28.07.2015

Rozdział 6

Emily's pov

Justina nie było przez kilka godzin w domu. Nie obchodziło mnie gdzie jest, co robi, czy w ogóle żyje. Miałam to gdzieś. Po tym jak mnie porwał, a potem zranił fizycznie, nie mam dla niego żadnego współczucia. Nienawidzę go. Nie mogę się doczekać kiedy Chris mnie znajdzie bo przecież musi to w końcu zrobić, prawda? Westchnęłam sama do siebie, odwracając się na bok i spojrzałam w okno wsłuchując się w muzykę. W jednej z szafek w salonie, znalazłam mp4 i słuchawki więc postanowiłam sobie je pożyczyć. Potrzebowałam się trochę oderwać od świata. Nie mam nawet siły obmyślać planu na ucieczkę. Muszę po prostu czekać na idealną okazję. No chyba, że Chris znajdzie mnie wcześniej.

Po dwóch godzinach zeszłam na dół. Było już po 18 więc mój żołądek dawał o sobie znać. Kiedy weszłam do kuchni, Justin siedział przy stole, pijąc herbatę. A więc już wrócił. Zacisnęłam swoje wargi i podeszłam do lodówki po czym ją otworzyłam, ignorując spojrzenie Justina. Wyjęłam z niej miskę, w której była sałatka przygotowana przez Ellie po czym zamknęłam lodówkę i podeszłam do blatu. Kiedy chciałam założyć ponownie słuchawki, Justin wstał i podszedł do mnie, łapiąc za słuchawki.

-Czy to nie moje słuchawki? – zapytał po czym wyjął również z kieszeni moich spodni mp4. – I czy to też nie jest moje? – spojrzał na mnie, unosząc brew.

-Jedzenie też jest twoje to może nie będę dotykać? – burknęłam, wzdychając ciężko i zaczęłam nakładać sałatkę na talerzyk.

-Cokolwiek – mruknął, kładąc mp4 na blat po czym wrócił na miejsce, w którym siedział. Chwyciłam miskę i odwróciłam się żeby odłożyć ją do lodówki, ale podłoga w jednym miejscu była trochę mokra i poślizgnęłam się przez co miska upadła z hukiem na podłogę. Na szczęście ja zdążyłam złapać się blatu żeby nie upaść. Brawo, Emily. Nie potrafisz donieść miski do lodówki. Westchnęłam ciężko i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu zmiotki i szufelki.

-Wszystko jest w pierwszej szafce po prawo – wymamrotał Justin i wstał, chyba mając zamiar sięgnąć wszystko dla mnie, ale byłam pierwsza. Wyjęłam wszystko i postawiłam na podłodze po czym ukucnęłam zaczynając zbierać rozbite szkło. – Pomogę ci – mruknął Justin i ukucnął naprzeciwko mnie.

-Nie, dzięki. Poradzę sobie – wymamrotałam i spojrzałam na niego przelotnie, a kiedy on również zaczął zbierać szkło, zacisnęłam swoje wargi. – Mówiłam, że sobie poradzę, głuchy jesteś? – warknęłam i próbowałam wyrwać mu rozbite szkło, ale zamiast tego przecięłam się nim i syknęłam głośno. – Kurwa.

-No i widzisz co zrobiłaś? Jakbyś nie mogła po prostu się przymknąć i dać sobie pomóc – wymamrotał Justin, przewracając swoimi oczami.

-Odpieprz się – warknęłam i wstałam po czym zacisnęłam dłoń, czując w niej okropne pieczenie. Odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia z kuchni. Słyszałam za sobą kroki więc pewnie ten dupek szedł za mną.

-Trzeba to opatrzyć, chodź – westchnął i wskazał na drzwi od łazienki, a ja uniosłam brwi, patrząc na niego i prychnęłam. – Przestań, Emily. Chcesz się wykrwawić? Dostać zakażenia? To naprawdę nie jest potrzebne. Opatrzę to i już – wymamrotał. Trafił w mój czuły punkt. Zakażenia. Cholera. Poddałam się i wyminęłam go po czym weszłam do łazienki, a on za mną. Wiem, że on troszczył się tylko o to żebym nie trafiła do szpitala i nie mogła z niego uciec lub komukolwiek czegoś powiedzieć. Ale nie obchodziło mnie to w tym momencie tak bardzo. Chciałam to mieć już za sobą.

-Usiądź – mruknął, wskazując na zamkniętą toaletę, a ja zrobiłam to co kazał. Po chwili poszukiwań, wyjął z szafki apteczkę i podszedł do mnie po czym ukucnął przede mną. – Pokaż tą rękę – powiedział, a ja ostrożnie podałam mu rękę. Chwycił ją po czym po chwili przyglądania się, westchnął ciężko kręcąc głową.

-No co?

-Nic, po prostu trochę głęboko wbiło ci się to szkło – wzruszył ramionami i zaczął przeszukiwać apteczkę. Wyjął wodę utlenioną oraz waciki i spojrzał na mnie. – Będzie piekło. Bardzo.

Pokiwałam głową, biorąc głęboki wdech i przygryzłam mocno dolną wargę. Chłopak nalał trochę wody utlenionej na wacik po czym delikatnie przycisnął do mojej rany i zaczął ją oczyszczać.

-Kurwa – warknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. To bolało jak cholera. Zacisnęłam swoje powieki, szybko oddychając, mając nadzieję, że to zagłuszy chociaż trochę ten ból.

-Jeszcze chwila – szepnął Justin, nadal oczyszczając moją ranę. Otworzyłam w końcu oczy i spojrzałam na niego. Robił to cholernie delikatnie, mimo że bolało, ale skupiał się na tym i wyglądał tak..opiekuńczo? Jego włosy były postawione jak zawsze, a jego czoło lekko zmarszczone. Oblizał swoje wargi, skupiając wzrok na mojej ranie. Oblizywał wargi dość często. To zdążyłam już zauważyć. Cholera. Był przystojny i nie mogę zaprzeczyć. Pewnie każda dziewczyna na niego leci. I gdyby nie to, że jest cholernym dupkiem, byłabym jedną z nich.

-Gotowe – powiedział Justin, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na swoją dłoń, która była już zabandażowana, a Justin wstał i schował apteczkę do szafki.

-Dziękuję – mruknęłam cicho i uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.

-Może jestem dupkiem, ale nie mogłem pozwolić ci krwawić i to jeszcze na środku mojej kuchni. Ten obraz utkwiłby mi w głowie na zawsze i nie mógłbym już tam jeść.

Zaśmiałam się mimowolnie i pokręciłam swoją głową z rozbawieniem. To był pierwszy raz od dwóch dni. Pierwszy raz szczerze się śmiałam.

-Jesteś niemożliwy – powiedziałam i westchnęłam ciężko.

-Już to kiedyś słyszałem – wymamrotał Justin i spojrzał na mnie, mrugając do mnie z głupim uśmiechem po czym odwrócił się i wyszedł z łazienki. Przewróciłam swoimi oczami, nadal delikatnie się do siebie uśmiechając. Gdyby Justin był zawsze taki jak teraz, myślę, że mogłabym go polubić, naprawdę bardzo polubić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz