20.09.2015

Rozdział 39

Emily’s pov

Stanęłam przed lustrem, prostując swoje włosy i oblizałam wargi, patrząc na swoje odbicie. Dzisiaj mieliśmy się spotkać z rodzicami Justina i nie miałam pojęcia jak mam się ubrać. W końcu postanowiłam, że będę po prostu sobą. Miałam na sobie szarą asymetryczną bluzkę na długi rękaw, czarne rurki oraz czarne buty za kostkę ala glany. Wyglądałam zwyczajnie i właśnie tak chciałam wyglądać. Nie miałam powodu żeby się stroić tym bardziej, że nie wiem czy w ogóle uda nam się spotkać rodziców Justina.

Westchnęłam, odłączając prostownicę po czym ją schowałam i wyszłam z łazienki. Wzięłam klucze, telefon oraz torbę z ciuchami, ponieważ planowaliśmy zostać tam na kilka dni. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół po czym weszłam do kuchni, w której siedział Chris. Podeszłam do blatu, kładąc na nim torbę po czym nalałam sobie soku do szklanki.
-Emily uważaj na siebie w tej Kanadzie.. – wymamrotał Chris po chwili, a ja zmarszczyłam brwi, odwracając się w jego stronę.
-Przecież będę z Justinem.
-I właśnie dlatego uważaj. Nie wiesz jak zareagują jego rodzice i jak to wpłynie na Justina. Pilnuj go i dbaj o niego i o siebie, okej?
-Jasne, będę o tym pamiętać – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie. Chris miał racje. Nie miałam pojęcia jak zareaguje Justin jeśli pójdzie coś nie tak, ale mimo wszystko, nie bałam się go. Wiedziałam, że mnie nigdy by nie skrzywdził. Ufałam mu cholernie mocno.
-I zadzwoń jak będziecie na miejscu, okej? – uniósł brwi, wstając z miejsca po czym do mnie podszedł.
-Zadzwonię – mruknęłam, odkładając szklankę po czym przytuliłam mojego brata, a po chwili wzięłam swoją torbę i wyszłam z kuchni, a potem z domu. Umówiliśmy się z Justinem, że przyjdę do niego, a Thomas odwiezie nas na lotnisko bo to nie miałoby sensu jeśli Justin przyjechałby po mnie, a potem musiałby zostawić na lotnisku samochód. Wyjęłam z torby telefon oraz słuchawki po czym je podłączyłam i włożyłam do uszu, włączając Eminema i idąc w stronę domu Justina.

Po długich kilku godzinach wsiedliśmy z Justinem do wypożyczonego auta w Kanadzie. Lot był długi i cholernie męczący i chciałam jak najszybciej stamtąd wysiąść. Tym bardziej, że mam lęk wysokości. Do tego Justin całą drogę był zupełnie inny niż zawsze. Na pierwszy rzut oka było widać, że denerwuje się jak cholera i mimo że próbowałam go uspokoić, nie wychodziło. Momentami bywał nawet oschły w stosunku do mnie, ale starałam się tym nie przejmować. No i przeprosił mnie potem za to, a ja nie miałam zamiaru być zła. Justin jest już wystarczająco zestresowany, nie chciałam żeby musiał jeszcze przeżywać kłótnię ze mną.

Westchnęłam, oblizując swoje wargi i przyglądając się widokom za szybą samochodu. Jeśli mam być szczera, to podobała mi się Kanada. Tutaj było tak bardzo spokojnie, nie to co w Nowym Jorku. To znaczy, kocham Nowy Jork, ale tam jest tłum, a już szczególnie w wakacje. Tutaj jest zupełnie inaczej. Justinowi musi brakować tego spokoju na pewno, ale nie chciałam nawet o to pytać. Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który zaciskał swoją szczękę, patrząc uważnie na drogę. Położyłam dłoń na jego udzie, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
-Jeśli chcesz mi pomóc, to tym na pewno nic nie zdziałasz – powiedział oschle, przez co przeszły mnie ciarki. Przygryzłam wargę, spuszczając głowę i zabierając dłoń. Nie chciałam się nic odzywać, wolałam poczekać aż mu przejdzie, ale to mnie męczyło w środku. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, czasami zdarzało mu się być takim w stosunku do mnie. Szczególnie kiedy wkurzył go szef czy coś, ale zawsze odpuszczałam. Tym razem jednak nie mogłam.
-Chcę cię do cholery jakoś uspokoić więc nie zachowuj się jak pieprzony dupek – warknęłam w końcu i zacisnęłam swoje wargi.
-To zostaw mnie kurwa w spokoju. Nie widzisz, że nie potrzebuje żadnej pomocy od ciebie?
-Tak? Dobrze. To jedź sobie sam do rodziców skoro nic ode mnie nie potrzebujesz. Na pewno sobie świetnie poradzisz – prychnęłam, przewracając swoimi oczami.
-Nie przewracaj na mnie oczami – syknął chłopak i kątem oka mogłam dostrzec, że patrzył na mnie przez chwilę. Wypuściłam powietrze ustami i odwróciłam głowę w jego stronę.
-Bo co?
-Bo tego kurwa nie lubię.
-A ja kurwa nie lubię kiedy jesteś skończonym dupkiem wobec mnie i musze to znosić – prychnęłam po czym skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam w boczną szybę, próbując się uspokoić.
-Przepraszam – mruknął po chwili Justin i westchnął ciężko, kręcąc swoją głową – Denerwuję się i zachowuję się okropnie. Przepraszam, czuję się jak idiota.
-Jest okej – mruknęłam, wzruszając ramionami, mimo że wcale nie było okej. Naprawdę bolało i denerwowało mnie jego zachowanie coraz bardziej.
-Kocham cię i przepraszam – wymamrotał, chwytając moją dłoń po czym przysunął ją do swoich ust i pocałował czule.
-Ja ciebie też kocham – westchnęłam cicho, przymykając swoje powieki.

-Jesteśmy już – mruknął chłopak, zatrzymując auto pod małym, beżowym domkiem i wciągnął nerwowo powietrze. Spojrzałam na domek i uśmiechnęłam się delikatnie bo był naprawdę ładny, taki zwyczajny, ale podobał mi się. Spojrzałam na chłopaka i westchnęłam cicho, odpinając pas.
-Posłuchaj, skarbie. Nieważne co teraz się stanie, pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie, tak? – wymamrotałam, patrząc na niego uważnie.
-Tak, pamiętam – mruknął i przymknął na chwile swoje powieki – Boję się – szepnął, łamiącym się głosem, a ja pokręciłam głową po czym wdrapałam się na jego kolana, obejmując go od razu mocno.
-Wszystko będzie dobrze, kochanie – wyszeptałam do jego ucha.
-Powiedzmy, że ci wierzę – mruknął cicho, a ja zachichotałam mimowolnie i odsunęłam się, kładąc dłonie na jego policzkach. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w pełnym miłości pocałunku, który chłopak od razu odwzajemnił, a ja mogłam poczuć jak powoli się rozluźnia.

Kiedy po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, wysiadłam z auta jako pierwsza, a zaraz po mnie wysiadł Justin i zamknął auto. Chwyciłam jego dłoń, splatając nasze palce razem, a chłopak wziął głęboki wdech, ruszając w stronę domku. Widziałam jak rozgląda się dookoła i momentami się nawet uśmiechał. Po chwili stanęliśmy przed drzwiami, ale Justin nie ruszył się, nie zadzwonił ani nie zapukał. Po prostu stał, wpatrując się w drzwi, a jego oddech się przyśpieszył. Przygryzłam dolną wargę i wyciągnęłam dłoń po czym zapukałam delikatnie w drzwi. Nie minęło dużo czasu, a drzwi od domu, otworzyły się, a w nich stanęła niewysoka brunetka w średnim wieku. Spojrzała na Justina, rozchylając swoje wargi, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy.
-Justin.. – szepnęła i przełknęła cicho ślinę.

Justin’s pov

-Justin.. – szepnęła moja rodzicielka ze łzami w oczach. Patrzyłem na nią, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nadal wyglądała tak jak kilka lat temu, tylko przybyło jej trochę zmarszczek no i trochę przytyła, ale wyglądała..zdrowiej.
-Mamo – mruknąłem, łamiącym się głosem. To co czułem w środku było nie do opisania. Ta kobieta zraniła mnie miliony razy, ale mimo wszystko nadal była moją matką i prawda jest taka, że każdego dnia o niej myślałem. Niestety nigdy nie miałem odwagi żeby tutaj przyjechać i się z nią spotkać. Aż do teraz. I to wszystko dzięki Emily.
Kobieta, przyłożyła dłoń do ust, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Przygryzłem wnętrze policzka, spuszczając wzrok na ziemię i wypuściłem cicho powietrze ustami.
-Myślałam, że ty.. myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę – powiedziała, kręcąc swoją głową po czym zapłakała i zarzuciła mi ręce na szyje, wtulając się we mnie. Po dłuższej chwili, objąłem ją w pasie, przytulając się do niej. Czułem się w tym momencie tak bezpiecznie i cudownie, że nawet nie umiałem tego opisać. Czułem się tak jak wtedy kiedy miałem cztery latka, a moi rodzice jeszcze nie byli uzależnieni. Zacisnąłem powieki żeby powstrzymać łzy. Nie chciałem płakać, nie mogłem płakać.

Po kilku minutach, mama odsunęła się ode mnie i otarła łzy, robiąc krok do tyłu i zapraszając nas do środka. Kiedy tylko weszliśmy, rozejrzałem się dookoła. Trochę się zmieniło, musieli zrobić porządny remont. Zanim ktokolwiek z nas zdążył się odezwać, po schodach zszedł wysoki mężczyzna i spojrzał na mnie, od razu się zatrzymując. Przełknąłem ślinę, patrząc na niego. W końcu to on mnie wyrzucił z domu. Nie miałem pojęcia jak zachowa się tym razem.
-Justin – mruknął i zszedł z ostatniego schodka, idąc powoli w naszą stronę, a w jego oczach mogłem zobaczyć zdziwienie – Co ty tutaj robisz?
-Ja um.. – zacząłem po czym wypuściłem powietrze ustami – Chciałem.. sam nie wiem, chciałem sprawdzić co u was – wzruszyłem ramionami.
-Myśleliśmy, że nie żyjesz. Szukaliśmy cię wszędzie, ale nigdzie cię nie było..
-Szukaliście mnie? – spytałem, niedowierzając i unosząc swoje brwi ku górze. Nie dziwicie mi się, oni mnie nienawidzili i nigdy bym nie pomyślał, że mogliby mnie szukać.
-Oczywiście, że tak synku – powiedziała moja mama, uśmiechając się słabo, a tata objął ją w pasie – Ale nie udało nam się to i pogodziliśmy się z najgorszym.
-Nie przypuszczałem, że będziecie o mnie pamiętać, a co dopiero mnie szukać – wymamrotałem i podrapałem się po karku.
-Tak bardzo cię przepraszamy – wymamrotał mój ojciec, a jego głos się załamał. Zacisnął powieki i wypuścił powietrze ustami – Przepraszam za to co mówiłem, za to co robiliśmy, za Jaxona i Jazzy..
-Myślimy o tym każdego dnia. O nich i o Tobie. Nigdy byśmy o tobie nie zapomnieli, jesteś naszym synem – powiedziała już zapłakana moja mama.
-Też myślałem o was każdego dnia – powiedziałem cicho i wzruszyłem swoimi ramionami, a w moich oczach pojawiły się łzy, których nie mogłem powstrzymać. Podszedłem bliżej nich po czym wtuliłem się w moich rodziców, zaczynając cicho płakać. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś ich spotkam. Nie sądziłem, że oni nadal o mnie myślą, ale cieszyło mnie to. Tak naprawdę w głębi siebie zawsze chciałem odnowić kontakt tylko byłem za bardzo wściekły i za bardzo się bałem.
-Tak bardzo tęskniliśmy – zapłakała moja mama, a ja pociągnąłem nosem, kiwając głową po czym odsunąłem się i odwróciłem głowę żeby ujrzeć zapłakaną Emily. Westchnąłem i podszedłem do niej po czym objąłem ją swoimi ramionami.
-Po prostu trochę się wzruszyłam – wyszeptała, wzruszając swoimi ramionami, a ja uśmiechnąłem się, całując ją w głowę.
-Nie przedstawisz nas? – spytał ojciec, ocierając łzy i uniósł brwi.
-Mamo, tato to jest Emily, moja dziewczyna, a to są moi rodzice, Pattie i Jeremy – powiedziałem, patrząc raz na Emily, a raz na rodziców.
-Miło mi was poznać – powiedziała Emily, uśmiechając się miło, a moja mama podeszła do niej, odwzajemniając uśmiech po czym przytuliła ją mocno.
-Nam też, skarbie – mruknęła i kiedy się od niej odsunęła, mój tata się z nią przywitał po czym ja objąłem ją ręką w pasie.
-Zrobię kawy i porozmawiamy, okej? Idźcie usiąść do jadalni – powiedziała moja mama, ocierając łzy i uśmiechając się po czym poszła do kuchni, a my ruszyliśmy w stronę jadalni.

