam się wygodniej. Jestem pieprzoną szczęściarą, że mam kogoś takiego jak on.
-Ja nigdy ciebie tak nie potraktuje – dodał po chwili, patrząc na drogę.

Justin’s pov

Po czterech godzinach wysiedliśmy z taksówki, która zatrzymała się pod domkiem mojego starego kumpla i wziąłem nasze bagaże. Cieszyłem się, że w końcu odpoczniemy. Chciałem żeby Emily była szczęśliwa przez cały ten tydzień i nie myślała o problemach.
-Masz klucze? – spytała, idąc w stronę bramy od domu.
-Chaz zostawił w skrzynce na listy jak zawsze – powiedziałem, wzruszając swoimi ramionami i kiedy stanęliśmy przed bramą, kazałem Emily je wyciągnąć po czym weszliśmy na teren domu, a po niedługim czasie do domu.
-Pójdę zanieść torby na górę, a ty się rozgość – wymamrotałem, całując dziewczynę w policzek po czym poszedłem do góry. Wszedłem do sypialni i postawiłem torby pod szafą i odetchnąłem z ulgą. Były naprawdę ciężkie i miałem już kompletnie dosyć noszenia ich.
Przeczesałem włosy palcami po czym wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół, gdzie Emily przeglądała zdjęcia na meblach w salonie. Uśmiechnąłem się mimowolnie, patrząc na nią po czym włożyłem dłoń do kieszeni i podszedłem do niej od tyłu. Wyjąłem z kieszeni naszyjnik z literką „J” po czym zawiesiłem go na szyi dziewczyny, zapinając go.
-Co to jest? – szepnęła dziewczyna, dotykając palcami naszyjnika i spojrzała na niego, byłem pewien, że się uśmiechała. Odwróciłem ją w swoją stronę z uśmiechem po czym wzruszyłem swoimi ramionami.
-Chciałem żebyś miała coś ode mnie, taki prezent. Żebyś miała mnie ze sobą nieważne gdzie będziesz.
-Jest piękny, dziękuję – mruknęła i podniosła głowę żeby na mnie spojrzeć po czym uśmiechnęła się szeroko i owinęła ręce wokół mojej szyi – Kocham cię.
-A ja ciebie, mała – mruknąłem po czym złączyłem nasze usta, obejmując dziewczynę w pasie. Emily odwzajemniła pocałunek, przysuwając się bliżej mnie, a ja mruknąłem cicho w jej usta. Zacząłem gładzić jej biodra, mrucząc z uśmiechem po czym ruszyłem tyłem w stronę kanapy, nie odrywając swoich ust od jej. Kiedy opadłem na kanapę, dziewczyna usiadła na moich kolanach i nachyliła się nade mną, ponownie mnie całując. Włożyłem dłonie pod jej koszulkę, podnosząc ją tym samym do góry po czym oderwałem się od jej ust i spojrzałem na nią, pytając o zgodę. Emily skinęła głową z lekkim uśmiechem, a ja od razu zdjąłem z niej koszulkę, zrzucając ją na podłogę. Spojrzałem na jej biust i miałem ochotę jęknąć. Nie umiem opisać tego jak seksowna była ta dziewczyna i jakim szczęściarzem byłem, że była tylko moja. Uśmiechnąłem się do niej i zacząłem całować jej szyję, a ona odchyliła głowę w bok i jęknęła cicho. Po chwili dziewczyna zdjęła ze mnie koszulkę po czym popchnęła mnie tak żebym się położył. Po krótkich kilku minutach oboje byliśmy nadzy. Emily zostawiła na sobie tylko naszyjnik ode mnie i uśmiechnęła się do mnie zadziornie, nachylając się nade mną. Przerzuciła swoje ciemne włosy na jeden bok po czym oblizała swoje wargi, przybliżając swoją twarz coraz bliżej i otarła się o mnie, powodując tym jęk z moich ust.
Kurwa, ta dziewczyna była idealna i doprowadzała mnie do szaleństwa, ale kochałem to i nie chciałem żeby przestawała.

"Wiem, że czasami nie jestem idealny
Wiem, że ty czasami nie jesteś idealna
Ale nawet jeśli to jest złe, to nadal jest dobre
Bo jesteśmy idealni razem."

-------------------------

Niespodzianka! :)
KOMENTUJCIE i dawajcie follow na playtimegomezFF :)

8.08.2015

Rozdział 24

Emily’s pov

Obudziłam się następnego dnia rano wtulona w Justina i uśmiechnęłam się momentalnie kiedy spojrzałam na śpiącego chłopaka. Nadal nie mogłam uwierzyć, że był tylko mój. Wiele dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, jestem tego pewna. Jego oczy, usta, włosy, dłonie, tors.. Jest tak cholernie przystojny, że nie potrafię tego nawet opisać. A kiedy śpi, wygląda uroczo i beztrosko. Mogłabym się na niego gapić do końca swojego życia. Uśmiechnęłam się szerzej kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Zrobię mu śniadanie.
Wyswobodziłam się ostrożnie z jego objęć po czym wyszłam z łóżka i podeszłam do komody, na której była moja torba. Założyłam na siebie szybko świeżą bieliznę oraz ciemne jeansy i jakąś szarą koszulkę na krótki rękaw. Spojrzałam jeszcze raz na Justina, który cały czas spał po czym wyszłam po cichu z jego sypialni.
Kiedy zobaczyłam, że w lodówce nie ma nic dobrego, westchnęłam ciężko i wróciłam na górę po czym wyjęłam z torby swój portfel. Miałam wystarczająco pieniędzy żeby zrobić zakupy. Mam nadzieję, że Justin nie obudzi się kiedy mnie nie będzie. Wyciągnęłam z torby trampki i wsunęłam je na stopy po czym rozczesałam włosy i chwyciłam portfel ponownie po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Po chwili wyszłam z domu i poszłam w stronę supermarketu, który był kilka minut stąd.

Po zrobionych zakupach, wyszłam ze sklepu, chowając portfel do kieszeni i jęknęłam kiedy na kogoś wpadłam.
-Przepra.. – przerwałam kiedy podniosłam głowę i zobaczyłam kim jest osoba, z którą się zderzyłam. Rozszerzyłam swoje oczy w niedowierzaniu.
-Emily – mruknął chłopak z uśmiechem. Nie byle jaki chłopak tylko Steven. Kim był Steven? Oh, to mój były chłopak, który ponad rok temu wyjechał do Anglii, ponieważ chciał tam zapracować na lepszą przyszłość. Obiecał, że będzie przyjeżdżał i będziemy rozmawiać każdego dnia. Jak było? Po dwóch tygodniach zmienił numer i nie przyjechał ani razu. Skończony dupek. Przepłakałam przez niego zbyt dużo nocy.
-Steven – mruknęłam, patrząc na niego i zacisnęłam swoje wargi – Co tu robisz? Znudziła ci się Anglia? – uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Nie, pewnie, że nie – powiedział i wzruszył obojętnie swoimi ramionami – Przyjechałem załatwić parę spraw i odwiedzić rodzinę.
-Oh, to super – burknęłam i poprawiłam siatkę, którą trzymałam w dłoni.
-Emily, posłuchaj.. – zaczął, a ja uniosłam swoje brwi ku górze – Wiem, że to co się między nami stało.. wiem, że cię to zraniło i przepraszam – wymamrotał po czym westchnął cicho – Może chodźmy porozmawiać gdzieś indziej, hm?
-Nie, nie mam czasu na twoje pieprzenie – westchnęłam ciężko i ruszyłam, chcąc go wyminąć, ale chłopak mnie złapał i przybliżył się do mnie.
-Tęskniłem, naprawdę tęskniłem, ale sama rozumiesz.. – wymamrotał cicho, a ja zaśmiałam się sucho.
-I co? Oczekujesz, że możemy to naprawić teraz? – spytałam z ironicznym uśmiechem, a chłopak wzruszył swoimi ramionami – Śmieszny jesteś – prychnęłam – I wiesz co? Tak się składa, że mam chłopaka, któremu nigdy nie dorównasz – powiedziałam, szokując chłopaka lekko po czym go odepchnęłam i ruszyłam szybko w stronę domu. Wypuściłam powietrze ustami, kręcąc swoją głową. Jak ja mogłam się kiedyś w nim zakochać?

Kiedy weszłam do domu, nadal było cicho więc wszyscy jeszcze spali. Odetchnęłam cicho z ulgą i poszłam do kuchni po czym zaczęłam przygotowywać śniadanie, chcąc zapomnieć o sytuacji przed sklepem.
Po 20 minutach weszłam do sypialni z tacą, na której były tosty, drożdżówki oraz kawy i uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak Justin śpi wtulony w poduszkę. Podeszłam do łóżka po czym usiadłam na nim, kładąc na nim również tacę i nachyliłam się nad Justinem.
-Skarbie..  – szepnęłam do jego ucha, ale żadnej reakcji więc szturchnęłam nim delikatnie. Też nic. Przewróciłam swoimi oczami, patrząc na niego po czym się nachyliłam bardziej i zaczęłam delikatnie całować jego szyję. Chłopak mruknął, przewracając się na plecy po czym ziewnął szeroko i otworzył oczy, patrząc na mnie zaspany. Cholera, kiedy był zaspany wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż kiedy spał.
-Która godzina? – wychrypiał, mrużąc swoje oczy.
-Po 10, zrobiłam ci śniadanie – wymamrotałam, odsuwając się i wskazałam na tacę, a Justin od razu się uśmiechnął.
-To super, ale chyba o czymś zapomniałaś..
-O czym? – spytałam, marszcząc swoje brwi.
-O buziaku na dzień dobry – wymamrotał cicho z głupim uśmiechem na twarzy. Przewróciłam swoimi oczami, nachylając się nad nim po czym złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Dzień dobry, skarbie – szepnęłam w jego usta i odsunęłam się, a on się podniósł i sięgnął po tosta.
-Ellie była na zakupach? – spytał po chwili i spojrzał na mnie.
-Nie, ja byłam – wzruszyłam ramionami i ugryzłam kawałek tostu, a on pokiwał ze zrozumieniem głową.
-Wszystko okej? – spytał po kilku minutach kiedy w ogóle się nie odezwałam. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego, kiwając twierdząco głową. Nie chciałam go okłamywać, ale nie chciałam też mówić mu o tym głupim incydencie. To nie miało sensu. Przecież widziałam się ze Stevenem raz i więcej się nie spotkamy. Mam nadzieję.
-Kiedy chcesz wyjechać? – zapytałam, patrząc na niego.
-Rozmawiałem z moim kumplem wczoraj i możemy przyjechać nawet dzisiaj jeśli chcesz. Tylko zdecyduj się teraz bo trzeba zamówić bilety.
-Właściwie to czemu nie – uśmiechnęłam się, wzruszając ramionami – A na ile jedziemy?
-Tydzień?
-Okej, to musimy jechać jeszcze do Carly po ciuchy – powiedziałam, a on skinął głową po czym sięgnął po laptopa z szafki i położył go na swoich kolanach, otwierając go.

Lot mieliśmy na 16:45, a była 15 i jechaliśmy już do Carly. Wiem, że powinniśmy być tam wcześniej, ale Justin robił wszystko strasznie powoli. Miał taki leniwy dzień, że ledwo z nim wytrzymywałam. Odetchnęłam cicho kiedy Justin zatrzymał się pod blokiem, w którym mieszkała Carly i wysiadłam z auta, a on za mną po czym poszliśmy na górę.

-Jesteś pewna, że chcesz jechać tak od razu? – spytała moja przyjaciółka, pomagając mi się spakować i westchnęła cicho, a ja na nią spojrzałam.
-Tak, Carly. Potrzebuję odpoczynku właśnie teraz – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-No dobrze, ale obiecujesz, że będziesz do mnie dzwonić?
-Obiecuję – mruknęłam i położyłam dłoń na sercu z uśmiechem po czym obie zachichotałyśmy. Jeśli chodzi o nią i Justina to się dogadywali i wydawało mi się, że nawet się lubią. To było dla mnie ważne, ponieważ to były dwie najważniejsze osoby dla mnie.
-Będę za tobą tęsknić – mruknęła moja przyjaciółka, wysuwając dolną wargę, a ja westchnęłam z uśmiechem, przysuwając się po czym uścisnęłam ją mocno.
-Ja za tobą też, ale to tylko tydzień, szybko zleci.
-Wiesz, że nie lubię kiedy jesteś gdzieś daleko ode mnie.
-Wiem, ale będę dzwonić i pisać codziennie – powiedziałam, odsuwając się i uśmiechnęłam się do Carly, a ona odwzajemniła to, kiwając swoją głową po czym kontynuowałyśmy pakowanie moich rzeczy.

Kiedy się spakowałam, podeszliśmy do drzwi i pożegnałam się ze swoją przyjaciółką po czym wyszliśmy z mieszkania z Justinem, który trzymał moje torby i poszliśmy do windy.
-Gotowa na podróż i odpoczynek? – spytał, trzymając moje torby.
-Myślę, że tak – uśmiechnęłam się do niego po czym cmoknęłam go w policzek.
-To dobrze bo będzie to najlepszy tydzień w twoim życiu – spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Mam taką nadzieję, skarbie – powiedziałam z delikatnym uśmiechem, kładąc głowę na jego ramieniu, a chłopak mnie w nią pocałował. Cieszyłam się, że wyjeżdżamy. Potrzebowałam tego, potrzebowałam być sam na sam z Justinem szczególnie teraz. Tylko przy nim czułam się tak dobrze i tylko on mi tak bardzo pomagał.
Po kilku krótkich chwilach drzwi windy się otworzyły, a ja razem z Justinem wyszłam z niej po czym poszłam do wyjścia z hotelu. Odetchnęłam kiedy poczułam świeże powietrze i oblizałam swoje wargi, przeczesując włosy palcami. Spojrzałam na Justina i poszłam za nim w stronę parkingu. Podniosłam głowę i uchyliłam usta żeby coś powiedzieć, ale zrezygnowałam kiedy przed nami stanęła osoba, której nie miałam ochoty tu widzieć. Szczególnie kiedy byłam z Justinem. Spojrzałam na niego zaciskając wargi, a on uśmiechnął się do mnie głupio.
Tylko nie to.

------------------------------

24 ROZDZIAŁ! Nie wierzę kiedy to minęło..

No więc pojawił się były chłopak Emily, ale myślicie, że namiesza czy nie? Ja jedyne co wam mogę powiedzieć, to że będzie się działo i to już całkiem niedługo więc bądźcie gotowi!!
Komentujcie!! Będę za to bardzo wdzięczna :)
twitter: playtimegomezFF

5.08.2015

Rozdział 23

Emily’s pov

-Na pewno jej nie masz? – spytała Carly i westchnęła cicho, a ja pokręciłam głową, przeszukując torby.
-Musiałam zostawić ją w domu – wymamrotałam i usiadłam na podłodze. Mieszkałam u Carly od dwóch dni. Jej rodzice i brat się zgodzili choć tak naprawdę nie wiedzieli dlaczego wyprowadziłam się od Chrisa. Wiedziała tylko Carly. No i oczywiście Justin. Wkurzyłam się na niego, że nic mi nie powiedział, ale nie chciałam się z nim kłócić. Z jednej strony trochę go rozumiałam. Po prostu się o mnie troszczył i nie chciał mnie zranić bardziej.
Dziś był dzień pogrzebu, a ja zostawiłam czarną sukienkę w domu. Świetnie.
-Przecież mogę ci pożyczyć jakąś moją, Emily – powiedziała moja przyjaciółka, siadając na łóżku i spojrzała na mnie.
-Nie, nie chce jakiejś twojej. Tamtą sukienkę dostałam od mamy i chcę założyć właśnie ją.
-Wiem, przepraszam.. – powiedziała po czym westchnęła cicho, a ja wstałam z podłogi i chwyciłam swój telefon oraz klucze.
-Pojadę do domu i tam się naszykuję i spotkamy się na miejscu – wymamrotałam po czym odblokowałam telefon i napisałam wiadomość do Justina, tłumacząc mu wszystko. Kiedy schowałam telefon do kieszeni spodni, pożegnałam się z Carly i wyszłam z jej pokoju, a potem z mieszkania.

Do domu weszłam po 10 minutach, ponieważ od Carly do mojego mieszkania był tylko kawałek. Odłożyłam klucze na szafkę, a w przedpokoju momentalnie pojawił się Chris.
-Emily.. – zaczął, ale od razu mu przerwałam.
-Nie mam czasu. Przyszłam się tylko naszykować – powiedziałam po czym go wyminęłam i poszłam na górę do swojego pokoju. Przeszukałam wszystkie szafki, aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Wsunęłam na siebie czarną sukienkę, zasłaniającą połowę ud. Nie była ona obcisła ani za krótka i właśnie dlatego tak mi się podobała. Mama dała mi ją na 16 urodziny, ale nie miałam okazji żeby ją założyć. Aż do teraz. Nie jest to jakaś nowa sukienka, ponieważ mama nosiła ją na najważniejsze wydarzenia w jej życiu i muszę przyznać, że wyglądała w niej idealnie. Przymknęłam na chwilę oczy, powstrzymując łzy po czym wypuściłam powietrze ustami. Kiedy już się uspokoiłam, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy po czym spięłam grzywkę do tyłu. Założyłam niewysokie czarne szpilki po czym stanęłam przed lustrem, patrząc na swoje odbicie. Nie wiem czy jestem gotowa. Boję się jak cholera, ale nie mogę po prostu nie przyjść na pogrzeb. Mam 17 lat i muszę być silna, mimo wszystko.
Słysząc głośną rozmowę z dołu, westchnęłam i odwróciłam się po czym wyszłam z pokoju i podeszłam do schodów. Na dole Chris sprzeczał się z Justinem. Czy on naprawdę nawet w taki dzień musi się go czepiać? Miałam go serdecznie dosyć. Zeszłam na dół i ignorując Chrisa, podeszłam do mojego chłopaka, całując go krótko w usta. Zlustrowałam go wzrokiem i westchnęłam cicho. Wyglądał cholernie seksownie. Wiem, że nie powinnam o tym myśleć teraz, ale nie dało się, uwierzcie mi. Justin miał na sobie czarny garnitur, w którym wyglądał dosłownie jak Bóg. Jak można być tak cholernie przystojnym?
-Gotowa? – z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Justina. Uśmiechnęłam się słabo i pokiwałam głową.
-Chyba tak – mruknęłam, a Chris odchrząknął więc spojrzałam na niego niechętnie.
-Nie chcę żeby on był na pogrzebie naszych rodziców – warknął chłopak, patrząc na mnie wściekły.
-Nie obchodzi mnie to. Justin to mój chłopak i chcę żeby była tam ze mną – powiedziałam spokojnie, a Justin westchnął, obejmując mnie w pasie.
-Oszalałaś? – syknął Chris i pokręcił swoją głową – Nie chcę go ani na pogrzebie ani w swoim domu.
-Będzie tutaj ile będzie chciał, a ty możesz mu jedynie possać – uśmiechnęłam się sztucznie do niego, przez co zacisnął mocno swoją szczękę.
-Chodźmy już skarbie – mruknął Justin, na co pokiwałam głową, a on pociągnął mnie do wyjścia. Byłam mu za to wdzięczna. Nie chciałam się jeszcze bardziej zdenerwować. Kiedy wyszliśmy, Justin pocałował mnie w czoło po czym westchnął cicho.
-Jak się czujesz?
-Źle, ale cieszę się, że jesteś ze mną – powiedziałam zgodnie z prawdą i spojrzałam na niego, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Po krótkiej chwili siedzieliśmy już w jego aucie. Justin położył dłoń na moim udzie, a ja położyłam swoją na jego, splatając nasze palce i przymknęłam swoje oczy. Nie rozmawialiśmy przez drogę do kościoła. Myślę, że Justin wiedział, że potrzebuję trochę ciszy i spokoju żeby przygotować się psychicznie na wszystko co mnie dzisiaj czeka. Nie musiał nic mówić, nie musiał mnie pocieszać. Ważne, że przy mnie był.

-Jesteś gotowa żeby wyjść czy chcesz jeszcze poczekać? – spytał Justin kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu przy kościele. Spojrzałam na niego i wzruszyłam swoimi ramionami.
-Ty się w ogóle nie denerwujesz? Tutaj będzie cała moja rodzina – wymamrotałam, a chłopak od razu odwrócił wzrok i spojrzał przed siebie. A jednak.
-Trochę się denerwuję.. Wiesz, mogą mnie nie zaakceptować..
-Spokojnie – mruknęłam i pogładziłam jego udo dłonią – Nie będziesz rozmawiał z każdym. Przy stole na stypie siedzimy z najbliższą rodziną czyli na przykład bratem mojej mamy, a on jest bardzo wesołym człowiekiem.. Może nie dzisiaj, ale myślę, że cię polubi. Reszta też, w końcu jesteś świetną osobą.
-Nie jestem, Emily. Nie oszukuj się – westchnął cicho chłopak i pokręcił swoją głową.
-Jesteś. Jesteś cudownym chłopakiem, który cały czas mnie wspiera i który o mnie dba i spędza ze mną najwięcej czasu jak się da – wymamrotałam – Spójrz na mnie, Justin – mruknęłam, a chłopak spojrzał na mnie po chwili niepewnie.
-Hm?
-Kocham cię i dla mnie jesteś cudownym chłopakiem. Nieważne jest to co było na początku bo teraz jesteś jedyną osobą, która jest przy mnie w każdej chwili – powiedziałam po czym uśmiechnęłam się delikatnie, a Justin odwzajemnił to i nachylił się nade mną po czym pocałował mnie czule i krótko.
-Kocham cię – szepnął w moje usta, patrząc mi w oczy.

Justin’s pov

Po skończonej mszy, wyszedłem przed kościół i wsunąłem dłonie w kieszenie spodni, czekając na Emily. Byłem trochę zdenerwowany, ponieważ była tutaj cała jej rodzina i w dodatku ten pieprzony Chris. Bałem się, że powie coś na temat mojej pracy, a nie chcę żeby jej rodzina miała o mnie złe zdanie. Nie chcę żeby Emily chodziła jeszcze bardziej załamana. Mówiąc o niej.. wyglądała naprawdę pięknie dzisiaj. Wiem, że to dzień pogrzebu i tak dalej, ale nie moja wina, że ta sukienka idealnie na niej leżała, jak wszystko zresztą. Wyglądała tak uroczo i niewinnie.
Spojrzałem na drzwi Kościoła, z którego akurat wychodziła Emily ze swoim chyba wujkiem, tak myślę. Za nimi szła reszta rodziny, a obok Chris. Odwróciłem od niego wzrok, wzdychając cicho i spojrzałem ponownie na dziewczynę. Miałem ochotę od razu ją przytulić kiedy zobaczyłem jak ociera swoje łzy, powstrzymując kolejne przed wypłynięciem. Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Nie chciałem widzieć jej w takim stanie, naprawdę nie chciałem.
-To jest mój chłopak, Justin – wymamrotała cicho Emily kiedy stanęli przede mną i chwyciła moją dłoń – A to mój wujek, Mark.
-Miło mi Pana poznać – mruknąłem, wyciągając dłoń w jego stronę.
-Mi Ciebie również, ale mów mi po imieniu – uśmiechnął się, ściskając moją dłoń, ale był to smutny uśmiech. Po krótkiej chwili poznałem się z resztą rodziny po czym Mark podał adres restauracji, w której miała być stypa i poszliśmy razem z Emily do mojego auta.

Po 10 minutach weszliśmy razem z Emily do restauracji, trzymając się za ręce. Od razu spojrzenia wszystkich skierowały się ku nam. Zwykle jestem odważny i śmiały, ale w tym momencie czułem się niekomfortowo. Wiecie, taka trema przed poznaniem rodziny swojej dziewczyny. Rozumiecie co mam na myśli? Kto by pomyślał, że kiedyś będę się tak stresował.
Podeszliśmy do stolika, przy którym siedział Chris, Mark oraz jego żona i syn. Odsunąłem dla Emily krzesło i kiedy usiadła, zrobiłem to samo, chwytając ponownie jej dłoń. Po krótkiej chwili kelnerki przyniosły dla wszystkich dania i zaczęliśmy jeść.
-Długo jesteście razem? – spytał Mark i uniósł głowę żeby na nas spojrzeć. Na twarzy Emily pojawił się cień uśmiechu kiedy usłyszała to pytanie.
-Prawie miesiąc – mruknęła po czym upiła łyka wody, a ja przełknąłem jedzenie.
-Mam nadzieję, że jesteś dobrym chłopakiem dla mojej siostrzenicy – wymamrotał po chwili, a jego wzrok utkwił w mojej twarzy. Oblizałem nerwowo wargi, a Emily ścisnęła moją dłoń.
-Myślę, że tak – mruknąłem po chwili i wzruszyłem ramionami – Nie jestem idealny, ale nikt nie jest. Staram się być dla niej dobrym chłopakiem i nie mam zamiaru jej skrzywdzić, jeśli to masz na myśli.
-Wyglądasz na twardego chłopaka, który nie pozwoli skrzywdzić kogoś kogo kocha – powiedział, przez co uśmiechnąłem się delikatnie. Emily zrobiła to samo, rumieniąc się i spuszczając wzrok.
-Nie pozwolę, możesz być pewny.
-To dobrze, cieszę się, że w końcu masz dobrego i dojrzałego chłopaka, Emily – powiedział tym razem, spoglądając na swoją siostrzenicę, na co ona od razu pokiwała głową.
-Też się cieszę.
-Myślałem żeby pojechać gdzieś na kilka dni żeby odpocząć od tego wszystkiego tutaj – wymamrotałem po chwili i spojrzałem na dziewczynę, a ona zmarszczyła swoje brwi – Wiesz, Las Vegas albo morze czy coś. Żeby trochę odetchnąć.
-To jest.. właściwie nawet dobry pomysł – wymamrotała Emily, kiwając powoli swoją głową – Dobrze byłoby wyjechać żeby sobie odpocząć..
-Chyba żeby zachowywać się jak dziwka – burknął Chris przez co zacisnąłem swoją szczękę, a spojrzenia wszystkich, którzy siedzieli przy stoliku, skierowały się na niego.
-Skończyłeś już? – warknęła Emily i zacisnęła swoje wargi.
-Przestańcie – mruknął Mark, wzdychając – Też myślę, że to dobry pomysł. Emily powinna trochę odetchnąć żeby poczuć się lepiej.
Pokiwaliśmy głowami po czym pocałowałem dziewczynę w głowę i kontynuowałem jedzenie. Nie rozumiałem jak Chris mógł traktować swoją własną siostrę w taki sposób i to jeszcze w towarzystwie rodziny na stypie swoich rodziców. W życiu nie potraktowałbym tak Jazzy. Nigdy.
-Twoja rodzina też tutaj mieszka? – spytała żona Marka, a ja miałem ochotę krzyknąć żeby nie pytał o nich więcej, ale wiedziałem, że muszę zachować spokój.
-Nie, mieszkają w Kanadzie.
-Opowiedz nam o nich – wymamrotał Mark. Naprawdę miałem ochotę go uderzyć chociaż wiem, że nie robił nic złego. To było tylko zwykłe pytanie, ale nienawidziłem rozmawiać o swoich rodzicach, o ile można ich w ogóle tak nazwać. Ścisnąłem odruchowo dłoń Emily, a ona odłożyła widelec.
-Wujku, to trudny temat dla Justina. Nie rozmawiajmy o tym – wymamrotała, uśmiechając się miło. Cholera, byłem jej wdzięczny, naprawdę.
-Nie no, niech Justin nam opowie trochę o jego idealnej rodzince – prychnął Chris ze złośliwym uśmiechem. Nie wytrzymałem. Puściłem dłoń Emily i wstałem od stołu po czym szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz. Musiałem wyjść bo inaczej bym mu przyjebał. Oparłem się o ścianę, szybko oddychając i przymknąłem powieki, starając się uspokoić.

Emily’s pov

Tym razem przegiął. Nie mogłam zrozumieć jak mógł tak potraktować mnie i mojego chłopaka w dzień pogrzebu naszych rodziców. Co z nim było do cholery nie tak? Zacisnęłam swoją szczękę kiedy Justin wyszedł z restauracji i spojrzałam na Chrisa.
-A może ty opowiesz jak to się stało, że mój chłopak wylądował w szpitalu? Huh? – zawarczałam, a on uchylił swoje usta. Wstałam od stołu po czym się odwróciłam i poszłam do wyjścia. Miałam nadzieję, że Justin nie pojechał do domu, był na to zbyt zdenerwowany. I nie chciałam być tutaj bez niego, a nie mogłam po prostu sobie pójść.
Popchnęłam drzwi po czym wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się i niemal od razu zobaczyłam Justina opartego o ścianę. Odetchnęłam cicho z ulgą po czym do niego podeszłam.
-Skarbie.. – szepnęłam, a on otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Momentalnie poczułam ukłucie w sercu. Nie chciałam żeby cierpiał – Chodź tu – szepnęłam ponownie po czym podeszłam bliżej niego i przytuliłam go, a on od razu się we mnie wtulił, ciężko oddychając.
-Nie wytrzymam tak – wymamrotał cicho, mocno obejmując mnie swoimi ramionami – Prędzej mu przyjebie. Nie chcę żeby robił ze mnie gówno przy twojej rodzinie.
-Spokojnie – mruknęłam i pocałowałam słodko jego szyję – Po prostu go olejmy – wymamrotałam i odsunęłam się delikatnie po czym na niego spojrzałam – Jesteś tu dla mnie. Potrzebuję cię i proszę cię, nie idź nigdzie. Zostań ze mną.
-Dobrze – mruknął po kilku chwilach i pocałował mnie w czoło – Zostanę tu dla ciebie bo cię kocham – wyszeptał i uśmiechnął się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłam. Po kilku minutach rozmowy chłopak chwycił moją dłoń, splatając nasze palce po czym poszliśmy z powrotem do restauracji i po chwili zajęliśmy nasze miejsca.
-Cieszymy się, że wróciliście – powiedział mój wujek, a ja pokiwałam głową z uśmiechem.
-Musieliśmy tylko chwilę odetchnąć, ale już jest okej.

Po godzinie pożegnaliśmy się z rodziną po czym wsiedliśmy do auta Justina i spojrzałam na niego kiedy zapięłam pas. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym odpalił auto i wyjechał na ulicę.
-Mówiłeś poważnie o tym wyjeździe? – spytałam po chwili i ponownie na niego spojrzałam.
-Tak. Myślałem o tym ostatnio i chciałem z tobą dzisiaj o tym porozmawiać – wymamrotał i spojrzał na mnie przelotnie – A co? Masz coś przeciwko? Nie musimy jechać..
-Nie. Myślę, że to świetny pomysł – odpowiedziałam i westchnęłam cicho z uśmiechem po czym spojrzałam przed siebie.
-To dobrze – mruknął Justin, patrząc na drogę – Myślałem o Chicago. Jest tam taka mała wieś gdzie mój kumpel ma domek i raczej pozwoli nam w nim zamieszkać na trochę. Polecielibyśmy samolotem, a o auto też poproszę jego bo będziemy potrzebować auta na pewno – powiedział i uśmiechnął się do siebie delikatnie, a ja przygryzłam swoją wargę. To chyba dobry pomysł? Spędzilibyśmy razem trochę czasu i odpoczęlibyśmy od wszystkiego tutaj. Po za tym Justin cały czas się starał i to bardzo. Cały czas pokazywał mi jak bardzo mu na mnie zależy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.  To był zdecydowanie dobry pomysł.
-No dobrze, zgadzam się – mruknęłam, a chłopak od razu pokiwał głową z uśmiechem na ustach. Westchnęłam cicho po czym włączyłam radio i oparłam głowę o szybę, patrząc na widoki za nią.
Po kilkunastu minutach jazdy, samochód zatrzymał się pod blokiem, w którym mieszkała Carly. Wyprostowałam się po czym spojrzałam na chłopaka, a on zrobił to samo.
-Justin.. – zaczęłam, a on uniósł pytająco brew, czekając aż dokończę – Mogłabym dzisiaj spać u ciebie? – spytałam cicho, bawiąc się swoimi palcami. Nie dziwcie mi się, że czułam się niezręcznie. Nie wiedziałam co mógł sobie o tym pomyśleć. Może to było za wcześnie? Może tego nie chciał? Ale musiałam spytać bo naprawdę potrzebowałam zasnąć dzisiaj w jego ramionach. Cholernie tego potrzebowałam. Justin westchnął cicho i chwycił moją dłoń, uśmiechając się szeroko.
-Mówisz poważnie?
-Tak, mówię poważnie, Justin – wymamrotałam i uniosłam na niego wzrok. W jego oczach mogłam dostrzec radość. Czy on naprawdę się z tego cieszył? Cholera. To było słodkie. Uśmiechnęłam się do niego i wzruszyłam swoimi ramionami.
-Pewnie, że możesz skarbie – powiedział i nachylił się, cmokając moje usta, na co zachichotałam.
-Dobra, to pójdę po parę rzeczy i zaraz wracam okej? – kiedy Justin pokiwał głową, wysiadłam z auta po czym poszłam do klatki, a następnie do windy. Oparłam się w niej o ścianę i spojrzałam przed siebie z uśmiechem.
Kochałam go. Naprawdę go kochałam.

Po 20 minutach weszliśmy do domu Justina i rozejrzałam się. Było dziwnie cicho i pusto.. Gdzie był Thomas? Ellie? Spojrzałam na Justina, marszcząc brwi, a on odłożył kluczyki na szafkę po czym również się rozejrzał.
-Thomas? – krzyknął, a po krótkiej chwili Thomas zbiegł po schodach ubrany tylko w spodnie dresowe. Wow.. Uniosłam swoje brwi, patrząc na niego, a on odchrząknął niezręcznie.
-Nie wiedziałem, że tak wcześnie wrócisz.. – wymamrotał w końcu, patrząc na Justina. Zanim ten zdążył coś odpowiedzieć, po schodach zeszła dziewczyna ubrana tylko w jego koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Justin od razu spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej. Ałć. Poczułam ukłucie zazdrości. Nie miałam pojęcia kim jest ta dziewczyna i nie chciałam żeby Justin tak się do niej uśmiechał.
-Kelsey – powiedział Justin i kiedy podeszła bliżej nas, przytulił ją delikatnie.
-Cześć Justin – mruknęła z uśmiechem po czym stanęła obok Thomasa i spojrzała na mnie. Nie wyglądała na jakąś sukę czy coś. Wręcz przeciwnie.. Patrzyła na mnie z uprzejmym uśmiechem, ale mogłam dostrzec, że czuła się niezręcznie. Właściwie to jej się nie dziwię bo weszliśmy do domu kiedy są półnadzy i wiadomo co robili. Sama na jej miejscu spaliłabym się ze wstydu.
-To jest moja dziewczyna, Emily – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina i spojrzałam na niego – A to jest narzeczona Thomasa, Kelsey.
-Miło mi – mruknęła blondynka, wyciągając dłoń w moją stronę. Uścisnęłam jej dłoń z lekkim uśmiechem, mamrocząc „nawzjem”, a Thomas objął ją w pasie. Od razu poczułam ulgę i przynajmniej nie miałam o co być już zazdrosna. Muszę przyznać, że wyglądali razem idealnie. On był przystojny, a ona piękna i zgrabna. Naprawdę do siebie pasowali.
-Następnym razem po prostu mi powiedz, że Kelsey przyjdzie to nie wrócę do domu tak szybko – powiedział Justin z rozbawieniem na twarzy i poklepał chłopaka po ramieniu po czym chwycił moją dłoń – Chodź, Emily – mruknął, ciągnąc mnie za sobą, a ja od razu za nim poszłam.
Kiedy weszliśmy do pokoju Justina, położyłam swoją torbę na komodzie po czym odetchnęłam cicho i podeszłam do łózka, siadając na nim po chwili.
-Nie wiedziałam, że Thomas ma narzeczoną – wymamrotałam i spojrzałam na chłopaka, który akurat rozwiązywał swój krawat.
-To już wiesz. Są razem od jakiś pięciu lat, a zaręczyli się rok temu – powiedział po czym położył krawat na fotelu i oblizał swoje wargi.
-Gdzie ona mieszka?
-Kelsey? – spytał i spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową – Niedaleko Uniwersytetu w jakimś wypasionym mieszkaniu.
-Są razem i muszą mieszkać oddzielnie? – uniosłam swoje brwi, kompletnie tego nie rozumiejąc. No bo cholera, są razem tyle czasu, są zaręczeni, ale mieszkają oddzielnie. Jak trudne to musi być? Współczułam im, poważnie.
-No.. Thomas jest moim ochroniarzem więc nie ma za bardzo innego wyjścia.
-Owszem, ma – mruknęłam od razu, a Justin spojrzał na mnie, unosząc jedną brew do góry – Jesteś głupi czy głupi, Justin? Przecież masz wielki dom więc dlaczego nie zaproponujesz Kelsey żeby tutaj zamieszkała? Wiesz jak im musi być ciężko? Są w tak poważnym związku, a nie mogą mieszkać razem.
-Nigdy tak o tym nie myślałem.. – wymamrotał Justin i podrapał się po karku, a ja przewróciłam swoimi oczami.
-Bo myślisz za często tylko o sobie – wskazałam na niego palcem, wzdychając ciężko. Chłopak odłożył marynarkę na fotel, zostając w samej koszuli i spodniach i kurwa. Wyglądał idealnie i seksownie i nie mogłam od siebie odgonić brudnych myśli. Ten człowiek doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa, przysięgam. Spojrzał na mnie, nie odzywając się po czym zaczął iść w moją stronę. Cholera, był zły? Wkurzył się za to co powiedziałam?
-Naprawdę tak o mnie myślisz? – wymamrotał, coraz bardziej zmniejszając odległość między nami.
-Tak bo tak jest.. – mruknęłam cicho, nie odwracając od niego wzroku. Chłopak nachylił się nade mną po czym popchnął mnie tak żebym położyła się na materacu. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, usiadł na moich biodrach i ponownie się nade mną nachylił.
-Nieładnie tak o mnie mówić, Em.. – wychrypiał do mojego ucha, na co od razu się uśmiechnęłam.
-Em?
-Tak, Em – mruknął, a ja przygryzłam dolną wargę. Nikt nigdy tak na mnie nie mówił, ale muszę przyznać, że mi się to spodobało – Więc, Em.. Uważasz, że myślę tylko i wyłącznie o sobie, tak?
-Tak.
-Widzisz wcale tak nie jest, wiesz? – wymamrotał i podniósł głowę żeby spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego – Bo jedyną osobą, o której cały czas myślę, jesteś ty – wyszeptał, gładząc mój policzek kciukiem.

--------------------------

Rozdział może być źle sprawdzony, ponieważ jest długi i ciężko mi się go sprawdza. No i co do tego, że jest długi..połączyłam go po prostu z następnym, ponieważ bezsensu byłoby je rozdzielać moim zdaniem. No i jest pierwszy aż tak długi rozdział.
Pamiętajcie żeby komentować i dawać follow na playtimegomezFF na tt! :)