30.10.2015

Rozdział 51

Emily’s pov

Rano obudził mnie płacz Jasona więc wstałam z łóżka, w ogóle nie mając na to ochoty i wyszłam z pokoju, idąc do niego. Podeszłam do łóżeczka, od razu go z niego wyciągając i uśmiechnęłam się do niego, ziewając cicho.
-Cześć, skarbie. Wyspałeś się? – szepnęłam i pocałowałam go w czoło – Zaraz zjesz śniadanko, tylko już nie płacz – wymamrotałam, patrząc na chłopca, który w moich ramionach zaczął się w końcu uspokajać. Podeszłam do nosidełka i wsadziłam tam chłopca po czym zeszłam z nim na dół żeby zrobić mu śniadanie. Gdybym zostawiła go tutaj samego, prawdopodobnie znowu zacząłby płakać, a nie chciałam tego. Kiedy byłam już na dole, spojrzałam w stronę salonu gdzie Justin był jeszcze pogrążony we śnie, ale wcale mnie to nie dziwiło. W końcu wczoraj naprawdę się upił. Westchnęłam, idąc do kuchni, a po chwili zaczęłam robić mleko dla Jasona.

Po 20 minutach położyłam Jasona do łóżeczka i dałam mu maskotkę, którą dostał od rodziców Justina po czym pocałowałam go w policzek.
-Mamusia zaraz wróci, okej? – wymamrotałam cicho i odsunęłam się od łóżeczka, a kiedy chłopiec nie wybuchł płaczem, wyszłam z jego pokoju i poszłam do sypialni, a potem do garderoby. Wyjęłam świeżą, białą bieliznę i założyłam ją na siebie po czym wzięłam do rąk zieloną, luźną koszulkę na grubsze ramiączka i założyłam ją na siebie, a potem wsunęłam białe spodenki. Co prawda na dworze było jeszcze chłodno, ale nie miałam zamiaru dzisiaj chyba nigdzie wychodzić więc postanowiłam zostać w tym stroju. Sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam swoje włosy po czym wyszłam z sypialni i słysząc dzwonek do drzwi, zmarszczyłam brwi, idąc powoli na dół. Kto przyszedłby o 10 rano? Właściwie to jest sobota więc może to być Carly czy Chris. Westchnęłam, widząc, że Justin nadal śpi i podeszłam do drzwi, otwierając je. Kiedy zobaczyłam w ich progu Ricka, zacisnęłam swoje wargi, zaczynając szybciej oddychać. Ale moją uwagę przykuły też siniaki na jego twarzy. Ktoś go pobił i zaczęłam się obawiać, że był to Justin.
-Co tu robisz? – szepnęłam, nie chcąc żeby Justin się obudził i go tutaj zobaczył.
-Przyszedłem bo ja.. ja muszę ci coś powiedzieć, rozumiesz? – wymamrotał cicho i wypuścił powietrze ustami.
-Co ci się stało? – spytałam, wskazując palcem na jego twarz, a on wzruszył obojętnie swoimi ramionami.
-Mały wypadek, nieważne. Nie o tym przyszedłem rozmawiać – powiedział, wzdychając pod nosem po czym oblizał wargi – Emily, ja nigdy ci tego nie mówiłem bo wiedziałem jak zareaguje Chris, a potem wyjechałem i miałem nadzieję, że jak wrócę to coś się zmieni bo będziesz starsza, ale okazało się, że jesteś z Justinem..
-I? – mruknęłam, marszcząc swoje brwi i patrząc uważnie na chłopaka, którego przez całe swoje życie uważałam za swojego przyjaciela, a nawet brata.
-Ja się w tobie zakochałem już dawno temu, mimo że starałem się powstrzymywać i dlatego cię pocałowałem. Przepraszam, że namieszałem ci w życiu. Ja po prostu.. cię kocham – powiedział, patrząc w moje oczy, a ja rozchyliłam swoje wargi, niedowierzając. Nigdy nie zauważyłam żeby zachowywał się jakby coś do mnie czuł. A może po prostu nie chciałam tego widzieć?
-Rick, ja nie wiem co mam..
-Myślałem, że się zrozumieliśmy – przerwało mi warknięcie Justina, który nawet nie wiem jak, ale stanął obok mnie, patrząc morderczym wzrokiem na Ricka. Teraz nie miałam wątpliwości, że to on go pobił.
-Przyszedłem tylko na chwilę..
-Nie obchodzi mnie kurwa na jak długo i po co tutaj przyszedłeś, ale masz stąd spieprzać zanim wkurwię się bardziej – zawarczał, ruszając w jego stronę i napiął swoje mięśnie, a ja przełknęłam z trudem ślinę.
-Justin, uspokój się – szepnęłam, ale chłopak nawet nie zareagował, nie odwrócił się, nie powiedział nic. Po prostu patrzył na Ricka z wyraźną nienawiścią.
-Widzę, że Chris ci poprawił – zaśmiał się po chwili, a Rick przewrócił oczami i przeniósł swój wzrok na mnie.
-Tylko to chciałem ci powiedzieć, Emily. Nie będę ci mieszać w życiu, ale musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć, jak na przyjaciela – wymamrotał, uśmiechając się słabo. Pokiwałam głową, patrząc na niego ze smutkiem. Nie chciałam żeby cierpiał i się męczył, ale nie mogłam nic na to poradzić. On sam musiał dać sobie radę i potrzebował do tego czasu. Zawsze będzie dla mnie ważny i zawsze będę jego przyjaciółką, nieważne co, ale wiem że teraz będziemy musieli ograniczyć kontakt żeby wszystko wróciło do normy.
-Jasne, idź już stąd bo rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę – powiedział Justin, który był cholernie wkurzony, a Rick odwrócił się i poszedł w stronę swojego auta. Justin zamknął drzwi po czym odwrócił się i po prostu mnie wyminął bez żadnego słowa. A ja nie miałam już dłużej siły na takie jego zachowanie, potrzebowałam go.
-Justin – mruknęłam, odwracając się i łapiąc jego rękę po czym westchnęłam cicho – Nie możesz mnie tak cały czas olewać i unikać bo mieszkamy razem i jesteśmy dorośli. Musisz ze mną w końcu porozmawiać.
-Ale o czym Emily? – rzucił i odwrócił się w moją stronę, unosząc brwi do góry.
-Rick nic dla mnie nie znaczy.. Jest dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. Ten pocałunek to było coś czego nie rozumiem bo byłam w takim szoku, że akurat on to zrobił, że nie mogłam trzeźwo myśleć. I możesz sobie uważać jak chcesz, ale ten pocałunek też nic dla mnie nie znaczył. Tylko ty się dla mnie liczysz. Kocham cię, Justin – spojrzałam na niego niepewnie – Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia i nie chcę cię stracić. Nie mogę znieść tego, że jesteś na mnie wściekły chociaż wiem, że masz do tego prawo. Rozumiem wszystko, ale proszę, postaraj się mnie chociaż zrozumieć bo ja tak dłużej nie wytrzymam – jęknęłam, chwytając jego dłoń i patrząc na niego ze smutkiem.
-Przysięgasz, że nigdy nic nie czułaś do Ricka i nie myślałaś o nim w inny sposób nawet po tym pocałunku? – zapytał po chwili ciszy, patrząc na mnie uważnym wzrokiem.
-Przysięgam, Justin. Jestem tego pewna. Rick jest świetny i nie chcę o nim źle mówić, ale do cholery spójrz na siebie, Justin. Jesteś chodzącym ideałem z wyglądu i charakteru, jak mogłabym z ciebie zrezygnować? – uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. Na ustach chłopaka również pojawił się uśmiech, ale był on krótki.
-Raczej nie jestem idealny z charakteru skoro się mnie boisz – powiedział, nie odrywając ode mnie swojego wzroku, a ja rozchyliłam swoje wargi. Miałam nadzieję, że o tym zapomni. Jednak tak się nie stało.
-Przepraszam.. – szepnęłam, spuszczając wzrok na nasze dłonie.
-Nie przepraszaj, to moja wina. Upiłem się i miałaś prawo się wystraszyć i nienawidzę siebie za to. Chcę żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie nawet kiedy będę pijany, ale wiem, że to może się nigdy nie spełnić – westchnął cicho, robiąc kilka kroków w moją stronę, a ja spojrzałam na niego niepewnie.
-Obiecuję, że będę się starać. Wiem, że nie zrobisz mi nigdy krzywdy, ale po prostu sam rozumiesz.. Byłeś na mnie wściekły i byłeś pijany i.. – westchnęłam, kręcąc swoją głową.
-Rozumiem – mruknął po czym objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i pocałował mnie w głowę – Kocham cię, Em.
-Ja ciebie też kocham, Justin bardzo mocno.

***

Po południu postanowiliśmy razem z Justinem pójść się przejść tylko we dwójkę. Potrzebowaliśmy takiej chwili tylko dla siebie i byliśmy wdzięczni Thomasowi i Kelsey, że zgodzili się zostać z Jasonem. Całe kilka godzin chodziliśmy po plaży oraz po Nowym Jorku, rozmawiając, śmiejąc się i jedząc. Czułam się jak kiedyś. Czułam się jak wtedy kiedy nasz związek dopiero się zaczynał. Nie mogę uwierzyć, że minęło tak dużo czasu, że tak długo jesteśmy już razem. Odkąd poznałam Justina, moje życie odwróciło się do góry nogami, ale niczego nie żałuję bo jestem przy nim cholernie szczęśliwa, nieważne co się dzieje.
-Emily? – zaczął Justin przez co wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałam na chłopaka, pytającym wzrokiem – Myślałem o ślubie, wiesz? I myślałem, że najlepiej zabrać się za przygotowania teraz, zanim Jason będzie większy. Chyba, że nie jesteś jeszcze gotowa na ślub, to zrozumiem.
-Nie, Justin. Oczywiście, że jestem gotowa – uśmiechnęłam się do niego, kiwając głową.
-Okej, to mam kilka pomysłów co do miejsca, w którym moglibyśmy się pobrać i zajmę się dosłownie wszystkim, a ty skup się tylko na swojej sukni, która wiesz że..
-Ma być najdroższa jak się da – dokończyłam za niego, krzywiąc się i przewracając oczami. Nie chciałam kupować jakiejś drogiej sukni bo to nie jest w moim stylu. A tanie też są piękne, ale Justin w życiu mi na to nie pozwoli.
-Właśnie tak. Chris pomoże mi w przygotowaniu wszystkiego, a ty możesz poprosić Carly czy Kelsey żeby ci pomogły z resztą. Skupisz się na sobie, okej?
-Justin czy ty już wszystko sobie przemyślałeś? – zachichotałam, widząc jaki pewny jest swoich słów. Na pewno myślał o tym wszystkim bardzo długo i szczerze mówiąc, cieszy mnie to.
-Pewnie, że tak. Ten dzień ma być dla nas idealny i chcę żebyś go zapamiętała i żeby każdy ci zazdrościł takiego ślubu. Możesz nazwać mnie jak chcesz, ale dla mnie liczy się tylko to żeby ten dzień był najpiękniejszym dniem twojego życia – wymamrotał, zatrzymując się, a ja uśmiechnęłam się, rumieniąc się i spojrzałam w oczy chłopaka.
-Będzie idealny i najpiękniejszy, nieważne gdzie i za ile będzie, wiesz? Bo wyjdę za najcudowniejszego chłopaka na świecie i to liczy się najbardziej – powiedziałam, powodując tym uśmiech na ustach Justina, ale wiedziałam, że i tak nie przekonam go tym do wydania mniej na ślub. Chciałam żeby to wiedział bo taka była prawda. Kochałam go i wyjdę za niego, nawet jeśli miałoby to odbyć się na ulicy.
Przysunęłam się do chłopaka, obejmując rękoma jego szyję po czym złączyłam nasze usta w czułym i pełnym miłości pocałunku, który Justin od razu odwzajemnił.
-Muszę ci coś dać – powiedział chłopak kiedy oderwaliśmy się od siebie po długim pocałunku i wyciągnął coś z kieszeni – Jesteśmy teraz rodziną i mamy zamiar spędzić ze sobą resztę życia więc moje pieniądze są twoimi pieniędzmi, wszystko co należy do mnie, jest twoje..
-Nie, Justin. Nawet nie zaczynaj. Nie przyjmę nic od ciebie – pokręciłam swoją głową, odsuwając się od niego. Wiem, że byliśmy zaręczeni, ale chciałam iść sama do pracy, nie chciałam żyć na jego utrzymaniu. I tak cholernie dużo na mnie wydawał.
-Emily, tak. Nie ma odmowy, rozumiesz? Po za tym musisz mieć pieniądze kiedy czegoś ci zabraknie w domu, a ja będę w pracy. Więc masz – podał mi kartę kredytową, na której było moje imię i nazwisko – Nie musisz się martwić czy ci starczy bo starczy ci na pewno na wszystko. Zacznij od rzeczy potrzebnych na ślub i wesele, a potem przeznacz pieniądze na wszystko czego będziesz potrzebowała. Zakupy, spa, basen.. Co tylko będziesz chciała. Musisz mieć pieniądze przy sobie i możesz sobie pozwalać na wszystko czego będziesz chcieć. Nawet się ze mną nie kłóć bo musisz się przyzwyczaić. Przy mnie właśnie takie będzie życie, będziesz miała wszystko czego zapragniesz. Wy będziecie mieć, ty i Jason – uśmiechnął się do mnie delikatnie, gładząc mój policzek, a ja westchnęłam, chowając kartę kredytową.
-Dobrze, niech ci będzie i dziękuję i chyba nawet nie chcę wiedzieć ile jest pieniędzy na tej karcie.
-No na pewno nie chcesz – zaśmiał się, obejmując mnie ponownie w pasie i wzruszył ramionami.
-Jesteś chory – westchnęłam, patrząc na niego.
-Mhm, z miłości do ciebie, Emily. Jestem chory z miłości do ciebie.

--------------------------------------------

Komentujcieeeeeeeeeeee!  ♥
tt: playtimegomezFF

3 komentarze:

  1. Jej nareszcie się pogodzili :) boski do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze co ja bym zrobila za takiego chłopaka.
    Cuudownyy ja nie chce końca. Bo się popłacze :(

    OdpowiedzUsuń