-Więc już nie pijecie, tak? – spytałem kiedy rodzice opowiedzieli nam, że byli na odwyku dwa lata temu i wzięli się za siebie.
-Nie, jesteśmy już czyści, zmieniliśmy się – powiedział mój tata, kiwając głową.
-Ale to nie wszystko.. – mruknęła mama i uśmiechnęła się nieśmiało, na co uniosłem pytająco brew – Mamy dziecko.
-Naprawdę? – spytałem, niedowierzając i uśmiechnąłem się mimowolnie.
-Tak, synka i ma na imię Jay i ma roczek.
-A gdzie jest teraz? – mruknąłem, oblizując swoje wargi.
-Śpi na górze, ale jak chcesz to możemy pójść do niego bo nie mam pojęcia kiedy się obudzi – powiedział mój tata, a ja od razu pokiwałem głową, wstając z miejsca.
-Zaraz wracam – mruknąłem do Em i nachyliłem się, całując ją w głowę po czym poszedłem za tatą na górę do pokoju Jaya.

Jay był naprawdę słodkim chłopcem. Miał ciemne, kręcone włoski, pulchne usta i z tego co mówił tata, niebieskie oczy. Leżał wtulony w poduszkę z lekkim uśmiechem na ustach. Był zdecydowanie uroczy i chyba zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie mogłem doczekać się kiedy się obudzi, chciałem go już poznać. Do mojej głowy od razu nasunęła się pewna myśl. Kiedyś ja i Emily będziemy mieli takie małe dziecko. Chciałbym żeby to był chłopczyk, a potem drugie, oczywiście dziewczynkę. Może teraz jest za wcześnie żeby o tym myśleć, ale mam nadzieję, że któregoś pięknego dnia razem z Emily założymy rodzinę.

Emily’s pov

-Pójdę pozmywać – powiedziała po chwili rozmowy Pattie.
-Ja ci pomogę – uśmiechnęłam się miło, wstając z kanapy.
-Nie musisz, ale byłabym wdzięczna.
-To żaden problem – zachichotałam i poszłam za kobietą do kuchni. Muszę przyznać, że rodzice Justina byli naprawdę świetni. To znaczy słyszałam o nich w większości złych rzeczy, ale teraz kiedy się zmienili, wydają się być naprawdę super osobami. Pattie jest urocza, a Jeremy zabawny i chyba widzę w nim trochę Justina. Cieszyłam się jak cholera, że wszystko zaczynało się układać. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyłam radość Justina. Na pewno brakowało mu rodziców i cieszę się, że pomogłam mu ich odzyskać.
-Od jak dawna znacie się z Justinem? – spytała Pattie, zaczynając zmywać, a ja wzięłam do ręki ścierkę żeby wycierać naczynia.
-Jakieś pół roku – uśmiechnęłam się delikatnie, ale jej następne pytanie momentalnie sprawiło, że mój uśmiech zbladł.
-A jak się poznaliście?
-Um.. – mruknęłam, uśmiechając się nerwowo. Przecież w życiu nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Justin by mnie chyba zabił – Poznaliśmy się na imprezie, a potem nasza znajomość była trochę burzliwa, jednak w końcu coś do siebie poczuliśmy.
Wow, to było całkiem dobre kłamstwo jak na mnie. Pattie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową.
-Wyglądasz na dobrą dziewczynę dla mojego syna i cieszę się, że ma kogoś takiego jak ty.
-Nie mów tak – jęknęłam, rumieniąc się, a kobieta zaśmiała się cicho.
-Życzę wam dużo szczęścia, tylko pamiętaj, nie śpieszcie się z niektórymi rzeczami. Czasami lepiej poczekać.

Kiedy Justin sprawdził godzinę i okazało się, że jest już po 21 postanowiliśmy jechać już do hotelu. Spędziliśmy naprawdę miłe po południe z jego rodzicami, a także z jego bratem Jayem, który w końcu jednak postanowił się obudzić. Był cholernie przeuroczy i mogłabym spędzać z nim całe dnie, poważnie. No i był tak samo śliczny jak Justin. To znaczy, nie widziałam Justina kiedy był młodszy, ale myślę, że wyglądał podobnie. I jestem ciekawa jak wyglądali Jaxon i Jazzy. Może Justin kiedyś pokaże mi ich zdjęcie? Na ten moment nie chcę na niego naciskać. I tak zrobił duży krok, godząc się na przyjazd tutaj.
Pożegnaliśmy się z jego rodzicami po czym poszliśmy w stronę auta Justina i kiedy miałam już wsiadać, chłopak popchnął mnie na auto tak że się o nie oparłam plecami i stanął przede mną. Uniosłam pytająco brwi, patrząc na niego w skupieniu.
-Dziękuję ci. Naprawdę ci dziękuje, Em. Nie wyobrażasz sobie co zrobiłaś, namawiając mnie na przyjazd tutaj – powiedział Justin, a w jego oczach mogłam dostrzec radość.
-Nie ma za co, skarbie – uśmiechnęłam się do niego i pogładziłam jego policzek – Chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Jesteś najcudowniejszą i najmądrzejszą dziewczyną na świecie – wymamrotał z szerokim uśmiechem, a ja zachichotałam cicho.
-Dziękuję, najwspanialszy chłopaku na świecie – powiedziałam, uśmiechając się do niego słodko. Justin przewrócił oczami po czym nachylił się i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
-Justin – mruknęłam po chwili, odpychając go kiedy pocałunek zrobił się coraz bardziej namiętny – No co? Twoi rodzice na pewno patrzą na nas przez okno.
-No i? – uniósł brwi ku górze – Myślisz, że nigdy nie widzieli całującej się pary?
-Boże, jesteś niemożliwy, Bieber – westchnęłam ciężko z rozbawieniem po czym się odwróciłam i otworzyłam drzwi od auta, wsiadając do niego. Usłyszałam uroczy śmiech chłopaka, który właśnie okrążał auto po czym wsiadł na miejsce kierowcy.

Niby wszystko szło świetnie, ale miałam złe przeczucie. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie męczyło chociaż nie miałam pojęcia co.

"Będę twoimi oczami, kiedy twoje nie będą mogły błyszczeć
Będę twoimi ramionami, będę twoją stabilną satelitą
Kiedy nie możesz się podnieść, będę płakać z tobą na czworakach
Bo będę stać przy tobie

Nawet jeśli załamiemy się, znajdziemy sposób aby się przebić
Nawet jeśli nie odnajdziemy nieba, pójdę z tobą do piekła
Kochanie, nie jesteś sam, bo będę stać przy tobie"  

----------------------------------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=R4KkBxv0VpY

Hej wszystkim! Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział. Spodziewaliście się takich reakcji rodziców Justina i jego samego? Myślicie, że teraz między nimi będzie już okej?

Bądźcie gotowi na następne rozdziały.. Nie powiem wam za dużo, ale zacznie się dziać znów coraz więcej.

Komentujcie, kocham was!


5 komentarzy: