28.07.2015

Rozdział 5

Emily's pov

Nie spałam prawie całą noc. Nie mogłam. Myślałam o tym dlaczego akurat mnie to spotkało i o tym jak mam uciec. Jeśli wybiłabym okno, mógłby się włączyć jakiś alarm i na pewno obudziłabym Justina. Nie mówiąc już o Thomasie, który śpi bardzo czujnie, ponieważ jest ochroniarzem. Do tego pomaga mu dwóch ochroniarzy, ale tylko nocą. Przechlapane.

Podniosłam głowę i spojrzałam na zegarek na szafce przy łóżku. Wskazywał godzinę 8:16. Zwykle o tej godzinie spałam bo jest weekend. A w tygodniu byłabym już w szkole..Właśnie! Szkoła. Cholera, nie mogę zawalić roku. Rodzice bardzo się na mnie zawiodą. Westchnęłam ciężko, podnosząc się z łóżka po czym podeszłam do szafy, zaczynając przeglądać ciuchy w niej. Nie wiem czy kupował je Justin czy Thomas, ale mimo wszystko, któryś z nich ma dobry gust. Spodziewałam się..hm..bardziej kurewskich ciuchów? Nie oceniajcie mnie. W końcu Justin pracuje w burdelu. Po chwili wybrałam zwykłe ciemne jeansy i białą koszulkę na grubsze ramiączka. Miała trochę duży dekolt, ale trudno. Nie chciało mi się szukać niczego więcej. Wyjęłam jeszcze tylko z szuflady bieliznę i poszłam do łazienki żeby się przebrać. Na koniec związałam włosy w kucyka i wyszłam z łazienki, a potem z pokoju.

Kiedy weszłam do kuchni, odetchnęłam widząc, że jest pusta. Wstawiłam wodę po czym podeszłam do lodówki, otwierając ją po chwili i przeglądając. W końcu zdecydowałam się na kanapki, ponieważ nie było nic oprócz jakiegoś niezdrowego jedzenia. No a coś jeść musiałam.

Po kilku minutach siedziałam już przy stole, jedząc swoje śniadanie i pijąc kawę. Miałam ochotę krzyknąć kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do kuchni. Chciałam trochę spokoju.

-Dzień dobry – wymamrotał ktoś za mną, zmarszczyłam brwi, ponieważ była to kobieta. Odwróciłam głowę do tyłu i ujrzałam kobietę w średnim wieku, ubraną w luźną sukienkę, a na niej miała fartuch. – Zazwyczaj ja tu robię śniadania i resztę posiłków, ale widzę, że była pani pierwsza – kobieta uśmiechnęła się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłam. Wow, w tym domu jest ktoś miły i normalny. Cud.

-Przepraszam, ja..nie wiedziałam. Nikt mi nie powiedział, że jest tutaj..- zawahałam się, nie wiedząc jak mam ją nazwać. Natomiast ona od razu się uśmiechnęła w moją stronę ponownie.

-Gospodyni? – dokończyła za mnie, a ja skinęłam głową z delikatnym uśmiechem. – To już wiesz, kochanie. Jestem Ellie, a ty? – spytała, wyciągając w moją stronę dłoń.

-Emily – mruknęłam, odkładając kanapkę po czym odwróciłam się cała i uścisnęłam jej dłoń. Ellie odsunęła się i podeszła do lodówki, a po chwili do blatu. Natomiast ja kontynuowałam jedzenie. – Naprawdę Justin jest tak leniwy, że nie może sam sobie gotować i sprzątać? – prychnęłam, przewracając swoimi oczami, a ona zaśmiała się tylko cicho, wzruszając swoimi ramionami.

Kiedy skończyłam swój posiłek, wstałam od stołu i włożyłam naczynia do zmywarki po czym ją zamknęłam.

-Dzień dobry – mruknął Justin, wchodząc do kuchni, a ja westchnęłam ciężko. Naprawdę, nie chciałam mieć aż tak zepsutego humoru od samego rana.

-Dzień dobry, Panie Bieber – odpowiedziała Ellie, a ja zmarszczyłam swoje brwi. A więc tak ma na nazwisko dupek Justin. Przynajmniej znam jego imię i nazwisko. To jest już coś. Przyda się, kiedy pójdę na policję żeby powiedzieć co robi. – Na śniadanie będą tosty. Pani Emily już sama się obsłużyła więc będą tylko dla Pana i Pana Thomasa.

-Proszę, mów mi po prostu Emily – wymamrotałam, uśmiechając się do niej miło, a ona skinęła głową. Zastanawiało mnie dlaczego Justin nie pozwoli mówić im do siebie po imieniu. Jest młody, widać to od razu, a zachowuje się jak jakiś dojrzały biznesmen. Żałosne. Zaśmiałam się cicho pod nosem, a Justin i Ellie spojrzeli na mnie w tym samym czasie.

-Co cię tak śmieszy, Emily? – zapytał Justin, unosząc swoje brwi pytająco i usiadł przy stole. Dopiero teraz na niego spojrzałam i zobaczyłam, że jest w samych dresach, jego włosy są rozczochrane na wszystkie strony, a wyraz jego twarzy aż uroczo zaspany. Stop. On nie jest uroczy. To skończony dupek, który cię porwał i zamierza oddać do burdelu, Emily.

-Ty. Jesteś po prostu zabawnie żałosny – odpowiedziałam w końcu i wzruszyłam swoimi ramionami po czym wyszłam z kuchni i poszłam w stronę salonu.

-Chyba powinniśmy porozmawiać – powiedział Justin, wchodząc do salonu po kilkunastu minutach i usiadł naprzeciwko mnie w fotelu. Zauważyłam, że zdążył się już ubrać. I zauważyłam, że spojrzał na mój dekolt przez co delikatnie się zarumieniłam po czym odchrząknęłam, chowając swoje dłonie między uda.

-Mówiłem wszystko poważnie. Zamierzam oddać cię do tego klubu, ale to nie jest takie straszne jak myślisz. Może nawet ci się spodoba. Będziesz miała wszystko czego zapragniesz. Ciuchy, jedzenie, spa, kosmetyki..

-Wolność? – przerwałam mu i uniosłam głowę żeby na niego spojrzeć. Justin zacisnął swoje wargi, nie odpowiadając. Wiedziałam, że to oznacza: „nie".

-Na początek będziesz tylko tańczyła w klubie, nic więcej. Potem zaczniesz zabawiać moich klientów, ale bez współżycia. Kiedy uznam, że jesteś gotowa, aby zrobić więcej, zaczniesz z nimi współżyć.

-A skąd będziesz wiedział kiedy będę gotowa? – udało mi się zapytać bez drżącego głosu, ale nie mogłam powstrzymać drżących dłoni.

-Po prostu będę to wiedział – odpowiedział, przejeżdżając palcami po swojej brodzie. Gówno prawda. Nigdy nie będę gotowa na to żeby być dziwką. Nie wiem co on sobie myślał. Justin otworzył usta żeby cos jeszcze powiedzieć, ale nie chciałam tego słuchać, musiałam mu przerwać.

-Wiesz co, Justin? – warknęłam, patrząc na niego – Możesz mnie zmuszać, ale nie będę jakąś tam dziwką w klubie. Nie będę robiła nic, na co nie będę miała ochoty. I nie obchodzą mnie twoje pieniądze i słowa „będziesz miała wszystko" – uniosłam palce do góry robiąc z nich cudzysłów po czym wstałam z kanapy – Nie chcę od ciebie nic, prócz tego żebyś mnie puścił. Jesteś psychiczny. Chory. Mogę ci obiecać, że tego pożałujesz. Skończysz w pierdlu, o ile nie martwy.

-Naprawdę? Myślisz, że boję się twoich gróźb? – chłopak również wstał i ruszył w moją stronę, a w jego wzroku mogłam dostrzec wyższość. Przyzwyczaił się do tego, że ludzie go słuchają i się go boją. Ale nie ja. Nie pozwolę sobie na to. – Myślisz, że twoje groźby mnie obchodzą?

-Powinny. W końcu skończysz martwy, za to że mnie tutaj przetrzymujesz i za to co planujesz ze mną zrobić. Jesteś zwykłym, pieprzonym śmieciem i zasługujesz na to – warknęłam, patrząc mu prosto w oczy. Mięśnie chłopaka napięły się, a szczęka zacisnęła, natomiast w oczach wyraźna była wściekłość. Cholera. Chyba zaczynałam się bać, ale nie mogłam mu tego pokazać. Justin zbliżył się do mnie maksymalnie i nachylił nade mną.

-Posłuchaj, głupia suko. – syknął prosto w moją twarz i złapał za mój podbródek. – Albo nauczysz się do mnie szacunku albo przestanę być dla ciebie taki miły i skończysz od razu w łóżku jakiegoś obleśnego starucha.

-Jak mam mieć szacunek do takiego dupka i śmiecia jak ty? Pewnie nawet twoi rodzice nie mają do ciebie szacunku bo popatrz, nie ma ich tutaj – zaśmiałam się sucho, mimo że w środku trzęsłam się ze strachu. Mimo to, nie mogłam dać mu wygrać. Niestety, nie przewidziałam jak on może się zachować. Justin wciągnął głośno powietrze, zaciskając palce na moim podbródku przez co syknęłam cicho.

-Nigdy więcej się tak do mnie nie odzywaj, rozumiesz? – zawarczał, patrząc mi swoim groźnym wzrokiem w oczy i kiedy próbowałam podnieść rękę żeby go odepchnąć, drugą ręką złapał mój nadgarstek boleśnie mocno.

-Puść mnie, to boli – mruknęłam, nie mogąc zdobyć się na ostrzejszy ton.

-Pytałem kurwa czy rozumiesz? – warknął głośniej, mocniej ściskając mój nadgarstek. Przełknęłam ciężko ślinę i pokiwałam powoli głową ze łzami w oczach. – Mam nadzieję – dodał i popchnął mnie mocno na kanapę, tak że uderzyłam z całej siły o jej oparcie po czym poszedł do wyjścia, a po krótkiej chwili usłyszałam trzask drzwi.

Po moich policzkach spłynęło kilka łez, a mój podbródek oraz nadgarstek cholernie piekły. Szczególnie nadgarstek. Na pewno będę miała na nim siniaka. Po chwili nie mogąc wytrzymać, wybuchłam głośnym płaczem i skuliłam się na kanapie, dając upust emocjom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz