26.09.2015

Rozdział 40

Emily’s pov

Ostatnie dwa dni minęły naprawdę super. Justin pokazał mi najważniejsze miejsca w Stratford i spędzaliśmy też czas z jego rodziną. Zaczynali się coraz lepiej dogadywać, a Justin dosłownie pokochał swojego małego braciszka. Wyglądał tak uroczo i słodko z dzieckiem, że miałam ochotę się rozkleić za każdym razem kiedy na nich patrzyłam. No i ja też dobrze się dogadywałam z jego rodzicami i też pokochałam Jaya. Postanowiliśmy zostać tutaj na kilka dni żeby spędzić z nimi trochę czasu jeszcze. Oni mają potem odwiedzić nas w Nowym Jorku.

Weszliśmy właśnie do starego pokoju Justina. Przyprowadził mnie tu pierwszy raz bo wcześniej nie było do tego jakoś okazji. Oblizałam swoje wargi, zaczynając się rozglądać. Niebieskie ściany, a na nich zdjęcia i plakaty ulubionych drużyn sportowych, pościel z logo ulubionej drużyny hokeja, biurko i zwykła szafa. Czyli typowy pokój nastolatka. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na chłopaka, a on wsunął dłonie do kieszeni spodni.
-To było moje małe królestwo kiedyś – powiedział, wzruszając lekko ramionami.
-Fajnie tutaj – pokiwałam głową i zaczęłam chodzić po pokoju, a po chwili moją uwagę przykuło kilka zdjęć na ścianie nad łóżkiem. Podeszłam bliżej, przyglądając się zdjęciach. Na jednym byli Pattie i Jeremy z niemowlakiem na rękach, a na drugim młody chłopiec z grzywką, zasłaniającą delikatnie oczy. Przyjrzałam się bardziej i uśmiechnęłam się po chwili.
-Nie wierze, miałeś taką grzywkę? – spytałam i odwróciłam w końcu wzrok od zdjęcia, przenosząc go na chłopaka.
-Przestań, nie przypominaj mi. Wyglądałem jak idiota – westchnął ciężko, robiąc kilka kroków w moją stronę po czym objął mnie od tyłu w pasie.
-Wyglądałeś uroczo, naprawdę – powiedziałam z delikatnym uśmiechem po czym spojrzałam w bok gdzie było zdjęcie Justina już z trochę krótszą grzywką oraz dwójką dzieci.
-To Jazzy i Jaxon – wymamrotał Justin, jakby czytając mi w myślach.
-Byli cholernie słodcy..
-Wiem – mruknął i westchnął cicho, opierając podbródek na moim ramieniu, a ja położyłam dłonie na jego, wtulając się w niego plecami – Tęsknie za nimi – dodał po chwili bardzo cicho.
-Domyślam się – szepnęłam po czym odwróciłam się w stronę chłopaka, kładąc dłonie na jego torsie – I nie wiem jak mam ci pomóc.
-Wystarczy, że jesteś – szepnął, uśmiechając się słabo.

-Do zobaczenia – pomachała nam Pattie, trzymając na rękach Jaya i stojąc w progu domu. Odmachaliśmy jej po czym wyszłam z Justinem z terenu domu i spojrzałam na niego, unosząc do góry brwi.
-Gdzie idziemy?
-Zabieram cię na najlepsze naleśniki na świecie – powiedział z szerokim uśmiechem. Zachichotałam cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. Kochałam go takiego najbardziej. Kochałam kiedy zachowywał się jak szczęśliwy nastolatek. Byłam szczęśliwa kiedy on był szczęśliwy.
Pisnęłam kiedy Justin mnie podniósł, a potem posadził na swoich ramionach. Zaśmiałam się głośno, trzymając mocno jego dłonie.
-Jesteś nienormalny.
-Wiem, skarbie, ale mnie kochasz.
-To prawda – powiedziałam, śmiejąc się po czym pocałowałam go w głowę.

Szliśmy tak, śmiejąc się i wygłupiając jak dzieci. Tak jakby nie było żadnych problemów, zmartwień. Jakbyśmy byli 13-latkami, którzy cieszą się życiem i nie mają pojęcia o problemach. Czułam się tak dobrze i byłam pewna, że ta podróż do Kanady była potrzebna nam obu.
-Justin? – usłyszeliśmy za sobą dziewczęcy głos i Justin odwrócił się w stronę, z której dochodził głos. Zmarszczyłam brwi, widząc młodą brunetkę. Justin rozszerzył swoje oczy po czym zdjął mnie z ramion, stawiając obok siebie.
-Caitlin.. O boże, nie wierzę – powiedział i uśmiechnął się szeroko, co dziewczyna od razu odwzajemniła i podbiegła, zawieszając na nim swoje ręce. Zagryzłam wargę, patrząc na nich i poczułam ukłucie zazdrości. Czułam się głupio i niezręcznie.
-Co ty tutaj robisz? – zapytała dziewczyna, odsuwając się od mojego chłopaka.
-Cóż, przyjechałem odwiedzić moich rodziców – powiedział, a ja miałam ochotę się zaśmiać. Chyba o mnie zapomniał bo do cholery nie przyjechał tutaj sam. Zacisnęłam wargi, a w tym samym czasie mój wzrok spotkał się ze wzrokiem dziewczyny i od razu mogłam powiedzieć, że jest w niej coś co mi się nie spodoba. Justin odchrząknął, drapiąc się po karku. Czuł się głupio? Powinien, ale porozmawiam z nim o tym później.
-To jest.. – zaczęła Caitlin, wskazując na mnie ruchem dłoni.
-Moja dziewczyna, Emily, a to moja..
-Była dziewczyna i przyjaciółka, Caitlin – dokończyła dziewczyna z uśmiechem, a we mnie się zagotowało. Mimo to uścisnęłam jej dłoń, wymuszając z całej siły uśmiech.
-Miło mi cię poznać – powiedziałam, ukrywając złość.
-Nawzajem – mruknęła po czym przeniosła wzrok na Justina – Gdzie idziecie?
-Na naleśniki. Idziesz z nami? – spytał, a ja zacisnęłam wargi, ponieważ mieliśmy spędzić dzisiaj po południe sami.
-Nie, będę wam przeszkadzać.. – powiedziała, zagryzając wargę, a ja odetchnęłam w duchu. Niestety, moja radość szybko minęła kiedy odezwał się Justin.
-Przestań wygadywać głupoty. Idziesz z nami i nie przyjmuję odmowy – uśmiechnął się do niej, a ja spuściłam wzrok po czym poszłam za nimi, krzyżując ręce na piersi.

Do baru z naleśnikami szliśmy, rozmawiając i śmiejąc się.. Przepraszam, nie. Oni rozmawiali i się śmiali, a ja szłam z boku nic nie mówiąc bo nie miałam o czym z nimi rozmawiać. Było mi przykro, ale z drugiej strony to jego przyjaciółka i nie widzieli się lata więc to normalne, prawda? Westchnęłam cicho, wchodząc do baru jako ostatnia po czym usiadłam przy stoliku obok Justina, a Caitlin usiadła naprzeciwko niego.
-Naleśniki z owocami, prawda? – spytał Justin, unosząc swoją brew do góry.
-Pamiętałeś – uśmiechnęła się szeroko i zalotnie Caitlin po czym zachichotała – Jasne, a ty z czekoladą – wskazała na niego palcem, a chłopak od razu pokiwał głową z uśmiechem.
-A ty? – mruknął chłopak, w końcu sobie przypominając, że istnieję i spojrzał na mnie – Co chcesz?
-Ja nie jestem głodna – powiedziałam, wzruszając ramionami i ku mojemu zdziwieniu Justin nie zaczął się ze mną kłócić jak ma to w zwyczaju. To znaczy i tak bym nie zjadła bo naprawdę nie jestem głodna, a do tego jakoś źle się czuję, ale zawsze zachowuje się inaczej kiedy nie chcę zjeść.
-Długo jesteście razem? – spytała Caitlin kiedy Justin poszedł złożyć zamówienie, a ja uniosłam na nią wzrok.
-Ponad pół roku – powiedziałam, uśmiechają się delikatnie.
-My z Justinem czuliśmy coś do siebie zawsze, mimo że późno to przyznaliśmy, ale łączyła i łączy nas wyjątkowa więź, taka jedyna w całym życiu – wymamrotała, patrząc na mnie wzrokiem typu byłam-pierwsza-i-jestem-lepsza. Wymusiłam uśmiech w jej stronę po czym odwróciłam wzrok, nie mając już ochoty na rozmowę z dziewczyną.

Kiedy  Justin wrócił z naleśnikami, od razu zaczął rozmowę z Caitlin. Wspominali, śmiali się i żartowali, zupełnie zapominając, że siedzę obok. Czy to bolało? Tak, jak cholera. Jestem jego pieprzoną dziewczyną, a on nie zwracał na mnie uwagi. W końcu, nie mogąc wytrzymać, wyjęłam swój telefon i zaczęłam pisać wiadomości z Carly. Tego też Justin nie zauważył. Siedziałam z boku, nic nie mówiąc i bawiąc się telefonem kiedy oni żartowali, a do tego ta jego przyjaciółeczka cały czas go podrywała i miałam już szczerze tego dość. To nie tylko bolało, ale wyprowadzało mnie z równowagi i musiałam się powstrzymywać żeby nie wybuchnąć.

-Emily? – usłyszałam po chwili znajomy głos i podniosłam głowę znad telefonu, a kiedy zobaczyłam kto stoi przy stoliku rozszerzyłam oczy, a na moje usta momentalnie wkradł się uśmiech.
-Rick? Co ty tutaj robisz? – spytałam, niedowierzając. Rick był przyjacielem Chrisa i pracowali razem w gangu. Nie widziałam go ponad rok, ponieważ wpadł w pewne kłopoty i musiał zniknąć na jakiś czas. Tęskniłam za nim bo znam go od dziecka i zawsze mieliśmy super relacje. Był dla mnie jak drugi brat.
-Chciałbym z tobą porozmawiać – wymamrotał, patrząc na mnie wzrokiem, który zawsze mówił, że są jakieś kłopoty.
-Oh, okej – mruknęłam i spojrzałam na Justina, który przyglądał się nam ze złością w oczach, ale szczerze to mało mnie to interesowało. Wstałam od stolika po czym wyszłam razem z Rickiem z baru i stanęliśmy na ulicy. Wiedziałam, że Justin będzie nas obserwował bo siedział przy oknie i wiedziałam, że będzie wściekły. Teraz miałam to w dupie.
-Posłuchaj, przyjechałem tutaj bo muszę prosić cię o pomoc – wymamrotał i przetarł twarz dłońmi.
-O co chodzi, Rick? – spytałam, marszcząc swoje czoło w zdezorientowaniu.
-Chris trafił za kratki wczoraj wieczorem bo znaleźli na niego dowody co do pobicia takiego jednego..
-Żartujesz sobie ze mnie? – powiedziałam, rozszerzając swoje oczy po czym przełknęłam ciężko ślinę. Miało być już dobrze, ale oczywiście coś musiało się spieprzyć. Nie chciałam odwiedzać swojego brata w więzieniu, ta myśl mnie przerażała.
-Spokojnie – mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu – Wyjdzie jeśli zapłacimy za niego kaucje, ale ona jest całkiem spora. Nie mam takich pieniędzy.. Chris mówił, że macie spadek po rodzicach i prosił żebym z tobą porozmawiał..
-Tak, jasne że dam te pieniądze – powiedziałam od razu, kiwając swoją głową – Mogę zrobić to nawet teraz. Ważne żeby Chris stamtąd wyszedł.
-Przemyśl to na spokojnie i jeśli będziesz co do tego pewna to jutro pojedziemy do banku i ja potem pojadę do Nowego Jorku, okej?
-Tak, jestem już pewna, ale jeśli chcesz to zrobić jutro to okej – pokiwałam swoją głową i wypuściłam powietrze ustami z ulgą.
-Widzę, że dzisiaj masz..randkę, tak? – uniósł brwi, a ja prychnęłam, kręcąc swoja głową.
-Nie, to nie jest randka.
-Domyślam się, że to jest ten Justin, o którym mówił Chris, ale przepraszam, że to powiem.. Patrzyłem na was dłuższą chwilę i on kompletnie cię olewał..
-Wiem, Rick – westchnęłam, wzruszając ramionami – Wiem, ale nie martw się tym. Cieszę się, że w końcu wróciłeś – uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił. Owinęłam ręce wokół jego szyi, a on objął mnie w pasie, wtulając mnie w siebie.
-Tęskniłem.
-Ja też tęskniłam – mruknęłam, przymykając swoje powieki. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam żeby ktoś mnie teraz przytulił bo czułam się beznadziejnie przez sytuację z Caitlin i Justinem.
-To zobaczymy się jutro, okej? Przyjadę po ciebie tylko wyślij mi adres hotelu. Numer mam ten sam – powiedział Rick, odsuwając się ode mnie.
-Jasne, wyślę.
-Dbaj o siebie, mała – mruknął z uśmiechem, gładząc mój policzek po czym się odwrócił i poszedł do swojego auta, a kiedy tam wsiadł, pomachał mi. Odmachałam chłopakowi po czym westchnęłam cicho i odwróciłam się, a z baru akurat wychodził Justin z Caitlin, która uśmiechnęła się do Justina po czym pocałowała go w policzek i odwróciła się, odchodząc. Kurwa mać. Czy to był żart? Ale przynajmniej sobie poszła. Myślałam, że będzie łazić za nami cały dzień.
Justin podszedł do mnie, a na jego twarzy widoczna była złość. Zabawne, że to on był zły bo z kimś porozmawiałam, a on olewał mnie ponad dwie godziny i nie zachowywałam się tak jak on.
-Kto to był? – warknął, stając naprzeciwko mnie.
-Przyjaciel mój i Chrisa.
-A co chciał? – spytał, przechylając głowę na bok.
-To już nie twoja sprawa i nie wiem jak ty, ale ja wracam do hotelu – mruknęłam, odwracając się na pięcie po czym ruszyłam w stronę hotelu i po chwili usłyszałam za sobą kroki więc Justin szedł za mną.

Droga do hotelu zajęła nam 20 minut, w ciągu których cały czas się sprzeczaliśmy. Nie powiedziałam Justinowi o co dokładnie mi chodzi bo powinien sam to wiedzieć, a on jeszcze robił mi awanturę o Ricka. Żałosne.
Weszłam do pokoju hotelowego po czym zdjęłam buty i podeszłam do kanapy, siadając po chwili na niej i wyjęłam telefon z kieszeni.
-Więc nie powiesz mi dlaczego tak obściskiwałaś się z tym kretynem? – powiedział Justin i zdecydowanie był wkurzony, ale miałam to gdzieś.
-On nie jest kretynem, jest moim przyjacielem i nie mów tak o nim skoro gówno o nim wiesz – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na chłopaka.
-Oh, no tak. Przepraszam, że go obraziłem. W końcu nie mam żadnych powodów – prychnął i odwrócił się po czym wszedł do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami. Przymknęłam powieki, wypuszczając powietrze ustami i próbując się uspokoić. Ten człowiek był niemożliwy i miałam go już kompletnie dość, naprawdę. Pokręciłam swoją głową po czym odblokowałam telefon, kładąc się na kanapie. Odczytałam nową wiadomość od Carly i odpisałam jej, oblizując swoje wargi.

Justin wyszedł z łazienki po długich 40 minutach i co mnie zdziwiło, zaczął zakładać na siebie świeże ubrania. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego przez chwilę, jednak nie miałam zamiaru go o nic pytać. Przeniosłam wzrok na telefon i westchnęłam cicho.
-Caitlin zaprosiła nas do kina na dzisiaj, idziesz? – wymamrotał po kilku minutach ubrany już Justin.
-Nie – mruknęłam od razu, czując jak mój żołądek skręca się z nerwów – Nie mam ochoty, zostanę w pokoju.
-Na pewno?
-Tak, idź sam – mruknęłam w ogóle nie patrząc na chłopaka, a po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Rzuciłam telefon na stolik, zaciskając swoje wargi i wtuliłam się w jaśka. Nie wierzyłam, że zostawił mnie tutaj samą żeby iść do kina ze swoją byłą. Do cholery, co z nim było nie tak? Olewał mnie dzisiaj dla niej, a teraz poszedł z nią na wieczór. Nie spodziewałabym się tego po nim. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to cholernie bolało. Byłam zazdrosna, tak, ale nie chodziło tutaj tylko o to. Bałam się. Bałam się, że go stracę, a nie chciałam tego. Caitlin była piękna i łączyła ich wspólna przeszłość, przyjaźń i miłość. Nawet nie musiałabym z nią walczyć bo wiadomo, że Justin ma z nią lepszą relacje. On był moim wszystkim i potrzebuje go, a to jak mnie teraz traktuje to najgorsza rzecz na świecie. Przyłożyłam dłoń do ust, nie mogąc powstrzymać płaczu.
Co ja zrobię jeśli go stracę?

"Ty i ja zdefiniowani jako chora miłość, chora miłość, chora miłość
Mimo tego wszystkiego nadal przyspieszasz bicie mego serca, bicie mego serca
Nawet gdy na mnie wrzeszczysz
Nadal uważam, że jesteś piękny ." 

-----------------------------------------------


40 ROZDZIAŁ WOW!!! Naprawdę zbliżamy się dużymi krokami do końca..

No i przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale musicie mnie zrozumieć, ponieważ w tygodniu nie mam kompletnie na nic czasu. Do tego od poniedziałku do środy nie ma mnie w domu i rozdziały mogę dodawać dopiero od czwartku więc jest ciężko. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko. Mam nadzieję, że nie będziecie źli, że rozdziały czasami będą raz w tygodniu? I właśnie następny rozdział będzie może jakoś w poniedziałek a jak nie to od środy do piątku, mam nadzieję :(

Piszcie komentarze oczywiście!! Co sądzicie o zachowaniu Justina? O Ricku?
Kocham was bardzoooo!

5 komentarzy:

  1. Boże co on wyprawia :/ świetny

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ten Justin znowu odwala...?! Mam nadzieję że nie zdradzi Emily bo to będzie kicha... Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że nie planujesz żadnego ''sad end'u''? Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://nomorewastingtimee.blogspot.com/

    - życie kończy się w nieodpowiednim momencie.

    " Śmiertelny wypadek na obrzeżach Los Angeles. Kierowca czarnego Chevroleta Camaro stracił panowanie nad kierownicą, samochód wypadł z drogi, kilka razy doszło do dachowania, a następnie stanął w płomieniach. Sekundy decydowały o dalszym losie kierowcy, nie miał szans na przeżycie. Zbyt duża prędkość przyczyną tragicznego wydarzenia, nie wyklucza się też problemów technicznych pojazdu. Trwa śledztwo, dlatego policja nie chce udzielić szczegółowych informacji m.in. prędkość samochodu w czasie wypadku, tożsamość kierowcy, przyczyny [...]"

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu...Jus zachowal sie strasznie chamsko...nie moge w to uwierzyc..., ale mam nadzieje ze sobie wszystko wyjasnia :/ Czekam nn <3 :3

    OdpowiedzUsuń