18.10.2015

Rozdział 47

*przepraszam za jakiekolwiek błędy :)

9 miesięcy później

Emily’s pov

Westchnęłam ciężko, skacząc po kanałach w tv i jedząc lody bakaliowe. Jak zwykle nic nie było w tej pieprzonej telewizji. Zawsze lecą te beznadziejne programy i te same teledyski co 15 minut. Ile można? Obejrzałam już wszystkie filmy na dvd i z wypożyczalni w ciągu ostatnich kilku miesięcy i teraz tylko mi się nudzi.

Ostatnie miesiące były szalone, naprawdę. Na początku ciąży było nawet okej, czułam się dobrze, tylko czasami miałam mdłości. Resztę wakacji spędziliśmy z Justinem razem. No i oczywiście też z Carly bo często z nami gdzieś wyjeżdżała. Pojechała z nami nawet do Kanady żeby odwiedzić rodziców Justina. Jego mama dała mi wiele rad co do ciąży, czym bardzo mi pomogła. Cieszę się, że nie spotkaliśmy Caitlin. To znaczy widzieliśmy ją raz czy dwa razy, ale z daleka i nie mieliśmy zamiaru do niej podchodzić. Ja nie miałam zamiaru, nie wiem jak Justin, ale lepiej żeby był tego samego zdania co ja. Wracając do rodziców Justina, a także jego braciszka, to pokochałam ich cholernie. Są cudownymi i silnymi ludźmi. Nadal się leczą i chodzą na spotkania dla uzależnionych, ale widać, że są już na prostej drodze. Spędziłam z nimi naprawdę cudowny czas.

A szkoła? Niestety nie mogłam dokończyć tego roku i zrobię to kiedy urodzę i dziecko już trochę podrośnie. Nie mogłam chodzić do szkoły w ciąży, nawet Justin by mi na to nie pozwolił. Oh, i Justin znalazł pracę! Normalną pracę, haha. Pracuje w jednym z najlepszych salonów samochodowych w Nowym Jorku. Tak naprawdę na ten moment nie musiałby pracować bo pieniądze ze sprzedaży jego klubów i pieniądze, które dostał w takim jakby „wynagrodzeniu” od Anthony’ego, starczą nam jeszcze na długo. No ale Justin postanowił, że chce dorosnąć i się ustatkować więc znalazł pracę. Naprawdę dorósł przez ostatnie miesiące. To znaczy, nadal zachowuje się jak nastolatek i jak głupek, ale do pewnych sprawy cholernie dojrzał.

Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w domu Chrisa, razem z nim, a na następny dzień pojechaliśmy do rodziców Justina. Jako prezent kupił mi naprawdę piękną i na pewno drogą biżuterię, a ja jemu nowy telefon (ponieważ swój rozjechał samochodem w swoim salonie, mądre bardzo) i do tego krawaty. Natomiast na jego urodziny, które były miesiąc temu, razem z Chrisem, kupiliśmy mu nowe auto, o którym cholernie marzył..

***

-Wszystkiego najlepszego, skarbie – pisnęłam, zarzucając mu ręce na szyję, a chłopak zachichotał cicho, obejmując mnie w pasie.
-Dziękuje, misiu.
-Mam dla ciebie świetny prezent..
-Ale ja niczego nie chcę, Emily. Mówiłem ci już – westchnął ciężko, na co wywróciłam swoimi oczami, odsuwając się od niego.
-Chodź – mruknęłam i złapałam jego dłoń, ciągnąc go do garażu w naszym domu. Justin jęknął, idąc za mną. Niby nie chciał żebym cokolwiek mu kupowała, ale jestem pewna, że tak naprawdę chciał coś dostać. Kto do cholery nie lubi dostawać prezentów?
Zeszliśmy po schodach na dół gdzie było ciemno, a kiedy stanęliśmy już na dole, Chris zapalił światło.
-Sto lat, bracie – zawołał z uśmiechem na twarzy i odsłonił nowe, czarne auto.
-Co do kurwy.. – mruknął Justin, rozchylając swoje wargi i patrząc na samochód – Kupiłaś mi auto?
-Kupiliśmy – powiedział Chris, podchodząc do Justina i poklepał go po ramieniu – Nie podoba ci się? Bo jak nie chcesz, to mogę go sobie zabrać z wielką chęcią..
-Pierdol się, pewnie że chcę – warknął z rozbawieniem na twarzy i spojrzał na Chrisa po czym oboje się zaśmiali i przytulili „po męsku”, a po krótkiej chwili Justin odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie mocno – Dziękuję, cholera, dziękuję.
-Nie ma za co, kotku. Zasłużyłeś na to auto, a teraz idź zobacz jak się nim jeździ.

***
Uśmiechnęłam się delikatnie na to wspomnienie po czym oblizałam swoje wargi. Na moje urodziny, które były jeszcze w wakacje, Justin nigdzie mnie nie zabrał i nie dał mi żadnego typowego prezentu.. Zamiast tego, sam zrobił wnętrze naszej sypialni. Była piękna, a na ścianie zrobił wielkie serce z naszych wspólnych zdjęć, które oświetlił dookoła. To naprawdę wyglądało idealnie. Do tego, na tyłach domu, zrobił mały plac zabaw dla naszego dziecka. Czy to nie było cholernie, urocze?
No i co do dziecka, to nie znaliśmy do tej pory płci bo nie chcieliśmy jej znać tak naprawdę. Postanowiliśmy, że poczekamy do samych narodzin. Zastanawialiśmy się nad imionami i dla dziewczynki i dla chłopca i mamy kilka pomysłów. Chris oczywiście musiał wtrącić, że to ma być chłopiec bo jak nie to nie wpuści nas do domu. Mam najlepszego brata na świecie, przysięgam. Bardzo nas wspiera we wszystkim. Co prawda, na początku te zaręczyny były dla niego za szybko, ale potem stwierdził, że to dobrze, że chcemy stworzyć razem rodzinę i robimy wszystko dla dziecka. Bardzo pokochał Justina. Tak, pokochał. Sam mi to powiedział. Zbliżyli się teraz do siebie jeszcze bardziej. Justin namawiał go żeby odszedł z gangu i zajął się już normalną pracą, ale nie zadziałało niestety.

Ustaliliśmy z Justinem, że ślub weźmiemy dopiero po narodzinach. Po pierwsze nie chcieliśmy wcześniej bo to by było zdecydowanie za szybko, a po drugie wyglądałabym grubo bo przecież wyglądam jak wieloryb od 5 miesiąca ciąży. Oczywiście Justin powiedział mi, że mam wybrać jak najdroższą suknię ślubną bo chce żeby ten dzień był wyjątkowy. A przecież nie potrzeba wydawać pełno kasy na ślub żeby był idealny. No ale z Justinem Bieberem nie wygrasz, przysięgam.


Moje myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi i odwróciłam głowę do tyłu żeby zobaczyć jak Justin zdejmuje z siebie jeansową kurtkę i zawiesza kluczyki. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na mięśnie chłopaka, które były widoczne przez obcisłą, białą bokserkę. Poprawiłam się na kanapie i odłożyłam lody na kanapę obok siebie, a Justin wszedł do salonu po czym się nade mną nachylił.
-Cześć, skarbie – mruknął, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam się, krzywiąc się – Co? – mruknął, unosząc swoje brwi.
-Śmierdzisz spalenizną i fast foodami. Idź się umyj i umyj zęby najpierw – powiedziałam.
-Ja pieprze – burknął pod nosem, przewracając oczami i prostując się po czym się odwrócił i wyszedł z salonu, idąc na górę.
Po kilkunastu minutach, chłopak zszedł po schodach już odświeżony i przebrany po czym wszedł do salonu i spojrzał na mnie, siadając na kanapie. Przysunął się i złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Odgrzej sobie obiad, jest w lodówce – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie do niego, a on pokiwał głową, wstając z kanapy i poszedł do kuchni. Oblizałam wargi, patrząc ponownie na telewizor, a po krótkiej chwili również weszłam do kuchni. Podeszłam do lodówki i zaczęłam ją przeglądać.
-Gdzie jest mój jogurt truskawkowy? – spytałam, nigdzie go nie widząc i spojrzałam na chłopaka.
-Oh, wypiłem go dzisiaj rano przed pracą, przepraszam – wymamrotał, uśmiechając się do mnie przepraszająco, a ja zacisnęłam swoje wargi.
-Mogłeś sobie kupić swój albo wziąć coś innego, ale nie, musiałeś wypić mój cholerny jogurt – krzyknęłam, trzaskając drzwiami lodówki, a chłopak westchnął, kręcąc swoją głową i wracając do odgrzewania obiadu – Robisz mi to po złości.
-Przestań, to był tylko jogurt..
-Ale mój jogurt – krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze – Cały czas mnie tylko prowokujesz i denerwujesz. Mam cię dość. Pewnie masz jakąś na boku i robisz wszystko żebym to ja od ciebie odeszła – warknęłam, patrząc na Justina, a on odwrócił się w moją stronę, unosząc brwi do góry.
-Naprawdę, Emily? – burknął, patrząc na mnie – Jeśli ktoś tutaj ma czegoś dość, to tylko ja. Mam dość tych twoich pieprzonych humorków. Obiecałaś, że postarasz się nad sobą panować, a robisz mi takie awantury prawie każdego dnia i wygadujesz cholerne bzdury.
-Nie mów tak do mnie do cholery – warknęłam, patrząc na niego ze złością.
-Idę zjeść gdzieś gdzie będę miał spokój, a ty jak chcesz jogurt to jest jeszcze brzoskwiniowy – powiedział, wzdychając z irytacją i wziął talerz z jedzeniem po czym wyszedł z kuchni i poszedł na górę, a ja przewróciłam oczami, siadając przy stole i opierając dłonie o policzki.

Justin’s pov

Miałem już dość tego piekła, przysięgam. Niech ona już urodzi bo dłużej tak nie wytrzymam. Teraz awantura o jogurt, a wczoraj na mnie krzyczała za to, że zostawiłem szklankę na stole kuchennym. Zabawne, prawda? Słyszałem, że kobiety w ciąży mają okropne huśtawki humorów, ale nie miałem pojęcia, że to jest aż tak trudne do zniesienia. Nie dosyć, że całe 7 miesięcy latałem jej do sklepu miliony razy, kiedy byłem zmęczony po pracy bo ona co chwilę ma ochotę na coś innego, to jeszcze awantury praktycznie każdego dnia. Niech to dziecko się pośpieszy, błagam.

Usiadłem w sypialni na łóżku, włączając telewizor po czym zacząłem jeść obiad. Nieważne jak bardzo mnie wkurzała Emily, to kochałem jej jedzenie. Kochałem wracać do domu po pracy i mieć przepyszny obiad. No chyba, że gotowała te swoje okropne sałatki, boże.. I do tego brak seksu przez kilka miesięcy. Rozumiecie? Kilka miesięcy bez niczego. No dobra, Emily może jeszcze czasami coś zdziałała ustami, ale to jednak nie to samo. Jestem mężczyzną i potrzebuję seksu, ale nie miałem wyjścia. Musiałem jeszcze trochę poczekać.

Po kilkunastu minutach do sypialni weszła Emily i podeszła do łóżka, siadając obok mnie po czym przytuliła mnie, opierając brodę na moim ramieniu, ale ja w ogóle nie zareagowałem.
-Justin, no.. – mruknęła dziewczyna po czym westchnęła kiedy nie dostała z mojej strony żadnej reakcji – Skarbie, misiu, kochanie, przystojniaku.. – wyszeptała do mojego ucha, obejmując mnie w pasie, a ja nie mogłem, po prostu nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Była taka słodka.
-Co? – westchnąłem, odwracając głowę w jej stronę.
-Kocham cię – mruknęła, wysuwając dolną wargę, a ja przewróciłem oczami.
-Ja ciebie też kocham, nieważne jak bardzo irytująca jesteś – wymamrotałem z delikatnym uśmiechem po czym cmoknąłem ją w usta.
-Ał – pisnęła, łapiąc się za brzuch i odsuwając się ode mnie, a ja zmarszczyłem brwi, odkładając talerz na łóżko i odwróciłem się w jej stronę.
-Co się dzieje, Emily?
-Nie wiem, boli. Boli jak cholera – syknęła, zaciskając swoje powieki.
-Spokojnie, bierz głębokie wdechy i wydechy, tak jak kazał ci lekarz..
-Przecież to robię – warknęła, a ja oblizałem nerwowo wargi, patrząc na dziewczynę, która z każdą minutą jęczała głośniej z bólu. Kurwa mać.
-Justin – jęknęła po kilku minutach i spojrzała na mnie – Odeszły.. Wody mi odeszły – krzyknęła, a ja rozszerzyłem oczy. Niby przygotowywaliśmy się na ten moment wiele razy, ale kurwa nie byłem gotowy. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do naszej garderoby po czym chwyciłem dawno spakowaną torbę po czym wróciłem do pokoju i podszedłem do Emily.
-Chodź, pomogę ci wstać – wymamrotałem, będąc zdenerwowany jak cholera. Objąłem dziewczynę, pomagając jej wstać po czym powoli ruszyliśmy do wyjścia z pokoju, a potem zeszliśmy na dół i wyszliśmy z domu. Wziąłem klucze, zamykając drzwi na klucz. Thomas mieszkał w domku obok nas, ale aktualnie ich nie było bo pojechali gdzieś razem z Kelsey za miasto więc nie mogłem zostawić mu domu pod opieką.

Złapałem dziewczynę, która cały czas jęczała z bólu po czym ruszyłem do swojego auta, a po krótkiej chwili pomogłem jej do niego wsiąść. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia po czym szybko wsiadłem do samochodu i wyjechałem z terenu domu, kierując się do szpitala. Złapałem dłoń dziewczyny, która od razu ścisnęła moją. Denerwowałem się bardziej niż kiedykolwiek. Co jeśli nie zdążymy do jechać i będę musiał odbierać poród? Przecież kurwa nigdy sobie nie poradzę. Wypuściłem głośno powietrze ustami, szybko oddychając.
-Spokojnie, Justin. Nie denerwuj się tak – powiedziała Emily i spojrzała na mnie, a ja pokiwałem głową, przełykając ślinę.

Dojechaliśmy do szpitala w ciągu 10 minut i kiedy tylko do niego weszliśmy, od razu skierowaliśmy się w stronę gabinetu, który należał do lekarza prowadzącego ciążę Emily. Następne kilka minut było szalone. Zabrali Emily na salę cholernie szybko, a ja chodziłem po korytarzu zdenerwowany jak cholera. Przetarłem twarz dłońmi po czym wysłałem wiadomość do Chrisa i Carly, a także do Thomasa żeby ich o wszystkim powiadomić. Po krótkiej chwili z sali wyszła pielęgniarka i spojrzała na mnie.
-Pan jest ojcem dziecka, tak? – spytała, a ja kiwnąłem głową, patrząc na nią wyczekująco – Może Pan tam wejść, jeśli ma Pan ochotę..
-Pewnie, że chcę – powiedziałem szybko i wyminąłem ją, wchodząc do sali, a Emily od razu się uśmiechnęła kiedy mnie zobaczyła. Przygryzłem wargę, podchodząc do niej po czym chwyciłem jej dłoń, nachylając się i całując ją w czoło.
-Jestem przy tobie, skarbie – wyszeptałem, zaczynając oddychać coraz spokojniej. Dziewczyna pokiwała głową, a w jej oczach widoczne łzy.
Kurwa, to jest ten moment. Teraz zostanę tatą. Ja pierdole, nie wierzyłem w to.

Po dwóch godzinach ciężkiego porodu, podczas którego Emily cholernie się męczyła i było mi jej szkoda, w końcu się udało. Urodziła. Boże, moja dziewczyna urodziła nasze dziecko. Moje serce zaczęło walić jak szalone i spojrzałem na dziecko, które pielęgniarka owijała fioletowym kocykiem. Zabawne, kiedy ja się rodziłem też miałem fioletowy kocyk. Emily ścisnęła moją dłoń, również patrząc na pielęgniarkę, która po chwili uniosła na nas wzrok z uśmiechem na twarzy.
-Gratuluję, macie synka.
-Naprawdę? – mruknęła Emily, patrząc na nią, a kobieta pokiwała głową.
-Chce go pani potrzymać? – spytała.
-Um.. tak, a nic mu nie zrobię?
-Spokojnie, pokażę pani jak trzeba go trzymać.
-Okej.. – szepnęła dziewczyna i poczułem jej wzrok na sobie, ale nie mogłem oderwać swojego spojrzenia od malutkiego chłopczyka. To co czułem w środku było nie do opisania. Bałem się, a zarazem byłem podekscytowany.

Pielęgniarka położyła ostrożnie chłopczyka na rękach Emily, a dziewczyna od razu się uśmiechnęła do niego, zaczynając płakać. On był.. był piękny, cholernie piękny. Był idealny. Miał usta jak Emily, a oczy chyba podobne do mnie, ale nie jestem pewny bo przecież jest malutki. Wymachiwał swoimi rączkami bardzo delikatnie, a Emily złapała jedną jego malutką dłoń, patrząc na niego z miłością. Ten widok zapierał dech w piersiach. Wyglądali tak pięknie razem. Nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Łzy szczęścia. Nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć, po prostu na nich patrzyłem, czując jak łzy nadal spływają strumieniami. Moja narzeczona z naszym dzieckiem. Zapamiętam ten widok na zawsze bo był bezcenny. Nie umiem opisać tego co czułem w środku. Byłem chyba przepełniony zachwytem i miłością do nich. Tak, do nich bo chłopczyka pokochałem od momentu kiedy go zobaczyłem. Przysięgam, że będę dla niego idealnym tatą, idealnym wzorem. Będę się nim opiekował, będę o niego dbał i uczył go nowych rzeczy. Będę go kochał całym sercem, nieważne co się stanie.

Emily podniosła głowę i spojrzała na mnie, załzawionymi oczami, a lekarze i pielęgniarki stali w ciszy, przyglądając się nam. Dziewczyna zmarszczyła brwi, dostrzegając moje łzy, a ja w tym samym momencie spojrzałem na nią. W jej wzroku widoczne było zmartwienie i strach.. Nie wiem czego się bała, ale się bała. Może tego, że tak zareagowałem? Nie wiem, ale nie chciałem żeby się bała.
-Wszystko w porządku, Justin? – spytała cicho, oblizując swoje wargi.
-Jason – mruknąłem, a dziewczyna zmarszczyła swoje brwi – Będzie miał na imię Jason.

----------------------------------------------

Heeeej wszystkim! 

Nie wiem co pisać, tak szczerze haha. Więc po prostu poproszę was jak zawsze o wyrażanie swojej opinii. Zrobiłam 9 miesięcy później już teraz bo tak sobie to zaplanowałam i mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. Ale nie martwcie się, jeszcze dużo przed wami! No i jak wam się podobał rozdział i narodziny dziecka? Piszcie swoje wrażenia!!

Dziękuję za liczbę wyświetleń, jesteście cudowni :)

Do następnego!!

9 komentarzy:

  1. Kurde kocham... ten rozdział jest piękny heh... naprawdę jest extra boże ale się wczułam aż się popłakałam xD jej kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ten rozdział jest boski do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju jaki cudowny *-* Uwielbiam cie! :3 Juz sie balam ze to bedzie ostatni rodzial, a jednak nie wiec dziekuje <3 Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie! Piękny rozdział! No centralnie rzygam tęczą <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mi lezka poleciała. Cudowny rozdział. Uff myslalam ze to ostatni rozdział ale jednak nie !!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam łzy w oczach, cudowny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń