16.10.2015

Rozdział 46

Emily’s pov

-Więc już okej między tobą, a Justinem? – spytała Carly kiedy siedziałyśmy przy stole kuchennym w moim domu.
-Tak, jest naprawdę dobrze – uśmiechnęłam się do niej delikatnie po czym upiłam łyka kawy. Przedwczoraj zostałam u Justina na noc bo nie chciał żebym wracała do domu, ponieważ się za mną stęsknił. To było słodkie. Ale tak właściwie to ja też nie chciałam wracać, wolałam zostać z nim bo brakowało mi takich „naszych momentów” cholernie bardzo. Chris oczywiście bardzo się ucieszył kiedy wczoraj wróciłam do domu i razem z Justinem powiedzieliśmy mu, że wróciliśmy do siebie i będziemy tworzyć razem rodzinę. On także chciał żeby moje dziecko miało obojga rodziców.
-To się cieszę i to bardzo – uśmiechnęła się do mnie po czym poprawiła swoje włosy i westchnęła cicho – Nie mogę uwierzyć, że będziesz mamusią. Już nie mogę się doczekać tego pięknego maleństwa – zachichotała, a ja przewróciłam oczami.
-Na pewno będziesz jego ulubioną ciocią.
-Hej, nie jego, to ma być dziewczynka – wskazała na mnie palcem, a ja zaśmiałam się pod nosem. Carly bardzo chciała żebym urodziła dziewczynkę, natomiast Chris chciał żeby to był chłopiec, a my z Justinem byliśmy zdania, że ważne jest to żeby było zdrowe. Nieważne czy będzie to chłopiec czy dziewczynka, pokochamy je równo mocno. To takie dziwne, że jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się nad usunięciem ciąży, a teraz nawet się cieszę, że urodzę dziecko. Może to i wczesny wiek, ale czuję, że razem z Justinem sobie poradzimy. Nie mamy innego wyjścia.
Naszą rozmowę po kilku minutach przerwał dźwięk mojego telefonu. Westchnęłam, wyjmując go z kieszeni spodni po czym spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się, widząc, że to Justin. Przesunęłam palcem po ekranie po czym przystawiłam telefon do ucha.
-Halo? – mruknęłam do telefonu i napiłam się kawy ponownie.
-Cześć, skarbie. Masz jakieś plany na dzisiaj? – spytał, a ton jego głosu był zdecydowanie radosny.
-Um.. nie chyba nie, ale jest u mnie Carly..
-Oh, to sobie pójdzie albo zostanie z Chrisem bo będę po ciebie o 18 – powiedział do telefonu, a ja od razu przewróciłam oczami. Zawsze tak robił kiedy chciał spędzić ze mną dzień czy po południe, a ja byłam w czyimś towarzystwie.
-Ale Justin, posłuchaj..
-Nie, Em – mruknął, przerywając mi – Mam dla ciebie super niespodziankę i nie ma mowy żebyś nie dała rady dzisiaj ze mną się spotkać. Oh, i ubierz coś ładnego – wymamrotał po czym się rozłączył, a ja westchnęłam ciężko, odkładając telefon po czym spojrzałam na swoją przyjaciółkę.
-Justin cię gdzieś zabiera, prawda? – spytała, chichocząc cicho, a ja pokiwałam głową, wzdychając cicho – Nie ma problemu, Emily. Zostanę sobie z Chrisem, a ty jedź bawić się z Justinem. W końcu musicie spędzić trochę czasu razem na spokojnie po tym co ostatnio się działo.
-Naprawdę? I nie będziesz zła? – zapytałam, patrząc na nią przepraszająco.
-Nie, pewnie że nie – zaśmiała się i wzruszyła ramionami delikatnie.

Wyszłam z łazienki po godzinnej kąpieli i weszłam do pokoju, wzdychając cicho. Ciekawe gdzie zabiera mnie Justin skoro powiedział żebym założyła coś ładnego? Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, czując motylki w brzuchu jak za pierwszym razem kiedy zabrał mnie na randkę.

Zsunęłam z siebie ręcznik, odkładając go na krzesełko po czym spojrzałam na białą, krótką i przewiewną sukienkę, z prześwitującymi długimi rękawami. Typowa sukienka na lato i dlatego postanowiłam to właśnie ją założyć. Nie chciałam zakładać nic obcisłego i wyzywającego, wolałam wyglądać bardziej słodko. Miałam też niezbyt mocny makijaż i rozpuszczone oraz wyprostowane włosy. Oblizałam wargi i chwyciłam białą bieliznę, zakładając ją na siebie, a po chwili zrobiłam to samo z sukienką po czym wsunęłam na stopy czarno-złote sandały na szpilkach i podeszłam do lustra. Uśmiechnęłam się, widząc że wyglądam całkiem nieźle. Myślę, że Justinowi się spodoba, a jeśli nie to trudno, będzie miał problem. Wzięłam małą torebkę i wrzuciłam do niej potrzebne rzeczy po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni żeby jeszcze się czegoś napić.

****
18:02
Ding, ding.
Wstałam od stołu w kuchni i chwyciłam swoje okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na nos oraz wzięłam torebkę po czym poszłam w stronę drzwi wejściowych. Po chwili je otworzyłam i uśmiechnęłam się, widząc Justina ubranego w białą bokserkę, koszulę jeansową i jasne jeansy. Wyglądał naprawdę dobrze, a do tego te jego idealne perfumy..
-Hej, skarbie i wow, skarbie wyglądasz tak pięknie – powiedział Justin z uśmiechem, a ja zarumieniłam się, chichocząc cicho po czym cmoknęłam jego usta.
-Cześć, ty też wyglądasz apetycznie – mrugnęłam do niego z uśmiechem na ustach, a on zaśmiał się cicho na moje słowa.
-Idziemy?
-Idziemy.

Justin’s pov

Podczas jazdy samochodem, słuchaliśmy muzyki, śpiewając razem piosenki i śmiejąc się jak dzieci. Naprawdę za tym tęskniłem. I kochałem tą dziewczynę bardziej niż potraficie sobie to wyobrazić. Mógłbym patrzeć na nią i na jej uśmiech całymi dniami. A do tego wyglądała dzisiaj tak pięknie i uroczo. Uwielbiałem kiedy się tak ubierała.
Po upływie kilkunastu minut, zatrzymałem się na poboczu drogi i spojrzałem na zmieszaną dziewczynę.
-Co się dzieje? Czemu się tutaj zatrzymałeś?
-Posłuchaj, musisz coś zrobić.. – wymamrotałem i wyciągnąłem z kieszeni czarną opaskę po czym jej ją podałem – To naprawdę wyjątkowa niespodzianka i nie możesz nic widzieć.
-Nie, no Justin – jęknęła, patrząc na mnie oburzona.
-Emily, proszę cię – mruknąłem, przewracając oczami, a dziewczyna w końcu odpuściła, burcząc coś pod nosem po czym założyła opaskę na oczy, a ja ponownie wjechałem na ulicę, oblizując swoje wargi. Jeśli mam być szczery to trochę się denerwowałem.. Co ja pieprzę, denerwowałem się jak cholera, ale miałem nadzieję, że Emily spodoba się to co dla niej przygotowałem. Westchnąłem pod nosem, stukając palcami nerwowo o kierownicę, a po kilkunastu minutach zatrzymałem się pod wyznaczonym miejscem i wyłączyłem silnik. Wysiadłem z auta i przeczesałem włosy palcami, okrążając go po czym otworzyłem drzwi od strony Emily i chwyciłem jej dłoń.
-Pomogę ci wysiąść – mruknąłem do niej i pociągnąłem ją w swoją stronę, a kiedy dziewczyna stała już obok mnie, zamknąłem auto. Objąłem ją w pasie, prowadząc ją idealną i prostą ścieżką, a po kilku chwilach zatrzymałem się i westchnąłem cicho – Posłuchaj, zostaniesz tutaj, ale nie ściągaj opaski, dobrze? Odczekaj pięć minut, a potem ją zdejmij, dobrze?
-Um.. okej – mruknęła dziewczyna, będąc zmieszana, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
-Pamiętaj, pięć minut – szepnąłem, całując ją w usta po czym zostawiłem ją samą na środku ścieżki.

Emily’s pov

Dobra, tak szczerze to nie miałam jak sprawdzić czy minęło już pięć minut. Justin powinien dać mi jakiś znak czy coś. Trochę się denerwowałam tym wszystkim bo nie miałam pojęcia gdzie jestem i dlaczego mam tą pieprzoną opaskę i nie miałam pojęcia co ten człowiek znowu wymyślił. Czułam tylko świeże powietrze i słyszałam śpiew ptaków, ale to wszystko. Żadnych samochodów, żadnych rozmów innych ludzi. Totalna pustka. Jakbyśmy byli na jakiejś bezludnej wyspie. Ale nie bałam się, ufałam Justinowi i domyślałam się, że to jest coś bardzo ważnego dla niego bo całą drogę był jakiś nerwowy.

Po kilku chwilach postanowiłam zdjąć już opaskę. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, ale myślę, że pięć minut na pewno. Przygryzłam dolną wargę i dotknęłam palcami opaski po czym zsunęłam ją ze swoich oczu, które od razu poraziło słońce i przez to musiałam je zmrużyć. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, otworzyłam je szerzej i zaczęłam się rozglądać. O kurwa, gdzie ja byłam? Stałam na jakiejś idealnie zrobionej ścieżce posypanej płatkami róż, która prowadziła do dużego domu.. do dużego i pięknego jak cholera domu. Po obu moich bokach były piękne trawniki, z dwoma drzewkami, a cały teren był osłonięty wysokimi, ciemnymi krzakami, przez które na pewno nie było nic widać. Uśmiechnęłam się delikatnie, podziwiając widoki przed sobą. Dosłownie dom moich marzeń. Co do niego to był naprawdę idealny.. Przed nim był basen, a za basenem kilka stolików i krzeseł. Dom miał duże i szklane okna i był idealnie oświetlony. Odetchnęłam cicho po czym spojrzałam na drogę, która prowadziła do domu i ruszyłam powoli w jego stronę. Kiedy przechodziłam obok basenu, uśmiechnęłam się, kręcąc swoją głową. Ten dom był naprawdę idealny. Po krótkiej chwili stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech, łapiąc za klamkę i otwierając je. Weszłam do środka i dosłownie zaniemówiłam, Wnętrze było cholernie piękne. Było nowocześnie i tak idealnie. Kilka obrazów na beżowych ścianach, skórzane kanapy i fotele, mięciutkie dywaniki i przede wszystkim był naprawdę dobrze oświetlony. Były też kręcone schody, prowadzące do góry. Rozchyliłam swoje wargi, przyglądając się wszystkiemu i nie mogąc oderwać od tego oczu. Jedno pytanie zaprzątało mi głowę: co ja tu do cholery robię?
Spojrzałam przed siebie, a z pomieszczenia, które chyba było kuchnią, wyszedł Justin i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Przygryzłam wargę, ruszając w jego stronę, a po chwili stanęłam przed nim, patrząc na niego zmieszana.
-Podoba ci się? – spytał, chwytając moją dłoń.
-Podoba? Cholera, tu jest idealnie, ale nie rozumiem co my tutaj robimy..
Justin się zaśmiał, ciągnąc mnie do pomieszczenia, z którego wyszedł i które okazało się kuchnią, czyli tak jak myślałam. Kuchnia też była piękna i nowoczesna i oczywiście duża. Był biały blat, który oddzielał ją z ogromnym salonem. Spojrzałam na stół i uśmiechnęłam się, widząc dwa talerze, na których była sałatka z kurczakiem, a obok talerzy stały dwa kieliszki. Po środku był szampan, a także świece. Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Ten człowiek był niemożliwy, naprawdę.
-To dla ciebie – mruknął Justin, wyrywając mnie z zamyślenia, a ja spojrzałam na niego, a potem na czerwoną różę i uśmiechnęłam się ponownie.
-Dziękuję, skarbie – powiedziałam, biorąc od niego różę i pocałowałam go w policzek. Justin podszedł do stołu i odsunął krzesło, pokazując gestem ręki żebym usiadła więc to zrobiłam, chichocząc pod nosem, a po krótkiej chwili naprzeciwko mnie usiadł Justin – Sam to wszystko przygotowałeś? – spytałam, unosząc brew.
-Thomas mi trochę pomógł bo nie wyrobiłbym się ze wszystkim – wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem na ustach.
-To nieważne, jest idealnie i doceniam wszystko co przygotowałeś – wymamrotałam i oblizałam swoje wargi – Ale wiesz, że nie mogę pić alkoholu, tak?
-Wypijemy tylko po jednym kieliszku, a po za tym ten szampan ma mało procentów więc spokojnie.
-Oh, okej – mruknęłam z uśmiechem i zaczęliśmy jeść kolację, która okazała się być naprawdę smaczna. Nie wiem czy gotował to Justin czy Thomas, ale było pyszne jak cholera.
-Powiesz mi teraz dlaczego jesteśmy tutaj? W tym pięknym domu? – spytałam po kilku minutach i spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się delikatnie, oblizując swoje wargi. Cholera, mógłby tego nie robić bo naprawdę bardzo mnie to pobudza.
-Po pierwsze, przestań gapić się na moje usta bo na deser też przyjdzie czas – wymamrotał chłopak z głupim uśmiechem na twarzy, a ja jęknęłam, rumieniąc się i westchnęłam ciężko – A po drugie jesteśmy tutaj bo ten dom jest twój.
-Słucham? – mruknęłam i prawie zakrztusiłam się sałatką, którą miałam w ustach – Jak to mój? – spytałam kiedy już przełknęłam jedzenie.
-Będziemy teraz rodziną, urodzi nam się dziecko i potrzebujemy dobrych warunków do wychowania go, a po drugie to taki mały prezent dla ciebie – wzruszył ramionami, patrząc na mnie uważnie.
-Czy to znaczy, że chcesz żebym już teraz z tobą zamieszkała?
-Um.. tak myślałem – mruknął chłopak, drapiąc się niezręcznie po karku – Ale jeśli to za wcześnie to przecież możemy poczekać. Ten dom tutaj zostanie i nadal będzie należał do ciebie.
-Nie, Justin. To nie jest za wcześnie, ja po prostu.. jestem w szoku – westchnęłam i oparłam się, kręcąc swoją głową – Ten dom, to wszystko.. to dla mnie wielki szok i twoja propozycja też mnie zaskoczyła bo jestem jeszcze młoda, ale to nie znaczy, że tego nie chcę. Bo chcę. Chcę jak cholera z tobą zamieszkać.
-To dobrze – uśmiechnął się do mnie szeroko po czym wstał i podał mi dłoń – Pokażę ci coś, przez co pokochasz ten dom jeszcze bardziej – wymamrotał, a ja uśmiechnęłam się, łapiąc jego dłoń po czym ruszyłam za nim. Nie minęło dużo czasu, a stanęliśmy na dużym tarasie, z którego było zejście na tył domu gdzie był ogród.. Ale to nie wszystko.. Z ogrodu wychodziło się od razu na plażę. Rozchyliłam swoje wargi, patrząc na plażę w niedowierzaniu.
-Twoim marzeniem kiedyś było zamieszkać na plaży więc proszę bardzo, twoje marzenie się spełniło – wymamrotał Justin, obejmując mnie w pasie, a ja uśmiechnęłam się szeroko, podziwiając widoki przed sobą. Było pięknie, naprawdę pięknie. Cały dom zapierał dech w piersiach i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko należy do mnie, do nas – To jest ta sama plaża, na której um.. zrobiliśmy dzidziusia.. spójrz tam – powiedział chłopak, wskazując palcem na miejsce na plaży gdzie było kilka skał. To tam byliśmy na zakończenie roku szkolnego. Nie wierzyłam w to. Cholera to było za dużo.
-To za dużo, Justin. Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję – wyszeptałam, przymykając na chwilę swoje powieki. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co trochę mnie dziwiło więc uchyliłam powieki, a to co zobaczyłam, kompletnie zbiło mnie z tropu. Justin klęczał przede mną na jednej nodze, z małym, czerwonym pudełeczkiem w jednej dłoni. W pudełeczku był srebrny i cholernie piękny pierścionek. Co do cholery się działo?
-Emily Stewart, najwspanialsza i najpiękniejsza kobieto na całym świecie, która zmieniła mnie i moje życie na lepsze.. Pozwolisz mi cię uszczęśliwiać i kochać do końca życia i wyjdziesz za mnie? – wymamrotał chłopak, patrząc nerwowym wzrokiem prosto w moje oczy. Przyłożyłam dłoń do usta, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czułam się tak jakbym była w jakimś śnie. Patrzyłam na mężczyznę swojego życia, niedowierzając w to co właśnie się działo. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale były to tylko łzy szczęścia. Byłam cholernie szczęśliwa. Spojrzenie Justina zaczęło robić się bardziej nerwowe niż przed kilkoma sekundami przez co uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak, tak, tak. Oczywiście, że za ciebie wyjdę, Justin – wymamrotałam z szerokim uśmiechem.
-Cholera, naprawdę? – wyszeptał, a w jego oczach widoczna była teraz tylko radość.
-Tak, Justin – mruknęłam radośnie. Justin odetchnął cicho, zakładając szybko pierścionek na mój palec po czym wstał i od razu mnie pocałował czule, co momentalnie odwzajemniłam. Po długim i pełnym miłości pocałunku, Justin podniósł mnie, obejmując mnie w pasie i zaczął się kręcić przez co wybuchłam głośnym śmiechem.
-Kurwa, skarbie nawet nie wiesz jak się cieszę – krzyknął z uśmiechem na twarzy. Ten widok był bezcenny. Justin wyglądał tak cholernie szczęśliwie, że aż na sercu zrobiło mi się cieplej.
-Kocham cię, Justin.
-Ja ciebie też kocham, Em i będę cię kochał już zawsze, do końca swojego życia. Obiecuję.

-------------------------------
https://www.youtube.com/watch?v=R4em3LKQCAQ

Więc jest już rozdział 46. Przepraszam, że nie było go wcześniej, ale naprawdę nie miałam kiedy go dodać. I nie obiecuję, że będzie w niedzielę, to zależy o której wrócę do domu.

Piszcie swoje opinie na temat zaręczyn.. Podobało wam się to czy macie jakieś inne zdanie na ten temat?

Komentujcie, do następnego.

3 komentarze: