28.07.2015

Rozdział 11

Emily's pov

Obudziłam się następnego dnia rano z bólem głowy po czym westchnęłam, rozglądając się po pokoju. Wczoraj, po „rozmowie" w łazience, Justin nie odezwał się już do mnie ani słowem. Jeśli mam być szczera, nie przeszkadzało mi to. Nie chciało mi się z nim rozmawiać, byłam na niego zła. Najpierw świetnie się razem bawimy, potem mnie całuje i wychodzi, później znowu jest miły i zachowuje się jakby chciał mnie pocałować, ale rezygnuje z tego i mówi, że mam o tym zapomnieć. Co do cholery jest nie tak z tym człowiekiem? Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że ja chciałam żeby mnie pocałował, naprawdę tego chciałam. Chciałam żeby pocałował mnie człowiek, który mnie porwał i chce zrobić ze mnie dziwkę. Oszalałam? Najwidoczniej. Zakryłam twarz poduszką i jęknęłam w nią. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Justin miesza mi w głowie. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć i boję się, że to wszystko zajdzie za daleko.

Westchnęłam ciężko, wstając w końcu z łóżka po czym podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej krótkie spodenki i jakąś zwykłą koszulę po czym wzięłam świeżą bieliznę i poszłam do łazienki. Swoją drogą, zastanawiało mnie skąd Justin wiedział jaki noszę rozmiar stanika?

Po 20 minutach zeszłam na dół do kuchni, która była pusta i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu tabletek. Jęknęłam kiedy zobaczyłam, że są na najwyższej półce. Kto trzyma tak wysoko tabletki? Chyba tylko Justin Bieber. Przygryzłam dolną wargę i podparłam się rękoma o blat po czym weszłam na niego, a w tym samym czasie usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam głowę do tyłu żeby zobaczyć rozbawionego Justina. Zacisnęłam swoje wargi i zmrużyłam na niego oczy.

-Nie moja wina, że jesteś tak głupi i trzymasz tabletki najwyżej jak się da.

-Nie moja wina, że jesteś takim kurduplem i nie potrafisz dosięgnąć – odgryzł się, a ja tylko przewróciłam oczami i stanęłam na blacie po czym sięgnęłam tabletki na ból głowy. Kiedy odwróciłam się tyłem do mebli i spojrzałam w dół, przełknęłam z trudem ślinę. Nie spodziewałam się, że to będzie takie trudne. Zawsze bałam się wysokości, ale miałam nadzieję, że sobie poradzę.

-Daj rękę, pomogę ci zejść – wymamrotał Justin, podchodząc do blatu i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Spojrzałam na niego i chwyciłam niepewnie jego dłoń. Nie oceniajcie mnie. Nie ufam temu człowiekowi, jest nienormalny. Nie wiadomo co strzeli mu do tej pustej głowy. Mógłby mnie zrzucić albo udawać, że mnie zrzuci żebym się przestraszyła. Na szczęście, nic z tych rzeczy się nie stało. Chłopak pociągnął mnie delikatnie w dół po czym złapał mnie za biodra i po krótkiej chwili stałam już na podłodze naprzeciwko Justina.

-Dziękuję – mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

-Masz lęk wysokości?

-Tak, od dziecka – westchnęłam cicho po czym oblizałam swoje wargi, a on pokiwał swoją głową ze zrozumieniem.

-Ja mam klaustrofobię – mruknął i uśmiechnął się do mnie po czym podszedł do lodówki i zaczął w niej czegoś szukać.

-Oh.. – mruknęłam pod nosem po czym zachichotałam – Może zamknę cię w jakimś ciemnym, ciasnym pomieszczeniu i wtedy mnie wypuścisz?

-Najpierw musiałabyś dać radę mnie zamknąć – prychnął i wyjął z lodówki lody po czym spojrzał na mnie z głupim uśmiechem. Przewróciłam swoimi oczami i wyjęłam z opakowania jedną tabletkę po czym popiłam ją wodą, która stała na blacie. – Chcesz też? – spytał, wyjmując łyżeczkę i pomachał pudełkiem z lodami przede mną.

-Lody na śniadanie? Naprawdę? – zaśmiałam się cicho po czym spojrzałam na niego i wzruszyłam swoimi ramionami. – Czemu nie? – mruknęłam po czym podeszłam do stołu i usiadłam przy nim, a Justin naprzeciwko mnie. Wzięłam od niego jedną łyżeczkę, a on otworzył pudełko, stawiając je na środku.

-Ile właściwie masz lat? – spytałam po chwili i spojrzałam na chłopaka.

-19. Mam 19 lat – mruknął i przewrócił oczami na moją zdziwioną minę. Wow, był naprawdę młody. To znaczy wygląda młodo, ale nie myślałam, że jest aż tak młody. Szkoda mi go trochę. Ma 19 lat i prowadzi burdel zamiast pracować na dobrą przyszłość.

Jedliśmy w ciszy, która o dziwo była przyjemna. Jeśli można tak to nazwać. Lody czekoladowo-śmietankowe były moje ulubione więc Justin trafił co do nich. Po chwili ciszę przerwał śmiech Justina. Zmarszczyłam brwi i podniosłam głowę po czym spojrzałam na niego.

-Co?

-Nic, ubrudziłaś się i śmiesznie wyglądasz – zachichotał, patrząc na mnie, a ja również się zaśmiałam. Zbyt często brudziłam się lodami. Każdy zawsze mówił, że nie umiem ich jeść i może coś w tym jest. Rozejrzałam się w poszukiwaniu chusteczki. Niestety nie mogłam jej znaleźć.

-Poczekaj – mruknął Justin, a ja spojrzałam na niego i zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, chłopak nachylił się nad stołem po czym przyłożył dłoń do mojego policzka i zaczął kciukiem zmazywać lody z mojej twarzy. Patrzyłam na niego uważnie, a po moim ciele przebiegły ciarki przez jego dotyk. Był taki delikatny. Justin zjechał palcem w dół aż do kącików moich ust i spojrzał na nie, a mój oddech odrobinę się przyśpieszył. Tak bardzo chciałam żeby mnie pocałował. Nie obchodziło mnie teraz porwanie, to jak mnie traktował, nie obchodziło mnie nic. Spojrzałam na jego usta i uchyliłam swoje. Widziałam, że Justin przełyka cicho ślinę. – Tutaj też się ubrudziłaś – szepnął i wiedziałam, że chodziło mu o moje usta.

-Więc pomóż mi się tego pozbyć – wyszeptałam równie cicho, a Justin spojrzał w moje oczy. Przez krótką chwilę patrzyliśmy sobie w oczy nic nie mówiąc. Mogłam dostrzec w jego tęczówkach pożądanie, a także niepewność. Po krótkiej chwili pokręcił swoją głową po czym przysunął się maksymalnie i pocałował mnie delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek, przymykając swoje powieki, a Justin mruknął cicho w moje usta, pogłębiając pocałunek. Całował tak dobrze, tak czule. Zapomniałam o bożym świecie w tym momencie. Liczył się tylko Justin i jego wargi na moich. Położyłam dłoń na jego karku i przysunęłam się, cały czas go całując, a chłopak uśmiechnął się delikatnie przez pocałunek. Niestety ta chwila została przerwana, ponieważ telefon Justin'a zaczął irytująco dzwonić i chłopak gwałtownie się ode mnie odsunął, jakby zdał sobie sprawę z tego co właśnie robiliśmy. Wstał od stołu i odchrząknął cicho po czym wyjął telefon, spojrzał na wyświetlacz i odebrał go, wychodząc z kuchni. Kurwa, znowu to zrobił. Znowu wyszedł i zostawił mnie samą. Schowałam twarz w dłoniach, a łokcie oparłam na stole, kręcąc w niedowierzaniu głową. Nie powinnam się z nim całować, nie powinno do tego dojść.

Justin's pov

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Znowu to zrobiłem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Ta dziewczyna robiła ze mną coś strasznego. Ona zaczynała mi się podobać. Co ja pieprze, już mi się podobała. Nie tylko z wyglądu, ale z charakteru też. I to co jest najgorsze, to to, że ona też mnie pragnie. Chciała żebym ją pocałował. Wyraźnie to powiedziała. Kurwa. To wszystko idzie w złą stronę.

Po kilku minutach rozmowy z moim szefem, Anthonym, wziąłem głęboki wdech po czym wróciłem do kuchni i spojrzałem na dziewczynę, która siedziała przy stole, patrząc się w okno. Oblizałem swoje wargi po czym schowałem telefon do kieszeni spodni.

-Musimy porozmawiać – mruknąłem i stanąłem przy blacie, opierając się o niego, a Emily odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie z obojętnością w oczach. – Od jutra zamieszkasz w klubie, to znaczy nie dosłownie, ponieważ jest tam hotel, ale jutro tam jedziemy i od jutra zaczynasz pracę.

Emily rozchyliła swoje wargi, nie wierząc w to co mówiłem. Musiałem ją zdziwić, pewnie myślała, że chcę porozmawiać o pocałunku, ale ja nie miałem zamiaru poruszać tego tematu. Muszę ją zawieźć do klubu bo jeśli będzie dłużej w moim domu, to skończy się to źle, bardzo źle.

-Nie..- mruknęła cicho i pokręciła swoją głową, a w jej oczach mogłem wyraźnie zobaczyć, że jest zawiedziona. – Nie, proszę nie. Nie teraz. Nie chcę tam jechać, nie chcę żeby pieprzyli mnie jacyś obleśni faceci.. Nie jestem na to gotowa – wymamrotała, a kiedy uchyliłem usta żeby coś powiedzieć, powstrzymała mnie podnosząc dłoń do góry i pokręciła głową po czym kontynuowała – I nie chcę też żeby oglądało mnie pełno facetów nago, jak tańczę na rurze. Nie chcę tego, rozumiesz?

-Przykro mi, Emily, ale wiedziałaś, że w końcu do tego dojdzie, a ja nie mogę dłużej czekać – wymamrotałem, odwracając od niej wzrok, ale kątem oka mogłem zobaczyć jak Emily wstaje i podchodzi bliżej mnie.

-Proszę, Justin, proszę – wyszeptała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Kurwa, tylko nie to. Niech ona nie płacze. – Ja..ja już wolę być twoją dziwką. Wolę być dziwką tylko dla ciebie, twoją własną dziwką – powiedziała po chwili ciszy, a ja zdziwiony, podniosłem głowę i spojrzałem na nią w szoku. Nie wierzyłem w to co słyszałem.

-Emily nie wiesz co mówisz – wymamrotałem cicho, patrząc na nią uważnie.

-Wiem. I wiem, że chcesz mnie pieprzyć, Justin. Nie mów, że jest inaczej bo ci nie uwierzę. Teraz będziesz mógł robić to kiedy tylko będziesz miał na to ochotę, tylko mnie tam nie wywoź – powiedziała, po czym pociągnęła nosem i otarła mokre od łez policzki. Przełknąłem z trudem ślinę, nie odwracając od niej swojego wzroku. Ona również na mnie spojrzała błagającym wzrokiem. Kurwa mać. Nie mogę jej wypuścić bo sprzeda mnie na policji i będzie po mnie. Powinienem oddać ją do klubu, ale kiedy tak na nią patrzyłem..coś mnie powstrzymywało. Kurwa mać Bieber, weź się w garść. Wziąłem głęboki wdech i przymknąłem na chwilę swoje powieki.

-Dobrze. Zgadzam się – wymamrotałem po chwili i spojrzałem na nią, a głos w mojej głowie się odezwał: „Co ty kurwa robisz, Bieber?". Zignorowałem go i mówiłem dalej – Zgadzam się tylko dlatego, że nie nadajesz się jeszcze do klubu, a jak cię wypuszczę to sprzedasz mnie policji, a na to nie mogę pozwolić.

Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się, ocierając swoje łzy po czym szepnęła ciche „dziękuję", a ja odwróciłem wzrok po czym ją wyminąłem i wyszedłem z kuchni, idąc na górę do swojego pokoju.

Nie wiem czy kazałem jej zostać bo rzeczywiście się nie nadaje do klubu, czy po prostu tego chcę, chcę żeby tutaj została. Kurwa, jestem popieprzony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz