5.08.2015

Rozdział 23

Emily’s pov

-Na pewno jej nie masz? – spytała Carly i westchnęła cicho, a ja pokręciłam głową, przeszukując torby.
-Musiałam zostawić ją w domu – wymamrotałam i usiadłam na podłodze. Mieszkałam u Carly od dwóch dni. Jej rodzice i brat się zgodzili choć tak naprawdę nie wiedzieli dlaczego wyprowadziłam się od Chrisa. Wiedziała tylko Carly. No i oczywiście Justin. Wkurzyłam się na niego, że nic mi nie powiedział, ale nie chciałam się z nim kłócić. Z jednej strony trochę go rozumiałam. Po prostu się o mnie troszczył i nie chciał mnie zranić bardziej.
Dziś był dzień pogrzebu, a ja zostawiłam czarną sukienkę w domu. Świetnie.
-Przecież mogę ci pożyczyć jakąś moją, Emily – powiedziała moja przyjaciółka, siadając na łóżku i spojrzała na mnie.
-Nie, nie chce jakiejś twojej. Tamtą sukienkę dostałam od mamy i chcę założyć właśnie ją.
-Wiem, przepraszam.. – powiedziała po czym westchnęła cicho, a ja wstałam z podłogi i chwyciłam swój telefon oraz klucze.
-Pojadę do domu i tam się naszykuję i spotkamy się na miejscu – wymamrotałam po czym odblokowałam telefon i napisałam wiadomość do Justina, tłumacząc mu wszystko. Kiedy schowałam telefon do kieszeni spodni, pożegnałam się z Carly i wyszłam z jej pokoju, a potem z mieszkania.

Do domu weszłam po 10 minutach, ponieważ od Carly do mojego mieszkania był tylko kawałek. Odłożyłam klucze na szafkę, a w przedpokoju momentalnie pojawił się Chris.
-Emily.. – zaczął, ale od razu mu przerwałam.
-Nie mam czasu. Przyszłam się tylko naszykować – powiedziałam po czym go wyminęłam i poszłam na górę do swojego pokoju. Przeszukałam wszystkie szafki, aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Wsunęłam na siebie czarną sukienkę, zasłaniającą połowę ud. Nie była ona obcisła ani za krótka i właśnie dlatego tak mi się podobała. Mama dała mi ją na 16 urodziny, ale nie miałam okazji żeby ją założyć. Aż do teraz. Nie jest to jakaś nowa sukienka, ponieważ mama nosiła ją na najważniejsze wydarzenia w jej życiu i muszę przyznać, że wyglądała w niej idealnie. Przymknęłam na chwilę oczy, powstrzymując łzy po czym wypuściłam powietrze ustami. Kiedy już się uspokoiłam, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy po czym spięłam grzywkę do tyłu. Założyłam niewysokie czarne szpilki po czym stanęłam przed lustrem, patrząc na swoje odbicie. Nie wiem czy jestem gotowa. Boję się jak cholera, ale nie mogę po prostu nie przyjść na pogrzeb. Mam 17 lat i muszę być silna, mimo wszystko.
Słysząc głośną rozmowę z dołu, westchnęłam i odwróciłam się po czym wyszłam z pokoju i podeszłam do schodów. Na dole Chris sprzeczał się z Justinem. Czy on naprawdę nawet w taki dzień musi się go czepiać? Miałam go serdecznie dosyć. Zeszłam na dół i ignorując Chrisa, podeszłam do mojego chłopaka, całując go krótko w usta. Zlustrowałam go wzrokiem i westchnęłam cicho. Wyglądał cholernie seksownie. Wiem, że nie powinnam o tym myśleć teraz, ale nie dało się, uwierzcie mi. Justin miał na sobie czarny garnitur, w którym wyglądał dosłownie jak Bóg. Jak można być tak cholernie przystojnym?
-Gotowa? – z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Justina. Uśmiechnęłam się słabo i pokiwałam głową.
-Chyba tak – mruknęłam, a Chris odchrząknął więc spojrzałam na niego niechętnie.
-Nie chcę żeby on był na pogrzebie naszych rodziców – warknął chłopak, patrząc na mnie wściekły.
-Nie obchodzi mnie to. Justin to mój chłopak i chcę żeby była tam ze mną – powiedziałam spokojnie, a Justin westchnął, obejmując mnie w pasie.
-Oszalałaś? – syknął Chris i pokręcił swoją głową – Nie chcę go ani na pogrzebie ani w swoim domu.
-Będzie tutaj ile będzie chciał, a ty możesz mu jedynie possać – uśmiechnęłam się sztucznie do niego, przez co zacisnął mocno swoją szczękę.
-Chodźmy już skarbie – mruknął Justin, na co pokiwałam głową, a on pociągnął mnie do wyjścia. Byłam mu za to wdzięczna. Nie chciałam się jeszcze bardziej zdenerwować. Kiedy wyszliśmy, Justin pocałował mnie w czoło po czym westchnął cicho.
-Jak się czujesz?
-Źle, ale cieszę się, że jesteś ze mną – powiedziałam zgodnie z prawdą i spojrzałam na niego, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Po krótkiej chwili siedzieliśmy już w jego aucie. Justin położył dłoń na moim udzie, a ja położyłam swoją na jego, splatając nasze palce i przymknęłam swoje oczy. Nie rozmawialiśmy przez drogę do kościoła. Myślę, że Justin wiedział, że potrzebuję trochę ciszy i spokoju żeby przygotować się psychicznie na wszystko co mnie dzisiaj czeka. Nie musiał nic mówić, nie musiał mnie pocieszać. Ważne, że przy mnie był.

-Jesteś gotowa żeby wyjść czy chcesz jeszcze poczekać? – spytał Justin kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu przy kościele. Spojrzałam na niego i wzruszyłam swoimi ramionami.
-Ty się w ogóle nie denerwujesz? Tutaj będzie cała moja rodzina – wymamrotałam, a chłopak od razu odwrócił wzrok i spojrzał przed siebie. A jednak.
-Trochę się denerwuję.. Wiesz, mogą mnie nie zaakceptować..
-Spokojnie – mruknęłam i pogładziłam jego udo dłonią – Nie będziesz rozmawiał z każdym. Przy stole na stypie siedzimy z najbliższą rodziną czyli na przykład bratem mojej mamy, a on jest bardzo wesołym człowiekiem.. Może nie dzisiaj, ale myślę, że cię polubi. Reszta też, w końcu jesteś świetną osobą.
-Nie jestem, Emily. Nie oszukuj się – westchnął cicho chłopak i pokręcił swoją głową.
-Jesteś. Jesteś cudownym chłopakiem, który cały czas mnie wspiera i który o mnie dba i spędza ze mną najwięcej czasu jak się da – wymamrotałam – Spójrz na mnie, Justin – mruknęłam, a chłopak spojrzał na mnie po chwili niepewnie.
-Hm?
-Kocham cię i dla mnie jesteś cudownym chłopakiem. Nieważne jest to co było na początku bo teraz jesteś jedyną osobą, która jest przy mnie w każdej chwili – powiedziałam po czym uśmiechnęłam się delikatnie, a Justin odwzajemnił to i nachylił się nade mną po czym pocałował mnie czule i krótko.
-Kocham cię – szepnął w moje usta, patrząc mi w oczy.

Justin’s pov

Po skończonej mszy, wyszedłem przed kościół i wsunąłem dłonie w kieszenie spodni, czekając na Emily. Byłem trochę zdenerwowany, ponieważ była tutaj cała jej rodzina i w dodatku ten pieprzony Chris. Bałem się, że powie coś na temat mojej pracy, a nie chcę żeby jej rodzina miała o mnie złe zdanie. Nie chcę żeby Emily chodziła jeszcze bardziej załamana. Mówiąc o niej.. wyglądała naprawdę pięknie dzisiaj. Wiem, że to dzień pogrzebu i tak dalej, ale nie moja wina, że ta sukienka idealnie na niej leżała, jak wszystko zresztą. Wyglądała tak uroczo i niewinnie.
Spojrzałem na drzwi Kościoła, z którego akurat wychodziła Emily ze swoim chyba wujkiem, tak myślę. Za nimi szła reszta rodziny, a obok Chris. Odwróciłem od niego wzrok, wzdychając cicho i spojrzałem ponownie na dziewczynę. Miałem ochotę od razu ją przytulić kiedy zobaczyłem jak ociera swoje łzy, powstrzymując kolejne przed wypłynięciem. Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Nie chciałem widzieć jej w takim stanie, naprawdę nie chciałem.
-To jest mój chłopak, Justin – wymamrotała cicho Emily kiedy stanęli przede mną i chwyciła moją dłoń – A to mój wujek, Mark.
-Miło mi Pana poznać – mruknąłem, wyciągając dłoń w jego stronę.
-Mi Ciebie również, ale mów mi po imieniu – uśmiechnął się, ściskając moją dłoń, ale był to smutny uśmiech. Po krótkiej chwili poznałem się z resztą rodziny po czym Mark podał adres restauracji, w której miała być stypa i poszliśmy razem z Emily do mojego auta.

Po 10 minutach weszliśmy razem z Emily do restauracji, trzymając się za ręce. Od razu spojrzenia wszystkich skierowały się ku nam. Zwykle jestem odważny i śmiały, ale w tym momencie czułem się niekomfortowo. Wiecie, taka trema przed poznaniem rodziny swojej dziewczyny. Rozumiecie co mam na myśli? Kto by pomyślał, że kiedyś będę się tak stresował.
Podeszliśmy do stolika, przy którym siedział Chris, Mark oraz jego żona i syn. Odsunąłem dla Emily krzesło i kiedy usiadła, zrobiłem to samo, chwytając ponownie jej dłoń. Po krótkiej chwili kelnerki przyniosły dla wszystkich dania i zaczęliśmy jeść.
-Długo jesteście razem? – spytał Mark i uniósł głowę żeby na nas spojrzeć. Na twarzy Emily pojawił się cień uśmiechu kiedy usłyszała to pytanie.
-Prawie miesiąc – mruknęła po czym upiła łyka wody, a ja przełknąłem jedzenie.
-Mam nadzieję, że jesteś dobrym chłopakiem dla mojej siostrzenicy – wymamrotał po chwili, a jego wzrok utkwił w mojej twarzy. Oblizałem nerwowo wargi, a Emily ścisnęła moją dłoń.
-Myślę, że tak – mruknąłem po chwili i wzruszyłem ramionami – Nie jestem idealny, ale nikt nie jest. Staram się być dla niej dobrym chłopakiem i nie mam zamiaru jej skrzywdzić, jeśli to masz na myśli.
-Wyglądasz na twardego chłopaka, który nie pozwoli skrzywdzić kogoś kogo kocha – powiedział, przez co uśmiechnąłem się delikatnie. Emily zrobiła to samo, rumieniąc się i spuszczając wzrok.
-Nie pozwolę, możesz być pewny.
-To dobrze, cieszę się, że w końcu masz dobrego i dojrzałego chłopaka, Emily – powiedział tym razem, spoglądając na swoją siostrzenicę, na co ona od razu pokiwała głową.
-Też się cieszę.
-Myślałem żeby pojechać gdzieś na kilka dni żeby odpocząć od tego wszystkiego tutaj – wymamrotałem po chwili i spojrzałem na dziewczynę, a ona zmarszczyła swoje brwi – Wiesz, Las Vegas albo morze czy coś. Żeby trochę odetchnąć.
-To jest.. właściwie nawet dobry pomysł – wymamrotała Emily, kiwając powoli swoją głową – Dobrze byłoby wyjechać żeby sobie odpocząć..
-Chyba żeby zachowywać się jak dziwka – burknął Chris przez co zacisnąłem swoją szczękę, a spojrzenia wszystkich, którzy siedzieli przy stoliku, skierowały się na niego.
-Skończyłeś już? – warknęła Emily i zacisnęła swoje wargi.
-Przestańcie – mruknął Mark, wzdychając – Też myślę, że to dobry pomysł. Emily powinna trochę odetchnąć żeby poczuć się lepiej.
Pokiwaliśmy głowami po czym pocałowałem dziewczynę w głowę i kontynuowałem jedzenie. Nie rozumiałem jak Chris mógł traktować swoją własną siostrę w taki sposób i to jeszcze w towarzystwie rodziny na stypie swoich rodziców. W życiu nie potraktowałbym tak Jazzy. Nigdy.
-Twoja rodzina też tutaj mieszka? – spytała żona Marka, a ja miałem ochotę krzyknąć żeby nie pytał o nich więcej, ale wiedziałem, że muszę zachować spokój.
-Nie, mieszkają w Kanadzie.
-Opowiedz nam o nich – wymamrotał Mark. Naprawdę miałem ochotę go uderzyć chociaż wiem, że nie robił nic złego. To było tylko zwykłe pytanie, ale nienawidziłem rozmawiać o swoich rodzicach, o ile można ich w ogóle tak nazwać. Ścisnąłem odruchowo dłoń Emily, a ona odłożyła widelec.
-Wujku, to trudny temat dla Justina. Nie rozmawiajmy o tym – wymamrotała, uśmiechając się miło. Cholera, byłem jej wdzięczny, naprawdę.
-Nie no, niech Justin nam opowie trochę o jego idealnej rodzince – prychnął Chris ze złośliwym uśmiechem. Nie wytrzymałem. Puściłem dłoń Emily i wstałem od stołu po czym szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz. Musiałem wyjść bo inaczej bym mu przyjebał. Oparłem się o ścianę, szybko oddychając i przymknąłem powieki, starając się uspokoić.

Emily’s pov

Tym razem przegiął. Nie mogłam zrozumieć jak mógł tak potraktować mnie i mojego chłopaka w dzień pogrzebu naszych rodziców. Co z nim było do cholery nie tak? Zacisnęłam swoją szczękę kiedy Justin wyszedł z restauracji i spojrzałam na Chrisa.
-A może ty opowiesz jak to się stało, że mój chłopak wylądował w szpitalu? Huh? – zawarczałam, a on uchylił swoje usta. Wstałam od stołu po czym się odwróciłam i poszłam do wyjścia. Miałam nadzieję, że Justin nie pojechał do domu, był na to zbyt zdenerwowany. I nie chciałam być tutaj bez niego, a nie mogłam po prostu sobie pójść.
Popchnęłam drzwi po czym wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się i niemal od razu zobaczyłam Justina opartego o ścianę. Odetchnęłam cicho z ulgą po czym do niego podeszłam.
-Skarbie.. – szepnęłam, a on otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Momentalnie poczułam ukłucie w sercu. Nie chciałam żeby cierpiał – Chodź tu – szepnęłam ponownie po czym podeszłam bliżej niego i przytuliłam go, a on od razu się we mnie wtulił, ciężko oddychając.
-Nie wytrzymam tak – wymamrotał cicho, mocno obejmując mnie swoimi ramionami – Prędzej mu przyjebie. Nie chcę żeby robił ze mnie gówno przy twojej rodzinie.
-Spokojnie – mruknęłam i pocałowałam słodko jego szyję – Po prostu go olejmy – wymamrotałam i odsunęłam się delikatnie po czym na niego spojrzałam – Jesteś tu dla mnie. Potrzebuję cię i proszę cię, nie idź nigdzie. Zostań ze mną.
-Dobrze – mruknął po kilku chwilach i pocałował mnie w czoło – Zostanę tu dla ciebie bo cię kocham – wyszeptał i uśmiechnął się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłam. Po kilku minutach rozmowy chłopak chwycił moją dłoń, splatając nasze palce po czym poszliśmy z powrotem do restauracji i po chwili zajęliśmy nasze miejsca.
-Cieszymy się, że wróciliście – powiedział mój wujek, a ja pokiwałam głową z uśmiechem.
-Musieliśmy tylko chwilę odetchnąć, ale już jest okej.

Po godzinie pożegnaliśmy się z rodziną po czym wsiedliśmy do auta Justina i spojrzałam na niego kiedy zapięłam pas. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym odpalił auto i wyjechał na ulicę.
-Mówiłeś poważnie o tym wyjeździe? – spytałam po chwili i ponownie na niego spojrzałam.
-Tak. Myślałem o tym ostatnio i chciałem z tobą dzisiaj o tym porozmawiać – wymamrotał i spojrzał na mnie przelotnie – A co? Masz coś przeciwko? Nie musimy jechać..
-Nie. Myślę, że to świetny pomysł – odpowiedziałam i westchnęłam cicho z uśmiechem po czym spojrzałam przed siebie.
-To dobrze – mruknął Justin, patrząc na drogę – Myślałem o Chicago. Jest tam taka mała wieś gdzie mój kumpel ma domek i raczej pozwoli nam w nim zamieszkać na trochę. Polecielibyśmy samolotem, a o auto też poproszę jego bo będziemy potrzebować auta na pewno – powiedział i uśmiechnął się do siebie delikatnie, a ja przygryzłam swoją wargę. To chyba dobry pomysł? Spędzilibyśmy razem trochę czasu i odpoczęlibyśmy od wszystkiego tutaj. Po za tym Justin cały czas się starał i to bardzo. Cały czas pokazywał mi jak bardzo mu na mnie zależy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.  To był zdecydowanie dobry pomysł.
-No dobrze, zgadzam się – mruknęłam, a chłopak od razu pokiwał głową z uśmiechem na ustach. Westchnęłam cicho po czym włączyłam radio i oparłam głowę o szybę, patrząc na widoki za nią.
Po kilkunastu minutach jazdy, samochód zatrzymał się pod blokiem, w którym mieszkała Carly. Wyprostowałam się po czym spojrzałam na chłopaka, a on zrobił to samo.
-Justin.. – zaczęłam, a on uniósł pytająco brew, czekając aż dokończę – Mogłabym dzisiaj spać u ciebie? – spytałam cicho, bawiąc się swoimi palcami. Nie dziwcie mi się, że czułam się niezręcznie. Nie wiedziałam co mógł sobie o tym pomyśleć. Może to było za wcześnie? Może tego nie chciał? Ale musiałam spytać bo naprawdę potrzebowałam zasnąć dzisiaj w jego ramionach. Cholernie tego potrzebowałam. Justin westchnął cicho i chwycił moją dłoń, uśmiechając się szeroko.
-Mówisz poważnie?
-Tak, mówię poważnie, Justin – wymamrotałam i uniosłam na niego wzrok. W jego oczach mogłam dostrzec radość. Czy on naprawdę się z tego cieszył? Cholera. To było słodkie. Uśmiechnęłam się do niego i wzruszyłam swoimi ramionami.
-Pewnie, że możesz skarbie – powiedział i nachylił się, cmokając moje usta, na co zachichotałam.
-Dobra, to pójdę po parę rzeczy i zaraz wracam okej? – kiedy Justin pokiwał głową, wysiadłam z auta po czym poszłam do klatki, a następnie do windy. Oparłam się w niej o ścianę i spojrzałam przed siebie z uśmiechem.
Kochałam go. Naprawdę go kochałam.

Po 20 minutach weszliśmy do domu Justina i rozejrzałam się. Było dziwnie cicho i pusto.. Gdzie był Thomas? Ellie? Spojrzałam na Justina, marszcząc brwi, a on odłożył kluczyki na szafkę po czym również się rozejrzał.
-Thomas? – krzyknął, a po krótkiej chwili Thomas zbiegł po schodach ubrany tylko w spodnie dresowe. Wow.. Uniosłam swoje brwi, patrząc na niego, a on odchrząknął niezręcznie.
-Nie wiedziałem, że tak wcześnie wrócisz.. – wymamrotał w końcu, patrząc na Justina. Zanim ten zdążył coś odpowiedzieć, po schodach zeszła dziewczyna ubrana tylko w jego koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Justin od razu spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej. Ałć. Poczułam ukłucie zazdrości. Nie miałam pojęcia kim jest ta dziewczyna i nie chciałam żeby Justin tak się do niej uśmiechał.
-Kelsey – powiedział Justin i kiedy podeszła bliżej nas, przytulił ją delikatnie.
-Cześć Justin – mruknęła z uśmiechem po czym stanęła obok Thomasa i spojrzała na mnie. Nie wyglądała na jakąś sukę czy coś. Wręcz przeciwnie.. Patrzyła na mnie z uprzejmym uśmiechem, ale mogłam dostrzec, że czuła się niezręcznie. Właściwie to jej się nie dziwię bo weszliśmy do domu kiedy są półnadzy i wiadomo co robili. Sama na jej miejscu spaliłabym się ze wstydu.
-To jest moja dziewczyna, Emily – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina i spojrzałam na niego – A to jest narzeczona Thomasa, Kelsey.
-Miło mi – mruknęła blondynka, wyciągając dłoń w moją stronę. Uścisnęłam jej dłoń z lekkim uśmiechem, mamrocząc „nawzjem”, a Thomas objął ją w pasie. Od razu poczułam ulgę i przynajmniej nie miałam o co być już zazdrosna. Muszę przyznać, że wyglądali razem idealnie. On był przystojny, a ona piękna i zgrabna. Naprawdę do siebie pasowali.
-Następnym razem po prostu mi powiedz, że Kelsey przyjdzie to nie wrócę do domu tak szybko – powiedział Justin z rozbawieniem na twarzy i poklepał chłopaka po ramieniu po czym chwycił moją dłoń – Chodź, Emily – mruknął, ciągnąc mnie za sobą, a ja od razu za nim poszłam.
Kiedy weszliśmy do pokoju Justina, położyłam swoją torbę na komodzie po czym odetchnęłam cicho i podeszłam do łózka, siadając na nim po chwili.
-Nie wiedziałam, że Thomas ma narzeczoną – wymamrotałam i spojrzałam na chłopaka, który akurat rozwiązywał swój krawat.
-To już wiesz. Są razem od jakiś pięciu lat, a zaręczyli się rok temu – powiedział po czym położył krawat na fotelu i oblizał swoje wargi.
-Gdzie ona mieszka?
-Kelsey? – spytał i spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową – Niedaleko Uniwersytetu w jakimś wypasionym mieszkaniu.
-Są razem i muszą mieszkać oddzielnie? – uniosłam swoje brwi, kompletnie tego nie rozumiejąc. No bo cholera, są razem tyle czasu, są zaręczeni, ale mieszkają oddzielnie. Jak trudne to musi być? Współczułam im, poważnie.
-No.. Thomas jest moim ochroniarzem więc nie ma za bardzo innego wyjścia.
-Owszem, ma – mruknęłam od razu, a Justin spojrzał na mnie, unosząc jedną brew do góry – Jesteś głupi czy głupi, Justin? Przecież masz wielki dom więc dlaczego nie zaproponujesz Kelsey żeby tutaj zamieszkała? Wiesz jak im musi być ciężko? Są w tak poważnym związku, a nie mogą mieszkać razem.
-Nigdy tak o tym nie myślałem.. – wymamrotał Justin i podrapał się po karku, a ja przewróciłam swoimi oczami.
-Bo myślisz za często tylko o sobie – wskazałam na niego palcem, wzdychając ciężko. Chłopak odłożył marynarkę na fotel, zostając w samej koszuli i spodniach i kurwa. Wyglądał idealnie i seksownie i nie mogłam od siebie odgonić brudnych myśli. Ten człowiek doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa, przysięgam. Spojrzał na mnie, nie odzywając się po czym zaczął iść w moją stronę. Cholera, był zły? Wkurzył się za to co powiedziałam?
-Naprawdę tak o mnie myślisz? – wymamrotał, coraz bardziej zmniejszając odległość między nami.
-Tak bo tak jest.. – mruknęłam cicho, nie odwracając od niego wzroku. Chłopak nachylił się nade mną po czym popchnął mnie tak żebym położyła się na materacu. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, usiadł na moich biodrach i ponownie się nade mną nachylił.
-Nieładnie tak o mnie mówić, Em.. – wychrypiał do mojego ucha, na co od razu się uśmiechnęłam.
-Em?
-Tak, Em – mruknął, a ja przygryzłam dolną wargę. Nikt nigdy tak na mnie nie mówił, ale muszę przyznać, że mi się to spodobało – Więc, Em.. Uważasz, że myślę tylko i wyłącznie o sobie, tak?
-Tak.
-Widzisz wcale tak nie jest, wiesz? – wymamrotał i podniósł głowę żeby spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego – Bo jedyną osobą, o której cały czas myślę, jesteś ty – wyszeptał, gładząc mój policzek kciukiem.

--------------------------

Rozdział może być źle sprawdzony, ponieważ jest długi i ciężko mi się go sprawdza. No i co do tego, że jest długi..połączyłam go po prostu z następnym, ponieważ bezsensu byłoby je rozdzielać moim zdaniem. No i jest pierwszy aż tak długi rozdział.
Pamiętajcie żeby komentować i dawać follow na playtimegomezFF na tt! :)

5 komentarzy: