28.07.2015

Rozdział 14

Tydzień później

Emily's pov

-Chris, idę na zakupy. Będę za jakąś godzinę – krzyknęłam z przedpokoju i założyłam na siebie swoją kurtkę, a potem trampki.

-Okej – odkrzyknął, a ja w tym samym czasie złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi po czym wyszłam na zewnątrz.

Jak się dogaduję z Chrisem po tym wszystkim? Tak jak zawsze. Zrobił mi małą pogadankę, trochę się powściekał, nie odzywał się do mnie przez kilka godzin, ale tak po za tym to było okej. Oczywiście na początku nie chciał mi uwierzyć, ale w końcu odpuścił. Był zdania, że jeśli stałoby się coś poważnego, to bym mu powiedziała. Mylisz się braciszku i to bardzo się mylisz. Carly też coś podejrzewała. Cały czas powtarzała, że nawet z wyglądu jestem przybita. Właściwie to nie myliła się za bardzo. Zazwyczaj byłam uśmiechnięta i żywa, nieważne co się działo, ale przez ostatnie kilka dni wyglądałam okropnie. Byłam słaba, zmęczona i nie miałam na nic ochoty. Dopiero teraz zaczęło się to powoli zmieniać. Nareszcie.

Dotarłam do marketu w ciągu 15 minut i weszłam do środka po czym chwyciłam koszyk i zaczęłam robić zakupy. Ktoś w tym domu musiał robić zakupy. Rodzice przedłużyli swój wyjazd o następny tydzień, ale tym razem nie z powodu obowiązków służbowych. Po prostu zakochali się w Londynie i chcą spędzić razem tam trochę wolnego czasu. Przewróciłam mimowolnie swoimi oczami. Szczęściarze.

Wyszłam z marketu z dwoma siatkami i ruszyłam powoli w stronę ścieżki. Właściwie to powinnam zadzwonić po Chrisa bo do cholery, dlaczego ja mam nosić dwie, ciężkie siatki zakupów, a on w tym czasie sobie pewnie siedzi przed telewizorem? Dupek. Otrząsnęłam się z zamyślenia, kiedy jedna z siatek się zerwała, a jej zawartość rozsypała się na chodnik. Świetnie, naprawdę świetnie. Westchnęłam ciężko i ukucnęłam po czym zaczęłam zbierać produkty do siatki. Zmarszczyłam brwi kiedy ktoś ukucnął naprzeciwko mnie i zaczął pomagać mi zbierać wszystko.

-Dziękuję. Nie musisz tego.. – przerwałam kiedy podniosłam głowę do góry i zobaczyłam kim była osoba, która zdecydowała się mi pomóc. Kurwa mać. Bieber. – Justin.. – mruknęłam cicho i wstałam, chwytając mocno swoją siatkę, a on tylko uśmiechnął się delikatnie.

-Cześć, Emily. Dobrze cię widzieć – wymamrotał i wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni, zostawiając kciuki na wierzchu.

-Co tu robisz?

-Wracałem do domu i zatrzymałem się żeby kupić papierosy. A ty co? Zakupy? – uniósł brwi ku górze. A na co ci to wygląda? Miałam ochotę przewrócić oczami, ale się powstrzymałam.

-Tak i właściwie to muszę wracać już do domu. Brat na mnie czeka, nie chcę żeby się martwił.

-A może cię podwiozę? – spytał, a ja od razu zaczęłam się śmiać po czym pokręciłam swoją głową.

-Ostatnim razem kiedy chciałeś mnie podwieźć, skończyło się na tym, że nie mogłam wrócić do domu więc nie, dzięki.

-Wiem – przewrócił swoimi oczami i westchnął ciężko. – Ale tym razem dojedziesz do domu, obiecuję. Po prostu wątpię żebyś doszła do domu z rozwaloną reklamówką, a po co masz tracić pieniądze na taksówkę?

Miał rację. Niestety. Nie doszłabym do domu na pewno. Nie będę dzwonić po Chrisa, a taksówki w Nowym Jorku są cholernie drogie. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się do mnie lekko. Wow, był taki miły. Gdybym nie poznała go wcześniej, pomyślałabym, że jest dobrym i uroczym chłopakiem, z którym warto się umówić.

-Niech ci będzie – mruknęłam, a Justin od razu pokiwał głową i wziął ode mnie siatki. Zmarszczyłam brwi, idąc za nim. Zachowywał się dziwnie. Bardzo dziwnie. Po krótkiej chwili usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pas po czym westchnęłam cicho. Czułam się jak tamtej nocy. Ten sam zapach, to samo miejsce i oczywiście ten sam kierowca. Starałam się zrobić wszystko żeby odgonić te myśli. Nie chciałam o tym myśleć.

-Więc co u ciebie? – spytał Justin, czym oderwał mnie od moich myśli. Byłam mu za to wdzięczna.

-Dobrze. Jutro wracam do szkoły, a u ciebie? – spojrzałam na niego, a chłopak wzruszył swoimi ramionami obojętnie.

-Tak jak zawsze, wiesz.

Pokiwałam głową i nie odezwałam się już więcej, nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. Czułam się dziwnie, siedząc z nim w samochodzie i rozmawiając jak gdyby nigdy nic. To było cholernie dziwne i pokręcone. I po raz kolejny, z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina.

-Posłuchaj, Emily..- zaczął i spojrzał na mnie przelotnie, jakby sprawdzając czy na niego patrzę. Patrzyłam na niego uważnie, czekając aż zacznie mówić. – Wiem, że to wszystko było i jest dla ciebie trudne, ale chciałem..ja.. – zacisnął swoje wargi po czym odchrząknął i kontynuował. – Może moglibyśmy naprawić nasze relacje?

Cholera. Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Patrzyłam na niego, niedowierzając. Byłam na niego zła, a z drugiej strony cieszyłam się, że o to zapytał, że pomyślał o czymś takim. Jednak to pierwsze uczucie wygrało.

-Żartujesz sobie, tak? – prychnęłam, nie odwracając od niego wzroku i poprawiłam się na siedzeniu. – Nie wiem czy pamiętasz, ale porwałeś mnie, potem traktowałeś jak gówno, a potem gwałciłeś. Tak, gwałciłeś bo mi to nie przynosiło żadnej przyjemności. – powiedziałam na jednym tchu, a chłopak spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale uniosłam swoją dłoń żeby go uciszyć. Wiem, że chciał pieprzyć, że przeprasza i żałuje choć to w ogóle do niego nie podobne. – Naprawdę myślisz, że będziemy teraz przyjaciółmi? A może kimś więcej, co? – kiedy chłopak nie odpowiedział, zaśmiałam się sucho i pokręciłam głową, a on w tym samym czasie zatrzymał się na mojej ulicy.

-Emily, porozmawiajmy chociaż. Mam ci coś ważnego do powiedzenia..

-Nie obchodzi mnie to, Justin. Ty mnie nie obchodzisz. Nie będziemy przyjaciółmi, nie będziemy naprawiać żadnych relacji bo między nami nie ma żadnych relacji. Mam nadzieję, że zrozumiałeś. – powiedziałam po czym wysiadłam z auta i wzięłam swoje siatki. Trzasnęłam drzwiami od auta, dosyć mocno, a to auto musiało być drogie. Trudno, zasłużył sobie na to. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Byłam wściekła, ale ciekawa co miał mi do powiedzenia. Miałam cholernie mieszane uczucia. Chciałam go pobić za to co zrobił, chciałam go pocałować, chciałam go wysłuchać i jednocześnie chciałam o nim zapomnieć. Wzięłam głęboki wdech, czując jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy.

Weszłam do domu i zaniosłam szybko zakupy do kuchni po czym otarłam pojedyncze łzy, które spłynęły po moich policzkach, a do kuchni wszedł Chris.

-Emily, wszystko w porządku? – spytał, marszcząc swoje brwi i podszedł bliżej mnie. Okej, Emily. Kolej na następne kłamstwo.

-Tak, jest okej. Po prostu źle się czuję, chyba dostanę okres czy coś – wymamrotałam i uśmiechnęłam się do niego najszczerzej jak potrafiłam.

-Jesteś pewna?

-Tak, pójdę się położyć – mruknęłam i wyminęłam go po czym poszłam szybkim krokiem na górę, a kiedy weszłam do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi na klucz po czym rzuciłam się na łóżko, wtulając się w poduszkę i zaczynając płakać.

Ten człowiek namieszał mi w głowie. Powinnam go nienawidzić za to co mi zrobił, ale nie umiałam. Lubiłam go. Naprawdę go lubiłam. Podobały mi się jego piwne oczy, włosy, które często wyglądają jak „po seksie", jego słodki uśmiech. Podobało mi się kiedy zachowywał się jak dziecko, podobał mi się jego zapach, kochałam jego dotyk i kochałam jego pocałunki. Po prostu go lubiłam. Miałam tylko jedną obawę: Czy oprócz lubienia go, czułam coś więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz